W sobotę pisałem tutaj o zmianach w ofercie Legimi dla użytkowników abonamentów bibliotecznych. Mamy kontynuację tej sprawy.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia przesłało mi dziś w południe komunikat, który znajdziemy też w branżowym serwisie Rynek Książki. Pogrubienie moje.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia Sp. z o.o. informuje, że z dniem 15 października 2024 roku, za pośrednictwem partnera dystrybucyjnego PDW Sp. z o.o., wycofuje z platformy Legimi S.A. wszystkie swoje tytuły. Wycofana oferta nie będzie obecna w żadnych z kanałów udostępnianych klientom przez Legimi.
Ta trudna dla nas w Wydawnictwie i dla czytelników naszych książek decyzja, spowodowana jest narastającym sporem wokół wywiązywania się Legimi z umów i porozumień handlowych.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia już wcześniej, w dniu 19 września 2024 roku wycofało ofertę z „kanału” bibliotecznego Legimi, protestując przeciw niezgodnemu z umowami dystrybuowaniu na szeroką skalę przez Legimi oferty do podmiotów komercyjnych, nie będących bibliotekami publicznymi. Jednocześnie wyjaśniało z Legimi nierozliczone setki transakcji w ostatnich kilku miesiącach w innych kanałach, w których platforma Legimi udostępnia tytuły swoim klientom, czytelnikom e-booków i słuchaczom audiobooków.
Po komunikatach, które Legimi zaczęło wysyłać do czytelników i słuchaczy, abonentów „kanału” bibliotecznego, w ostatni piątek, 11 października 2024 roku, doszliśmy do wniosku, że sprawy zaszły za daleko. Stanowczo protestujemy i dementujemy zawarte w komunikacie stwierdzenia i wynikające z tego sugestie, że niedostępność oferty Wydawnictwa Nasza Księgarnia w Legimi rzekomo powodowana jest licencjami, związanymi z nowymi zasadami rozliczeń tantiem autorskim.
Podjęliśmy decyzję o poinformowaniu szerokiej opinii publicznej o prawdziwych powodach wycofania naszej oferty z platformy Legimi.
O co chodzi z tymi podmiotami komercyjnymi? Jak wynika z informacji, do których dotarł portal Granice, część bibliotecznych pakietów była oferowana jako dodatek użytkownikom platformy Multilife, będącej podobnie jak Multisport, własnością Benefit Systems. No, faktycznie na stronie platformy czytamy:
Z MultiLife masz dostęp do tysięcy e-booków i audiobooków na Legimi w abonamecie bibliotecznym. Wygeneruj kod, aktywuj go na stronie Legimi i pobieraj swoje ulubione artykuły.
Komercyjna platforma dla pracowników to jednak co innego niż publiczna biblioteka, więc nic dziwnego, że wydawcy się wkurzają.
W komunikacie jest mowa o 15 października, ale widzę że już teraz tytułów NK w abonamentowym katalogu Legimi nie ma. Nie dodamy więc ich do półki. E-booki, które już na półce mamy, znikać chyba nie powinny.
Przypomnę, że Nasza Księgarnia trafiła do Legimi w 2016 jako część Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw, o czym donosiłem wtedy w artykule. Większość wydawców, których Legimi wyłącza z dystrybucji przez biblioteki należy właśnie do PDW.
Aktualizacja z godz. 15: komentarz Legimi
Parę godzin po publikacji komunikatu otrzymałem też komentarz Legimi:
Decyzja Wydawnictwa Nasza Księgarnia zapadła wcześniej i nie łączy się z naszą piątkową komunikacją o zmianach dotyczących katalogu.
Prowadzimy działania zmierzające w stronę aktualizacji warunków współpracy z wydawcami i dystrybutorami, które obowiązywały od początkowej fazy powstawania rynku książki elektronicznej do obowiązującej rzeczywistości technicznej i prawnej.
Jednocześnie zachęcamy do zapoznania się z oficjalnymi komunikatami, które zaprezentujemy jutro i do tego czasu zobowiązani jesteśmy do wstrzymania się przed dalszym komentowaniem spraw.
Legimi, jak wiadomo jest spółką giełdową, więc tu trzeba czekać na oficjalne komunikaty.
I parę słów komentarza
Z reguły nie piszę tutaj o pojedynczych zmianach w ofertach abonamentowych, np. nie wspomniałem o tym, jak w maju 2024 Muza pożegnała się z Empik Go (link do Rynku Książki), wyjaśniając to tak:
Nie zgadzamy się na zaproponowane przez Empik Go nowe i istotnie gorsze od dotychczasowych warunki handlowe i stąd cały ambaras.
Zdecydowałem się opublikować ten komunikat, bo on bezpośrednią kontynuacją sprawy z soboty.
Nie znam oczywiście szczegółów, ale jak widać, jest chyba kilka poziomów sporu między wydawcami i Legimi. W ostatnich latach platformy abonamentowe zdobyły coraz większy udział w rynku i to zapewne przekłada się na ich wymagania wobec dostawców treści. Ci nie na wszystko się zgadzają, albo mają swoje propozycje, no i czasami to się tak kończy. Wygląda więc na to, że dopóki trwają negocjacje o kształt rozliczeń na tym rynku, podobne komunikaty czasami będziemy czytali.
