Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Dlaczego konto Amazonu to nie jest miejsce na kopię zapasową e-booków?

Jeśli korzystamy z czytników Kindle, to konto Amazonu daje sporo korzyści. Ale nie powinno służyć jako jedyne miejsce przechowywania książek.

Punktem wyjścia do tego artykułu była dyskusja na jednej z grup facebookowych, gdy ktoś stwierdził, że swoje książki trzyma na koncie Kindle i w zasadzie nigdzie więcej.

Pomyślałem, że wielu z Was może robić podobnie. Bo to jest wygodne. Kupujemy e-booka w księgarni i prawie każda porządna księgarnia może go wysłać mailem prosto na nasz czytnik. Ktoś myśli – no mam książkę na czytniku i w chmurze Kindle, mam więc kopię zapasową.

To jednak nie jest dobre podejście, co mam nadzieję tutaj wyjaśnić.

Co daje nam konto Kindle?

Na początku małe przypomnienie, jak to wszystko działa:

  • Wszystkie książki wysyłane bezprzewodowo na Kindle trafiają na konto Kindle, które możemy przeglądać na stronie Digital Content. Nasze książki z polskich księgarń mają oznaczenie „Docs”
  • Kiedyś Amazon twierdził, że pojemność konta wynosi 5 GB. Teraz tej informacji nigdzie nie ma, ja mam ponad 5 tysięcy książek, więc pojemność jest raczej większa. Tym bardziej, że Amazon sam zachęca do wysyłania na czytniki plików PDF – w szczególności na Kindle Scribe.
  • Wszystkie książki na koncie synchronizują się pod względem miejsca, w którym czytamy, zakładek, podkreśleń i notatek.
  • Książki organizować możemy w kolekcje widoczne na czytnikach.

Czasami konto Kindle określa się jako „chmurę” Kindle i technicznie rzecz biorąc, jest to określenie właściwe. Ale jednocześnie to nie jest taka sama chmura jak w przypadku innych rozwiązań, które kojarzymy z usług Drobpoxa, Microsoftu (OneDrive) czy też dysku Google.

Jakie są zatem problemy związane z kontem Kindle?

Nie mamy bezpośredniego dostępu do plików

Książki z konta Kindle można jednym kliknięciem wysłać do naszych czytników i aplikacji. Jeśli chcemy – do wielu jednocześnie.

Można też zaznaczyć kilka książek i je wysłać.

Ale nie możemy… ich wszystkich bezpośrednio ściągnąć na dysk.

Owszem, można je wysłać do aplikacji Kindle for PC, która od połowy 2022 obsługuje wreszcie dokumenty osobiste – wtedy zostaną pobrane na dysk. Tyle, że nie będą w formacie w którym je wysłaliśmy (EPUB, MOBI) tylko już przetworzone przez system Amazonu – jako AZW3 czy KFX. Pisałem o tym szerzej, gdy Amazon zmieniał parę miesięcy temu format.

Póki jesteśmy w systemie Amazonu – OK. Ale jeśli zechcemy z niego wyjść i na przykład wszystko wgrać na PocketBooka – to chcielibyśmy mieć pliki w oryginale i nie kombinować ze ściąganiem ich przez aplikacje.

Nie przechowamy wszystkich formatów

O tym że plik EPUB na koncie jest przerabiany na format Amazonu – już napisałem wyżej.

Ale pamiętajmy też, że często e-booki kupujemy w kilku formatach. Na przykład wiele pozycji z Ebookpoint to EPUB, MOBI i PDF. O ile na czytnik wysyłamy plik EPUB, ewentualnie po kablu – MOBI i one są do siebie podobne, to jest jeszcze PDF, który stanowi odpowiednik wersji papierowej. Może w przyszłości będziemy chcieli przeczytać właśnie PDF, bo kupimy sobie czytnik z dużym ekranem, lub chcemy go otworzyć na dużym monitorze komputera.

Jasne, można PDF wysyłać również na konto Kindle i tam trafi w formacie zbliżonym do oryginału. Ale dla wielu z nas nie będzie miało sensu posiadanie dwóch kopii tej samej książki w chmurze.

Albo weźmy np. pakiety komiksowe Humble Bundle. Często dostajemy tam plik PDF, ale również CBZ, czyli po prostu archiwum zip z obrazkami. Taki plik też warto mieć, a na Kindle go bez przeróbki nie wyślemy.

Nie mamy gwarancji bezpieczeństwa

Konto Amazonu jest po prostu miejscem, które umożliwia synchronizację plików. Nikt nam nie da gwarancji, że Amazon za jakiś czas nie zmieni zasad jego działania, albo w ogóle nie zrezygnuje z jego prowadzenia.

Oczywiście – oni o tym pewnie dadzą znać odpowiednio wcześniej. Gdy Amazon likwidował dysk Amazon Drive przeznaczony głównie do zdjęć – informowali o tym już na rok przed zmianą, a i ja o tym przypominałem. Ale może być tak, że będziemy w życiu zajęci czym innym i po prostu to przegapimy.

Poza tym dostęp do tych plików zależy od tego czy mamy konto Amazonu. Istnieją rzadkie przypadki, gdy takie konto możemy utracić, na przykład przez włamanie, albo blokadę – gdy np. firma stwierdzi, że naruszyliśmy jakieś zasady. Powodzenia w walce z korporacją.

Ostatni problem związany z brakiem gwarancji jest taki, że Amazon nie będzie istniał wiecznie – jeśli chcemy mieć książki na całe życie, to szukajmy rozwiązań, które mają szansę przetrwać dłużej niż firma ze Stanów. No, to dotyczy wszystkich usługodawców, z których korzystamy. Każdy może kiedyś upaść.

Co w zamian?

