Napisał do mnie przedstawiciel Instytutu Misesa, który wydał niedawno kilkanaście e-booków z dziedziny ekonomii.
Gdyby to były książki o biznesie, nie byłoby o czym mówić, bo przecież są wydawnictwa takie jak OnePress, MT Biznes czy trochę bardziej niszowa Linia.
Ale tutaj mamy publikacje rzeczywiście naukowe – i to dodatkowo o tematyce raczej mało popularnej.
Instytut Ludwiga von Misesa ufundowany we Wrocławiu w sierpniu 2003 r. jest niezależnym i nienastawionym na zysk ośrodkiem badawczo-edukacyjnym, odwołującym się do tradycji austriackiej szkoły ekonomii, dorobku klasycznego liberalizmu oraz libertariańskiej myśli politycznej. Instytut został nazwany na cześć – naszym zdaniem najwybitniejszego ekonomisty XX w. – Ludwiga von Misesa.
Uważamy, że wiedza z zakresu ekonomii jest niezbędna dla pełnego zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości, a jej brak czyni nas podatnymi na manipulacje i wpływ demagogów.
Tzw. ekonomia klasyczna była jednym z najważniejszych nurtów tej nauki w XX wieku. U nas pozostaje niemal nieznana – przede wszystkim dzięki temu, ze dla polskich ekonomistów wykształconych w czasach PRL zdawała się być niesamowitą herezją. O ile byli w stanie zaakceptować inne nurty, choćby keynesizm, zakładający interwencję państwa na rynku – to ekonomia klasyczna z jej prymatem wolnego rynku, wciąż budzi nieufność.
Wśród e-booków mamy klasykę – m.in. Friedricha von Hayeka (Pieniądz i kryzysy) i Ludwika von Misesa (Ludzkie działanie), a także polskich autorów, jak Adama Heydela.
Są też autorzy współcześni, np. Jesús Huerta De Soto z głośną pracą Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne.
Te wszystkie pozycje są płatne, z tym że w porównaniu do wydań w twardej oprawie, ceny wychodzą ponad 60% taniej.
Dwa tytuły pobierzemy za darmo:
- Jesús Huerta De Soto – Socjalizm, rachunek ekonomiczny i funkcja przedsiębiorcza
- Murray Rothbard – Wielki Kryzys w Ameryce
W sprzedaży są też, widoczne na samym początku, pakiety e-booków: „Biblioteka Klasyków Ekonomii” oraz „Pod Prąd Głównego Nurtu Ekonomii”. Po zakupie dostajemy zwykle trzy formaty.
Skład e-booków poprawny, nie mam tutaj uwag – jest spis treści, przypisy itd.
Jedno czego mi brakuje, to podziału słów, co czasami powoduje dość duże „dziury” w sytuacji gdy wyrazy są bardzo długie, ale to możemy sobie zrobić sami.
Bardzo mnie cieszy taki sposób na docieranie z tak potrzebną wiedzą do szerszej grupy odbiorców. Dzisiaj o wolnym rynku mówi wielu polityków, jednak wiele dyskusji odbywa się głównie na poziomie sloganów. Zainteresowani klasyczną ekonomią i liberalizmem będą mieli okazję, aby skonfrontować swoje przekonania z najważniejszymi autorami.
Świetna sprawa, darmówki już pobrane, resztą e-booków też trzeba będzie się zainteresować :)
Trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że austriacka szkoła klasycznej eknomii pozostaje u nas niemal nieznana – każdy wykształcony ekonomista musiał czytać von Hayeka i von Misesa, a przynajmniej musiał czytać o nich i ich poglądach. Uczyłam się o nich już na studiach ładnych kilkanaście lat temu, poza tym są ciągle bardzo modni w kręgach gospodarczych liberałów. Ich poglądy propaguje choćby nasz słynny liberał „domowego chowu” – Leszek Balcerowicz.
