Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Czy e-booki zjedzą Orlińskiego?

Kont Dante i książki

W sobotnim „Magazynie Świątecznym” Gazety Wyborczej trzy duże teksty o szansach i zagrożeniach, które nam przyniósł rynek e-booków.

Pierwszy artykuł, Czy e-booki zjedzą kota? (z niego też zdjęcie) – to tak naprawdę nostalgiczne rozważania o tym, czy w świecie przyszłości będzie miejsce dla książki papierowej. Tytułowy kot to Dante z antykwariatu na Szewskiej w Wrocławiu (kupiłem tam w 2007 jedną książkę; kot już na wystawie leżał). Czy będzie miał obok czego leżeć na półkach? Właścicielka antykwariatu nie ma wątpliwości.

Proszę popatrzeć – wskazuje na półki z płyty pilśniowej. – Kiedyś paździerz wyparł meble drewniane. I co? Ludzie wracają do drewna, bo raz, że naturalne, a dwa – bardziej funkcjonalne. To samo będzie z e-bookami. Wyładuje się bateria albo prądu braknie, nie będzie można podładować i co wtedy? Czarna rozpacz, bo nie skończysz książki.

Argumenty więc tradycyjne, a bardziej niż e-bookami antykwariuszka przejmuje się przedłużeniem dzierżawy.

Spór o elektroniczne książki i przyszłość papieru – to dwa teksty, w sieci dostępne tylko we fragmentach połączonych w jeden.

Najpierw nazwany „entuzjastycznym” artykuł Miłady Jędrysik, która – jak wiem z Facebooka – dość intensywnie czyta książki elektroniczne.

Dzięki e-bookom skończył się raz na zawsze problem książek o wyczerpanym nakładzie. No i najważniejsza jest funkcja wyszukiwania: koniec z kartkowaniem opasłych tomów w poszukiwaniu fragmentu tekstu, który gdzieś się w pamięci zawieruszył. Elektroniczna książka w stosunku do papierowej to jak trzy wymiary kontra dwa wymiary. Może mieć nie tylko rysunki albo zdjęcia, mogą ją ilustrować filmy albo interaktywne grafiki.

Nie wiem, czy kocham e-booki. Trudniej je kochać niż książki papierowe, choć może przemawia przeze mnie ewolucyjne uprzedzenie. W końcu liczy się treść, a wrażenie, myśl, które pozostają po lekturze książki elektronicznej, nie różni się od efektów z papieru.

Z Miładą Jędrysik polemizuje Wojciech Orliński, który w swoim stylu… pisze właściwie na inny temat.

Zwróćmy uwagę na całą grozę, która może wyniknąć z sytuacji, w której treść każdej książki można w nieskończoność update’ować – po wersji 1.1 wypuścić 1.2beta, a potem 1.3rc2, a potem wersję 2.0, po której korekta zacznie się od nowa. Powstanie świat ciągłych poprawek do poprawek, wiecznej „wersji beta”, braku historii (bo stare wersje znikają bez śladu i nie można ich już po prostu zdjąć z półki, jak różne edycje papierowej powieści).

Możliwość aktualizacji treści cyfrowych to dla Orlińskiego zagrożenie. Bo np. posłowie, którzy właśnie dostali nowiutkie iPady z elektronicznymi wersjami publikacji sejmowych nie będą widzieli wcześniejszych wersji tego co napisali. Mając wersje cyfrowe nie będą można wyłapać wrzutek w rodzaju „lub czasopisma”.

Moja odpowiedź na wątpliwości pana Wojtka jest taka – każde narzędzie ogranicza nas na tyle, na ile mu pozwolimy. Publikacje elektroniczne bardziej się nadają do tego, aby sprawdzić czy pomiędzy wersjami z 2 i 3 marca zmieniły się tylko przecinki, czy coś innego. To że korporacje takie jak Apple czy Amazon chcą kontrolować jak najwięcej na naszych urządzeniach nie powinno nas dziwić, a jedynie czynić czujnym.

Dlatego dyskusja nie powinna toczyć się o tym, czy książki cyfrowe są lepsze, czy gorsze – tylko jak zrobić, aby jak najlepiej nam służyły.

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Mój Kindle i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

23 odpowiedzi na „Czy e-booki zjedzą Orlińskiego?

  1. mmm777 pisze:

    `elektronicznymi wersjami publikacji sejmowych nie będą widzieli wcześniejszych wersji tego co napisali’

    Worda WO nigdy nie widział? Najpewniej tak… Światowiec z **** :)

    0
  2. fgbsdfgb pisze:

    zagrozenia sa :) kazdy normalny czlowiek szybko oblicza sobie ze skoro odchodza koszty to ebook powinien bez promocji byc za 5-10zl … a okazuje sie ze stara gwardia wydawnicza polozyla lape na ebookach a autorzy nie chca albo nie moga sami wydawac swoich ksiazke …. sytuacje wiec bedzie prosta szczegolnei w polsce, piraty piraty piraty i darmocha z amazon plus okazjonalnie jakies promo za 5zl.

