W ostatnich tygodniach kilka księgarni zorganizowało konkursy, w których nagradzano najwyższe zamówienie.
Zazwyczaj konkurs towarzyszył jakiejś mocnej promocji. Ile ludzie wydawali w takich sytuacjach? Przed nami wyniki.
1. Ebookpoint
Wczoraj Ebookpoint ogłosił na Facebooku wyniki konkursu zorganizowanego z okazji ostatniej promocji urodzinowej. Wygrywała suma największych zakupów w ciągu trzech dni.
1.zakupy o wartości: 1260.43 zł
2.zakupy o wartości:1121.90 zł
3.zakupy o wartości:988.65 zł
Bardzo ładnie to się skumulowało. Przypomnę, że nagrodami były kwoty 500, 350 i 150 złotych na kolejne książki.
2. Publio
Podczas czterech dni Targów Książki w Krakowie w Publio mieliśmy konkurs z czytnikiem Kindle jako nagrodą każdego dnia. Wyniki są jeszcze ciekawsze niż w przypadku Ebookpoint:
Dzień I (22.10.2015)
Miejsce I) nr klienta: 310663, łączna wartość koszyka: 1 709,34 zł
Miejsce II) nr klienta: 421359, łączna wartość koszyka: 517,72 zł
Miejsce III) nr klienta: 293863, łączna wartość koszyka: 475,25 złDzień II (23.10.2015)
Miejsce I) nr klienta: 258189, łączna wartość koszyka: 529,69 zł
Miejsce II) nr klienta: 302453, łączna wartość koszyka: 482,35 zł
Miejsce III) nr klienta: 334388, łączna wartość koszyka: 448,32 złDzień III (24.05.2015)
Miejsce I) nr klienta: 310663, łączna wartość koszyka: 1 032,18 zł
Klient wygrał czytnik pierwszego dnia, w związku z czym nagrodę otrzymuje kolejny Klient
Miejsce I) nr klienta: 52889, łączna wartość koszyka: 613,78 zł
Miejsce II) nr klienta: 282108, łączna wartość koszyka: 453,03 zł
Miejsce III) nr klienta: 82672, łączna wartość koszyka: 383,66 złDzień IV (25.10.2015)
Miejsce I) nr klienta: 8598, łączna wartość koszyka: 939,75 zł
Miejsce II) nr klienta: 334388, łączna wartość koszyka: 802,31 zł
Miejsce III) nr klienta: 52889, łączna wartość koszyka: 366,40 zł
Widzicie to co ja?
Klient 310663 wygrał pierwszego dnia, wydając ponad 1700 zł na e-booki. Akurat tego dnia była promocja wydawnictwa Prószyński o 50% taniej – można przypuszczać, że kupił ponad 100 tytułów w promocji.
Do tego miał najwyższy wynik dnia trzeciego, wtedy królowała Fabryka Słów – ponad 1000 zł – czytnika już nie dostał, bo regulamin pozwalał dać tylko jedną nagrodę. Tak więc w ciągu dwóch dni wydał co najmniej 2700 złotych – a nie wiemy, czy nie kupował w dniach pozostałych.
3. Virtualo
Na przełomie września i października podobny konkurs z okazji startu swojej nowej strony miało Virtualo.
Tutaj nagrodą był czytnik PocketBook Touch Lux 3 – a wygrywały najwyższe zamówienia każdego dnia. Podano jednak pierwsze trzy miejsca:
Dzień I
831,86 zł
176,89 zł
158,88 złDzień II
896,57 zł
173,45 zł
153,30 złDzień III
776,07 zł
242,29 zł
234,51 złDzień IV
330,93 zł
258,69 zł
151,70 złDzień V
282,45 zł
255,44 zł
237,90 zł
Podobnie jak przy konkursie Publio jedna osoba mogła wygrać tylko raz w ciągu całego konkursu. Tu widzimy, że zakupy zwycięzców w Virtualo w pierwszych trzech dniach były zdecydowanie wyższe.
Podsumowanie
Pierwszy wniosek z powyższych wyników jest jasny – promocje sprawiają, że często wydajemy więcej. Ktoś kupi jedną książkę, gdy kosztuje za 25 złotych, ale po 10 złotych już cztery.
Pytanie oczywiście, jaką dodatkową rolę motywującą w przypadku bardzo wysokich zakupów spełniają konkursy. Czy ktoś wydaje 700 złotych po to aby mieć szansę – tylko szansę – na wygranie czytnika? W przypadku wygranej zakupy się mogą w dużej części zwrócić, ale co jeśli – np. w przypadku Virtualo spotkałoby się dwóch konkurentów? Dlatego wydaje mi się, że potencjalna nagroda jest motywacją drugorzędną.
Mocne promocje – te rzędu 10-11 złotych mają swoje zalety i wady, o czym dokładniej pisałem. Ale jednocześnie jest ostateczna minimalna cena. W podanych wyżej przypadkach często nie było nawet takich cen – promocje wyniosły 45-50% i to też w przypadku wielu wydawnictw najniższe ceny w długim okresie. Czytelnik wie, że taniej już nie będzie – i to skłania do zakupów hurtowych.
Tym bardziej, że jak się coraz częściej możemy przekonać, książki elektroniczne nie pozostają w księgarniach na zawsze. Przeciwnie – kończą się licencje, upadają wydawnictwa – i oto książki znikają z ofert księgarni. Gdy zauważyłem jak duże to jest zjawisko przestałem krytykować „kupowanie na zapas”, bo kto nam zagwarantuje, że dana okazja jeszcze się powtórzy?
Ciekaw jestem co sądzicie o takich ogromnych zakupach. Zdarzało Wam się na promocjach e-bookowych zaszaleć? I czy takie konkursy związane z najwyższym zamówieniem miały tu jakieś znaczenie?