Ograniczenia konta Kindle, które opisałem nie oznaczają oczywiście, że nie powinniśmy z niego korzystać. Ono po prostu tak działa. Ja wszystkie e-booki tam wysyłam i cieszę się z możliwości dostępu do nich w każdym momencie.

O tematyce kopii zapasowych pisałem już tutaj nieraz, po raz pierwszy w roku 2012 i moje ówczesne sugestie są aktualne:

  • Po pierwsze: ściągajmy wszystkie zakupione e-booki ze stron księgarni na dysk.
  • Po drugie: przechowujmy je poza naszym komputerem, np. na dysku zewnętrznym czy w chmurze takiej jak Dropbox czy Onedrive, choć dostawcę wybierajmy stabilnego, takiego, który daje nam jakąś pewność, że przetrwa.

Najważniejsze, aby utrata czytnika czy komputera (albo obu – gdy np. nastąpi włamanie do domu) nie pozbawiła nas naszej biblioteczki.

I mała ankieta dla posiadaczy Kindle. Zaznaczać można kilka opcji.

Moje książki na Kindle poza czytnikiem:

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

 

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Korzystanie z Kindle i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

78 odpowiedzi na „Dlaczego konto Amazonu to nie jest miejsce na kopię zapasową e-booków?

  1. Katemeika pisze:

    Nie wolno zapominać, że gdy pod konto podpiętych jest kilka urządzeń można przez nieuwagę skasować którąś pozycję poleceniem Permanently delete. Owszem, wystarczy jedno urządzenie, ale przy kilku prawdopodobieństwo popełnienia takiego błędu wzrasta 🙂

    2
    • Robert Drózd pisze:

      O tym nie pomyślałem, ale racja. Szczególnie gdy czytnikiem ktoś się będzie „bawił”, a nie włączymy ustawień rodzicielskich.

      0
      • Walter19 pisze:

        Tak zostałem „załatwiony” przez członka rodziny (osoba starsza). Podpiałem ją do włąsnego konta kindle ze względu na łatowość obsługi wgrywanych książek na jednym koncie etc. Po jakimś czasie zorientowałem się, że część książek mi „zniknęła” z konta (część kupiona na amazonie). Okazało się że rodzina mi ją okroiła poprzez „permanently deleted” opcję. Okazało się również, że niestety tych kupionych na amazonie nie da się odzyskać na podstawie np historii zakupów na koncie…

        0
        • Robert Drózd pisze:

          I to jest argument za tym, aby też robić kopię książek kupionych w Amazonie (ale tu trzeba już korzystać z wtyczki deDRM, o której mowa niżej).

          2
          • Przemek pisze:

            A więc ta: Ja mam obecnie 3 czytniki Kindle: Amazon Kindle Touch (4th Generation); Amazon Kindle Paperwhite III (7th Generation); Amazon Kindle Paperwhite Signature Edition (11th Generation). I właśnie porządkowałem ostatnio swoją bibliotekę w Amazon z poziomu tego najnowszego czytnika. I jak się okazało, część z kupionych na różnych czytnikach książek czy słowników nie ma obecnie nawet już swojej strony w Amazon. Zostały usunięte/wycofane/whatever. Zatem wykasowanie ich ze wszystkich czytników = utrata książki na zawsze. Nie ważne, czy to był tytuł darmowy, czy płatny. Dlatego książki dodane/kupione na Amazon też warto zachować w bezpiecznym miejscu, korzystając z funkcji „Manage Your Content and Devices”, wybierając przy danym tytule w kategorii „Books” opcję „More Actions” i „Download & transfer via USB”. Wtedy wybieramy jeszcze z listy urządzenie i możemy zapisać plik z rozszerzeniem „.azw3” na komputerze. Na ten moment bez względu na wybór urządzenia pobierałem zawsze ten sam plik co do rozszerzenia i rozmiaru, ale może się okazać kiedyś, że będzie on różny dla różnych czytników. Co ciekawsze, na Kindle Touch mam jeszcze 3 aplikacje (Apps): Notepad Plus, Jewels i Chess. Wygląda na to, że je też warto zapisać na przyszłość. I tym razem były to pakiety w formacie „.azw2”. Podsumowując moje doświadczenia: cokolwiek/gdziekolwiek kupujemy treści w formatach cyfrowych pobierajmy od razu kopie tych zakupów we wszelkich możliwych formatach i najlepiej róbmy z automatu (niczym wyszkolony żołnierz Navy Seals) 3 kopie: dwie w alternatywnych usługach chmurowych i dodatkowo trzecia, na fizycznym dysku zewnętrznym, najlepiej talerzowym, a nie SSD, ze względu na trwałość nośnika. I wiecie co wam jeszcze powiem, tak do przemyślenia: jeśli pominiemy kwestię rozdzielczości, wielkości wyświetlacza, podświetlenia czy odporności na wodę, to mój Amazon Kindle Touch (4th Generation) z 2012 roku nadal bije na głowę wszystkich swoich następników: mnóstwo pamięci, fizyczny przycisk „Home”, wbudowane głośniki stereo z możliwością odtwarzania muzyki w różnych formatach, w tym „.mp3”, klasyczne gniazdo słuchawkowe, obsługa aplikacji obok książek, czy ostatecznie: wciąż bardzo dobrze działająca bateria (2 tygodnie na luzie). Kolejny dowód na to, że „nowe jest wrogiem dobrego”. I z tą myślą was zostawiam. Miłego czytania!

            4
  2. jabrzoza pisze:

    Czy jest jakiś sposób, żeby ze swojego konta w księgarni internetowej (nie Amazonu) pobrać od razu wszystkie ebooki bez mozolnego klikania w każdą pozycję?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie ma i to niestety problem. W wybranych księgarniach (Ebookpoint, Publio) można ustawić wysyłkę wszystkiego od razu na Dropboxa.

