Koalicja Otwartej Edukacji świętuje co roku Dzień Domeny Publicznej.
Przypomnę o co chodzi. Zgodnie z prawem autorskim obowiązującym w Polsce prace literackie, dzieła sztuki, utwory muzyczne itp. chronione są od momentu ich stworzenia aż do 70 lat od śmierci autorów. Po tym czasie wygasa prawo autorskie, a utwór wchodzi do tzw. domeny publicznej. Można powiedzieć, że zostaje w ten sposób uwolniony z rygorów prawa autorskiego.
W tym roku do domeny publicznej weszły utwory osób, które zmarły w roku 1943, w tym roku są to np. prace m.in. prof. Zygmunta Łempickiego, polskiego malarza i grafika Mieczysława Kotarbińskiego, francuskiej filozofki Simone Weil, poety Tadeusza Hollendra, historyka literatury Kazimierza Kolbuszewksiego, inżyniera Stefana Bryły czy matematyka Juliusza Pawła Schaudera.
Domenie publicznej poświęcone będą dwa spotkania, które odbędą się w piątek 17 stycznia o godzinie 17:00:
- W warszawskiej Zachęcie: W tym roku głównym tematem spotkania będzie twórczość filmowa. Po projekcji przedwojennych kronik Polskiej Agencji Telegraficznej i sesji krótkich prezentacji odbędzie się dyskusja poruszająca problem dostępu do polskiej filmowej domeny publicznej i praw jej wykorzystania we współczesnej twórczości i edukacji. Spotkanie zakończy remiks fragmentów wybranych filmów z domeny publicznej, którego autorem będzie Filip Krzysztof Tomaszewski (Zambari).
- W gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej: Na spotkaniu w Instytucie Kultury Miejskiej Grzegorz D. Stunża opowie o tym, czym jest domena publiczna, poznamy autorów dzieł przechodzących w tym roku do domeny publicznej, a premierowo zostaną pokazane projekty „Wyszukane” – pamiątki z gdańskimi motywami graficznymi zaczerpniętymi z domeny publicznej.
Konkurs na okładkę!
Wspólnie z Koalicją Otwartej Edukacji zapraszam do prostego konkursu, właściwie zabawy.
Wszyscy znamy serwis Wolne Lektury. Książki, które się tam znajdują wykorzystują jako okładki ilustracje z domeny publicznej albo na wolnych licencjach.
Zadanie konkursowe jest takie: zaproponuj alternatywne ilustracje, które lepiej pasują jako okładki wybranej lektury – i swój wybór uzasadnij.
Ilustracje muszą być w domenie publicznej lub na wolnej licencji, tak aby można było z nich swobodnie korzystać. Znajdziemy je np. w Wikimedia Commons albo serwisie Europeana. Można szukać też na Flickrze – ale tam trzeba uważać: mogą to być tylko treści „dostępne do użytku komercyjnego” czyli np. na licencji Creative Commons BY – ale już nie ND czy NC.
Aha, nie jest to konkurs na projekt, więc nie tworzymy i nie linkujemy własnych grafik, no chyba że są już opublikowane na wolnej licencji lub przekazane do domeny publicznej za pomocą licencji CC0.
Nagrodami dla autorów dwóch najciekawszych propozycji będą zestawy przygotowane przez KOED, m.in. koszulki, gadżety, publikacje na temat prawa autorskiego.
Zwycięzców wybiorę wspólnie z Marcinem Wilkowskim z Fundacji Nowoczesna Polska, która prowadzi serwis Wolne Lektury i jest członkiem-założycielem Koalicji Otwartej Edukacji. Część pomysłów zostanie wykorzystana także w projektach Wolnych Lektur. Konkurs trwa do niedzieli, 19 stycznia, do końca dnia.
Zapraszam do udziału. Wybrane lektury, linki do grafik i uzasadnienia pozostawiajcie w komentarzach.
Czytaj dalej:
- Dzień Domeny Publicznej 2024: Tuwim, Makuszyński i Gałczyński wreszcie uwolnieni! A czy przeczytamy ich na czytnikach?
- Lista lektur do szkoły podstawowej 2024/2025 – które przeczytamy na czytnikach e-booków?
- O tym jak narzędzia AI masowo korzystają z pirackich e-booków
- Amazon w ramach walki z AI ogranicza liczbę publikowanych książek do… trzech dziennie
- Dlaczego e-booki są „takie drogie”? Spojrzenie wydawcy
- Obniżki VAT na książki (papierowe i elektroniczne) nie będzie, bo państwa na to nie stać
Te 70 lat liczy się bez względu na to czy są spadkobiercy?