Na koniec ankieta z niedyskretnym pytaniem:
Ja zazwyczaj w dniu takich promocji poświęcam swój czas na to aby upolować książki na zapas. Po pierwsze dlatego, że cena jest atrakcyjna. Po drugie wolę raz na jakiś czas wejść na stronę z ebookami, przeszukać ją porządnie i wnikliwie od góry do dołu niż codziennie wchodzić i sprawdzać czy czegoś nie dodali (oczywiście nie mówię tu o książkach na których premiery czekam i odliczam co do minuty).
Też tak mówiłem, do tej pory mam stertę nieprzeczytanych książek i żałuję, że więcej nie poszedłem w beletrystykę. Kupowanie książek technicznych i poradników na zapas to nigdy nie jest dobry pomysł. :)
Ja na szczęście nadrabiam wszelkie zaległości jesienią :) Właśnie czytam rozsławione „Bóg nigdy nie mruga” z którą tak długo bylo mi nie po drodzez
Nie podoba mi się, że takie akcje nazywane są konkursem… Bo co to za konkurs? Na najgrubszy portfel? Na roczne wstrzymywanie się z zakupami, żeby raz zrobić „złoty strzał”?
Nie mam nic przeciwko takim akcjom – po prostu w tym wypadku nie podoba mi się określenie „konkurs”. A i słownikowe znaczenie słowa „konkurs” w tym wypadku średnio pasuje…
Pytanie, jak nazwać wobec tego taką akcję?
Wyzwanie?
Po prostu promocja? Dodatkowa nagroda?
A musi być jedno słowo? „Osobę, która dokona najdroższych zakupów nagrodzimy”…
Hm. Dlaczego „słownikowe znaczenie słowa „konkurs” w tym wypadku średnio pasuje” ?
Choć chyba faktycznie lepszym byłoby słowo „zawody” :)
PWN
konkurs
1. «impreza, przedsięwzięcie dające możność wyboru najlepszych wykonawców, autorów danych prac itp.»
Dla mnie to słowo oznacza akcję, w której trzeba się wykazać czymś, a nie tylko pokazać coś (mam forsę i mogę ją wydać).
Ale to tylko moje zdanie :)
Wykazał się największą forsą :). Myślę, że się czepiasz. Całkiem często (w czasach „małointernetowych”) konkurs był używany do zawodów „kto najwięcj wyda”
Masz rację… Czepiam się…
Pewnie dlatego, że nigdy nie będę miał szansy nawet zbliżyć się do wyniku zwycięzcy :)
Wykazał się skłonnością do wydawania a jeśli nie miał tych pieniędzy wiele, to również umiejętnością przezwyciężania instynktu samozachowczego.
„również umiejętnością przezwyciężania instynktu samozachowczego”
Taki Adam Małysz na szczycie Wielkiej Krokwi czy innego tam mamuta w Planicy też musiał to umieć :)
Nie wiem, ile i jakich zdobył medali, ale chyba nie wywalczył 400 złotych (pieniężnego ekwiwalentu czytnika w konkursie Publio).
W myśl tej zasady nie można by nazywać konkursami wszelkiej maści zawodów sportowych, bo tam też przecież wyniki w 99% zależą od nakładów finansowych poniesionych w czasie przygotowań.
Nie, bo później musi się wykazać czymś więcej niż posiadaniem tych pieniędzy…
Dobry koks dużo załatwi ;)
to zdaje się nie spełnia też jakiejś ustawowej definicji konkursu, wiem że kiedyś też robiliśmy podobne akcje dla najlepszych klientów i bez jakiegoś głupawego pytania w stylu audiotele albo faktycznej rywalizacji klientów w dziwnej dyscyplinie nie dało się tego przeprowadzić
Jeśli nie ma elementu losowania, a w tym wypadku nie ma, to nie trzeba zgłaszać do gier losowych. W tym sensie nie spełnia definicji ustawowej, ale ustawa mówi o losowaniu a nie o konkursie.
W przypadku ebookpointa znaczenie może mieć specyficzna oferta, głównie szeroko rozumiane poradniki. Mam np. książkę o jakimś języku programowania w starszej wersji to za ponad sto PLN raczej nie kupię nowszego wydania o nowej wersji gdzie większość treści się powtórzy. Ale jak jest za dychę to czemu nie ;-)
Ja uważam, że dodatkowo w tym przypadku największe „szanse” mają świeży posiadacze czytnika. Kupując ebooki od kilku lat nie za bardzo miałem z czym poszaleć, bo większość interesujących mnie tytułów kupiłem już wcześniej, a przecież na siłę nie ma sensu wydawać. Przecież 1200zł w przypadku tej promocji, to jest jakieś 70-100 tytułów powiedzmy. Kto potrzebuje takiej ilości książek na zapas? Przy książkach technicznych, czy poradnikach, to wręcz marnowanie środków.
„Do tego miał najwyższy wynik dnia trzeciego, wtedy królowała Fabryka Słów – ponad 1000 zł – czytnika już nie dostał, bo regulamin pozwalał dać tylko jedną nagrodę.”
Szczęśliwy zwycięzca może sobie pluć w brodę, jeśli nie doczytał regulaminu konkursu.
Nie mam pojęcia, choć przypuszczam że jak ktoś wydaje 1700 na e-booki to nie po to, aby wygrać czytnik za 400 zł. :)
Trzeciego dnia to już zaledwie 1 032,18 zł.
Jest jeszcze druga opcja: namówił znajomych, że na swoje konto kupi książki, które ich interesują.
Kupować dla kogoś książki, które będą oznaczone znakiem wodnym przypisanym do nas, to spore ryzyko…
Nie, jeśli się ma normalnych znajomych ;-)
To nie kwestia normalnych znajomych, tylko rozsądku i doświadczenia życiowego. Może niektórzy muszą dostać po tyłku, żeby się nauczyć.
