Konkurs „Moja przygoda z czytnikiem” przyniósł ponad 30 odpowiedzi. Wybór był bardzo trudny. Pisaliście tak zajmująco, że miałem ochotę zostawić ten Internet i wrócić do paru zaczętych powieści. :-)
Zdecydowałem się więc przyznać 3 nagrody główne oraz 4 wyróżnienia.
Nagrody główne – książki z Kindle Store o wartości $25 otrzymują:
- Gjon
- Katjah
- Mactajg
Wyróżnienia – również książki o wartości $13.79 (jest to standardowa cena e-booka dla Europy) otrzymują:
- Marcin Mikołajczyk
- Anna (tajna agentka)
- Mól ebookowy
- Bruseczek
Z autorami skontaktuję się mailowo i będą mogli sobie wybrać dowolną z pozycji w sklepie.
A tymczasem przypomnijmy nagrodzone wypowiedzi, z moim krótkim komentarzem.
I miejsce: gjon
Dlaczego? Bo czytniki odmieniły czynność znaną od tysiącleci.
Uwielbiam czytać. Przez ostatnie kilkanaście lat po książki sięgałem jednak bardzo rzadko, dając upust swej pasji przy okazji lektury czasopism literackich i popularnonaukowych. Są takie podręczne – lekkie, „szybkoczytelne” i można je łatwo upchać w plecaku lub torbie. Tym bardziej, że mój wolny czas to głównie dwie godziny dziennie poświęcane na dojazd i powrót z pracy, przez co również wyrobiłem w sobie przekonanie, że najciekawszą formą literatury są opowiadania i nowele. Parę razy jednak dane mi było rozkochać się światach opisanych w kilkusetstronicowych powieściach i gdy wracałem do przelotnych romansów z gazetami, artykułami „oklejonymi” obrazkami i błyskawicznych puent, trudno było mi uwierzyć w Piękno Słowa.
Kilka tygodni temu zaczęto nadawać pewien serial w TV, który porwał mnie tak mocno, że nie potrafiłem doczekać się kolejnego odcinka, a jako że nakręcono go na podstawie książki, zacząłem szybko szukać jej w bibliotekach. Okazało się jednak, że to opasłe, zupełnie „niemobilne” tomiszcze, ale – tu żołwik do Władcy Przypadku – w chwilę po wyjściu z księgarni spotkałem swego kolegę, który pochwalił mi się swoim lekkim, wręcz kieszonkowym czytnikiem e-booków. Kilka dni później miałem już własny, z którym nie rozstaję się do dzisiaj. Odurzam się milionami słów, przemierzam tysiące kartek, czytam nocami jak za młodu przy osłoniętej lampce, wybiegam w ostatniej chwili z pociągu i wyrwany znad ekranu coraz trudniej rozpoznaję znajomych. A stosik nietkniętych czasopism z prenumeraty wciąż rośnie, jak i zaległości w internetowej protezie wyobraźni.
Pokochałem książki na NOWO – w każdym znaczeniu tego słowa.KLIK.
II miejsce: Katjah
Dlaczego? Bo dzięki czytnikom nawet prawo można polubić!
„Kindle” – „rozpalać” (ang.)
Tak się składa, że przez ostatnie pięć lat studiowałam prawo. Studiowanie prawa ma to do siebie, że to, czego nauczyliśmy się rok temu, dziś jest warte tyle, co zeszłoroczny śnieg. Ustawodawca jest bowiem uprzejmy wprowadzać duże ilości zmian w przepisach, co student, a następnie absolwent musi monitorować. Niedawno obroniłam się i zorientowałam się, że wkrótce trzeba będzie przygotować się do egzaminu na aplikację. Rzuciłam okiem na kupione w księgarniach kodeksy – wydałam na to niemało, niemało też wydano od tego czasu nowych wydań. Także drukowanymi przeze mnie ustawami mogłabym rozpalać w kominku, by ogrzać się, gdy spadnie tegoroczny śnieg. Ktoś powie: mogłabym czytać materiały bezpośrednio z komputera, ale kiedy ostatnio tak zrobiłam przed jednym z ważnych egzaminów – zepsuła się drukarka – oczy bolały mnie przez dobry tydzień.
Tak się jednak składa, że od około pół roku mam Kindle. Kopiuję tekst „interesującego” mnie kodeksu z jednej z baz danych z tekstami prawnymi, zapisuję, następnie wysyłam sobie plik mailem na Kindle. Cała operacja zajmuje chwilę, i już po tej chwili cieszę się zupełnie świeżym dziełem ustawodawcy. Sprawia to, że prawie chce mi się uczyć prawa. Na pewno w jakiś sposób rozpala się zapał do nauki, nie grozi już mi za to rozpalanie w kominku drukowanymi ustawami.