      0
  3. Magdalaena pisze:

    Wszystkie ebooki i audiobooki mam na komputerze, a co jakiś czas archiwizuję na zewnętrznym dysku, chociaż wymaga to trochę wysiłku. Np. wczoraj kupiłam ten pakiet Lonely Planet w tym 35 przewodników – zapłaciłam, ściągnęłam, ponazywałam po swojemu, dodałam do arkusza …
    A przewodnik po Hiszpanii w dodatku przerobiłam na docx, żeby łatwo się edytował.

    Na dysku nie mam tylko kopii ebooków z Amazona, bo wtyczka do Calibre zdejmująca DRM ostatnio nie działała. Czy ktoś ma jakiś pomysł, jak to ogarnąć?

    4
    • bq pisze:

      Po co sie kupuje 35 przewodnikow? Przeciez one beda za kilka lat nieaktualne. Wiadomo zabytki beda raczej staly w tym samym miejscu, ale rzeczy jak restauracje, transport, numery linii beda inne. Mam przewodnik z Pragi z przed 10 lat – nie bylo Ubera i Bolta plus masa knajp padla podczas pandemii. Przewodniki sie kupuje kiedy sie jedzie i jak najbardziej aktualne (2 letni to juz dyskwalifikacja – pandemia udowodnila). Rzeczy jak Krzywa wieza w Pizie czy tate museum maja styrony internetowe…

      2
      • nnd pisze:

        Odpowiem za Magdalaena.
        1) Kupiła, bo była promocja. Za $20 dostała 58 pozycji: kursy językowe i 35 przewodników Lonely Planet. Nawet jeśli potrzebowała 1 czy 2 to i tak dostała 35.
        2) Bo nawet za więcej niż 2-3 lata można skorzystać z dobrego przewodnika za który się zapłaciło $0.58 nawet jeśli nie jest już 100% aktualny.
        3) Do numerów autobusów i knajp i tak lepiej użyć internetu (bardziej aktualne), a do opisu zabytków, kultury czy miejsc wartych zwiedzenia dobrego przewodnika.
        4) Mi się zdarzało używać przewodników do podjęcia decyzji co do wyboru miejsca na kolejny wyjazd. Czasami to przewodnik zachęcił mnie do wyjazdu w dane miejsce.
        5) Na świecie jest dużo więcej miejsc niż będę w stanie zwiedzić. Czasami miło sobie pooglądać przewodnik o miejscu do którego się nigdy nie pojedzie.

        30
      • Robert Drózd pisze:

        Mógłbym napisać to samo co nnd: przewodnika nie kupuje się po tylko to, aby mieć polecane knajpy czy linie autobusowe, bo to i tak się sprawdzi na bieżąco w Google. Zresztą rok temu w Rodos skorzystaliśmy z restauracji polecanej przez jakiś niemiecki przewodnik wydany w Polsce, no i to nie był dobry pomysł.

        Przewodniki LP mają sporo o danym miejscu, o historii, zabytkach czy miejscowościach wartych obejrzenia, a to się przez parę lat nie zmieni.

        Ja często zaglądam do przewodników już po powrocie z danego miejsca, żeby się więcej dowiedzieć o tym co widziałem. A gdy zamierzam wrócić, to korzystam już bardziej świadomie i wybieram, gdzie tym razem warto pójść.

        9
    • Marek pisze:

      Ściągnij wersję beta wtyczki, radzi sobie z ebookami ściągniętymi najnowszą wersją Kindle for PC, w tym tymi wydanymi w 2023 r. (testowałem wczoraj)

      4
    • kjonca pisze:

      „, dodałam do arkusza …”
      Tego nie rozumiem (tzn rozumiem, co zrobiłaś, nie rozumiem sensu). Nie lepiej wrzucić do calibre i tam mieć „bazę”?
      Jaka jest przewaga arkusza nad calibre?

      0
      • Robert Drózd pisze:

        Nie wiem czy jest sens oceniać, co kto inny robi w ramach hobby. :)

        Ja wprawdzie nie utrzymuję arkusza na zakupione e-booki, ale zakładam że ktoś chciałby np. zapisywać:
        – skąd ma e-booka (np. z księgarni, czy skopiowany od znajomego)
        – kiedy go kupił
        – ile zapłacił itd.
        Do tego od razu data przeczytania i ocena. Niby da się to zrobić przez dodatkowe kolumny w Calibre, ale program po dodaniu paru tysięcy ebooków potrafi przymulać.

        3
        • kjonca pisze:

          Ja nie oceniam. Ja nie rozumiem. :)
          Ja właśnie robię to przez dodatkowe kolumny w calibre i wydaje mi się, że dużo łatwiej wyłapać „błędy w bazie” (np. nieopisaną książkę)
          Co do przymulania … hm.

          0
          • Robert Drózd pisze:

            Architektura Calibre jest dla mnie ogólnie mało zrozumiała. Jak to jest, że wyszukiwanie pełnotekstowe działa szybko (jest od tego indeks), a jak wpiszę w pasku wyszukiwania tytuł książki, to program…. mieli po dysku bo szuka je w tych kilkuset GB biblioteczki? To dla listy tytułów nie można przeszukiwać indeksu?

            0
            • kjonca pisze:

              Kilkaset GB? Ja mam 113 a wrzucam do calibre w zasadzie wszystko. (Nawet kolejne numery wyborczej) Co Ty tam masz :)?

              0
              • Robert Drózd pisze:

                Poprawka. Biblioteka calibre ma u mnie ledwie 64 GB i 4900 e-booków.

                Więcej ma folder z oryginałami książek, które backupuję w chmurze, to tam są często spore PDF-y.

