W kolejnym artykule z przeglądem e-booków przedstawię dzisiaj książki Terry’ego Pratchetta.
Nie pierwszy raz dzieje się tak, że śmierć jakiegoś twórcy powoduje wzmożone zainteresowanie jego dokonaniami. Terry Pratchett był jednym z najpopularniejszych autorów fantasy w historii. Rzesza jego fanów jest tak ogromna, że chyba każdy aspekt twórczości został już omówiony.
Jednocześnie wciąż pojawiają się nowi czytelnicy; są też ci, którzy odpadli na piątej, albo dwudziestej części Świata Dysku i chcieliby wrócić.
Trzeba powiedzieć, że w przypadku Pratchetta wydawnictwo Prószyński spisuje się na medal, bo większość jego książek została już wydana w formie elektronicznej. Można więc ulubioną lekturą cieszyć się na czytniku i mieć ją zawsze przy sobie. Linki prowadzą do porównywarki.
Aktualizacja z 29 maja 2017: Do zestawienia dodałem kolejne tytuły, wydane od czasu powstania artykułu.
Świat Dysku
Najsłynniejsza i największa seria Pratchetta, rozpoczęta w roku 1983. Na początku wydaje się to parodia fantasy, tak na parę części – ale w kolejnych tomach autor przedstawił w krzywym zwierciadle cały znany nam świat, łącznie z Holywood (Ruchome obrazki), muzyką rockową (Muzyka duszy) i systemem finansowym (Świat finansjery). Na początku trudno jest przyjąć pewne założenia – bo jak tu zaakceptować świat stojący na słoniach, które z kolei spoczywają na żółwiu płynącym przez ocean kosmos? Ale potem zaczynamy się bawić razem z autorem, który niepostrzeżenie przemyca poważniejsze pytania.
Oficjalna kolejność serii jest następująca:
- Kolor magii
- Blask fantastyczny
- Równoumagicznienie
- Mort
- Czarodzicielstwo
- Trzy wiedźmy
- Piramidy
- Straż! Straż!
- Eryk
- Ruchome obrazki
- Kosiarz
- Wyprawa czarownic
- Pomniejsze bóstwa
- Panowie i damy
- Zbrojni
- Muzyka duszy
- Ciekawe czasy
- Maskarada
- Na glinianych nogach
- Wiedźmikołaj
- Bogowie, honor, Ankh-Morpork
- Ostatni kontynent
- Carpe Jugulum
- Piąty elefant
- Prawda
- Złodziej czasu
- Ostatni bohater (album; brak e-booka)
- Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie
- Straż nocna
- Wolni Ciut Ludzie
- Potworny regiment
- Kapelusz pełen nieba
- Piekło pocztowe
- Łups!
- Zimistrz
- Świat finansjery
- Niewidoczni Akademicy
- W północ się odzieję
- Niuch
- Para w ruch
- Pasterska korona (wydana w czerwcu 2016)
40 tomów może trochę przerażać. Jak się jednak okazuje – nie trzeba czytać tego wszystkiego po kolei. W ramach Świata Dysku występuje kilka wątków – cykli tematycznych, które możemy czytać niezależnie. Dzięki temu nawet taka liczba tomów nas nie znudzi. Z reguły najlepiej przeczytać pierwsze części i wybrać, co nam odpowiada.
Cykle Świata Dysku
Od razu polecę tutaj świetną fanowską stronę pratchett.pl oraz znajdujący się tam interaktywny schemat porządku czytania oraz zależności między tomami. Posiłkując się nim oraz Wikipedią, wyróżnić możemy:
Cykl o magach i Rincewindzie – od niego się wszystko zaczęło. Nieudolny czarodziej, ciągle pakujący się w kłopoty. Jest też dużo o magach z Niewidocznego Uniwersytetu i przy okazji satyry na system wyższej edukacji.
- Kolor magii
- Blask fantastyczny
- Czarodzicielstwo
- Eryk
- Ciekawe czasy
- Ostatni kontynent
- Ostatni bohater (album; brak e-booka)
- Niewidoczni Akademicy
Cykl o Wiedźmach z Lancre – trzy panie (Dziewica, Matka i „ta trzecia”) z Babcią Weatherwax na czele i sporo nawiązań literackich, choćby do Makbeta.
Cykl o Śmierci – ulubiony przez wielu czytelników bohater, który jest „antropomorficzną personifikacją ludzkich wyobrażeń na swój temat” występuje w większości książek ze Świata Dysku. Jednak pięć tytułów poświęcono tylko jemu, jego uczniowi, zwyczajom, wakacjom i wnuczce.
Cykl o Straży Miejskiej – o stróżach prawa i porządku z miasta Ankh-Morpork. Cytując Wikipedię – Według słów kaprala Nobbsa, obowiązki straży polegają na patrolowaniu miasta i wykrzykiwaniu (niezbyt głośnym!) „już dwunasta, wszystko w porządku”. Na pewno Pratchett nie pisał o naszym kraju? Poza satyrą, dużo kryminału.
