Parę dni temu kanadyjsko-japońska firma Rakuten zaprezentowała nową odsłonę modelu Kobo Aura H2O.
Przypomnę, że pierwsza edycja Aura H2O zadebiutowała we wrześniu 2014. Był to drugi wówczas czytnik Kobo z ekranem 6,8″ i pierwszy w pełni wodoodporny. I jednocześnie najdroższy i najlepszy – aż do ogłoszenia w ubiegłym roku większego modelu Kobo Aura One. Nowy czytnik wejdzie do sprzedaży w Stanach i Wielkiej Brytanii 15 maja 2017.
Informacje o czytniku
Co warto wiedzieć o drugiej edycji Kobo H2O:
- Ekran o wielkości 6,8″ i rozdzielczości 1430 x 1080 (265 ppi)
- Oświetlenie z technologią ComfortLight PRO
- Procesor 1 Ghz, 512 MB RAM
- 8 GB pamięci wewnętrznej na pliki, brak karty SD
- Wymiary: 129 x 172 x 8,8 mm
- Waga: 207 g
- Obsługa formatów EPUB, EPUB3, PDF, MOBI, JPEG, GIF, PNG, BMP, TIFF, TXT, HTML, RTF, CBZ, CBR
- Wodoodporność na poziomie IPX8 – do 60 minut w wodzie do 2 metrów głębokości.
W stosunku do poprzedniej edycji ekran jest identyczny i mamy w zasadzie dwie zmiany funkcjonalne.
Po pierwsze – dodano, znaną z modelu Kobo Aura One technologię ComfortLight PRO. Przypomnijmy, ze chodzi o możliwość regulacji barwy oświetlenia. Jest to promowane w ramach znanych obaw przed niebieskim światłem tabletów, którego.. czytniki nie emitują. Niemniej taka funkcja kończy ostatecznie dyskusje „czy mój czytnik ma właściwą barwę światła” i jest niewątpliwie jakimś postępem.
Po drugie – usunięto slot na kartę SD, w zamian powiększając dwukrotnie wewnętrzną pamieć urządzenia. Pamiętać trzeba, że Kobo nie ma usługi takiej jak amazonowa chmura, albo dostępu do Dropboxa jak na PocketBookach, więc jeśli coś nam się nie zmieści, to trudno – trzeba to usunąć. Ale 8 GB (w praktyce pewnie mniej) powinno wystarczyć większości ludzi – o tym zresztą był artykuł.
Jeśli ktoś będzie bardzo skrupulatny, dopatrzy się zwiększonej wodoodporności – norma IPX8 zamiast IP67, ale jakie to ma znaczenie dla normalnego użytkowania, nie mam pojęcia, chyba nikt nie zamierza z czytnikiem nurkować i możliwość zanurzenia na 60 minut zamiast na 30 jest czysto teoretyczna.
Czytnik jest bardzo lekki – lżejszy o 26 g niż pierwsza edycja – i porównywalny z wieloma 6-calowcami. To mniej więcej tyle co Kindle Paperwhite.
Tak wygląda film reklamowy.
Jak widać – skupiono się na możliwości korzystania z czytnika w dowolnych warunkach i nowym oświetleniu.
Cena czytnika w Stanach wynosi 179,99 dolarów, a w Wielkiej Brytanii 149,99 funtów – czyli ok. 750 zł.
Bez wielkich zmian i z pominięciem Niemiec
Autor bloga The Digital Reader, który miał okazję obejrzeć przedpremierowo czytnik jest zawiedziony, gdyż po trzech latach od premiery Kobo Aura H2O spodziewał się choćby wyższej rozdzielczości. Zwraca też uwagę na inne wykończenie – poprzednia wersja miała gumowane „plecki” ułatwiające trzymanie – tutaj został żłobiony plastik.
Nie jestem do końca pewien, czy wyższa rozdzielczość byłaby konieczna – nie ma ogromnej różnicy między 265 ppi (jakie znam choćby z Onyx Lynx), a 300 ppi (obecnym w nowych modelach Kindle czy choćby testowanym przeze mnie Kobo Glo HD). Zresztą 300 ppi wydaje mi się granicą, powyżej której nie ma sensu już iść, choć niewykluczone, że z braku innych innowacji producenci się na to zdecydują.
