Książki Stanisława Lema pojawiają się dość regularnie w promocjach księgarni. Mniej więcej raz na dwa czy trzy miesiące możemy je dostać w cenie 10-12 zł. Tylko co wybrać spośród kilkudziesięciu tytułów?
Od których książek Lema zacząć? W serwisie MilionPorad trafiłem na artykuł z rekomendacjami, zgodnie z którymi na pierwszych miejscach są:
- Dzienniki gwiazdowe
- Kongres futurologiczny
- Szpital Przemienienia – acz to jest tematyka zupełnie inna od późniejszej twórczości Lema, dzieje się nie w odległym kosmosie, a podczas II wojny światowej, dlatego byłbym ostrożny z rozpoczynaniem swojej przygody od tego właśnie tytułu.
- Cyberiada
- Śledztwo i Katar
- Solaris – to chyba jednak najsłynniejsza powieść Lema, do czego przyczyniły się też ekranizacje.
- Golem XIV
- Niezwyciężony
- Wizja lokalna
- Sex Wars
Jeśli popatrzymy np. na ranking w Biblionetce – to najwięcej ocen mają „Solaris”, „Dzienniki gwiazdowe” i „Niezwyciężony” (oceny około piątki). Sporo czytelników miały też Bajki robotów – ale tutaj już tylko czwórka z plusem. Może to „efekt lektury szkolnej”, zgodnie z czym mniej lubimy to, do czego nas się zmusza.
Sprawdziłem też, jak radzą się przekłady Lema w Amazonie. Tam najwięcej recenzji ma „Solaris”, „Cyberiada” i „Kongres”, natomiast na następnym miejscu jest Fiasko czyli ostania jego powieść z 1988 roku – potem wydawał już tylko eseje, wywiady czy wspomnienia.
A od czego zaczynać nie warto?
Tu odwołam się do opinii samego Lema cytowanego na blogu Druga Strona, który wymieniał sześć tytułów:
- Astronauci
- Człowiek z Marsa – w Biblionetce zaledwie trójka z plusem.
- Opowieści o pilocie Pirxie
- Eden
- Obłok Magellana (nie ma wersji elektronicznej)
- Powrót z gwiazd
Jak widać, autor był dość krytyczny wobec swojej wczesnej twórczości – ale nie wyobrażam sobie, aby posiadacz czytnika nie przeczytał „Powrotu z gwiazd”, gdzie przecież genialny wizjoner wymyślił e-booki całkiem zbliżone do tego co znamy. Pisałem o tym w artykule: Czytnik książek z 1935 roku i inne wizje, w tym jedna, która się spełniła.
A które tytuły Wy polecacie lub odradzacie? Zapraszam do dyskusji w komentarzach. :-)
PS. Zdjęcie otwierające artykuł przedstawia kolekcję pierwszych wydań dzieł Lema w posiadaniu naszego czytelnika, Masura, który opracował też obszerne artykuły o tym autorze w Wikipedii.
Czytaj dalej:
- Amazon w ramach walki z AI ogranicza liczbę publikowanych książek do… trzech dziennie
- Piraci nie są bezkarni, czyli jak Przemysław Semczuk wygrał z youtuberem, który zarabiał na jego audiobooku
- Jeżycjada jako e-book! Słynny cykl Małgorzaty Musierowicz dostępny wyłącznie w abonamencie Legimi
- Kolejne Fantazmaty: Bogowie i pielgrzymi – bezpłatna antologia opowiadań Marcina Monia
- [Aktualizacja] O tym jak czekam od miesiąca na e-booka, czyli o problemach sprzedażowych małych wydawców
- Od 28 grudnia rosną ceny abonamentu Legimi
Ja bym kolejność uzależnił od preferencji, jak ktoś lubi hard SF, kosmiczne krążowniki itp. to na początek „Niezwyciężony” (ech, żeby to sfilmować z dobrym budżetem i efektami) i Pirx
Jak ktoś lubi groteskowe opowiadania Sheckleya, Bułyczowa lub W. Tenna to „Dzienniki gwiazdowe”, „Cyberiada” a potem „Wizja lokalna” i „Pokój na Ziemi”
Miłośnicy „Matrixa” niech spróbują „Kongresu futurologicznego” (polecam też film, warty uwagi, piękne ujęcia, Robin Wright rewelacyjna, Harvey Keitel też)
A miłośnicy kryminałów czy techno-thriller mogą zacząć od „Kataru” i „Śledztwa”