- Straż! Straż!
- Zbrojni
- Na glinianych nogach
- Bogowie, honor, Ankh-Morpork
- Piąty elefant
- Prawda
- Straż nocna
- Potworny regiment
- Łups!
- Niuch
Cykl o rewolucji przemysłowej i Moiście von Lipwigu, oszuście, który po schwytaniu dostaje do wyboru zabranie się za odnowienie krajowej poczty.
- Ruchome obrazki
- Prawda
- Piekło pocztowe /tu zaczynają się przygody von Lipwiga/
- Świat finansjery
- Para w ruch
- Raising Taxes (Pratchett pracował nad tą częścią wiele lat, ale chyba nie jej ukończył)
Cykl o Tiffany Obolałej (w innym tłumaczeniu: Akwili Dokuczliwej) – nawiązujący nieco do cyklu o wiedźmach – bohaterką jest młoda czarownica – i przeznaczony dla młodszych czytelników.
- Wolni Ciut Ludzie
- Kapelusz pełen nieba
- Zimistrz
- W północ się odzieję
- Pasterska korona (wydana w czerwcu 2016)
Dla dzieci jest też przeznaczona: Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie, choć tu nie ma wzmianki o Tiffany.
Cykl starożytnych cywilizacjach, ew. bóstwach – ten jest najmniejszy i wg niektórych tworzony nieco na siłę, zresztą można kilka jeszcze takich mini-cykli wyróżnić.
Dokładniejsze omówienia cykli znajdziemy m.in. na pratchett.pl, naekranie.pl, lekturyobowiazkowe.pl.
Książki „okołodyskowe”
To już nie są powieści (przynajmniej nie mają oficjalnych numerków), a próba opisania naszego ziemskiego Świata Kuli z perspektywy naukowców Świata Dysku. Tutaj są różni autorzy, z częściowym udziałem Pratchetta. Zaczyna się od stworzenia świata, a kończy na jego końcu.
- Nauka Świata Dysku I
- Nauka Świata Dysku II. Glob
- Nauka Świata Dysku III. Zegarek Darwina
- Nauka Świata Dysku IV. Dzień Sądu
- Folklor Świata Dysku
Orientację w Świecie Dysku ułatwia oficjalny przewodnik: Żółw przypomniany. Przewodnik po Świecie Dysku uaktualniony aż do Niucha.
Seria „Długa Ziemia”
To są wydane niedawno trzy tomy na temat światów równoległych, przygotowane wspólnie z autorem SF, Stephenem Baxterem.
- Długa Ziemia
- Długa wojna
- Długi Mars
- Długa utopia (ukazała się w 2015)
- Długi kosmos (ukazała się w 2017) – to ostatnia część
Według autora recenzji pierwszej części z dyskowe.info: Baxter i Pratchett tak zagalopowali się w chęci przedstawienia nam setek tysięcy potencjalnych miejsc akcji, że… zapomnieli w książce tę akcję umieścić – no i to budowanie kontynuowano w „Długiej wojnie”.
Książki spoza serii:
- Dywan (pierwsza książka Pratchetta, napisana gdy miał 17 lat)
- Ciemna strona słońca (wczesna powieść SF, według niektórych z elementami, które potem pojawiały się w Świecie Dysku)
- Kot w stanie czystym
- Dobry omen (wspólnie z Neilem Gaimanem)
- Nacja
- Spryciarz z Londynu
- Mgnienie ekranu. Zbiór opowiadań (z lat 1963-2009, włącznie z kilkoma nawiązującymi do Świata Dysku)
- Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko (wydane w 2015)
Do nielicznych tytułów nieobecnych wciąż w wersjach na czytniki należą dwie serie: Trylogia Nomów oraz Opowieści o Johnnym Maxwellu.
Dla czytających w oryginale – słownik
Mimo świetnych tłumaczeń Piotra Cholewy, niektórzy twierdzą, że prawdziwy Pratchett to tylko w oryginale i tylko po angielsku odkryjemy pełnię jego humoru. W Kindle Store znajdziemy oczywiście cały Świat Dysku, w cenach od 4 do 10 dolarów, w momencie tworzenia tego wpisu taniej są np. Mort albo Czarodzicielstwo.
Jeśli wybraliśmy czytanie Świata Dysku w oryginale i czytamy na Kindle, warto skorzystać z serwisu The Fictionary. Pobierzemy stamtąd słowniki literackie dla tej serii. Po wgraniu na Kindle działają tak jak słowniki językowe – czyli podpowiadają nam szczegóły napotkanych postaci i miejsc. Jeśli czytamy ostatnie części serii – słowniki są przygotowane tak, aby nie spoilerować. O serwisie był osobny artykuł.
Co wybrać?
