Jednym z największych wyzwań przy opracowaniu książek elektronicznych jest osiągnięcie jak największej zgodności z wersją papierową.
Jak wspomniałem w artykule o PDF na czytnikach – ekrany 6-calowe są po prostu za małe do wygodnego czytania książek, które w oryginale miały większe rozmiary. Rozwiązaniem jest konwersja – ale jest z nią sporo roboty – jeśli oryginał jest bogato ilustrowany.
I oto Amazon ogłasza nowe narzędzie do konwersji ze skanów: Kindle Convert. Jest ono płatne i kosztuje 19 dolarów, co jest rzekomą zniżką z 49 dolarów. Działa tylko pod Windows 7 i 8.
Jak działa Kindle Convert?
Program dostępny jest wyłącznie dla klientów z adresem w Stanach, dlatego nie mogłem go zakupić (i nie, żebym miał taki zamiar) – ale na stronie produktu możemy zobaczyć dość dokładnie, o co chodzi.
Przede wszystkim – celem programu jest konwersja wskanowanych książek do formatu Kindle. Ma to się odbyć z zachowaniem wszystkich elementów czyniących książkę unikalną – takich jak ręczne notatki, autografy oraz ilustracje.
Najpierw ustalamy jak należy odczytać oryginalny plik. Program przyjmuje formaty .jpeg, .tiff albo .pdf.
Program, jak widać, bierze pod uwagę dwukolumnowe skany – i umożliwia też obcięcie obszarów tekstu oraz ilustracji.
Potem następuje konwersja (obsługiwany język to wyłącznie angielski) i sprawdzenie treści – co przypomina mi trochę korzystanie z innych programów OCR, takich jak FineReader.
Na końcu generowany jest plik, który zostaje wysłany prosto na wybrane urządzenie i do chmury Kindle – podobnie jak w programie Send To Kindle.
Z ilustracji nie wynika, że plik można w ogóle zapisać na dysku, nie bardzo chce mi się w to wierzyć – ale najważniejsze, że program skierowany jest raczej do osobistego użytku.
Efekt ma wyglądać następująco:
Firma opisuje to tak – będziesz miał elektroniczną wersję swojego skanu, ale będziesz mógł korzystać z podkreśleń, słownika, Wikipedii i synchronizacji między urządzeniami. Główną rolę pełnią tutaj siedmiocalowe tablety Fire, ale czytniki też się wspomina.
Co o tym sądzić?
Czy Amazon zgłupiał? Czy takie narzędzie, z którego korzystają klienci nie powinno być bezpłatne? Przecież takie programy jak KindleGen, Kindle Previewer czy Kindle Comic Creator – przeznaczone zresztą dla autorów i wydawców – są za darmo.
Ale właśnie – przy pomocy przykładowo KindleGen można przygotować książkę, którą Amazon będzie sprzedawał i na niej zarabiał. Kindle Convert to narzędzie dla hobbystów, który w wersji na czytnik chcą mieć tę samą książkę, którą mają w papierze. Tutaj Amazon niczego nie zarobi i to uzasadnia pobieranie opłat.
Widać to zresztą na zrzucie ekranowym z filmu promocyjnego. Na samym początku wpisujemy tytuł i autora książki, a program… wyszukuje odpowiednie edycje w Kindle Store.
Tym samym mówi nam – hej, nie ma sensu tego skanować, mamy te książki w katalogu. Z drugiej strony – nie ma być to konkurencja dla np. droższych produktów firmy Abbyy (FineReader, PDF Transformer), bo Kindle Convert ma po prostu za mało funkcji.
Według Amazonu ludzie skanują sobie książki, które mają dla nich wartość sentymentalną – i chcą je po prostu mieć w formie elektronicznej. I od takich klientów można wziąć po 19 dolarów.
Czytaj dalej:
- Twój Kindle niespodziewanie usunął pliki wgrane po kablu? Oto, jak można je odzyskać
- Wtyczka Kindle Highlights dla Obsidiana – załaduj swoje podkreślenia z książek Kindle!
- Amazon ogranicza program Kindle Rewards tylko do USA
- Chocolatey – czyli jak automatycznie aktualizować takie programy jak Calibre czy Sigil?
- Po wielu zapowiedziach, stało się: na Kindle nie wyślemy już mailowo plików MOBI
- Amazon wysyła nam „ostateczne przypomnienie”: po 1 listopada 2023 Send To Kindle nie będzie obsługiwać formatu MOBI!
Jest masa skanów w domenie publicznej, które można przerobić do czytnikowego formatu Kindle i poszerzać ofertę Amazonu.
No ale to narzędzie akurat do tego nie służy. Chyba że faktycznie pod koniec wyskoczy pytanie – czy skan jest w domenie publicznej – sprzedaj go w KDP :-)
20 zł mogę za to zapłacić. Przydatna rzecz. Może nie na tyle, żeby płacić 20 baksów przy polskich zarobkach, ale za 20 zł bym się nie wahał. Szczególnie jak, tak jak w moim przypadku, posiada się kindle classic.
20$ trochę dużo jak dla nas, ale nie ma co płakać bo i tak legalnie nie kupimy. Osobiście przygarną bym ten program bo parę razy by mi się już przydał.
