Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Trzeci tom sagi Martina w e-booku – niestety podzielony

George Martin w Woblinku

Zacznę od tego, że właśnie dostałem mailing z Woblinka o wydaniu III tomu cyklu Pieśni Lodu i Ognia George’a R.R. Martina.

Szkoda jednak, że wydawnictwo Zysk postąpiło tutaj dokładnie tak samo jak z książkami papierowymi – trzeci, czwarty i piąty tom sagi został wydany w dwóch częściach. Teraz mamy też dwa e-booki. Taki sposób na zwiększenie sprzedaży, stosowany nie tylko w Polsce, ale i paru innych krajach europejskich.

Tak czy inaczej wydane zostały:

Dobrze tylko że łącznie nie wychodzi to aż tak źle jak z papierem. Każda część „Nawałnicy mieczy” w papierze kosztuje około 40 złotych!

Taniej też można kupić dwa pierwsze tomy:

Jeśli będziemy chcieli kupić kilka tomów, pamiętajmy o promocji kodowej – Woblink po przekroczeniu wydanych 30 zł każde 10 zł premiuje kodem na kolejne 10 zł.

Chciałbym tu napisać o alternatywie – bo zdarzało mi się gorąco polecać wydanie oryginalne – w swoim czasie przecenione w Kindle Store. Teraz niestety paczka pierwszych czterech tomów kosztuje $25, a pięciu tomów aż $48 (co nie ma kompletnie sensu). Tak więc e-book w oryginale przestaje się już tak bardzo opłacać…

Aktualizacja: Książka pojawiła się już w Publio oraz Virtualo. Też w promocyjnych cenach, choć nieco wyższych.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

33 odpowiedzi na „Trzeci tom sagi Martina w e-booku – niestety podzielony

  1. golem14 pisze:

    Jacksona Hobbit I, Hobbit II i Hobbit III, Harry Potter toż samo – wycisnąć cytrynę ile się da. Czemu by nie książkę?
    Tylko lud nie lubi jak go się robi w bambuko… więc w końcu kradnie.

    0
    • Doman pisze:

      W przypadku ekranizacji argument nie ma takiego zastosowania, bo nawet niedługa książka fabularnie niesie dużo więcej treści niż dowolnej długości film. Władca Pierścieni w najszerszym wydaniu to ponad 12 godzin a i tak jest cała masa opuszczonych i uproszczonych wątków. Przy Hobbicie będą po prostu musieli mniej ciąć.

      0
      • Vim pisze:

        Z jednej strony masz racje, ale z drugiej….. porównj grubość Hobbita a grubość Władcy Pierścieni

        0
        • pontyak pisze:

          Grubosc ksiazki nie ma tutaj znaczenia. Duzo wiecej jest niedopowiedzianych watkow w Hobbicie niz w LOTR. Tymbardziej, ze Jackson dysponuje ponad 130 stronami notatek Tolkiena, nigdy wczesniej nigdzie nie publikowanych, moze zaczerpnac tez z innych jego dziel.

          0
  2. luk pisze:

    Ja od jakiegoś czasu przymierzam się do „Gry o tron”. Myślicie, że trafi się w najbliższym czasie jeszcze lepsza promocja od tej? :>

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Trudno powiedzieć. Znając politykę cenową Zysku nie wiem czy zejdzie w najbliższej przyszłości poniżej 20 złotych…

      0
  3. cpu64 pisze:

    Takie promocje niestety nie zachęcają do kupowania ebooków, wolę iść do pobliskiej biblioteki publicznej w której mam to za darmo (na szczęście mogę to sprawdzać przez internet). Przepraszam Autorzy ale wydawnictwa jednak chyba są zbyt chciwe. Swoją drogą zastanawiam się co tak naprawdę wydawnictwa myślą o bibliotekach i kiedy zostaną one zdelegalizowane :-).

    0
    • domio pisze:

      Nie tak lekko. Oczywiście zależy to od biblioteki, ale u mnie na Pieśń Lodu i Ognia były zapisy.

      0
    • Doman pisze:

      No i jeden będzie wolał kupić i czytać jak chce, drugi zgodzi się na czekanie w kolejce, konieczność oddania po określonym czasie itd.

      0
      • golem14 pisze:

        Chciałem poczytać „Awantury na tle powszechnego ciążenia” T. Lema z biblioteki, ale w całym „town” jest tylko jedna więc nie bardzo chciało mi się na nią polować. A tu nagle gdzieś była jakaś promocja i zanabyłem ebooka za jakieś 12 PLN. Jeśli książka kosztuje coś kele paczki papierosów, to mi to bardzo pasi.
        A WY WYDAWCY poczytajcie sobie o mikropłatnościach itp. zagadnieniach. Lepiej sprzedać 5000 książek po 10 PLN niż 1000 po 40PLN.

        0
  4. Piotr pisze:

    Papierowy offtopic: w Znaku promocja -50% i przesyłka do paczkomatu gratis, w MT Biznes -20%.