Kierowanie się ocenami w serwisach społecznościowych w przypadku Pratchetta niewielki ma sens. Bo jeśli zajrzymy do Biblionetki – to jej użytkownicy są zadziwiająco zgodni i wierni serii. Na liście książek Pratchetta, aż 30 książek ma oceny od 4,80 do 5,07. Co da się zauważyć – pierwsze części cykli nie zawsze są najlepiej oceniane, ale jak ktoś się wciągnie, to potem daje równe piątki.
Nieco słabiej wypadają książki spoza Świata Dysku (np. seria „Długa ziemia” to średnia czwórka). Jedyny, wyraźnie słabszy tytuł z (mocną) trójką to Ciemna strona słońca, napisana jeszcze w latach 70. i dlatego odmienna od późniejszych dokonań.
Osobistych rekomendacji tu nie będzie, bo sam jestem dopiero w połowie
Równoumagicznienia… natomiast coś w tym jest, że nawet jeśli komuś pierwsza część, czyli Kolor magii nie podpasuje, to warto spróbować kolejnych. Choć lepiej pierwszych nie pomijać – mamy w nich wprowadzenie do całego świata.
Tutaj zapraszam do komentarzy:
- od czego sam zaczynałeś/aś?
- od czego warto zacząć?
- od czego nie warto zaczynać?
- po które powieści Pratchetta spoza Świata Dysku warto sięgnąć?
Na koniec ankieta, w której pytam o ulubione cykle Świata Dysku. Jeśli ciężko nam się zdecydować, można zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź. :-)

Zazdroszczę wyboru, bo jeżeli chodzi o audiobooki to są tylko 4 ze Świata dysku, a w dodatku pierwsze dwa (1 i 2) nagrane przez tak beznadziejnego lektora, że aż szkoda, kolejne dwa (17 i 22) lektor ujdzie, ale też trudno polecać. Mam nadzieję, że śmierć Mistrza i wzrost jego popularności spowoduje, że nagrają audiobooki. Szczególnie seria o Śmierci, np. Wiedźmikołaj (Hogfather).
dla tych co mają dużo czasu podczas pracy, albo dużo jeżdżą i mogą posłuchać audiobooków pratchetta, polecam gościa „majselbaum”. do znalezienia również na facebooku. facet nałogowo zajmuje się amatorskim nagrywaniem „świata dysku”.
A pamiętam jeszcze nie tak odległe czasy, gdy po przeczytaniu w Secret Service sposobu przejścia gry „Discworld 1” zapragnąłem przeczytać książkę, na podstawie której gra została stworzona. W kilku bibliotekach miejskich w Lublinie na moje pytanie o „Świat dysku” panie robiły wielkiego zeza i minę, jakby nie były pewne czy nie robię sobie z nich jaj. To były te piękne czasy, gdy w bibliotekach nie było komputerów, karty czytelnicze były papierowe, a na półkach królowały głównie lektury z Sienkiewiczem na czele. Do tego ten uroczy zapach nudy i pleśni…
Dlatego chciałbym podziękować polskiemu wydawcy za wprowadzenie książek Pratchetta na polski rynek i oczywiście Tłumaczowi za lekki styl!
A teraz po latach powrót do dzieł Mistrza, już tym razem w wersji elektronicznej. Zaczynam od cyklu o straży miejskiej (Straż! Straż)
Nie ma to jak włączyć się do dyskusji z piętnastomiesięcznym opóźnieniem ;) PWC to według mnie mistrz tłumaczy. Powinno mu się postawić kapliczkę (za życia!) i śpiewać na jego cześć „Hosanna” co najmniej raz dziennie. Przeczytałem cały ŚD zarówno w oryginale jak też po polsku (a „Carpe Jugulum” częściowo również po rosyjsku) i stwierdzam, że niektóre z tłumaczeń PWC są lepsze od oryginału. Jedyny tłumacz, który dorównuje (a miejscami przerasta) PeWuCa to Michael Kandel – gość przetłumaczył większość dzieł Lema (w tym „Cyberiadę”!) na angielski.
Warto wspomnieć też o pozostałych książkach autora, np.
– „Warstwy wszechświata” (wydawanej także jako „Dysk”, ang. „Strata”), jest w niej mnóstwo pomysłów rozwijanych później w świecie Dysku; warto przeczytać choćby po to, by zobaczyć jak ewoluowały,
– cykl o Nomach (osobiście raczej nie polecam),
– cykl o Johnnym Maxwellu.
(Wiem, że niekoniecznie są jako polskie ebooki, ale może ktoś zechce znaleźć sobie na amazonie lub – a co tam! – w papierze.)
A wbrew ocenom „Ciemną stronę słońca” wspominam dobrze, choć czytałem wiele lat temu, jeszcze pacholęciem będąc (może też dlatego mi się podobała, bo jeszcze niewyrobiony byłem).