Wystarczy, że znajomy ma innego znajomego, którego zainteresuje książka i postanowi mu pożyczyć i już masz kolejną osobę w łańcuszku potencjalnego zagrożenia.
Musisz też uwzględniać, że znajomy może zostawić komputer, dysk, pendrive z zapisaną książką, w miejscu dostępnym dla innych i ktoś okazję wykorzysta itp. itd. I jakimś cudem książka znajdzie się w końcu na jakimś chomiku, czy torrencie, a Ty się będziesz z tego tłumaczył.
Trzeba mieć świadomość, że ludzie ogólnie mają w Polsce dość luźne podejście do kwestii praw autorskich i mogą sobie nawet w pełni nie uświadamiać konsekwencji na jakie kogoś narażają.
A z tym zaufaniem, że książka nie pójdzie nigdzie dalej, to trochę jak z mówieniem czegoś w tajemnicy „tylko nie mów nikomu”… Jak jesteś przekonany, że 100/100 takich „tajemnic” nigdy nie zostało przekazanych dalej, to pozostaje pogratulować. Albo idealnych znajomych albo naiwności, trudno stwierdzić.
Ja uważam, że pewny mogę być tylko tego, co jestem w stanie w 100% kontrolować. Każdy utracony obszar kontroli, to szansa na to, że coś jednak pójdzie nie tak. A rzeczy takich jak bezpieczeństwo danych nie można zostawiać przypadkowi.
No i to co opisujesz to już nie są normalni znajomi. Normalni to tacy, którzy mają pełną świadomość odpowiedzialności. Oni mają mogę książki, ja mam ich. I jest to bardzo wąskie grono zaufanych osób. Czy jestem naiwny? Może, ale wolę taką naiwność niż paranoję.
Dla mnie to nie żadna paranoja, tylko dbanie o prywatność i bezpieczeństwo.
„No i to co opisujesz to już nie są normalni znajomi.”
Masz w takim razie bardzo wąską definicję normalności… Nie każdy jest specjalistą od bezpieczeństwa danych, nie każdy musi być mega odpowiedzialną osobą w tym zakresie, co nie czyni go nijak złym człowiekiem. Wystarczy, że komuś zepsuje się komputer i odda go do serwisu, gdzie jakiś zbyt wścibski serwisant postanowi sobie sprawdzić, czy nie ma niczego interesującego na dysku i pozamiatane.
BTW. dla mnie słowo „znajomi” nie oznacza ludzi, z którymi jestem jakoś bardzo mocno zżyty.
@pioterg666: osoby uczciwe nigdy nie pożyczyłyby komuś innemu swoich ebooków.
Tak, w tym przypadku moja definicja jest wąska. Dla Ciebie to nie paranoja, doda mnie to nie jest naiwność. Więc pewnie na tym możemy zakończyć. Robię tak od 4 lat i jeszcze nic się nie stało. Gdybym ja np zgubił czytnik z plikami znajomych, na pewno wziąłbym za to pełną odpowiedzialność. Tak przy okazji-internet jest pełny plików z watermarkiem, często od tej samej osoby (np. z Ebookpoint). Nie wygląda na to, że osoba ta jest ścigana, skoro księgarnia nawet nie blokuje jej konta.
Łatwo jest mówić o odpowiedzialności, kiedy nic się jeszcze nie stało. Zresztą Ty twierdzisz, że byś wziął, skąd pewność że inni też by wzięli?
Chciałbym też zauważyć, że o ile się nie mylę, już sam fakt, że dzielicie się książkami poprzez kopiowanie (każdy ma na swoim czytniku kopie książek pozostałych osób) jest rozpowszechnianiem. Więc gdybyś taki czytnik zgubił, to Twoi znajomi mogliby mieć problem z prawem niezależnie od tego, czy chciałbyś na siebie brać odpowiedzialność.
Co do ścigania przez księgarnię, to skąd możesz wiedzieć, jakie kroki podejmują? Poza tym, to że obecnie kogoś nie ścigają nie oznacza automatycznie, że nie będą ścigać w przyszłości…
I tak to właśnie jest z tą odpowiedzialnością…
@Grzegorz-to Twoje zdanie, pozwól, że będę miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
A to właśnie tylko pokazuje, że definicje uczciwości, odpowiedzialności itd. to kwestie bardzo indywidualne. Stąd śmiałbym stwierdzić, że jednak naiwnością jest przekonanie, że możemy być w 100% pewni innych osób.
Ludziom nie raz się wydaje, że wiedzą jak by się zachowali w określonej sytuacji, po czym rzeczywistość boleśnie weryfikuje wyobrażenia. A co dopiero mówić o pewności w stosunku do innych…
@Bla – Ale co pokazuje? Czyjaś oderwana od rzeczywistości opinia? To moja jest taka, że Słońce jest zielone. To zapewne pokazuje, że ciężko jest określić jego faktyczny kolor, nie? ;-)
Ja swojego czasu wysłałem kilka zapytań do księgarni, co one to, że kupione ebooki pożyczę żonie, mamie itp. I zgadnij co? Każda odpisała, że jak najbardziej mogę, bo to jest właśnie dozwolony użytek własny. A jeśli taka niejednoznaczność coś pokazuje, to właśnie to działa na moja korzyść, bo tak działa prawo. Naprawdę, nie ma sensu dalej ciągnąć tego wątku. Ty się boisz/nie chcesz pożyczać ebooków innym-ok. Ale są tacy, którym to nie przeszkadza i dlatego jednak taka spółdzielnia od której zaczął się ten temat jest możliwa. To tyle ode mnie. Pozdrawiam i Ciebie i Grzegorza. Udanego wieczoru. :-)
Chyba się nie zrozumieliśmy… Właśnie to, że uważasz za uczciwe coś, co niekoniecznie takie jest, pokazuje że uczciwość i odpowiedzialność to często kwestia indywidualnej definicji i każdy ją rozumie po swojemu. Stąd dziwię się „ręczeniu głową” za inne osoby.
