Niemal rok temu, w marcu 2020 pisałem tutaj o National Emergency Library – inicjatywie uruchomionej przez serwis Internet Archive.
Chodziło o to, że z powodu pandemii serwis zdecydował się otworzyć ogromną bibliotekę złożoną z 1,4 mln e-booków, które można było dowolnie wypożyczać na 14 dni, a także pobierać pliki zabezpieczone DRM.
Jak można się domyślać, nie spodobało się to wydawcom, którzy odpowiedzieli pozwem, oskarżając Internet Archive o „piractwo na skalę przemysłową”. W związku z tym, biblioteka została zamknięta 16 czerwca 2020, wcześniej niż planowano.
Jakie są dalsze losy pozwu, nie wiem dokładnie – ale z informacji jakie znalazłem, rozprawa ma się odbyć w roku 2021.
Co jednak nas najbardziej interesuje, to że Internet Archive nadal wypożycza e-booki i możemy z nich również skorzystać, choć pod pewnymi ograniczeniami.
Przede wszystkim powrócono do oryginalnej koncepcji „kontrolowanego wypożyczenia”, o której pisałem w marcu 2020. Chodzi o to, że platforma daje dostęp do skanów książek tylu osobom, ile egzemplarzy mają w oryginale papierowym.
Jak wypożyczyć e-booki?
Zakładamy konto, logujemy się i z listy Books To Borrow możemy wyszukać prawie 2,3 miliony tytułów. Podobnie jak pisałem rok temu, są też nieliczne książki polskich autorów – np. Olgi Tokarczuk.
Są dwa typy wypożyczeń. Jeśli biblioteki współpracujące z Internet Archive mają tylko jeden egzemplarz danego tytułu, książkę można wypożyczyć tylko na godzinę. Oto przykład – powieść Olgi Tokarczuk, „Prawiek i inne czasy”.
Taką książkę możemy przeglądać wyłącznie online.
Po godzinie dostęp do książki będzie można przedłużyć, jeśli akurat nie ubiegł nas inny chętny i dostępny jest „nasz” egzemplarz.
Inaczej wygląda sytuacja dla pozycji, których kilka sztuk znajduje się w bibliotece. Można je wypożyczyć na godzinę, albo na 14 dni. Tu przykład dla książki „The Symphony: a Listerer’s Guide” Michaela Steinberga.
Jeśli książkę weźmiemy na 14 dni, można też ją ściągnąć w postaci pliku PDF zabezpieczonego przez Adobe DRM. Da się też ściągnąć EPUB – zwykle jest to konwersja automatyczna i pełna błędów.
Taką książkę można przeczytać na czytnikach obsługujących Adobe DRM, takich jak PocketBook czy Kobo. W dawnych czasach omawiałem sposób konwersji tych książek przy pomocy Calibre i wtyczki deDRM. Sposób nadal działa. Pamiętajmy jednak, że to jeśli używamy plików ponad 14 dni, to nie jest już dozwolony użytek prywatny i łamiemy w ten sposób licencję.
Więcej o wypożyczaniu książek przeczytamy na stronach pomocy archive.org. Jest tam też film z omówieniem całego procesu wypożyczenia.
Podsumowanie
W porównaniu do tego, co mieliśmy w marcu 2020, wypożyczanie w Internet Archive oznacza kilka ograniczeń – przede wszystkim nie każdą książkę weźmiemy na 14 dni, może być też tak, że chętnych na dany tytuł jest zbyt dużo. Choć nawet te najpopularniejsze (wśród nich różne poradniki nt. seksu) są dostępne na godzinę.
Czytanie powieści w jednogodzinnych odcinkach (i w przeglądarce) może być dość karkołomne. Ale uważam że świetnie sprawdzi się w przypadku książek, które chcemy wykorzystać np. do pracy naukowej, do znalezienia jakichś informacji lub po prostu sprawdzenia, czy dany tytuł warto zakupić.
Ważne jest również to, że biblioteka przez ten rok urosła. National Emergency Library zawierała 1,4 mln książek – teraz do dyspozycji mamy już o milion więcej.
W emocjonalnym wpisie na blogu Internet Archive, twórca serwisu, Brewster Kahle odpowiada wydawcom: „Biblioteki wypożyczają książki i muszą kontynuować wypożyczanie książek”. Jak wspominałem wcześniej, wydawcy mają też swoje argumenty, niemniej wydaje mi się, że obecny model aż tak bardzo nie narusza ich interesów, a nam wszystkim zapewnia coś, na co zawsze liczyliśmy w internecie – dostęp do wolnej wiedzy.
Czy w trakcie takiej godzinnej sesji można interesujące fragmenty tekstu kopiować, czy pozostaje tylko metoda zrzutu ekranowego?
Z tego co pamietam, to tylko zrzut. Chyba latwiej w godzine uzyc skanera lub telefonu do „tradycyjnej” ksiazki z biblioteki i ten krotki czas jest argumentem przeciwko krzykaczom, ze straszne piractwo sie szerzy, bo w takiej sytuacji nie mozna wiele zdzialac. Wyjatek byl z wersja dla ludzi z uszkodzonym wzrokiem, wiec mozna pochwalic inicjatywe.
W paru książkach które sprawdziłem w podglądzie online jest sam skan, bez dostępu do warstwy tekstowej jak mi się wydaje.
OCR jest we wszystkich. Książki „godzinne” też można pobrać w postaci PDF do Adobe Digital Editions, tylko trzeba wiedzieć jak.
Swietnie. Rok temu chcialem byc mily i stanalem po obu stronach ludzi dotknietych pandemia. Jakas „kartoflanka” nie potrafila zauwazyc zlozonosci opisywanego przeze mnie problemu i wykrzyczala ogram kretynstw w moja strone, bo przeciez zlodzieje dookola.
Trzymam kciuki, zeby rozni ludzie rozwineli sie lub chociazby przezyli dzieki tej wspanialej inicjatywie.
Wygląda, jakby udało się pogodzić interesy obu stron: czytelników, bo jakiś tam dostęp jest, i wydawców – bo ten dostęp jest bezpośrednim następcą fizycznych kopii.
Bardzo się cieszę, że można coś poczytać online :)