Cykl o Nomach – nie jest tak źle, może w porównania do ŚD jest słabiej, ale same w sobie są bardzo ciekawymi książkami, skierowanymi do młodszego odbiorcy, niż ten zaczytujący się w ŚD. Znam kilka osób, które bardzo zachwalają ten cykl. Mnie osobiście do gustu przypadł tylko pierwszy tom, reszta już taka w sumie na jedno kopyto. Z tego co pamiętam, to Dywan, był utrzymany w podobnym klimacie. Jako że to pierwsza książka Pratchetta u mnie na półce wspominam ją z sentymentem. Cykl o Johnnym, przeczytałem pierwszy tom, na to już za stary jestem, kompletnie tej historyjki nie trawiłem.
A co do Świata Dysku – kilku tomów mi brakuje do połowy cyklu, ale jeszcze nie trafiłem na taki, który oceniłbym źle i namawiał do jego unikania. Chyba najmniej mi przypadły do gustu późniejsze tomy z wiedźmami, ale i tak je lubię ;-) Kolejność? Raczej obojętne, pilnować ewentualnie tych mini cykli, chyba przy straży i wiedźmach najbardziej odczuwalne jest, że lepiej przeczytać je w odpowiedniej kolejności .
Cykl Długa Ziemia, nie, za to podziękuję. Przekombinowane (jestem po lekturze pierwszego tomu) i widząc nazwisko Pratchetta nastawiam się na komedię, satyrę, no po prostu na Świat Dysku, więc cokolwiek innego jest na przegranej pozycji.
To jest problem bardziej ogólny. Tacy Stuhrowie na przykład (zarówno Jerzy jak i Maciej) mają przypiętą łatkę komediantów, co sprawia, że jakiekolwiek nie-komediowe filmy z ich udziałem są odbierane albo z zaskoczeniem, albo wręcz pejoratywnie. Podobnie jest z Pratchettem i „Długą Ziemią”. Właśnie przegryzam się przez „Długi kosmos” (ostatnia część serii – Terry zmarł w okolicach 39. rozdziału), przeczytałem też wszystkie poprzednie części i stwierdzam, że jak się odrzuci „pratchettowe oczekiwania”, seria jest naprawdę wyśmienita. Może z wyjątkiem „Długiej wojny”, która jest nudna i przegadana, pozostałe cztery części są świetne.
Generalnie jeśli autor pisze po angielsku, wolę czytać książki w oryginale, ale robię wyjątek dla Pratchetta i PWC – nie znam wszystkich angielskich idiomów i odniesień, które przewijają się w książkach, a jednocześnie PWC jako tłumacz ma wyjątkową klasę.
Ja potrzebowałem prawie dziesięciu lat na obczyźnie, żeby zacząć czytać Pratchetta w oryginale – i z przyjemnością. A i tak założę się, że omija mnie mnóstwo żartów ukrytych w głębszych warstwach.
Zaczynałem od dwóch książek z biblioteki (Ruchome obrazki i Pomniejsze bóstwa) i pamiętam do tej pory, jak zaśmiewałem się niemal do łez podczas lektury. „Kupiłem” ten humor od razu i ŚD wciąż pozostaje moim ulubionym cyklem książkowym, nawet jeśli nie wracam do niego już tak często jak kiedyś.
Jeśli ktoś ma w planach zapoznanie się z twórczością „Pracza”, to mimo wszystko polecam zacząć przygodę ze Światem Dysku od samego początku i iść do przodu w kolejności powstawania dalszych części. Cykl ewoluował i jego pierwsze tomy różnią się od następnych (nie mówiąc już o końcowych, związanych z rewolucją przemysłową), ale taka właśnie kolejność sprawi najwięcej frajdy. Nie polecałbym mimo wszystko oglądania najpierw filmów związanych z ŚD, gdyby ktoś wpadł na taki pomysł (przy całej sympatii dla ich twórców).
Jeszcze album „Sztuka Świata Dysku” :)
Ja zaczynałam od „Koloru magii” i była to dla mnie bardzo trudna książka. Ale po kilku latach jakaś znajoma bardzo mnie namawiała na kolejne części. Spróbowałam i tym razem załapałam. Choć do tej pory najmniej lubię książki o Rincewidzie.
Robercie, Słonie stoją na Żółwiu „płynącym przez kosmos”, nie przez ocean.
Rewelacyjna seria, niedawno skończyłem ostatnią część ŚD i mam już przeczytane 100% wydanych w polsce ksiażek tej serii.
Jak kiedyś wspomniałem w komenatarzu do innego wpisu, z kupionego Żółwia Przypomnianego zrobiłem sobie słownik, który sprawdza się rewelacyjnie i w przeciwieństwie do tego z thefictionary.net, działa na polskich wydaniach.
Hm, a jakieś howto? ;))
Przerobilem kod zrodlowy ebooka w html na tagi definiujace slownik dla kindle. Na tym blogu jest instrukcja jak przygotowac taki slownik. W Notepad++ zajelo mi okolo poltorej godziny przerobienie tekstu, kolejne pol poszlo na zabawe kindlegenem.