Czytaj dalej:
- Wydawcy z dystrybucji Virtualo opuszczają Legimi – w tym Marginesy, Poznańskie czy Czwarta Strona
- Szansa na koniec „afery Legimi”? Jest wstępne porozumienie Legimi oraz PDW
- Stanowisko PDW w sprawie Legimi (i wypożyczeń bibliotecznych)
- Wieści z Legimi: Wszystkie abonamenty podrożały właśnie o 5 złotych, a w firmę inwestuje Wirtualna Polska
- Legimi wprowadza Katalog Klubowy – do wybranych e-booków i audiobooków dopłacisz po 14,99 zł
- Miliony dla wydawców. Kulisy porozumienia Legimi z PDW
Jak zawsze poszkodowany jest najbardziej czytelnik, który chce korzystać z książek z legalnego źródła.
Pozostaje kupowanie wybranych tytułów, a ściąganie pozostałych zamiast liczyć, że książki z abonamentu będą dostępne i będzie można je czytać.
Ja nie korzystam już aktualnie z Legimi. Książki kupuję na własność, pobieram od razu pliku epub i gromadzę w chmurze, by mieć je na stałe.
Są w Legimi tytuły, których nie można kupić nigdzie indziej?
Wydaje mi się, że rzeczywiście bywają (bardzo rzadko) tytuły, które dostępne są wyłącznie w Legimi, ale wówczas można je tam normalnie kupić, a nie wyłącznie przeczytać w usłudze abonamentowej.
Zdarza się. Gdy książki Musierowicz pojawiły się w e-booku, były dostępne tylko w abonamencie.
Teraz są nadal tylko w Legimi, ale można je kupić jako pojedyncze e-booki EPUB/MOBI bez DRM. (A z punktami lojalnościowymi do 50% zniżki).
Kupić można ale z Drm.
Wszystko zależy od tego ile się czyta i jak. Ja już wielokrotnie mówiłam, że wciąż Legimi jest jedyną platformą, która w polskich książka pozwala mi się przełączać pomiędzy ebookiem, a audiobookiem, nawet w połowie rozdziału. Dla mnie osobiście to „game changer”. To samo ma tylko Amazon (ale tam nie ma polskich książek).
kojarzę to: https://ebooki.swiatczytnikow.pl/autor/Christelle-Dabos
O! A to ciekawe. Czytałam te książki i nawet nie wiedziałam, że Legimi ma je na wyłączność.
I to całe wydawnictwo Entliczek jak widzę jest tylko w Legimi.
Parę książek na wyłączność w Legimi ma wydawnictwo Bęc Zmiana, ale tam jest w ogóle dziwnie, bo parę tytułów mają na wyłączność w Publio, z kolei inne w kilku księgarniach.
Wydawnictwo Amaltea jak już coś ma w postaci ebooka to chyba tylko w Legimi.
Robercie, a czy nie moglbys – skoro w temacie siedzisz, zrobic aktualizowanego co jakis czas (raz na kwartal) artykulu w postaci tabeli jakie wydawnictwa (z tych wiekszych) dostepne sa w jakich platformach?
Co ma Legimi i EmikGo, co jest na Publio co na Woblink?
No właśnie średnio siedzę w temacie, a to się zmienia. Legimi udostępnia mi informacje o ofercie (jest w porównywarce, mam nadzieję że co do NK się zaktualizuje), Empik nie udostępnia. Do tego jest jeszcze tak, że są różne poziomy abonamentów – w bibliotecznym zwykle jest mniej, na Kindle też nie wszystko chyba jest. Sposób na ocenę jest jeden – wejść na strony obu dostawców i sprawdzić czy to czego szukamy jest dostepne, przynajmniej aktualnie.
Odnoszę wrażenie, że Legimi próbuje zmienić model rozliczeniowy z obowiązującego (zapłata wydawnictwu ceny hurtowej ebooka, gdy czytelnik przekracza darmowy fragment) na model partycypacyjny, w którym przychód jest dzielony pomiędzy wydawnictwa proporcjonalnie do ich udziału w przeczytanych/wysłuchanych książkach. Model ten wydaje się dużo mniej ryzykowny dla Legimi, bo eliminuje ryzyko, że czytelnicy będą „konsumować” zbyt dużo treści i biznes przestanie się spinać.
W sensie przeczytałem 60 stron „Kubusia Puchatka”, Legimi płaci wydawnictwu za 60 stron? Kurczę, tak się może rozliczać Amazon z selfpublisherami, a nie poważni ludzie…
A co, gdy po pół roku doczytam resztę (zdarza mi się)?
Legimi płaciło dotąd chyba za całą książkę po przekroczeniu darmowego fragmentu. Ale czy tak robią w abonamentach bibliotecznych to nie wiem.