Gorąco polecam. :)
III miejsce: Mactajg
Dlaczego? Bo czytniki mogą mieć przeróżne zastosowania i laboratorium technologicznie kompletnie mnie zaskoczyło…
Większość normalnych „zjadaczy” e-booków wykorzystuje swoje e-readery do beletrystyki. Będąc naukowcem często muszę czytać artykuły naukowe. Znakomita ich większość ma format zbliżony do A4 i tekst w dwóch kolumnach. Przeważnie drukowałem je w formie zeszytowej, czyli A5, co bardzo dobrze się sprawdzało. Tylko ile takich artykułów można ze sobą wozić i trzymać na półce? Zatem postawiłem na Kindle’a DX. Kiedyś marzyłem o iLiadzie, ale cena 900 dolarów to stanowczo było za dużo, nawet mimo możliwości przywiezienia czytnika przez znajomych z USA. Wreszcie nadarzyła się okazja i mam swoje 9,7” e-inku, co znakomicie się sprawdza przy czytaniu artykułów w PDF. Jeżeli chcę powiększyć jakiś rysunek, to wystarczy obrócić DXa o 90 stopni w modzie dopasowywania tekstu do szerokości ekranu i już wszystko jest znakomicie widoczne. Konwersja pdf’ów do mobi nie wchodzi w rachubę, chyba że w końcu konwertery nauczą się przerabiać wzory fizyczne. Zatem e-reader to nie tylko urządzenie dla literatury popularnej, ale także do literatury naukowej.
Sam czytnik wykorzystuję nie tylko do czytania w popularnych miejscach, czyli w domu, na spacerze, w autobusie w czasie dojazdów, w pociągu w drodze na konferencję, itp. Nietypowym miejscem, w którym się czytnik sprawdza jest laboratorium technologiczne o wysokiej klasie czystości. Do takiego labu, w którym pracuję, nie można wnosić zwykłego papieru (papier zbyt pyli), jedynie specjalny papier clean-roomowy (bezpylny i drogi). A czasem trzeba skorzystać z wiedzy z jakiegoś artykułu, czy też zajrzeć do instrukcji urządzenia. Nie zawsze ma się pod ręką dostępny komputer, a nawet jeśli, to nie zawsze można go przenieść w pobliże urządzenia. Tutaj Kindle nadaje się jak najbardziej. Wrzucam artykuł lub instrukcję w PDF i idę do labu. Przebieram się w odpowiedni strój, przechodzę przez śluzę powietrzną, w której wraz z DXem jestem omiatany silnym strumieniem powietrza, przez co oczyszczony zostaję (takowoż Kindle) z drobnych cząstek i pyłków. I tak znajduję się już w laboratorium o większej czystości niż sala operacyjna w szpitalu. Zatem Kindle to nie tylko czytanie dla przyjemności, a także narzędzie sprawdzające się znakomicie w pracy naukowo-badawczej.
Wyróżnienie: Marcin Mikołajczyk
Dlaczego? Bo żadne słowa nie opiszą czytnika w działaniu!
Ja chciałbym napisać o pewnej historii dzięki której Kindle pozwolił mi na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Mianowicie już jakiś czas temu interesowałem się e-bookami i związanym z tym czytnikami z początku jak pewnie większość jedynie oglądałem w necie modele i czytałem porównania i recenzje. Jednak kiedyś zdecydowałem się zamówić z Amazonu Kindle’a 3g + wifi i bardzo się zdziwiłem już na początku szybkością doręczenia i jakością obsługi lecz nie o tym chciałbym napisać. Historia, którą chciałbym opisać zdarzyła się na uczelni na której studiuje – na język obcy każdy z nas miał przygotować takie jakby seminarium o swoim zainteresowaniu i przez 45 minut poprowadzić lekcję na zaliczenie. Jako, że kilka dni wcześniej dostałem Kindle’a wiedziałem, że przygotuje lekcję o elektronicznych książkach. Ku mojemu zaskoczeniu na samym początku gdy prezentowałem elektroniczne książki większość osób była znudzona i uważała czytanie książek na ekranie laptopa/komórki/komputera za coś niedorzecznego i opinie były na ten temat jednoznacznie złe. Również prowadząca nie była zbytnio zadowolona z takiego obrotu sprawy i ciągle dodawała kąśliwe komentarze, których starałem się nie zauważać i z gracją przechodzić dalej do punktu kulminacyjnego czyli prezentacji Kindle’a. I tutaj w ciągu chwili sytuacja na lekcji uległa całkowitej zmianie jak tylko wyciągnąłem