Na początku napiszę coś o sobie: książki Pratchetta zacząłem czytać w liceum, w miarę jak się ukazywały kolejne tomy, powoli wkręcałem się w świat Świata Dysku. I myślę, że dobrze trafiłem w czas, bo pewnie gdybym zaczął teraz, w wieku 35 lat, stwierdziłbym że jest byt infantylnie i sobie odpuścił. Choć autor niewątpliwie obdarzony jest (był) klasycznym, brytyjskim poczuciem humoru, to czasem zdarza mu się walnąć między oczy dość nachalną dydaktyką. A co łyknie nastolatek, starszego czytelnika może trochę odrzucić. Nie jest to zarzut, książki o dysku to nie jest „Young Adult” sprofilowane pod czytelnika, typu Suzanne Collins czy Veronica Roth, raczej Ziemiomorze, czy Harry Potter – podchodzi nawet dorosłemu. Przynajmniej mi podchodzi.
Także książki pisane jakoby dla młodzieży są świetne, nie uważam że „Maurycy” to książka tylko dla dzieci, to po prostu osobna historia. Tak samo książki o Tiffany są naturalnym fabularnym przedłużeniem cyklu o wiedźmach.
Od czego zacząć? Od początku. Chociaż pewnie nie tylko ja uważam, że pierwsza część, „Kolor magii” jest słaba, „Blask fantastyczny”, czyli kontynuacja, jest już znacznie lepszy, dlatego jeśli ktoś zwątpi po przeczytaniu pierwszej części, niech nie skreśla autora i spróbuje jeszcze drugiej. A Rincewind jest zdecydowanie moim ulubionym bohaterem, długo walczył z komendantem Vimesem, który jednak w pewnym momencie posiadł krasnoludzkie supermoce i zrobił się po prostu nudny.
I polecam czytać w oryginale, tłumaczenia są dobre, ale oryginał to oryginał. W pewnym momencie przerzuciłem się i to był dobry wybór. Szkoda że książki na kindle są absurdalnie drogie, prawdopodobnie cena licencji, teraz dochodzi dolar za 4zł. Taniej jest na na amazon.co.uk i na feedbooks.com (ale z Adobe DRM). Ale jest Mort za $4.91, można od niego zacząć, to dość wczesna i niezależna historia. Ewentualnie „Dobry Omen”/”Good Omens” pisany na spółkę z Neilem Gaimanem, można sprawdzić, czy złapiemy dość specyficzny humor autora.
Czego nie polecam? Najsłabsze są chyba książki o wynalazkach typu kino „Moving Piczy
… typu kino „Moving Pictures” czy rock’n’roll „Soul Music”. Ciężka jest także „Monstrous Regiment”, dziejąca się w totalitarnym kraju, w dodatku bez znajomych bohaterów, paru się przewija, ale w tle.
Ależ! Ruchome obrazki są genialne, wszystkie cywilizacyjne podobały mi się bardzo, bo świat w krzywym zwierciadle to, to co lubię najbardziej.
Niemniej Babcia i Niania są nie do pobicia i ten odłam cyklu lubię najbardziej.
Dzięki za wpis.
Do tej pory próbowałem „Straż! Straż!” i „Mort” i nie dałem rady.
Mimo że we wszystkich recenzjach pieją jakie to wspaniałe i dowcipne, mnie zupełnie nie rusza. Nie wiem o co chodzi? Za mądre? Prawdopodobnie, bo przecież nie za głupie skoro tylu recenzentów twierdzi że wspaniałe.
Może kiedyś jeszcze spróbuję korzystając z powyższego opisu…
Ze mną podobnie, chociaż ja zacząłem i skończyłem na „Kolorze magii”, publikowanym w 1994 w NF.
Jeśli coś ma (mnie) szansę ubawić, to jest to nieadekwatność. Absurd – owszem, ale musi istnieć normalność, na której tle ten absurd się objawia.
Inaczej nieadekwatności nie ma. Absurd za absurdem, na każdym kroku, staje się adekwatny do tła, na jakim występuje. Historia nie jest komiczna a jedynie nudna.
(Zawsze jest taka opcja, że to czytelnik [ja], jest taki niekumaty, niewyrobiony, że nie potrafi znaleźć odniesień, które są tłem i dzięki którym ta sama historia bawi innych)
Trzeba pamiętać, że początkowe tomy ŚD to parodia gatunku i jak każda parodia jest średnio zrozumiała bez dobrej znajomości oryginału. Świat Dysku zaczął się samodzielnie rozwijać i stał się niezależną opowieścią gdzieś tak od 10 tomu (Kosiarza).
Znajomość „Star Wars” nie wystarcza, by bawić się przy oglądaniu „Spaceballs”. Jest niezbędna, by wiedzieć, co jest parodiowane.