    „każde narzędzie ogranicza nas na tyle, na ile mu pozwolimy”

    a tego to juz nie rozumiem, jak cisne volkswagena to nie pojade ponad 160 chocby nie wiem jak chcial powolic mu na wiecej

    0
  3. kicia pisze:

    artykuły z GW naprawdę fajne, polecam wszystkim gorąco (zwłaszcza nostalgiczną opowieść o kocie Dantem). a Orliński ma sporo racji.
    zawsze kochałam papierowe książki i myślę, że czytniki i ebooki nigdy całkowicie mnie nie odwiodą od ich kupowania. stare, przedwojenne książki, z zapisami na marginesach, dedykacjami itp to przedmioty z duszą i uwielbiam je kupować. rozumiem więc argumenty właścicielki antykwariatu.

    0
  4. daromar pisze:

    WO zniknął coś co jest chyba we wszystkich edytorach czyli listę wprowadzonych zmian razem z użytkownikami z nie odpowiedzialnymi. Ale jest/będzie to wszystko do przeczytania online?

    0
    • umanyar pisze:

      „Ale jest/będzie to wszystko do przeczytania online?”

      Nie, od pewnego czasu część tekstów w GW nie jest dostępna bezpłatnie.

      0
  5. Lan pisze:

    No, ale zaraz. Książki papierowe też mają wersje 1.1, 2.0 etc etc. Chociaz nie oznaczane tak jak w sieci, ale oznaczane jako 'wydanie pierwsze’, '…drugie’. I zmiany treściowe, estetyczne, korekty są wprowadzane. Szczególnie istotne to jest w podręcznikach szkolnych – bez tego ani rusz. Czasami tylko autorzy są ograniczeni wydawcami, którzy nie mają wystarczających środków i chęci, żeby wydać kolejnego wydania z poprawkami. E-Booki już łatwiej.
    To jest progres, ewolucja treści w książkach. To jest dobre!

    0
  6. aldek pisze:

    Wersje nie są zagrożeniem dla ebooków, WO to wydumał.
    Zagrożeniem jest milion formatów, których nie dość, że jest wiele, to jeszcze zmieniają się w czasie, i wiele z nich ginie bezpowrotnie.
    Mój wbudowany w mózg czytnik jest kompatybilny z każdą książką, wydaną po rewolucji Gutenberga, a właściwie – to i wcześniej. Jeśli tylko znam język, w którym ją napisano.

    Jaką dacie mi gwarancję, że obecny format mobi prc azw czy tam inny będzie kompatybilny z czymś, co będzie w użyciu już nawet nie za tysiąc, ale za ledwie 30 lat?
    Próbowałem całkiem niedawno otworzyć ma macintoshu swoją pracę magisterską, napisaną w edytorze WordPerfect…
    To tak tytułem egzemplifikacji problemu.

    0
  7. KonradK pisze:

    „Wyładuje się bateria albo prądu braknie, nie będzie można podładować i co wtedy? Czarna rozpacz, bo nie skończysz książki.”

    Bo jak wyłączą prąd, to pewnie do końca życia (inaczej byłby to zaledwie powód do irytacji).
    A z drugiej strony książki papierowe mają sporo zalet. Jest za co chwycić; żółkną, ale jedną komendą Delete skasować ich się nie da; czytnik z kilkuset ebookami można zawieruszyć, ze 100kg już nie tak łatwo.

    A tak w ogóle, to co to za gazeta, ta Gazeta Wyborcza? Co Pan czyta, Panie Robercie?

    0
  8. E-czytnikiem komara nie zabijesz. pisze:

    E-czytnikiem komara nie zabijesz, ale już książką papierową, czy gazetą jak najbardziej :> .

    Stawiając drabinę na schodach, pod nóżki e-czytnika nie podłożysz (bo za cienki i za delikatny), ale już książki tak. Najlepsze są encyklopedie. Duże i twarda okładka ;>

    Nie wiem, czemy zaraz ludzie patrzą w kategorii wszystko, albo nic.

    Będzie po prostu inaczej!

    Tak jak wynalazek p. Gutenberga zmienił sposób postrzegania książek,
    tak i ich wersja elektroniczna to zmieni.

    Czy to spowodowało, że książek jest mniej?
    Tylko jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia fizycznego formatu.

    Tzw. e-booki spowodują raczej popularyzację książek, ale to będą książki
    elektroniczne, a nie papierowe.

    E-booki zmieniają sposób dostępu do treści, nie każdemy to pasuje i nie każdy
    to polubi. Cena tzw. „postępu” (lub „podstępu” jak mawiają niektórzy).

    Już widzę te wzorce przeniesione 1:1 ze swiata papieru na świat elektronów.
    Zamiast szafy z książkami, będzie szafa z kindlami, onyksami i innymi czytnikami. ;>

    Albo w ramach minimalizacji, w szafie będzie jedno weksponowane miejsce,
    koniecznie oświetlone i podświetlone kolorowymi diodami (kolor
    zmienny według upodobania). Po środku pustej przestrzeni jeden czytnik. ;>

    Nie rozumiem, całej tej wrzamy wokół zmian. I od razu chęci do wypieprzenia
    „w kosmos” wszystkiego co nam w danym momencie do danego swiatopoglądu ie pasuje.