                0
            • kjonca pisze:

              „Biblioteka calibre ma u mnie ledwie 64 GB i 4900 e-booków. ”
              I to ci muli? Albo calibre pod windows działa gorzej, albo mamy różne definicje mulenia.

              0
            • C/FA pisze:

              „Architektura Calibre jest dla mnie ogólnie mało zrozumiała. Jak to jest, że wyszukiwanie pełnotekstowe działa szybko”.

              Dobrze Robercie, że o tym wspomniałeś, możliwości wyszukiwania pełnotekstowego w Calibre to jaszcze jeden powód, że warto mieć zakupione e-booki na dysku. Ja mam magazyn e-booków (osobny katalog na dodatkowym dysku), katalog wszystkich e-booków jaki tworzy Calibre, chmurę Amazonu i chmurę Microsoftu (z kopiami zakupionych e-booków).

              1
          • Emeryt pisze:

            Zawsze można zrobić kilka bibliotek. Ja np. mam oddzielne biblioteki na podręczniki, beletrystykę, itd. I problem jednej wielkiej bazy danych znika. A w dodatkowych własnych kolumnach można wszystko umieścić.

            0
        • Czytelniczka pisze:

          Ja też wrzucam do arkusza, a Calibre używam w zasadzie tylko do otwierania ;) Zapisuję m.in. tytuł, autora, księgarnię, cenę, datę zakupu, gatunek, czy przeczytana. Ale ja po prostu uwielbiam wszelkie operacje, zestawienia i wykresy w Excelu :D Swoją drogą, nabyłam już parę excelowych poradników w e-booku, dzięki którym ulepszyłam swoją bazę, i na niej właśnie ćwiczyłam różne zadania :D Sprawia mi to po prostu frajdę i cóż, takie hobby^^ [No i dzięki temu mam kontrolę nad swoimi zasobami i wydatkami na książki]

          10
      • Marek pisze:

        Do Calibre trzeba systematyczności – tzn po zakupie od razu wypada ściągnąć wszystkie formaty, a jak zakup na Amazonie to ściągnąć przez Kindle for PC, zdjąć DRM, przekonwertować, etc. Mnie się nie chce, backupy robię zbiorczo raz na pół roku. W dodatku w tych księgarniach gdzie się da zostawiam sobie możliwość „zwrotu” przez 14 dni (nigdy żadnego zwrotu nie robiłem, ale dobrze mieć taką możliwość), co oznacza że musiałbym pamiętać żeby po 14 dniach (po tym jak plik zostanie udostępniony) ściągnąć książkę i wrzucić do Calibre. Z arkuszem jest mniej zachodu. Do Amazona zrobiłem sobie skryptozakładkę, która kopiuje mi dane zakupionej książki (tytuł, autor, cena, data zakupu) do schowka, wszystko co muszę zrobić w arkuszu to ctrl+v

        2
      • Katemeika pisze:

        Ja mam arkusz excelowski a w nim podstawowe informacje o każdym ebooku [m.in. źródło pochodzenia danego pliku]. Zanim coś kupię staram się sprawdzić czy nie zdubluję jakiejś pozycji. Mimo wszystko zdarzyło się kilka razy, a nie ze wszystkimi księgarniami można się dogadać co do zwrotu.
        Calibre jest dużo mniej wygodne, nie mówiąc o tym, że plik Excela mam z reguły przy sobie.
        W ogóle nie rozumiem jak można nie mieć spisu jakiegoś? ;)

        4
      • Magdalaena pisze:

        Dla mnie arkusz (BIBLIOTEKA.xlsx) to przede wszystkim baza książek, z uwzględnieniem tych, które mam (w różnej formie) i które czytałam (kiedy + ocena).
        Część osób notuje to na LubimyCzytać albo Goodreads, ale ja wolę mieć wszystko u siebie i po swojemu.

        A Calibre to tylko jeden z programów do przetwarzania plików. Nie da się tam wrzucić audiobooków albo książek z Legimi.

        3
        • kjonca pisze:

          Od niedawna audioboki się chyba da (nie próbowałem)

          0
        • C/FA pisze:

          „A Calibre to tylko jeden z programów do przetwarzania plików. Nie da się tam wrzucić audiobooków albo książek z Legimi”.

          To fakt. Dla mnie jeszcze jeden powód by ignorować Legimi.

          0
          • Robert Drózd pisze:

            No, książki z Legimi są wypożyczane, więc i tak mamy do nich dostęp tak długo jak płacimy. Dlatego jeśli chce się mieć swoją kopię, to się książki kupuje (można i w Legimi, gdzie z punktami z programu lojalnościowego mamy do 50% zniżki).

            1
            • C/FA pisze:

              „No, książki z Legimi są wypożyczane, więc i tak mamy do nich dostęp tak długo jak płacimy”.

              :)
              No tak, ale … Jeśli wątpimy w nieśmiertelność Amazonu to czemu zakładamy życie wieczne Legimi?

              0
              • Robert Drózd pisze:

                No, różnica jest taka, że jak Amazon padnie, to książki czytane na Kindle zostaną (i dlatego zresztą warto zdejmować DRM z kupowanych w Kindle Store, choć póki życia czytnika to i tak dadzą się otworzyć). A Legimi to jest abonament. Czy ktoś mówi o robieniu kopii zapasowych filmów z netflixa czy płyt ze spotify?

                1
              • midway pisze:

                Nie wierzymy w życie wieczne Legimi, tylko decydujemy się płacić mniej za książki kosztem tego, że są tylko wypożyczone, a nie posiadamy ich na własność.

                2
  4. Sylwia pisze:

    Dawniej to faktycznie ściągałam wszystkie ebooki i segregowałam je per księgarnia. Ale teraz już mniej kupuję (głównie anglojęzyczne ksiażki w Amazonie), bo większość czytam z Legimi. Mimo wszystko myślę o tym, że te anglojęzyczne książki też wypadałoby pościagać i usunąć DRMa, żeby mieć je zarchiwizowane.

