Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

Moja przygoda z czytnikiem – KONKURS

Świat Czytników na Facebooku

Liczba lubiących profil Świata Czytników na Facebooku zbliża się do tysiąca, a liczba wizyt na stronie przekracza już 50 tysięcy miesięcznie.

Z tej okazji pierwszy w historii tego bloga konkurs!

Co trzeba zrobić?

Napisz w komentarzu do tego wpisu: jak wyglądała Twoja przygoda z czytnikiem.

O czym możesz napisać:

  • Twój pierwszy kontakt z czytnikiem i książkami w formie elektronicznej. Zaskoczenie? Zdziwienie? Rozczarowanie?
  • Jak to się stało że zacząłeś (lub zaczęłaś) czytać na Kindle albo innym tego typu urządzeniu?
  • Co czytasz i w jakim momencie?
  • Jak reagują na Twoje czytanie inni?
  • Czy miałeś jakieś nietypowe sytuacje związane z czytnikiem?

Nie oznacza to oczywiście, że trzeba pisać o wszystkim – to wypowiedź konkursowa, a nie wypracowanie. :-) Pamiętaj, aby podać w formularzu prawdziwy adres e-mail. Dzięki temu będę mógł się skontaktować z autorem.

Czasu na napisanie będzie tydzień, do soboty, 25 czerwca 2011. W poniedziałek 27 czerwca ogłoszę zwycięzców.

Nagrody

Autorzy trzech najciekawszych wypowiedzi otrzymają wybraną przez siebie książkę (lub książki) z Kindle Store o wartości $25.

Książki zostaną wysłane jako „Kindle gift” na podany adres. W momencie gdy taką książkę zaakceptujesz, zostanie zapisana na Twoim koncie i będzie już Twoją własnością.

Jaka wypowiedź jest ciekawa – przede wszystkim taka, która przekonuje mnie i innych do korzystania z czytników, ale też pokazuje oblicze e-czytania inne niż znaliśmy. :-)

Możesz od razu pochodzić po Kindle Store i w komentarzu napisać jaką książkę chcesz dostać, albo zdecydować się później. Oczywiście najlepsze wypowiedzi zacytuję też w osobnym wpisie.

Uwagi dodatkowe

  • Aby wziąć udział, nie trzeba mieć Kindle, książka zostanie wysłana przez Amazon na adres mailowy i będzie można ją otworzyć np. w Kindle for PC, albo na innym urządzeniu.
  • Czasami komentarz zostaje wyłapany przez filtr antyspamowy, nie ma jednak obawy, zostanie potem z niego wyciągnięty. Przez następny tydzień będę na urlopie, dlatego nie będę w stanie tego zrobić od razu.
  • Szanse na wygraną są trzy, dlatego nie zapomnij podzielić się ze znajomymi linkiem do tej strony!

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Mój Kindle i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

39 odpowiedzi na „Moja przygoda z czytnikiem – KONKURS

  1. Adam pisze:

    Mój kolega zobaczył mojego Kindle i (w przybliżeniu) rzekł: „O… masz to lanserskie urządzenie. Teraz będziesz musiał jeździć autobusem”.

    0
  2. Mój pierwszy kontakt z czytnikami był paradoksalnie mocno sceptyczny. Dlaczego paradoksalnie? Bo oczywiście z elektroniczną dystrybucją książek miałam styczność już wcześniej – mnóstwo materiałów edukacyjnych gromadziłam w ten sposób, ale zawsze prędzej czy później lądowały one także w papierowych zbiorach i raczej czytałam je w większości dopiero w takiej formie. Czytnik jawił się dla mnie jako zagrożenie dla tradycyjnej książki, którą przecież tak kocham. Z niepokojem więc obserwowałam mojego tatę, który jako pierwszy w rodzinie zakupił sobie urządzenie do czytania e-booków. Nadszedł jednak taki dzień, że zwyczajnie zabrakło mi półek do stawiania na nich książek. Pomyślałam: przecież nie zatrzymam się w miejscu i nie porzucę czytania; może jednak warto zacząć rozszerzać kolekcję o pozycje „czytnikowe”? Akurat był to mój moment pierwszego zafascynowania twórczością Lema, którą chciałam pochłonąć naraz w całości. I przecież to sam Lem tak trafnie przewidział, w którą stronę pójdą książki! Zakupiłam więc Kindle i… Wsiąkłam. Doszczętnie. Zaczęłam czytać jak szalona w każdym możliwym miejscu. Mogę zabierać ze sobą na wyprawy rowerowe po kilka książek naraz i w końcu mam je gdzie zapakować! Mój pierwotny sceptycyzm wyparował i wyewoluował w ekscytację. Lem przewidział, że książki elektroniczne się pojawią, ale chyba troszkę się tego obawiał. Ja jestem skłonna twierdzić, że przyczynią się one do rozwoju czytelnictwa. Oczywiście nie zapominajmy o kupowaniu raz na jakiś czas także wydań papierowych – w końcu to ważny element naszej kultury. Ale powiadam Wam – czytnik wspaniałą rzeczą jest. Nawet moja babcia zafascynowała się faktem, że zawsze mam świeżutkie numery ulubionych czasopism, które w magiczny sposób lądują na moim czytniku. ;-)

    0
  3. Joanna P. pisze:

    Ja właśnie czekam na odbiór swojego pierwszego Kindle’a (to już dzisiaj, yeah). Podekscytowana; z przygotowaną listą książek które zamierzam kupić. Komentarz w pracy: przynieś „totocoś” , zobaczymy czy rzeczywiście taki bajer jak mówią.

    0
  4. katnap pisze:

    Moja przygoda z książkami elektronicznymi i czytnikiem zaczęła się jakieś 2 lata temu. Przez przypadek odkryłam ebooki i zaczęłam czytać je na komputerze, ale wiadomo oczy bolą, kręgosłup się krzywi i ogólnie męcząca sprawa, nie można mieć książek zawsze przy sobie, a czytać się chce. Zaczęłam więc poszukiwać informacji jak tu ułatwić sobie życie nie rujnując zdrowia. Pojawił się kolejny problem, bo albo nikt nie weidział o co mi chodzi (ale jaki czytnik, jakich książek??), albo ceny były kosmiczne i nie było mnie stać na czytnik. I tak odłożyłam swoje marzenie o własnym czytniku na bok, aż pod koniec 2010 roku kolega opowiedział mi o Kindle 3 i jego atrakcyjnej cenie. Z początku podeszłam to tych informacji sceptycznie, porównując cenę Kindelka z tymi, które znalazłam w sieci, czy za tę cenę to na pewno dobre urządzenie?? Uwierzyłam, gdy zobaczyłam na własne oczy czytnik, mogłam pomacać, poczytać na nim parę stron. I od razu wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot. Musiałam go mieć. Nie wytrzymałam i zakupiłam. Trochę na niego czekałam, bo trafiłam na goroący okres w Amazonie, chyba cały świat wtedy zamawiał K3 :). Ale się doczekałam, przyszedł na Mikołaja. Od tego momentu nie rozstaję się z czytnikiem. Czytam (prawie) wszędzie. (Prawie, bo nie próbowałam czytać na Kindle w wannie :) )
    Kiedy mówię znajomym, że mam ze sobą kilka książek, to najpierw patrzą na moją torebkę (że niewypchana) a potem na mnie, jak na wariatkę „jak można dzwigać taki ciężar”, „gdzie ja to niby mieszczę?” Wtedy mówię im o Kindle i im go pokazuję. Pierwsze co robią to przesuwają paluchami po ekranie, od czego dostaję białej gorączki, przecież to nie tablet, czy inne ustorjstwo. Potem zauważają, że on nie świeci (wow), a wszystko widać i wygląda jak normalna kartka w książce (kolejne wow). Magia.
    Jedyne czego nie robię z czytnikiem: nie pożyczam go.

