Na stronie Artura Kurasińskiego bardzo ciekawy wywiad z Krzysztofem Wojewodzicem z MEN, który koordynuje projekt e-podręczników.
Zachęcam do zapoznania się w całości, wyciągam parę rzeczy, które nas mocno interesują.
Po pierwsze:
E-podręcznik nie będzie PDF-em na sterydach! Będzie to w pełni interaktywny, od początku zaplanowany jako cyfrowy, multimedialny zasób. Będzie możliwe skonwertowanie go do PDF-a, formatu ePub/mobi. Ale głównym jego celem będzie uatrakcyjnić naukę, wprowadzić inny typ kompetencji edytorskich i tworzenia treści. Kwestie społecznościowe będą ustalane na zasadzie kompromisu między wikipedią, a wielokrotnie zrecenzowanym źródłem.
Po drugie:
Podręczniki będą dostępne na licencji CC-BY. Także od strony technologicznej, platforma będzie dostępna na wolnej licencji. Będzie też przygotowane API. Także jak najbardziej będzie możliwe zainstalowanie takiego e-podręcznika na dysku sprzedawanego laptopa, czy dodać do e-dziennika, sprzedawanego w szkole.
Po trzecie:
Mam nadzieję, że zacznie się ewolucja jeśli chodzi o „przechodzenie” na e-podręczniki.
Podkreślam ewolucja, bo szkoła nie lubi rewolucji. A niektórzy nauczyciele mogą prowadzić świetną lekcję z wykorzystaniem kredy i tablicy. Nikomu korzystanie z e-podręczników nie będzie narzucane. Jedynie ułatwiane, poprzez dostęp do bezpłatnych treści.
[…]
Jestem przekonany, że publiczne zasoby będą współistnieć z tymi oferowanymi komercyjnie. Nie opowiadam się za żadną ze stron, bo to dyskusja o gospodarce, a nie o podręcznikach. Zależy mi tylko na możliwie wysokiej jakości produktów, które trafią na tablety, komputery i smartfony uczniów.
Są to bardzo pozytywne zapowiedzi, pozostaje czekać na ich realizację.
Jak dla mnie to epodręcznik może być nawet na glinianych lub woskowych tabliczkach, byle był poprawny merytorycznie i zrozumiały.