Popieram. Lem pisał tak różnorodnie, że zaczynać można od wielu pozycji w zależności od preferencji. Młodsi mogliby zacząć od Bajek robotów. Starsi od Dzienników gwiazdowych i potem kontynuować o Ionie Tichym. Poważne pozycje jak np. recenzje nieistniejących książek i podręcznik do nieistniejącej nauki zostawiłbym na koniec ;-)
Dokładnie tak jak mówi RobertP. Twórczość na tyle różnorodna, że ciężko wybrać pozycję uniwersalnie „musową”. Moje typy dla fana klasycznego s-f (o ile o takim typie s-f w ogóle w przypadku Lema można mówić):
– hard sf = „Niezwyciężony”
– space opera/przygody = „Opowieści o pilocie Pirxie”
– fantastyka socjologiczna = „Eden”
Ja również się zgodzę. Mnie najbardziej podoba się właśnie hard SF i to Lem przekonał mnie, że warto czytać książki w ogóle. Pirxa, choć ciężki stawiam więc na pierwszym miejscu, razem z kilkoma opowiadaniami (które przeczytałem jeszcze w liceum z rozszerzonego wydania „Dzienników gwiazdowych”, a później odnalazłem jako „Ze wspomnień Ijona Tichego”.
Dzienniki gwiazdowe same nie przekonałyby mnie do czytania Lema. „Powrót z gwiazd” zdecydowanie odradzam (a to tę książkę przeczytałem najpierw).
„Kongres futurologiczny” albo leży na Kindlu i czeka albo olałem go czytając darmowy fragment. Wydało mi się toto strasznie nudne.
Z „Solaris” byłem w sumie zadowolony, chociaż nie nazwałbym tego topowym dziełem Lema.
A tak czytając pozostałe komentarze wypada chyba zaopatrzyć się w „Niezwyciężonego” i „Fiasko” :).
Ja polecam zacząć przygodę z Lemem od „Opowieści o pilocie Pirxie”, potem „Powrót z gwiazd”, „Solaris”, „Głos Pana”.
No i życzę dużo przyjemności z obcowania z prozą Lema :)
Lema zacząłem jako dziecko czytać – od Astronautów i Edenu. Oczywiście Niezwyciężony także.
Jednak do dziś fascynuje mnie Jego powieść Fiasko – podobno napisana „dla pieniędzy”. Tą zdecydowanie polecam. A także Opowieści o Pilocie Pirxie. I zabawne i mądre.
Solaris jest dla mnie zbyt udziwniona.
A chyba wszystko co lubię Lema, mam na papierze…Bardzo „zaczytane”.
Niezwyciężony jest najlepszy do zaczęcia przygody z Lemem
Książkę „Obłok Magellana” można znaleźć w nieoficjalnej wersji elektronicznej.
Chyba każdą tak można, Lem popularny jest.
Chociaż parę staroci jak „Podróż dwudziesta szósta i ostatnia” lub „Człowiek z Marsa” było wydane tylko kilka razy, a potem nigdy nie wznawiane.
Ja jako nastolatek wziąłem się za bary z jednym z jego opowiadań zamieszczonym gdzieś w jakimś tomie. I po kilku stronach zostawiłem je. Było dla mnie w połowie niezrozumiałe. Nazewnictwo rodem z książek do fizyki, jakieś potencjometry i tym podobne. Dałem sobie wtedy spokój z Lemem. I chyba do niego nie wrócę.
jezeli slowo „potencjometr” jest dla Ciebie bariera, to slusznie czynisz skreslajac Lema ze swojej listy :D
Jedną z moich ulubionych jest Pokój na Ziemi. To stosunkowo lekka literatura, ocierająca się o groteskę, ale jak skonstruowana! Niezwyciężony ma rewelacyjnie wykonanego audiobooka z efektami dźwiękowymi, muzyką i podziałem na role. Sama książka też dobra, chociaż to już naprawdę hard SF. Cyberiadę polecam, chociaż nie całość hurtem, bo może znużyć. Kongres futurologiczny także. Nie umiałem za to zachwycić się Solaris, chociaż przeczytałem dwa razy. Jest jeszcze ciekawostka paranoiczna – Rękopis znaleziony w wannie. Ciężkie i trochę propagandowe, ale warto też zaliczyć. Całą resztę Lema zresztą też:) No może poza tymi najwcześniejszymi, jak Astronauci i podobne bzdurki.