z plecaka czytnik ludzie się „obudzili” i zaczęli go sobie przekazywać z rąk do rąk zdziwieni jak łatwe i wygodne może być e-czytanie. Dodatkowo jak prezentowałem dodatkowe możliwości tego urządzenia(darmowy internet 3g+odtwarzacz muzyczny+wytrzymała bateria) z każdą chwilą interesowanie rosło. Dodatkowo na korzyść mojej prezentacji wypadło to, że zamawianie Kindla z USA było ciekawą formą nauki słówek i zwrotów w języku angielskim co zostało zauważone przez znudzoną pierwszą częścią lekcji nauczycielkę. Co najciekawsze po zajęciach miałem już 2 prośby o pomoc w zamówieniu takie urządzenia a przez 3 miesiące pomogłem zamówić to urządzenie już kilkunastu osobom z roku. Miłym zaskoczeniem była dla mnie również bardzo dobra ocena z języka angielskiego na koniec co było wyjątkiem w tej grupie i również wrażenie, że przyczyniłem się choć odrobinę do krzewienia e-kultury, której sam jestem fanem. I na koniec chciałbym dodać, że jak z początku myślałem że Kindle to urządzenie to z każdym kolejnym dniem uważam, że Kindle to styl życia. Teraz już mogę się nie rozstawać z moimi książkami i notatkami – myślę, że warto popularyzować ten rodzaj kultury, który łączy tradycyjne czytanie z nowoczesnością, która jest w naszych czasach bardzo modna i wręcz pożądana przez środowisko.
Wyróżnienie: Anna
Dlaczego? Bo tajni agenci e-czytania są wśród nas!
Kindle odmienił wszystkim życie, a mi je uratował.
To była jedna z moich tajnych misji w Indiach. Stare sprawy – konsorcjum włóczkowe dla którego pracuję musiało szybko przechwycić partię kaszmiru z Azad Dżammu. Niby prosta akcja, ale wzory dzianin zawarte w e-booku który miałam ze sobą były unikatowe i koniecznie musiały znaleźć się w tej przesyłce.
Przemierzałam znajome uliczki Padum. Wszystko wydawało się zupełnie spokojne, ale gdy pracujesz w tej branży nic nie jest takie jak się wydaje… Nie musiałam długo czekać aż moi wrogowie się ujawnili. Gang Fat Kittena siedział mi na ogonie już od Pakistanu. Zdradzili się na granicy, myślałam że udało mi się ich zgubić ale sprawy nie poszły po mojej myśli… Weszłam w ślepy zaułek, w tym momencie grupa dywersyjna zeskoczyła z dachu, złapałam stary składak stojący na podwórku i popędziłam nim w przeciwnym kierunku, w dół uliczki. W oddali tonął we mgle buddyjski klasztor. Tylko tam mogłam szukać w tej chwili schronienia. Grube koty rozpoczęły pościg. Gdy tylko zrozumiały co mam zamiar zrobić zaczęły strzelać. Pociski i gumowe myszy leciały w moją stronę z zawrotną szybkością. Nie miałam żadnych szans. Wyjęłam szydełko i wskakując w krzaki zaczęłam dziergać yarn-bombę, ale kotów było zbyt wiele… Padł strzał! Nieprzytomna sturlałam się w dół. Uciekły, myśląc że się mnie pozbyli.
Gdy tylko odzyskałam przytomność sprawdziłam stan czytnika, na którym przechowywałam swoje cenne dane. Był uszkodzony, ale tylko dzięki temu udało mi się uniknąć śmiertelnego strzału, prosto w serce. Dane na szczęście udało mi się odzyskać, ale co z urządzeniem? Od razu zadzwoniłam na infolinię Amazon, odebrała miła pani z hinduskim akcentem. Uśmiechnęłam się w duchu i sprawnie przeszłam na urdu aby ustalić wszystkie szczegóły zwrotu. Reklamację oczywiście rozpatrzono pozytywnie, a ja już po 3 dniach cieszyłam się nowym urządzeniem. Misja została wykonana, wzory były bezpieczne, a włóczka trafił do kontrahenta.
Teraz, gdy siedzę spokojnie w fotelu dziergając nowy kaszmirowy futerał na Kindle wybucham śmiechem na myśl o tym, jak łatwo dały przerobić się te grube kocury. Myślały, że udało im się mnie wyeliminować. Równocześnie przeraża mnie myśl że nieomal pozbawiły mnie tego fantastycznego gadżetu, który jest mi tak potrzebny w domu i w pracy. Jeżeli tylko wygram konkurs, z pewnością przeznaczę pieniądze na kolejne książki o szydełkowaniu. W tej branży trzeba się przecież ciągle doskonalić. Do zobaczenia w Indiach!