Trochę głupie by to było, żeby nie powiedzieć złodziejstwo.
Malarz jak namaluje obraz to ciągle ma wartość dla prawnuczka, a z książki prawnuczek już tantiem nie dostanie?
Lem, Tolkien, Kilar – ich dorobek zostanie zabrany spadkobiercom?
Autorskie prawa majątkowe wynikają z praw autorskich. Korzyści z nich wynikłe wynikają z talentu, pracy i szczęścia autora. Dla mnie raczej nienormalne jest to, że aż przez 70 lat spadkobiercy po śmierci autora mogą odcinać kupony od jego twórczości.
A ile razy ten sam obraz prawnuczek sprzeda?
Prawnuczek/ka może bajerować płeć przeciwną na przekazanie cząstki genialnych genów. ;-)
Ów prawnuczek jest co najwyżej właścicielem obrazu jako fizycznego przedmiotu. Tak samo może posiadać rękopis dzieła literackiego i sprzedać go za grubą kasę. Ale po 70 latach od śmierci autora nie będzie pobierał żadnych „tantiem” ani od obrazu, ani od dzieła literackiego. Obraz przechodzi do domeny publicznej tak samo jak utwór pisany. Każdy może go reprodukować i rozpowszechniać bez pytania o zgodę spadkobierców. A wnuczek może jedynie schować obraz i pilnować, by nikt nie zrobił reprodukcji ;)
Reprodukcja Biblii może i wchodzi do domeny publicznej, ale o pierwsze wydania muzea lub prywatni kolekcjonerzy się biją, jeżeli jesteś szczęśliwym posiadaczem, też nie możesz zrobić z nią co zechcesz. Posiadanie fizycznego przedmiotu jednak górą.
Akurat jestem na świeżo po lekturze (będącego swego czasu w BookRage) Wprowadzenia do historii cyfrowej, które to trochę zahaczyło o to zagadnienie. Moim zdaniem im krótszy okres między śmiercią autora a przejściem utworu do domeny publicznej, tym lepiej dla szeroko rozumianej kultury.
Akurat ten ebook jest do pobrania ze strony autora: http://historiacyfrowa.ikm.gda.pl/
Przy okazji, KOED donosi o konsultacjach społecznych w UE dotyczących reformy prawa autorskiego: http://koed.org.pl/blog/2014/01/02/konsultacje-spoleczne-dotyczace-reformy-europejskiego-prawa-autorskiego-w-ue/ – do 5 lutego każdy może wysłać zgłoszenia.
Jednym z postulatów jest zejście z 70 do 50 lat, choć nie wiem jakie to ma szanse.
No nie do końca. Im dłuższy okres ochronny tym więcej autor może na książce zarobić, czy to wydając, licencjonując czy odsprzedając prawa wydawnictwu, w końcu wydawnictwo tez sobie kalkuluje ile może na tych prawach zarobić. Czy jeżeli autorzy nie zarabialiby na książkach, albo zarabiali bardzo mało to czy mieliby motywację, żeby pisać tyle wartościowej literatury – moim zdaniem nie koniecznie, na pewno część pozycji w ogóle by nie powstała. Nie twierdzę, że obecne 70 lat to optymalna długość, nie koniecznie trzeba tez liczyć od śmierci, ale nie można przeginać w żadną stronę.
Czas 70 lat biegnie od śmierci twórcy, a nie od momentu powstania dzieła.
Moim zdaniem okres należy skrócić, ale nie jakoś drastycznie. Trudno przewidzieć, jak wielu twórców poświęca całe życie na tworzenie z myślą, że ich pracę zostawią w spadku swoim dzieciom.
„wielu twórców poświęca całe życie na tworzenie z myślą, że ich pracę zostawią w spadku swoim dzieciom”
Najpierw , aż do śmierci, z monopolu praw majątkowych do dzieła będzie korzystał autor, nawet jeśli napisał je mając kilkanaście lat. Przeciętny odstęp międzypokoleniowy wynosi około 20-25 lat, więc mniej więcej 25-30 lat po śmierci autora umrą jego dzieci. Tyle lat będą DZIECI korzystać z monopolu autorskich praw majątkowych. Pozostaje jeszcze 40-45 lat monopolu, który nie jest dla dzieci, ale dla wnuków oraz prawnuków… Czyli osób, które często urodziły się nie tylko po napisaniu i wydaniu dzieła, ale wręcz po śmierci autora…
Poza tym, dla przykładu, gdyby rodzina Tolkiena nie mogła zarabiać na jego twórczości, to ominęłaby nas TONA wspaniałych prac wydanych przez jego syna.