Kwestia poczucia humoru. Też czytałem „Straż! Straż!” jako pierwszą. Nie było źle, ale z humorem było tak – „o to tutaj fajnie skonstruowane i błyskotliwe, ale czy śmieszne”?
A dzisiaj po ok. 5 latach od tamtego czasu czytam Morta i serio mnie śmieszy, to samo do czego się wtedy dystansowałem :). Jak widać poczucie humoru może się zmieniać z czasem. A może to tylko kwestia „innego cyklu”? Eeee raczej nie.
Ja jak na razie tylko „Straż! Straż!” zaliczyłem i mi się podobała, ale nie na tyle, żebym chciał się od razu dalej wciągać w ten świat, ot po prostu dobre czytadło.
Ja zaczęłam od „Piramid” kilkanaście lat temu i od tamtej pory jestem zakochana w SD. Nie mogłam się oderwać i śmiałam się do łez. Są oczywiście i słabsze pozycje, ale i tak mam je wszystkie w formie papierowej. Z innych pamiętam jeszcze z serii o Johnym Maxwellu „Johny i zmarli” też była dość zabawna. Ogromny żal, że nie będzie już 41. części SD.
No właśnie będzie, The Shepherd’s Crown
No tak. Poprawka – 42. części SD.
Wg mnie należy czytać w takiej kolejności w jakiej były pisane, ewentualnie można pomijać niektóre cykle. Wątki potrafią się przeplatać (straż często się pojawia) i zachowują one chronologię.
Pratchetta zacząłem czytać dzięki moim przyjaciołom, którzy non stop przerzucali się cytatami z jego książek, a pierwszą mi sprezentowali. Wcześniej byłem uprzedzony do gatunku fantasy i (paradoksalnie) dopiero Pratchett mnie do tego gatunku przekonał.
Pierwszą książkę z Świata Dysku u mnie były „Trzy wiedźmy”, ale potem czytałem już zgodnie z chronologią pisania książek. Polecam taki sposób, bo świat rozwija się z powieści na powieść (szczególnie widać to w późniejszych częściach cyklu) i przyjemnie jest obserwować ten proces po kolei. Za najlepsze książki cyklu uważam „Piramidy” i „Pomniejsze bóstwa”. Ponieważ obie książki nie są właściwie w żadnym podcyklu i nie są powiązane ze sobą, spokojnie od nich można zacząć.
Jeżeli chodzi o czytanie Pratchetta po angielsku, to robiłem trzy podejścia do jego książek, ale zawsze okazywał się dla mnie za trudny. Na początku był „Fifth elephant” ale to był mój pierwszy kontakt w ogóle z Pratchettem i stwierdziłem, że zupełnie nie rozumiem o czym on do mnie pisze na pierwszej stronie. Potem próbowałem z „Piramidami” ale wówczas nadal mój angielski był jeszcze za słaby. Ostatnie podejściem był „Carpet Jugulum”. Po przebrnięciu przez pierwszych kilka stron, gdzie nauczyłem się wszystkich angielskich słów określających błyszczenie wymiękłem, gdy okazało się, że bohaterami książki są Nac Mac Figle. Niestety górskiej gwary w słowniku nie było. Może teraz znów spróbuję podejść do Pratchetta w oryginale, ale moim zdaniem Cholewa tworzy arcydzieła z tłumaczeń i póki nie wsiąknie się w serię, albo nie zna się bardzo dobrze angielskiego, to lepiej nie próbować oryginałów.
Świat jest na tyle bogaty i różnorodny, że można dowolnie do niego się zabrać: chronologicznie, cyklami, całościowo, wybiórczo. Ja sam czytam wszystko co wychodzi/wyszło. Na początku byłem w drużynie Rincewinda, z czasem przeniosłem się do drużyny Kapitana Marchewy (wbrew pozorom nie jest jej kapitanem) i Komendanta/Diuka Vimesa. Ale to i tak bez znaczenia, bo to Vetinari pociąga za wszystkie sznurki w AM.
Dodałbym jeszcze to dzieł Pratchetta trylogię o Nomach. Dawno jej nie czytałem, ale miło o niej myślę.
To było w liceum (pod koniec zeszłego wieku), jak stałem na Sławkowskiej po autograf Pratchetta… a wydaje się jakby to było wczoraj.
Wkład „polskiej myśli kulinarnej” – kopalnie tłuszczu. Podobno Pratchett wpadł na ich pomysł nad talerzem pełnym ruskich podczas wizyty w Polsce.
Z książek z poza cyklu Świata Dysku, a nie wymienionych w artykule jest jeszcze seria o Johnym oraz cykl Nomów.
(Pratchett nie wymyślił tych strażników, oni naprawdę istnieli :-) Robili obchód i co godzinę krzyczeli „Twelve o’clock and all is well!” Źródło: Brian Anse Patrick, „The Ten Commandments of Propaganda”)
Jak można nie podać serii o Nomach? Najlepszej trylogii świata? Wypisuje się!!!