Wyróżnienie: Mól ebookowy
Dlaczego? Bo era czytania elektronicznego to już kolejna dekada…
O rety, moje przygody z ebookami zaczęły się jakieś 11 lat temu :D Początki były bardzo pionierskie – kupiłem za jakieś nieduże pieniądze laptopa 386 z czarno białym ekranem i 8 MB RAM. Na dysku akurat mieściła się mocno przycięta dystrybucja linuksa i zostawało kilkanaście MB na książki w formacie txt – czytane oczywiście programem „more” albo mceditem w trybie read-only.
Ćwiczyło to nieźle pamięć, bo żeby przerwać czytanie należało zapamiętać zdanie albo jakąś frazę, żeby potem łatwo było wyszukać miejsce, gdzie się skończyło :D Mimo to postęp w ergonomii czytania był spory, bo nie było się przykutym do stacjonarnego PC przy biurku tylko można było leżeć na kanapie :P
Niestety po kilkunastu książkach w wyświetlaczu poleciał inwerter, akurat czytałem „Złowieszcze Góry” Adamczewskiego i byłem tak zdeterminowany żeby skończyć, że wziąłem się za naprawę – co skończyło się porażeniem prądem :D. Książki tej nie przeczytałem do dziś ;-).
Kolejna rewolucja pojawiła się, gdy kupiłem Palma IIIxe – można było ebooka wziąć do kieszeni ze sobą ;-). Palm III miał już czytnik książek z prawdziwego zdarzenia, choć konwersja do ichniejszego formatu i walczenie z polskimi czcionkami na zawsze skrzywiły moją psychikę.
Co prawda mały wyświetlacz i kanciaste czcionki sprawiały, że czytanie było dość męczące, ale klimat czytania po nocy w bladej, zielonej poświacie ekranu był niesamowity. +1 do wady wzroku ;-).
W międzyczasie skończyła się era biednego studenta i mogłem się szarpnąć na lepsze urządzenie – palmtor HP Ipaq HX4700. Niezła rozdzielczość i program MobiPocket były rewolucją – na dobrą sprawę tak przeczytałem ładnych kilkaset książek. A hacki związane z obniżaniem taktowania procesora pozwalały na jednym ładowaniu przeżyć siedmiogodzinną podróż pociągiem ;-). Kolejne +1 do wady wzroku. Karierę Ipaq’a zakończył Dukaj ze swoją książką „Lód”, po której nie miałem już ochoty oglądać jakiegokolwiek tekstu na ekranie mniejszym niż 50 cali ;-).
Po 2 latach ebookowej przerwy kupiłem Kindla….nadrabiam zaległości ;-)
Wyróżnienie: Bruseczek
Dlaczego? Bo wiele jest przyczyn dla których kochamy nasze czytniki…
Serdeczne podziękowania za pomoc w decyzji o zakupie Kindla składam autorce sześćsetstronicowej historii baletu w twardej okładce, którą przez dwa długie tygodnie targałam ze sobą w torebce (historię, nie autorkę, choć przypuszczam żeby w tym przypadku różnica wagowa była niewielka).
Nie bez zasług pozostają moi przyjaciele, którzy dumnie zaprezentowali swojego pierworodnego Kindla DeIks, pieszczotliwie ochrzczonego „Wielkim Grzmotem”, podsycając tym mój instynkt gadżeciarski.
Ekipie Kindla dziękuję za to, że tłuste tomiska wyglądają w nim tak zwiewnie, i za pasek z procentami na dole ekranu niepostrzeżenie odznaczający upływ czasu (za to, że nie potrafię bez użycia rąk wyliczyć ile to będzie 32 procent z 854 stron pragnę podziękować moim szkolnym matematyczkom).
Korzystając z okazji pozdrawiam Panią, która w ubiegłą niedzielę zaczepiła mnie w tramwaju linii 33 i zbeształa za zaniedbywanie krajowej promocji Kindla mówiąc: „Co Pani tak dyskretnie to czyta?! Jakbym ja taki miała to bym bardziej szpanowała!”
Fragmenty innych wypowiedzi
Ci autorzy nie załapali się na nagrody (choć z wielkim żalem, gdyż rywalizacja była bardzo zacięta), ale ich komentarze również bardzo mi się sposobały.
- Adam: Mój kolega zobaczył mojego Kindle i (w przybliżeniu) rzekł: „O… masz to lanserskie urządzenie. Teraz będziesz musiał jeździć autobusem”.
