Oficyna Wydawnicza RW2010 wydała wczoraj pierwszy numer kwartalnika „Świt e-booków”, który można pobrać bezpłatnie z ich strony oczywiście w trzech formatach.
Pierwszy numer magazynu składa się generalnie z trzech części:
- artykuły i felietony
- wywiady z twórcami: Romuald Pawlak, Joanna Łukowska i Dawid Juraszek
- recenzje e-booków
Podstawowym celem magazynu wydaje się być promocja działalności RW2010, wśród recenzowanych pozycji znajdziemy tylko ich publikacji. Maciej Ślużyński nie ukrywa tego w artykule wstępnym, przy okazji podając parę liczb:
Jednak na obecną chwilę najpopularniejszą naszą autorką jest Joanna Łukowska, mieszkająca w Poznaniu, naszym rodzinnym mieście. Jej ebooki sprzedały się w nakładzie ponad 1 500 licencji (stan na koniec I kwartału 2013 roku). Od listopada
powieść Nieznajomi z parku znajduje się na pierwszym miejscu listy bestselerów księgarni Empik.com. Autorka zaś nie ukrywa, że na swoim ebooku już zarobiła więcej niż na wersji papierowej. Zatem można! Ta informacja powinna ucieszyć
wszystkich autorów wahających się, czy warto wydać się elektronicznie.
Większość tekstów stanowią przedruki z różnych blogów, m.in. są dwa teksty ze Świata Czytników. Lista autorów, którzy współpracowali przy powstaniu kwartalnika to: Maciej Parowski, Emma Popik, Robert Drózd, Marcin Królik, Łukasz Sporyszkiewicz, Katarzyna Krzan, Piotr Lipiński, Jagna Rolska, Marek Adamkiewicz, Marcin Orlik, Paideia, Sardegna, Jagoda Wochlik, Agnieszka Żak, Gustaw G. Garuga, Katarzyna Tatomir.
Zdarza się, że przedruki są naprawdę starożytne, np. recenzja „Trójki” pióra Agnieszki Żak pochodzi z roku 2011… Można też narzekać na skład – nie zawsze jest konsekwentny, popatrzmy choćby na interlinię czy formatowanie wypunktowań w PDF – wersje czytnikowe wypadają o dziwo lepiej.
Niezależnie od tych uwag, na ponad 100 stronach znajdziemy sporo do czytania, mam też nadzieję, że twórcom wystarczy zapału na przygotowanie kolejnych numerów.
Twórcom zapału starczy, a swego rodzaju „sprofilowanie” czy też „sfocusowanie” na materiałach z naszej Oficyny było podyktowane tylko i wyłącznie brakiem możliwości znalezienia materiałów innych w tak krótkim czasie ;-)
Chociaż udało nam się również uzyskać sporo ciekawych materiałów choćby od przyjaciół z e-bookowo.pl (Kasiu, jeszcze raz serdeczne dzięki za chęć współpracy!)
Ale za zaszczyt poczytujemy sobie współpracę choćby ze Światem Czytników, choć prawdopodobnie naszym największym osiągnięciem w tym numerze było namówienie p. Macieja Parowskiego do napisania tekstu przekrojowego o twórczości Emmy Popik.
I gwarantuję, że zamieścimy każdy nadesłany do naszej redakcji materiał, o ile spełniać będzie dwa kryteria – dotyczyć będzie ebooków i… będzie interesujący dla naszych Czytelników.
Dlatego korzystając z okazji namawiam wszystkich zainteresowanych do lektury, a w przyszłości – także do współpracy.
A tak przy okazji – w ciągu dwunastu godzin od premiery pobrano ponad sto pięćdziesiąt licencji. Wynik daje do myślenia. Widać taki magazyn był potrzebny na naszym rynku ;-)
W pierwszym zdaniu powinno być „Świt e-booków”.
„Jednak na obecną chwilę najpopularniejszą naszą autorką jest Joanna Łukowska, mieszkająca w Poznaniu, naszym rodzinnym mieście.”
Nie dało się napisać po prostu „obecnie”? Po co tworzyć takie potworki jak „dzień dzisiejszy”, „obecna chwila” itp. Ja wiem, że dziś tak mówią ludzie, ale chyba od osób (profesjonalnie) zajmujących się książkami można wymagać więcej.
A poza marudzeniem:
Czy self-publishing to tekst wprost od autora, bez żadnej korekty, edycji, jakichś konsultacji (zależnie od tematyki) etc? Ostatnio nawet w „wiodących wydawnictwach” czasem jest z tym problem.
Pierwsze – uwagę przyjmuję z pokorą, tym bardziej, że zdarzyła się w tekście przeze mnie podpisanym :-( Szczerze mówiąc nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – po prostu wpadka…
Drugie – tak, takie jest założenie; oczywiście u podstaw tego założenia leży przekonanie, iż Autor sam zadbał o należytą formę swojego utworu, czyli korektę i redakcję albo zlecił komuś, albo umiał zrobić to sam. Self-publishing zakłada, że to Autor jest niejako wszystkim, a więc i wydawcą, i redaktorem, i korektorem, i „panem od marketingu”… Oczywiście może poprosić o pomoc lub zaprosić do współpracy kogo chce, czyli redaktora, korektora, grafika… Ale albo zrobią to po znajomości, albo będzie im musiał zapłacić…
Tak trochę z innej beczki – trochę mało czytelna jest strona RW2010… Trudno np. dojść do tego ile kosztuje dany e-book itd.
W tej chwili zbieramy środki na spory lifting i unowocześnienie strony, ale niestety trochę to potrwa :-( Mam nadzieję, że nowa odsłona będzie gotowa pod koniec wakacji.
Pierwsze wrażenia z lektury mam następujące:
1. Nie podobają mi się „emotikonki” (a widziałem przynajmniej jedną ;-)).
2. Nie podoba mi się traktowanie wpisów na blogu, jako gotowego artykułu, nawet w e-kwartalniku. Czy te wpisy zostały jakoś przeredagowane na potrzeby kwartalnika? Jeśli tak, to na pewno niewystarczająco. Nie zwracałem na to uwagi w przypadku wpisów p. Roberta, które znałem już wcześniej, ale wpisy innych, nieznanych mi autorów, raziły mnie swoją „blogowatością” (choć były bardzo interesujące i już subskrybuję te blogi ;-)).
3. Bardzo podoba mi się sam pomysł na kwartalnik o e-bookach oraz nawiązanie współpracy z blogerami.
4. Bardzo podoba mi się dobór tematów w kwartalniku („Felietony”, „Wieści z rynku” oraz „Wywiady” przeczytałem „na raz” ;-)).
Trzymam kciuki!
Uwagi krytyczne bierzemy sobie do serca, na pochwały reagujemy jedynie rumieńcem i… zapraszamy wszystkich do współpracy przy drugim numerze.