Jeśli zapytałeś księgarnię, czy możesz pożyczyć, to nie dziwię się, że taką odpowiedź dostałeś. Bo pożyczać jak najbardziej można i to jest dozwolony użytek. Ale pożyczyć komuś czytnik z książką to jedno, a nagrać iluś osobom kopię książki, dzięki czemu każda z tych osób ma u siebie na stałe własną kopię, to już nie jest pożyczanie…
Chyba, że się mylę, to proszę o pokazanie opinii jakiegoś wydawcy, że tak można robić. Osobiście bardzo bym się z tego ucieszył.
Żona, czyli osoba z którą mieszkasz w jednym domu i masz wspólność majątkową, to również nie to samo co znajomy.
Więc jeśli wysłałeś zapytanie: „Czy mogę pożyczyć żonie ebooka”, to dostałeś taką odpowiedź, jaką chciałeś dostać, chociaż ma to niewiele wspólnego z tym, co w rzeczywistości robisz. Nie sądzisz?
A nasza dyskusja nie zaczęła się od tego, czy komuś takie dzielenie się przeszkadza, czy nie, tylko napisałeś, że nie jest to ryzyko. A to znów kompletnie co innego. Możesz się dzielić, może Ci to nie przeszkadzać, ale nie zmieni to faktu, że jest to związane z ryzykiem.
W zapytaniu była i żona i rodzice i teściowie. Na każde dostałem zgodę. I nie, nie na pożyczenie czytnika, tylko na pożyczenie pliku, bo niekoniecznie mieszkamy wszyscy na tyle blisko, żeby czytnik dało się pożyczyć. To wciąż jest użytek własny, pomimo rozmnożenia pliku. Kopie bezpieczeństwa pliku też go mnożą i nie jest to nielegalne. Co do ryzyka-jasne, że istnieje, nie twierdzę że nie. Ale Ty też możesz zgubić czytnik, może Ci ktoś ukraść komputer z domu itp. Można w takim razie powiedzieć, że samo czytanie ebooków jest ryzykowne, nie? Wszystko rozbija się o ocenę tego ryzyka. Wg mnie jest na tyle małe, że nie warto się tym przejmować. Ty masz inne zdanie i ok, Twoją sprawą. A opinia o jaką pytasz była publikowana tu na blogu, chyba od Virtualo albo Publio, nie pamiętam. Widziałem też takie w niejednym ebooku. I dodana prośba, żeby osoba która plik ode mnie dostała, skasował go po przeczytaniu.
Kopie bezpieczeństwa plik mnożą, ale nie są używane przez inne osoby, więc to co innego. W przypadku przekazywania kopii pliku znajomym sprawa robi się już dyskusyjna, wszystko zależy od interpretacji, więc pewnie również indywidualny byłby wyrok w sądzie.
Co do ryzyka, to owszem, mi też ktoś może ukraść pliki, jednak jestem w stanie to kontrolować w nieporównywalnie większym stopniu, niż w przypadku rozdawania kopii pliku innym osobom. I o to mi chodziło w tym wątku. Pozostałe kwestie to faktycznie niech każdy sobie roztrząsa indywidualnie.
PS. jeśli mówimy o żonie, rodzicach, teściach, to nie nazywajmy tego „znajomymi”, przecież to najbliższa rodzina…
http://www.prawoautorskie.pl/art-23-dozwolony-uzytek-osobisty
Nie ma znaczenia, czy to rodzina, czy znajomi, prawo autorskie to dopuszcza i o ile pamiętam lekcje WOSu, jest ono ważniejsze niż regulamin księgarni.
Tylko kłopot w tym, że prawo nie precyzuje dokładnie, czym właściwie jest ebook. Zauważ, że sprzedawany jest jako usługa, a to generalnie oznacza, że regulamin księgarni jest dla nas wiążący.
Niestety przestarzałe przepisy jako kopię utworu rozumieją kopię fizyczną, także pole do sporu jest olbrzymie. Można nawet dyskutować, że nie kupujemy egzemplarza książki, a usługę polegającą na udostępnieniu nam pliku do użytku. Z tego też względu obowiązuje nas regulamin/licencja na podstawie której nabywamy usługę. Trochę jak z oprogramowaniem, co sobie twórca wymyśli w licencji, to nas obowiązuje.
Cóż, ja mam na to pisemną zgodę z księgarni, więc się nie boję :-)
W rozumieniu prawa autorskiego e-book jest utworem. I tak, można ebooki pożyczać znajomym i żadna księgarnia nie może ci tego zabronić.
ebook jest usługą wyłącznie na potrzeby prawa podatkowego. Pojęcie uslugi dla prawa autorskiego nie ma żadnego znaczenia.
Kopia utworu nie może być fizyczna, bo utwór nie jest fizyczny – jedynie jego nośnik może być fizyczny lub niematerialny, a nie ma potrzeby kopiowania utworu na jakikolwiek materialny nośnik.
@Grzegorz, napisałeś” osoby uczciwe nigdy nie pożyczyłyby komuś innemu swoich ebooków”. Proszę, nie decyduj za czytelników, autorów i wydawców co jest uczciwe, a co nie, to cytat z obecnie czytanego przeze mnie ebooka: „Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując jej część, rób to jedynie na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo.”
Jeśli zgadzają się co do tego Twórcy, Wydawcy, Czytelnicy oraz Polskie prawo – oszczędź nam wszystkim wyssanych z placa interpretacji oraz definicji uczciwości. Zaleciało trollem.
Jednak nie pomyślał(a), ta osoba spokojnie mogła założyć konto na brata czy mamę i wtedy zwróciłby się choć w części wydatek.
