
Oto ciąg dalszy wieloletnich już starań branży książkowej o wprowadzenie ustawy regulującej rynek książki i wprowadzającej stałe ceny na nowości.
Na temat projektu takich regulacji pisałem już tutaj wielokrotnie. Najbliżej uchwalenia projekt był w 2015 roku, ale wtedy utknął w komisji, po czym przyszły wybory, no i cały proces należało zaczynać od nowa.
Ostatni raz pisałem o tym na blogu w 2021, gdy pojawiła się nowa propozycja ze strony Polskiej Izby Książki, która miała obejmować również e-booki.
Teraz na stronach Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pojawił się komunikat o rozpoczęciu procesu legislacyjnego.
Jakie są założenia ustawy?
Poniżej cytuję pełny opis ze strony Ministerstwa.
Ustawa o ochronie rynku książki będzie się opierać na trzech kluczowych filarach:
- Jednakowa cena książki w ciągu 12 miesięcy
Jednakowa cena książki będzie obowiązywać od momentu jej wprowadzenia do obrotu. W przypadku zmiany stawki podatku VAT wydawca lub importer zyskają możliwość odpowiedniego dostosowania ceny, uwzględniającego tę zmianę.
Nowe przepisy sprawią, że książki przestaną być jedynym towarem, który już od pierwszego dnia sprzedaży może być oferowany w obniżonej cenie. Rozwiązanie to ma na celu wyrównanie szans na rynku, by małe księgarnie i niezależni dystrybutorzy nie byli wypierani przez duże sieci handlowe.
- Maksymalny rabat dystrybucyjny
Maksymalny rabat przy sprzedaży hurtowej zostanie ustalony na poziomie 45%. Zakazane będzie także pobieranie dodatkowych opłat związanych z dystrybucją książek. Dzięki temu dystrybutorzy nie będą mogli przerzucać kosztów wynikających z obowiązywania jednakowej ceny na wydawców ani twórców, co zapewni bardziej sprawiedliwe zasady współpracy w branży.
- Obowiązkowe przekazywanie danych sprzedażowych
Wydawca lub importer, a także dystrybutor oraz sprzedawca końcowy będą zobowiązani do kwartalnego przekazywania danych sprzedażowych do Głównego Urzędu Statystycznego. Następnie informacje o sprzedaży konkretnych produktów trafią do uprawnionych podmiotów, w tym wydawnictw oraz twórców i współtwórców.
Główny Urząd Statystyczny co roku będzie publikował statystyki dotyczące rynku książki, dzięki czemu twórcy i wydawcy będą mieli dostęp do rzetelnych danych o wynikach sprzedaży swoich publikacji.
I co o tym sądzić?
Najważniejsza rzecz na początku – nie znamy obecnego projektu, zostanie opublikowany w ciągu paru tygodni.
Nie wiemy więc rzeczy podstawowej – w jakim stopniu ustawa obejmie e-booki. Pisałem o tym kilka razy – ostatni raz w 2021, że objęcie jednolitą ceną książek elektronicznych oznaczać może zamrożenie rynku e-booków, a jednocześnie rozkwit platform subskrypcyjnych, bo takie pomysły są dla nich korzystne.
Okazało się zatem, że ustawa, która ma chronić „małe księgarnie” (papierowe), ma zupełnie inne efekty, gdy mówimy o rynku e-booków. Dla czytelników oznacza to jedno – za książkowe nowości zapłacą więcej, a jeśli zdecydują się na abonament, no to ceny też pewnie wzrosną, bo konkurencja ze strony księgarń będzie mniejsza.
Założenia, o których czytamy w komunikacie ministerstwa wnoszą jednak dwie nowe i dość pozytywne rzeczy. Pierwszą jest określenie maksymalnych rabatów dla dystrybutorów. Bo przecież wojna na promocje w papierze jest wywołana też tym, że dystrybutorzy schodzą ze swoich rabatów, żeby obniżać ceny. Gdyby ustawa o jednolitej cenie książki nie regulowała rabatów dystrybucyjnych, to najwięcej by zyskali właśnie dystrybutorzy, bo nie musieliby cen obniżać. Zresztą nawet przy tych 45% zyskają.
Druga to przekazywanie danych sprzedażowych, co wreszcie sprawi, że Polska stanie się krajem cywilizowanym, w którym będziemy wiedzieli, ile książek się sprzedało. Obecnie niektórzy dystrybutorzy danych nie udostępniają w ogóle (bo nie), a najpopularniejszy raport Nielsen BookScan obejmuje tylko część rynku. No i tu mam nadzieję, że obowiązek raportowania statystyk obejmie również e-booki, bo wtedy dowiemy się wreszcie, jaka jest wielkość tego rynku.
