„Jak spaść na ryj, zanim zaczęło się bieg” – takim ostrym tytułem zaczyna swój artykuł Piotr Peszko z Antywebu. A chodzi o polskie e-podręczniki.
Przypomnę, że w kwietniu tego roku Rada Ministrów przyjęła rozporządzenie o programie „Cyfrowa szkoła”. W jego ramach:
[…] powstaną elektroniczne podręczniki dla klas IV-VI szkół podstawowych, które zostaną udostępnione na otwartym publicznym portalu edukacyjnym. Oznacza to, że będą dostępne dla każdego i za darmo, i każdy będzie mógł z nich korzystać na dowolny sposób. W tym celu zostaną udostępnione – jak i inne pomoce edukacyjne – na licencji Creative Commons (CC) Uznanie Autorstwa lub innej wolnej licencji.
Mamy więc dobre informacje – wolne licencje, powszechna dostępność wiedzy, no i pilotażowy program, który obejmie 380 szkół.
Piotr Peszko w swoim artykule zauważył pierwszą reakcję wydawców – mianowicie budowanie czarnego PR wokół e-podręczników. W artykułach inspirowanych przez wydawców padają różne mniej czy bardziej dziwne argumenty, choć szczyt absurdu przekracza następująca wypowiedź z jednego z artykułów:
Oznacza to, że we wrześniu 2014 r. do uczniów i nauczycieli w całej Polsce trafią niesprawdzone materiały edukacyjne, których wartość merytoryczna będzie zagadką – mówi Bartosz Lewicki reprezentujący Porozumienie Nowoczesna Edukacja. Ponadto koncepcja e-podręczników stanowiących otwarte zasoby budzi kontrowersje. Licencja Creative Commons pozwala na dowolne modyfikowanie treści edukacyjnych. Istnieje ryzyko, że treści podręczników, przygotowanych przez niedoświadczone w tym obszarze firmy, dodatkowo będą jeszcze modyfikowane w niekontrolowany sposób przez podmioty do tego niepowołane.
Tak, to że podręczniki będą na otwartych licencjach jest rzekomo ich wadą!
Prawdziwy argument jest jeden, czyli pieniądze. Podobno wprowadzenie e-booków w Norwegii spowodowało załamanie rynku podręczników papierowych. A w Polsce wydawnictwa wyciągają od rodziców prawie miliard złotych rocznie. Jakakolwiek zmiana status quo uderzy wydawców po kieszeni.
Wbrew pozorom nie jestem wcale entuzjastą e-podręczników. W rozporządzeniu zabrakło określenia szczegółów tych e-booków. W ramach projektu „E-podręczniki do kształcenia ogólnego” dopiero ma powstać ich koncepcja funkcjonalna. Oby nie zakończyło się to PDF-ami. Bo przeglądając je na tabletach z Biedronki (bo na droższe szkół i wielu rodziców nie będzie stać), zatęsknimy szybko za papierem…
PS. Na zdjęciu Kindle Classic na tle słynnego zbioru zadań Szymańskiego i Dróbki.
Czytaj dalej:
- O tym jak narzędzia AI masowo korzystają z pirackich e-booków
- Księgarnia Inverso zakończyła działalność po czterech latach. E-booków nie sprzedawali już od maja
- Jubileuszowe wydanie miesięcznika „W drodze” – numer specjalny w wersji na czytniki do pobrania za darmo!
- Miesięcznik „W drodze” do kupienia na stronie pisma. Wersja elektroniczna (EPUB) wygląda niemal tak samo jak druk
- Internet Archive przegrało proces z wydawcami w sprawie „kontrolowanego wypożyczania” e-booków
- Szansa na koniec „afery Legimi”? Jest wstępne porozumienie Legimi oraz PDW
Szczytna idea ale zapewne od teorii do praktyki upłynie jeszcze wiele czasu, tak samo jak z cyfrowym podpisem i e-fakturą…
Zgadza się – ePodręczniki uderzą w zyski wydawców. W Polsce się nie czyta więc wiele oficyn straci bardzo ważne źródło utrzymania i razem z nim płynność finansową. Dlatego się nikt nie zgłosił traktując projekt jako zagrożenie dla swojej egzystencji.
