Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Francja obniża VAT na e-booki, ale… tylko bez DRM! Prztyczek w nos Amazonu?

Bardzo ciekawe wieści dochodzą z Francji. Jak pamiętamy, rok temu kraj ten obniżył stawkę podatku VAT na e-booki, co oburzyło Komisję Europejską, która chciała Francję ukarać.

Dlaczego ukarać? Bo według europejskich urzędników e-book to usługa, a minimalny VAT na usługi wynosi 15%. Usługą jest na pewno dostarczenie pliku z DRM, bo tak naprawdę kupujemy wtedy dostęp do treści, a nie książkę.

Francuscy parlamentarzyści poszli więc tropem, który sam proponowałem w maju 2011:

Może więc wyjściem z sytuacji byłoby odmienne traktowanie tych dwóch form dystrybucji? Plik z DRM = usługa, plik bez DRM = produkt zrównany z książką papierową? To nie dość, że pozwoliłoby obniżyć ceny, ale przy okazji uzdrowiłoby rynek.

I zrobili tak właśnie:

  • E-booki z DRM będą miały nadal stawkę podstawową – zdaje się, że 19%.
  • E-booki bez DRM będą traktowane jak inne książki – i dostaną stawkę 5,5%.

Niestety nie znam francuskiego, ale jeśli dobrze zrozumiałem z Google Translate, rząd francuski był przeciwny takiemu rozwiązaniu, przeszła jednak poprawka deputowanej Isabelle Attard.

Taka zmiana ma kilka efektów. Po pierwsze, jest to promocja e-booków bez DRM, które są przyjaźniejsze dla klientów, zachęcanie wydawców do innych zabezpieczeń.

Ale to także atak na wielkie sieci – Amazon, Apple i Kobo, które większość treści zabezpieczają właśnie w ten sposób. Amazon, jak wiemy dopuszcza w swojej księgarni pozycje bez DRM, natomiast jeśli wydawca już raz zabezpieczy książkę, nie może później z tego zrezygnować. Możliwe, że w tej sytuacji również wprowadzą możliwość „wypisania się” z DRM.

Ciekawe jak na ten pomysł Francji zareaguje Komisja Europejska, ale bardzo możliwe, że znaleziono właśnie sposób obejścia ograniczeń unijnego prawa. Warto aby na ten przykład popatrzyli też polscy posłowie. U nas większość e-bookowej oferty już nie ma DRM i w ten sposób łapałaby się na niższą stawkę.

Źródła: Digital Reader, Actualitte.
Zdjęcie: ActuaLitte, CC BY-SA 2.0

Aktualizacja z 19 listopada:

Jak się jednak okazuje, poprawka francuskiego parlamentu nie przeszła i stawka VAT nie będzie uzależniona od zabezpieczenia. Oznacza to, że wszystkie e-booki utrzymają niższą stawkę.

 

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

58 odpowiedzi na „Francja obniża VAT na e-booki, ale… tylko bez DRM! Prztyczek w nos Amazonu?

  1. Cuks pisze:

    Jeżeli u nas wejdzie podobne zarządzenie, wraz z ustawą o książce, to padnie zarówno rynek e-booków, jak i książek papierowych – będzie po prostu świetnie.

    0
    • Fred pisze:

      Mógłbyś rozwinąć swoją wypowiedź ? Bo nie rozumiem czemu rynek ebooków miałby paść ? Przecież to by wpływało jedynie na cenę jaką płacimy za ebooka, a nie na koszta operacyjne czy zysk wydawcy bądź dystrybutora. Oni nadal dostawaliby tyle ile dostają.

      Co do rynku książki papierowej to mam wrażenie, że on już i tak znajduje się w dołku i chyba dobić się go już bardziej nie da. Uratować zresztą chyba też, szczególnie gdy patrzę na pomysły odnośnie rozwoju czytelnictwa.

