Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Dzień Domeny Publicznej 2024: Tuwim, Makuszyński i Gałczyński wreszcie uwolnieni! A czy przeczytamy ich na czytnikach?

Każdego roku 1 stycznia obchodzony jest Dzień Domeny Publicznej. Tym razem cieszymy się z uwolnienia utworów trzech znanych autorów.

To dzień, w którym do domeny publicznej przechodzą dzieła osób, które zmarły ponad 70 lat temu. Oznacza to, że wygasają do nich majątkowe prawa autorskie – można więc je publikować, kopiować i remiksować.

W tym roku do domeny publicznej przeszły dzieła osób zmarłych w 1953 roku. I w przypadku polskiej literatury to trzej wybitni autorzy: Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński oraz Kornel Makuszyński. Można będzie więc ich twórczość kopiować i ściągać bez ograniczeń.

Autorzy zostali uwolnieni – ale czy opublikowani? Sprawdzam, czy ich twórczość możemy już pobrać i przeczytać na czytnikach.

Wciąż twarde 70 lat od śmierci

Czas ochrony dzieł po śmierci autora zmieniał się wiele razy w XX wieku. W radiowej Dwójce tak to wyjaśniał Paweł Rojek:

Wcześniej było to 50 lat. W Polsce był nawet moment, gdy ochrona praw majątkowych trwała 20-25 lat. Oznacza to, że Tuwim, Gałczyński i Makuszyński, którzy w tym roku przeszli do domeny publicznej, już tam kiedyś byli. W 1952 roku zmieniona została ustawa, która zamiast przez 50 chroniła tylko przez 20 lat. Oni natomiast zmarli w 1953 roku, a następna ustawa była dopiero 24 lata później, więc zdążyli wejść do domeny publicznej. Natomiast po kolejnych 20 latach z niej wyszli. Stało się to w 1994 roku, gdy prawo tak naprawdę zadziałało wstecz

Teraz mamy 70 lat i jest to od dawna krytykowane, bo prowadzi np. do ogromnej dziury „utworów porzuconych”. Z jednej strony nikt ich nie wznowi komercyjnie, bo nie mają komercyjnego potencjału, z drugiej – nikomu nie wolno ich opublikować. Pozostają więc zapomniane, lub trafiają do „szarej strefy” w różnych chomikach.

Sama legalna publikacja może być szalenie trudna, ze względu na ciężkie dotarcie do obecnych spadkobierców jakiegoś autora. Niektórzy to robią – chwała np. wydawnictwom Estymator czy Saga Egmont, które przypominają różnych dawnych autorów. Zresztą taki Estymator wydał na przykład Bal w Operze czy Kwiaty polskie.

Tymczasem warto cieszyć się z tego, że przynajmniej ci trzej autorzy zostali uwolnieni, z każdym rokiem będą dochodzili kolejni – chyba że prawo się zmieni.

Wolne Lektury

Na uwolnienie trójki wspomnianych autorów zareagowały szybko Wolne Lektury, czyli najpopularniejszy polski portal z bezpłatnymi e-bookami.

W ich katalogu znajdziemy na razie trzy utwory, ale klasyczne:

Wszystkie można przeczytać online, albo pobrać w formatach PDF, EPUB, MOBI, TXT oraz FB2.

Tak zapowiadali na swoim blogu:

— Ludzie od tysięcy lat zapisują swoje myśli, uczucia, opowieści i każda i każdy z nas wzrasta, czerpiąc z tego bogactwa minionych pokoleń. Na tym właśnie polega wyjątkowa zdolność naszego gatunku do rozwoju. Nie musimy odkrywać wszystkiego wciąż na nowo, bo możemy uczyć się od innych i to także tych, którzy nie żyją już od setek lat. Dlatego wygasanie praw wyłącznych, które powstrzymują ten naturalny obieg kultury, i uwalnianie kultury to powód do świętowania

Mam nadzieję, że wkrótce dojdą kolejne teksty.

Polona

Serwis Polona (prowadzony przez Bibliotekę Narodową) skany tych autorów miał zapewne od dawna, teraz zmienił im licencję na domenę publiczną:

Cześć skanów pobierzemy w formacie PDF, część tylko jako JPG.

Dla posiadaczy czytników znalazłem jeden wyjątek: Zaczarowana dorożka jest też w EPUB – nie jest to zresztą nowość, bo wspominałem o tym już w 2021, gdy sporą liczbę tekstów opublikowali za zgodą spadkobierców.

Ogólnie na razie oferta BN jest dla mnie rozczarowaniem, szczególnie gdy pamiętamy jak pięknie uwolnili Zagajewskiego albo Barańczaka.

Linkuję do starszego serwisu polona2.pl, bo w obecnym polona.pl nadal nie umiem zalinkować do wszystkich utworów danego autora… I nie ma tam chyba wciąż wszystkich treści.

Co z Wikiźródłami?

Zajrzałem też do Wikiźródeł, które w przypadku wielu autorów mają znacznie bogatsze zasoby niż Wolne Lektury. Przypomnę, że Wikiźródła są w całości edytowane przez wolontariuszy, a większość książek można pobrać też jako EPUB, MOBI i PDF.

No i niestety pewne zaskoczenie.

W przypadku Tuwima mamy tylko dwa utwory:

W przypadku Makuszyńskiego:

A gdzie „Lokomotywa”, gdzie „Awantura o Basię”, dlaczego zabrakło Gałczyńskiego?

Odpowiedzią jest… amerykańskie prawo autorskie. Na stronie Tuwima w Wikiźródłach przeczytamy.