Jakiś czas temu wygrałem taki „konkurs” organizowany przez Publio. Wydałem kwotę około 1200 zł, a kierowałem się :
– okazją cenową – zakupem „na magazyn” – ciekawych dla mnie pozycji, stanowiących dla mnie wartość w dłuższym okresie (tematyka historyczna, biografie, literatura faktu) – książki do „postudiowania”.
– możliwością zakupu wersji elektronicznej już posiadanej pozycji tradycyjnie drukowanej (łatwość dostępu do ebook’ów przy jednoczesnym wycofaniu „na dalsze półki” książek papierowych
i trzeci punkt o którym chcę opowiedzieć, to :
– OBDAROWANIE (funkcja „kup na prezent” występująca w sklepie PUBLIO) grona znajomych.
Niektóre książki kupiłem w kilkunastu egzemplarzach i za pośrednictwem sklepu przesłałem do przyjaciół chcąc z jednej strony ich miło obdarować ebook’iem wartości np. 30 zł za realnie mniejszy dla mnie koszt np. 10 zł w promocji, a z drugiej strony „zaorałem” temat „ja to czytam tylko książki papierowe, bo papier pachnąc ma duszę” i dzisiaj mogę się cieszyć przyjaciółmi podzielającymi moją praktykę czytania ebooków, i przy tym CZYTAJĄCYMI WIĘCEJ (i to nie z chomika) – dzięki czemu możemy sobie więcej miło pogadać :)
Przy okazji poszerzyłem grono klientów sklepu PUBLIO :)
Niech im „na zdrowie wyjdzie” :) w nagrodę za taką miłą „łączącą ludzi” funkcjonalność sklepu jaką wdrożyli :)
Wygrane urządzenie podarowałem – nie był to czytnik Kindle ;), które to jedynie używam :)
Pozdrawiam wszystkich :)
Jak 2-3 lata temu ebookpoint.pl miał promocje w nowy rok ze wszystko po 10 zł to kupiłem coś ponad 70 książek… Troche mnie wtedy poniosło ale to była prawdziwa okazja :)
Pierwsza noworoczna promocja taka była.
Też zaszalałem :-)
No to jest duża okazja, w przypadku droższych pozycji. A tak szczerze, ile z nich przeczytałeś?
Niestety tylko mała cześc z nich, kupowałem na zapas ale miałem świadomośc ze wydaje troche kasy aby wesprzeć pomysł na tego typu promocje.
Nie przejmuj się, ja też tak kupuję. Co prawda nie po to, żeby wspierać promocje, ale zawsze sobie tłumaczę, że „a przyda się” i później cała sterta czeka na przeczytanie. No cóż, nie zawsze jesteśmy tak racjonalni jak byśmy chcieli i jak widać łatwo nas sprowokować ;)
Witam
Dla mnie prawdziwa promocja zaczyna się od 45% rabatu. W przeciwnym razie nawet mnie nie interesuje.
Tak dla przykładu Woblink zaczyna tracić klientów, kiedyś miał obniżki 45-50% – teraz rzadko spotykane, a raczej prawie w ogóle. Chyba, że takich książek, które mnie w ogóle nie interesują.
Najlepiej teraz jest na Publio.pl i Ebookpoint.pl – tam są najlepsze promocje. Czasami dołącza do nich swiatksiazki.pl – ale rzadko.
Kiedyś dobre promocje były na Virtualo.pl – ale też raczej już idą taką samą drogą jak Woblink. Promocje 50% prawie w ogóle niespotykane.
Jeszcze o tej osobie, która wydała 1700 zł a potem 1000 zł !!!! Osoba ta jest pewnie baaaardzo bogata i nie ma co z kasą robić. Ja żebym mógł tyle wydać, to musiałbym się nazywać: Abramowicz, Roman Abramowicz ;-)))
Pozdrawiam serdecznie.
Z tym Wobliniem to jakieś sprawdzone informacje?
„Woblink zaczyna tracić klientów” – w sensie ty nie kupujesz? A jeśli masz dostęp do danych sprzedaży, to podziel się, bom ciekawy :-)
Bo ja nie zauważyłem tego u siebie, woblink i publio w miarę równo. Co więcej, zauważyłem że o ile kupuję ebooki w kilku sklepach, to najwięcej czytam rzeczy z woblinka, w publio głównie kupuję…
To oczywiście odpowiedź na komentarz Shiltona.
Zauważyłem jeszcze jedno. Jeśli jakiegoś autora czy serię zacząłem kupować w jakimś sklepie, zwykle się go trzymam, nie wiem czemu, bo tak. Metro 2035 kupiłem w publio, mimo że gdzie indziej było taniej. A wszystko dlatego że kiedyś wpadła za darmo pierwsza część serii.
No popatrz, a ja dalej regularnie kupuję na Woblinku. Może dlatego, że nie patrzę na cenę, a na ofertę, układ strony, program lojalnościowy i stosunek obsługi do klienta.
To akurat racja! Ja też najbardziej jestem związana z Woblinkiem, głównie dlatego, że kiedyś obsługa pomogła mi odzyskać moje woblinkowe konto.
Nie rozumiem dlaczego od rynku ebooków wymaga się zniżek 50%? Czy inne towary też kupujesz tylko wtedy jak są -50%?
@Ju:
Po pierwsze, to nie tyle wymaganie, co dostosowanie do realiów. Jeśli wiesz, że są regularne promocje, to najlogiczniejszą rzeczą jest na nie czekać i nie marnować pieniędzy. Gdyby promocji nie było, to trzeba by było przyjąć inną strategię.