Raport Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa w Polsce:
http://www.bn.org.pl/download/document/1297852787.pdf
Najlepiej wszystko skrytykować i bronić się przed (nieuniknionym) postępem. Nic jeszcze nie wiadomo a jak zwykle pretensje. Co za kraj…
Może wreszcie ktoś się obudzi i okroi liczbę podręczników bo jakiejś sensownej liczby…
zgadzam się, dzieciaki za dużo taszczą w tych plecakach… podręczniki w formie elektronicznej były by lżejsze, i to sporo :)
Jestem ZA!
ALE znając nasze państwo może się okazać że będą to PDF, a do tego mimo wolnej licencji wprowadzą DRM :D
Oby tylko nie udostępnili ich w formie PDFów. Jeśli wrzucą w HTMLu to przerobienie tego na wersje czytnikowe lub korzystanie bezpośrednio z czytników będzie łatwe. A PDF to PDF :)
Również jest ZA
i nie tylko ze względu na postęp .
Myślę, że niewielu wydawców nosiło obecnie tornistry uczniów podstawówki i gimnazjum.
Przeciętna waga to ponad 5 kg i żadne ustawy MEN i zalecenia nic nie zmieniły a nieraz moi synowie mają plecaki z książkami o wadze ok 10 kg – nieraz sam je ważyłem i niestety musiałem się zgodzić na tą wagę ze względu na to, że brak w szkole książki to zła ocena. Na jeden przedmiot nierzadko przypada 3 lub 4 książki (podręcznik, ćwiczenia, zbiór zadań i jeszcze zeszyt) . A można to spokojnie zastąpić 1 urządzeniem a uczeń będzie zabierał czytnik i kilka zeszytów.
Oczywiście żadne skrajności nie są zdrowe i w tej kwestii darmowe podręczniki nie są rozwiązaniem jak i zacięta walka wydawców o drukowane książki. Jak zwykle kompromis byłby najlepszy. Niech MEN zapewni czytniki każdemu uczniowi a książki już można dokupić. Zyska każdy – MEN będzie zadowolone, że spełnia „misję”, wydawcy zarobią a lasy pozostaną na swoich miejscach.
Rozwiązanie odwrotne jest lepsze – niech MEN zapewni podręczniki, a rodzice czytniki. Wydaje się to sensowniejsze :)
niech zapewni – fajne myślenie
Bardzo proszę mnie nie straszyć Szymańskim i Dróbką. Trauma to za mało powiedziane :)
Czy w formacie epub da się wydać tego Szymańskiego i Dróbkę? Chodzi mi o kwestie typograficzne – diagramy, tabele, wzory matematyczne?
Tu jest odpowiedź – anglojęzyczne podręczniki fundacji CK12 za darmo. Algebra, trygonometria, geometria.
Epuby tutaj: http://www.ck12.org/flexbook/books/epub/
Dziękuję za linki. Nie jestem w stanie czytać ani wersji na Kindla (próbowałem na czyniku na Androida i PC), ani ePuba. Wzory są nieczytelne (bitowe obrazki w koszmarnej rozdzielczości). A powiększyć się ich nie da bo nie skalują się razem z tekstem. Tak samo z wykresami. Jak dla mnie 1:0 dla pdf’a.
EPUB 3.0 dodaje wsparcie dla standardu MathML.
Oczywiście nie każdy czytnik obsługujący EPUB obsługuje go w wersji 3.0.
Które z czytających EPUBa czytników radzą sobie z wersją 3.0, nie wiem. Sądzę, że uczniowie i, co ważniejsze, ich rodzice też w większości nie wiedzą.
Podejrzewam, że także mało kto w MEN zdaje sobie sprawę z tego aspektu zagadnienia.
Wydawcy łoją taką kasę za gówno nazwywane podręcznikami, to co mają mówić. Bezczelne dranie wiedzą, że rodzic nic nie zrobi bo odbije się to na dziecku. No musi ten badziew kupić.
ale podręczniki w wersji CC nie oznaczają od razu pdfów ani czytników. Równie dobrze mogą być drukowane normalnie i mogą być drukowane samemu, w domu, w częściach, w edycji dla szkół, pokazywane na rzutnikach, kopiowane na egzaminy, przygotowywane jako wycinki na specjalne zajęcia. I super będą działać z programem modułem historii w liceach – jak już dojdziemy z podręcznikami do liceum.
