Znany i użyteczny, choć niekoniecznie lubiany program Calibre doczekał się wreszcie swojej… pierwszej wersji!
Kilka dni temu ukazała się wersja 1.0, bo poprzednie były wersjami 0.9.x.
Twórca programu, Kovid Goyal zaczął go pisać jesienią 2006 roku, gdy kupił swój pierwszy czytnik: Sony PRS-500. Czytnik ten używał formatu plików LRF i nie było narzędzia, które przekonwertuje bardziej popularne formaty do formatu Sony. Kovid stworzył więc taki konwerter o nazwie libprs500, który zdobył sporą popularność, szczególnie na forum Mobileread.
Było to narzędzie konsolowe i dopiero po dwóch latach powstał do niego interfejs graficzny, a program został nazwany calibre – od: Converter And LIBRary for Ebooks. Słowo „libre” wewnątrz nazwy ma nawiązywać też do wolności – bo jest to wolne oprogramowanie, które każdy może modyfikować i rozwijać.
Właśnie konwersja między formatami – których w międzyczasie doszło ze 20 – jest wciąż najważniejszą funkcją programu – a w połączeniu z dodatkowymi wtyczkami, można też zdejmować zabezpieczenia DRM. Dlatego też z Calibre korzystają niemal wszyscy świadomi użytkownicy czytników w Stanach – bo zapewnia on wolność od zabezpieczeń narzucanych przez Amazon, Barnes&Noble, Kobo czy Sony… U nas od pewnego czasu króluje znak wodny, więc ta funkcja jest mniej istotna.
Jeśli chodzi o zmiany – większość opisałem w czerwcu, gdy wyszła wersja 0.9.34. Była tam m.in.
- obsługa formatu DOCX
- wirtualne biblioteki
- wyszukiwanie okładek w Google Images
- funkcja edycji spisu treści w plikach EPUB/AZW3
- funkcja dopracowania książki.
Przez ostatnie dwa miesiące doszły jeszcze:
- widok okładek na liście książek
- nowszy, rzekomo 2-3 szybszy system bazy danych
- możliwość dodawania ilustracji do komentarzy do książki (w oknie edycji metadanych)
- możliwość osadzenia w pliku książki wszystkich czcionek, do których książka się odwołuje – rzecz przydatna np. przy tworzeniu plików EPUB, które czasami sprawiały problemy z polskimi znakami.
Tak więc z wersją 1.0 nie mamy jakiejś rewolucji, kolejne funkcje po prostu dochodzą co tydzień lub dwa – i w pewnym momencie autor stwierdził że to już czas na jedynkę z przodu.
Nie ma co ukrywać, że mimo (a właściwie wskutek) ogromnej liczby funkcji, Calibre nie jest łatwy w obsłudze. Jest to typowy produkt programisty, który nie umie zdecydować co jest ważniejsze – więc rzuca przed użytkownika setki możliwości, a ten biedny się gubi.
Dlatego cieszy mnie próba stworzenia na bazie komponentów Calibre nowego programu, czym zajmuje się w tym momencie kanadyjska firma Etopian.
BookONO – na razie w wersji alfa – ma działać trochę inaczej niż Calibre – np. nie będzie tworzył swojego katalogu z naszymi e-bookami, zostaną one tam gdzie je mamy na dysku. Interfejs ma być bardziej przyjazny i ascetyczny – nie będzie przerażał setkami ustawień jak w Calibre.
Na razie BookONO wygląda trochę podobnie do Calibre – ale dostępny jest dopiero od miesiąca, więc czeka go pewnie jeszcze długi rozwój.
Czytaj dalej:
- Chocolatey – czyli jak automatycznie aktualizować takie programy jak Calibre czy Sigil?
- Kindle usuwa niektóre książki wgrane ręcznie? Już chyba wiemy które i dlaczego!
- Program Send To Kindle for Mac umożliwia teraz… przerzucanie plików na czytnik przez USB
- Kindle Scribe po podłączeniu do komputera nie jest już widoczny jako dysk, ale jako tablet/telefon!