Przypuszczam, że platformy chętnie by przeszły na model „Spotify”, gdzie łączny przychód dzieli się przez liczbę przesłuchanych utworów (tu: stron), no i wychodzi miesięczna stawka za stronę, co miesiąc inna. Tak działa właśnie Kindle Unlimited i wielu poważnych wydawców tam nie ma.
Zgaduję, że chodzi o coś takiego:
– płacisz 40 zł abonamentu,
– 10 zł zgarnia Legimi, 30 zł idzie do podziału pomiędzy wydawnictwa,
– przeczytałeś 60 stron „Kubusia Puchatka” i 540 stron Mroza:
to z tych 30 zł wydawca Mroza dostanie 27 zł (540/600), a wydawca „Kubusia” 3 zł.
Przy czym rozliczenie nie byłoby na poziomie pojedynczego użytkownika, tylko ogółu abonentów (bezlimitowych?), a udział niekoniecznie liczony według stron (e-booki)/minut (audiobooki), ale może z uwzględnieniem współczynnika korygującego w postaci ceny hurtowej.
Mniej więcej tak. Oznacza to, że każda strona książki (podobnie jak każdy album na Spotify) ma dla platformy taką samą wartość, co wobec różnych cen pojedynczych książek (niezawiązanych z ich objętością) jest pewnym absurdem. Z drugiej strony klienci abonamentów „z limitem” właśnie za liczbę stron płacą, niezależnie czy czytają harlequina czy drogo wycenione rozważania filozoficzne :)
Tak bardzo urzekł mnie fragment tekstu z granice.pl:
Z adnotacji dowiadujemy się także, że Legimi „promuje proporcjonalny model rozliczeniowy (a więc taki, w którym pula przychodów od użytkowników końcowych dzielone są między podmioty dostarczające przeczytane/przesłuchane publikacje, pozwalając twórcom partycypować w przychodach platformy Legimi w równomierny i sprawiedliwy sposób)”.
No, bardzo znamienne: to twórcy mają partycypować w przychodach platformy, a nie platforma w przychodach twórców.
Współczesne czasy. Dawniej kupiło się książkę i była. Dziś abonament, ktoś wyciągnie wtyczkę i nie ma. W chmurze też może się rozpłynąć ;-)
Dlatego jeśli kupimy e-booka i będziemy robili kopie zapasowe, to przetrwa przez wiele lat, przynajmniej do porządnego rozbłysku słonecznego. ;)
Przypuszczam, że burza magnetyczna taka jak w 1859: https://pl.wikipedia.org/wiki/Burza_magnetyczna_w_1859_roku doprowadziłaby do niezłej katastrofy naszej cywilizacji.
No ja teraz chcialem zobaczyc swoje kopie komiksu Klossa ktore lata temu mial woblink – tylko do ogladania przez aplikacje i zonk.. nie da sie obejrzec. Napisalem im e-maila i czekam.
A to jeszcze chyba czasy gdy mieli DRM. Daj znać, jak to rozwiążą.
to bylo od poczatku tylko do ogladania w appce. Nie bylo do sciagniecia. Dam znac
A ja mam pdfy klossa z CDP :P
Za to „Kajka i kokosza” miałem w woblinku i było tak jak mówisz.
Ale gdy przestał być dostępny to woblink dał mi za to jakiegoś ebooka. Plus dla nich.
Pytanie pomocnicze: Legimi sprzedaje książki? Bo mam wrażenie, po lekturze regulaminu, że sprzedaje dostęp do usługi.
A z Empik GO chyba wycofuje się też Znak (i być może też inni), bo widzę np. N. Davies dostępny tylko do 17-go października. To jest ewidentnie początek wojny wydawców z modelem abonamentowym, przynajmniej w obecnym jego kształcie. A w tle kasa, kasa, kasa… 🤑💰
„początek wojny wydawców z modelem abonamentowym, przynajmniej w obecnym jego kształcie”
Nie, początek wojny wydawców z propozycjami nowego modelu abonamentowego.
O „dyżurny nastolatek mjm” się już odezwał 😁
Mylisz się, przeczą temu następujące słowa: „Ta trudna dla nas w Wydawnictwie i dla czytelników naszych książek decyzja, spowodowana jest narastającym sporem wokół wywiązywania się Legimi z umów i porozumień handlowych.”
Czyli problemem są jak najbardziej jeszcze dotychczasowe zasady a nie nowe…
Hmm, Legimi uważa inaczej i sugeruje, że decyzja NK wynika właśnie z prób zmiany warunków na „model Spotify”.
I w tym duchu można interpretować fragment „narastającym sporem wokół wywiązywania się Legimi z umów i porozumień handlowych” – czyli brak zgody NK na próbę przejścia na nowy sposób rozliczeń.
Legimi na fb:
Komentarze na FB nie są najlepszym miejscem, aby prezentować i odpowiadać na oświadczenia.
Decyzja Wydawnictwa Nasza Księgarnia zapadła wcześniej i nie łączy się z naszą piątkową komunikacją o zmianach dotyczących katalogu.
Prowadzimy działania zmierzające w stronę aktualizacji warunków współpracy z wydawcami i dystrybutorami, które obowiązywały od początkowej fazy powstawania rynku książki elektronicznej do obowiązującej rzeczywistości technicznej i prawnej.