Ja ze swojej strony bardziej się cieszę na to, ze będzie można nimi swobodniej operować, bo mały kindel ma według mnie za mały ekran do nauki, a i z czarnobiałych grafik i tabel nieprzyjemnie się uczy. Iii tablet to chyba tez zła opcja, no ale może za kilka lat jak ceny jeszcze bardziej polecą to większy czytnik z e-inkiem będzie dobrym rozwiązaniem.
Co do pierwszego twojego akapitu: słyszałeś kiedyś o prawie autorskim albo copy-right-act?
@mincel82 – polskie prawo pozwala na nieautoryzowane rozpowszechnianie chronionych treści do celów edukacyjnych, między innymi dzięki temu nauczyciele mogą dawać uczniom jakieś ćwiczenia czy teksty w formie kserówek. A jeśli podręczniki będą na takiej licencji jak Creative Commons to już w ogóle nie będzie się jak przyczepić. Link do wiki:
@k34r – W teorii to wszystko fajnie wygląda, nawet jest już od dawna wprowadzone (m.in. fragmenty tekstów z komercyjnych podręczników pojawiają się na ckesowskich egzaminach), ale niestety na dłuższą metę nie zdaje to egzaminu (przynajmniej u mnie w liceum). Na ksera i inne drukowane rzeczy marnuje się dużo papieru (i miejsca w plecaku) i koliduje to z odciążeniem tornistrów. A co do prezentacji na rzutniku – fizykę mam wykładaną w taki sposób, to po prostu katorga (nie można się skupić na treści slajdu, nauczyciel swoje, prezentacja swoje). Niestety wraz z wprowadzeniem e-podręczników będzie wiązała się konieczność kupna tabletu, e-czytnika czy jeszcze jakiegoś innego grata. Pozwoli to jednocześni na odciążenie ucznia i skupieniu się na nauce.
Czytnik jest do konsumpcji tekstu, nie do jego obróbki czy przyswajania. Czyżby wszyscy entuzjaści e-podręczników zapomnieli, jak wygląda praca z tekstem? Często jest to przecież skakanie po kilkudziesięciu stronach w kilkunastu rozdziałach kilku książek. I notatki trzeba robić, zakładki, podkreślenia, adnotacje…
Ok, wiem, że mówimy tu o dzieciach szkoły podstawowej, które nie muszą aż tylu rzeczy ogarniać, by wykonać zadanie domowe. Ale tym bardziej szarobure czytniki e-papierowe się dla nich nie nadają.
Osobiście nawet sprawdziłem, jak mój kundelek wypadnie w roli podręcznika. Skończyło się na tym, że większą część materiału przepisywałem do zeszytu (drukarka była akurat niedysponowana)…
I w ten oto sposób nowe technologie dostarczyły nowego uzasadnienia dla taszczenia ciężkich tornistrów.
Nadinterpretacja w 100%.
Nie napisałem, że ciężkie podręczniki są cool. Stwierdziłem tylko, że e-podręczniki w obecnie proponowanych lub też przewidywanych wersjach nie są dobrym pomysłem.
Negacja jednego faktu nie jest od razu pochlebstwem dla innego.
Tak samo wypowiedź, że demokracja nie jest cudownym ustrojem bez wad nie znaczy automatycznie, że tym stwierdzeniem popieram komunizm lub inny totalitaryzm.
Nie doszukujmy się ukrytych sensów tam, gdzie ich nie ma. Pozostawmy to Macierewiczowi. ;)
Nadinterpretacja w 80%.
To, że papierowe podręczniki, obciążające tornistry nie są optymalnym rozwiązaniem, nie oznacza, że nie mają zalet, których brakuje obecnym e-podręcznikom, zwłaszcza czytanym na obecnych e-czytnikach.
Jeśli się z tym nie zgadzasz, to zaprzeczasz temu, co sam napisałeś w pierwszym komentarzu.
Wady nowych rozwiązań ukazują zalety starych. I to było jedyne zamierzone przesłanie mojego poprzedniego komentarza.
Nie doszukujmy się doszukiwania się ukrytych sensów. :)
Nie wiem nawet czy się zgadzam z twoją wypowiedzią, czy wręcz przeciwnie. Nie mam pojęcia, jak się do niej ustosunkować… Na moje wychodzi bowiem, że przedstawiasz mój punkt widzenia, zaprzeczając niejako swemu wcześniejszemu poglądowi, twierdząc dodatkowo, że nie mogę się przecież nie zgadzać z czymś, co sam napisałem. Ale to by było zgoła nielogiczna wypowiedź. Uznam więc otwarcie i publicznie, że po prostu jej nie ogarniam…
Dzięki bogatej ofercie podręczników i zmiennym gustom nauczycieli, dzieci mają przynajmniej okazję do wzmocnienia mięśni kręgosłupa, pleców i rozwijania tężyzny fizycznej.