Po drugie, niestety ceny ebooków poza promocjami są mało atrakcyjne. Niewiele różnią się od wydania papierowego, które to można odsprzedać. Pieniądze raz wydane na ebooka już się nie zwrócą. Do tego dochodzi mocno tradycyjne pojmowanie towaru przez większość ludzi. Wciąż pokutuje przekonanie, że płacąc za papier płacimy za towar, a kupując ebooka, to właściwie nie wiadomo za co, bo przecież nie dostajemy nic namacalnego. Dlatego wiele osób uważa, że ebook powinien być znacząco tańszy. Tłumaczą to sobie także przekonaniem, że druk książki, magazynowanie, transport, pośrednicy, mają duży udział w jej cenie półkowej, więc cena ebooka powinna być pomniejszona o ten koszt.
W zasadzie tak, jeżeli nie potrzebuję czegoś natychmiast to czekam na obniżki.
A sklepy te obniżki z góry planują, dlatego ceny półkowe są tylko punktem odniesienia, żeby skusić przeceną o 99,99% ;) No a jak się trafi ktoś, kto kupi poza promocją i przepłaci, to tym lepiej.
cyfrowe tak, w przypadku gier nie pamiętam kiedy kupiłem coś na Steamie bez zniżki 75%
Gry komputerowe na Steamie kupuję zwykle ze zniżką -75% i nie widzę w tym nic dziwnego. Jeśli nie mogę gry odsprzedać, bo według regulaminu właściwie ją wypożyczam, to jest według mnie uczciwy układ. Jest tanio (jakiś czas po premierze), ale nie ma rynku wtórnego.
Oczywiście zdarzają się wyjątki, czasem coś kupię, ale sporadycznie. Za stary jestem żeby koniecznie grać we wszystkie nowości, mój komputer zresztą też.
Przecież ceny książek i ebooków są specjalnie zawyżane żeby je przekreślić i zrobić „promocję” od razu po premierze. A że ebooka nie mogę sprzedać to ma być jeszcze tańszy, co w tym dziwnego?
Idealnie trafiłeś w sedno. Ale dopiero po uszczególnieniu o ile cena jest zawyżana to można się złapać za głowę. A mnie jako czytelnika nie obchodzi za bardzo kto przegina – wydawca czy inny pośrednik.
Ja poza promocjami 45-50% to w ogóle nie kupuję książek w tej chwili, bo to strata pieniędzy.
Co do wydania 2700zł na książki, to się już chyba kwalifikuje na zakupoholizm. No chyba, że ktoś czyta ponad 100 książek rocznie, to ok, można zrozumieć, zrobił sobie zapas na rok, czy dwa.
W Świecie Książki nawet gdy nie ma promocji,to można skorzystać ze zniżki Karty Dużej Rodziny i to 20%
Witam, odpowiadając na stwierdzenie że promocje rzędu 45%-50% są już „prawie w ogóle nie spotykane” na Virtualo.pl pragnę zauważyć, że własnie dziś z równym rabatem 50% są trzy promocje: cała oferta Wydawnictwa Poznańskiego z „Historią Polski” Topolskiego w cenie 9,90, czyli 65% rabatu, cała oferta Wydawnictwa Smak Słowa z rabatem 50% oraz seria Z żukiem również całość z rabatem 50%.
Pozdrawiam serdecznie, Monika
A moze ktos zaszalal z karta kredytowa lol…
Mam pytanie trochę z innej beczki – jaki czytnik polecacie w zastępstwie Kindle 7? Sama jestem zwolenniczką Kindli, prawie całą rodzinę już nimi obdarowałam i nikt nie narzeka, ale teraz z różnych względów trzeba wybrać na prezent inny czytnik. Najlepiej taki w granicach 300-400 zł. Z góry dziękuję za pomoc :)
A może książki kupiła „spółdzielnia” ? Kilka, kilkanaście osób…a czytnik ktoś dostał z tej grupy.
Panie, Panowie – a ile Wy rocznie wydajecie na książki? Może ktoś postanowił wydać tę kwotę jednorazowo?
Ja ostatnio podliczylam tylko jedna księgarnia (a kupuje w roznych ) za pół roku wyszło mi 15 książek.
To dla mnie bardzo dużo. Przy stopowałam trochę wiec.
Myślę, że jakieś 1000-2000 złotych w zależności od roku.
Myślę, że tutaj bardzo trudno jest zrobić jakąś sensowną statystykę, bo pytanie „ile wydajecie” nie daje pełnego obrazu sytuacji. Ile wydajemy, ile sztuk kupujemy, ile czytamy…
Jeden kupuje, bo akurat zobaczył coś ciekawego, nie patrząc na promocje, wyda rocznie 1000zł i niewiele za to kupi. Drugi kupując w promocjach za te same 1000zł kupi ponad 2x więcej książek. Ja sobie policzyłem na ebookpoint, to mój średni rabat wychodzi ok. 65%, wydałem średnio ok. 500zł rocznie, co daje ponad 1300zł po cenach „półkowych”. Pozostałych księgarni nie liczyłem. Myślę, że średnia roczna mieści mi się w przedziale 500-1000zł.
No i kolejna kwestia, to czy w ogóle potrzebujemy tego, co kupujemy? Można kupić 10 książek i każdą przeczytać, można kupić 50 i przeczytać 5…
Jeśli ktoś kupuje jednorazowo ponad 100 pozycji, to zastanawiam się, czy faktycznie tak dużo czyta, czy to już uzależnienie od promocji/zakupów. Jeśli to pierwsze, to szczerze podziwiam i gratuluję.
Ja czytam od paru lat ok. 45-55 ksiązek rocznie, z czego kupuję ok. 40, resztę dostaję od znajomych. Kupuję właściwie tylko i wyłącznie na promocjach i od jakiegoś roku tylko pozycje, które naprawdę chcę przeczytać, a nie które może kiedyś tam przeczytam, a że tanio, to kupuję.
Bardzo rzadko płacę za książkę więcej niż 20pln, ale też niezbyt często udaje mi się kupić coś za 10pln, w tej cenie ostatnio najczęściej są słabsze tytuły.