Jednocześnie zachęcamy do zapoznania się z oficjalnymi komunikatami, które zaprezentujemy jutro i do tego czasu zobowiązani jesteśmy do wstrzymania się przed dalszym komentowaniem spraw.
Granice.pl na fb:
„Agata [..] docierają do nas informacje, że Legimi próbowało skłonić wydawców do zmiany sposobu rozliczeń na nowy, mniej dla nich korzystny. postaramy się przybliżyć ten temat wkrótce.”
Katarzyna w odpowiedzi na powyższy tekst Granic:
„a jeszcze mniej korzystny sposób ma empikGo”
Ok, jak uważasz, to zawsze Twój inny punkt widzenia i interpretacja, też warte uwagi 👍
(choć tu mamy ewidentnie do czynienia z inną wersją zdarzeń obu stron konfliktu, co utrudnia ocenę sytuacji…)
O nie!!! Znak znika z empik… eh… chciałam sobie w grudniu kupić abo i posłuchać ich ebooków na spacery… :E
@Robert
Problem z modelem ala Spotify i książką polega na tym, że jej się nie odczytuje i nie odsłuchuje wielokrotnie. Podczas gdy utwory muzyki przez jedną osobę w ciągu tygodni, roku są odtwarzane nawet setki albo tysiące razy…
Także wydawcy słusznie powinni zaprotestować przed rozliczeniami typu Spotify. Tu trzeba wypracować inny uczciwy dla każdej ze stron model, ale też nade wszystko taki, żeby konsument w to wszedł, czyli cena musi być atrakcyjna
Ja z kolei nie potrzebuje ksiazek ktore juz przeczytalem. Nie potrzebuje ich na wlasnosc a day ebooka sie nie da. Moja 2 polowa nie zna polskiego. Wiec abonament jest dla mnie najlepszy.
Choc tez kupuje czego nie ma.
Natomiast do kupowania na zapas jak na poczatku ebookowej rewolucji nigdy juz nie wroce. To byl absurd. Kupuje co czytam I tyle.
Nie zgodzę się. Ja wielokrotnie lubię wracać do ulubionych książek. Po przeczytaniu komentarzy model wydaje się być rozsądny.
Z drugiej strony są książki, które są nie warte poświęcenia czasu. Czasem można to wywnioskować dopiero po przekroczeniu magicznej granicy rozliczeniowej.
W mojej ocenie wydawnicwa bardzo stracą na wycofaniu się z bibliotek elektronczych (legimi, empik). Zyska na tym chomik. Ceny 1 ebooka są aktualnie takie jak abonamentu na miesiąc.
Osobiście nie znoszę kupowania książki w ciemno (oceniać tylko po okładce). Dla mnie model, który proponuje Legimi jest lepszy, bo faktycznie dzieli pieniądze zgodnie z moją uwagą poświęconą wydawnictwom/autorom.
W obecnym modelu Legimi również wypłaca pieniądze zgodnie z Twoją uwagą poświęconą wydawnictwom/autorom.
Ciekawe czy przejęcie przez WP miało tu jakieś znaczenie ;)
Przy okazji policzylem ile easy zostawilem w legimi od 2012 roku.
2671 zl z groszami. Warto
Akurat dostałem Legimi na rok w prezencie. Mam nadzieję że się dogadają. Masa firm obecnych na giełdzie idzie tak na chama w te zyski żeby co roku akcjonariuszom pokazywać wykresy do góry. A ostatnio coraz częściej cierpią na tym użytkownicy, jest drożej i gorzej tzw. Enshittification. Mam nadzieję że Legimi jeszcze w to nie popada
Mnie zastanawia dlaczego skoro problemem bylo dostęp przez platformę benefitową to dlaczego podszkodowane są biblioteki publiczne? Przecież one i wydawnictwa dostają dotacje z budżetu państwa, więc dlaczego wycofano z oferty ten typ dostępu? Tym bardziej, że np.zakupy finansują środki publiczne z budzetów obywatelskich czy dotacji celowych? Dlaczego tu pokrzywdzono obywateli wcześniej korzystając z ich podatków?
Dlatego, że legimi uznało benefity pracownicze za „biblioteki zakładowe” i rozliczało się za nie jak za biblioteki, czyli mniej korzystnie dla wydawców. Wydawca chcąc zablokować benefity, blokuje równocześnie biblioteki.
https://lustrobiblioteki.pl/kompendium-bibliotekarza/biblioteki-fachowe-i-zakladowe/
Takie są efekty, jak ustawę z 1997 przeniesie się w czasy internetu i usług zdalnych :)
Wydaje mi się, że może się to wszystko skończyć powstaniem trzeciego dużego gracza na rynku. Moźe będzie to jakaś spółdzielnia niezadowolonych wydawnictw, może coś na bazie ibuka, może coś z Helionu/pod szyldem eBookPoint… A może nic z tego.
Helion ma od dawna usługę abonamentową: https://biblio.ebookpoint.pl/ – ale oferuje ją tylko uczelniom/firmom/bibliotekom – chyba bez zdalnego dostępu.