Otwarte podręczniki, to wcale nie muszą koniecznie e-podręczniki.
Pięknie, ale wydaje mi się, że to kolejny pomysł rządu z cyklu „Donald mażi… a inni niech się martwią”.
Czy Rada Ministrów sprecyzowała kto, ile i wg. jakiego klucza zapłaci wydawnictwom za e-podręczniki? Jeśli nie, to czego się spodziewają ze strony wydawnictw? Przypominam, że to nie są instytucje charytatywne i nie można od nich wymagać altruizmu.
Może rząd oczekuje, że autorzy napiszą podręczniki za darmo, graficy za darmo zilustrują a wydawnictwa za darmo dokonają składu i opublikują?
A może, jak to ten rząd w zwyczaju, wyda jakieś rozporządzenie a tym, jak ma być zrealizowane i o koszty niech się zadbają inni („szkoły/samorządy mają zapewnić…”). Skutki takiego działania widać już w przedszkolach, szkołach, na uczelniach, w służbie zdrowia.
Kolejna sprawa to koszt czytników. Już widzę jak przy obecnej biedzie rodzice radośnie przyjmą informację, ze muszą kupić dwójce, trójce czy czwórce pociech czytniki.
W najlepszym wypadku skończy się na najtańszych tabletach kupionych w wielu przypadkach za „chwilówki”.
Rządowy optymizm tu nie wystarczy.
Jeśli mam być szczery to byłoby fajnie, gdyby wiedza była bardziej dostępna, bo podręczniki akademickie kosztują setki złotych a w bibliotekach jest maks. 5 sztuk na uczelnie. Na studiach i tak wszystko się kseruje i piratuje, w liceum również kombinuje się na potęgę. Prawdziwa żyła złota to podstawówka, bo rodzice kupią wszystko, nawet podręcznik do religii za grube pieniądze.
Gros z tych pieniędzy zgarnia wydawnictwo, które potem wydaje sporo na promocję. Mimo to podręczniki są bardzo słabe, ja np. w liceum wolałem kupować za grosze stare podręczniki do fizyki, matematyki czy chemii bo były rewelacyjne.
Witam, swoje pytanie kieruję pod tym artykułem, z racji iż jest najświeższy. Przymierzam się do zakupu Kindla Keyboard, przeczytałam wszystkie możliwe artykuły i porównania na Waszej stronie i jestem pełna podziwu – świetna baza informacji wszelakichm zakochałam się w czytnikach! Wobec obecnego kursu dolara koszt wymarzonego czytnika na Amazonie to ponad 920zł, chciałam sprawdzić też jak sytuacja stoi na allegro i znalazłam coś takiego [….] . Tego sprzedawce polecał mi kolega, który jest bardzo zadowolony z obsługi klienta, nie miał też najmniejszego problemu z reklamacją uszkodzeń, mimo że miał wersję z reklamami. I moje pytanie brzmi – gdzie tu jest haczyk? Przeczytałam warunki aukcji 3 razy, wszystko wydaje się być w porządku, z rejestracją na amazonie też chyba nie powinno być problemów. Czy warto zaoszczędzić tą stówkę, czy będą potem problemy?
http://swiatczytnikow.pl/nie-warto-przeplacac-uwaga-na-sklepy-i-allegro/
Jedynym oficjalnym sposobem na kupienie Kindle w Polsce jest zrobienie tego w Amazonie.
W którym miejscu regulaminu Amazon można przeczytać, że tylko zakup bezpośrednio na ich stronie (i może przy okazji przez link Świata Czytników, no bo wicie rozumiecie mała prowizja) jest sposobem oficjalnym?
Ja tego nigdzie nie widzę.
Amazon nie dystrybuje czytników za pośrednictwem innych podmiotów. nie znajdziesz kindla w Wal-Marcie, Saturnie czy Tesco. Z tego jasno wynika, że jedynym oficjalnym dostawcą jest Amazon mający wyłączność na produkt.
W UK podobno jest w Tesco.
