Generowanie tekstów przez sztuczną inteligencję (AI) stanowi coraz większy problem dla platform wydawniczych.
Pół roku temu pisałem o tym, jak ChatGPT oraz inne narzędzia wykorzystujące AI mogą być wykorzystane do tworzenia książek.
Problem narasta i Amazon w ramach swojej platformy Kindle Direct Publishing wypuścił nowe wytyczne dotyczące treści, które obowiązują autorów i wydawców:
- Parę tygodni temu wprowadzono obowiązek oznaczenia, która część książki (tekst, tłumaczenie, ilustracje) została wygenerowana przez AI (AI-generated), a która powstała przy wsparciu AI (AI-assisted).
- Ostatnio z kolei, jak donosi Publisher Weekly Amazon wprowadził ograniczenie liczby nowych książek publikowanych w platformie do… trzech dziennie. Wprawdzie w oświadczeniu stwierdzają, że nie zauważyli ostatnio wzrostu publikacji i zmiana dotknie niewiele osób, ale sam fakt jej wprowadzenia mówi sam za siebie.
Tu trzeba jedną rzecz przypomnieć- pisanie, publikowanie i sprzedaż e-booków na platformach self-publishingowych jest od dawna sprawdzonym pomysłem biznesowym w Stanach. Do opinii publicznej przebiły się sukcesy pojedynczych autorów, choćby Amandy Hocking, ale istnieje też znacznie mniej zauważalna warstwa autorów piszących na akord.
Schemat jest taki – znajdujesz temat, który „rośnie” (choćby w Trendach Google), piszesz o tym e-booka, promujesz go przy pomocy płatnych narzędzi, liczysz zwrot z inwestycji. Tydzień później wypuszczasz kolejnego e-booka. Zwykle są to poradniki o bardzo niskiej wartości dodanej, ale… ktoś to kupuje i na rynku książki anglojęzycznej wciąż można zarobić. Nie mam sposobu na weryfikację tego, ale podobno nawet kilku autorów z Polski się z tego utrzymuje.
Pojawienie narzędzi wykorzystujących AI pozwala na przyspieszenie całego procesu – jeśli mamy temat, w parę chwil da się zrobić gotową książkę.
Decyzja Amazonu pokazuje, w jak głębokim bagnie znalazł się rynek self-publishingu. Śmieciowe poradniki zalewały Kindle Store i inne platformy od dawna. Teraz będzie ich jeszcze więcej, bo skoro są klienci, cały proces się opłaci.
Mowa oczywiście o książkach po angielsku, ale nie mam wątpliwości, że coraz więcej będzie takich tytułów po polsku. Na pisaniu książek w Polsce od dawna zarabia się niewiele. Ale tutaj mamy relatywnie niewielki zarobek i… niewielki wysiłek konieczny do stworzenia takiego e-booka.
Dlatego na pewno wiele osób spróbuje dzięki AI zostać autorami bestsellerowych poradników. A my podczas lektury będziemy mieli podejrzenia. Dotąd mogliśmy przypuszczać, że książka nie miała (ludzkiego) redaktora czy korektora. Teraz – że nie miała autora…
Źródło grafiki: Midjourney.
Na brytyjskich grupach grzybiarskich sa ostrzezenia, ze Amazon sprzedaje niezweryfikowane poradniki grzybiarza wygenwrowane w calosci przez AI z potencjalnie smiertelnymi wskazowkami. Maja wymyslonych autorow, okladki, ilustracje…
Można napisać opowiadanie o tym jako sposobie przejęcia władzy na Ziemi przez zbuntowane sztuczne inteligencje. Może napiszę, albo… zlecę.
Czekam na Fantazmaty z tematem AI.
Znaczy się mamy wygenerować antologię? :P
Tylko trzy dziennie? No to Remigiusz Mróz ma problem ;-)
Och, czemu ten tekst nie został podpisany (dla żartu) ChatGPT :D
Może Robert już od dawna nie pisze tych postów :)
Ciiiii. :D
Na początku sierpnia NY Times miał artykuł o przewodnikach generowanych przez AI zalewających Amazona:
https://futurism.com/the-byte/scam-amazon-ai-generated-travel-guides
https://www.nytimes.com/2023/08/05/travel/amazon-guidebooks-artificial-intelligence.html
Z przewodnikami w Amazonie od dawna był problem, bo autorzy masowo kopiowali Wikipedię, no a teraz stało się to jeszcze prostsze i trudniejsze w wyłapaniu.
Rzeczywiście, problem z przewodnikami na Amazonie, które często były kopiami treści z Wikipedii, był dobrze znanym w środowisku autorów. Narzędzia AI jeszcze bardziej komplikują sprawę. Sztuczna inteligencja jest w stanie generować treści w sposób znacznie bardziej zaawansowany niż proste kopiowanie. A turystycznych miejscówek w każdym kraju jest dużo, więc pole do popisu ogromne.