Tak czy inaczej, póki nie zobaczymy projektu – to są wszystko spekulacje. Gdy się pojawi, pewnie tutaj wrócę.



Czyli jak zwykle będzie drożej.
No cóż, być może trzeba będzie czekać ten rok z zakupem.
I jak to się będzie miało do ebooków z zagranicznych sklepów? Czy Amazon też nie będzie mógł sprzedawać nowych książek w promocji?
Też mnie to fascynowało. Czy takie virtualo/woblink/ktokolwiek może otworzyć spółkę córkę w np. Czechii czy Litwie i prowadzić sprzedaż stamtąd kierowaną do polskich klientów? Raczej może. W jaki sposób zmusić taki podmiot do przestrzegania obowiązku zachowania ceny?
Można popatrzeć jak to wygląda w DE czy FR. Mimo tego, że główna siedziba europejskiego Amazonu jest w Luksemburgu, sklepy chyba przestrzegają zasad stałej ceny książki.
Obecnie papierowe nowości można kupić o ok. 30 – 35 % taniej od ceny okładkowej. Wierzycie, że po wprowadzeniu stałej ceny na okładkach pojawi się 40 zł zamiast 60?
Ja kiedyś uwierzyłam, że stanieją ebooki, jak VAT zostanie obniżony. I co? Okazało się, że zdrożały, nie staniały, a różnicę zgarnęli wydawcy czy sklepy, ale nie czytelnik. Teraz już taka naiwna nie będę i jestem przeciwna stałej cenie, bo to uderzy w zakup nowości dla bibliotek.
A jeśli już wprowadzą stałą cenę na książki, to żądam też stałej ceny na marchewkę, bo markety z ich promocjami niszczą przydomowe sklepiki warzywne, w których można nie tylko kupić, ale też pogadać ze sprzedawcą i spotkać się z sąsiadami. A marchewka tu i tam jest od tego samego rolnika, tylko market dyktuje mu inną cenę.
„A jeśli już wprowadzą stałą cenę na książki, to żądam też stałej ceny na marchewkę …”.
Za komuny były to tzw. ceny regulowane. Wróć komuno i komuna wraca.
Wiadomo, że cena pójdzie w górę, bo nakłady spadną. Im mniej poczytny autor tym bardziej. Już teraz i ceny książek i wielkości ich nakładów są tragiczne, a koszty stałe nie spadają. Ta ustawa jest pisana nie pod małe księgarnie czy pod czytelnika, a pod molochy, bo to one wywalczą maksymalne rabaty.
Ładnie to Mróz jakiś czas temu podsumował.
„książki przestaną być jedynym towarem, który już od pierwszego dnia sprzedaży może być oferowany w obniżonej cenie”
A są? Tzn. czy w przypadku innych towarów sprzedaż zawsze zaczyna się od pełnej ceny?
Wydaje mi się, że nie. Czasami zdarzają się właśnie promocje „na rozpoczęcie sezonu”.
Kolejna próba przepchnięcia przekrętu.
Autor zarobi tyle samo bo będzie miał stawkę np.2 zł od sztuki niezależnie od ceny końcowej.
Po d… dostanie czytelnik bo książkę będzie miał w „rządowej” cenie bez szans na obniżkę. Czyli czytelnictwo, i tak niskie, jeszcze bardziej spadnie, bo powiedzmy za 20 to bym kupił, ale za okładkowe 49 to już tak bardzo niekoniecznie.
Przepis ma niby chronić „małe księgarnie i niezależnych dystrybutorów”, tylko że mały dostanie np.5% rabatu (bo jest mały, bez „siły negocjacyjnej”), a maksymalne rabaty pójdą do dużych którzy dużo zamawiają w wydawnictwach. I znowu zarobią najwięksi.
W jakiej rządowej cenie? To Janusze prywaciarze naciskają na tę ustawę i to oni będą ustalać swoje ceny.
Polski rynek to patologia. W UK widuje jedynie rabaty ‘Kup jedną, druga (z określonej puli) 50% taniej’. W Amazonie cena minimalnie nizsza. Ludzie czytaja, ksiegarnie maja sie nienajgorzej, bo nie ma za bardzo sensu kupowac gdzie indziej. Robert, wiesz moze, jak tam wyglada sytuacja z dystrybutorami?
Który towar nie debiutuje w sklepach poniżej sugerowanej ceny detalicznej?
Książki będą droższe po prostu. Debil i politrucy wszystko chcą regulować a kto na tym straci? My czytelnicy. Ja często długo szukam najtańszych książek i dużo ich kupuje praktycznie kilka co miesiąc i obawiam się że teraz nie będę mógł kupować tyłu książek ile chcę. Politrucy chcą promować brak inicjatywy firm sprzedajacych książek bo cena jest jednakową więc po co starać się być proklienckim.