Lem był wielkim pisarzem i jak zwykle w takich przypadkach, nie lubił wielu swoich dzieł. Z tego powodu nie przejmowałbym się tak bardzo tym co autor odradzał czytać.
Opowieści o pilocie Pirxie uważam za jedną z najważniejszych jego książek: bardzo różnorodna, mądra a jednocześnie wciągająca. Jako wielki fan Lema, chcąc aby inni pokochali jego twórczość tak jak ja, polecam je zawsze na początek. Z innych dzieł: Kongres futurologiczny, Dzienniki gwiazdowe, potem Solaris. Dla fanów naprawdę twardego SF koniecznie Fiasko.
Niezwyciężony, Astronauci, Obłok Magellana to książki dość marne, gdzie kunszt Lema jeszcze się nie rozwinął. Bajki robotów z kolei są na tyle specyficzne, że na początek radzę omijać, bo nie mają wiele wspólnego z resztą jego twórczości.
Dodam, że każda promocja na Lema bardzo mnie cieszy, bo Polacy za słabo znają jego książki, a są na poziomie dużo wyższym niż największe, światowe tytuły sf.
W przypadku Lema było trochę inaczej. W „Obłoku Magellana” czy w „Powrocie z gwiazd” pojawia się świat, w którym świat jest tak zaawansowany, że każdy ma zagwarantowane minimum socjalne a praca jest wymagana tylko w celu zaspokojenia zachcianek. Lem nie lubił swoich wczesnych powieści ponoć właśnie z powodu tego dydaktyzmu zgodnego z linią partii. Mnie ta wizja świata odpowiada dlatego są to jedne z moich ulubionych dzieł.
Od czego zacząć czytanie Lema? Trudna sprawa, bo jak już przedmówcy stwierdzili – to bardzo różnorodny repertuar. Osobiście chyba już na zawsze będę miał sentyment do moich własnych „pierwszych” książek (czytanych w szkole podstawowej w dość młodym wieku, bo pamiętam zgorszenie pani bibliotekarki, która chyba podejrzewała mnie o wypożyczanie wyłącznie dla szpanu): „Opowieści o Pilocie Pirxie”, „Niezwyciężony”, „Solaris”. Mimo pozornie lekkiej formuły te książki zadają między wierszami ciekawe pytania, a dla mnie były wstępem do fascynującej krainy sf. Pamiętam, że zbyt trudny okazał się dla mnie w tamtym czasie „Golem XIV”, którego nie dokończyłem.
Nie polecam zaczynać od „Głosu Pana”. Chyba, że chcecie przeczytać za jednym podejściem – wtedy warto.
„Głos Pana” jest dobrą lekturą po „Kontakcie” Carla Sagana. Zrozumienie może ułatwić również lektura „Astronautów” i „Pamiętnika znalezionego w wannie”. Przy okazji tego ostatniego tytułu – czy ktoś już wyobraził sobie jego ekranizację z Brucem Willisem w roli głównej?
W „GP” zasadniczo najcięższy jest początek (choć ja go lubię, ale obiektywnie przyznaję, że może wydać się nudny niemiłosiernie) warto jednak się przegryźć. To mój ulubiony Lem:)
Miałam Cyberiadę i Bajki Robotów w jednym tomie, uwielbiałam je. Uwielbiałam też te kilka fragmentów Dzienników Gwiazdowych z podręczników szkolnych, bo słowotwórstwo w nich było AMAZEBALLS, ale pełnej książki nigdy nie miałam jak przeczytać, a teraz mam tyle na czytniku, że tylko je wishlistuję.
Za to ogromnie nienawidziłam Pirxa, przebrnęłam tylko pierwszy rozdział/opowiadanie z ogromnym mozołem, bo był pełen technobełkotu, którego nienawidzę i który sprawia, że do SF podchodzę bardzo ostrożnie.
Mnie zachwyciły z kolei „Apokryfy”, czyli poszerzona wersja „Golema XIV” wydana w 1998 r. przez Znak – trochę żałuję, że utwory, o których mówi, nigdy nie powstały…
Poza tym zawsze będę pamiętać pierwsze spotkanie ze Stanisławem Lemem, czyli „Bajki robotów” przeczytane dobrowolnie we wczesnej podstawówce. W drugiej klasie przeczytał je także mój syn, a zatem uważam, że to świetna książka na początek. Pod warunkiem, że będzie to początek wystarczająco wczesny :)
Zdębiałem, jak zobaczyłem fotkę. Zresztą już nieaktualna, bo kilka pozycji wyszło od tego czasu :) Dzięki za wzmiankę w post scriptum!