Wiem, Biblio mam nawet wykupione w pracy. Działa ono zupełnie inaczej, dlatego nie zaliczyłem go do dużych graczy na tym rynku.
Chciałem ostatnio zajrzeć do książki informatycznej, którą kiedyś tam czytałem i nie jest dostępna – zdaje się, że mój pracodawca musiałby ją jeszcze raz wykupić. Nie jest to wszystko tak jasne i proste, jak w Legimi.
Pazerność wydawców zniszczy cały rynek, wycofanie z bibliotek ok bo Legimi szło po bandzie, ebook dla biblioteki powinien być na takich samych zasadach z ograniczeniem wypożyczeń, cena ebook w Polsce to 10-15$, w Amazon kupuje SF po 1-5$, początkowe tomy serii po 0$,to nie jest towar pierwszej potrzeby,będzie tak że wrócą lata 2000 gdzie w sieci było wszystko free i rynek książek się załamie
Piszesz o cenach promocyjnych lub starociach. Cena „zwykłego” ebooka (trudno to zdefiniować, wiem), w miarę nowości, to $10-15-20. Mam na liście życzeń trochę książek, których cena nigdy nie zeszła poniżej $15. Teraz zbieram się do zakupu „The Streets of Laredo”, nie bedę sie woził z cegłówką wydaną przez Vesper.
Ale fakt, u nas też już bywają eBooki po 60-80 zł, a zarabiamy jakby mniej.
Potwierdzam – ceny dla nowości poniżej $10-15 to w Amazonie wyjątek, nie reguła. Zdarzają się megapromocje, ale trwają np. dwa dni i to raz w roku. Sporo anglojęzycznych e-booków kupiłem już w pełnej cenie bo na promocję się nie doczekałem.
Zaraz. Pazerność? W tym momencie jeśli sprzedawany jest e-book o cenie okładkowej ~30 zł (niezależnie od jego ceny promocyjnej, bo tu schodzi głównie dystrybutor) wydawca dostaje z tego ok. 15 zł, co dzieli na autora, tłumacza, koszty działania itd. No i tak wyglądało rozliczanie z Legimi.
Teraz mamy sytuację, w której przy nowych zasadach wydawcy dostaną mniej. 2 zł? 5 zł? Nie wiem. Miałoby to sens w sytuacji gdyby e-booki w Legimi czytało kilka razy więcej osób niż kupowało. Ale tak nie będzie.
Tak samo było z muzyką. Sprzedaż płyt padła, wszystko wzięło Spotify, no i dla mniejszych wykonawców daje śmiesznie niskie wypłaty. Tyle że zespół może pojechać w trasę, sprzedawać bilety i koszulki, a jak już gdzieś pisałem – Chmielarz czy Fosse w trasę nie pojadą (wraz z tłumaczami, autorami okładek itd.), nie mówiąc o „martwych Chilijczykach” wydawanych przez Artrage.
Z tego też powodu Kindle Unlimited w Stanach mimo wielkiego marketingu Amazonu nie pozyskał dużych wydawców.
Ja jestem prostym człowiekiem i nie rozumiem jednego: producenci telefonów, pralek czy lodówek, podobnie jak aktorzy czy scenarzyści też nie jeżdżą na trasy. A też sprzedają głównie przez pośredników. I jak to jest, że jedyna branża, która narzeka na pośredników to wydawcy?
Nie znam się, więc się wypowiem.
Coś mi się zdaje, że chodzi o to, że ten tort jest za mały, żeby się wszyscy najedli.
Ceny książek musiałyby być minimum trzycyfrowe przy obecnym poziomie sprzedaży. Tylko gdyby były trzycyfrowe, to nikt by ich nie kupował. Czyli chyba po prostu jest to branża niedochodowa.
Pralkę musisz mieć (no niby teoretycznie nie, ale praktycznie musisz). Książki (przynajmniej powieści itp.) nie musisz.
Do tego efekt skali, przenoszenie produkcji przemysłowej do biedniejszych krajów itp. A pisarza z Bangladeszu nie zatrudnisz do pisania książek po polsku.
Z tym za małym tortem to chyba najlepsze wyjaśnienie dla mnie, ale… Może to moje spostrzeżenie, ale mam wrażenie, że wydaje się coraz więcej książek, coraz gorszej jakości. I w takiej sytuacji trudno, żeby pojedynczy tytuł mógł dobrze zarobić (chociaż się nie będę upierać, może to tylko mi się wydaje, że tych książek jest za dużo i zbyt słabej jakości, a wy macie inne spostrzeżenia).
Wydaje się ich za dużo, to nie wrażenie, gdzieś czytałam porównania ilości wydań i zdecydowanie idziemy na ilość. Za to wydaje ich się, AFAIK, mniej, więc pewnie i drożej wychodzą. Co do jakości… to nie wiem, na pewno nowa moda na niekończące się serie i romantasy w ilościach hurtowych nie sprzyja jakości.