Jeśli uznać, że Christopher Tolkien opracowuje dzieła ojca w sposób twórczy i oryginalny (a do tego bym się skłaniał), to nabywa własne prawa autorskie do opracowania. Opracowanie to jest chronione przez 70 lat od jego śmierci.
Poszukam jakichś ciekawych zdjęć. Wolne Lektury to świetny projekt, ale przyznam szczerze okładki raczej mi się nie podobają. Dajmy na to W stronę Swanna, okładka jest po prostu dziwna i nie pasuje.
Ale jakoś nikt nie jest chętny, aby po 70 latach od śmierci odbierać majątki… na rzecz Skarbu Państwa, czyli de facto wszystkich obywateli. Domena publiczna to śliska sprawa, na co zwracał uwagę już Balzac: od strony twórców jest to niesprawiedliwe, że tracą CAŁKOWITĄ kontrolę nad tym, jak i przez kogo będzie wykorzystywana ich własność intelektualna. Domena publiczna powinna chronić twórców, dając swobodny dostęp do dóbr kultury, czyli konsensusem byłoby udostępnienie za darmo (np. przez BN) utworów po upłynięciu 70 lat od ich pierwszego opublikowania w ramach wolnej kultury; przy jednoczesnym zachowaniu prawa do kontroli eksploatacji utworów przez spadkobierców, celem ochrony twórczości (obecnie na twórczości w domenie publicznej mogą zarobić wszyscy, tylko nie spadkobiercy, nie mówiąc już o tym, że spadkobiercy nawet nie mają prawa głosu, jak i przez kogo dany utwór będzie wykorzystywany).
Z tym „jak zostaną wykorzystane” to tak do końca nie jest. W każdym razie nie w Polsce. U nas wygasają tylko prawa majątkowe, pozostają prawa osobiste (w USA takie coś nie istnieje). Jednym z praw osobistych jest prawo do nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania, a także prawo do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu. Coś tam w sądzie dałoby radę ugrać.
Z kasą gorzej. Nie dostaną nic, to prawda. pocieszyć się można, że wydawca musi haracz zapłacić na rzecz Funduszu Promocji Twórczości (od 5%do 8%wpływów brutto). Ja jestem jednak za utrzymanie dotychczasowego status quo. Bez tych przepisów pewno byłoby znacznie trudniej wydawać klasyki i byłby trudniej dostępne.
Kręcicie obywatelu. Państwo za życia autora chroni jego twórczość w sposób szczególny. Porównując z majątkiem, wykonując i odsprzedając kopię utworu nie okradam autora z rzeczy materialnej więc, w oparciu o twoją logikę, powinno to być legalne. Jednak nie jest to legalne ze względu na odpowiednie przepisy, które 70 lat po śmierci autora tracą ważność i wracamy do naturalnego stanu.
Warto poczytać o przyczynach wprowadzenia tzw. „praw autorskich” i ich eksploatacji. Ruch wolnej kultury zaprzecza przesądom mówiącym, że autor zginie bez ochrony a i ruch CC ma swój wkład w uświadamianie, że dzisiejsza ochrona nie ma tak wielkiego znaczenia dla autorów. Służy głównie korporacjom.
Z kolei na rozluźnieniu prawa autorskiego zarobią korporacje żyjące z wyświetlania reklam przy cudzych treściach jak Google (głowny sponsor Creative Commons) czy Facebook :)
Kiedyś czytałem hsiotorię o pewnym wnuczku, który w swoim życiu nie przepracował ani jednego dnia. Prowadził życie playboya. Jedyną jego zasługą było to, że jego dziadek napisał jakąś kolędę. Moim zdaniem 7 lat to wystarczająco długo, żeby twórca i jego rodzina mogli zarobić. Zapominamy, że 70 lat to jest już cała epoka. Dzisiaj 7 lat to już baardzo dużo. Jeżeli zależy nam na tym, żeby wartościowe rzeczy miały jakiś wpływ na społeczeństwo tu i teraz to należy w jak największym stopniu zminimalizować ograniczenia.
