Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

O tym, jak biblioteka domaga się 700 zł za pięcioletni czytnik

Dostępność czytników w bibliotekach to świetna sprawa, która promuje e-czytanie. Szkoda, że czasami biblioteki do nich zniechęcają.

Czytniki ma coraz więcej bibliotek. Pamiętam, jak zachwycony byłem w 2013, gdy odwiedziłem krakowską Artetekę i zobaczyłem na półkach rząd urządzeń Kindle, Onyx i PocketBook.

Czasami jednak z wypożyczaniem wiążą się problemy.

Wczoraj na jednej z grup facebookowych zobaczyłem następujący post:

Odkupię jak najtaniej czytnik pocketbook touch lux 5. Wypożyczałam taki w bibliotece i postanowił się nie włączyć. Nie spadł. Był przewożony nawet w tym opakowaniu kartonowym, dbałam jak o własny i takie moje szczęście że prawie 5 letni czytnik – o którym się dowiedziałam że tyle ma lat – padł przy moim użytkowaniu :)))))

Dopytałem, o co chodzi: biblioteka domaga się odkupienia takiego samego czytnika lub o podobnej wartości. Z kolei na umowie wypożyczenia czytnik ma wartość 700 zł, swoją drogą – więcej niż podczas premiery – w 2020 TL5 kosztował 549 zł.

Co zrobić, gdy zepsuł się czytnik z biblioteki?

Z jednej strony oczywiście rozumiem konieczność zapisania w umowie odpowiedzialności użytkownika za powierzony sprzęt. Na pewno powinna ona dotyczyć uszkodzeń mechanicznych czy utraty wypożyczonego czytnika. Czym innym jednak jest po prostu fizyczne zużycie sprzętu.

Czytnik po pięciu latach intensywnego korzystania ma prawo się zepsuć. Może paść bateria, płyta główna, złącze ładowania, wreszcie ekran. Czy to ma oznaczać, że wypożyczenie starszego urządzenia oznacza loterię, bo jeśli się zepsuje, to mam kłopot?

Nie mam pojęcia, ile czasu amortyzuje się taki czytnik, ale po 5 latach na pewno nie jest wart 700 zł. Używane paruletnie czytniki kosztują 200-300 zł, choć pytanie ile czasu wtedy podziałają.

Zaznaczam, że nie oceniam tego przypadku, bo znam go tylko z jednej strony i nie wiem, o którą bibliotekę chodzi. Radziłbym oczywiście różnych sposobów ożywienia czytnika, np. przy pomocy powerbanka. Ale jeśli chodzi o rozliczenie, domagałbym się tutaj udowodnienia przez bibliotekę, że uszkodzenie nastąpiło z winy użytkownika, co raczej będzie trudne.

Przypuszczam, że większość z Was ma własne czytniki, więc podobnie jak ja nie jesteście częstymi klientami bibliotek pod tym względem. Ale jeśli je wypożyczaliście, jakie były Wasze doświadczenia? Zdarzały się awarie? I jak na to reagowała biblioteka?

Czy kiedykolwiek wypożyczałeś/aś czytniki z biblioteki?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Grafika: Midjourney.

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

23 odpowiedzi na „O tym, jak biblioteka domaga się 700 zł za pięcioletni czytnik

  1. Koszyczek pisze:

    Dobrze że biblioteki jeszcze nie wypożyczają smartfonów i tabletów, ale jak zwietrzą biznes, że za porysowanego iphona i samsunga będzie jakieś 10tys. to kto wie…

    7
    • Paweł Nyczaj pisze:

      Najpierw biblioteki musiałyby mieć środki na zakup iPhone i brać pod uwagę jego amortyzację, czyli nieuniknioną utratę wartości. Sądzę więc, że biblioteki nie zagrożą firmom oferującym płatny wynajem sprzętu w ramach subskrypcji. Pomijam tu specyficzne rozwiązania np. darmowe użyczanie powiększalników dla niewidomych (słyszałem, że niektóre biblioteki oferują taką możliwość)

      0
  2. cyntler pisze:

    Nie zdecydowałbym się wypożyczyć czytnika od znajomego, a tym bardziej z biblioteki – natomiast zagrywka mocno nie fair. Chociaż obserwując to, co dzieje się w tym kraju i na świecie, to niewiele mnie już dziwi.

    Generalnie – jeśli masz wieloletni czytnik to najlepiej im oddaj za darmo, „dla dobra społeczności’; w drugą stronę to już tak nie działa.

    3
  3. Ocelot pisze:

    To standardowa umowa wypożyczenia. Jak coś wypożyczasz masz zwrócić działające. Jak oddacie książkę której się rozkleiły kartki to też zdziwienie, że biblioteka żąda pieniędzy na naprawę albo nowy egzemplarz.
    Waloryzacja? Czyli biblioteka ma dopłacać do nowego sprzętu, bo przecież w zwaloryzowanej cenie nie kupi.
    Nie rozumiem pretensji, narzekanie to typowe: „Podpisałem umowy ale jej nie czytałem, co teraz mam zrobić? Pomóżcie?”

