W Stanach zapadł w tym roku wyrok w sprawie, której z napięciem przygląda się nie tylko branża książkowa.
W skrócie – chodzi o „kontrolowane wypożyczanie” e-booków przez serwis Internet Archive. Założenie jest takie, że jeśli w bibliotece mamy egzemplarz papierowy, można zamiast niego wypożyczać wersję cyfrową – tyle sztuk, ile mamy egzemplarzy.
Jest to koncepcja kontrowersyjna, ale działała przez parę lat, jest również testowana w innych krajach. Również u nas – w ubiegłym roku Legimi w ramach Fundacji Krajowy Depozyt Biblioteczny zaczęło wypożyczać książki, które są fizycznie w bibliotekach, a nie wyszły oficjalnie jako e-booki. Trzeba mieć kartę biblioteczną.
W czasie pandemii Internet Archive otworzył „National Emergency Library”, w której po prostu zniósł limit wypożyczeń dla ponad 3,6 miliona e-booków. I to najbardziej wkurzyło wydawców. Hachette Book Group, HarperCollins Publishers, John Wiley & Sons oraz Penguin Random House pozwały organizację, oskarżając ją o piractwo.
O sprawie pisałem już kilka razy:
- marzec 2020: National Emergency Library: Internet Archive otwiera do 30 czerwca ogromną bibliotekę z 1,4 mln e-booków (są i polskie)
- marzec 2020: National Emergency Library: autorzy protestują przeciwko piractwu. Jak naciągnięto koncepcję „kontrolowanego wypożyczenia”?
- czerwiec 2020: Największe amerykańskie wydawnictwa pozywają Internet Archive: „piractwo na skalę przemysłową”
- czerwiec 2020: Efekt pozwu? National Emergency Library zostanie zamknięta już 16 czerwca
- marzec 2021: Internet Archive nadal umożliwia wypożyczanie e-booków – 2,3 mln tytułów dostępnych na godzinę lub 14 dni
Co było dalej?
Internet Archive przegrywa
W marcu 2023 ogłoszono wyrok. Sędzia, John G. Koeltl zgodził się z wydawcami, stwierdzając, że Internet Archive przekroczyło granice dozwolonego użytku, w istocie tworząc utwory zależne, choć nie miało do tego prawa. W szczególności dotyczyło to 127 tytułów, m.in. J.D. Salingera czy Toni Morrison, które miały swoje dostępne do zakupu wersje elektroniczne.
Twórca IA, Brewster Kahle bronił się tłumacząc, że prawo nie nadąża za rzeczywistością, w której biblioteki muszą zdefiniować się na nowo:
Biblioteki to coś więcej niż działy obsługi klienta dla korporacyjnych baz danych. Aby demokracja mogła się rozwijać w skali globalnej, biblioteki muszą być w stanie utrzymać swoją historyczną rolę w społeczeństwie – posiadanie, przechowywanie i wypożyczanie książek.
Eksperci branży wydawniczej podkreślali, że IA formalnie nie jest biblioteką, że nie przeprowadzili żadnej analizy ekonomicznej czy wypożyczanie tych książek w jakiś sposób uderzy w wydawców.
IA zapowiedziało apelację. Nie została jeszcze rozpatrzona, ale parę dni temu sąd ogłosił, że zaakceptował porozumienie (link do PDF) między serwisem i wydawcami. Jeśli apelacja zostanie odrzucona, IA zapłaci wydawcom „nieokreśloną sumę”, wprowadzi też zmiany w zasadach wypożyczania e-booków.
Internet Archive na blogu ogłosiło, że walka nie dobiega końca, czekają na końcowe orzeczenie.
Źródła: Vice.com, Time.com, ABC News, Techspot.
Nie tylko e-booki
Najprawdopodobniej zachęcone przez sukces wydawców, do boju ruszyły wytwórnie muzyczne. Sony oraz Universal Music pozwały niedawno Internet Archive w sprawie Great 78 Project. To projekt, w ramach którego serwis archiwizuje stare płyty 78-obrotowe wydawane od początku XX wieku, aż do lat 50. W swojej bazie mają już ponad 400 tysięcy nagrań.
No a wytwórnie argumentują, że czasami na tych płytach znajdują się piosenki, do których mają wciąż prawa majątkowe i na których zarabiają. Choćby „White Christmas” Binga Crosby’ego czy „Roll Over Beethoven” Chucka Berry’ego.