    4
    • Magdalaena pisze:

      Ja mam folder (bibliotekę) KSIĄŻKI i w nim cztery podstawowe pod foldery: ebooki po polsku, ebooki po angielsku, audiobooki po polsku i audiobooki po angielsku. Świeżo ściągnięty plik wrzucam do ogólnego folderu, a potem w wolnej chwili poprawiam tytuł (według schematu AUTOR – TYTUŁ) i przenoszę do odpowiedniego podfolderu.

      0
      • Sylwia pisze:

        A jak sobie radzisz z przeinstalowaniem systemu operacyjnego? Bo to jest mój główny problem, że po którymś przeinstalowaniu zapomniałam ściągnąć plików z dysku.

        0
        • Magdalaena pisze:

          Nie robię tego ;-)

          Zresztąco jakiś czas robię backup na dysku zewnętrznym i używam go także np. przy zmianie laptopa

          0
        • mjm pisze:

          1. Przeinstalowanie systemu operacyjnego? To już nie są czasy Windowsa XP ;-)
          2. Podział dysku na dwie partycje – systemową i na dane.

          2
          • Sylwia pisze:

            Ad1. Witamy w świecie programistów ;) Linux dosyć często potrzebuje przeinstalowywania ;)

            Ad2. No ok, chyba, że tak. Generalnie mam takie rozwiązanie, ale na partycji na dane trzymam wyłącznie repozytoria.

            1
            • kjonca pisze:

              „Ad1. Witamy w świecie programistów ;) Linux dosyć często potrzebuje przeinstalowywania ;) ”

              Że co? Mój stacjonarny postawiłem na początku tysiąclecia (o ile nie w zeszłym) i tylko updatuje. Jedyne co można nazwać „reinstalacją” to migracja 32->64 bit, ale nawet wtedy konfiguracja była zachowana.
              Na pracowych laptopach zwykle system instaluję raz – przy przyjęciu do pracy.

              2
            • Athame pisze:

              „Ad1. Witamy w świecie programistów ;) Linux dosyć często potrzebuje przeinstalowywania ;)”

              Że co? Archa zainstalowałem 5 lat temu, zaraz po kupnie obecnego laptopa. Do dziś działa i nie widzę najmniejszego powodu, żeby instalować od nowa. U mnie dużo rzeczy jest w RAM-dysku i różnych piaskownicach, więc ryzyko, że system mi się sypnie bliskie zerowemu. Na ryzykowne skrypty czy aplikacja jednorazowego użytku oznaczane jako zawirusowane, mam vm działający w trybie snapshot (po wyłączeniu plik z vdd mam taki sam jak przed włączeniem, nieważne co zrobię). Oczywiście 2 partycje – system i dane, a home jako dowiązanie symboliczne do katalogu w danych, więc nawet po zrobieniu reinstalacji nic bym nie stracił. Potencjalne zagrożenie to padnięcie dysku, dlatego istotne pliki kopiuje co jakiś czas na dysk zewnętrzny (talerzowy), choć nadal dane dałoby się w większości odzyskać.

              1
          • asymon pisze:

            Trzymaj po prostu /home osobno i tylko pamiętaj żeby nie formatować jej przy instalacji.

            1
  5. hoek pisze:

    Artykuł może być dobrą wskazówką, że należy robić backup wszystkiego. Telefonu, laptopa, czytnika. Można to zautomatyzować, oraz można to robić na „stabilną” chmurę lub jak ktoś nie zaufa to na swój NAS. Dodatkowo krytyczne rzeczy, jak ważne dokumenty, bazę keepasa, klucze PGP, trzymać jako kopię w 2 różnych miejscach, np NAS + Cloud, lub NAS i NAS w innej lokalizacji. Pamiętajcie też aby krytyczne dane przechowywać w postaci zaszyfrowanej. Polecam też raz na jakiś czas, zasymulować odzyskiwanie backupu, np. udawać, że laptop poszedł się kochać i przetestować procedurę odzyskiwania na starym sprzęcie, żeby zobaczyć czy backup działa. Bo zdarza się i tak, że niby myśli się, że ma się backup a tak naprawdę się go ma ale nie umie się go przywrócić albo robił się źle :) W sumie czytając artykuł byłem zdziwiony, że ktoś trzyma swoją całą bibliotekę gdzieś poza domem i jest ona dostępna tylko przez jedno urządzenie. Trochę wygląda to tak jak przegląda się telefon starszych osób, gdzie wszystkie zdjęcia od momentu pierwszego telefonu są tylko i wyłącznie na telefonie :D

    4
    • C/FA pisze:

      „Pamiętajcie też aby krytyczne dane przechowywać w postaci zaszyfrowanej”.

      Ok. ale by to miało większy sens najlepiej postarać się o własny algorytm szyfrujący, co oczywiście nierealne, bo te komercyjne algorytmy pewne są w ograniczonym stopniu. Czyli niepewne.

      0
      • midway pisze:

        Zamknięte, komercyjne rozwiązania z reguły nie są wystarczająco dobrze przebadane pod kątem bezpieczeństwa, ale jest kilka otwartych i dobrze sprawdzonych algorytmów, które przy obecnym stanie wiedzy zapewniają bezpieczeństwo informacji.

        2
  6. Shilton pisze:

    Ja swoje e-booki trzymam zawsze na kilku urządzeniach.
    Na laptopie (ma 2 dyski twarde), na pendrivie, na przenośnym dysku SSD.
    Także to, że stracę książki jest mało prawdopodobne.