Albo nie.
Długa ziemia to faktycznie inny klimat. Sam pomysł jednak ciekawy.
„Ostatni bohater (brak e-booka, bo to album)”
Tia, oficjalnego może nie, ale…
A tak na marginesie, uważam, że ostatnie książki są coraz słabsze – niestety. Kiedy była to parodia fantasy – OK, ale od Ruchomych obrazków – czyli bezpośrednich nawiązań do naszej Rzeczywistości – jest coraz gorzej.
Ośmielę się mieć wręcz przeciwne zdanie.
A ja trochę inaczej…
Świetnie Robercie, że pojawiają się u Ciebie właśnie takie wpisy. Nie tylko polowanie na promocje, ale także opis świetnej lektury…
Ja zaczęłam od Morta. I do dziś jest to dla mnie najlepsza część. Cykl o Śmierci jest też moim ulubionym. Książki z całej serii czytałam tez nie pokolei tylko jak wpadły mi w ręce. No może tylko te pierwsze w miarę jedna po drugiej. Ale urwałam w pewnym momencie, gubiąc trochę wątki i kolejności, więc dzięki za artykuł, bo właśnie kilka dni temu pomyślałam, że chętnie wrócę i uzupełnię te brakujące.
Wydaje mi się, że nie ma wielkiego znaczenia od której książki zaczniemy przygodę ze Światem Dysku. U mnie pierwszą pozycją jaką przeczytałem było ” Carpe Jugulum” a potem to już co mi wpadło w ręce ;). Najbardziej przypadł mi do gustu cykl o straży miejskiej. No a gdybym musiał wybrać tą jedną najlepszą pozycję to zdecydowanie „Wiedźmikołaj”.
Przygodę zacząłem on Nauki świata dysku (została mi jeszcze jedna część). Bardzo przyjemnie spędzone chwile. Te 40 pozostałych książek z serii lekko przeraża, ale do śmierci chyba uda się wyrobić i nie będzie to raczej czas stracony. :)
PS. Oczywiście trzy części przeczytane na czytniku. :)
40 tych książek, które mają w większości objętość praktycznie nowelkową, to i tak nic w porównaniu z dowolnym cyklem, gdzie niby części nie ma dużo, ale każdy to konkretna cegła. ;)
Taki Malazan jest idealnym przykładem – „tylko” 10 tomów (plus 5 dodatkowych), ale jednym tomem można zabić…
Dzięki!
Przeczytałem wszystkie, poza „Para w ruch”, „Zimistrz” i „Długi mars”… doczytam je i zacznę czytać wszystko od początku nie według daty wydania, a według serii :)
pozdro
A gdzie książka Dysk?
Pewnie nie jest uwzględniona, bo podobnie jak serie o Nomach i Johnym Maxwellu nie wyszła jako ebook. Wydawał je Rebis, dawno przed epoką eczytania, teraz pewnie słaba szansa na zwrot z inwestycji.
Pierwsze były „Piramidy” i miłość od pierwszego wejrzenia (kupiła mnie scena przygotowań Teppica do egzaminu). Niedawno postanowiłam przypomnieć sobie cykl, tym razem w kolejności i akurat w zeszłym tygodniu skończyłam „Piramidy”, ubawiłam się chyba jeszcze bardziej niż za pierwszym razem (zagadka Sfinksa sprawiła, że ludzie w poczekalni u lekarza naprawdę dziwnie się na mnie patrzyli… ale po prostu nie mogłam przestać się śmiać). Choć polskie tłumaczenia są doskonałe, jednak wolę oryginały (pierwsze moje podejście do Pratchetta po angielsku to było „The Truth”, rany, ile ja się wtedy słownika nawertowałam, ale z każdą kolejną częścią było już łatwiej i satysfakcja z lektury była coraz większa).
Bez wątpienia Pratchett zrobił mi coś z mózgiem i spojrzeniem na świat (cóż, to już prawie 20 lat od kiedy sięgnęłam po jego pierwszą książkę), w gronie znajomych cytaty z jego książek są na porządku dziennym. Nie ma chyba dobrej recepty „od czego zacząć”, sama mam problem z wyborem ulubionego bohatera czy cyklu (choć Śmierć, z tymi jego kotami i żółtą kaczuszką w łazience wysuwa się o milimetr chrap Pimpusia przed innych). Trzeba jeszcze pamiętać, że późniejsze książki są coraz bardziej przygnębiające, bo autor dotykał coraz trudniejszych problemów, choć oczywiście nie brakuje w nich światodyskowego poczucia humoru.
Wymieszałeś Świat Dysku ze Światem Dysku dla dzieci.
Tutaj jest kompletne zestawienie http://www.biblionetka.pl/author.aspx?id=1&order=cycle
z uwzględnieniem książek luźniej powiązanych (choć nie wiem czy były w ebookach).