Ok, czyli to nie tylko moje spostrzeżenie. I tak, mówiąc o jakości miałam w dużej mierze na myśli romantasy. Mam ostatnimi czasy problem na natrafienie na nową serię fantastyki, która będzie dla mnie ciekawa, ale równocześnie nie będzie to romantasy.
No bo to jest w ogóle dziwny rynek. Jeśli ktoś siedzi w elektronice, to wie jakie są tam niewielkie marże. A przy książkach sprzedawanych w cenie okładkowej marża dystrybutora to ~50%. Oczywiście on z tej marży schodzi i mamy promocje, ale to jest nietypowe – raczej w przypadku telefonów nowy Pixel nie jest miesiąc po premierze o 40% taniej.
Tak samo przy czytnikach – 10-20% zniżki na PB czy Kindle to już jest coś.
Hmm… Nie chcę być złośliwa, ale ja serio tego nie rozumiem. I prawda jest taka, że zawsze mi się zapala jakaś taka lampka ostrzegawcza, kiedy ktoś mi zaczyna twierdzić, że „nic się nie da i wszyscy są źli” (a niestety na taką opinię zasłużyli u mnie wydawcy własnymi opiniami przez ostatnie lata).
Tak samo takie Lego, „ceny okładkowe” są wyłącznie u producenta, a u wszystkich pośredników na „dzień dobry” możesz kupić klocki w cenie 60%-70% „ceny okładkowej”. Więc jest to normalne, że wszyscy kupują u pośredników (pomijając oczywiście zestawy będące w ograniczonej dystrybucji, które można kupić wyłącznie na lego.com i Lego Store’ach). A mimo tego, tu również nie słyszałam nigdy o żadnym narzekaniu ze strony firmy Lego, że pośrednicy zabierają im większość zysków.
Taki szybki przegląd sprawozdań finansowych za 2023:
Czarne
przychód: 17.739.211, zysk: 791.826, zysk/przychód: 4,5%
Literackie
przychód: 32.644.181, zysk: -3.090.723, zysk/przychód: -9,5%
Poznańskie
przychód: 43.408.087, zysk: 2.447.628, zysk/przychód: 5,6%
Prószyński
przychód: 55.024.423, zysk: 3.750.405, zysk/przychód: 6,8%
REBIS
przychód: 28.002.488, zysk: 1.252.987, zysk/przychód: 4,5%
Sonia Draga
przychód: 13.626.933, zysk: 11.088, zysk/przychód: 0,1%
Znak
przychód: 135.694.110, zysk: 6.433.488, zysk/przychód: 4,7%
Powyższe wydawnictwa razem
przychód: 326.139.435, zysk: 11.596.698, zysk/przychód: 3,6%
No i Lego
przychód: 65.914, zysk: 13.109, zysk/przychód: 19,9%
I jaki z tego wniosek? Że coś jest nie tak z ich modelem biznesowym. Nie tak dawno temu Lego też miało problemy z utrzymaniem się na rynku i groziło to bankructwem firmy. Nic nadzwyczajnego, firmy upadają każdego dnia. Lego wtedy zaczęło eksperymentować z różnymi produktami, jednymi udanymi, ale w większość jednak nie. Mimo wszystko udało się “wyjść na prostą”. Ale przecież wtedy, te 20 lat temu, to wcale nie było oczywistością, że firma wyjdzie z tych kłopotów finansowych.
Może to samo powinny zrobić wydawnictwa, czyli zastanowić się jak można zmienić model biznesowy na bardziej zyskowny. Wybacz, ale naprawdę nie mogę pojąć tego narzekania, dla samego narzekania (pomimo, że rozumiem, iż nasz naród już tak ma). Jeżeli jest sytuacja niewywiązywania się z umów lub sytuacja, w której jakiś podmiot gospodarczy jest faworyzowany przez prawo (nie mówię nawet o typowych łapówkach, ale ogólnie zdarza się przecież nie raz, że jakaś branża czy konkretne firmy są uprzywilejowane, chociaż by podatkowo, przez te wszystkie specjalne strefy gospodarcze), to jak najbardziej podpisuję się obiema rękoma pod tym, że należy z tym walczyć. Ale jeżeli mamy sytuację, że ktoś po prostu prowadzi biznes, z którym sobie nie radzi i zamiast szukać rozwiązań na bardziej zyskowne jego prowadzenie, próbuje wymusić prawne rozwiązania służące mu za ochronę (tak, nawiązuję do ustawy o jednolitej cenie książki), to niestety, ale ja jestem przeciw 🤷
I pewnie to nie jedyny problem, ale to o czym pisałam powyżej, czyli wydawanie coraz gorszych jakościowo książek, zapewne również odbija się czkawką wydawnictwom.
W każdym razie, bardzo doceniam Twoje poświęcenie w szukaniu danych finansowych :) Jako fanka finansów i statystyk jestem pod wrażeniem jak szybko udało Ci się dotrzeć do tych danych :)
Nie wiem jaki z tego wniosek. Może być na przykład taki, że nie można tak prosto porównywać sytuacji wielkiej firmy działającej na światowym rynku zabawek z małymi podmiotami działającymi na lokalnym rynku wydawniczym w sytuacji oligopolu na rynku dystrybucji.