    7
    • kashka pisze:

      „Jak oddacie książkę której się rozkleiły kartki to też zdziwienie, że biblioteka żąda pieniędzy na naprawę albo nowy egzemplarz.”
      Otóż niekoniecznie. Akurat w mojej bibliotece wprost proszą o nieklejenie książek samodzielnie, bo biblioteka dysponuje specjalnymi taśmami i wprawą :) Rozklejoną książkę zgłaszałam kilkukrotnie i nigdy nikt za nic mi płacić nie kazał.

      11
    • Robert Drózd pisze:

      Zwróć uwagę, że cytowana autorka nie narzeka, że nie przeczytała umowy i ją okradli, a my zresztą nie wiemy co jest w umowie. Artykuł jest o tym, co powinno być i jaka powinna być praktyka w takich sytuacjach.

      Jeśli niezależnie od stanu czytnika wymagalibyśmy zwrotu jego kosztu przez wypożyczającego, biblioteka miałaby perpetuum mobile – wystarczy raz kupić czytnik, a w końcu komuś się zepsuje i ten sfinansuje kolejny.

      I tak, biblioteka powinna wymieniać sprzęt na nowy w związku z jego fizycznym zużyciem.

      20
  4. PRzemo pisze:

    Może powinni odliczać np 10% wartości na rok? Tak robią np ubezpieczalnie – ubezpieczasz bagaż, potem ginie – dajesz liste co tam było w miarę możliwości z paragonami/FV – i oni wtedy odliczają 10% wartości za każdy rok używania sprzętu. Więc po 5 latach możesz odzyskać tylko połowę wartości np ukradzionego aparaty foto.
    Jak dla mnie ma to sens.

    1
    • Paweł Nyczaj pisze:

      To ma sens, bo wartość sprzętu maleje i to zwykle o ponad 10% rocznie. Czym innym jest wartość danych, które przepadają po utracie sprzętu, jeśli nie udało się ich zabezpieczyć w kopii zapasowej. Każdy sprzęt traci na wartości choć czasem po wielu latach sprawny egzemplarz staje się rzadki i tym samym unikalny i jego wartość zaczyna w końcu znowu rosnąć, ale już z powodu rzadkości sprawnych egzemplarzy

      0
  5. Fretka pisze:

    5-letni czytnik to naprawdę może paść, chociaż widzę różnicę w długości życia zależnie od stopnia użytkowania – im intensywniej, tym szybciej się zużywa i to dość naturalne. Szkoda, że biblioteka wpisała sobie w umowę nie dość, że zawyżoną wartość, to jeszcze dla sprzętu wiekowego. I tak, ja wiem, że są działające dziesięcio- czy piętnastoletnie czytniki, ale nie wierzę, że są normalnie używane. Nie mam rady na ten przypadek, ale chyba pozostaje zaproponować zakup własnego sprzętu.

    0
  6. Agata pisze:

    Swoją drogą trafiła chyba na najgorszy model Pocketbooka – Lux5. Były u mnie w domu takie 3 i w każdym jest coś nie tak (jeden po pół roku przestał się włączać, drugi nie odświeża czasu, trzeci miał problem z baterią). Dwa udało mi się serwisować w ramach gwarancji. Wszystkie były kupowane w 3 różnych miejscach i u różnych dystrybutorów. 8-letni Pocketbook Lux 3 jest za to o wiele trwalszy.
    Po tych ostatnich przygodach z Pocketbookami przerzuciliśmy się na Kindle :)

    4
  7. przechodzień pisze:

    Ciekawe, jaką wartość tego czytnika biblioteka ma wpisaną w zestawieniu środków trwałych. Czyżby księgowość nie dokonywała odpisów amortyzacyjnych?!

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie znam się za bardzo na księgowości, szczególnie księgowości sektora publicznego, ale wydaje mi się, że tak drobne zakupy jak czytniki nie są w ogóle w ewidencji środków trwałych, a jako wyposażenie. A to się rozlicza inaczej.

      0
      • Paweł pisze:

        Stratą biblioteki jest cena, jaką będą musieli zapłacić za analogiczny czytnik, a nie wirtualna wartość księgowa.