Nie wymieszałem, według większości źródeł, np. http://www.pratchett.pl/ksiazki.html albo http://wiki.lspace.org/mediawiki/Bibliography#Novels powieści dziecięce liczone są w ramach Świata Dysku i w ten sposób wszystkich tomów jest 40.
No, wiem że większość wrzuca razem do jednego wora, ale klarowniej jest rozdzielać, żeby wiedzieć, że w ogóle jest taki podział :-) Albo chociaż dorzucić adnotacje, że te parę książek jest kategoryzowanych jako Świat Dysku dla dzieci. Po prostu tak jaśniej.
Najpierw był „Piąty elefant”, papierowy, na prezent. A potem się potoczyło…
U mnie pierwsze było Carpe Jugulum, bo to była wtedy nowość w Empiku, a potem zacząłem czytać Discworld po kolei.
Czytałam kilka Pratchettów („Panowie i damy”, „Ruchome obrazki”, bodajże „Wyprawę czarownic”) i do mnie w ogóle nie trafiły. Jedyny tekst tego autora, jaki mi się naprawdę podobał, to „Dobry Omen”, ale i tu mam wrażenie, że umiem rozpoznać, które fragmenty pisał Gaiman (którego książki czytuję pasjami), a które Pratchett – po prostu jest to bardzo nierówna powieść i część jest świetna (zgaduję, że to właśnie Gaiman), a część słaba (pewnie Pratchett).
Gdyby wszystkim się wszystko podobało, świat byłby strasznie nudnym miejscem ;)
Zaczęłam porządnie, czyli od „Koloru magii”, jeszcze w głębokim liceum. I wsiąkłam. Przeczytałam większość cyklu „Świata Dysku” ale co jakiś czas z przyjemnością stwierdzam, że coś tam jeszcze ominęłam. Świetna lektura na poprawę humoru. Byle nie czytać kilku tomów pod rząd – grozi przesytem i przestaje śmieszyć.
Warto zacżąć od „Koloru magii” właśnie, ale chyba odpowiedni wiek i znajomość klasyki fantasy to elementy niezbędne, żeby docenić humor Pratchetta. Jeśli ktoś jest starszy i nie czytuje tego gatunku, to radziłabym zacząć od cyklu o wiedźmach albo straży miejskiej (w zależności od tego, czy lubi się literaturę kobiecą, czy raczej sensację i kryminał ;)).
Pominięty tu został chyba jeszcze zbiór opowiadań dla nieco młodszych czytelników, czyli „Smoki na zamku Ukruszon” – mój dziewięcioletni syn chichrał się nad nim kilka wieczorów.
Ja bym polecił zacząć od początku. Mimo że można wydzielić serie to jednak chronologia ma znaczenie i przewija się przez kolejne części. Podobnie z postaciami, które występują w różnych seriach i nie-seriach.
Zacząłem od 'Kosiarza’, dla mnie to było czytelnicze objawienie. Ostatnio kupiłem 'Kolor magii’.W kolejce jest 'Blask Fantastyczny’.
u mnie pierwsza ksiazka do „Pomniejsze bostwa”, a potem sobie skakalam po cyklu.
Wiedzmy mnie zachwycily, nagle zobaczylam Makbeta, Hamleta, Upior w operze oraz cala mase bajek w krzywym zwierciadle.
Zachwycajace :)
Kapitan Marchewa i spolka tez sa bardzo dobrzy.
Rycewind tez nie jest zly, Tiffany polubilam za konsekwencje, no nie da sie tych bohaterow nie lubic.
Czytam dalej Prachetta dla przyjemnosci :)
Od czego może rozpocząć lekturę Świata Dysku 9 latek? Myślałem nad „Kolorem Magii“, ale nie wiem czy to akurat nie za trudne na początek…
Wydaje mi się, że 9 lat to jednak trochę za wcześnie, po prostu większości nie zrozumie. Obstawiam że dobry czas to 11-12 lat, choć może spróbować „Maurycego”, to bardziej „dziecięca” książka, choć niezbyt powiązana z resztą.
Problem z tym, że moim zdaniem Pratchett napisał mało dobrych książek poza Światem Dysku, próbowałem córce czytać „Nomy” i „Dywan” ale oboje się wynudziliśmy. Cykl o Johnym też mnie nie przekonał, ale może warto spróbować. Dobra jest „Nacja”, ale chyba nie dla 9-latka (czytałem już na studiach).
A może podsuń coś Neila Gaimana? „Na szczęście mleko” albo „Odd i lodowi olbrzymi. Ewentualnie Roalda Dahla, dużo się go teraz wydaje.
Dziękuję. Mam podobne uwagi do PozaDyskowych książek Pratchett’a, nie zainteresowały mojego syna. W sumie to ma już 10 lat;)
Podsunę mu Gaimana. Dziękuję.