„About a Boy”
No to teraz powiedz o tych 7 latach np. pani Jadwidze Zajdel :)
Jeśli by to tak wyglądało, pisarze rejestrowaliby małżonków jako współautorów (co w przypadku Zajdla ma zresztą uzasadnienie).
70 lat po śmierci autora w słusznym wieku, to, na rok 2014, liczę… Autor zmarł w 1944, urodził się może w 1874, linia spadkobierców wygasła albo się spotęgowała, ale jeszcze żyją ci, co pamiętają go osobiście… Według mnie okres ochronny w sam raz.
Konkurs bardzo fajny. Podobno nie należy oceniać książki po okładce, ale … okładka dla mnie ma siłę przyciągania lub odpychania.
Tak czy owak dziś domena publiczna jest bardziej pozytywnie 'publiczna’ niż choćby dwadzieścia lat temu. Dzięki internetowi przejście dzieła do domeny publicznej ma wymierny efekt dla najzwyklejszego szarego czytelnika, który sobie może poczytać książkę za darmo z gutenberga, WL czy polony.
Druga sprawa: a ilu jest tych Tolkienów, Zajdlów, Kilarów? Autorzy, których twórczość będzie rozchwytywana 70 lat po śmierci to tylko mały procent wszystkich twórców. Poza nimi jest masa autorów, którzy dla szerszej publiczności popadli w niebyt, co wcale nie oznacza, że ich książki czy inne dzieła są bezwartościowe. Ja np mogę czytać stuletnią literaturę pensjonarską na gutenbergu i polonie i to jest fantastyczne;) Gdyby nie było automatycznej granicy lat, kto by zadbał o takie niszowe dzieła, na które nie ma komercyjnie znaczącego popytu? Dociekanie, czy są spadkobiercy, czy jeśli są to się zgadzają, itd, zapewne często sądowe dochodzenie tego – to wymagałoby nakładu pieniędzy, czasu i sił, którymi zapewne takie podmioty jak WL nie dysponują, w związku z czym masa twórczości zostałaby skazana na zupełne zapomnienie.
zastanawia, że na temat domeny publicznej wypowiadają się tylko zwolennicy utrzymania praw autorskich i nie ma żadnego głosu za uwolnieniem świata od tej chimery…
Wszystko super tylko jak jest z tłumaczeniami? Czekamy te 70 lat po śmierci autora czy tłumacza?
Z przykładowego wzoru umowy wynika, że tłumacz zbywa swoje prawa na rzecz wydawnictwa i „może odejść” :(
Przepisy o prawach autorskich przynajmniej trochę bronią twórców, zamiast pozwalać na zarobek tylko wydawcom.
Nie sadzę, żeby pisarze dostawali obecnie znacząco różne warunki.
Wyobrażałam sobie pisarzy zbierających tantiemy od każdego egzemplarza wydanej książki (pewnie tak i z tych krzyków o piractwie) – ale masz rację.
Niestety, musimy czekać 70 lat od śmierci tłumacza.
Znalazłem kilka potencjalnie ciekawych okładek (wszystkie do ebooka „W stronę Swanna”)
Obecna okładka jest zbyt współczesna dla powieści osadzonej w XIX w.
Mud Pie – Berthe Morisot,obraz nawiązuje do treści książki, tj. do spotkań Gilberty i Marcela.
The Milliner on the Champs Elysées – Jean Béraud, obraz oddaje „ducha epoki” i jw. nawiązuje do książki.
Parisienne Au Rond-Point Des Champs-Elysees – Jean Béraud, jw.
Jeune femme traversant le boulevard – Jean Béraud, jw.
Niestety nie udało mi się znaleźć pionowo zorientowanego obrazu, który by był odpowiedni na okładkę, a na którym w pierwszym planie nie byłaby przedstawiona kobieta.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/f/f7/Strza%C5%82ecki_A_fiddler.jpg/493px-Strza%C5%82ecki_A_fiddler.jpg
Idealny obrazek dla lektury: Janko Muzykant widać tu chłopca zapalonego muzyką skrzypcową do tego rysunek oddaje czasy w których żył.