      0
      • adamba pisze:

        Odpowiem za Cuks’a: planowana jest ustawa o książce, która zawiera zapisy o sztywnej cenie narzucanej przez wydawnictwa. Po zrównaniu ebooków z książkami mielibyśmy przez 18 miesięcy sztywne ceny na ebooki bez DRM i promocje na te z DRM :)

        0
        • Doman pisze:

          Zrównanie stawki VAT raczej nie miałoby żadnego wpływu na planowaną ustawę o książce. Prawnicy „cywilni” nie znają się na prawie podatkowym, nie chcą się znać i uważają je za osobny świat nie mający wpływu na resztę.

          0
    • CBN pisze:

      Nie widzę powodu, aby traktować wydawców w jakiś szczególny sposób. Jak nie wytrzymują konkurencji to niech zamykają interesy. Widać, że mają mocne lobby i dużo kasy na łapóweczki, skoro mogą umacniać swoją pozycje w sztuczny sposób. A z książkami będzie jak z paliwem: 20% koszt paliwa- reszta to akcyza (podatek) i inne podatki.

      0
  2. Blue pisze:

    Ja tam się spodziewam, że jeżeli ktoś kupuje poniżej dychy, to akurat model promocji by się za bardzo nie zmienił. Skoro wypracowali sobie 9,90 które się dobrze sprawdza, to raczej by przy tym zostali, choć wiadomo – łatwiej byłoby zejść do tego progu i zyski większe, co daje potencjalny szybszy rozwój branży(wiem, wiem, klienci na to nie patrzą ;) ).

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Rzecz w tym że to się nie sprawdza. Wszystkie księgarnie z którymi rozmawiałem twierdzą, że 9,90 to jest szaleństwo i na pewno nie mogłaby być to podstawowa cena.

      0
      • Pola pisze:

        Szaleństwo w jakim sensie? Przy hitach i bestsellerach księgarnia na pewno zarabia więcej niż na standardowej cenie. Prędzej ktoś kupi książkę za 9,90 niż za 34,90. To chyba jasne.
        Pytanie tylko ILE osób kupuje konkretną pozycję w cenie 9,90 zł.

        0
        • Robert Drózd pisze:

          Otóż to :) Przy pierwszej takiej promocji rzucą się wszyscy, przy następnej zaczną narzekać że nie jest 7,90 :)

          0
          • Blue pisze:

            Spodziewam się, że jest nawet rynek osób, które zaczęłyby kupować ebooki np. dopiero od ceny 4,99, bo teraz „pożyczają”, tylko że nawet jakby się udało takie warunki wynegocjować i zejść do niej, to jest duża szansa, że straty z tytułu tych co by i tak kupili za 9,90 przewyższą zyski z pozyskania nowej grupy.

            A narzekania na promocje mnie śmieszą „Dali tylko dwa tomy, wiedziałem że tak będzie!” z wyrzutem, jakby to obowiązek był, żeby wszystko sprzedawać w takiej cenie. Najlepiej poniżej kosztów(hellou Jeff Bezos i początki Amazonu).

            0
            • Pola pisze:

              Moim zdaniem tak naprawdę kwestia czy ktoś kupuje ebooki czy pożycza z wiadomego serwisu jest niezależna od stawki za książkę. To jest zależne od sposobu myślenia i podejścia. Znam osoby, które powiedziałby mi, nie mrugając nawet okiem, „po co mam kupować ebooka za 4,90 zł, skoro mogę go sobie za darmo ściągnąć?”

              0
              • Blue pisze:

                Nie zgadzam się, gdyby było jak piszesz itunes nie zrewolucjonizowałoby branży.

                Usługa płatna musi być lepsza od pirata, przy tym w cenie, którą opłaca się za tę wygodę zapłacić. Tylko tyle i aż tyle. Zamiast poświęcać czas(który ma swoją wartość) na grzebanie po necie w celu znalezienia nie fejkowej i dobrze sformatowanej książki, można po prostu kupić ebooka i w tym czasie już sobie czytać. Ważne, żeby te płatne kupowało się wygodnie, spełniały normy jakościowe i żeby cena była do przeskoczenia. Za 30 zeta dużo więcej ludzi ruszy w sieć poświęcając nawet godzinę czasu na szukanie, niż za 5 zeta. Ofc znajdą się nawet tacy co za złotówkę by woleli szukać, ale to nie są potencjalni klienci, więc ich należy olać po prostu. Niech chociaż kradną i polecają dalej, zawsze jakiś pożytek.