- Nina Tymińska: Z niepokojem więc obserwowałam mojego tatę, który jako pierwszy w rodzinie zakupił sobie urządzenie do czytania e-booków. Nadszedł jednak taki dzień, że zwyczajnie zabrakło mi półek do stawiania na nich książek. Pomyślałam: przecież nie zatrzymam się w miejscu i nie porzucę czytania; może jednak warto zacząć rozszerzać kolekcję o pozycje „czytnikowe”? Akurat był to mój moment pierwszego zafascynowania twórczością Lema, którą chciałam pochłonąć naraz w całości. I przecież to sam Lem tak trafnie przewidział, w którą stronę pójdą książki! Zakupiłam więc Kindle i… Wsiąkłam.
- katnap: Kiedy mówię znajomym, że mam ze sobą kilka książek, to najpierw patrzą na moją torebkę (że niewypchana) a potem na mnie, jak na wariatkę „jak można dzwigać taki ciężar”, „gdzie ja to niby mieszczę?” Wtedy mówię im o Kindle i im go pokazuję. Pierwsze co robią to przesuwają paluchami po ekranie, od czego dostaję białej gorączki, przecież to nie tablet, czy inne ustorjstwo. Potem zauważają, że on nie świeci (wow), a wszystko widać i wygląda jak normalna kartka w książce (kolejne wow). Magia.
- skaposzczet: Nigdy nie żałowałem zakupu. Czytaliśmy zawsze w drodze do pracy, która to dochodziła do półtorej godziny w godzinach szczytu. Teraz czytam w najróżniejszych miejscach. W kolejce w aptece, na poczcie, w domu, na spacerze, kiedy chcę odpocząć.
- vinc: Korzystając z różnych tabletów coraz bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu – jak dużo czytasz nie idź na kompromisy.
- chuangzi: Będę czytał głównie w domu, przed domem, za domem, w czasie spacerów w parku i na łące, w tramwajach, na wakacjach (może i na plaży). Mam nadzieję, że w najbliższym czasie lub w ogóle nie będę musiał używać Kindle’a w kolejkach do lekarza, w szpitalu, w więzieniu czy o zgrozo – na izbie wytrzeźwień! Ale gdybym tam trafił, to myślę, że przebywanie w tych miejscach dzięki Kindle’owi upłynie nieco znośniej.
- Czwartek: Ale to, co w czytniku najbardziej mnie urzeka, to fakt, że po chwili po prostu zamienia się on w… Słowa i zdania. Nie przeszkadza plastik, brak okładki pod palcami, mrugający ekran – po prostu wchodzimy w świat wykreowany przez autora, przekraczając granicę fizyczności. Dlatego też cieszę się, że przeglądarka internetowa jest jeszcze w fazie eksperymentalnej, że ekran jest czarno-biały, że nie ma ekranu dotykowego… Kindle to dla mnie po prostu słowa!
Dziękuję wszystkim za udział w zabawie, zwycięzcom gratuluję, a pozostałych zapraszam do śledzenia naszego serwisu, konkursy będą się pojawiały…
Autor zdjęcia: jgieseking, CC-BY-NC
Szkoda, ze dopiero teraz zobaczylem ten konkurs :)
Mój kindle pomagał mi… kupować bilety kolejowe w… Chinach :)
http://mlecznepodroze.pl/2011/06/06/chiny-2011-relacja-na-zywo-z-podrozy-czesc-2/
Bardzo dziękuję za wyróżnienie i… no, jestem nadal zagąbczaście oszołomiony. Wybrana przeze mnie książka to kolejna forma zadośćuczynienia autorowi tego, że jego powieści po polsku i na czytniku można czytać w tylko w wersji pirackiej. Mam nadzieję, że chociaż w ten kulawy sposób mogę mu się odwdzięczyć za ten przewspaniały świat, który tworzy i zachęcić go do dalszej pracy – kupując jego powieści w języku, którego znajomość nie pozwala mi w najmniejszym stopniu docenić piękna literatury.
gjon za to co uczyniłeś, to Ci się jeszcze nagroda fair play należy.
Gratulacje, bardzo fajny pomysł z tym konkursem, przygody zaiście ciekawe :)
Gratulacje dla zwycięzców i wyróżnionych !!!
Przy okazji konkursu przypomniało mi się, jak byłam jeszcze w liceum, miałam taką Nokie w wysuwaną klawiaturą i małym kolorowym ekranem i uwaga: przeczytałam na nim całą sagę Millenium :D mając teraz czytnik w ręku myślę jak to było możliwe i jak widać moja przygoda z e-czytaniem miała imponujące początki:))