- Kindle kasuje pliki z czytnika? Bug poważny, choć chyba rzadko spotykany
- Amazon majstruje przy funkcji Time To Read (i nie wiadomo właściwie po co)
Wbrew pozorom Calibre jest prosty w obsłudze – kwestia przyzwyczajenia.
Miejmy nadzieję, że BookONO będzie godnym jego alternatywą ;-)
A na stronie BookONO: „Mac OSX and Linux release coming soon, stay tuned!”
meh, jak zwykle…
Co do Calibre, z takiej okazji chyba czas wspomóc autora przez paypala, jest powód :-) Ile mi nerwów ten program oszczędził…
Dla mnie najważniejszą funkcją jest ogarnięcie tego bur^H^Hałaganu w bibliotece książek. NIe raz mnie uchronił od kupna duplikatu.
:)
Jest to typowy produkt programisty, który nie umie zdecydować co jest ważniejsze – więc rzuca przed użytkownika setki możliwości, a ten biedny się gubi.
Bardziej przeszkadza mi brak funkcji, których Calibre nie ma, niż natłok tych, które ma.
A może ma tak schowane, że nie zdajesz sobie sprawy, że ma. ;-)
Nie jestem w stanie wskazać źródeł metadanych, w których interesują mnie tylko niektóre pola.
A chciałbym czasem mieć np. ISBN z Amazon a opis z lubimyczytac.
Jednak program nie proszony o to, sam potrafi czasem zrobić takie kombo – zestaw metadanych pozbieranych z kilku źródeł.
Coś takiego jest możliwe, przynajmniej w pewnym stopniu. Po wejściu w Ustawienia, Wtyczki, Źródło metadanych można zaznaczyć, które wtyczki mają być aktywne, a po kliknięciu w konkretną wtyczkę – wybrać pobierane pola. Np. w przypadku Amazona odptaszkować „komentarze”, a w LubimyCzytac zaptaszkować tylko „komentarze”.
Zgadza się. Z tym, że każdorazowa zmiana tych ustawień jest tak wygodna, jak ręczne kopiuj-wklej, które stosuję w takich sytuacjach. Nie muszę później przywracać stanu początkowego.
Urządzałoby mnie takie rozwiązanie jak ptaszki (czy jak się ten gadżet nazywa) dla każdego z pól, przy każdym ze źródeł, w których znaleziono opis. Mógłbym wówczas zaptaszkować ISBN dla Amazon, komentarz dla LubimyCzytac.
Jak wspomniałem, czasem chciałbym mieć ISBN stąd a komentarz skądinąd. W sytuacji gdy na LubimyCzytac nie ma danej książki, wolałbym mieć zarówno komentarz, jak i ISBN z Amazon.
To prawda, możliwość dostosowania metadanych w drodze selekcji poszczególnych składników opisu już po pobraniu z kilku źródeł, a nie z góry dla wszystkich przypadków, wg jednego wzorca zapisanego w konfiguracji, byłaby sporym ułatwieniem.
Pytanie, co by na to powiedzieli krytycy „typowego produktu programisty, który […] rzuca przed użytkownika setki możliwości, a ten biedny się gubi”… :-)
Inna sprawa, że takie patchworki nie byłyby może potrzebne, gdyby dostępne było jakieś naprawdę solidne źródło metadanych.
Ten program jest naprawdę wszechstronny, a do tego wieloplatformowy. Moim zdaniem nie ma co narzekać na interface – to co najważniejsze, jest na wierzchu. Jedyną wadą jest zasobożerność na Windows, ale w końcu nie chodzi 24/7 – odpalam go tylko jak potrzebuję…
Dodatkowo się cieszę, że na jego bazie mogłem sobie zrobić prostą stronkę konwertującą ebooki :)
Nie możemy poznać adresu tej strony?
Wystarczy kliknąć na mojego nick’a
Jest w moim nick’u.