    0
  7. jabrzoza pisze:

    Najprzyjemniejszą metodą zabezpieczenia się przed utratą książki jest przeczytanie jej ☺️

    5
  8. kartusa pisze:

    Ja mam kupione ebooki na:
    1. dysku lokalnym w bibliotece Calibre
    2. która jest zsynchronizowana przez OneDrive
    3. osobno na Dysku Google
    4. osobno na dysku zewnętrznym
    5. w bibliotece iBooks
    6. no i cotygodniowe kopie zapasowe dysku Maca do TimeMachine (kopia pozycji 1 i 5)

    4
    • asymon pisze:

      Ja trzymam biblioteki Calibre w chmurze mega.nz, chociaż autor odradza. Folder zsynchronizowany na trzech różnych komputerach xD Na Dropbox/Google już za dużo gigabajtów. Ale da się, przez parę lat nauczyłem się co i jak i co robić w razie fakapu. Raz na jakiś czas, z grubsza co miesiąc, robię backup na dysku USB i starczy.

      Znalazłem też sposób na ogarnięcie audiobooków, bo zajmują za dużo. Trzymam w bazie wpisy, ale bez żadnych formatów, za to wiem co gdzie, kiedy i za ile kupiłem.

      0
  9. Gihong pisze:

    Po tym jak Amazon zaorał ComiXology nie trzymałbym tam ani jednego złamanego ebooka ;) Ja swoje pliki przechowuję na One Drive. Póki co nie narzekam.

    1
  10. Marmez pisze:

    Ja każdą kupioną książkę, choć czytam głównie przez abonamenty, czyli nie jest ich dużo, od razu po zakupie wrzucam w odpowiedni folder Dropbox, czyli idzie też na komputer, a z 1-2 razy do roku robię backup na dysku zewnętrznym.

    Jeśli ktoś wysyła samemu do Kindle przez e-mail, to można dodać od razu adres sens to Dropbox, a se niedawno o tej usłudze dowiedziałem…

    Dodatkowo nie czyszczę specjalnie książek wysłanych z poczty, tak, że myślę, że większość jest też w Gmailu.

    1
  11. Athame pisze:

    A tymczasem Kindle Scribe dostał wczoraj małą aktualizację FW.

    0
  12. Paweł Nyczaj pisze:

    Do sprzetu Apple polecam wbudowany iCloud. Do Windows i Android dobry wydaje się Google Drive i/lub OneDrive (ten ostatni zintegrowany z Windows 11, choć Microsoft przy okazji mocno namawia do przejścia na subskrypcję Microsoft 365, czyli dawny Office 365). Ewentualnie Dropbox lub Box. Natomiast Amazon wycofał się z clouda na nasze własne pliki spoza sklepu Kindle. Na szczęście wszystkie wymienione dyski sieciowe, ale też konto Amazon pozwalają na podwójne uwierzytelnianie, co znacznie poprawia bezpieczeństwo

    0
  13. artur pisze:

    Jakoś wcześniej nie trafiłem na ten wpis, dlatego dopiero dzisiaj poniższa uwaga:

    Fragment z Kindle Store Terms of Use:
    „Use of Kindle Content. Upon your download or access of Kindle Content and payment of any applicable fees (including applicable taxes), the Content Provider grants you a non-exclusive right to view, use, and display such Kindle Content […], solely through Kindle Software or as otherwise permitted as part of the Service, solely on the number of Supported Devices specified in the Kindle Store, and solely for your personal, non-commercial use. Kindle Content is licensed, not sold, to you by the Content Provider. The Content Provider may include additional terms for use within its Kindle Content. Those terms will also apply, but this Agreement will govern in the event of a conflict. Some Kindle Content, such as interactive or highly formatted content, may not be available to you on all Kindle Software.

    Limitations. Unless specifically indicated otherwise, you may not sell, rent, lease, distribute, broadcast, sublicense, or otherwise assign any rights to the Kindle Content or any portion of it to any third party, and you may not remove or modify any proprietary notices or labels on the Kindle Content. In addition, you may not attempt to bypass, modify, defeat, or otherwise circumvent any digital rights management system or other content protection or features used as part of the Service.”

    O ile ja to dobrze rozumiem w konsekwencji nie ma legalnej możliwości zrobienia sobie kopii zapasowej książek wypożyczonych/udostęnionych nam (bo Amazon nie sprzedaje nam książek) na kindle przez Amazon. Może się mylę, nie jestem prawnikiem, chociaż wydaje mi się że tekst jest jasny.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Tak. W przypadku książek zabezpieczonych przez DRM (a takie sprzedaje Amazon) treści są zwykle licencjonowane, a nie sprzedawane. Z tym wiąże się cały spór wokół legalności ściągania takich książek i zdejmowania DRM, wiele osób uważa, że nadrzędne jest tu jednak prawo autorskie i dozwolony użytek prywatny – Amazon nie może zabronić tego, co umożliwiają przepisy wyższego rzędu. A płacimy za książkę, a nie za licencję na wypożyczenie.

      Na szczęście kupując książki z polskich księgarń dostajemy pliki – i niezależnie od tego co piszą na ten temat prawnicy, to my te pliki mamy na swoich dyskach.

      0
      • artur pisze:

        Jasne (w kwestii innych źródeł), ale mówimy o Amazonie.
        A sytuacja wygląda tak, że Amazon może tak naprawdę w każdej chwili podmienić plik na inny (na przykład cenzurując treść) bez konieczności inmformowania użytkownika o tym, a w skrajnym wypadku nawet plik bądź pliki usunąć i nie będzie nam za to przysługiwała jakakolwiek rekompensata. My uważamy że oni nie mają do tego prawa a oni mają w nosie co my uważamy.
        Osobiście uważam robienie kopii książek (nie tylko) z Amazona za rzecz nieuchronną i logiczną. Natomiast podejście prawne jakie ma Amazon sprawiło, że przestałem rozważać zakup nowego kindle’a. Jak mój Oasis przestanie działać to najprawdopodobniej zostanie bez następcy z tej stajni i główny powód dla mnie to po prostu możliwość zmiany treści książki bez mojej wiedzy.