Mało tego, neoklasyczna ekonomia u nas dominuje jak mało gdzie. Może i przed 1989 r. sięgano po nią niechętnie, teraz czyni się to zdecydowanie zbyt często.
Jakieś badania na ten temat? W jakim sensie dominuje „u nas”? Jak bardzo dominuje „u nas” na tle innych krajów?
Jakichś badań to może nie ma, ale widać choćby po ilości instytucji które ją promują: Instytut Misesa, Centrum Adama Smitha, Fundacja Batorego…
Z drugiej strony jest chyba tylko Krytyka Polityczna, ale ekonomia to margines ich zainteresowań.
Mam przed sobą zbiór tekstów wybranych przez prof. Balcerowicza i wydanych jako książka „Odkrywając wolność”. Jest ich tam ok. 50, z czego 2-3 napisane przez austriaków – Hayeka, Misesa (i ew. Buchanana). Oczywiście jest to publikacja raczej specyficzna, ale wydaje mi się, że dobrze to pokazuje, że w dość niewielkim stopniu prof. Balcerowicz inspiruje się austriakami.
Znam ten zbiór – tekstów wymienionych panów jest rzeczywiście tylko kilka, jednak cała reszta autorów mocno czerpie z ich dorobku a cały (bardzo gruby) tom to właściwie jedna wielka reklama ich poglądów.
Ciesze się że taki artykuł powstał. Może ktoś przypadkowy sięgnie po darmowego ebooka i przejrzy na oczy…
Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że są to publikacje „rzeczywiście naukowe”. To jest ideologia imitująca naukę, jak niegdyś marksizm. Tylko dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że marksizm jest(był) naukowy, natomiast ideologię neoliberalną nadal nazywa się nauką, a Misesa i Hayeka naukowcami.
Jakie cechy odróżniają naukę od ideologii? Gdzie przebiega linia demarkacyjna?
Nauką nazywana jest ideologia, mająca w danym czasie wsparcie państwa. Ideologią nazywana jest nauka, która tego wsparcia jest pozbawiona.
„Ideologia jest jak nieświeży oddech – ma to ktoś inny.” (nie pamiętam kto)
> Ideologią nazywana jest nauka, która tego wsparcia jest pozbawiona.
Znaczy marksizm to tak naprawdę nauka. Aha.
A oto jak prezentuje się ta austriacka „nauka”:
http://rationalwiki.org/wiki/Austrian_economics
Ekonomia jest nauką, ale raczej miękką, jak np. socjologia. Można coś badać ilościowo, można tworzyć teorie, ale w przeciwieństwie do fizyki czy chemii nie da się zaprojektować powtarzalnego (w ścisłym sensie) eksperymentu który by to zweryfikował i mógłby być odtworzony przez inną grupę badawczą w celu weryfikacji.
Ew. inne porównanie to kosmologia. Astrofizycy tworzą dużo modeli, te lepsze są spójne matematycznie, ale ogólnie to często się ze sobą wykluczają i przynajmniej dopóki nie wrosną nasze możliwości obserwacyjne uznanie która jest prawdziwa pozostaje w sferze ideologii.
Ideologia jest oparta na twierdzeniach, które są tak skonstruowane, że nie da się im zaprzeczyć, ani ich potwierdzić żadną metodą naukową. Wszystkie nauki (społeczne i ścisłe) stosują, właściwe dla danej dziedziny, metody i techniki badawcze. Dzięki temu efekty działalności naukowej są intersubiektywnie sprawdzalne, tzn. każdy, stosując tą samą metodę może twierdzenie naukowe zweryfikować, może również wskazać luki w metodzie.
Panie naukowiec, naukową definicję neoliberalizmu proszę.