Nauczyłam się czekać na cenę, którą uznaję za OK, kilka książek w roku kupuję od razu po premierze i wtedy pewnie płacę jakieś 22-24pln.
Myślę więc, że rocznie wydaję ok. 700-800pln, są to książki, z których korzystam ja + 3 osoby, do których mam zaufanie , które mają czytaniki i wymieniamy się ebookami.
Mam pytanie zupełnie od czapy:
Wyszukiwarka pokazuje, że:
http://ebooki.swiatczytnikow.pl/ebook/9788376485423,pawel-jasienica–polska-piastow.html
Polska Piastów była wydana jako ebook. Prawda to?
Taki wpis w wyszukiwarce oznacza, że taka pozycja ma się pojawić. Od wydawcy tylko zależy czy równolegle z papierem czy później.
Tu może też chodzić o wznowienie.
Z mojej bazy wynika, że faktycznie była kiedyś jako e-book (cena minimalna: 27,99 zł) – ale teraz nie ma żadnych ofert. Dlaczego – pytanie niestety do wydawcy.
A możesz „w bazie” znaleźć kiedy był dostępny?
Co to znaczy 403 forbidden? Cenzura?
Pytanie: czy przy zakupach drogą elektroniczną ebooków przysługują takie same prawa konsumenckie jak przy zakupach online np. skarpetek – tj. chociażby prawo do zwrotu towaru? Bo jeśli tak to ja tu widzę pole do nadużyć i naszego słowiańskiego kombinatorstwa.
To jest konkurs, albo raczej poker.
Kupuję ebooki za wartość czytnika czyli np 500 PLN – wygrywam mam czytnik i kupę książek (jedno lub drugie za darmo).
Przegrywam – zwracam towar i oddają mi kasę.
Może warto zapytać organizatorów czy takie przypadki się zdarzały.
Bo jeśli w np Zalando byłby taki konkurs z samochodem w tle to gra jest warta świeczki…
Czy ktoś może wie, czy – i kiedy – w wersji elektronicznej ukaże się 'Bazar złych snów’ Kinga?
Z góry dziękuję za informację :)
Pewnie za trzy tygodnie, bo Prószyński mniej więcej z takim opóźnieniem wydaje elektroniczne wersje swoich książek.
Kupuję dużo książek, gdy jest atrakcyjna promocja. Wydaję ok. 100-200 zł. Czy to dużo? Dla mojego miesięcznego budżetu bardzo dużo. Jednak wiem, że te książki kiedyś i tak kupię, więc w skali np. roku oszczędzam całkiem sporo.
Inna sprawa, że nie pamiętam kiedy nie kupiłam książki nie w promocji.
I mam przez to wyrzuty sumienia :(
Czy powinnam mieć? Sama nie wiem…
Dlaczego miałabyś czuć się winna? Po to są promocje, żeby z nich korzystać. Przecież to księgarnia określa swoją strategię sprzedaży. Nie okradasz ich, ani nie oszukujesz, po prostu racjonalnie zarządzasz zasobami.
To, ze kupujesz w promocji swiadczy tylko o tym, ze Polacy chca kupowac, natomiast budzet sie nie dopina. Zle swiadzy nie o tobie (wprost przeciwnie) a o sytucji w kraju. I tyle. Alternatywy – piractwo (kradziez) lub nie czytanie. Aaa sa biblioteki. Sam nie korzystam.
Ciekawe… Czyli wszelkie promocje na całym świecie świadczą o tym, że nigdzie nie jest dobrze… No i nie wiedziałem, że tylu celebrytów ma problemy z własnym budżetem.
Chyba, że pisałeś tylko o promocjach na książki. Tylko dlaczego korzystanie z promocji na książki miałoby obrazować sytuację w kraju, a na samochody, karmę dla psów i papier toaletowy już nie?
Trochę nie na temat. Czy ktoś wie jak w Legimi kupić książkę, którą nieopatrznie wrzuciłam na półkę (mam abonament). Zależy mi na kupnie z mojego konta (punkty rabatowe), ale przy ostatecznym podsumowaniu wyrzuca mi info, że książka już jest w trakcie transakcji i nie chce sprzedać :((((
Jak można „pozbyć się” książki z półki w Legimi? Dodam, że nie zaczęłam nawet jej czytać, myślałam, że jak w komputerze ją wrzucę na półkę to będę mogła ją kupić. Tam teraz po zalogowaniu to w ogóle nie można nic kupić jak się ma abonament…
„Jak można „pozbyć się” książki z półki w Legimi?”
W aplikacji na tablecie/czytniku wybierasz opcję PÓŁKI. W lewym górnym roku jest „przycisk” EDYTUJ. Jak na niego naciśniesz, to przy okładkach książek (w lewym górnym rogu) pojawia się „x”. Kiedy na niego naciśniesz, wyświetla się pytanie „czy na pewno chcesz usunąć książkę xyz?” Wybierasz opcje „ok” (w tym momencie książka powinna zniknąć z półki). Jeżeli nie chcesz usuwać kolejnych książek, to klikasz „zakończ” w lewym górnym rogu strony (tam gdzie wcześniej była opcja „edytuj”).
Co do zakupu, to jak jestem zalogowana i próbuję kupić książkę dostępną w abonamencie, to rzeczywiście mogę tylko dodać książkę na półkę. Jak się wylogowałam i dodałam tę samą książkę do koszyka, to po ponownym zalogowaniu książka była nadal w koszyku, a pod nią opcja „przejdź do płatności”. Po kliknięciu w nią, za książkę można normalnie zapłacić (jest suwak z programu lojalnościowego i poszczególne metody płatności do wyboru).