    Ksiązki papierowe wyrzucić – mam y e-papier.
    E-bookie wyrzucić, to nie to samo na papier. itd.

    Zamiast spokojnie powzolić żyć obok siebie i jednym i drugim. Niech każda
    technologia się spokojnie rozwija i żyje własnym zyciem.

    Szanowna pani Antykwariuszka ma rację, bardziej bojąc się przedłużenia dzierżawy, niż e-book’ów. Zanim e-booki jako takie zabiją tradycyjną książkę, minie wiele lat.

    Ale antykwariaty i księgarnie prędzej zabije konkurencja o miejsce z np. bankami. Szkoda, że mało kto widzi, że warto w ścisłym centrum miasta zostawić na preferencyjnych zasadach tzw. wymierające zawody, jak szewc, antykwariusz, bo to one tworzą klimat danego miejsca, a nie marmurowe posadzki banków zamkniętych zaraz po godz. 18’tej.

    P.S.
    @mmm777
    nie zbyt wiem, co masz na myśli pisząc Word WO.
    Ale system kontroli i zarządzania wersjami w Wordzie jest delikatnie rzecz ujmując słaby.
    Co najzabawniejsze, programiści od wielu lat używają różnych systemów kontroli wersji, przy których MS Word/Open?Libre/Office to mają nie wiadomo co – ale nie system kontroli wersji.

    Dla posłów najważniejszy jest tekst, w uchwałach nie rysunków i innych takich.
    Dla kogoś kto używał prawdziwego systemu kontroli wersji a nie jakiejś przereklamowanej namiastki, to jest oczywiste, że system taki daję funkcjonalność:
    – pokaż róznice między dwoma dowolnymi wersjami tesktów (np. obecna i z przed 2 tyg., albo z przed 2 tyg. i sprzed roku)
    – pokaż wszystkie zmiany wprowadzone przez …..
    – pokaż historię zmian
    – pokaż komentarze do zmian (czyli po zmiany co były wprowadzane)
    Akurat w takim zastosowaniu wersja elektroniczna ma same zalety, ale oczywiście zaimplementować i spierdolić można wszystko.
    I znajdą się tacy którym będzie zależeć aby zbyt jasno kto, co i po co modyfikował nie było widać. W końcu im trudniej poznać kto, kiedy i po co zmienia, tym niektórzy (ci źli) więcej mogą „zarobić”.

    0
  9. avadfv pisze:

    ciekawe na ile obliczony jest kindle … max 3 lata choc widze ze duzo wraca jeszcze w pierwszym roku …. czyli co dwa lata 500zl na samo urzadzenie … kiepsko

    0
    • Leszek pisze:

      Nie sądzę – 2 lata temu kindle kosztował znacznie więcej – chyba nawet ze dwa razy. Czyli za dwa lata czytniki z e-papierem powinny kosztować 2x taniej niż teraz?
      A zresztą – kindle 2 jeszcze pracują bez zarzutu, o ile ktoś nie zniszczy ekranu, to co najwyżej akumulator padnie. Do dwójki aku kosztuje z $19, do trójki jest trochę droższy. Przy odrobinie uwagi powinien służyć dłuuugie lata. No chyba, że ktoś będzie używał czytnik do zabijania much i komarów ;-)

      0
  10. Radek pisze:

    Posłowie raczej ustaw nad którymi głosują to nie czytają, a nawet jak czytają, to rzadko kiedy rozumieją. Więc mało prawdopodobne, by któryś wyłapał „lub czasopisma”.

    0
  11. Doman pisze:

    A ja trochee Orlinskiego rozumiem. Nie wiem czy macie cos z Androidem albo iOS. W tych systemach Apple i Google moze zdalnie usunac aplikacje jezeli uzna ja za „nieprawomyslna”. Urzadzenie laczy sie z siecia, odbiera polecenie i sladu nie ma. Kase tylko oddaja jezeli aplikacja byla platna. Amazon takich rzeczy nierobi, ale pewnie by mogl, a kto wie co bedzie za 10 lat?

    0
  12. Doman pisze:

    I jeszcze jedna moja refleksja na temat czytania w wannie. Osobiscie od kiedy o maly wlos nie utopilem ksiazki nie zabieram do wanny niczego papierowego, nawet gazety. Za to do kindla kupilem sobie tanie woodoodporne etui czytam w wannie bez stresow.

    0
  13. Co do kolejnych wersji – a od czego narzędzia (np. w SVN) do porównywania różnic?

    Sądzę że z czasem i takie coś pojawi się w czytnikach, w których będzie można zobaczyć jak zmieniała się treść wraz z nowymi wydaniami – podobnie jak można zobaczyć jak wyglądała edycja hasła w Wikipedii.

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.