#tozaktualizuj ;)
Będę teraz dłużej w PL to się tym zajmę :)
Lema czytałem sporo, na pewno nie mozna ominac genialnych opowiadan o pilocie Pirxie, bylaby to zbrodnia, takze dziennikow gwiazdowych, solarisa, edena. Nastepnie dobre sa powrot z gwiazd, glos pana, niezwyciezony, kongres futurologiczny.
Lema w zasadzie warto przeczytac w calosci jesli kocha sie SF. Niewielu jest rownie zachwycajacych swa tworczoscia pisarzy.
„Dzienniki gwiazdowe” to zdecydowanie najlepszy tytuł na początek (w ogóle zresztą jedna z najlepszych książek Lema), bo łączy w sobie niemal wszystko to, co u Mistrza najlepsze – ale potem jest już przynajmniej kilka równorzędnych opcji, bo jak słusznie zauważyli przedmówcy, w bogatej twórczości Lema były różne nurty: groteska, space opera, hard SF, eseistyka, plus kilka pozycji spoza któregokolwiek nurtu, jak „Szpital przemienienia”, „Wysoki Zamek” czy „Doskonała próżnia”. W zależności od wybranych tytułów można sobie wyrobić krańcowo odmienne opinie o autorze – najlepiej więc nakupić w ramach tej promocji ile wlezie i coś na pewno podejdzie;-).
A gdyby kogoś interesował pełniejszy przegląd, pozwolę sobie na małą autoreklamę, jako że Lem niewiele ma przede mną tajemnic (wiem, skromność to podstawa).
Uwielbiam Lema, najbardziej „Obłok Magellana” (komunistyczne wstawki jakoś mogę przeżyć), to moja ulubiona książka. Nie do kupienia niestety, sam Lem nie chciał jej wznawiać. Dobrych parę lat temu wynalazłam w internetowym antykwariacie i nawet mi przysłali jeden jedyny egzemplarz zagranicę. Może i nie jest to arcydzieło ale bardzo mnie wciąga i zadziwia wykreowana rzeczywistość, wizjonerstwo. Następna ulubiona to Eden na równi z Pirxem, Niezwyciężony, Powrót z gwiazd, Solaris. Ja właśnie lubię te kosmiczne krążowniki. Szkoda że tak mało tego napisał. Ale nie cierpię Ijona Tichego. Nie skorzystam z promocji bo już dawno mam wszystkie książki które chciałam mieć.
Jak to nie do kupienia? Na Allegro jest 7 sztuk (no dobra, jedna z nich po rosyjsku) :))
Jak w 2007 czy 2008 szukałam wszędzie aż gdzie będzie to pewno jeszcze nie było ;)
Teraz to chyba wszystko wznowiono, nawet to przed czym sam Lem się wzbraniał. :-)
Jak się pokaże „Obłok Magellana” w ebooku to natychmiast kupię :)
A mi się marzy coś innego – możliwość zakupienia 'Dzieł wszystkich’ w postaci jednego pliku. Bardzo chętnie kupiłbym takie 'wydanie’ książek Lema ale też i innych autorów. Albo chociaż seriami – cała 'Fundacja’ Asimova, cała 'Pani Marple’ Agaty Chrisite. W amazon.com można kupić scaloną 'Grę o Tron’, można w dwóch kawałkach kupić Jacka Ryana. Czemu polskie księgarnie tak nie robią? By było jeszcze weselej – taka 'Fantastyka i Futurologia’, podobnie jak książki papierowe wydana jest w dwóch tomach – tego zupełnie nie rozumiem.
Tak, wiem – kupując w ten sposób zapłaciłbym zapewne więcej, bo kupiłbym również te książki, których nie chcę. Ale komplet powinien być tańszy niż suma cen poszczególnych książek, więc finansowo jakoś by się to chyba uśredniało bez strat dla wydawnictwa.