Poszukałem ostatnio na Wolnych Lekturach dzieł Kafki i choć obecnie ich tam jeszcze nie ma, to mam nadzieję, że prędzej czy później zostaną tam opublikowane. A zatem, wyprzedzając nieco zapotrzebowanie, oto moje propozycje ich okładek:
Ameryka: na samym początku bez niespodzianki – fotografia Statuy Wolności. Zdjęć ją przedstawiających są oczywiście tysiące, ale mi do gustu przypadło takie z 1911 roku. Co ciekawe, data jego wykonania zbiega się z rozpoczęciem przez Kafkę prac nad tą powieścią:
File:33 Statue of Liberty New York Bay 1-2-1911.jpg
Proces: zdecydowanie obraz Więzień Nikołaja Jaroszenko. Współgra z książką zarówno pod – oczywistym – kątem treści, jak i ogólnej atmosfery. Dzięki ponurej gamie kolorystycznej, świetnie oddaje beznadziejność sytuacji i zagubienie bohatera. File:Nikolaj Alexandrowitsch Jaroschenko 002.jpg”
Zamek: moja ulubiona powieść Kafki, choć zarazem najtrudniejsze pod względem doboru okładki. Proponowałbym (nieco przycięty) obraz przedstawiający zamek Blauenstein, wyraźnie górujący nad znajdującą się niżej wioską. Świetnie obrazuje to moim zdaniem niedostępność książkowego Zamku dla protagonisty. File:Zentralbibliothek Solothurn – Das Schloss Blauenstein im Canton Solothurn – aa0851.tif
Jeśli chodzi o ebooki, które są już dostępne na Wolnych Lekturach, to z chęcią podmieniłbym obecną okładkę Tako rzecze Zaratustra – zachodzę w głowę, co wybierający tą obecną miał na myśli. Moja propozycja to obraz Wędrowiec nad morzem mgły Caspara Davida Friedricha. Od kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy, nie mogę odpędzić od siebie wrażenie, że Nietzsche pisząc swoje dzieło, musiał się nim choć trochę inspirować. Tako przemawiał do siebie Zaratustra, wspinając się na górę, twardymi przypowieściami krzepiąc swe serce: gdyż okaleczone było ono, jako nigdy przedtem nie bywało. Gdy zaś na przełęcz wstąpił, patrzy, oto w dali widnieje rozłogiem inne morze: Zaratustra stanął i milczał długo. File:Caspar David Friedrich 032 (The wanderer above the sea of fog).jpg
Errata> Trzeci link powinien prowadzić tutaj, umknęło mi też kilka literówek, niestety 5minutowy limit edycji posta okazał się niewystarczający :)
Moją uwagę zwróciły fraszki Kochanowskiego – „Do dziewki” – zarówno tą, jak i tamtą okładkę ciężko uznać za zachęcające do czytania. Proponowałabym za to któreś z tych:
• George Knapton – Portrait of a Woman – „Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa / z twoją rumianą twarzą moja broda siwa” – na cóż długie, pełne kwiecistych słów uzasadnienie, jeśli powyższe dziewczę po prostu idealnie tu pasuje?
• Vere Monckton-Arundell by Edward Hughes – delikatny, niewinny portrecik. Kobieta trzyma w dłoniach lilie, o których zresztą Kochanowski wspominał w drugiej z podanych fraszek.
• Angelica Kauffmann – Portrait of Eleanor – j.w.
• Cappelaere Portrait Miss Haryett Howard, Frederick Sandys – Isolda con la poción de amor, a także May Margaret – każda z nich przywodzi mi na myśl „dziewkę srogą”, do której tak wzdycha podmiot liryczny.
Poza tym nie mogę, po prostu nie mogę patrzeć na okładki jeszcze kilku (-nastu?-dziesięciu?) lektur – mogłabym podesłać jeszcze parę propozycji, czy mam okiełznać tę nadgorliwość? (wbrew pozorom moje umiejętności poszukiwawcze nie ograniczają się do malarstwa na Wikimedia Commons;)
Parę godzin temu wrzucałam tu swoje propozycje – doszły, ale z jakiegoś powodu ich nie wyświetla, czy w ogóle nie doszły? :).
Wszystko doszło, tylko wpadło do spamu. Poprawiłem też linki, bo źle się wyświetlały (opis linku umieszczamy między tagami <a> a nie w atrybucie title).
Pierwsza uwaga do okładek Wolnych Lektur: najładniejsza reprodukcja nie pomoże, jeśli napis – autor i tytuł książki – będzie na białym polu pośrodku obrazka. Ten na dole też nie jest ładny, nie wiąże się z całością, ale chociaż trochę mniej razi.