Ps. Trzy razy próbowałem dodał wpis z adresem, ale z jakiegoś powodu się nie dodał…
Aaaa bo tu chyba Szef blokuje…. Może dla słusznej sprawy zrobi wyjątek i pozwoli na podanie adresu:)
Wtyczka antyspamowa czuwa. :-) Odzyskane.
Gratulacje! Bardzo fajna strona.
Dzięki :)
Zrobiłem ją głównie dla siebie, dlatego jest funkcja przesyłania na maila, potem pomyślałem, że innym też może się przydać, więc ciut rozbudowałem ;)
U mnie pracuje ’24/7′ – wysyła mi codziennie rano nową porcję gazet – wiem, że mogę skorzystać z gazeciarza, ale bezpośrednie wtyczki calibre bardziej mi odpowiadają.
No to wywalili jedną z podstawowych zalet Calibre przez okno…
Zgadzam się z Tobą! Calibre w wersji portable jest świetną sprawą i mam książki zawsze ze sobą na pendrive.
Co do zawiłości Calibre – w ustawieniach należy ukryć zbędne (czyli prawie wszystkie) funkcje i otrzymujemy bardzo przyjemny program ;)
http://i.imgur.com/YMQA89T.png
Jest jeszcze inny program bardzo prosty w obsłudze, to Hamster Free EbookConverter.
http://pl.hamstersoft.com/free-ebook-converter/
„Hamster Free eBook Converter users sourcecodes of Calibre (e-Book management tool made by Kovid Goyal) and inherits all GNU GPL 3.0 rights from it. ”
Edit:
Co ciekawe, nie udało mi się na tej stronie znaleźć źródeł…
Nie musza byc dostepne. Musza je udostepnic kazdemu chetnemu.
Pozdrawiam,
Ł.O.
Kurcze, na drugim screenie fajna okładka książki, przydała się? ;)
Akurat oba screeny wziąłem z odpowiednich stron programów, więc pytanie nie do mnie. :-)
Interface to ciągle bałagan i sporo bloatu, niedawno musiałem wygooglować w jaki sposób zmienić domyślny folder biblioteki na dysku. Z pomniejszych uwag – przydałoby się, żeby instalator pozwalał odznaczyć tworzenie skrótów do Calibre na pulpicie i w menu start – biorąc pod uwagę, że nowa wersja wychodzi średnio co tydzień, a program nie ma auto-updatera, usuwanie tych skrótów jest dość upierdliwe.
Jak już o Calibre mowa, to mam pytanie odnośnie problemu, który trochę bywa upierdliwy, mianowicie po przekonwertowaniu z pdf na mobi, bardzo często tekst mi się rozjeżdża w taki o to sposób:
my la
ś
ł, że
i
tak
mi się
tekst ci gnie
ą przez ki ka
l stron.
Jest ktoś w stanie pomóc laikowi, co trzeba w tym magicznym programie ustawić, żeby tak się nie działo? Bo jest to upierdliwe i męczące zgadywać niektóre słowa.
Jak wygląda źródłowy PDF w Adobe Reader w trybie Reflow (CTRL+4)? Podobnie?
No tekst na pewno się tak nie rozjeżdża na kilka stron, choć faktycznie momentami litery są poprzestawiane i polskie znaki są inną czcionką niż tekst.
Przychodzi mi do głowy taki sposób: w trybie zwykłym (nie Reflow) Adobe Readera zaznaczyć całość dokumentu (CTRL+A), skopiować i wkleić do zwykłego edytora tekstu. Jeżeli to, co widać w edytorze, jest zadowalające, zapisać wynik, zaimportować do Calibre i tego dokumentu użyć jako źródło do konwersji na MOBI.
Wygląda to tak, że ktoś do edytowania tekstu w PDFie użył jakiegoś edytora wizualnego i pozycja znaków na ekranie nie zgadza się z ich kolejnością w zapisanym wewnątrz PDFa tekście.