    0
  5. Bruseczek pisze:

    Serdeczne podziękowania za pomoc w decyzji o zakupie Kindla składam autorce sześćsetstronicowej historii baletu w twardej okładce, którą przez dwa długie tygodnie targałam ze sobą w torebce (historię, nie autorkę, choć przypuszczam żeby w tym przypadku różnica wagowa była niewielka).
    Nie bez zasług pozostają moi przyjaciele, którzy dumnie zaprezentowali swojego pierworodnego Kindla DeIks, pieszczotliwie ochrzczonego „Wielkim Grzmotem”, podsycając tym mój instynkt gadżeciarski.
    Ekipie Kindla dziękuję za to, że tłuste tomiska wyglądają w nim tak zwiewnie, i za pasek z procentami na dole ekranu niepostrzeżenie odznaczający upływ czasu (za to, że nie potrafię bez użycia rąk wyliczyć ile to będzie 32 procent z 854 stron pragnę podziękować moim szkolnym matematyczkom).
    Korzystając z okazji pozdrawiam Panią, która w ubiegłą niedzielę zaczepiła mnie w tramwaju linii 33 i zbeształa za zaniedbywanie krajowej promocji Kindla mówiąc: „Co Pani tak dyskretnie to czyta?! Jakbym ja taki miała to bym bardziej szpanowała!”

    0
  6. mulat pisze:

    Odebrałem swój czytnik na uczelni (kurier był bardzo miły i nie musiałem czekać w domu). Pierwsze odpalenie obserwowało kilka osób, każdy miał chyba taką samą minę jak ja (oczekiwanie i zdziwienie dlaczego coś jest na wyświetlaczu jeżeli sprzęt jeszcze nie włączony).
    Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, jak trzyma się czytnik w dłoni bez okładki to wydaje się taki mały (to chyba ze względu na grubość) i ekran faktycznie przypomina papier.
    Teraz napiszę dlaczego elektroniczny papier. Do pisania pracy inż. potrzebne jest przeczytanie dużej ilości materiałów, moje są w największym stopniu dostępne za darmo w internecie w wersji angielskiej. Moja dziewczyna musi znać bieżące przepisy BHP itp. a to wszystko jest również dostępne w wersjach elektronicznych na stronach państwowych.
    Wybór na Kindle padł po zapoznaniu się z tym blogiem, szukając informacji w necie na temat czytników szybko trafiłem na tę stronę. Na początku trochę strach nie posiadając karty kredytowej zamawiać coś z USA, na szczęście można założyć sobie bezproblemową wirtualną kartę BZWBK. Wcześniej zastanawiałem się też nad Sony PRS 500 ale nie ma on takich możliwości i wsparcia jak Kindle.
    Na razie główne lektury to darmowe pozycje z Amazon (szczególnie polecam kategorię kulinaria), puki praca inż. nie zostanie napisana to poczekam z prawdziwym fanowskim czytaniem fantastyki :)
    Jedną z przydatnych funkcji, które polecam to Calibre i czytnik newsów :)
    Co do reakcji innych to mamie mojej dziewczyny, która czyta mnóstwo książek bardzo spodobał się czytnik nie zdziwię się jak niedługo będę składał drugie zamówienie.

    0
  7. Jacek Synowiec pisze:

    To jako nagroda nie będzie Kindle 3?
    I kiedy i gdzie można go odebrać :)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Na K3 potrzeba by możniejszego sponsora ;-) Duża część czytelników ma już swoje czytniki, więc nie ma sensu proponować jako nagrody czegoś, co jest de facto niepotrzebne. A książka się każdemu przyda. Po cichu powiem, że na horyzoncie są kolejne konkursy, być może we współpracy z polskimi (!) księgarniami.

      0
  8. Michi pisze:

    Moja przygoda z Kindle 3 zaczeła się 2 października zeszłego roku. Przed zakupieniem czynnika nie czytałem zbyt wiele ksiazek, 5-7 ksiazek rocznie. Wyszystko zmienilo sie gdy zaczem czytać na Kindle. Przeczyłem do tej pory 22 KindleEditon (+inne mobi) w języku angielskim – Kindle ułatwił sprawę wyjaśnienia słówek dzięki wbudowanemu słownikowi!!! Niestety nie czytam książek w naszym ojczystym języku – wydają się za długie(??) + brzydko sformatowane (prawie jak przekonwertowane PDFy ;/)
    Wybrałem Amazon Kindle ze względu na cenę oraz ogromny wybór pozycji w KindleStore.
    Na uczelni koledzy patrzyli z zaciekawieniem (ooo iPad!?), tak samo profesorstwo (udało mi się przekonać wykładowcę do zakupu K3).
    Czytanie stało się jeszcze bardziej przyjemne, bez trzymania ciężkich hardcover`ow w dłoniach i za dużej/małej czcionki która może obniżać komfort czytania (tak samo jak marginesy). Czytam przeważnie w drodze na uczelnie lub na mieście w kawiarni (uwaga na kawiarenki literackie!! ;D).
    Czytanie na Kindle bywa czasami stresujące w tramwaju czy autobusie gdy zakapturzone dresy spoglądają z zaciekawieniem…brr. Na uczelni koledzy na początku patrzyli z zaciekawieniem, tak samo profesorstwo (udało mi się przekonać wykładowcę do zakupu K3).
    Amazon Kindle 3 – the best e-reader!!

    0
  9. alicjaml pisze:

    Namawianie męża, by mi kupił prezent na urodziny sporo trwało. Przekonała go strona Świat Czytników. Naczytał się chłopak co i jak, i zdecydowaliśmy się zrobić mi prezent. Idealny czas: przed podróżą, kiedy to taszczę ze sobą zwykle pięć tomów książek i stanowczo za mało innych rzeczy, bo się nie mieszczą. Jaka dumna byłam, gdy siedziałam na leżaku, na moim Kindlejku „Hobbit” Tolkiena i ciekawskie spojrzenia sąsiadów z leżaków obok. I chociaż czasami brakuje mi zapachu druku, to za nic na świecie bym nie oddała mojego Kindlejka! Ale któregoś dnia: bach! Padła mi eketronika, pech roku, komputer do naprawy. Włączam Kindle i co? Pierwszy raz mi się zawiesił. Pół dnia szalałam, póki ktoś mądry nie napisał mi, że trzeba zrestartować system. I wielkie ufff, działa :) Szczęście! Teraz już dbam o niego i traktuję jak najlepszego przyjaciela: wszędzie ze sobą noszę i zapewniam najlepsze rozrywki (książki). Pozdrawiam wszystkich Kindlejowców!