Zamiast 3 ebooków kupisz sobie 1 książkę w papierze. Rekompensatą niech będzie świadomość, że ratujesz „lokalne księgarnie i małych dystrybutorów”. No i do tego dochodzi korzyść zdrowotna – może mniej będziesz czytał, ale za to więcej spacerował po księgarniach :)
Problem jest bardziej w dużych dystrybutorach, narzucających wydawcom marże i rabaty. No ale ci dystrybutorzy są członkami PIK, więc…
” Ja często długo szukam najtańszych książek i dużo ich kupuje praktycznie kilka co miesiąc i obawiam się że teraz nie będę mógł kupować tyłu książek ile chcę. ”
Piszesz, co i za ile kupujesz, ale ważniejsze jest, co czytasz. Ja dość szybko przestałam kupować ebooki tyko dlatego, że są w korzystnej promocji, bo przekonałam się, że potem zalegają mi nieprzeczytane na dysku. Wtedy przesiadłam się na legimi, które miało wówczas świetną ofertę i dawało możliwość płacenia tylko za czytanie.
W tej chwili niestety abonamenty wypychają swoje katalogi selfpubem i romantasy, a jeśli pojawi się cos nowego i fajnego, to zwykle i tak muszę za tę pozycje osobno zapłacić.
Nie lubię serwisów abonamentowych. Kupuje eBooki wszędzie gdzie jest promka. W abonamencie często nie ma tego co chcę, duzo pseudo książek kobiecych które kompletnie mnie nie interesują. Takie serwisy są nie dla każdego, więc gadanie że Legimi czy empik załatwia sprawę jest śmieszne
Ale faktycznie czytasz te wszystkie promocyjne ebooki?
z-liberary ustawie jako stronę startową.
idą śfięta więc cho cho cho … mikuj… i kilka innych podobnych z prezentami.
O taaak, regulujmy ceny ręcznie. Na pewno wpłynie to pozytywnie na wszystkich. Już to kiedyś gdzieś widziałem… a tak, za komuny tak było ze wszystkim.
Tak, odgórna regulacja zawsze przynosiła inne (raczej negatywne) skutki od zamierzonych.
W większości wszelkie tego typu wprowadzane przepisy prawne przynoszą dla końcowych czytelników zazwyczaj więcej problemów niż korzyści – niestety.
Z drugiej strony wszystko się zmienia i nic nie jest wieczne pomimo, że może istnieć w społeczeństwie te 50, 100 czy ponad 1000 lat albo i więcej. Chodzi mi o to, że nawet książki w formie papierowej pomimo, że są od chyba z nami od kilku tysiącleci (możecie mnie poprawić bo nie jestem specjalistą w historii) to nie będą istniały wiecznie. Zapewne nie znikną całkowicie ale popadną w pewną niszę – wyparte przez inne nośniki zapisu.
Ja sam jako nastolatek (jakieś 40 lat temu) potrafiłem raz w tygodniu obejść prawie połowę z około 40 księgarni w moim rodzimym mieście (zawartość ich półek wręcz znałem na pamięć) i kupić przynajmniej jedną książkę. Obecnie jest ich tylko 5 przy czym 4 z nich to wielkie sieciówki. Teraz, od około 10 lat, przerzuciłem się z książek papierowych na czytniki, a od kilku lat doszły jeszcze audiobooki – zamiast pełnych półek na ścianie mam wszystko zapisane na kilku dyskach i kartach pamięci (i pilnuję aby co jakiś czas sprawdzać i ewentualnie odnawiać te nośniki pamięci).
Wiem, że te małe księgarnie miały swój klimat ale świat się zmienia i czasami nie ma co na siłę tego utrzymywać. Ja też jestem za tym by książki były drukowane na papierze bo to jest jak na razie jeden z najbardziej trwałych i odpornych na czas nośników treści – jaka pamięć elektroniczna jest w stanie przetrwać kilkaset lat – tego jeszcze nikt nie sprawdził, a zapewnienia producentów są oparte na teorii a nie praktyce.
W tych „regulacjach” też raczej wyczuwam taką teorię spiskową – duzi gracze zarobią więcej, a końcowy czytelnik oprócz jakichś „ochłapów” dostanie większe ceny za książki.