    0
  5. Czarek pisze:

    Mam nadzieję, że tak wydawana książka się nie będzie dobrze sprzedawać. Dla mnie to właśnie ta seria była bodźcem do zainteresowania się ofertą anglojęzycznych ebooków w Amazonie.
    25$ za cztery tomy to wciąż dużo lepsza oferta, niż 25zł za połowę jednego. Trzeba znać trochę angielski, ale ja już zaczynam kolejny tom w oryginale i naprawdę na Kindle czy innych czytnikach dużo lepiej wchodzą książki w tym języku, nawet jeśli nie uczyło się bardzo długo i miało tylko pobieżny kontakt. Słowniki to świetne rozwiązanie, od razu sprawdzam słówko, jak go nie znam. Polecam, a co do Znaku to życzę, żeby im się wiodło, niech tylko zrezygnują z takiej pazernej polityki.

    0
    • asymon pisze:

      To prawda, przeczytałem już sporo książek na Kindle, a dopiero w przypadku serii Martina doceniłem wbudowany słownik. Jest sporo słów z zakresu średniowiecznej sztuki wojennej i oblężniczej, ze słownikiem nie chciałoby się.

      Czytając czwarty tom, czekam też na obniżkę „Tańca” bo na razie kosztuje $20. Widziałem co prawda paperbacka za 35zł, ale wydrukowany na jakimś toaletowym papierze, kontrast ze 2x gorszy niż na ekranie pearl :-)

      0
  6. mxel pisze:

    Co za bzdura, dzielić na 2 tomy w formie e-booka…

    0
    • asymon pisze:

      „Co za bzdura, dzielić na 2 tomy w formie e-booka…”

      Ja wiedziałem że tak będzie…

      Dla mnie mistrzem jest wydawnicto Zielona Sowa: „Hrabia Monte Christo” podzielony na 3 tomy. Znak też wydał „Mini-wykłady o maxi-sprawach” Leszka Kołakowskiego podzielone na trzy serie, dając jednocześnie okładkę ze zbiorczego wydania :-)

      0
      • Doman pisze:

        Czytałem, że w przypadku „Pieśni…” bardzo drogo wychodzi licencja od samego autora dlatego wydawnictwa (nie tylko w Polsce) rozkładają sobie ten koszt na 2 tomy

        0
      • Szymon pisze:

        Ja Hrabiego Monte Christo ściągnąłem w oryginale za darmo bodajże z projektu Gutenberg

        0
        • asymon pisze:

          No wiem, niestety czytanie po francusku opanowałem w stopniu umożliwiającym czytanie etykiet z winem ;-)

          0
  7. Kuba pisze:

    Czy te kody promocyjne zadziałają również w przypadku R.R. Martina?

    Powiedzmy, że kupując 3 tom obie części otrzymam kody rabatowe o wartości 40 zł, to czy wtedy obniżę cenę 1 i 2 tomu o 10 zł każdy? Wtedy ten zakup byłby w miarę opłacalny.

    0
  8. Gustaf pisze:

    Można ja kupić także w Publio i Virtualo.
    Drożej niestety, ale można.

    Czekam może Publio wymyśli super promocje jak w przypadku Grzedowicza. Wtedy kupiłem wszystko od razu, a dwa dni później żałowałem pośpiechu bo poprzednie tomy były/są (wszystkie) za połowę ceny.

    0
  9. Szymon pisze:

    Że jak to wydawnictwo się nazywa? Zysk?

    0
  10. Piotrek pisze:

    Na allegro „Grę o tron” i „Starcie królów” (papier) można kupić po 10 zł…

    0
  11. Kamil pisze:

    A mnie zastanawia dlaczego wydawnictwo daje wylacznosc jakies ksiegarni zamiast sprzedawac na wylacznosc z wlasnego sklepu internetowego ktory nawet maja. Przeciez to nie papier, „w komputerze” do drzwi wydawnictwa jest tak samo blisko jak do najblizszego empiku, a przy okazji prowizje dystrybutora mozna zachowac dla siebie, ale jeszcze lepiej, obnizyc o pare zlotych cene dla czytelnika. A czytelnika mozna o promocji poinformowac za posrednictwem mailingu, reklam albo programow affiliacyjnych.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Tu się pomyliłem – książka pojawiła się już w innych księgarniach.

      A z wydawcami księgarnie często mają umowę na wyłączność na pierwsze tygodnie, żeby np. skoordynować promocję.

      Co do sprzedawania przez wydawnictwo… Zaglądasz częściej na stronę Woblinku czy Zysku? :) Jasne, że wydawcy sami mogą sprzedawać swoje e-booki, właśnie Woblink który jest inicjatywą paru wydawnictw jest najlepszym przykładem. Podobnie Ebookpoint. Ale większość nie weszła poważniej w samodzielną sprzedaż ebooków.