                0
              • Blue pisze:

                Oczywiście kradną powinno być w cydzysłowie ;).

                0
              • tzigi pisze:

                A to zabawne, bo w Polsce synonimem „ściągania za darmo” jest płatny serwis – Chomik. Zatem osoba, która stwierdzi „po co mam kupować ebooka za 4,90 zł, skoro mogę go sobie za darmo ściągnąć?” najprawdopodobniej myśli tak naprawdę „po co mam kupować ebooka za 4,90 zł, skoro mogę go „kupić” za 0,10 zł?”. Ściągać za darmo to można z jakiegoś Library Genesis czy czegoś innego w tym stylu.

                0
          • wyzbyty pisze:

            9,90 zł – to bardzo dobra cena
            straszenie wydawców chciwością czytelników jest nieuzasadnione.

            0
        • ketyow pisze:

          No właśnie, bestseller który idzie w tysiące może z ceny 9,90 pewnie wyjść na swoje, ale już ambitne twarde sf, które będzie miało ograniczone grono odbiorców przy 9,90 nie zwróci się „nigdy”.

          0
        • Tereza pisze:

          „…Pytanie tylko ILE osób kupuje konkretną pozycję w cenie 9,90 zł….”
          Ostatnio kupiłam w NEXTO „Jerzy Giedroyca_ – Magdaleny Grochowskiej .Promocyjnie za 9.90 – standartowa cena w porównywarce 25-30 zł.
          Jeżeli się czyta 10 książek w miesiącu – przy rencie 550 zł – to tylko „promocja” lub „wiadome księgarnia” .
          Tak na marginesie – 19%VAT w biednej Francji do 23% w bogatej Polsce – no comment.
          *o tych 5,5% to nawet nie marzę – i tak nie dożyję ;)

          0
        • Roun pisze:

          Ja kupuję za 9,90, bo to jest taniej niż pójść do biblioteki dwa razy (pożyczyć i odnieść) – w sumie 1,5h.

          0
      • Blue pisze:

        Przecież ja nie piszę o tym jako o podstawowej cenie. Piszę, że nie wierzę w to, żeby promocje, które teraz są ustalane na „magiczne” 9,90 spadły w dół, choć mogę się mylić.

        CDP kiedyś twierdził, że robili badania na rynku i cena nie jest aż tak decydującym czynnikiem, żeby się opłacało schodzić w danym czasie poniżej pewnego poziomu. Ofc, po jakimś czasie to się im nawet gierki za grosze do biedronki opłaca wrzucić.

        Ale oczywiście dla nas i tak super, bo podstawowa cena ebooka zapewne jednak w dół by poszła, tutaj by się moim zdaniem bili nadal ;).

        0
      • ketyow pisze:

        Szczególnie jeśli zaczną pojawiać się książki, które nie będą miały formy papierowej, a wtedy koszt tłumaczenia, korekty, licencji schodzi w całości na ebooka. Biorąc pod uwagę niewielki rynek czytelniczy w Polsce i maleńki ebookowy, będzie ciężko.

        0
      • adamk pisze:

        Mnie się nie wydaje aby cena 9,90 była szaleństwem ponieważ chyba lepiej sprzedać nakład 100 tyś po 9,90 zł niż nakład 1000 szt po 30 zł.
        Głównym czynnikiem spadku czytelnictwa w Polsce jest wysoka cena książek, oczywiście poradniki,książki tech. działają na innych zasadach i płaci się za wiedzę, ale zwykłe powieści śmiało mogły by być sprzedawane ( ebooki ) po max 19,90 jako nowość, a po 3-6 m-c sprzedawane w stałej cenie 9,90 zł

        Ps. a pomysł francuski jest super ( książki może nie stanieją o te 19 % ale wydawcy mając trochę większe marże zaczną wydawać więcej książek.