        0
        • kjonca pisze:

          I tak, i nie. Gdyby to było zdarzenie typu „nieoczekiwane zniszczenie” to oczywiście powinna się liczyć wartosć odtworzeniowa. Ale IMO powinno sie zakładać trwałość elektroniki na X lat i zakładać że co roku musimy kupic y czytników, bo ileś się zestarzeje/zużyje. Wtedy po (powiedzmy) 5 latach możemy uznać czytnik za zużyty i mający wartość 0. (A jeśli nam jeszcze służy to tym lepiej)

          7
  8. Paweł Nyczaj pisze:

    Moim zdaniem wszelkie umowy wypożyczenia lub użyczenia są warte rozważenia jedynie wtedy, gdy zawierają klauzulę wyłączającą odpowiedzialność użytkownika za normalne zużycie produktu. Oznacza to brak kar za normalne, nieuniknione zużycie (bateria, obudowa, ekran). Każdy sprzęt, nawet używany z największą dbałością i kupiony za własne pieniądze ulega zużyciu, które można spowolnić jedynie poprzez dbanie o niego lub ograniczanie używania poza domem (ale to akurat ogranicza sens używania czytnika, który jest przecież sprzętem typowo przenośnym, wręcz dedykowanym do podróżowania z nim). Trudno też odkupić ten sam model po 5 latach i byłoby to zwyczajnie bez sensu. Może sens miałoby standardowo dołączone do umowy wypożyczenia darmowe ubezpieczenie wyłączające odpowiedzialność za niezawinione uszkodzenia lub wady pożyczonego sprzętu powstałe z upływem czasu w wyniku normalnego użytkowania

    1
  9. nevamarja pisze:

    Nie wiemy w sumie, o jakie uszkodzenie chodziło. Czy udało się już skontaktować z tą biblioteką w celu poznania wersji drugiej strony? Gdy w grę wchodzą książki, naturalne zużycie wypożyczonych materiałów nie skutkuje nakładaniem kary (coś, co się zużyło i nie da się naprawić, leci na selekcję). Co innego trwałe pomazanie książki, zalanie jej cieczą, pogryzienie przez zwierzę czy zgubienie. Wówczas należy odkupić dokładnie to, co się zniszczyło, a jeśli się nie da, coś w podobnej cenie (kierownik biblioteki decyduje co). Nie mówimy tu o cenie rynkowej, tylko tej z faktury, tej, która została wpisana do inwentarza. Biblioteka nie może po prostu pójść do sklepu i kupić czytnika. Nie może czegoś kupić, bo potrzebuje, a to jest akurat na promocji. Może kupić na wniosek i fakturę albo uzyskać z przetargu (ewentualnie w darze). Czytnik nie jest drobnym zakupem i oczywiście, że jest ewidencjonowany. W bibliotece wszystko jest ewidencjonowane, bardziej rygorystycznie lub mniej. I wszystko jest kupowane z rocznego budżetu. Jak wykorzystałeś budżet, to nie kupisz nic więcej. Jak nie założyłeś w budżecie, że będziesz kupować nowy sprzęt elektroniczny, też nie kupisz. Sporo osób w komentarzach rozpatruje ten case, jakby dotyczył firmy, a nie organizacji non-profit. Biblioteka nie może zrobić większości rzeczy, które może zrobić zwykła firma, bo nie jest instytucją finansową.

    Reasumując, atak na bibliotekę na podstawie ogólnikowego wpisu na facebookowej grupie, to straszne bicie piany. Z mojej praktyki wynika, że użytkownik prawie zawsze staje na rzęsach, żeby uniknąć kary. Jeśli czytnik się po prostu zużył, bo miał prawo po tylu latach, należy się odwoływać od tej kary (każda biblioteka ma jakiegoś kierownika albo dyrektora i nad każdą jest jakaś władza zwierzchnia jak samorząd czy uczelnia). Jeśli został zniszczony i biblioteka jest w stanie to udowodnić, trzeba naprawić szkodę zgodnie z procedurami.

    0
    • kjonca pisze:

      Ja tu żadnego ataku na bibliotekę nie widzę (jesli już to na „system” wpisuąjcy taką a nie inną wartość czytnika). NIe zauważyłem też żeby użytkowniczka „chciała sie wymigać” – w końcu chce odkupić czytnik.

      2
  10. moosehood pisze:

    Wypożyczany sprzęt powinien być ubezpieczony

    1
  11. Gregrex pisze:

    Biblioteka decydując się na proczytelnicze (darmowe?) wypożyczanie czytników powinna tez zdecydować się na pokrywanie kosztów ewentualnych awarii/napraw:
    1) – można to zrobić wykupując ubezpieczenie lub
    2) – założyć że co kilka lat muszą odtworzyć park maszynowy i odkładać na ten cel pewną pulę pieniędzy (myślę że ta opcja byłaby tańsza)
    W innym przypadku jej działania są schizofreniczne – z jednej strony ponosi koszty czytników żeby zachęcić, z drugiej kary i paragrafy skutecznie odstraszające od korzystania z usługi.

    Jeśli natomiast usługa wypożyczenia czytnika jest płatna to trzeba to po prostu doliczyć do usługi i zamiast np. 5zł za tydzień zrobić 6-7zł – tak jak płacimy w cenie towaru za mnóstwo rzeczy np. koszty zwrotów, ryzyka przedsiębiorcy itp.

    W ostateczności ewentualna odpowiedzialność powinna być ograniczona do np. 10-20% wartości sprzętu – wypożyczając samochód nie grozi Ci przecież kara 100 000zł

    3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.