Faktycznie: http://www.tesco.com/direct/amazon-kindle/
Bardzo ciekawe banialuki wypisujesz.
Na stronie niemieckiego Amazon widnieje informacja, że Kindle można kupić w sieciach handlowych Karstadt i Staples http://www.amazon.de/gp/help/customer/display.html?ie=UTF8&nodeId=200707220.
Pytanie do Pana Roberta:
Czym więc Allegro różni się od Tesco lub Staples ?
Takie, że to Amazon sprzedaje w niektórych sieciach handlowych, a polscy handlarze z Allegro po prostu sprowadzają ze Stanów modele nieprzeznaczone do sprzedaży w Polsce.
A jeśli sprzedawcy na Allegro sprzedają modele przeznaczone do sprzedaży w Polsce (bez reklam), to też jest be ?
Pokrętna jest ta Pana logika.
Wydaje mi się, że trochę mieszają się terminy nieoficjalny i nielegalny. Pan Robert ma oczywiście rację, że Amazon oficjalnie nie sprzedaje wersji z reklamami do Polski. Z drugiej prawo własności legalnie nabytego, fizycznego towaru daje nam między innymi prawo do odsprzedaży i żadne choćby największe korpo nie może nam prawa do odsprzedaży odebrać (przynajmniej na razie). Są oczywiście wyjątki (np. leki, broń alkohol ;), którymi nie można swobodnie handlować, ale czytniki ebooków do nich nie należą. I allegrowi sprzedawcy skwapliwie korzystają z prawa do odsprzedaży.
Kupno oficjalnymi kanałami daje korzyści, o których jest m. in. w linkowanym artykule. Kupno na allegro to przede wszystkim niższa cena. Każdy decyduje we własnym zakresie. Na pewno nie można stawiać równości pomiędzy nieoficjalny, a zły (w sensie etycznym czy prawnym).
Cudowny model biznesowy wypracowali w naszym biednym kraju przedsiębiorcy podręcznikowi. Opodatkowali rodziny z dziećmi w wieku szkolnym, a do tego pominęli pośrednictwo urzędników w ściąganiu haraczu. Teraz miałby to ktoś naruszyć?!
wiekszosc mlodych ludzi nie ma i nie chce miec dzieci wiec naruszamy az do wyginiecia narodu :) obliczono nas chyba na 50-70 lat i do piachu polska
…”A w Polsce wydawnictwa wyciągają od rodziców prawie miliard złotych rocznie. „…
troszke bez przesady ja nie mam nic wspólnego z żadnym wydawnictwem ale nie wyciągają tylko normalnie zarabiają za pracę sztabu ludzi w wydawnictwie. Może podręczniki nie są bardzo tanie ale wydanie go napewno takie też nie jest a nad to jest ustawa która ogranicza maksymalną cenę podręcznika szkolnego.
Brałem udział w pilotażowym wdrażaniu e-podręczników. Powiem tylko tyle – papierowe lobby tak bardzo nie odpuści. Chodzi o dużą, bardzo duża kasę
http://antyweb.pl/nasz-tekst-o-e-podrecznikach-zniknal-z-wyborczej-pojawil-sie-za-to-inny/
Z tym, że tekst podobno zdjęty z powodu formy, ma wrócić gdy autor go poprawi. Ale drugi tekst napisany przez lobbystę – miodzio.
Wszyscy mowia o postepie,ciekawe kto pomyslal o tym,ze nie wszystkie dzieci moga gapic sie
w wirtualna ksiazke ze wzgledu na zdrowie,niedlugo bedziemy krajem analfabetow piszacych tylko na klawiaturze,i co drugie dziecko bedzie mialo bole glowy,padaczki i nie bedzie moglo zyc bez komputera i tabletu co juz ma miejsce.Odnosnie cen ksiazek,powiem wam jak to wyglada na przykladzie faktury z hurtowni w Krakowie-Podrecznik Klucz do historii kl 4-wartosc netto 19,68 podatek-0,98 wartosc brutto,20,66 cena detal-25.90 juz na fakturze nie ustalana przez sprzedawce,tak wiec w hurcie placimy za nia 20,66-kto pytam ma najwiekszy zysk?
A co nas rodziców obchodzą zyski wydawnictw .A czy one interesują się zdrowym kręgosłupem naszych pociech ? Czekam na e-podręczniki niecierpliwie .