    0
  10. skaposzczet pisze:

    Moja przygoda z e-czytaniem zaczęła się od konsoli. Posiadałem Nintendo DS i po pewnym czasie samo granie zaczęło mnie nudzić. Kupiłem tak zwany programator (taki czytnik kart z wgranym systemem operacyjnym) i szybko się okazało, że w masie programów homebrew znalazły się także takie do czytania. Zainstalowałem, ściągnąłem książki i tak skończyło się granie na mojej konsolce. DS-a przy czytaniu trzyma się jak książkę a tekst wyświetlany jest na obu ekranach. Dodatkowo, kiedy konsolę się złoży (jak książkę) to automatycznie przechodzi w stan uśpienia. Ogólnie czytało się super tylko przeszkadzał mały rozmiar ekranów i ich słaba jasność.
    W tym momencie doszedłem do wniosku, że przecież elektronika jak i wyświetlacze ciekłokrystaliczne czarno białe są tanie w produkcji. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem czytniki ebooków. Jakie było moje zdziwienia, kiedy okazało się, że kosztują powyżej 1000PLN (rok 2008). Szybko okazało się, że winny jest tu ekran nie ciekłokrystaliczny, lecz w technologii e-ink. Od razu zakochałem się w nowej technologii i zacząłem czekać aż cena wyraźnie spadnie.
    Niedługo potem wziąłem ślub. Z żoną postanowiliśmy, ze z pieniędzy, które otrzymaliśmy każdy z nas kupi sobie prezent, a reszta na konto oszczędnościowe. Żona to jeszcze większa czytelniczka niż ja, więc poleciłem jej czytnik. Zgodziła się i kupiłem jej Cybooka Gen 3 jako, że cenę miał już w okolicach 1000PLN i gratis była skórzana okładka. Nim jeszcze wsiadłem do tramwaju wracając ze sklepu, to wiedziałem już, jaki sobie sprawię prezent. Następnego dnia mieliśmy w domu już dwa czytniki.
    Nigdy nie żałowałem zakupu. Czytaliśmy zawsze w drodze do pracy, która to dochodziła do półtorej godziny w godzinach szczytu. Teraz czytam w najróżniejszych miejscach. W kolejce w aptece, na poczcie, w domu, na spacerze, kiedy chcę odpocząć. Mimo dwóch lat bardzo intensywnego użytkowania nasze czytniki nadal są niezawodne i nie ma potrzeby ich wymiany. Bateria nadal trzyma jak nowa, a dzięki okładkom ekrany są bez rys. Przyznam, że od dwóch lat nie przeczytałem ani jednej papierowej książki :).

    0
  11. vszdvsd pisze:

    moja przygoda byla krotka

    zobaczylem jak maja wygladac pdf-y na malym kindelku, potem ile trzeba kombinowac zeby je zamienic i to z marnym jakosciowo efektem, potem zobaczylem cene duzego kindelka i zostawilem pomysl kupna czegokolwiek na kolejne lata.

    zasadniczo tez szkoda ze zle sie dzieje w dziale Roberta bo nie stac na 350zl na kindle jako nagroda … ach polska tu nawet spec od ux nie zarobi :(

    0
    • Kamdavel pisze:

      Moja historia (właściwie to wszystko zdarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia) może być odpowiedzią dla osób takich jak „vszdvsd”.

      Jestem doktorantem nauk humanistycznych, moja praca naukowa opiera się więć głownie na czytaniu. Jako że zupełnie nie potrafię się skupić siedząc przy komputerze, drukowałem artykuły naukowe na swojej atramentówce: po dwie strony na stronę A4, w wersji szybkiej. Efekt był może słaby jakościowo, ale wystarczający. Niestety, wraz z zabraniem się za pisanie pracy doktorskiej moja lista lektur pokaźnie się rozszerzyła i zacząłem myśleć o jakimś bardziej nowoczesnym sposobie poradzenia sobie z nią (nie tylko czytania, ale też katalogowania, robienia notatek, etc.). Na początku, podobnie jak „vszdvsd” powyżej zniechęciłem się małym rozmiarem Kindle 3 i ceną Kindle DX. Potem jednak na kilku różnych stronach czytałem relacje osób, które wykorzystywały Kindle’a do pracy naukowej, chwaląc zarówno sam komfort czytania, jak i możliwość zaznaczania, notowania i łatwego kopiowania cytatów. Postanowiłem zrobić mały test: wyciąłem sobie z papieru kształt ekranu K3 i porównałem z moimi wydrukami – okazało się, że w pozycji horyzontalnej Kindle akurat pasuje na szerokość. Nie czekałem długo, zamówiłem swój czytnik i od kilku dni go używam. Póki co – jestem bardzo zadowolony. Jakość teksty jest lepsza niż na moich „szybkich” wydrukach. Przygotowywałem pracę zaliczeniową i bez problemu czytałem PDFy z oficjalnymi dokumentami Komisji Europejskiej. Notowanie i zaznaczanie jest bardzo przyjemne i nie odrywa od czytania. Testowałem też funkcję konwertowania (przez email) – jest to całkiem dobre rozwiązanie dla dokumentów mało skomplikowanych, raczej bez wykresów czy tabelek i z niezbyt pokaźnymi przypisami.

      Podsumowując: w większości przypadków nie należy bać się małych rozmiarów Kindle 3 – urządzenie doskonale to nadrabia bardzo dobrą jakością „druku”..;)

      0
      • vszdvsd pisze:

        drogi kamelu

        w zasadzie sie zgodze ale …

        1. jako ze jestes doktorem humanistycznym albo bedziesz to najpewniej duzo materialy jest czystym tekstem wiec konwersja z pdf albo i dostepnosc orginalow idzie gladko choc chcialbym zobaczyc jak szukasz w 1000stronnicowym dziele bez dzialajacego spisu tresci czegokolwiek na kidnle, zapewniam Cie ze w innych dzialach nauki gdzie sa tabelki, wykresy, wzory … bez dx nie ma co pochodzic. Ja tez czytalem recenzje ludzi ale raczej naukowcow scislych i oni chlodnym okiem mowili ze rozowo nie jest na malym kidnle i pozycja horyzontalna niewiele zmienia

        2. Jako doktorant musi byc zaznajomiony z pewna wlasciwoscia ludzkiej natury – jak cos kupie, wydam na to kase, wejde w spolecznosc czegos „cool” to z automaty moj mozg przestaje wyolbrzymiac problemy i niedomagania. Staje sie czlonkiem religii tak jak kupujacy produkty apple. Zapewniam Cie wiec ze gdybym kupil kindle to niejako nie pisalbym szczerze tego co moge napisac gdy nie kupilem.

        3. kindle jest ok, zwlaszcza jesli ktos zalapal sie na ostatnie promo za 350zl, jak jedziesz na wakacje, czytasz na wykladach, chcesz polansowac sie w grupie czyms mniej znanym, lubisz ksiazki „zwykle”, masz duzy zapas prostego tekstu – wtedy kupowac w ciemno bo kazda zlotowka wydana zwroci sie na wielu polach. Jesli natomiast jestes userem ktory wymaga naprawde profesjonalnego podejscia do materialu ciezkiego – wtedy klapa, albo dx albo nic i bynajmniej nie winmy za to amazonu czy kidnle – przeciez nie kazdy bedzie chodzil z wielkim kidnle na spacery a i wiekszosc pdf-ow jest robiona najzwyczajniej zle jakosciowo.

        0
  12. Katjah pisze:

    „Kindle” – „rozpalać” (ang.)

    Tak się składa, że przez ostatnie pięć lat studiowałam prawo. Studiowanie prawa ma to do siebie, że to, czego nauczyliśmy się rok temu, dziś jest warte tyle, co zeszłoroczny śnieg. Ustawodawca jest bowiem uprzejmy wprowadzać duże ilości zmian w przepisach, co student, a następnie absolwent musi monitorować. Niedawno obroniłam się i zorientowałam się, że wkrótce trzeba będzie przygotować się do egzaminu na aplikację. Rzuciłam okiem na kupione w księgarniach kodeksy – wydałam na to niemało, niemało też wydano od tego czasu nowych wydań. Także drukowanymi przeze mnie ustawami mogłabym rozpalać w kominku, by ogrzać się, gdy spadnie tegoroczny śnieg. Ktoś powie: mogłabym czytać materiały bezpośrednio z komputera, ale kiedy ostatnio tak zrobiłam przed jednym z ważnych egzaminów – zepsuła się drukarka – oczy bolały mnie przez dobry tydzień.