Ja wracam ze streamingow muzycznychi filmowych do nosnikow trwalych. Kupuje uzywane DVD i Blueraye-wszystkichfilmow, ktore sa dla mnie wazne i robie kolekcje plyt CD (Winyle sa juz duzo za drogie) mieszkam w UK wiec DVD (ludzie tego duzo rzucili do second handow-sa po funcie -plyty CD kapke drozsze. Rewolucja streamingowa nie wyszla-mamy telewizje kablowa z reklamami przez internet,.Nie wieszco i gdzie bedzie i kiedy.Zamierzam tez kupic polskie klasykina DVD – zmiennicy, Kingsajz i wiele innych. Poki sa. Wiem ze ograniczeniem jest przestrzen, ale sa na to metody :-) Nie namawiam doporzycenia eczytania ale po rozwaleniu Legimi (funny that -streamingi rozwalily sie same na zachodzie a jedyny polski odpowiednik -legimi – zostal rozwalony z zewnatrz nie dajac nic w zamian -konkurencji.
Kasia Czajka-Kominiarczuk czyli Zwierz Popkulturalny od dawna nawołuje do tego, żeby ulubione pozycje mieć na własnych nośnikach / plikach, bo nie zawsze będą dostępne w streamingach.
W muzyce zawsze wolałam pliki mp3 i ucieszyłam się, kiedy kilkanaście lat temu stały się łatwo dostępne. A potem bardzo żałowałam, kiedy ostatni polski sklep z mp3 się zamknął.
Kiedyś się mówiło, że papierowe książki są droższe od ebooków bo trzeba je wydrukować to spore koszty, logistyka i magazyny, dystrybucja też nie mało kosztują, potem jeszcze w sklepie jakieś działania marketingowe też mają swój koszt. Więc jak to jest możliwe że raz po raz widzę ebooki droższe od książek
Ebook to produkt niszowy w Polsce, ciężki biznes w sumie z tego co grałem na targach z kilkoma osobami z branży, więc chcą wyciągnąć na egzemplarzu ile się da .
Komunizm i komunistyczny sposób myślenia ma się w Polsce bardzo dobrze.
W Niemczech i Francji też jest komunizm? :) Jakoś stała cena książki jest tam od wielu lat.
W moich oczach Polska Izba Książki uchodzi za największego wroga polskiego „szarego czytelnika”. Poza tym mam jedną małą, ale myślę ciekawą uwagę. Proszę zerknąć na ich kanał na YouTube. Chyba niemal pod każdym filmem możliwość dodawania komentarzy została wyłączona. Czego się boją? Tchórze i tyle.
Może nie mają czasu na moderację. Na Facebooku można komentować. Pamiętajmy że jest to „samorząd gospodarczy wydawców i księgarzy”, a nie czytelników. :)
„Pamiętajmy że jest to „samorząd gospodarczy wydawców i księgarzy”, a nie czytelników.” – no i to jest samo sedno sedno sprawy.
Przecież w tej całej sprawie czytelnicy są na ostatnim miejscu.
I absolutnie nie wierzę w to, że chodzi tu o interes „małych księgarni”. Książki będą po prostu droższe, małym księgarniom nic nie pomoże, twórcy będą dostawać ochłapy tak, jak dostawali. A kto zyska? „Nie wiem, choć się domyślam”.
Regulowanie cen towaru, który i tak sprzedaje się kiepsko z pewnością nie poprawi ilości sprzedanych egzemplarzy.
Na wolnym rynku, takie ustalenie jednolitej ceny pomiędzy sprzedawcami nazywa się zmową cenową.
Tak tylko dla przypomnienia – „wspaniałe” efekty jednolitej ceny książki w Izraelu:
„Zaledwie trzy lata po tym, jak w Izraelu wprowadzono „Prawo o ochronie literatury i pisarzy”, izraelski rząd wycofuje się z tego rozwiązania. Swoją decyzję Kneset tłumaczy dramatycznym spadkiem sprzedaży książek.”
„W efekcie wprowadzenia ustawy zaobserwowano znaczny wzrost cen nowych tytułów i znaczący spadek sprzedaży. Najbardziej drastycznie zmniejszyła się sprzedaż książek debiutantów. Według obserwacji wydawców, ogólna sprzedaż książek spadła o 20%, a sprzedaż nowych tytułów o 60%. Wobec tych alarmujących danych oraz z powodu krytyki ze strony różnych środowisk, nowa Minister Kultury, Miriam Regew, zdecydowała się wnieść o uchylenie ustawy i przewrócenie modelu wolnorynkowego.”
Wydaje się, że ta stała cena działa mniej więcej dobrze na rynkach, które wprowadziły ją już dość dawno temu.
A przypomnę, że już w 2007 roku były analizy, że to w Polsce nie zadziała:
https://swiatczytnikow.pl/ustawa-o-stalej-cenie-ksiazki-reaktywacja-i-kilka-opinii-sprzed-dziesieciu-lat/
Choć tam zwracano uwagę na marżę dystrybutorów, która teraz też ma być regulowana.