        1
        • Athame pisze:

          Ale w czym jest problem z Kindle? Czy kupujesz e-booki w Kindle Store, czy raczej w polskich księgarniach? Jeśli to drugie, to nie powinno Cię interesować, co robi Amazon. Przynajmniej dopóki można czytać na Kindle e-booki spoza sklepu Amazona.

          Nadal możesz podłączyć czytnik do komputera i skopiować pobrane przez czytnik pliki. Amazon opracował DRM, który nie został przełamany (mimo prób), ale na razie ma małe pokrycie treści w Kindle Store. Większość (na dzień dzisiejszy) ma stary DRM, który spokojnie można rozbroić (nawet w calibre).

          0
          • artur pisze:

            Napiszę to po raz trzeci i ostatni. Wpis dotyczył Amazonu. Rozmowa dotyczy Amazonu. Nie mówimy np. o plikach ebuk kupionych na ebookpoint.pl czy innych.

            Wydawało mi się że jasno napisałem z czym jest problem z Kindle. Z tym że zgodnie z prawem to co określa się popularnie słowem „zakup książki” nie jest żadnym zakupem tylko udzieleniem dostępu. Z tym się wiążą określone konsekwencje, między innymi możliwość zmiany treści książki bez informowania czytelnika o czym pisałem.

            Książkę papierową mogę sprzedać, oddać, spalić, wyrzucić itd. Wbrew wszelkim samorodnym interpretacjom książka „kupiona” na Amazonie nie jest tak naprawdę kupiona i nie jest własnością kupującego. Tylko tyle i aż tyle.

            Nie wypowiadam się na temat praktyki, tylko na temat strony formalnej. Napisałem wyraźnie co mi się nie podoba i dlaczego raczej nie będę miał następcy Oasis.

            1
        • Magdalaena pisze:

          I gdzie kupujesz te anglojęzyczne ebooki bez DRM? w Kobo?

          0
          • artur pisze:

            Dlaczego koniecznie anglojęzyczne? :-) Na amazon.com są też książki po niemiecku, włosku, francusku, hiszpańsku … i na pewno w jeszcze innych językach których nie spostrzegłem.

            0
            • Magdalaena pisze:

              Nie znam dobrze tych języków i nie znam ich rynku ebooków.

              Ale czytam trochę po angielsku i wiem, że jeśli chodzi o współczesną literaturę, Amazon jest najlepszym i w zasadzie jedynym źródłem dla klienta z Polski. Z tego, co wiem, raczej nie ma opcji kupienia ebooka bez DRM.
              Więc zastanawiam się, gdzie Ty kupujesz ebooki po angielsku na lepszych warunkach, skoro nie podoba Ci się polityka Amazonu.

              1
              • artur pisze:

                Ciekawe rozumowanie, skoro nie podoba mi się polityka Amazonu to z tego wynika że muszę kupować gdzie indziej na lepszych warunkach. Poważnie jedno wynika z drugiego?

                Mam w tym momencie jakieś 300/350 książek papierowych do przeczytania plus dwa razy tyle w postaci elektronicznej (nie licząc tego co jest na kindle). Przez kilkanaście lat mam rzeczy do czytania i na pewno dojdą w tym czasie nowe pozycje. Nie kupuję czegoś bo się to teraz kupuje, kupuję to co mnie zaintryguje, jak ostatnio Marka Cichockiego Walkę o świat w epub i Pólnoc południe w papierze (obie pozycje sprzed kilku lat, obie faktycznie ciekawe i inspirujące). Moje ostatnie zakupy w Kindle to jakaś sensacja we włoskim tłumaczeniu w ramach uczenia się języka.
                Przeżyłem (jak pewnie większość) etap zachłyśnięciam się kindlem i kupowania książek na zaś, bo są w promocji.

                PS: No i jest jeszcze to piękne „Krzysiu, za dużo czytasz” – Roman Rogowiecki do Krzysztofa Ziemca w Otwartej Konserwie.

                0
        • Robert Drózd pisze:

          Z tym że ten artykuł dotyczy nie tego, czy możemy wierzyć książkom zakupionym w Amazonie, tylko czy konto Kindle należy traktować jako miejsce na kopię zapasową naszych e-booków, zakupionych w polskich sklepach.

          Owszem, mogą zawartość konta usunąć, mogą podmienić, mogą przestać istnieć, no i o tym też piszę w artykule.

          1
          • artur pisze:

            Zgoda, słuszna uwaga, moje niedopatrzenie.
            Mój błąd o tyle, że w przypadku książek zakupionych poza amazonem, gdzie pobieramy (albo możemy pobrać) plik bezpośrednio na dysk, zasady kopii bezpieczeństwa dla książki nie różnią się niczym od zasad bezpieczeństwa jakie stosujemy (lub możemy zastosować) wobec innych plików. Kupujemy, zachowujemy zgodnie z naszymi zasadami (naszą polityką bezpieczeństwa :-) ), mamy zabezpieczony oryginał, koniec tematu.
            Z Amazonem jest o tyle inaczej że nie mamy gwarancji że to za co zapłaciliśmy po kolejnej synchronizacji nadal będzie tym samym co chcieliśmy mieć. To stawia przed nami innego rodzaju wyzwania niż zrobienie zwykłej kopii zapasowej. Nawet nie wiem czy amazon gdzieś podaje czy, a jeśli tak to gdzie (i ew. jakie zmiany) wprowadził po każdej kolejnej synchronizacji z serwerem; prawdę mówiąc wątpię żeby taką informację podawał. Nasz problem to praktyczne zachowanie się w środowisku do którego ma się ograniczone zaufanie.
            Fakt, mam i czytnik i kindle (Oasis). Drugi do Amazonu pierwszy do ebuków. Od początku nie mieszałem środowisk. Nigdy nie stosowałem wysyłania na kindle przez serwer, dawno temu przetestowałem tę opcję i podziękowałem. W razie konieczności (zdarzyło się że chciałem mieć na kindle książkę którą Onyx źle wyświetlał) wolałem to zrobić ręcznie. Pewnie dlatego wrzucanie na serwery Amazona własnych książek zakupionych gdzie indziej i traktowanie tego jak zabezpieczenie po prostu nie przyszło mi do głowy jako rozwiązanie. Osobiście sądzę że jedyne nad czym warto się zastanawiać w kwestii haseł: Amazon i kopia zapasowa to jak zrobić kopię zapasową pozycji które ich klient uważa za swoje a Amazon wręcz przeciwnie.