Ponadto mam wrażenie, że jesteśmy zaledwie na etapie ustalania faktów, więc nie powinniśmy przechodzić do wnioskowania.
Ja, jako socjaldemokrata/lewak, popieram interwencje państwa i jego instytucji w sytuacjach uzasadnionych społecznie (np. uznanie rynku książki za ważny z punktu widzenia kultury i edukacji, a przez to wymagający specjalnego traktowania) lub przesadnej nierównowagi sił pomiędzy uczestnikami rynku (wydawcy vs dystrybutorzy?).
Przeglądanie sprawozdań finansowych dla spółek zrobiło się całkiem proste :-)
1. Wyszukujesz nr KRS interesującej Cię firmy. Często najłatwiej jest sprawdzić regulamin lub politykę prywatności na jej stronie internetowej.
2. Znaleziony numer wklejasz na stronie https://ekrs.ms.gov.pl/rdf/pd/search_df i wyszukujesz interesujące Cię sprawozdania.
3. Pliki XML uzyskane w poprzednim punkcie można otworzyć na stronie https://e-sprawozdania.biz.pl/show/?lang=pl
@mjm No ok, mamy po prostu inne spojrzenie na rzeczywistość ;) Ja zwykle widzę to jednak tak, że im mniej państwo się miesza, tym lepiej. Mój mąż jak mu sprzedaż nie idzie również kombinuje jak zmienić swój model biznesowy, zamiast „latać” z pretensjami do wszystkich mediów, że „jemu biznes nie idzie” i niech ktoś coś z tym zrobi (a działa również w bardzo małej firmie i bardzo niszowej, nawet bardziej niszowej niż rynek wydawniczy w Polsce, mało tego, jego. bezpośrednimi konkurentami są duże zagraniczne korporacje, w tym taka jedna szwajcarska).
A co do porównywania dużej firmy działającej międzynarodowo do znacznie mniejszych firm działających na naszym lokalnym podwórku, to cóż… Historia pokazała, że nikt nie jest zbyt duży, żeby nie upaść i niezależnie czy mała czy duża firma to jeżeli nie potrafi adaptować się do nowych trendów to niestety nie przetrwa i ratowanie jej zazwyczaj historycznie kończyło się źle.
Zaś co do „uznania rynku książki za ważny z punktu widzenia kultury i edukacji, a przez to wymagający specjalnego traktowania”, to niestety również się z Tobą nie zgodzę, bo o ile mogłabym uznać za coś takiego np. takie Wolne Lektury, czy niektóre konkretne wydawnictwa, to niestety nie jestem w stanie mieć takiego samego podejścia do każdego wydawnictwa z listy powyżej, bo jak już wspominałam, sporo z tego co wydają jak dla mnie nie należy ochraniać pod żadnym względem, a wręcz przeciwnie ;) (ale jeżeli się sprzedaje, to niech to i będzie największy chłam na świecie dla mnie, to nie mam nic przeciwko, o ile utrzymuje się samo; podobne mam zresztą podejście do wszelkiego rodzaju sztuki).
Niestety, ale widzę, że jesteśmy dokładnie po przeciwnych stronach w tematyce gospodarczej i nie sądzę, żeby udało nam się dojść do konsensusu, aczkolwiek dziękuję za miłą dyskusję :)
I dzięki za instrukcję z KRSem. Moja wiedza ograniczała się do sprawdzania sprawozdań spółek giełdowych, dlatego tego sposobu nie znałam.
@Sylwia
Być może brak interwencji państwa w odpowiednim momencie doprowadził do tego, że Prószyński finansuje wydawanie Steinbecka albo serii „Na Ścieżkach Nauki” przez wypuszczanie na rynek takich arcydzieł jak „Jak podrywają szejkowie” albo „Rozwódki Konstancina” a w grupie Wydawnictwa Poznańskiego Remigiusz M. sponsoruje Serię Dzieł Pisarzy Skandynawskich ;-)
I o ile uważam, że warto spierać się o „właściwy” model ekonomiczny państwa, to sekcja komentarzy na Świecie Czytników może nie być najlepszym do tego miejscem. Co prawda gospodarz wykazuje się tutaj dużą cierpliwością i tolerancją, ale trudno przeskoczyć techniczne ograniczenia wtyczki do komentarzy.
Również dziękuję :-)
Taa, cała branża spożywcza, w tym rolnicy wcale nie narzekają na duże sieci handlowe…
Czyżby oligopole w obszarze dystrybucji powodowały problemy?
Mieszkam na wsi od prawie dekady. Jeszcze nie było takiego roku, w którym rolnicy (moi sąsiedzi) nie narzekaliby na pogodę. Więc słaby przykład, bo niestety, ale to jest dla mnie druga grupa, której średnio wierzę, skoro nigdy nic im nie pasuje.