        0
  3. ketyow pisze:

    Zaraz, czyli to nie tak, że VAT na ebooki musi być 23%, bo to usługa, ale nasze państwo mogłoby obniżyć ten podatek do 15% i nie zostać przez UE za to ukarane? Bo Donek z tego co pamiętam, strasznie się zarzekał, że chętnie podatek by na ebooki obniżył, ale „mu nie wolno”.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      No bo to by oznaczało obniżenie podstawowej stawki podatku. A jeśliby zrobiono dodatkową stawkę 15% tylko dla e-booków to zaraz z prawej i lewej strony rząd zostałby zaatakowany, że jest co najmniej 10 innych kategorii produktów, dla których trzeba zmienić stawki z różnych powodów np. społecznych. Lobbyści by też zaczęli działać – bo niższy VAT = profit dla branży. Dlatego nawet się nie dziwię że Tusk woli tematu nie ruszać tylko czekać na ustalenia ogólnoeuropejskie.

      0
      • ketyow pisze:

        No tak, ale jednak w takim razie wychodzi na to, że nie „nie da się”, tylko „da się, ale nie będziemy się w to bawić, ale powiemy, że się nie da”. Czyli jak zwykle, po polsku. Francuzi jak widać kombinują jak mogą. A to ich się kojarzy z białą flagą…

        0
        • sentio pisze:

          Oczywiście, że rząd sam z siebie nigdy nie zrezygnuje z dodatkowych pieniędzy budżetowych z tytułu podatku VAT. Po co? Przecież jeszcze nie wiadomo, czy uda się „ukraść” pieniądze z OFE.

          Dlatego zamiast obniżać podatki na ebooki można zrobić pseudopromocję czytelnictwa typu „Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa” za pieniądze unijne.

          Pijarowsko wspaniale rozwiązane i jeszcze dodatkowy plusik za „wykorzystane” środki unijne wpadnie.

          0
      • Bang! pisze:

        Ale przecież niższy VAT wcale automatycznie nie oznacza wyższego profitu dla branży. VAT w dużej mierze jest neutralny dla przedsiębiorstwa, mamy przecież VAT należny i naliczony. Podatek VAT jest ostatecznie płacony przez końcowych konsumentów, w przypadku książek – przez czytelników. Tak więc niższy VAT teoretycznie (i często też praktycznie – patrz akcyza na alkohol i wolumen sprzedaży) przekłada się na większą sprzedaż. To po prostu czyste prawo podaży i popytu. Niższa cena oznacza wyższy popyt a więc wyższy obrót, a więc tak naprawdę to w kwestii przedsiębiorstwa leży ustalenie ceny na takim poziomie, żeby opłacało się sprzedać. Być może cena 9,90 PLN jest właśnie tą ceną? Co z tego, że firma na jednej pozycji ze swojego asortymentu traci skoro zarabia na dwóch innych? Na sprzedaż i biznes trzeba spojrzeć nieco z góry. Tak naprawdę to co się liczy to zysk globalny a nie na poszczególnych pozycjach.

        0
        • YuukiSaya pisze:

          A w praktyce jak 2 produkty zarabiają z trzeci nie, to mamy kilka opcji:
          1. wywalamy stratny produkt bo wtedy utniemy koszty, skoro przychodu z tego było za mało, zysk będzie większy
          2. tniemy jakoś koszty na stratnym, żeby wyszło na zero
          3. zostawiamy – ale to głównie, gdy straty przynosi produkt istotny ze względów prestiżowych, historycznych, bla bla bla.

          Właśnie po to liczy się zysk na poszczególnych pozycjach, żeby wiedzieć, gdzie nie topić kasy.