Dzięki, ale to nie działa. Usunięcie książki w aplikacji nie powoduje że znika ona w komputerze. Nawet po przelogowaniu. Nadal tam wisi i nadal nie mogę jej kupić, nawet jeśli dodam do koszyka przed zalogowaniem. Po zalogowaniu, po wybraniu formy płatności wyrzuca komunikat, że nie i już.
Ja nietechniczna jestem i przez tomałao precyzyjna. Chodzi mi głównie o usunięcie książki z konta. Usunięcie jej z półki nie powoduje, że przestaje być przypisana do konta. Widać to po zalogowaniu się przez stronę, a nie przez aplikację.
No, rzeczywiście komputerowej półki nie można edytować… Myślałam, że zmiany w aplikacji mobilnej zapiszą się na półce komputerowej – tak jak się to dzieje w przypadku wyszukania i pobrania książki przez tablet/czytnik. Nie sprawdziłam tego, a dziarsko opisałam procedurę, która nie działa ;) Sorry :)
Chyba zostaje tylko opcja kontaktu ze wsparciem technicznym Legimi. Ale to dopiero jutro…
Napisz do nich, w pomocy technicznej pracuje bardzo rozsądny i konkretny człowiek. http://www.legimi.com/pl/pomoc/wsparcie-techniczne/
Tylko przypominam, że dziś święto, tak że tego… ;-)
Napisz do Legimi – maja swietny support – nie zmarnujesz czasu swojego i innych.
Chyba zwracałem na to ograniczenie kiedyś przy opisie Legimi – nie da się kupić książki, która jest w abonamencie, bo jedyna dostępna opcja to „pobierz na półkę”. Musiałem w tym celu założyć drugie konto.
Jeden z czytników virtualo trafił do mnie :) Ale wygląda na to że miałem trochę szczęścia patrząc na poziom z „największych kwotowo” dni…
Gratulacje :)
Co do kwot, to mi rzucił się w oczy straszny rozstrzał. Widać, że generalnie pierwsze miejsca (i czasami drugie), to pojedyncze osoby, które wydają kwoty znacząco odbiegające od średniej rynkowej, co widać po dalszych miejscach, które są już bardzo wyrównane. I podejrzewam, że jakby tak wziąć np. pierwszą 10 albo 20, to wydane kwoty nie różniłyby się za mocno pomiędzy miejscami.
Generalnie promocje bardzo zależne od szczęścia. Najbardziej „sprawiedliwa” była chyba ta z ebookpoint, bo skoro już miały wygrać najwyższe kwotowo zamówienia, to nie były one uzależnione od tego, czy szczęśliwie trafiło się w dzień z niższymi zamówieniami.
Przy okazji nagroda w ebookpoint była też chyba najmniej atrakcyjna… 500zł na książki, po cenach półkowych, to odpowiednik 250-200zł przy kupowaniu w promocjach.
A wydanie ponad 1200zł jednorazowo, gdy najdroższa książka w promocji kosztuje 19,90 (17,90 z rabatem stałego klienta), to czysty obłęd.
Zgadzam się. Minialna krajowa to 1300 z groszami, a tutaj ktoś wydaje na ebooki 1700. Ja nie mówię, że to jest niewłaściwe, jeżeli kogoś stać to jego sprawa na co wydaje pieniądze. Ale w ogóle – cena kłuje w oczy. Masakra. Zastanawiam się tylko ile pozycji w sumie wyszło za te 1700 zł. Pewnie grubo ponad 50.
Faktycznie 1700zl na ksiazki wydaje sie spora kwota, ale tylko przez chwile. Dlaczego dziwimy się, jak ktoś wydaje tyle na ksiazki, ale jak placi 5000zl za wakacje to juz nie? Ile warte sa wasze auta?;) Ja np. nie rozumiem, jak mozna kupic samochod za 80tys., a przeciez takich pojazdow na ulicach nie brakuje (jak i znacznie drozszych). Te 1700zl to naprawde niewielka kwota w porownaniu do innych wydatkow.
1700 zł to nie jest niewielka kwota w stosunku do innych wydatków. Samochodu nie kupujesz co miesiąc, ani nawet co rok. Do tego samochód jest zwyczajnie potrzebny do życia, oszczędza nam mnóstwo czasu, daje możliwości zarabiania itd.
Poza tym, wszystko ma jakiś punkt odniesienia. Jasne, można wydać 10 tys. na torebkę i powiedzieć, że przecież to nie jest duży wydatek w porównaniu np. do mieszkania, które kosztowało 400 tys. Ale czy naprawdę tak oceniasz ceny na co dzień? „A, kosztuje mniej niż mieszkanie/samochód, to przecież mogę sobie kupić”?
W relacji do miesięcznych zarobków, to nie jest „naprawdę niewielka kwota”, no chyba że ktośzarabia najmarniej kilka średnich krajowych.
Dlatego nie bardzo lubię konkursy na stronach z ebookami z cyklu „kto wyda najwięcej wygrywa czytnik”.
Bo po co najbogatszemu darmowy czytnik w bonusie? Nie czaję idei.
Idea przyświecająca księgarniom – nakręćmy sprzedaż jeszcze bardziej, pewnie połowa osób z „czołówki” kupi parę/paręnaście tytułów więcej, bo „a nuż się uda…”.
No tak, nakręcanie konsumpcjonizmu i nagradzanie największego konsumenta dobrem konsumpcyjnym.
Dość smutna rzecz.
Smutna ale niestety prawdziwa. Hajs się musi zgadzać.
Gdybyktos nie zauważył to numer 334388, wygrał 2 razy
No nie – dwa razy zajął miejsce na podium – a nagroda była tylko za pierwsze miejsce.
Co do zakupu w Legimi książki, która jest już na twojej półce, to trzeba napisać do przeuprzejmego supportu Legimi. Oni wtedy skasują ci książkę w ogóle z twojego konta i dopiero wtedy będziesz ją mogła kupić za gotówkę. Przerabiałam ten temat z nimi.