To się nie gódź z tym stwierdzeniem, ale to nie znaczy, że masz rację. ;)
„Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne” autorstwa Jesús’a Huerty De Soto stoi u mnie na półce, liczy sobie 683 strony. Na pewno jest to książka naukowa, polecał ją profesor zwyczajny od Finansów międzynarodowych i Bankowości centralnej. Polecał również Murraya Rothbarda: „Złoto, banki, ludzie – krótka historia pieniądza”. Na wykładach mówił, że De Soto otworzył mu oczy na wiele spraw i po przeczytaniu wspomnianej pozycji jest jego wielkim entuzjastą.
Leszek Balcerowicz – polski ekonomista i polityk, jest przedstawicielem szkoły ekonomicznej zwanej monetaryzmem, natomiast De Soto krytykuje monetaryzm w rozdziale VIII pkt 1. ww. pozycji.
Nauka to nie jest, „coś” co poleca profesor nadzwyczajny od finansów jako naukowe. Wymienieni tu autorzy operują dogmatami, których stosując ogólnie przyjęte metody naukowe, nie da się zweryfikować. Wykorzystują autorytet nauki do promowania określonego światopoglądu. Co więcej – wcale tego nie kryją(wystarczy przeczytać wstępy do niektórych pozycji), a my nadal nazywamy ich naukowcami, a ich twierdzenia uznajemy za tak pewne jak ustalenia nauk ścisłych.
Rzucam prowokacyjnie ;) Czy ekonomia jest nauką ścisłą? Mnie bardziej przypomina medycynę, która „jest studium przypadku” :P i tak jak nie ma pewnych rozwiązań w medycynie, tak nie ma ich dla rynków.
Ale wpis fajny.
No oczywiście, że ekonomia nie jest nauką ścisłą, ale jest tak traktowana(głównie przez ekonomistów). Porównanie ekonomii do medycyny jest bardzo trafne. Teraz wyobraź sobie lekarza-dogmatyka, który każdą chorobę leczy w ten sam sposób (np. przez amputację nogi), nie oglądając nawet pacjenta. To właśnie proponują ci ekonomiści, zestaw neoliberalnych recept dla każdego rynku, pod każdą szerokością geograficzną.
Jak psychologia (albo socjologia), która nie ma metod sprawdzania słuszności twierdzeń. Nie ścisła, ale też nie nie-nauka.
Medycyna nie jest nauką? A o badaniach klinicznych słyszał?
A o czytaniu ze zrozumieniem słyszał?
Gdybyśmy chcieli ekonomię przyrównać do jakiejś nauki, to najlepsza byłaby biologia ewolucyjna. Obie nauki zajmują się podobnie złożonymi zjawiskami, których ogólne mechanizmy można opisać, ale których to zjawisk ze względu na ich chaotyczną złożoność nie da się prognozować.
Jeśli w ten sposób spojrzymy na ekonomię i na gospodarkę, to możemy zadać pytanie normatywne: czy lepiej pozwolić na swobodne i ewolucyjne dostosowywanie się jednostkowych podmiotów do zmian sytuacji gospodarczej, czy też należy zlekceważyć te zmiany i narzucić odgórnie system centralnego planowania?
Ty zaś patrzysz się na gospodarkę oczami wszechwiedzącego inżyniera-kreacjonisty, który wie rzekomo lepiej, jak powinny przebiegać procesy dostosowawcze i jakie recepty dla jakiego rynku i pod jaką szerokością gospodarczą należy przepisać. Rzecz w tym, że rynku nie da się zaplanować, a zatem nie da się przepisać żadnych recept. Rynek to ład spontaniczny i każda przymusowa ingerencja weń musi przynieść pewne szkody.
@ Ben – Co nie zmienia faktu, że Rada Polityki Pieniężnej stosuje narzędzia pośrednio regulujące rynek, raz go schładzając, a innym razem pobudzając, np. za pomocą określania wysokości oficjalnych krótkoterminowych stóp procentowych, do czego wykorzystuje instrumenty polityki pieniężnej: operacje otwartego rynku, operacje depozytowo-kredytowe, rezerwy obowiązkowe. Prezesem RPP przez 8 lat był taki jeden monetarysta. Zatem rynek nie do końca jest taki spontaniczny, jak się go maluje, a jego „niewidzialna ręka” czasem jest trzymana przez widzialną rękę.