            0
  14. Athame pisze:

    Jak już odkopaliśmy ten post, to chciałbym nie zgodzić się z kilkoma tezami.

    AZW3 to EPUB z innym nagłówkiem. Odtworzenie oryginalnego pliku EPUB jest trywialne i całkowicie bezstratne. Tutaj nie tracimy więc pierwotnego formatu.

    KFX to kontener zapewniający szyfrowanie dla innych formatów. W pliku KFX, jeśli powstał poprzez wysłanie pliku EPUB, nadal jest ten plik (EPUB) bez zmian i można go wypakować. Znowu nie tracimy niczego z pierwotnego pliku.

    PDF oczywiście w chmurze nie jest podobny do tego co tam wysyłamy, a identyczny – wystarczy sprawdzić sumy kontrolne. Oczywiście w przypadku Scribe, czy Colorsoft, Amazon (dodatkowo!) wysyła na czytnik format KFX Print Replica i to właśnie wyświetla zamiast PDF-a (PDF jest tu wsadem).

    Podsumowując – chmura Amazona to bezpieczne, przewidywalne i wygodne miejsce na kopię zapasową e-booków.

    1
    • Magdalaena pisze:

      „AZW3 to EPUB z innym nagłówkiem. Odtworzenie oryginalnego pliku EPUB jest trywialne i całkowicie bezstratne. Tutaj nie tracimy więc pierwotnego formatu.”

      To jak przekonwertować azw na epub? polecasz jakiś program

      0
      • Athame pisze:

        AZW, czy AZW3? To dwa różne formaty.

        AZW to MOBI i powstaje z HTML 3.2. AZW3 to technicznie EPUB i powstaje ze spakowania tego formatu z nagłówkiem przypominającym MOBI.

        W obu przypadkach źródło można uzyskać skryptem MobiUnpack/KindleUnpack. Jest też w wersji wtyczki do calibre.

        0
    • artur pisze:

      Trzymanie istotnych danych w chmurze jest znakiem naszych czasów, to jest chęć bycia nowoczesnym dla samego bycia nowoczesnym. Słyszę to czasem w pracy – ale jak podłączenie to oczywiście tylko przez WiFi. Jasne, jak chce użytkownik, jest taka możliwość bo mamy zabezpieczoną sieć, ale ja swój wolę podłaczyć przez kabel: jest szybszy i bezpieczniejszy. Ma dużo zalet i jedną wadę: nie jest nowoczesny, czyli dla niektórych osób nie jest sexy.
      Jest taka wspaniała książka „Perełki oprogramowania” Jona Bentleya. Gdzieś na samym jej początku jest zagadnienie do rozwiązania – połączenie dwóch jednostek. Rozwiązanie – gołębie pocztowe. Pamiętam jak mnie to zachwyciło, to był piękny pokaz myślenia inzynierskiego, gdzie ważny jest efekt końcowy który ma działać w praktyce. No i książka niebywale rozwija, nie wiem czy nadal się ją poleca początkującym programistom, pewnie wypadła z mody jak wiele innych rzeczy. Stara rzecz więc pewnie też nie jest już sexy.

      Patrząc z punktu widzenia praktycznego. Moje e-książki to 1,5 GB w epub i 7GB w pdf. Przy dobrze i logicznie zaplanowanej strukturze plików wystarczy rotowany zakup trzech pendrivów co kilka lat plus zapis na samym czytniku. Ponieważ kiedy pisałem pracę kończąc studia (czasy twardych dyskietek) miałem równoczesny pad dwóch dyskietek z kopią i komputera jestem bardziej przewrażliwony niż mógłbym być. W zasadzie dwa pendrivy 64/128GB załatwiłyby sprawę na wiele lat.

      Nie mam nic przeciwko trzymaniu w chmurze książek jak ktoś chce. Jak ktoś lubi Amazon – jego sprawa, nic mi do tego, mnie to ani ziębi ani grzeje. Ponieważ jednak moje książki są częścią szerszego systemu tworzenia kopii więc dlatego nie trzymam ich podłączonych do sieci. Kopia zapasowa ma zapewniać przede wszystkim bezpieczeństwo, a nie wygodę. To nie jest wyznanie wiary i miłości wobec określonej firmy, tu nie chodzi o emocje tylko o praktykę użytkowania.

      0
  15. hub pisze:

    Odgrzewam temat. Czy już jest jakiś sposób, na zrobienie automatyczne kopii swoich książek na Amazonie? Download $ transfer via USB jest mozolne, a mam prawie 8k książek.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Tylko zaznaczenie wszystkich z konta i wysłanie na czytnik (Deliver to device), skąd można je przegrać na dysk. Oczywiście w przypadku większości z nich będzie kwestia zabezpieczenia przez DRM.

      0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.