Jak donosi blog lesen.net, Kobo Aura H2O Edition 2 nie będzie na razie dostępny w Niemczech. To trochę zaskakujące, bo przypomnijmy, że w tym roku Kobo przejęło obsługę technologiczną platformy Tolino, niemiecki urząd antymonopolowy zatwierdził to przejęcie jakieś dwa miesiące temu. Można było przypuszczać, że marka Tolino będzie wygaszana na rzecz Kobo – tymczasem zapowiada się coś odwrotnego. Z tego co widzę po stronach Kobo – nowy czytnik będzie dostępny w Stanach i Wielkiej Brytanii.
Dla nas to trochę zła wiadomość – bo dotąd jednym z najprostszych sposobów zakupu Kobo było skorzystanie z niemieckiego Amazonu. Przykładowo pierwsza edycja Kobo Aura H2O kosztuje obecnie 162 EUR, są też inne czytniki jak sześciocalowe Kobo Touch 2.0 (89 EUR), Kobo Aura (111 EUR), albo ośmiocalowy Kobo Aura One (240 EUR). Wszystko z darmową wysyłką i amazonową gwarancją. Można się spodziewać, że nowego czytnika nie kupimy tak łatwo.
Czytaj dalej:
- Kobo ogłasza aż trzy nowe czytniki, w tym dwa z kolorowym ekranem: Kobo Libra Colour i Clara Colour! Będą też kolorowe Tolino
- Przewodnik – który model czytnika Kobo wybrać?
- Happy end: Pocket nadal działa na czytnikach Kobo po zmianie sposobu logowania
- Kobo prowadzi badanie swoich użytkowników i pyta np. o chmurę
- Kobo Clara BW i Clara Colour – pierwsze wrażenia i porównanie dwóch czytników z różnymi ekranami
- Test Kobo Clara BW i Kobo Clara Colour – dwa czytniki, dwa ekrany, przewidywalne działanie
najbardziej podoba mi się usunięcie SD. niech jeszcze usuną USB i baterie, to będzie prawdziwy okaz doskonałości i będzie działał 99 dni.
a jeżeli ktoś wątpi w możliwości Japończyków, to przypomnijmy sobie jak ulepszyli czekolady Wedla. Prawdziwe obrzydlistwo!!!
Ptasie mleczko rowniez ulepszyli przy okazji zmniejszajac gramature…
To sie nazywa dostosowanie do potrzeb klienta – liczba kostek taka sama, ale jakos mniej waza – ponoc przez zastosowanie innych surowcow ;-)
Nie podpowiadaj im… USB też może być zbędne. Ładowanie bezprzewodowe i masz czytnik odporny nie tylko na wodę ale też na konkurencyjne księgarnie…
Japończyków? Kobo jest kanadyjskie.
Jak sama nazwa „Rakuten Kobo” wskazuje…
Kobo to firma kanadyjska będąca własnością japońskiego koncernu Rakuten.
Nie rozumiem co im w Kobo przeszkadzał slot na kartę sd…
Chyba że było dużo reklamacji, może ta zaślepka nie gwarantowała tego IP6, bo użytkownik nie docisnął? Czy oni celują w rynek płetwonurków?
Następna wersja będzie z butlą tlenową.
W Trójce kiedyś słuchałem wywiadu z nurkiem-badaczem jaskiń, mówił, że spędza długie godziny w komorach dekompresyjnych bardzo powoli i wnikliwie czytając książki, przy czym każdą stronę ma zalaminowaną.
O motyla noga, to dobre :-D
Nie w temacie, chociaż też temacie też – bo chętnie bym kupił bo fajnie się prezentuje i mam już dość Kindle i formatu mobi, ale ten czytnik nie chce się zepsuć :(
Tak tylko chciałem wyrazić swoją frustrację.
Rynek ebooków w naszym kraju coraz bardziej działa mi na nerwy.
Nie dość że trzeba czekać tygodniami aż wersja elektroniczna książki się pojawi to jeszcze jak już łaskawie się pojawi to cena jest nawet 30% droższa niż papier! No gdzie tu logika.