          0
          • Bang! pisze:

            Owszem, po części masz rację, ale biznes nigdy nie jest tak prosty jak podają podręczniki do ekonomii. Jedna ze strategii marketingowych, tzw. loss leaders, właśnie polega na tym, żeby zaoferować jakiś produkt ze stratą tylko po to, żeby przyciągnąć klientów i zarobić na innych produktach tyle, żeby pokryło to stratę z „wabika”.

            Dlatego do Twojej analizy dodałbym właśnie punkt nr 4: zostawiamy produkt, który przynosi straty bo to się po prostu opłaca.

            Tak na marginesie – co z tego, że biznes zarobi na kilku pozycjach skoro i tak globalnie przynosi stratę? Właściciela biznesu interesuje tak na prawdę to czy ma odpowiedni globalny return on investment, tzn. na przykład czy na całej swojej działalności zarobił więcej niż np. na lokacie w banku lub obligacjach skarbowych bo to oznacza, że za wyższe ryzyko otrzymał wyższy zysk. Co jest też istotą prowadzenia działalności gospodarczej.

            0
    • kkw pisze:

      Rząd może obniżyć VAT, ale może za to dostać karę z UE. VAT jest harmonizowany prawem UE i niestety nie możemy bez konsekwencji obniżać VAT na co tylko chcemy. Poczytaj o problemach z VAT w wyrobach medycznych (tam mamy zbyt niski VAT, na co zareagowała UE).

      0
  4. Piotrek pisze:

    Pytanie z innego tematu, Supernowa się coś odezwała?

    0
  5. marcin pisze:

    Nie da się traktować ebooka, z DRM czy bez, tak samo jak papierowej książki, bo nie możesz jej odsprzedać nikomu, dla przykładu.

    ebook bez czy z DRM i tak jest usługą, bo płacisz nie tylko za niego, ale za możliwość wielokrotnego pobrania, itd.

    Nie podoba mi się to, jak UE wpływa na ceny ebooków, ale zgodnie z wszelkimi prawidłami, kupno ebooka to kupno usługi, niezależnei od DRM. W obu przypadkach mamy dostarczenie treści w postaci pliku, w żadnym nie stajesz się właścicielem pliku tak, jak właścicielem książki papierowej.

    0
    • mint pisze:

      Nie da się traktować ebooka, z DRM czy bez, tak samo jak papierowej książki […]

      Nie widzę żadnej istotniej logicznej i fizycznej przeszkody. Rozróżnienie oparte na kryterium materialnego/niematerialnego nośnika jest mniej oczywiste niż się na oko wydaje, skoro w obu przypadkach koniec końców chodzi o niematerialny utwór. Zakaz odsprzedawania ebooków jest jedynie konsekwencją obowiązujących przepisów uznających go za usługę, a nie wynika z jakiejś fizycznej niemożliwości. Z drugiej strony teoretycznie nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby papierową książkę uznać za „usługę dostarczenia utworu na papierowym nośniku” i zakazać dalszej odsprzedaży.

      Ebooki uznano za usługę, bo podmioty, dla których to było korzystne, skutecznie o to zabiegały. Czytelnicy w dłuższej perspektywie na tym rozwiązaniu raczej tracą niż zyskują (wyższy VAT, ograniczenia w przenoszeniu nabytych dóbr w drodze sprzedaży czy dziedziczenia, utrudnienie ucieczki z różnych tzw. „ekosystemów”, możliwa utrata biblioteki w wyniku likwidacji dostarczyciela „usług” itp.).

      Źle się dzieje, jeśli ludzie tak łatwo dają sobie wmówić, że tak po prostu musi być i kropka.

      0
      • marcin pisze:

        to zaproponuj rozwiązanie, na podstawie którego mógłbym sprzedać koledze swojego ebooka. Jeżeli sprzedam mu swój plik, to on nadal jest na moim koncie w sklepie i mogę go pobrać, czyli go nie sprzedałem tak naprawdę.

        Sklep udzielił mi tylko licencji, nie sprzedał mi produktu. Nie da się tego tak łatwo rozwiązać, jak się tobie wydaje.