    Tak się jednak składa, że od około pół roku mam Kindle. Kopiuję tekst „interesującego” mnie kodeksu z jednej z baz danych z tekstami prawnymi, zapisuję, następnie wysyłam sobie plik mailem na Kindle. Cała operacja zajmuje chwilę, i już po tej chwili cieszę się zupełnie świeżym dziełem ustawodawcy. Sprawia to, że prawie chce mi się uczyć prawa. Na pewno w jakiś sposób rozpala się zapał do nauki, nie grozi już mi za to rozpalanie w kominku drukowanymi ustawami.

    Gorąco polecam. :)

    0
  13. vinc pisze:

    Swoją przygodę z e-book-ami zacząłem bardzo dawno. Za pierwszy mój czytnik służył mi telefon- Nokia 3100. Nie ograniczał mnie mały rozmiar wyświetlacza, który wynosił około 2 cale. Do czytania na tak małym ekranie zdeterminowała mnie chęć posiadania książek zawsze przy sobie. Oczywiście z biegiem rozwoju technologii każdy nowy posiadany telefon posiadał większy wyświetlacz, który pochłaniał baterię urządzenia dużo szybciej. Zaletą tego rozwiązania była mobilność oraz największa zaleta i wada za razem podświetlenie – bardzo dużo czytam przy słabym oświetleniu lub całkowitym jego braku. Do zakupu Kindle-a podchodziłem ostrożnie przez bardzo długi czas. Bardziej skierowany byłem na zakup tabletu niż na specjalistyczne urządzenie do czytania. Zalety tabletów są spore, a najważniejszym jest uniwersalność – przeglądanie WWW, czytanie, filmy, muzyka, gry itd. Dylemat. Tym bardziej dla gadżeciaża takiego jak ja. Mimo wszystko zdecydowałem się właśnie na Kindle-a w wersji Wi-Fi (Nie zdecydowałem się na wersję 3G, ponieważ kiedy będę chciał skorzystać z połączenia do Internetu, to wykorzystam telefon jako hot-spot). Dlaczego? Znajomi również rozważają zakup Kindle-a, a co za tym idzie często na ten temat toczymy dyskusje. Właśnie podczas jednej z nich doszło do konkluzji: „Większość dnia w pracy siedzę przed komputerem, w domu też korzystam z komputera, dodatkowo posiadam telefon z dużym wyświetlaczem, oglądam TV – wszystkie urządzenia posiadają LCD. Potrzebuję odmiany, odpoczynku, a nawet relaksu – tego nie da czytanie ulubionych książek, publikacji czy gazet za pośrednictwem LCD. Tutaj jest potrzebny papier, który męczy wzrok, ale nie w takim stopniu co LCD.” Wzrok mam bardzo dobry i nie tylko w obawie przed jego pogorszeniem zdecydowałem się na Kindle-a. Podstawowym czynnikiem był relaks jaki właśnie ten czytnik daje w przeciwieństwie do innych urządzeń, które również mogą do tego służyć, ale świecą własnym światłem. Podsumowując mój wybór padł na Kindle-a Wi-Fi w zestawie z okładką Kindle Lighted Leather Cover, Burnt Orange. Oczywiście obawiałem się oświetlenia, na które spora część osób narzeka. Właśnie dzięki różnym wypowiedziom prawie nie kupiłem samego Kindle-a i oddzielnie okładki z oddzielną lampką na popularnym serwisie aukcyjnym. Dzięki takiemu rozwiązaniu oszczędziłbym trochę „grosza”. Koniec końców nie poszedłem na kompromisy. Jakość wykonania sprzętu i okładki jest na wysokim poziomie, nie muszę nosić kilku urządzeń (lampki i Kindle-a), lampka oświetla bardzo dobrze ekran, a co najważniejsze relaksuję się korzystając z E Ink. Zakup Kindle-a okazał się jednym z najlepszych zakupów jakie kiedykolwiek wykonałem. Korzystając z różnych tabletów coraz bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu – jak dużo czytasz nie idź na kompromisy.

    0
  14. gjon pisze:

    Uwielbiam czytać. Przez ostatnie kilkanaście lat po książki sięgałem jednak bardzo rzadko, dając upust swej pasji przy okazji lektury czasopism literackich i popularnonaukowych. Są takie podręczne – lekkie, „szybkoczytelne” i można je łatwo upchać w plecaku lub torbie. Tym bardziej, że mój wolny czas to głównie dwie godziny dziennie poświęcane na dojazd i powrót z pracy, przez co również wyrobiłem w sobie przekonanie, że najciekawszą formą literatury są opowiadania i nowele. Parę razy jednak dane mi było rozkochać się światach opisanych w kilkusetstronicowych powieściach i gdy wracałem do przelotnych romansów z gazetami, artykułami „oklejonymi” obrazkami i błyskawicznych puent, trudno było mi uwierzyć w Piękno Słowa.
    Kilka tygodni temu zaczęto nadawać pewien serial w TV, który porwał mnie tak mocno, że nie potrafiłem doczekać się kolejnego odcinka, a jako że nakręcono go na podstawie książki, zacząłem szybko szukać jej w bibliotekach. Okazało się jednak, że to opasłe, zupełnie „niemobilne” tomiszcze, ale – tu żołwik do Władcy Przypadku – w chwilę po wyjściu z księgarni spotkałem swego kolegę, który pochwalił mi się swoim lekkim, wręcz kieszonkowym czytnikiem e-booków. Kilka dni później miałem już własny, z którym nie rozstaję się do dzisiaj. Odurzam się milionami słów, przemierzam tysiące kartek, czytam nocami jak za młodu przy osłoniętej lampce, wybiegam w ostatniej chwili z pociągu i wyrwany znad ekranu coraz trudniej rozpoznaję znajomych. A stosik nietkniętych czasopism z prenumeraty wciąż rośnie, jak i zaległości w internetowej protezie wyobraźni.

    Pokochałem książki na NOWO – w każdym znaczeniu tego słowa.KLIK.

    0
  15. Mól ebookowy pisze:

    O rety, moje przygody z ebookami zaczęły się jakieś 11 lat temu :D Początki były bardzo pionierskie – kupiłem za jakieś nieduże pieniądze laptopa 386 z czarno białym ekranem i 8 MB RAM. Na dysku akurat mieściła się mocno przycięta dystrybucja linuksa i zostawało kilkanaście MB na książki w formacie txt – czytane oczywiście programem „more” albo mceditem w trybie read-only.
    Ćwiczyło to nieźle pamięć, bo żeby przerwać czytanie należało zapamiętać zdanie albo jakąś frazę, żeby potem łatwo było wyszukać miejsce, gdzie się skończyło :D Mimo to postęp w ergonomii czytania był spory, bo nie było się przykutym do stacjonarnego PC przy biurku tylko można było leżeć na kanapie :P
    Niestety po kilkunastu książkach w wyświetlaczu poleciał inwerter, akurat czytałem „Złowieszcze Góry” Adamczewskiego i byłem tak zdeterminowany żeby skończyć, że wziąłem się za naprawę – co skończyło się porażeniem prądem :D. Książki tej nie przeczytałem do dziś ;-).

    Kolejna rewolucja pojawiła się, gdy kupiłem Palma IIIxe – można było ebooka wziąć do kieszeni ze sobą ;-). Palm III miał już czytnik książek z prawdziwego zdarzenia, choć konwersja do ichniejszego formatu i walczenie z polskimi czcionkami na zawsze skrzywiły moją psychikę.
    Co prawda mały wyświetlacz i kanciaste czcionki sprawiały, że czytanie było dość męczące, ale klimat czytania po nocy w bladej, zielonej poświacie ekranu był niesamowity. +1 do wady wzroku ;-).