Ogólnie myślę że program powinien być przeznaczony dla studentów kserujących książki.
Już widzę jak taki program rozpoznaje akapity i usuwa znaki końca wiersza tam gdzie trzeba oraz łączy słowa przeniesione między stronami. Przecież nie mają tego nawet profesjonalne pakiety.
Efekt to w najlepszym razie półprodukt taki jak wersja tekstowa z Internet Archive. Brak obsługi diakrytyk to w ogóle śmiech na sali. Nawet w niektórych angielskich słowach jest é,,,
Jeśli akapity są oznaczone wcięciem, to da się rozpoznać łatwo. Jeśli nie, to nie będzie 100% ale też się da. Łączenie słów przeniesionych między stronami też jest wykonalne, zwłaszcza ze słownikiem, zresztą chyba amazonowy konwerter pdf (ten od „convert” w temacie) to ma. Prawdziwe wyzwanie – oprócz OCR – to struktura: rozdziały, podrozdziały, cytaty (blockquote), przypisy wszelkiego rodzaju. I nie wiem czy jakieś narzędzie chociaż próbuje sobie z tym radzić, zwłaszcza z tym ostatnim.
Wersja tekstowa z Internet Archive to chyba robiona jest konwerterem od calibre…
Z własnego doświadczenia:
– opensource ScanTailor pozwala ładnie przerobić serię skanów w dobrze złożoną książkę w PDF – jednak obszar zadrukowany (tj. kolumna) zwykle zawiera więcej tekstu niż wygodnie oglądać na ekranie czytnika. Do tego dochodzą marginesy.
– pdfscissors – program napisany w Javie pozwala nie tylko przyciąć marginesy do minimum (w końcu obudowa czytnika to też margines), ale i ew. podzielić kolumnę na części – oddzielne strony. Pierwsza czynność daje nam dość estetyczny efekt, druga – trochę mniej, ale za to zwiększa czytelność.
Gdyby poszli w tę stronę, to może byłoby warto płacić parę groszy za ten program.
hej, mam takie pytanie – korzystając z porad p. Roberta postanowilem zrobic backup ebookow. Nie usmiechalo mi sie sciaganie tak duzej ilosci z poszczegolnych ksiegarni wiec sciagnalem wszystko hurtem z amazon cloud drive. Tylko ze pliki tam to nie sa juz mobi ale jakies chyba azw i azw3 czy jakos podobnie. I tu moje pytanie – czy pliki w tym formacie wystarcza tzn. czy w razie utraty danych bede mogl jest spokojnie wrzucic przez kabel na kindle i „normalnie” odczytywac?
Nie będziesz miał problemu z ponownym ich odczytaniu na Kindle. Dokładnie wyjaśnienie dlaczego masz takie a nie inne pliki znajdziesz tu:
http://swiatczytnikow.pl/formaty-ksiazek-jakie-lyka-kindle/
http://swiatczytnikow.pl/konwersja-ksiazek-na-kindle-1-podstawy/
Przez kabel jak najbardziej, zresztą można to przetestować, a część plików mobi wysyłanych mailem na czytnik zmienia rozszerzenie (i na czytniku jest już jako azw/azw3)
dziękuję pięknie :) Panie Robercie – przy okazji zapytam kiedy start nowej wyszukiwarki ?
W lutym. :-)
O ile się nie mylę to tak. Tylko chyba ciekawszym pytaniem byłoby czy formaty azw, azw3 będą odczytywane przez inne czytniki niż Kindle, które czytają mobi. Mam nadzieję, że ktoś będzie znał odpowiedź bo to ciekawa kwestia.
Mój AfterGlow sam z siebie nie czyta azw ani azw3, choć czyta mobi. Pliki azw konwertuję więc sobie do epub przy pomocy Calibre.
Dziękuję :)
AZW3 to jest to samo co KF8 czyli nowy format MOBI – i to czyta tylko Kindle. Inne czytniki bedą czytały tylko „stare” lub „podwójne” MOBI – ale po wysłaniu do chmury Amazon wycina z podwójnych MOBI starą wersję. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo dokładnie tego nie badałem.
Parę słów uzupełnienia.
Program działa tylko dla treści w języku angielskim. Próba uruchomienia na książce w innym języku kończy się, po wstępnym OCR, komunikatem informującym o odmowie dalszego działania.
Nie ma możliwości pobrania pliku na dysk inaczej niż poprzez wysłanie go na czytnik i ręczne skopiowanie z tegoż.
Do działania wymaga aktywnego połączenia z Internetem, a przy uruchomieniu prosi o podanie danych naszego konta na amazon.com.
Jakość konwersji jest zdecydowanie lepsza niż to co oferują np. programy Abbyy. Ta „doskonałość” została osiągnięta poprzez zminimalizowanie możliwości programu, przy czym dla tego do czego został stworzony, nie ma żadnej godnej konkurencji.
Działa tylko z formatami JPG, TIFF i PDF (co nie jest problemem), pod warunkiem że skany są w rozdzielczości minimum 300 DPI (ocenia na podstawie metadanych, więc program można „oszukać”).
Aktualna cena $49, więc ta obniżka nie była „rzekoma”.