Mieszkam w Polsce i nie było jeszcze ani jednego dnia, żebym nie słyszał jakiegoś narzekającego Polaka… ;-)
Np. https://www.warzywa.pl/rynek/uokik-nalozyl-na-biedronke-gigantyczna-kare-jeronimo-martins-odpowiada/
Ok, ten komentarz mnie urzekł 😂 Słuszna uwaga 😂 Nasz naród niestety tak już ma
Było o tym nieraz przy okazji prób wprowadzenia stałej ceny książki. Tu jest to jakoś z grubsza opisane, możesz też poszukać na ŚCz: https://www.granice.pl/news/ustawa-o-ochronie-rynku-ksiazki-debata-pik-problemy-wydawnictw-2021/14195
Pewnie chodzi o to, że dystrybutorzy pralek nie żądają od producentów rabatów rzędu 50% od ceny detalicznej, czy nawet 60% jak usłyszałem ostatnio w podcaście artrage.
Osobiście uważam, że (polski?) rynek książki to typowa gra o sumie zerowej – jeśli ktoś zyska, to ktoś inny straci. A graczy doliczyłem się ostatnio pięciu: pisarze, wydawcy, dystrybutorzy, księgarnie i czytelnicy. Więc nie ma sytuacji win-win, jeśli ktoś wygra, ktoś inny straci. A obecnie wygrywają duże księgarnie, zwykle połączone z jednym z czterech dystrybutorów. I trochę czytelnicy, bo książki uważam że SĄ tanie (ale nie na okładce), różnica cen jest opisana we wpisie na granice.pl
To ponownie rzucę – Lego. Jeżeli pośrednicy sprzedają z minimum 30% dyskontem, to znaczy, że kupują hurtowo jeszcze taniej. A jeszcze nie słyszałam o narzekaniu Duńczyków.
W każdym razie, ja wiem, że jestem uprzedzona i patrzę na temat przez mój własny uprzedzony pryzmat (więc wybaczcie, jeżeli ktoś się poczuł urażony moimi komentarzami). Ale prawda jest taka, że jeszcze 10-15 lat temu nic nie miałam do wydawców, a oni sami swoimi ciągłymi narzekaniami sprawili moje do nich podejście (bo jak mówiłam, nie lubię ludzi, którzy za dużo narzekają na wszystko i twierdzą, że „nic się nie da”).
@Robert co do jeszcze koszulek i innych gadżetów to w sumie skoro takie Lubimy Czytać wydaje koszulki, torby czy kubki (nie wiem czy wciąż, ale mam coś od nich kupione lata temu), to też nie widzę powodu dlaczego autorzy nie mogliby zrobić czegoś w podobnym stylu 🤔
Merchendising to już i wydawcy robią, vide SQN, żeby dorzucić coś do koszyka książkowego.
Przy okazji pandemii były głosy od autorów, że trochę zarabiali na niektórych spotkaniach oraz prowadzeniu imprez różnych. No ale fajnie byłoby, żeby jednak zarabiali na swojej twórczości, przynajmniej ci czytani (i nie, że tylko Mróz i Bonda:)
I byleby więcej takich inicjatyw, autorzy mogą na swoich stronach sprzedawać także np. jakieś grafiki ze swoich książek (to pierwsze co mi akurat przyszło do głowy). Myślę, że sporo czytelników (a przynajmniej ja na pewno) z chęcią wsparłoby swojego ulubionego autora w ten sposób, bez żadnych pośredników.
Ale prawa do okładki zwykle należą do grafika… Autor nic tu nie zdziała. Kojarzę trzy takie przypadki:
1) Dark Crayon sprzedaje plakawy ze swoimi okładkami na inprnt
2) Wydawnictwo Artrage na swojej stronie ma parę plakatów z okładkami Cymelii.
3) Jeszcze Maciej Kamuda, ale u niego nie umiem rozpoznać, czy to okładka płyty, czy książki ;) Poza tym kolaboruje z tymi Galami spod Poznania, tak że ten.
Za autorów kojarzę typa, co jeździ po szkołach i wciska dzieciom swoje książki. Nazwiska nie podam, żeby nie robić reklamy, ale nazwisko zaczyna się na „B”.
To ja podam czwarty przypadek ;) Niekoniecznie miałam na myśli grafikę z okładki. Myślę, że można zamówić inne grafiki z przekazaniem praw majątkowych. To mi przyszło do głowy jako pierwsze, bo Jeff Wheeler (tak, tak, będziecie mnie mieć niedługo dosyć jak jeszcze raz wspomnę to nazwisko) zrobił kiedyś kickstartera gdzie jednym z poziomów były „digital art” wzorowane na fabule jego serii książek.
No, zainteresowanie spotkaniami z autorkami różnych YA jest tak ogromne, że w zasadzie dałoby się to monetyzować. Inna sprawa, że „mamo, daj pieniądze na książkę” to co innego niż „mamo, daj pieniądze na spotkanie z autorką książki”.
Jeżeli przechodzi „mamo, daj na koncert mojego ulubionego wykonawcy, którego słucha tylko moje pokolenie” to w sumie „mamo, daj na spotkanie z autorem książki” też powinno przejść ;)
Moi wprawdzie nie potrafią jeszcze czytać, ale ja bym prędzej dała na spotkanie z ulubionym autorem niż na koncert ;)