No właśnie, ludzie oczekują, że dostaną komplet taniej niż suma, a tu kilka podmiotów: księgarnia, wydawnictwo, właściciel praw musi się pogodzić z mniejszym zyskiem/prowizją/tantiemą. I pewnie masz rację, że nie każdy kto kupi komplet kupilby wszystkie składowe, ale to jest jakiś tam potencjalny, niedookreślony zysk vs. konkretne liczby w excelu i wyobraźnia pracuje…
Słuchajcie, macie jakiś sposób na łatwe zapisywanie plików z publio na twardym dysku? Zwłaszcza epubów?
A w czym właściwie problem? Wchodzisz do biblioteczki – https://www.publio.pl/klient/publikacje.html – i pobierasz dowolne książki w wybranym formacie.
Ewentualnie możesz w ustawieniach włączyć integrację z Dropboxem – wtedy książki będą same leciały do chmury, a jeśli katalog synchronizujesz na komputerze, to zgrywały się na dysk za pośrednictwem Dropboxa właśnie.
„Astronauci” i „Powrót z gwiazd” to socrealistyczny marketing komunizmu, choć przebrany za SF. Na upartego można je przeczytać, aby wiedziec dlaczego Lem ich nie lubił, nawet się tego wstydził.
Hmm, akurat „Powrotu z gwiazd” nie rozpoznałem jako marketing komunizmu – choć oczywiście była ta idealna przyszłość która późniejszemu Lemowi musiała nie pasować.
Najlepszy jest dla mnie w tej książce moment gdy bohater wraca na ziemie i gubi się na dworcu (czy cokolwiek to nie było) – po 50 latach można się tam zgubić razem z nim.
Miałam dokładnie to samo uczucie zagubienia przy scenie na dworcu. A jak zobaczyłam zdjęcia z otwarcia tego budynku: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/51,114871,16875493.html?i=2 to pomyślałam, że wygląda jak idealny plener do ekranizacji tej sceny :-)
A ja bym polecił dla odmiany Summa technologiae. Trudna i wymagająca nieco skupienia, ale ciekawa, z pewnością ciekawsza niż te kilkadziesiąt lat temu, gdy pewne zagadnienia były czystym sf, a teraz stały się rzeczywistością :)
Swoją przygodę z Lemem zacząłem jako kilkunastoletni dzieciak od „Edenu” i do dziś powieść ta pozostaje moją ulubioną powieścią tego pisarza. Czyli – nie mieszczę się w standardach wyznaczonych przez samego Lema. :) Wydaje mi się, że nie ma prostej odpowiedzi na pytanie o to, od czego zacząć poznawanie tego pisarza (nie tylko w wersji elektronicznej jego książek). Dzisiejszy młody czytelnik mógłby pewnie zacząć od „Niezwyciężonego”, bo to jest bardzo „filmowy” szkic powieściowy (podzielam zdanie jednego z Dyskutantów, że jeśliby wyłożyć na to spory budżet, to powstałby na kanwie tego utworu świetny film). Inni mogliby zacząć od „Dzienników gwiazdowych”, choć przestrzegałbym przed zbyt powierzchowną lekturą opowiadań wchodzących w skład cyklu „Tichianów”. To, że są to utwory często śmieszne (w sensie: wywołujące śmiech), wcale nie oznacza, że świat w nich pokazany jest prosty i przejrzysty… „Solaris”..? „Pokój na Ziemi”..? „Fiasko”..? To jeszcze bardziej skomplikowane utwory… Chyba wszystko zależy – i to jest chyba jeden z wykładników wielkości Lema jako pisarza – od tego, na jakim stopniu rozwoju naszego stosunku do świata i do człowieka jesteśmy. Lem jest pisarzem, który wymaga od swego odbiorcy nie tylko wiedzy o „potencjometrach”, jak to wcześniej określił inny z Dyskutantów, ale przede wszystkim gotowości do przemyślenia i – jeśli to potrzebne – poddania rewizji właśnie tego: stosunku do świata i do otaczających człowieka ludzi. O tym Lem pisał przede wszystkim, a fantastyka – którą uprawiał zresztą znakomicie – była pewnego rodzaju kostiumem, w który pisarz chował swoje myślowe eksperymenty. Tak mi się zdaje. :)
Nie czytać „Opowieści o pilocie Pirxie” to dla wielbiciela SF sytuacja, w której znawca antyku nie czyta „Iliady” ….
Postanowiłem odrobić zaległą pracę domową i przeczytać coś od Lema.
Padło na Solaris i Niezwyciężonego.