      0
      • Kamil pisze:

        W ogole nie wchodze na strone zysku ;)
        Ale z woblinku tez sie nie dowiedzialem o tej promocji tylko ze swiata czytnikow.
        Wiec rownie dobrze swiat czytnikow moze linkowac do Zysku a nie Woblinku. Ok, jesli wydawcy prowadza w kilku ebookowa ksiegarnie, co innego gdy w caly lancuszek jest wmieszany niewydawniczy dystrybutor ktory „za nic” zbiera 30-40%.
        Z lancuszka:
        Ja -> Swiatczytnikow(czy inna strona gdzie dowiem sie o promocji) -> dystrybutor -> wydawca -> autor, spokojnie mozna wyciac dystrybutora. Self-publisher czy bardziej znany autor mozne nawet zrezygnowac z wydawcy, sam oplaci koszty przygotowania ksiazki i zaplaci za promocje ;) Na koncu i tak obowiazkowe ogniwa to tylko czytacz i autor, cala reszta to tylko posrednicy ktorzy zblizaja jednego do drugiego. Ale to juz temat wykraczajacy poza temat wpisu :)

        0
  12. iskariota pisze:

    A ja dzięki serwisowi swiatczytnikow skorzystałem z promocji na amazonie i przeczytałem pierwsze 4 części sagi w oryginale. A kosztowało to 4 czy 5 dolarów…

    0
  13. costi pisze:

    Najlepsze jest to, że tomy 1-4 kosztują na Amazon US 27 dolarów z wysyłką. Wychodzi taniej niż ebooki w Polsce. Ba, brytyjskie wydanie całej sagi (tomy 1-5 w wersji UK, czyli 7 książek) to wydatek 35 funtów, co jest ceną porównywalną z polskimi ebookami… świetnie.

    0
  14. Łukasz pisze:

    Kupiłem GoT w wersji książkowej, a potem ściągnąłem z sieci ebooka, żeby nie targać tomiszcza wszędzie. Czy jestem złodziejem?

    0
    • cpu64 pisze:

      Obawiam się, że przedstawiciele wydawcy pewnie tak by to określili.
      Przeglądając zasady licencyjne towarzyszące sprzedawanym ebookom, trudno nie odnieść wrażenie że nie kupuje się nic innego jak tylko możliwość zapoznania się z jej treścią, czyli płacisz za swego rodzaju formę wypożyczenia, bo jak wielu czyta wiele razy tą samą pozycję? W przypadku zakupionej książki papierowej płacisz i za treść i za jej materialny nośnik (papier), więc przyzwoite byłoby mieć możliwość zapoznać się z treścią w formie taka jaka jest wygodna dla czytelnika. Wiem, wiem, zaraz podniosą się głosy, że przygotowanie każdego odrębnego formatu kosztuje i tak dalej. Z własnej praktyki wiem natomiast, że nie kosztuje to aż tak wiele. Patrząc na niewielkie, bo w porywach 15-procentowe prowizje jakie wydawcy płacą autorom za książki wydawane w papierze (nie piszę tu o gwiazdach, którzy mogą wynegocjować sobie trochę więcej), wydaje się że mają środki na przygotowanie takich dodatkowych formatów, które mogłyby być dodawane do sprzedawanych książek papierowych na zasadzie darmowego bonusu. Takie działanie zatrzymałoby pewnie na trochę dłużej część klientów papierowej literatury odpływających w kierunku tej w formie elektronicznej a mam wrażenie że Wydawnictwom bardzo zależy na utrzymaniu sprzedaży tradycyjnej (papierowej) formy. Całkiem do przycięcia jest również model stosowany przez o’Reilly: mając książkę papierową możesz otrzymać po bardzo promocyjnej cenie jej wersję elektroniczną.
      Bez tego klienci nie będą do końca usatysfakcjonowani, ponieważ będą zmagać się z dylematami mojego przedmówcy i jeśli takie „pożyczenie formatu” będzie nazywane kradzieżą, to drugim razem stwierdzą, że po w ogóle mają płacić za książkę papierową.

      0
      • Łukasz pisze:

        Paradoks tutaj polega na tym, że ściągnięta przeze mnie wersja to ewidentnie jakaś amatorska konwersja udostępniona za darmo, wystarczająca do czytania. Porównałbym to do kupienia płyty CD z muzyką i ściągnięcia empetrójek celem słuchania w dajmy na to samochodzie. Tu i tu mogę wykonać kopię oryginału na własny użytek, na co tak w ogóle zezwala mi polskie prawo niezależnie od tego co sobie napisze ktoś w licencji, nie jest natomiast określona forma wykonania tej kopii, zatem ani czy mam to zrobić samodzielnie ani czy format wyjściowy ma być taki sam jak oryginał. Skoro nie jest to określone to mogę kopiować papier do pliku tekstowego, a audio cd do mp3. Jedyną, o ile w ogóle, kwestią moralną jest tutaj praca kogoś kto daną kopię wykonał i chciałby za to pieniądze. Dopóki jednak normą wśród wydawców nie będzie książka + ebook gratis (czyt. w cenie) lub chociażby książka + ebook za 10-20% ceny książki to nie ma możliwości wynagrodzenia pracy tych osób, bo płacenie 50-100% za ebooka posiadając już papier jest czystym frajerstwem i napychaniem kieszeni WYDAWCÓW. Nikt chyba bowiem nie sądzi, że przerobienie książki na ebooka kosztuje w dzisiejszych czasach 50-100% półkowej ceny wydrukowanej książki? Trudno być uczciwym wobec nieuczciwych praktyk i braku szacunku dla klientów.

        0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.