Niektóre teksty tego autora mogą nadal podlegać ochronie prawa autorskiego Stanów Zjednoczonych.
W związku z tym, nie należy zamieszczać na Wikiźródłach tekstów tego autora opublikowanych po raz pierwszy po 31 grudnia 1928 (ani ich przekładów na język polski).

Wikiźródła znajdują się na amerykańskich serwerach Fundacji Wikimedia, tak więc muszą przestrzegać amerykańskiego prawa, które uwalnia prace dopiero po 95 latach od powstania, przy czym dotyczy to prac publikowanych wcześniej w Stanach, najwyraźniej Tuwim był publikowany, więc mamy tylko jego teksty sprzed 1929. Makuszyński był uwolniony już wcześniej – ale… tylko w Stanach (dlatego obecne linki z polskich Wikiźródeł prowadzą do ogólnoświatowego serwisu Wikisource).

Ale mogę się tu mylić, zrozumienie zasad amerykańskiej domeny publicznej jest w tym momencie poza moim zasięgiem; odważnym polecam artykuł: Public domain in the US. Od lektury poniższej tabelki może rozboleć głowa.

Niestety prawo autorskie w Stanach od dawna podlega zaostrzaniu w wyniku lobbingu branży kreatywnej, np. obecne 95 lat wywalczył tzw. Copyright Term Extension Act z 1998, zwany też złośliwie „Mickey Mouse Protection Act”.

No i właśnie od publikacji pierwszego filmu z Myszką Miki minęło ponad 95 lat i wszedł już do domeny publicznej. Film Parowiec Willie z 1928 jest już w domenie publicznej i możemy go już obejrzeć dziś np. na polskiej Wikipedii.

Kto wie, może kiedyś powstanie jakiś fork (kopia) Wikiźródeł na europejskim serwerze, wtedy nie będziemy ograniczani przez tak restrykcyjne zasady domeny publicznej. To też pokazuje, że prawo krajowe czy unijne to jedno – liczy się też prawo kraju, na terenie którego są serwery…

Podsumowanie

O tym że prawo autorskie zbyt długo chroni twórczość, która pozostawała nieraz zapomniana wspominałem już wyżej.

No, ale samo uwolnienie po 70 latach czyjejś twórczości to dopiero zielone światło dla wszystkich, którzy chcą ją udostępniać. Ktoś to musi wskanować, obrobić, przekonwertować i umieścić w sieci. W tym momencie robią to m.in. Wolne Lektury (fundacja), Polona (Biblioteka Narodowa) oraz Wikiźródła (wolontariusze). Trzymajmy za te wszystkie serwisy kciuki i wspierajmy je, jeśli tylko możemy.

Z ilustracji otwierającej artykuł patrzy na nas Julian Tuwim w wizji Witkacego – portret z Muzeum Narodowego w Warszawie jest również w domenie publicznej.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

9 odpowiedzi na „Dzień Domeny Publicznej 2024: Tuwim, Makuszyński i Gałczyński wreszcie uwolnieni! A czy przeczytamy ich na czytnikach?

  1. strus80 pisze:

    Takie pytanie mam: kiedy zatem do domeny publicznej przejdą dzieła np takiej Elisabeth Coleger, takiego Edgara Enderson i „jego siostry lub żony Michelle”??

    (Nowy Rok.. nowe wyzwania… nic więcej nie podpowiadam.. stali czytelnicy swiataczytnikow zrozumieją o co pytam ;) )

    4
  2. Koszyczek pisze:

    To, że ochrona w USA jest tak długa mnie nie dziwi, USA słyną z ochrony własności. Do tego kultura amerykańska ma niesamowitą siłę oddziaływania i wytworzyła pełno żywych ikon. Weźmy tę „głupią” Myszkę Miki, minęło prawie 100 lat a ta postać wciąż komercyjnie żyje i dostarcza niemałych dochodów. Nasza rodzima kultura prawie w ogóle nie jest ikoniczna, może z wyjątkiem Chopina, ale umówmy się, muzyki Chopina też na co dzień słucha garstka osób (w skali naszego społeczeństwa, bo pewnie więcej się jej słucha obecnie za granicą)

    1
  3. KonradK pisze:

    „Stało się to w 1994 roku, gdy prawo tak naprawdę zadziałało wstecz”

    Gdyby ktoś miał zostać ukarany za czyn, który w momencie zaistnienia/popełnienia nie był przestępstwem, to by było działanie prawa wstecz.
    Jeśli coś, co wcześniej było legalne, przestaje nim być, albo zwiększa się minimalna, czy maksymalna kara za coś, to nie jest działanie prawa wstecz.
    Inaczej każdą zmianę w prawie, poza być może legalizacją/zmniejszeniem kary, można by było nazwać działaniem prawa wstecz.

    3
    • mariano pisze:

      Dzięki za wyjaśnienie

      0
    • aaa pisze:

      Ale to jest tak, że robię sobie kopię książki (albo dopisuję dalsze dzieje do jakiegoś starego bestsellera i sprzedaję), sprawdzam czy jest to legalne i jest. Więc śpię spokojnie jako praworządny obywatel.
      Wchodzi zmiana prawa.
      To co zrobiłem od teraz nie jest już legalne.
      Czyli pomimo, że ja nic nie zmieniłem to stałem się przestępcą.
      Czy to jednak nie jest działanie prawa wstecz?
      Dla prawników pewnie nie ale w potocznym sensie tak.

      0
      • KonradK pisze:

        Kręcisz.

        To, co zrobiłeś, nie stało się przestępstwem. To, co robiłeś, stało się nielegalne.
        Nie zostaniesz oskarżony o to, co zrobiłeś, gdy było to legalne. Możesz zostać oskarżony, gdy będziesz to robić od momentu, gdy stało się nielegalne.

        1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.