Magazyn Literacki KSIĄŻKI co miesiąc publikuje listę bestsellerów „papierowych”. Sprawdzamy, które książki są już w wersji elektronicznej.
Sprawdzam dzisiaj listę z numeru 214 (lipiec 2014), do ściągnięcia m.in. z Publio.
Mamy powtórkę z rekordowego wyniku czerwca. Aż 28 tytułów z listy TOP 30 kupimy jako e-booki. Tak dobrze jeszcze nie było.
Linki prowadzą do porównywarki Świata Czytników.
Przy okazji: od 1 czerwca wyszukiwarka działa na nowym silniku, co nie jest może zbyt spektakularne (i nie wygląda wcale inaczej), ale w większości przypadków zwraca dokładniejsze wyniki. Jesienią zajdą większe zmiany.
I oto wnioski:
- 28 z 30 bestsellerów posiada wersje e-bookowe czyli 93%. Powtarzamy wynik sprzed miesiąca. To już prawie ideał.
- Po raz kolejny wersji elektronicznej nie ma kolejny poradnik Ewy Chodakowskiej (nie, żebym tego bardzo żałował) oraz nowa powieść Małgorzaty Kalicińskiej, co jest akurat dziwne, bo książki tej autorki z reguły mają wersje czytnikowe.
- Na 28 książek są tylko cztery wyłączności i za każdym razem Woblink. Ciekawostką jest Wszystko zależy od przyimka – znajdziemy tę książkę tylko w księgarniach Publio i swiatksiazki.pl (do niedawna fabryka.pl)
Co warto wiedzieć o rankingu:
- „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” to miesięcznik poświęcony rynkowi wydawniczemu i księgarskiemu, skierowany do wszystkich miłośników książek, księgarzy, bibliotekarzy, wydawców i dystrybutorów.
- Magazyn można pobrać bezpłatnie w formacie PDF z kilku księgarni, m.in. Virtualo, Publio, Koobe, albo poczytać online w serwisie ISSUU.
- W piśmie poza rankingiem znajdziecie (często ironiczny) komentarz do poszczególnych pozycji autorstwa Krzysztofa Masłonia.
- Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę brane są wyniki sprzedaży z 30 dni. Z tego co mi wiadomo, są to księgarnie stacjonarne. Nie ma dotąd badania określającego wyniki sprzedaży e-booków.
- Ranking z numeru lipcowego odzwierciedla sprzedaż w czerwcu dlatego jest trochę opóźniony w stosunku do tego, co widzimy dzisiaj w księgarniach.
- Zgody na publikację rankingu udzieliła mi Pani Ewa Tenderenda-Ożóg z Biblioteki Analiz, za co serdecznie dziękuję.
To, że książki Chodakowskiej nie ma w ebooku mnie nie dziwi. Ale fakt, że ta pozycja jest na trzecim miejscu rankingu – już tak. Istnieje aż takie zapotrzebowanie na „literaturę” dowartościowującą czytelnika?
A u tak najważniejsze jest to, że praktycznie wszystkie bestsellery ukazują się w wersji elektronicznej. Witaj normalności.
Przyznam, ze musiałam sobie wygooglować, kim jest Ewa Chodakowska. Dlatego jej „Przepis na sukces” już na wstępie wydaje mi się niewiarygodny. Z powyższego zestawienia mam chrapkę na „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” i czekam na jakąś większą promocję.
Piękne podium. :D
masakra :)
Cały wszechświat sprzysiągł się by mogło takie być
Faworyci do tegorocznego Nobla z literatury:)
Zawsze powtarzam, że nie liczy się tylko, żeby ludzie czytali. Ważne jeszcze co czytają…
nie żebym bronił tego podium, ale Wy pewnie czytacie tylko wiekopomne arcydzieła, z filmów to tylko Bergmana i Felliniego a z muzyki to tylko Bach i Mozart, co? ;-) Dajcie czytać co kto lubi a jak nie lubi to i niech nie czyta wcale, co komu do tego..? pzdr
Poszedłeś ze skrajności w skrajność. ;)
Niech sobie ludzie czytają co chcą, ale skoro taki ranking jest, to ja sobie mogę komentować. :)
Jasne, że możesz, jak musisz i uważasz to za stosowne. Tak samo jak „sąsiadka z klatki obok” może siedzieć w oknie cały dzień, obserwować i komentować fakt, jaki to z Ciebie (albo ze mnie) pijak, bo wracasz w weekendy do domu o 23.30. Albo skoro masz 160cm wzrostu i ważysz 150kg, to ja śmiało mogę skomentować „patrzcie jaki grubas”, bo przecież wyszedłeś w miejsce publiczne. Wszystko można, tylko po co? :-) Wiem, znowu skrajności ;-)
To, czym się zajmuje sąsiadka, niewiele się różni od sporządzania i czytania takich rankingów.