    W międzyczasie skończyła się era biednego studenta i mogłem się szarpnąć na lepsze urządzenie – palmtor HP Ipaq HX4700. Niezła rozdzielczość i program MobiPocket były rewolucją – na dobrą sprawę tak przeczytałem ładnych kilkaset książek. A hacki związane z obniżaniem taktowania procesora pozwalały na jednym ładowaniu przeżyć siedmiogodzinną podróż pociągiem ;-). Kolejne +1 do wady wzroku. Karierę Ipaq’a zakończył Dukaj ze swoją książką „Lód”, po której nie miałem już ochoty oglądać jakiegokolwiek tekstu na ekranie mniejszym niż 50 cali ;-).

    Po 2 latach ebookowej przerwy kupiłem Kindla….nadrabiam zaległości ;-)

    1
  16. chuangzi pisze:

    Trochę za krótko mam czytnik, bo niecały miesiąc, żeby pisać o mojej z nim przygodzie. To raczej na razie romans z czytnikiem, ale myślę, że mogę już spokojnie powiedzieć, że ten romans przerodzi się w trwalszy i dojrzalszy związek (myślę, że z czasem przestanę zwracać uwagę na samo urządzenie, a będę po prostu czytał, urządzenie stanie się „przezroczyste” – i tak powinno być). Póki co jestem w Kindle’u zakochany, a moją miłość do niego podsyca jeszcze to, że – co za pech! – akurat teraz z braku czasu nie mogę z niego korzystać. Jest to więc miłość, można powiedzieć, na razie platoniczna.
    Jednak ztych krótkich chwil spędzonych na czytaniu wyniosłem jak najlepsze wrażenia. Mam na myśli głównie komfort czytania „czystych” tekstów (bez rysunków i tabelek) zarówno książek, jak i czasopism. Ale także chodzi mi o łatwość kupowania i ściągania książek i gazet na czytnik (Kindle store i Calibre).
    Owszem szkoda, że do czytania na Kindle’u trzeba dobrego światła, lepszego trochę niż do czytania zwykłej książki. Szkoda też, że korzystanie z darmowego Internetu jest trudniejsze niż korzystanie z Internetu w dotykowej komórce. Ale tak czy owak uważam, że czytniki książek to rewolucyjne urządzenie i że dzięki nim więcej będę czytać (a czytam dużo). Poza tym, że Kindle służy do czytania książek, jest też świetnym narzędziem do nauki języków. Z pomocą dobrego słownika sprawdzanie znaczenia nieznanego nam słowa trwa dwie, trzy sekundy. W większości wypadków poza wykonaniem ruchu kursorem nie trzeba szukanego słowa wpisywać z klawiatury. Spróbujmy w tym czasie znaleźć słowo w tradycyjnym słowniku!
    Z mojego punktu widzenia zalety zdecydowanie przewyższają pewne oczywiste niedociągnięcia tego urządzenia. Ale czekanie na lepsze i bardziej dopracowane wersje, uważam, nie ma sensu. Bo do tego czasu będziemy ograniczeni do tradycyjnych książek. Pomimo krótkiej romansowej znajomości z Kindlem mogę powiedzieć, że już nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jeśli ten się zniszczy czy zgubi (odpukać), pewne jest, że kupię następny. Najtańszą wersję, choćby z reklamami i bez 3G, ale Kindle’a muszę mieć i koniec.

    Będę czytał głównie w domu, przed domem, za domem, w czasie spacerów w parku i na łące, w tramwajach, na wakacjach (może i na plaży). Mam nadzieję, że w najbliższym czasie lub w ogóle nie będę musiał używać Kindle’a w kolejkach do lekarza, w szpitalu, w więzieniu czy o zgrozo – na izbie wytrzeźwień! Ale gdybym tam trafił, to myślę, że przebywanie w tych miejscach dzięki Kindle’owi upłynie nieco znośniej. Pozdrawiam!

    0
  17. Matex1000 pisze:

    Moja przygoda z kindle zaczęła się… Tak właściwie to nie było konkretnej daty, oczywiście mogę podać datę dostarczenia czytnika do domu, ale „przygoda” zaczęła się znacznie wcześniej.
    Przeglądałem Internet i znalazłem coś takiego jak papier elektroniczny. Była to tylko wzmianka w jakimś artykule, już nie pamiętam o czym. Minęło sporo czasu i znowu natknąłem się w Internecie na jakiś artykuł o czytnikach. Trochę poczytałem i zacząłem coraz częściej przeglądać Internet pod kątem ebooków oraz czytników. Po pewnym czasie znalazłem różne informacje na temat Amazon Kindle. Zacząłem również szukać jakie książki są dostępne na rynku internetowym. Okazało się że większość publikacji jest w języku angielskim (nieszczególnie mnie to zdziwiło), a po polsku jest niewiele książek. Znalazłem serwis swiatczytnikow.pl (wtedy swiatkindle.pl) i zdecydowałem się kupić czytnik Amazon Kindle. Gdy byłem już zdecydowany aby kupić Kindla 3 pozostało pytanie czy wersję WIFI czy WIFI + 3G. Zdecydowałem się na wersje WIFI gdyż miało to być urządzenie do czytania a nie przeglądania Internetu. Gdy wiedziałem co chcę sobie kupić pozostała kwestia przekonania rodziców żeby się zgodzili abym sobie kupił (nie jestem jeszcze pełnoletni i nie mam karty kredytowej więc nie mogłem sam kupić). Dokładnie im wytłumaczyłem o co w tym chodzi i się zgodzili. Zamówiłem Kindla 3 oraz futerał na Amazon.com, nie było żadnych problemów z zakupem a za cztery dni miałem go w domu. Rozpakowałem pudełko i ujrzałem nowiutki czytnik Kindle 3. Podłączyłem czytnik do komputera, uruchomiłem wcześniej pobrany program Calibre (naprawdę świetny program do konwertowania plików oraz zarządzania naszymi książkami) i wgrałem pierwszą książkę. Czytanie jest praktycznie identyczne jak na zwykłym papierze chociaż moim zdaniem na czytniku czyta się łatwiej przez to że książki są zazwyczaj grubsze. Po dłuższym okresie użytkowania stwierdzam że Internet jest przede wszystkim do przesyłania plików do naszego Kindla gdyż kilka razy podczas spontanicznego przeglądania Internetu na kindlu czytnik się zawieszał (zawiesza się tylko podczas przeglądania Internetu). Bardzo wygodne jest to że możemy szybko i wygodnie, za pośrednikiem czytnika, kupować w kindle story nie tylko książki ale również gry na Kindla, audiobooki i czasopisma.
    Podsumowując czytnik ebooków Amazon Kindle nie jest kolejnym niepotrzebnym gadżetem tylko urządzeniem stworzonym do czytania i sporadycznego przeglądania Internetu. Oczywiście można na nim również słuchać muzyki ale nie bądźmy zaskoczeni jakością dźwięku. Jest świetny nie tylko w podróży do szkoły lub pracy ale również w domu. Tak więc polecam go każdemu kto lubi dużo czytać.

    0
  18. 1 click buy pisze:

    Właśnie przerabiałem temat przypadkowej próby wydania kilkudziesięciu $.

    Porządkowałem książki (wrzucałem do kolekcji). Czytnik prawie pełny (z 80 MB wolnego),
    chodzi przy takich operacjach mułowato i „robiąc” porządki na pamięć trafiłem na kup teraz
    w przykładowym jako pierwszy wybór.

    Od razy wcisnałem wielokrotnie wstecz (licząc, że zanim się połączy i zadziała to zdąży
    anulować). Niestety zapomniałem, że jestem online :(
    Zaraz przyszedł SMS (jak dostaję maila, to dostaję SMS’a z informacja od kogo i tematem listu)
    z amazona o zakupie książki. A ja wrociłem do ekrnau startowego.

    Pierwsze słowa jakie mi się nasunęły i nadają się do cytowania pojawiły się jakąś minutę
    po wyrzucenie z siebie potoku słów i brzmiały mnie więcej tak:
    „Tylko spokój może nas uratować”.