Ok bo ja rozumie, kupię i nie będę czekał aż pojawi się promocje 50% czy coś w tym rodzaju, lub za 9,99zł Ale serio? Każe się czekać, bo taka jest polityka wydawnictwa, że czytelników książek elektronicznych traktuje się, jak ludzi gorszego sortu, niechcianych, nie potrzebnych, a niech sobie poczekają, to jeszcze im się dowala wyższą cenę, bo nim się doczeka tego e-booka to papier już w księgarniach za grosze schodzi.
I nie chcę tu wytykał wydawnictw Prószyński, SQN, Abmer, ale naprawdę chciałbym b zmieniły podejście. Bo jako czytelnik e-booków czuję się bardzo, bardzo lekceważmy, tak jakbym łaskę robił, ze coś kupuje i chcę ich pozycje wydawnicze czytać w formie elektronicznej.
Ebooki są droższe ponieważ jest na nie wyższy VAT, no ale może wkrótce się to zmieni:
http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/1039810,obnizka-stawki-vat-na-e-booki-i-gazety-internetowe.html
O czym akurat było w ostatnim wpisie:
http://swiatczytnikow.pl/vat-na-e-booki-bedzie-glosowanie-w-parlamencie-europejskim/
A wydawcy troszkę grzechów e-bookowych mają i zbiera mi się na artykuł na ten temat.
To podrzucam temat, chyba nigdy tu nie poruszany: przewodniki w formie ebooka. Pomijam już fakt, że wiele wydawanych jest tylko w formacie pdf. Ale kupiłem oto niedawno przewodnik w tzw. multiformacie (pdf+epub+mobi), i oto, co się okazało. Nawigacja po tych marnych 1900 stronach sprowadza się do mozolnego przewijania, albo zdania się na szczęśliwy traf. Spis treści? Owszem jest, a nawet dwa. Ten żywcem przeniesiony z wersji papierowej, czyli kompletnie bezużyteczny, oraz drugi „ebookowy”, który w całości wygląda tak: 01B_Nazwa kraju_start.
Ebook pełen jest za to wodotrysków – choćby kolorowe mapy, które są kompletnie nieczytelne w czytniku (ledwo widoczne), oraz duże partie ślicznego pomarańczowego tekstu – dla odmiany ledwo czytelnego. Wszystko to waży ponad 70 mb. i kosztuje (w promocji) ponad 4o zł. Kpiny sobie robią…
Ponieważ nie zamierzam chodzić po górach z laptopem w plecaku, musiałem coś z tym zrobić: po dziesięciu minutach z Calibre mapy i tekst są czytelne, spis treści hula, a waga spadła o przeszło połowę. Można? Można. Tylko trzeba mieć czytelników… gdzie indziej.
A napiszesz co to za przewodnik i z jakiego wydawnictwa? (Możesz na priv: rd@webaudit.pl). Tak się składa, że artykuł o przewodnikach mam w szkicach.
Poszło na priv :)
Przy okazji autokorekta – w wersji mobi nie ma spisu treści (czy jest w wersji papierowej – nie wiem), jest tylko spis map i planów miast (czyli, w wersji elektronicznej, białych plam :) ) Oczywiście z numerami stron wziętymi z „papieru”
Z kartą pamięci może być tak, że chyba rzeczywiście bateria szybciej się wyczerpuje i lepiej było powiększyć pamięć flash niż zostawiać slot.
Nie wiem, po co złącze na kartę pamięci. Wybieracie się na bezludną wyspę? Przy założeniu, że książka zajmuje 1 MB (przeważnie jest to dużo mniej), na 1 GB macie 1000 książek. Nb. w moim czytniku jest złącze na kartę. Raz testowałem z ciekawości i na tym się skończyło.
Dużo bardziej użyteczna byłaby funkcja OTG, choć jak dla mnie też zbędna.
Po to, żeby wrzucić PDFy, skany i komiksy.
Do których to formatów akurat Kobo słabo się nadaje.
http://swiatczytnikow.pl/kobo-aura-one-jako-czytnik-pdf-nie-po-prostu-nie/
Generalnie Kobo ma najgorszą obsługę PDF ze wszystkich czołowych marek czytników.