Bo co kogo obchodzi, co czytają inni?
Śmiem twierdzić, że jestem lepszy niż sąsiadka, bo mnie nawet nie obchodzi, po co ten ranking jest przytaczany na tym blogu. Sądzę, że kiedy rynek ebooków jeszcze bardziej się wzmocni i bestseller bez wersji ebookowej będzie ewenementem, temat zniknie.
„Bo co kogo obchodzi, co czytają inni?”
W tym smutnym kraju nic nikogo nie obchodzi.
Potem przez takich jak ty na przykład jedziemy przez miasteczka ozdobione tysiącami paskudnych pstrokatych reklam.
„Potem przez takich jak ty na przykład jedziemy przez miasteczka ozdobione tysiącami paskudnych pstrokatych reklam”
To jest chyba perełka logiki.
A z pewnością takie powiązanie przyczyny ze skutkiem, na jakie w życiu bym nie wpadł.
Dobrze w takim razie, że nikogo nie obchodzi np. to jak się ludzie ubierają, bo moglibyśmy skończyć wszyscy w beżowych albo różowych mundurkach. A nie taka samowolka, że każdy się ubiera jak chce. Matko, jak to strasznie przecież wygląda!
Z ciekawości bym zapytał, ile złożyłeś osobiście protestów z powodu tych „kolorowych reklam”, ale nie wiem czy mam siłę na dalszą dyskusję, więc nie musisz odpowiadać. Pozdrawiam i udanego wieczoru.
Powszechnie uważa się, że takie twierdzenia jak: „ważne, żeby cokolwiek czytali”, „o gustach się nie dyskutuje” są NIEKWESTIONOWANE.
Mają na amen zamykać usta oponentom.
Można też zamykać usta korzystając z erystycznego zabiegu przejaskrawienia i rzucić ironicznie Bachem czy Bergmanem.
Nikomu nie zamierzam nakazywać, co ma czytać (światopoglądowo jestem wolnościowcem), ale uważam, że gust – również gust społeczeństwa – to coś, co się KSZTAŁTUJE. O gust i poczucie humoru warto dbać. O swój własny i swoich dzieci.
Ewentualnie można godzić się na wszędobylską bylejakość, z czasem godzić się jeszcze bardziej, i jeszcze.
Być może społeczeństwo zaczytuje się Alchemikiem albo panem Greyem z ciekawości lub dla czystej rozrywki i wypieków w czasie urlopu – ok. Jeśli dostaje przy tym wielokrotnych orgazmów [nad poziomem literackim a nie przy okazji „momentów” ;)] – mogę się zaniepokoić stanem umysłowości tego społeczeństwa.
P.S. Czytałam Coelho – dwie albo trzy książki, wypożyczone z biblioteki. Podziękowałam.
Zgadzam się, że błędne jest założenie, że „o gustach się nie dyskutuje”.Myślę, że o gustach można dyskutować; ukazują one bardzo często to jak postrzega dany człowiek rzeczywistość i jaką ma wrażliwość w stosunku do drugiego człowieka jak i natury.
Oczywiście, że o gustach się dyskutuje, ale problem w tym, że to powyżej dyskusją nie jest. To raczej naśmiewanie się z czyjegoś gustu w swoim (w domniemaniu – lepszym) kręgu czytelników. Powtórzę, żeby nie było – Coelho – zmęczyłem 1 książkę, Chodakowskiej i Grocholi – nie czytałem i nie zamierzam. Zwyczajnie nie przeszkadza mi to, że w rankingu są „żałosne” pozycje na czele.