I wniosek mam taki:
-bardzo żałuję że nie czytałem tych książek w dzieciństwie za komuny.
Wtedy siła ich oddziaływania w tamtej rzeczywistości mogła by być ogromna na świeży umysł.
Dziś niestety pod pewnymi aspektami twórczość Lema się zestarzała.
Spodziewałem się też więcej „filozofii” w tych książkach i tu także się rozczarowałem.
Podejrzewam że młodzi czytelnicy dziś mogą z ironią odbierać siermiężne wizje nakreślone w książkach Lema.
Może jestem już za stary.
Albo miałem zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do „kultowego” Lema ?
Nie wiem. Ja czytałem je w dzieciństwie za komuny i myślę, że słusznie żałujesz, że wtedy nie czytałeś. Czytam je i teraz, i dalej mnie zachwyca świat kreowany przez Lema i chciałbym sam się w nim znaleźć. A, że w Niezwyciężonym przesuwają się taśmy zamiast twardych dysków i słychać szczęk przekaźników, cały urok w tym, taka poetyka, scenografia.
Słuchałem ostatnio „Niezwyciężonego” i miałem dwie uwagi. Po pierwsze, okazało się, że po 20 latach pamiętam większość fabuły, w tym główny „twist”, co jest chyba zaletą książki? Po drugie: tak, technika się zestarzała, ale tak mają wszystkie książki pisane 50 lat temu, także Asimova, Clarke’a, Bradbury’ego… Po prostu żyjemy w innej przyszłości niż sobie wtedy wyobrażano. Ale Lem był strasznym nerdem technologicznym, np. ten fragment, czysta poezja:
Potem światełka zaczęły mrugać do siebie z pulpitów oblanych różem dalekiego słońca, które stało w środkowym ekranie. Taśmy ferromagnetyczne ruszyły, programy wpełzały powoli do wnętrza coraz to nowych aparatur, przełączniki krzesały iskry i prąd wpływał w przewody z buczeniem, którego nikt nie słyszał. Motory elektryczne, przezwyciężając opór od dawna zastygłych smarów, ruszały i z basów wchodziły na wysoki jęk. Matowe sztaby kadmu wysuwały się z pomocniczych reaktorów, pompy magnetyczne tłoczyły płynny sód w wężownice chłodzenia, blachami rufowych pokładów poszło drżenie, a zarazem słaby chrobot we wnętrzu ścian, jak gdyby grasowały tam całe stada zwierzątek i stukały pazurkami o metal, zdradził, że ruchome sprawdziany samonaprawcze ruszyły już w wielokilometrową wędrówkę, aby kontrolować każde spojenie dźwigarów, szczelność kadłuba, całość metalowych złącz. Cały statek wypełniał się szmerami, ruchem, budząc się, i tylko jego załoga jeszcze spała.
Marudziłem niedawno na temat poziomu literackiego „Marsjanina”, tu widać, że Weir jest lata świetlne za Lemem.
Co do „Solaris” to bardzo lubię, to jest właśnie książka trochę wznosząca się ponad poziom „dzielni kosmonauci lecą na obcą planetę i przeżywają przygody”. :-)
Z „klasycznych” SF, jeśli masz jeszcze cierpliwość i chcesz spróbować, polecam „Powrót z gwiazd” i „Eden” Z książek typu „absurd i nonsens” spróbuj „Pamiętnika znalezionego w wannie”, jest świetny, taki trochę Kafka pisany przez Mrożka, jeśli cię porównanie to nie zniechęci.
Z „poważniejszych” książek, już nie powieści, ostrzegam, warto „Summę technologiae” (jak to odmienić?) i „Fantastykę i futurologię”, choć ztcp więcej tam pisania o literaturze fantastycznej niż futurologii. Chciałbym też móc polecić też „Golema XIV”, ale poległem w podstawówce i od tego czasu boję się spróbować D-:
Wspaniały cytat. Lem miał wyjątkowy dar opisywania deux in machina :). Polecam też „Mój pogląd na literaturę”. Jest to taka „meta-” pozycja w której Lem pisze o samym konstruowaniu literatury w oparciu o różne dzieła.
W takim razie spróbuj Głos Pana, jeśli lubisz filozofię. Dla mnie ta pozycja jeszcze długo nie będzie ramotką.
Ja cię kręce, Masur! No tak, Lem! Masz Obłok Magellana?