Akurat na Kobo H2O pdfy śmigają wyśmienicie, dużo lepiej niż na Kindlu
Może mam inne Kobo H2O, ale na moim wcale nie śmigają. Jeśli chce się czytać strona po stronie (jak książkę) to zwyczajna strata czasu. A Kindle ma przynajmniej tzw. tryb kolumnowy i można powiększyć stronę na szerokość.
W Kobo H2O też można powiększyć stronę w pdf, więc rzeczywiście masz inne Kobo. U mnie w edycji jest taka rozetka na dole, rozwija się menu i można zrobić zoom, obrócić pdfa itd., najwyraźniej nie potrafisz używać tego sprzętu, ale to nie powód, żeby wprowadzać innych w błąd.
Dziękuję za diagnozę moich umiejętności. Nie zrozumiałeś mnie jednak. Pisałem o wygodnym czytaniu strona po stronie, ekran po ekranie bez bawienia się w mazianie palcem po ekranie, ręczne przesuwanie tekstu i zastanawianie się co już przeczytałem i dokąd muszę przesunąć stronę, żeby zobaczyć resztę kartki. Kiedy powiększysz stronę w Kobo (np. na szerokość) to nie widać jej dolnej części. Dotkniesz ekranu (jak w innych e-bookach) i czytnik przenosi Cię na początek drugiej strony, omijając dół pierwszej. Kindle daje szansę przeczytać całość jednej strony, zanim przejdzie do drugiej. To po jest wygodne i pozwala komfortowo (o tyle o ile) czytać PDFy. W Kobo to mordęga.
To Ty mnie nie zrozumiałaś. Dla mnie mordęga to czytanie pdf w Kindlu, bo zawiesza się i długo trwa przewracanie strony. W Kobo H2O wyświetlacz jest większy i nie muszę nic powiększać, a strona przewraca się płynnie. Czytanie pdf na Kobo H2O jest dla mnie bezproblemowe.
Po prostu może czytacie różne PDF-y. Jeśli plik jest czytelny bez powiększania (lub w trybie landscape), to prawie każdy czytnik go odtworzy ładnie, a wydajność zależy od konstrukcji konkretnego pliku. Mi na Kobo i Pocketbookach zdarzały się pliki, gdzie zmiana prawie każdej strony trwała kilka sekund, ale i takie, gdzie nie było różnicy w stosunku do epuba.
Jaja sobie robisz?
Podaj nazwę przykładowego PDF-a, który działa lepiej (szybciej) na H2O i gorzej na Kindle (np. PW3).
O ile na Kindle niemal każdy PDF nieobrazkowy jest czytelny i spokojnie można przeczytać od deski do deski, o tyle na H2O, te które widziałem, potrafiły przylagować przy zmianie każdej strony na kilka(naście) sekund.
„Zresztą 300 ppi wydaje mi się granicą, powyżej której nie ma sensu już iść, choć niewykluczone, że z braku innych innowacji producenci się na to zdecydują.”
600 DPI to górna granica przy wydrukach czarny/biały (emulowana skala szarości). O ile przy obrazach w skali szarości konwertowanych na obraz czarny/biały różnica pomiędzy 600 DPI a 300 DPI jest niewielka, to przy obrazach wyłączni w skali szarości różnica jest już ledwie dostrzegalna.
E-ink ma do dyspozycji skalę szarości + z natury lubi wygładzać (rozmywać) obraz, zatem wspomniane przez Ciebie 300 DPI powinno wystarczyć wszystkim poza krótkowidzami czytającymi bez okularów ;)
Przy takich deklaracjach zwykle przypomina mi się „640 kB wystarczy dla każdego” :)
Czy są już jakieś oficjalne recenzje H₂O? Gdzie miżna go kupić?
Jest w sklepach np. we Francji, Niderlandach, Hiszpanii…
@Cyfranek
Dziękuję.
Ciekawe czy Gecko ma już etui do najnowszej wersji?
też mi się kindle znudził, i też się nie chce zepsuć… kupiłbym sobie ten kobo, choćby tylko po to, żeby pobawić się czymś nowym. obsluga pdf mi nie jest potrzebna. nawet już sobie konto na kobo założyłem, żeby się w ofercie zorientować. lovecrafta maja. i tylko ten kindle, nudny aż do bólu mi tu miesza….