        Napisałem swój komentarz głównie dlatego, że rozróżnienie między usługą a rzeczą nie wynika z DRM lub jego braku, jak sugeruje autor.

        0
        • mint pisze:

          to zaproponuj rozwiązanie, na podstawie którego mógłbym sprzedać koledze swojego ebooka.

          O matko, teoretyzujemy? No to ok. Powiedzmy że kupiłeś książkę ze znakiem wodnym np. w Woblinku. Przeczytałeś albo nie, ale nie chcesz już do niej zaglądać. Wobec tego przenosisz swoje prawa na Iksińskiego (na piśmie? u notariusza?), a powiadomiony o tym Woblink usuwa plik z twojego konta i umieszcza na koncie Iksińskiego. Od tej pory nie możesz już zgodnie z prawem czytać książki :-)

          Że co? Że księgarzom i wydawcom to się nie spodoba? No jasne, właśnie w tym problem.

          Sklep udzielił mi tylko licencji, nie sprzedał mi produktu. Nie da się tego tak łatwo rozwiązać, jak się tobie wydaje.

          Nic mi się nie wydaje, bo nic nie zamierzałem „rozwiązywać”. Pisałem tylko, że zarówno w przypadku książki papierowej jak i cyfrowej chodzi o możliwość zapoznania się z niematerialnym utworem (do którego tak czy owak nie nabywasz praw), a granice między „książką-rzeczą” i „książką-usługą” nie są tak ostre, jak sugerujesz, bo decydują o nich interesy uczestników obrotu gospodarczego i przyjęte przepisy prawne, a nie „natura rzeczy”, wola boska, czy prawa fizyki.

          Napisałem swój komentarz głównie dlatego, że rozróżnienie między usługą a rzeczą nie wynika z DRM lub jego braku, jak sugeruje autor.

          Nie wiem, czy autor chciał coś takiego zasugerować, ja w każdym razie nawet o tym nie pomyślałem. Przyszło mi natomiast do głowy, że cyfrowa dystrybucja treści nie powinna automatycznie oznaczać pogorszenia sytuacji końcowego konsumenta, a Twój komentarz odczytałem jako deklarację takiego „cyfrowego fatalizmu”.

          0
        • adamba pisze:

          Skoro używaną grę komputerową można legalnie „sprzedać koledze” to ebooka też.

          Virtualo w FAQ traktuje ebooka jak odpowiednik książki, czyli sprzedaje plik (ale zabrania odsprzedaży :) )

          I dochodzimy do prawniczych i podatkowych absurdów takich jak konieczność płacenia VATu przez firmy używające darmowego oprogramowania, które kupowały płyty CD, aby tego uniknąć. I takie rozwiązanie możesz zastosować przy odsprzedaży pliku koledze.

          0
  6. Eczytacz pisze:

    O pomyśle francuskiej deputowanej z krainy cydru pisałem półtora miesiąca temu, nie przypuszczając, że pomysł tak szybko wejdzie w życie.
    http://eczytanie.blox.pl/2013/09/Francuski-pomysl-na-walke-o-otwarte-ebooki.html
    Nie bez znaczenia było zapewne dla francuskich deputowanych możliwość dania pstryczka w nos koncernom zza wielkiej wody, w tym Amazonowi. Kluczowe dla całej sprawy jaką definicję DRM przyjęto.
    Możliwość obniżenia stawki VAT na ebooki najwcześniej pojawi się nie wcześniej niż w 2015 r.

    0
    • mint pisze:

      Nie bez znaczenia było zapewne dla francuskich deputowanych możliwość dania pstryczka w nos koncernom zza wielkiej wody, w tym Amazonowi.