    Na szczęście okazało się, że właśnie skończył mi sie limit na wybranej karcie kredytowej :)

    Ale na wszelki wypadek postanowiłem przerobić procedurę anulowania zakupu.
    Powiem, tak gdybym nie czytał tutaj, że mozna, to bym zwątpił w to że można anulować.

    Ale poszedłem dalej. Jako że nie czuję się komfortowo jak taki amazon ma oba numery moich kart
    kredytowych to stwierdziiłem, że trzeba je usunąć (Są dwie bo jak kupowałem kundelka, to na pierwszej brakło limitu).

    Ha i medal temu, który znajdzie opcję jak to zrobić. :)

    Ale wszystko się da, trzeba tylko pomyśleć jak można spier….. zanczy się zaprojektować
    taki interfejs.
    Aby usunąć karty kredytowe, trzeba usunąć swoje adresy wysyłkowe – przecież to takie logiczne :)
    Jak znikną wszystkie adres wysyłkowe, to znikną karty, można jeszcze raz dodać adres wysyłkowy, nie zapomnieć jeszcze raz ustawić, że jestem z Polski w osobnym oknie ustawień Kindle i co ciekawe 1-click dla darmowych działa nadal. Sample można też zamówić.
    I co najważniejsze, już jestem spokojny o niekontrolowane zakupy :)

    Z ciekawostek – mam notatkę na kindle’u o niemożliwości dokonania zakupu :)
    W drugą stronę, że własnie wydałem kasę, to się nie spotkałem i może byc niemiłe zdziwienie za kilkladziesiąt dni – jak przyjdzie wyciąg z banku do zapłaty.

    0
  19. Czwartek pisze:

    Moja przygoda z czytnikiem (czyli Kindle’m) jest na razie dość krótka, ale bardzo intensywna – jak to się zdarza w wypadku neofickiego zapału :)… O Kindle’u usłyszałem po raz pierwszy na seminarium na moim uniwersytecie, podczas których rozmawialiśmy o tym, jaką książkę przeczytać następną i jak ją zdobyć. Wtedy ktoś wspomniał o czytniku i serwisie Amazona, gdzie można daną pozycję nabyć. Zaintrygowany zapisałem sobie nazwę i wieczorem sprawdziłem, co w trawie piszczy.

    I co ciekawe, moja pierwsza reakcja była… Bardzo negatywna! Jestem raczej osobą która sceptycznie patrzy na gwałtowny rozwój cywilizacyjny, w którym nasze życie coraz bardziej zmienia się w ciągi zerojedynkowe przetwarzane w mikroprocesorach. Dlatego też nie posiadam iPoda, nie jestem najaktywniejszym użytkownikiem Facebooka, a zdjęcia robię aparatem analogowym. Po pierwszym zniechęceniu, zacząłem jednak coraz bardziej wczytywać się w charakterystykę czytnika. Nawet do czterech tygodni żywotności baterii? Elektroniczny papier zamiast czytnika LCD? Po chwili zrozumiałem, że to jest coś, co naprawdę mogę polubić. Najbardziej przekonał mnie chyba kwestia zajmowanego miejsca. Dużo podróżuję, zwłaszcza jachtem – zdarza mi się wypływać nawet na miesięczne rejsy. Z racji ograniczonego miejsca, nie można pozwolić sobie na zabranie więcej niż 3-4 książek. Nie mówię już nawet o podróżowaniu z plecakiem, gdzie każda książka oznacza dodatkową wagę do poniesienia. Tymczasem na Kindle’a mogę załadować praktycznie dowolną ilość książek.

    Kolejne zalety zaczęły pojawiać się już po tym, jak mój czytnik zagościł w moim domu. Teksty do czytania na studiach dostajemy teraz głównie w formacie PDF – zamiast drukować obłędne ilości papieru (jak to się mówi – jedyne co wyniosłem ze studiów, to makulatura), wgrywam plik na Kindle’a i już. Wbudowany słownik kapitalnie podnosi jakość czytania angielskich tekstów. I tak dalej, i tak dalej…

    Ale to, co w czytniku najbardziej mnie urzeka, to fakt, że po chwili po prostu zamienia się on w… Słowa i zdania. Nie przeszkadza plastik, brak okładki pod palcami, mrugający ekran – po prostu wchodzimy w świat wykreowany przez autora, przekraczając granicę fizyczności. Dlatego też cieszę się, że przeglądarka internetowa jest jeszcze w fazie eksperymentalnej, że ekran jest czarno-biały, że nie ma ekranu dotykowego… Kindle to dla mnie po prostu słowa!

    0
  20. mactajg pisze:

    Jak Amazon mego Kindle DX wymieniał.
    Zdarzyło się jednego dnia, że niefortunnie upuściłem swego DXa na podłogę. Z niedużej, aczkolwiek upadł na narożnik, co spowodowało jego otwarcie. Metalowe plecy odeszły odrobinę od plastikowego przodu. Trochę się namęczyłem by ponownie zamknąć obudowę, ale się udało. Kindle funkcjonował normalnie, nie było błędów w wyświetlaniu, zmienianiu stron czy w innych funkcjach. Do czasu.
    Po tygodniu normalnego użytkowania okazało się, że bateria prawie się wyczerpała. Po ponownym naładowaniu sytuacja się powtórzyła. Tydzień działania bez 3G i znowu bateria do ładowania. Przyszła mi myśl, że może upadek w jakiś niefortunny sposób załączył 3G na stałe. Zatem zrobiłem test wytrzymałości baterii z załączoną łącznością bezprzewodową. Okazało się, że bateria wytrzymuje niewiele więcej jak 3 dni. Zatem nadszedł czas by skontaktować się z Amazonem. W odpowiedzi na e maila z opisem sytuacji zostałem poproszony o telefon. W użycie poszedł najsłynniejszy program e komunikacji na świecie. Rozmowa trwała z 12 minut podczas których przekazałem swoje dane, opisałem problem, miła pani wyraziła swoje ubolewanie nad uszkodzonym urządzeniem, sprawdziła mą kartę kredytową i złożyła zamówienie na nowego, „giftowego” DXa. Poinformowała mnie też, że po otrzymaniu nowego czytnika mam 30 dni na odesłanie uszkodzonego egzemplarza.
    Po czterech dniach oczekiwania (telefon we wtorek), w piątek trzymałem już swojego nowego DXa. Największe me zdziwienie było takie, że prócz czytnika i kabelka nie było informacji w jaki sposób odesłać uszkodzone urządzenie do Amazona. W sieci na stronach dotyczących Kindle było info tylko nt. zwrotów w okresie 30 dni od daty zakupu (także jako prezentów od innych osób). O zwrotach uszkodzonego sprzętu nie za bardzo. Zatem spróbowałem wydrukować etykietę zwrotu prezentu (bo pierwszy egzemplarz też był prezentem). Po odnalezieniu numeru zamówienia okazało się, że dawno minął czasu na zwrot i nie można wydrukować etykiety. W takim razie wysłałem kolejnego e maila do Amazona z zapytaniem co z tym fantem zrobić. Dużym zaskoczeniem była dla mnie odpowiedź. Poinformowano mnie, że nie muszę odsyłać uszkodzonego Kindle’a, mogę go oddać do punktu odpadów elektronicznych. Tak mnie ta wiadomość zaskoczyła, że napisałem ponownie by to potwierdzić, co też uczyniono. I rzeczywiście po miesiącu z karty kredytowej nie zniknęła mi kwota odpowiadająca przesłaniu nowego DXa. Dzięki Amazonowi uszkodzonego Kindle’a „oddziedziczyła” żona. Co prawda odłączona została łączność bezprzewodowa (zapewne wyłączyli numer), ale bateria wydaje się jakby trzymała dłużej niż ten tydzień. Jednakże by się upewnić bym musiał przeprowadzić testy. Jeżeli nie jest to prawda, to może w przyszłości zajrzę do środka i może uda się stwierdzić czy da się naprawić ten feler. W każdym razie drugie 9,7 cala do czytania i tak jest.