I jak się to ma do mojego argumentu? Czy ja gdzieś napisałem, że nie można ingerować w spontaniczny ład rynkowy? Oczywiście, że można, tyle że każda ingerencja musi pociągać za sobą pewne konsekwencje. Rzecz w tym, że rynek nie potrzebuje społecznych inżynierów, którzy będą go kreować. Rynek to proces wynikający z niezliczonych interakcji pomiędzy jego uczestnikami, fundamentalnie nieprzewidywalny i chaotycznie złożony. To jest podstawowy wniosek analizy ekonomicznej. Społeczny inżynier nie jest w stanie stworzyć rynku.
cd. Nie wspominam już o różnych rodzajach interwencjonizmu państwowego, który stosują chyba wszystkie kraje europejskie, w których jest tzw. wolny rynek.
@Ben – to albo ład spontaniczny albo ingerowanie w ten ład, ale wtedy nie ma spontaniczności.
> czy lepiej pozwolić na swobodne i ewolucyjne dostosowywanie się jednostkowych podmiotów do zmian sytuacji gospodarczej,
Nie http://www.proszynski.pl/Hipoteza_Medei-p-30349-.html ;)
> czy też należy zlekceważyć te zmiany i narzucić odgórnie system centralnego planowania?
http://rationalwiki.org/wiki/False_dilemma
@Damian IMHO masz problem semantyczny,bo w języku polskim mamy naukę, nauki ścisłe, nauki społeczne i nauki JP2 ;-) itd. a gdzie indziej mamy science, STEAM (science, technology, engineering, art, mathematics) itd.
Według SJP nauka
1. kształcenie, pouczanie
2. usystematyzowana wiedza ludzka
3. zbiór myśli, poglądów
No i miesza się tu 2 z 3
Nie mam żadnego problemu. Cały czas używam pojęcia nauka w znaczeniu drugim. Myślałem, że jasno wynika to z kontekstu komentowanego wpisu. Nie nauki przedmałżeńskie(1), nie zbiór myśli jakiegoś guru(3), tylko usystematyzowana wiedza uzyskana metodami naukowymi(2).
@ Damian – Profesor zwyczajny, a nie nadzwyczajny, nie rozróżniasz tego?
A poza tym mnie także podobają się książki De Soto i Rothbarda. Jeśli nie czytałeś, to proszę, nie wypowiadaj się pochopnie.
Ja cieszę się, że ten artykuł tutaj się ukazał. Nie można zamykać się na zapoznanie się z poglądami innymi niż te, które są nam znane.
@Teresa – rozróżniam, za to Ty nie potrafisz wyłapać drobnej złośliwości. Wiele z tych pozycji czytałem i nie wypowiadam się pochopnie. Sprzeciwiam się jedynie nazywaniu tych, jak sama piszesz poglądów, nauką.
@Damian
Gdyby przyjąć to co napisałeś za pewnik to okazuje się, że w ogóle nie istnieje taka dziedzina nauki jak ekonomia. Ba dum tss. Zniszczyłeś system. Zwrócić wszystkie nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. Jak Ci ludzie przez tyle lat mogli przyznawać wyróżnienia za wybitne osiągnięcia naukowe w dziedzinie, która nawet nie jest nauką?
Nie no, faktycznie, kryterium noblowskie jest ostatecznym i kończącym dyskusję, pozamiatałeś ;-)
Tylko że nagrodę przyznają w dziedzinie literatury i polityki, a matematyki nie, więc sam już nie wiem… Jak myślisz?