      No właśnie, to chyba taki francuski smaczek. Pytanie w zw. z tym, czy podobny model ma szanse w innych krajach Unii i jakie będzie stanowisko Komisji Europejskiej. Jak znam życie zaraz podniesie się larum w sprawie nierównego traktowania, tłumienia wolności gospodarczej or compatible. U nas pewnie wypowie się w tym duchu chór wujów z Centrum Adama Smitha i niezawodny Jeremi Mordasewicz ;-)

      Kluczowe dla całej sprawy jaką definicję DRM przyjęto.

      To rzeczywiście istotna kwestia. Ostateczbnie jeśli np. zdefiniować DRM jako dowolne zabezpieczenie cyfrowe mające eliminować przypadki nielegalnego rozpowszechniania kopii utworu, to znak wodny też należy do tej kategorii. Nigdzie jakoś nie mogę się doszukać, jakie przyjęto wyznaczniki.

      0
      • Robert Drózd pisze:

        Znak wodny nie eliminuje przypadków nielegalnego rozpowszechnienia – pozwala tylko dotrzeć do osoby, która zakupiła skopiowany „oryginał”.

        0
        • mint pisze:

          O systemie DRM Amazona albo Adobe można powiedzieć mniej więcej to samo – nie eliminuje, tylko ma taki cel. Sam kilka razy pisałeś, jak pozbyć się uciążliwych zabezpieczeń, czyż nie? ;-)

          0
          • Sławek pisze:

            Może DRM nie eliminuje całkowicie możliwości rozpowszechniania, ale żeby z takiego pliku mógł skorzystać ktoś inny, należy wykonać dodatkowe czynności. I na pewno znajdzie się ktoś, kto nie wie jak to zrobić. Natomiast w przypadku znaku wodnego – nie ma takiej sytuacji.

            0
        • Jakub pisze:

          @Robert – Niekoniecznie – przecież ktoś mógł skopiować plik z mojego komputera bez mojej wiedzy…

          0
  7. isaak pisze:

    Moim zdaniem obniżka podatku nic nie da, książki będą kosztowały w dalszym ciągu tyle ile papierowe wydania więc więcej zarobi wydawca, nie zwiększy to w żadnym stopniu czytelnictwa choćby książki były rozdawane za pół darmo, mamy społeczeństwo multimedialne, i takich jak my jest naprawdę mało.

    0
    • Tereza pisze:

      Sugerujesz zjazd w Warszawie e-czytelników zaopatrzonych w trzonki od kilofów i wizytę pod Sejmem ? ;)

      0
      • isaak pisze:

        Sugeruję sensowną promocję czytelnictwa, bo to da więcej niż obnizenie stawki vat, za którą oczywiście jestem, jednak wiem że to nie tak jakbyśmy chcieli tak naprawdę niewiele to zmieni, oprócz tego że wydawcy chętniej będą publikowali ebooki :)

        0
  8. robski pisze:

    Ja znam francuski i dobrze zrozumiałeś, że rząd był temu przeciwny. Ta poprawka pochodzi od ekologistów. Ale już została zmieniona. Rząd Francuski ma prawo do zmiany prawa, które mu nie odpowiada i taksa zredukowana będzie dotyczyć także ebooków z DRM (http://www.pcinpact.com/news/84465-le-gouvernement-ne-veut-pas-taxer-plus-lourdement-ebooks-avec-drm.htm). Generalnie chodzi o wymuszenie na Unii Europejskiej zmiany co do polityki związanej z ebookami i RF obawia się, że prawo pomijające część ebooków osłabiłoby jego pozycję negocjacyjną.

    0
  9. Czytelnik pisze:

    Informacja z SatKurier http://satkurier.pl/news/105494/zmiany-w-vat-w-zakresie-uslug-cyfrowych-od-2015.html czy zatem ebooki z polskiego esklepu we Francji będą miały VAT fransucki (5,5%), wystarczy zatem poprzez serwer proxy, udawać, że się jest we Francji i tym sposobem mieć tańsze ebooki?

    0
  10. Bardzo dziękuję za ten tekst jest ekstra ciekawy, zapraszam również
    na moją strone nieruchomości http://www.nliberty.pl Zielona Góra

    0

Skomentuj tzigi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.