Anglicy mawiają „Don’t judge a book by its cover” – nigdy nie oceniaj książki po okładce – ale przecież one po to istnieją, aby zwrócić uwagę na treść.
Wydawnictwa zazwyczaj zlecają wykonanie okładek specjalistom. Nie wiem za bardzo, ile to kosztuje – pewnie, jak zwykle – zależy. Natomiast autorzy, którzy chcą się sami wydać, tworzą okładki samodzielnie, korzystają z pomocy kreatorów, albo z usług platformy wydawniczej. Często też popuszczają wodze fantazji.
Najgorsze okładki z Amazona zbiera blog Kindle Cover Disasters.
A teraz bierzemy głęboki oddech.
Nie wiem jak u Was, u mnie wygrywa tęcza! ;-) W ogóle majstersztykiem jest tytuł całej książki „Pounded by The Biker Rainbow Come to Life!: Gay Paranormal Romance M/M”.
Książka sportretowana przez panią z koniem jest na szczęście parodią, przeczytałem też, że autorzy napisali „Fifty Shades of Hay”.
Pozostaje mieć nadzieję, że autorzy ci nie znają się na robieniu okładek, ale znają się na pisaniu, niemniej w większości przypadków będzie to nadzieja bardzo płonna.
Czytaj dalej:
- Amazon w ramach walki z AI ogranicza liczbę publikowanych książek do… trzech dziennie
- Empik wchodzi w self-publishing
- Czy do polskich księgarń dotarły już e-booki generowane przez ChatGPT?
- Videopoint przenosi się do chmury – kursy można zapisać na dysk tylko do 3 listopada
- Amazon ogłasza zakończenie sprzedaży czasopism na Kindle. Mamy pół roku na znalezienie innego źródła
- Fantazmaty III – kolejna bezpłatna fantastyczna antologia i trochę „powrót do korzeni”
Eeee, Pazury jeszcze nie są takie złe :)
Temat okładek nie jest taki zły. Szkoda, że nie potraktowany szerzej.
Czy tego wydawcy, autorzy chcą, czy nie, oceniamy po okładce, to pierwszy kontakt z książką. Na byle jaką okładkę mogą sobie pozwolić autorzy z wyrobionym nazwiskiem, wtedy faktycznie nie ma większego znaczenia, bo czytelnicy znają.
Autorzy self-publish widzą swój błąd i czasem zmieniają okładki, ale często zostawiają ślady. Np. książka Królika Marcina „Drzewo różane” ma ładną klimatyczną okładkę, ale jak się pobierze bezpłatny fragment z empku widzimy starą wersję, no co tu dużo mówić odpychającą…
W zasadzie to szkic tego artykułu wisiał u mnie od dwóch lat i miałem wspomnieć o okładkach polskich self-publisherów, po których natychmiast widać amatorkę. Nie zdecydowałem się jednak wtedy na publikację, bo nie chciałem, aby to wyglądało jak jakaś nagonka na autorów czy platformy. Ale masz rację, temat wciąż do poruszenia szerzej.
A tu od drugiej, tj. profesjonalnej, strony nt projektowania okładek: http://www.ted.com/talks/chip_kidd_designing_books_is_no_laughing_matter_ok_it_is?language=pl#
Niezły artykuł :D (u mnie też wygrywa tęcza ;)
http://najgorsze-okladki.blogspot.com ;))
U mnie wygrywa ta od „THE STORY OF TWO SISTER”. Sam tytuł też podobnie dopieszczony.
Może chodzi o : „the Story of Two”, i w podtytule „Sister” ??
;)
A to zwracam honor.
Okładka jak okładka, ale tytuł miód.
Akurat okładka z koniem, tęczą i księdzem intrygują. Ale w większości same tytuły już są dziwne, więc czego się spodziewać po okładce:D Może okładki są kiepskie, bo książki też są kiepskie, czytał ktoś może któryś z tych tytułów? Skoro autor nie zadbał o ładną okładkę dla swojego „dzieła”, albo taką wybrał, to znaczy, że ma zły gust, więc może i książka jest zła?
Od brzydkich (rzecz wiadomo względna) okładek robionych przez amatorów dużo gorszy jest brak okładek w pracach zawodowców. Mowa oczywiście o niechlujnie wydanych plikach mobi, które mają błędy w swojej strukturze i pliki z okładką nie są opisane jako okładka. Np tak chwalone tu ostatnio za wydawanie Pratchetta wydawnictwo Prószyński ma z tym ogromny problem.
A więc twierdzisz, że te pliki składają zawodowcy, a nie student na praktyce?
Romansidło z koniem u mnie wygrywa :)
Te pierwsze dwie i ta o zboczeńcach całkiem całkiem.
Dfs wyluzuj z tymi zboczencami koleś
Jakby nie patrzeć, czerwony gorset na cmentarzu to JEST zboczenie
Says who?
Koń wygrywa! Zdecydowanie!
Może niekoniecznie o okładkach…
http://joemonster.org/art/31514/Najdziwniejsze_fragmenty_z_ksiazek_nie_dla_dzieci
http://joemonster.org/art/20389
W Polsce niektóre wydawnictwa mają nielepsze okładki..
Część okładek wyd. Zysk i S-ka z cyklu „Doktor Dolittle” to ewidentny żart:
http://ebooki.swiatczytnikow.pl/autor/Hugh-Lofting
Nie wiedzieć czemu, ale książki solaris mogłem dość łatwo rozpoznać po okładce, z daleka :)
więc nie tylko self-i mają z tym problem :)
Była jeszcze cała seria kameleon, całkiem całkiem, ale okładki mówiły dokładnie o niczym, a na pewno nie o zawartości tejże pozycji.
I tu mam przewagę e-czytania: na co dzień raczej nie obcuję z okładkami ebooków. A bywają rzeczywiście ohydne. Na szczęście otwierając co dzień czytnik nie muszę ich oglądać.
Eeee. ja tam postawię książkę na półkę i okładki prawie nie widać, jedynie grzbiet :) A tak na serio to bronię self-publisherów, bo sama jestem na etapie wydawania, z tymże przez stronę rozpisani.pl, a nie zupełnie sama. Okładki czasem lepsze, czasem gorsze, myślę, że niektóre, nawet z tych dobrych wydawnictw, zdarzają się słabe.