Dlaczego od razu naśmiewanie? To raczej smutna refleksja.
Nie żartuj:
„Piękne podium. :D”
„Faworyci do tegorocznego Nobla z literatury:)”
„masakra :)” – faktycznie, sama grobowa powaga w tych komentarzach. Po drugie – dlaczego niby smutne to ma być? Bo komuś się podoba co innego niż nam? Sugerowałem to wyżej – z Ciebie czy mnie mogą się śmiać ci co czytają tylko Homera i Horacego, bo wg nich nawet jak czytasz Mickiewicza to czytasz chłam i co? Kto jest lepszy a kto gorszy? Sądzę, że nikt. I na tym chyba już zakończę udzielanie się w tej całej dyskusji, bo się robi przydługawo :) Pozdr.
@piotreg666 no właśnie jak na mało zainteresowanego człowieka coś strasznie dużo piszesz w temacie. Obgadujesz mnie i innych prawie jak ta stara baba na osiedlu..
Stary, nie wiem gdzie zauważyłeś, że ja kogoś obgaduję. Skonsultuj się z lekarzem, żeby przepisał Ci inne leki, bo te chyba Ci kiepsko służą. Ani też nie wiem skąd wniosek o tym, że jestem niezainteresowany. Rankingiem owszem nie jestem, ale samą dyskusją tak, stąd – ślicznie proszę – żebyś pozwolił mi brać w niej udział. Sam pisałeś – to wolny kraj, ktoś coś „wystawia publicznie”, to można to komentować. Bądź konsekwentny, nic więcej.
Między głupkowatym naśmiewaniem się, a ironicznym komentarzem jest mimo wszystko widoczna jak dla mnie różnica…
Zastanawiam się, jak dbanie o własny gust ma się do rankingów książek popularnych masowo. Zawsze istnieje główny nurt popularnych dzieł, na przykład literackich, i z reguły nie jest to literatura, którą uważa się za ambitną. W każdej epoce powstawały dzieła masowe oraz dzieła niszowe.
„Gust społeczeństwa” najczęściej idzie w kierunku tego, co łatwe lub wypromowane. Zastanawiam się, co daje troska o „stan umysłowości” społeczeństwa (która jest o tyle zabawna, że zakłada, jakoby społeczeństwa na ogół miewały gusta masowo wysublimowane) poza możliwością napisania komentarza na forum.
A swoją drogą, osobiście uważam, że kontakt z kulturą, nawet niespecjalnie wysokich lotów, jest bardziej wskazany niż jego brak. Może stanie się początkiem sięgnięcia jeszcze po innych autorów. Może nie.
„Oponenci”, oponują za pomocą wyrażenia głębokiego niezadowolenia z obecności pozycji literatury popularnej w rankingu, w którym miejsca kształtują się wokół… popularności danej książki :)
Swoją drogą, zabawne jest to, że przy okazji takich rankingów (zwłaszcza uwzględniających autorów w rodzaju Coelho, Grochola, autorka Greya, wcześniej pewnie „Zmierzch” nagle mnóstwo ludzi czuje potrzebę zadeklarowania: „ja tego nie czytam!” :)
Ojtam ojtam. To jest takie falowanie. Jak parę miesięcy temu na pierwszym miejscu był Myśliwski to nikt nie narzekał. :-)
A co tu się dziwić takiemu topowi, wakacje, to odpowiednia na tę porę literatura.
:-)
Akurat Coelho – Zdradę przeczytałem jako ebook.
:-)
I był to mój pierwszy raz z Coelho.
Nie wiem skąd takie narzekania na tę książkę.
W powodzi różnej maści kryminałów to coś wyjątkowego i doprawdy bardzo dobra lektura.
Rzekłbym że na tle współczesności – wyjątkowa.
Coelho dopisuję do mych ulubionych autorów.