Oczywista jest dla mnie absurdalność takich oskarżeń. Jeśli ktoś chce sobie posłuchać starego przeboju, idzie na Spotify czy YouTube, a nie będzie w tego celu wchodził do Internet Archive i odpalał trzeszczącej płyty. Daje to doświadczenie obcowania ze świadkiem historii, ale nie może być konkurencją w dostarczaniu rozrywki. Ale prawo autorskie jest jasne – niezależnie od jakości kopii, utwór podlega ochronie. Czy więc zapał archiwistów powstrzymają prawnicy? Z drugiej strony anglosaskie rozumienie „fair use” (dozwolonego użytku) jest bardzo szerokie i myślę, że spokojnie można uzasadnić publikację takich kopii. Np. na zasadzie „fair use” angielska Wikipedia publikuje zdjęcia objęte prawem autorskim, choćby okładki płyt – czego np. polska i niemiecka nie mogą zrobić.
Szeroka misja Internet Archive i zagrożenia
Dodajmy jeszcze jedno – Internet Archive jest w tym momencie najważniejszym archiwum treści w internecie, przechowującym kopie milionów stron internetowych, które już nie działają. To na dłuższą metę znacznie bardziej istotna działalność niż „biblioteczna”. Bo jeśli organizacja zostanie zmuszona do przerwania swojej misji, choćby przez roszczenia, do tych stron utracimy dostęp i to bezpowrotnie.
IA archiwizuje również stare gry video (tzw. abandonware), magazyny komputerowe (choćby polski Secret Service) pliki APK i aplikacje na starsze telefony, nagrania z koncertów. To wszystko niesie ze sobą ryzyko prawne, ale… jednocześnie służy potomności, bo tradycyjne biblioteki wciąż się tym nie zajęły.
Dlatego, choć część działań Internet Archive wzbudza moje wątpliwości, chcę wierzyć, że śmiałym szczęście sprzyja i że organizacja wypracuje model, który pozwoli z jednej strony realizować misję archiwizowania i udostępniania, z drugiej – nie wchodzić za bardzo w drogę korporacjom.
Źródło grafiki: Midjourney.
ich błędem było działanie podczas pandemii, na które nie mieli prawa
Akurat magazyny komputerowe (w tym wspomniany Secret Service) są w bibliotekach:
https://katalogi.bn.org.pl/discovery/fulldisplay?docid=alma991022569069705066&context=L&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&lang=pl&search_scope=NLOP_IZ_NZ&adaptor=Local%20Search%20Engine&tab=LibraryCatalog&query=any,contains,secret%20service&facet=lds04,include,Czasopisma&offset=0
No tak, papierowe magazyny są w papierowych bibliotekach. Ale aplikacje czy bootlegi już niekoniecznie. :)
Ta pani to Internet Archive a wilki to Big Bad Wydawcy?
Interpretacja zależy od czytelnika. Może to być również dzielny wydawca i pirackie wilki.
zaplusowałem oba komentarze ;)
…wilki morskie :)
Bardzo nieładnie że tym obrazkiem szerzona jest ludowa nienawiść do wilka, tymczasem wilk nie jest groźny dla człowieka unika z nim kontaktu, jest przy tym zwierzęciem bardzo społecznym i troskliwym, stąd przypadki w dziejach cywilizacji kiedy wilki wychowywały porzucone dzieci, nie tylko te legendarne jak Romulus i Remus lub Mowgli z Księgi Dżungli ale też udokumentowane przypadki z Indii. Stając w obronie wilka apeluję o zmianę tego obrazka!
Poproszę o sugestię zwierzęcia, zmienię prompta. Próbowałem też coś w rodzaju „bibliotekarze atakowani przez prawników”, ale AI nie rozumiało jak można sugerować coś tak podważającego podstawy cywilizacji i po prostu ubierało bibliotekarkę w garnitur.
A musi być koniecznie zwierzę? Zwierzętami które raczej są niebezpieczne dla człowieka i go często atakują są jadowite żmije i węże lub aligatory, ale czy to naprawdę nie może być jakiś neutralny obrazek z Temidą, młotkiem sędziowskim i ewentualnie motywami książkowo-bibliotecznymi? Bo nawet żmije, węże, aligatory i krokodyle też unikają ludzi jak mogą i co do zasady żywią się czym innym… Więc odchodziłbym od takiej zwierzęcej narracji
Damy przebitkę na węża. I niech on się odszczekuje prześladowcom.