EDIT: a nie, przepraszam, na UW jest zdaje się kierunek „nauki polityczne”, więc sam już nie wiem :-(
” Zwrócić wszystkie nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. ”
Nie da się zwrócić nie istniejącej nagrody. Nie ma nagrody Nobla z ekonomii.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Laureaci_Nagrody_Banku_Szwecji_im._Alfreda_Nobla_w_dziedzinie_ekonomii
@ Damian – Jeśli ekonomia to nie nauka, to dlaczego uczą jej na renomowanych uniwersytetach na świecie (m.in. Oxford, Cambridge, Stanford)?
Na tych uniwersytetach uczą też teologii, a co to za nauka…
Nie napisałem, że ekonomia to nie-nauka. Napisałem, że neoliberalizm, który wyznają promowani przez Instytut Misesa autorzy to nie jest nauka, tylko ideologia lub światopogląd.
A istnieje coś, co nie jest światopoglądem, albo ideologią a jednocześnie stoi u podstawy jakiejś szkoły ekonomii?
@KonradK – np. bankowość, ekonometria.
chciałem ci tylko przypomnieć, drogi Damianie, że keynesizm, który wyznaje większość dzisiejszych ekonomistów w różnych mutacjach, tym bardziej nie jest nauką, tylko ideologią a raczej religią, której fundamentów nie pozwalają sobie podważyć.
@Teresa
Jeśli ekonometria jest szkołą ekonomii, to może i matematyka działem fizyki.
Nie napisałam, że ekonometria jest szkołą ekonomii (bo nie jest szkołą, ale za jej pomocą można zmierzyć zjawiska ), a Ty nie sprecyzowałeś, o co dokładnie Ci chodzi. Natomiast ekonometria między innymi służy do badania ilościowych związków zachodzących między zjawiskami i zmiennymi ekonomicznymi, zatem nie jest poglądem, ani światopoglądem.
@Teresa
Pytałem o szkoły ekonomii. Nie o metody ekonomii.
Nie edytowałem swojego postu.
Kręcę?
@Teresa
Aby mieć spokój ducha i zachować resztę szacunku do samego siebie, przyznaję, że podle wyraziłem to, o co mi chodzi i długi czas mi zajęło zauważenie tego.
Przepraszam (nie wiem jaka jest emotikona symbolizująca palący wstyd).
Chodziło mi o to, czy jest jakaś szkoła ekonomii, która ma u podstawy coś innego niż ideologię, czy światopogląd.
Później, z przeświadczeniem, że dokładnie tak napisałem, odpowiadałem na Twoje odpowiedzi.
Pozdrawiam (i idę przegryzać swój wstyd w ciszy i w samotności).
@KonradK – Ja też pozdrawiam. I nie przejmuj się, bo i ja trochę tu namieszałam. :-)
„A istnieje coś, co nie jest światopoglądem, albo ideologią a jednocześnie stoi u podstawy jakiejś szkoły ekonomii?” – Czyli chodziło Tobie o jakąś odrębną szkołę ekonomii, która stoi u podstaw zupełnie innej szkoły ekonomii, a nie o podstawy lub metody ekonomiczne? No to faktycznie źle Ciebie zrozumiałam.
Chodziło mi o coś, co nie jest światopoglądem, albo ideologią a jednocześnie stoi u podstawy jakiejś szkoły ekonomii.
Niekoniecznie o jakąś odrębną szkołę ekonomii, która stoi u podstaw zupełnie innej szkoły ekonomii.
Wciąż kręcę?
Ale poważnie…
Może jest faktycznie jakaś szkoła ekonomii, która nie opiera się na ideologii, czy światopoglądzie.
Każda może się posługiwać ekonoemetrią i zajmować bankowością.
Nie musi to przeszkadzać jednej z nich w twierdzeniu, że pewien (zmierzony dzięki ekonometrii) wynik sektora bankowego jest kiepski z powodu niedostatecznej interwencji państwa, drugiej, że z powodu nadmiernej interwencji.
Jakimi dogmatami operują? I czy wszystkie twierdzenia twardych nauk (jak fizyka) są weryfikowalne?
Twierdzenia i prawa tak, hipotezy czy modele nie koniecznie.