Ooo, no ja zaczęłam od osławionego „Alchemika”. IMHO gniot jakich mało… Jak dla mnie bełkot pseudofilozoficzny, „głębia” na poziomie gimnazjum ;-) Na tej lekturze zakończyłam zaznajamianie się z khm… dziełami pana Coelho. Było to dla mnie wielkie rozczarowanie, bo przecież wszyscy się zaczytywali w jego książkach (jakieś 12-14 lat temu). No ale – trzymając poziom filozoficznych wynurzeń P. Coelho ;-) – jak mówią: tylko krowa nie zmienia zdania. Więc jak najbardziej jestem otwarta na sugestie – czy jest jakaś książka autorstwa tego pana, którą absolutnie trzeba przeczytać i jest zupełnie inna niż „Alchemik”?
Nie czytałem Alchemika.
Wkrótce to zrobię.
I jak nie zapomnę to podzielę się z Tobą refleksją.
Wówczas poznamy na jakich biegunach wrażliwości jesteśmy.
;-)
p.s. No to przeczytałem Alchemika.
I niestety ta lektura nie zrobiła na mnie wrażenia.
„Zaliczone, skończone, więcej nie pamiętam”.
Natomiast podtrzymuję swą ocenę co do Zdrady.
Bdb.
Chyba Coelho napisał ją dla swoich krytyków, oponentów.
Albo skończył z używkami.
;-)
Akurat przeczytałam jego kilka książek i Alchemik nie był najmocniejszym dziełem w jego wykonaniu. O wiele bardziej lubiłam „Na brzegu rzeki Piedry” i „Weronika postanawia umrzeć”. Odrobinę bardziej realistyczne i jakoś byłam w stanie „zrozumieć przekaz”. „11 minut” już nieco nużyło, ale dało się czytać.
Czytałam równie sławną „Weronika postanawia umrzeć” i umrzeć to chciałam ja podczas lektury.
Zgadzam się z określeniem, że twórczość tego Pana to pseudofilozoficzny bełkot.
Ale niech każdy czyta co lubi i mu się podoba, bo czytanie ma w końcu sprawiać przyjemność;)
Odnoszę wrażenie, że czytanie Paulo Coelho ma dużo wspólnego z modą. Kiedyś, latach 90-tych, kiedy byłam jeszcze w szkole średniej, książki Coelho zachwycały, teraz czytanie tego autora jest bardzo passe, żeby nie powiedzieć obciachem. Nie wiem skad biorą się takie skrajne oceny. Może czasy się zmieniają, a proza Coelho za nimi nie nadąża. W zwiazku z niedawną promocją „Ptaśka” zastanawiam się czy nie spotka to innego autora popularnego w moich nastoletnich czasach – Williama Whartona.
Coelho to trochę jak jeleń na rykowisku w malarstwie. ;-) Zauważyć też należy, że wśród oddanych wielbicieli twórczości Coelho, Jego nazwisko przybiera tysiące postaci, byle zaczynało się od Co…
Ale przecież nie jest ładne, co jest ładne, tylko to, co się komu podoba. Ja na przykład lubię aniołki z gliny. :-)
http://i.imgur.com/tRRuOW2.jpg
Hahahaha. :-)
Dokładnie, odnoszę takie samo wrażenie i miałam właśnie napisać bardzo podobny komentarz. Dziś Coelho to obciach, a jeszcze kilkanaście lat temu w liceum wszyscy się zaczytywali. Moda, nic więcej. ;)
Wydaje mi się, że to nie tyle związane jest z modą, co z wiekiem czytelnika. Gdybym przeczytała Alchemika jako nastolatka (tak powiedzmy 12-15 lat), to pewnie piałabym z zachwytu, że to takie głębokie, och i ach. Ale jak już człowiek trochę podrośnie i trochę już w życiu zobaczy i przeczyta ją jako – powiedzmy – 25-latek, to robi się z tego lekko niestrawny stek truizmów.
brrr
z tfurczości tego pana spróbowałam tylko „Weronikę” i z trudem przebrnęłam przez kilka stron. Tego się nie da czytać, tek grafomaństwa do tego bez logiki i sensu.
Zaś pani Michalak ma zarąbiste recenzje w necie – takie, że boki zrywać, ale samą tfurczość obchodzić szerokim łukiem :/