To ja może poza tematem. Kupiłem w zeszłym tygodniu na Amazonie takie coś – Woxter E-Book Scriba 195 S. Brak podświetlenia, brak dotyku, brak wifi, ekran pearl. Ale od dłuższego czasu chorowałem na czytnik wielkości smartfona. Ten ma ekran 4,7 cala i waży 100 g. Jako drugi czytnik jest ok (kończę już na nim drugą książkę). Szkoda że tak niewiele czytników jest takiej wielkości.
No to mnie uprzedziłeś, bo mam go od paru dni (czerwony) i szykuję właśnie test. :) Kupiłem go właśnie ze względu na rozmiary.
O! Fajnie. Ja już planowałem kupować smartfona hisense. Ale kupowanie smartfona do czytania książek byłoby przegięciem:). W zasadzie kupiłem go, bo nie ma nic na rynku. Jestem ciekawy Twojej opinii bo ja jak na razie jestem bardzo zadowolony.
Taki Trekstor Pyrus Mini…
Ja chyba odpuszczę, choć cena kusi… O ile mały ekran wytrzymam, o tyle bez oświetlenia ekranu czarno to widzę. To znaczy szaro.
Fajne znalezisko. Szkoda że Pocketbook odpuścił pięciocalowce.
EDIT: Dla tradycjonalistów jest na szczęście czarny.
Ja kupiłem właśnie czarny. I w pracy siedzę sobie jak zwykły przeglądacz facebooka i żoden się nawet nie domyśli że czytam „Wojnę i Pokój” :). A tak na serio to rzeczywiście z podświetleniem byłby to jeszcze lepszy produkt. Nie mam pojęcia jakie jest zapotrzebowanie na tak małe czytniki e – booków. Domyślam się, że ze niewielkie.
Ja bardzo bym chciała czytnik mały, lekki ,z podświetleniem, do schowania w kieszeni. Kiedyś taki widziałam u kogoś i żałuję, że się nie spytałam o model. Był kwadratowy, ok 10×10 cm, pamiętam że miał złotą ramkę.
Kindle PW3 jest jednak trochę za ciężki…
Teoretycznie na Hisense odpalisz Legimi. Ale faktycznie, za 1500-1700 zł można już sobie kupić coś fajnego, (choć większego).
Pocketbook mini był dla mnie idealnym uzupełnieniem Oasis i PW. Dopóki się nie potłukł.
ja cały czas marzę o smartfonie z dwoma ekranami (zwykły i e-ink), ale ciągle nie ma nic na polskim rynku
Był kiedyś taki, bodajże Yotaphone. Jakiś czytelnik tego bloga się pochwalił, że ma używa.
Ja, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Yota Phone stwierdziłem, że jak stanieje to go kupię. Miałem też cichą nadzieję, że inne marki też wypuszczą tego typu telefony. Firma produkująca Yota Phone zbankrutowała, a inni jakoś nie kwapią się do produkcji tego typu urządzeń.
Mróz już zaciera ręce, będzie mógł wydawać teraz kilka książek w miesiącu :D
Ej, bo wczoraj jak leżałem w łóżku, przyszła mi do głowy jedna rzecz. A co by było, gdyby „nakarmić” AI książkami GRR Martina, nie tylko Pieśnią Lodu i Ognia, ale też resztą? Może nie czekajmy aż dokończy (wiadomo, że nie dokończy), tylko weźmy sprawy w swoje ręce.
Hahaha! Świetny pomysł! Też nie mogę się doczekać aż Martin w końcu skończy pisać.
Sądzę, że Martin już na to wpadł. „Wichry zimy” być może ukażą się już wiosną. :)
W sumie ciekaw jestem też innej opcji – dzięki właśnie tej możliwości powstanie sporo fanfików.
Jest też już kilka aplikacji, gdzie bazę załadowano treści Biblii i można sobie poczatować z Jezusem. :)
Zajmowałam się tym na studiach. Tworzyłam taką sztuczną sieć neuronową, która analizowała sygnały EEG. A mimo to jestem pod wrażeniem jak ta technologia się rozwinęła przez tę ostatnią dekadę :D
Hej Robercie. Zmienie temat (choc nieznacznie). Czemu ta ksiazka jest niewidoczna w Twojej wyszukiwarce? Z checia bym kupil i dodal do listy, bo cena zabija i chyba warto poczekac na jakies promo
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5074172/zarazeni-dzwiekiem-rynek-muzyczny-w-czasach-sztucznej-inteligencji