„Wymienieni tu autorzy operują dogmatami, których stosując ogólnie przyjęte metody naukowe, nie da się zweryfikować.”
Nie, po prostu nie w każdej dziedzinie metody eksperymentalne się sprawdzają. Ekonomia jest jedną z nich.
„Wykorzystują autorytet nauki do promowania określonego światopoglądu. ”
To chyba najgłupszy argument, jaki mógł być wymyślony. A co mają wykorzystywać? Wróżby z fusów?
„Co więcej – wcale tego nie kryją(wystarczy przeczytać wstępy do niektórych pozycji), a my nadal nazywamy ich naukowcami, a ich twierdzenia uznajemy za tak pewne jak ustalenia nauk ścisłych.”
Bo to SĄ naukowcy. I, co koniecznie należy podkreślić, oddzielają ekonomię od osobistych poglądów grubą linią.
„To prawda, że ekonomia jest nauką teoretyczną i powstrzymuje się od sądów wartościujących. Jej zadaniem nie jest wskazywanie ludziom, do jakich celów powinni dążyć. Jest to nauka o tym, jakich środków należy użyć, żeby osiągnąć obrane cele, a nie o tym, jakie cele sobie wyznaczać. Podstawowe decyzje, ocena i wybór celów znajduje się poza zakresem badań nauki. Nauka nigdy nie mówi człowiekowi, jak powinien postępować, wskazuje mu tylko to, co musi zrobić, jeśli chce osiągnąć określony cel.” Ludwig von Mises, Ludzkie Działanie, Warszawa 2007, s. 8.
Ci ze szkoły austriackiej akurat _nie_ są naukowcami – tu nie ma metod eksperymentalnych tylko pierdololo http://rationalwiki.org/wiki/Austrian_economics
A ja za przekazanie 1% podatku dochodowego na podręcznik do ekonomii właśnie z Instytutu Misesa dostałem książkę „Ludzkie Działanie” Misesa, bardzo dobrze wydany ebook. Polecam też trzy darmowe ebooki Misesa fundacji PAFERE: http://www.pafere.org/artykuly,n1777,trzy_ebooki_ludwiga_von_misesa.html :)
403 Forbidden
You don’t have permission to access this document.
Z IE się udało.
Dla czytających po angielsku zainteresowanych austracką szkołą ekonomii światowy Instytut Misesa udostępnia sporo epubów do pobrania. Kiedyś było też i Human Action, teraz znikło (tzn. jest do kupienia w ich sklepie za 5usd). Teraz można sciągąć tylko Study Guide to Human Action. Warto zatem pobrać na zapas. Są pozycje autorów takich jak Murray N. Rothbard, Ludwig von Mises, Henry Hazlitt czy Hans-Hermann Hoppe. Udostępniają ponad 300 epubów do ściągnięcia.
https://mises.org/search/site//library/books-170/sm_field_books/taxonomy_term%3A537
Mises to straszna nuda… propagandowa tuba brutalnego, niczym nieskrępowanego wyzysku. Jego teksty to po prostu mentalne średniowiecze
Bzdura. W pracach ekonomicznych Mises kierował się zasadą Wertfreiheit – gdybyś przeczytał jakąkolwiek pracę ekonomiczną (podkreślam – ekonomiczną) tego autora, to byś wiedział, bo ciężko tego nie zauważyć.
Wyzyskiem poglądy liberalne mogą nazwać chyba tylko niepiśmienne chamy i niezdolne do jakiegokolwiek samodzielnego działania ameby.
Naczelna myśl liberalizmu gospodarczego brzmi: masz dwie ręce i głowę na karku — idź, działaj, zarabiaj, tylko nie łam prawa.
Wyzysk to właśnie socjalistyczne poglądy, wg. uboższe grupy społeczne mają prawo okradać te lepiej sobie radzące. Bo jak inaczej nazwać zasiłki wypłacane biedniejszym z podatków ściągniętych od tych lepiej sytuowanych jeśli nie wyzyskiem i kradzieżą? To dopiero mentalne średniowiecze.