    0
  21. mactajg pisze:

    W jaki sposób korzystam z mojego czytnika.
    Większość normalnych „zjadaczy” e-booków wykorzystuje swoje e-readery do beletrystyki. Będąc naukowcem często muszę czytać artykuły naukowe. Znakomita ich większość ma format zbliżony do A4 i tekst w dwóch kolumnach. Przeważnie drukowałem je w formie zeszytowej, czyli A5, co bardzo dobrze się sprawdzało. Tylko ile takich artykułów można ze sobą wozić i trzymać na półce? Zatem postawiłem na Kindle’a DX. Kiedyś marzyłem o iLiadzie, ale cena 900 dolarów to stanowczo było za dużo, nawet mimo możliwości przywiezienia czytnika przez znajomych z USA. Wreszcie nadarzyła się okazja i mam swoje 9,7” e-inku, co znakomicie się sprawdza przy czytaniu artykułów w PDF. Jeżeli chcę powiększyć jakiś rysunek, to wystarczy obrócić DXa o 90 stopni w modzie dopasowywania tekstu do szerokości ekranu i już wszystko jest znakomicie widoczne. Konwersja pdf’ów do mobi nie wchodzi w rachubę, chyba że w końcu konwertery nauczą się przerabiać wzory fizyczne. Zatem e-reader to nie tylko urządzenie dla literatury popularnej, ale także do literatury naukowej.
    Sam czytnik wykorzystuję nie tylko do czytania w popularnych miejscach, czyli w domu, na spacerze, w autobusie w czasie dojazdów, w pociągu w drodze na konferencję, itp. Nietypowym miejscem, w którym się czytnik sprawdza jest laboratorium technologiczne o wysokiej klasie czystości. Do takiego labu, w którym pracuję, nie można wnosić zwykłego papieru (papier zbyt pyli), jedynie specjalny papier clean-roomowy (bezpylny i drogi). A czasem trzeba skorzystać z wiedzy z jakiegoś artykułu, czy też zajrzeć do instrukcji urządzenia. Nie zawsze ma się pod ręką dostępny komputer, a nawet jeśli, to nie zawsze można go przenieść w pobliże urządzenia. Tutaj Kindle nadaje się jak najbardziej. Wrzucam artykuł lub instrukcję w PDF i idę do labu. Przebieram się w odpowiedni strój, przechodzę przez śluzę powietrzną, w której wraz z DXem jestem omiatany silnym strumieniem powietrza, przez co oczyszczony zostaję (takowoż Kindle) z drobnych cząstek i pyłków. I tak znajduję się już w laboratorium o większej czystości niż sala operacyjna w szpitalu. Zatem Kindle to nie tylko czytanie dla przyjemności, a także narzędzie sprawdzające się znakomicie w pracy naukowo-badawczej.

    0
  22. Akta pisze:

    Kupno czytnika elektronicznego chodziło po mojej głowie od dawna.
    Inne niż produkt Amazonu odpadły – szybkość, bateria i 3G przeważyły.
    Niestety Polskie czytniki, oprócz wspierania lokalnego DRM (eClicto) są słabe.
    Dlatego zdecydowałem się na literature anglojęzyczną lub łamanie DRM.
    Lecz mam nadzieję, że rynek w naszym kraju kiedyś się w końcu zmieni.
    Ewenementem jest to, że chciałbym coś kupić, a żeby to dostać – trzeba piracić.

    Dla mnie e-czytnik to wciąż gadżet, w którego formę jestem wpatrzony.
    Ledwie dwa tygodnie minęły od zakupu Kindle’a, więc nic dziwnego.
    Ale już niedługo będę traktował go jak każdą książkę, bo czyta się świetnie.

    Mam urządzenie pozwalające mi chłonąć rzeczywistość pisanych słów.
    A zaczęło się tak skromnie… Aż śmiesznie…
    Sprawdzić zwyczajnie chciałem miesiąc temu, czy te urządzonka staniały.

    0
  23. shogrl pisze:

    Na wstepie chcialabym przeprosic za brak polskich znakow, ale pisze z Kindla bedac w Hurghadzie :)
    Moja przygoda z czytnikiem zaczela sie 2 tygodnie temu. Przeczytalam ksiazke mlodej amerykanskiej autorki. Okazalo sie, ze jest to pierwsza czesc trylogii, ale niestety jedyna przetlumaczona na polski. Ksiazka spodobala mi sie tak bardzo, ze postanowilam przeczytac kolejne tomy w oryginale. I tu czekalo mnie kolejne rozczarowanie: czas oczekiwania na ksiazke w polskich ksiegarniach wynosil 21dni roboczych! Jako, ze jestem w goracej wodzie kapana nie moglm czekac tak dlugo. Ksiazke chcialam miec 'tu i teraz’ i to wlasnie umozliwil mi Kindle. Z czytnikami nigdy wczesniej nie mialam nic wspolnego i nigdy tez nie czytalam eksiazek. Pewnego dnia, szukajac informacji o czytnikach, trafilam na te strone i juz wiedzialam, ze jesli mam kupowac takie ustrojstwo to bedzie to Kindle. Dziekuje Ci Robercie za to, ze dzieki Tobie rozpoczela sie moja przygoda z Kindle i ze wlasnie koncze czytac drugi tom wspomnianej trylogii. I jak widac po tej opowiesci moja przygoda z Kindle trwa i odkrywam jego mozliwosci :)
    Pozdrawiam z goracej Hurghady!

    0
  24. Magda pisze:

    Hmmm, zawsze jak wyjmuje Kindle to nagle znikad przybywa kilku zainteresowanych Panow i zaczyna sie omawianie, porownywanie, testowanie itd. Wiec jestem otoczona gronem wielbicieli! :)

    0
  25. MOJA PRZYGODA Z CZYTNIKIEM:

    Miłość do książek wyssałam z mlekiem matki
    U nas w domu czytały wszystkie dziatki.
    Przez lata towarzyszyły mi książki papierowe
    Aż elektroniczne booki zawróciły mi głowę.
    Z początku przed komputerem wytężałam wzrok –
    W internecie fascynujących książek było co krok.
    Nie zapomnę, jaki był mój pierwszy elektroniczny „druh”:
    Wspaniała powieść Williama Goldinga „Władca Much”.
    Przez lata czytałam z jasnego monitora
    Choć ciężka dla oczu była to dola.
    Pewnego dnia mi zaświtało:
    Z Kindlem lepiej będzie mi się czytało!
    Po kilku kliknięciach na Amazonu stronie
    Kindle po tygodniu trafił w moje dłonie.
    Oczu nie mogłam tym widokiem nacieszyć,
    Warto się było do zakupu śpieszyć.
    Widok ekranu i lekkość Kindle’a w dłoni –
    Nic tego wrażenia nie przesłoni. :)
    Literki i słowa w magiczny sposób się zmieniają,
    Choć niektórzy twierdzą, że elektronicznie działają. ;)
    Radość z czytania płynie niesłychana –
    Czytam na Kindle’u codziennie z rana.
    Mój czytnik tyle powieści pomieści
    Aż nie spamiętam ich wszystkich treści.
    Hemingway, Lovecraft, King i inni pisarze –
    O przeczytaniu ich wszystkich tytułów marzę.
    Choć moja przygoda trwa dopiero pół roku
    Kindle nie opuszcza mnie na żadnym kroku.
    W dzień, w nocy, przed egzaminem i dla przyjemności
    Kindle w moim życiu na stałe zagości.
    A morał z tej bajki jest taki:
    Kindle’a kupujcie dziewczyny i chłopaki! :D