A chociaż kleszcze, pchły, pijawki wypada?
Moim zdaniem prawo autorskie to jakieś kuriozum. Gdyby ktoś kiedyś postanowił traktować je poważnie to nastąpił by paraliż w wielu dziedzinach.
Niech dalej wydłużają okres ochrony praw autorskich…
Takie prawo służy wyłącznie korporacjom, zabija powszechny dostęp do kultury
25 lat po śmierci autora powinno aż nadto wystarczyć (choć moim zdaniem to autor powinien czerpać korzyści, po jego śmierci utwory powinny szybko trafiać do domeny publicznej, bo jakie jest uzasadnienie ochrony po śmierci autora?)
25 lat – popieram w pełni.
Uzasadnienie żeby ochrona działała po śmierci autora jest dokładnie takie samo jak uzasadnienie istnienia prawa spadkowego. Dlaczego potomkom autora chcesz zabrać majątkowe prawa autorskie, a zapewne nie przyszłoby ci do głowy pozbawiać ich całej reszty spadku?
Te 25 lat, to jest dokładnie tyle, ile trzeba żeby ewentualnym małoletnim dzieciom zapewnić wykształcenie i usamodzielnienie się.
Jeżeli maja na stanie egzemplarze danego dzieła, to dlaczego nie mogą go wypożyczać? Oni nie wypożyczają nośnika, tylko dany utwór, a dzięki cyfryzacji jest szerszy wachlarz możliwości. Skoro zapisuje się utwór na „nowych” nośnikach, to wykorzystywanie nowych możliwości jest naturalne.
Niestety, prawo za cyfryzacją nie nadąża…ogólnie można powiedzieć, że cyfryzacja zastała nas z opuszczonymi portkami i jeszcze trochę nie ogarniamy.
W prawie autorskim istnieje takie pojęcie jak „pole eksploatacji”. Książki papierowe, ebooki i audiobooki, to są trzy różne pola eksploatacji utworu. Dlatego to, że ktoś ma prawo do wypożyczania papierowego egzemplarza książki, nie daje mu żadnych praw dotyczących ebooków lub audiobooków.
Nie dotyczy to akurat tej dyskusji, ale przypuszczam, że w sporze dotyczącym „czytania” przez AI utworów napisanych przez ludzi problem od strony prawnej też dotyczy definicji „pola eksploatacji” – czy „czytanie” przez AI jest tym samym polem eksploatacji co czytanie przez ludzi, czy odrębnym.
Jaka jest różnica pola eksploatacji utworu między wypożyczoną książką papierową, a ebookiem?
Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba chyba być prawnikiem. Ja nie jestem. Wiem tylko, że tak ten podział na pola eksploatacji jest interpretowany. Co zresztą miało dla wielu autorów pozytywny skutek. W prawie wielu krajów (w tym także zdaje się i Polski) istnieje zakaz sprzedaży praw autorskich obejmujących wszystkie niewymienione konkretnie (w tym przyszłe) pola eksploatacji. I dzięki temu okazało się, że w wypadku gdy autor sprzedał wydawnictwu w czasach przedcyfrowych np. prawa obejmujące druk i inne wymienione ówczesne pola eksploatacji, to nie obejmuje to właśnie ebooków i audiobooków i te prawa należą nadal do autora.
Swoją drogą, we wpisie wspomniana została Fundacja Krajowy Depozyt Biblioteczny. Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego w celu założenia konta, niezbędnego do korzystania z udostępnionych przez nią zasobów, wymaga poświadczenia tożsamości dokumentem takim jak dowód osobisty?
Zdaje się, że zakładasz tym samym konto w którejś z fizycznych bibliotek, które z nimi współpracują, a ta by wymagała dowodu.
No tak, z początkiem sierpnia IA zaprzestało wrzucania nowych książek, które można wypożyczyć. Obecnie są one dostępne tylko dla osób z dysfunkcją wzroku (w USA). Przypadek? Nie sądzę.
Na szczęście zarówno te poprzednie książki jak i trochę nowych można znaleźć u Ani.
do internet archive zaglądam ze względu na stare gry komputerowe