Liberalizm zakłada że na rynku wszystkie strony są równe (przedsiębiorcy i związki zawodowe) i że równowaga na tym rynku kształtuje się tylko dzięki wzajemnemu dopasowaniu oferty pracowników i pracodawców.
Jak wygląda „mentalne średniowiecze” najlepiej pokazuje przykład Francji, gdzie pracownicy mają zagwarantowane „nowoczesne” przywileje socjalne i 35 godzinny tydzień pracy, ale za to nie mają pracy, bo większość dużych pracodawców już dawno się stamtąd wyniosła do Azji.
„Nowoczesna” równowaga jak cholera.
Hmm, ciekawe. A nie zauważyłeś, że większość pracodawców (produkcja) i tak dawno się wyniosła do Azji i to nie tylko z Francji ale także z Misesowej Mekki czyli ze Stanów?
Największym mentalnym średniowieczem jest wiara w to, że to co dobre dla firmy/przedsiębiorcy jest dobre dla społeczeństwa-sumy poszczególnych jednostek.
Dzisiaj demagogią jest wciskanie kitu, że firmy z własnej woli uwzględnią w kalkulacji efekty zewnętrzne. Wg Misesa firma np. nie będzie chciała truć środowiska, ponieważ wtedy konsumenci będą ją źle postrzegali i przestaną kupować jej produkty, co ostatecznie będzie praktyką niopłacalną dla właściciela przedsiębiorstwa. Chyba trudno o bardziej naiwne myślenie.
A co z sytuacją, kiedy firmy, np. koncerny farmaceutyczne świadomie sprzedają specyfiki o nie do końca sprawdzonych efektach ubocznych, albo wręcz je zatająją ? Sam sobie jako konsument „zbadasz efekty uboczne leków” ? Nie ? Aha, jakby co pójdziesz do sądu ?
tak, wiem… wg Misesa jak już wyjdzie na jak, że sprzedawali „truciznę” to ta firma upadnie, więc właściciel sam we własnym interesie do tego (trucia) nie dopuści… szkoda tylko, że to nie właściciel (anonimowy nic nie mający do powiedzenia akcjonariusz) tylko zarząd odpowiada za politykę firmy i ten ma gdzieś długoterminowe efekty. Wystarczy roczna premia i są ustawieni do końca życia swojego i swoich dzieci. Złoty spadochron i baju baju… Tak, wiem – źle skonstuowane systemy motywacyjne dla menadżerów, tak? Liberalizm na wszystko ma piękną wspaniałą receptę. Która nie działała i nigdy nie zadziała, tak samo jak nie mógł się sprawdzić w praktyce komunizm i dzisiaj opowiadanie teorii rodem z 1950 i przedstawianie ich jako recepty na bolączki tego świata to jest po prostu nadużyciem intelektualnym.
Równowaga pracodawca – pracobiorca ? Powiedz to paniom siedzącym w pampersach na kasie w dyskoncie.
Aha i jeszcze jedno… śpieszmy się kochać neoliberałów – tak szybko zmieniają poglądy. Najlepiej to widać na przykładzie tych, którzy w 2006 protestowali przed KNF przeciwko ograniczaniu ich swobody zawierania umów. W ostatnią sobotę znowu protestowali przed KNF, tyle że z innego powodu. Tak, chodzi o frankowiczów.
Czy prudukty eco-friendly to coś, co pojawiło się z potrzeby serca członków zarządów i zwracanie uwagi konsumentów na ten aspekt produktu też?
Jak to się dzieje, że zarządy mogą się kierować zasadą „po nas choćby potop” („Wystarczy roczna premia i są ustawieni do końca życia swojego i swoich dzieci. ) a jednocześnie kierowane przez nich spółki istnieją na rynku od kilkudziesięciu lat?