    0
  26. inkognit pisze:

    zobaczyłem …
    kupiłem …
    zaczytałem się …

    0
  27. Marcin Mikołajczyk pisze:

    Ja chciałbym napisać o pewnej historii dzięki której Kindle pozwolił mi na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Mianowicie już jakiś czas temu interesowałem się e-bookami i związanym z tym czytnikami z początku jak pewnie większość jedynie oglądałem w necie modele i czytałem porównania i recenzje. Jednak kiedyś zdecydowałem się zamówić z Amazonu Kindle’a 3g + wifi i bardzo się zdziwiłem już na początku szybkością doręczenia i jakością obsługi lecz nie o tym chciałbym napisać. Historia, którą chciałbym opisać zdarzyła się na uczelni na której studiuje – na język obcy każdy z nas miał przygotować takie jakby seminarium o swoim zainteresowaniu i przez 45 minut poprowadzić lekcję na zaliczenie. Jako, że kilka dni wcześniej dostałem Kindle’a wiedziałem, że przygotuje lekcję o elektronicznych książkach. Ku mojemu zaskoczeniu na samym początku gdy prezentowałem elektroniczne książki większość osób była znudzona i uważała czytanie książek na ekranie laptopa/komórki/komputera za coś niedorzecznego i opinie były na ten temat jednoznacznie złe. Również prowadząca nie była zbytnio zadowolona z takiego obrotu sprawy i ciągle dodawała kąśliwe komentarze, których starałem się nie zauważać i z gracją przechodzić dalej do punktu kulminacyjnego czyli prezentacji Kindle’a. I tutaj w ciągu chwili sytuacja na lekcji uległa całkowitej zmianie jak tylko wyciągnąłem z plecaka czytnik ludzie się „obudzili” i zaczęli go sobie przekazywać z rąk do rąk zdziwieni jak łatwe i wygodne może być e-czytanie. Dodatkowo jak prezentowałem dodatkowe możliwości tego urządzenia(darmowy internet 3g+odtwarzacz muzyczny+wytrzymała bateria) z każdą chwilą interesowanie rosło. Dodatkowo na korzyść mojej prezentacji wypadło to, że zamawianie Kindla z USA było ciekawą formą nauki słówek i zwrotów w języku angielskim co zostało zauważone przez znudzoną pierwszą częścią lekcji nauczycielkę. Co najciekawsze po zajęciach miałem już 2 prośby o pomoc w zamówieniu takie urządzenia a przez 3 miesiące pomogłem zamówić to urządzenie już kilkunastu osobom z roku. Miłym zaskoczeniem była dla mnie również bardzo dobra ocena z języka angielskiego na koniec co było wyjątkiem w tej grupie i również wrażenie, że przyczyniłem się choć odrobinę do krzewienia e-kultury, której sam jestem fanem. I na koniec chciałbym dodać, że jak z początku myślałem że Kindle to urządzenie to z każdym kolejnym dniem uważam, że Kindle to styl życia. Teraz już mogę się nie rozstawać z moimi książkami i notatkami – myślę, że warto popularyzować ten rodzaj kultury, który łączy tradycyjne czytanie z nowoczesnością, która jest w naszych czasach bardzo modna i wręcz pożądana przez środowisko.
    Pozdrawiam
    Marcin Mikołajczyk
    Falcon88@o2.pl

    0
  28. Anna pisze:

    Kindle odmienił wszystkim życie, a mi je uratował.

    To była jedna z moich tajnych misji w Indiach. Stare sprawy – konsorcjum włóczkowe dla którego pracuję musiało szybko przechwycić partię kaszmiru z Azad Dżammu. Niby prosta akcja, ale wzory dzianin zawarte w e-booku który miałam ze sobą były unikatowe i koniecznie musiały znaleźć się w tej przesyłce.
    Przemierzałam znajome uliczki Padum. Wszystko wydawało się zupełnie spokojne, ale gdy pracujesz w tej branży nic nie jest takie jak się wydaje… Nie musiałam długo czekać aż moi wrogowie się ujawnili. Gang Fat Kittena siedział mi na ogonie już od Pakistanu. Zdradzili się na granicy, myślałam że udało mi się ich zgubić ale sprawy nie poszły po mojej myśli… Weszłam w ślepy zaułek, w tym momencie grupa dywersyjna zeskoczyła z dachu, złapałam stary składak stojący na podwórku i popędziłam nim w przeciwnym kierunku, w dół uliczki. W oddali tonął we mgle buddyjski klasztor. Tylko tam mogłam szukać w tej chwili schronienia. Grube koty rozpoczęły pościg. Gdy tylko zrozumiały co mam zamiar zrobić zaczęły strzelać. Pociski i gumowe myszy leciały w moją stronę z zawrotną szybkością. Nie miałam żadnych szans. Wyjęłam szydełko i wskakując w krzaki zaczęłam dziergać yarn-bombę, ale kotów było zbyt wiele… Padł strzał! Nieprzytomna sturlałam się w dół. Uciekły, myśląc że się mnie pozbyli.
    Gdy tylko odzyskałam przytomność sprawdziłam stan czytnika, na którym przechowywałam swoje cenne dane. Był uszkodzony, ale tylko dzięki temu udało mi się uniknąć śmiertelnego strzału, prosto w serce. Dane na szczęście udało mi się odzyskać, ale co z urządzeniem? Od razu zadzwoniłam na infolinię Amazon, odebrała miła pani z hinduskim akcentem. Uśmiechnęłam się w duchu i sprawnie przeszłam na urdu aby ustalić wszystkie szczegóły zwrotu. Reklamację oczywiście rozpatrzono pozytywnie, a ja już po 3 dniach cieszyłam się nowym urządzeniem. Misja została wykonana, wzory były bezpieczne, a włóczka trafił do kontrahenta.
    Teraz, gdy siedzę spokojnie w fotelu dziergając nowy kaszmirowy futerał na Kindle wybucham śmiechem na myśl o tym, jak łatwo dały przerobić się te grube kocury. Myślały, że udało im się mnie wyeliminować. Równocześnie przeraża mnie myśl że nieomal pozbawiły mnie tego fantastycznego gadżetu, który jest mi tak potrzebny w domu i w pracy. Jeżeli tylko wygram konkurs, z pewnością przeznaczę pieniądze na kolejne książki o szydełkowaniu. W tej branży trzeba się przecież ciągle doskonalić. Do zobaczenia w Indiach!

    0
  29. Robert Drózd pisze:

    Dziękuję za tak liczny udział w konkursie! :). W poniedziałek wieczorem ogłoszę listę zwycięzców i skontaktuję się z nimi. A tymczasem pozdrawiam z trasy Zakopane-Kraków. :-)

    0
  30. niezadowolony pisze:

    Moje doświadczenia z Kindle są zdecydowanie złe. Po dwóch miesiącach użytkowania – sprzęt przestał działać (brak jakiejkolwiek reakcji na włączanie, wyłączanie etc.). Mam również fatalne doświadczenia z Amazon.com – miesiące przepychanek w sprawie zwrotu wadliwie działającego czytnika. Sprzęt musiałem odsyłać im na swój koszt – pieniędzy nie otrzymałem, a jedynie tzw. giftcard (karta upominkowa) na kwotę pomniejszoną o koszty wysyłki i opłat celnych. Gdy chciałem zrealizować giftcard okazało się to znowu bardzo trudne – konto na Amazonie w końcu zamknąłem, pieniądze straciłem. Za to Amazon do dzisiaj uparcie (pomimo moich pisemnych protestów w tej sprawie) spamuje moją skrzynkę mailową.

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.