Przy okazji ostatniej premiery nowych trzech modeli Kobo, blogerzy zauważyli ciekawostkę dotyczącą napraw czytników.
Dotąd praktyka była taka, że jeśli czytnik zepsuje się podczas gwarancji, zwykle jest wymieniany na nowy. Jeśli problemy wystąpią po okresie gwarancji – wtedy naprawa jest płatna i często nieopłacalna, a producent daje co najwyżej zniżkę na nowy czytnik. Teraz Kobo ma pomysł, aby pomóc w naprawie samym użytkownikom.
Na amerykańskiej stronie pomocy czytamy:
Rakuten Kobo współpracuje z iFixit, liderem w dziedzinie napraw technologicznych, ułatwiając klientom przedłużenie żywotności ich eReadera poprzez wymianę typowych komponentów.
Nie wiadomo, jakie komponenty będą dostępne do wymiany, ale będzie możliwość zamówienia „zestawów naprawczych”. Przypuszczam, że możliwa będzie wymiana baterii czy ekranu, choć oczywiście nie wiadomo, jakie będą tego koszty. Nie wiadomo też, czy takie zestawy będą dostępne w Polsce.
Jest więc sporo niewiadomych, ale sam pomysł jest według mnie bardzo dobry. Wszak czytniki są urządzeniami na lata, nie mamy potrzeby ich wymiany co chwilę, tak więc część usterek powinniśmy mieć możliwość sami naprawić.
W grudniu 2023 pisałem, że za ten temat zabrała się Unia Europejska, w planach są przepisy, ułatwiające konsumentom naprawę urządzeń elektronicznych. Wygląda na to, że Kobo jako pierwszy producent dostosowuje się do tych jeszcze nie wprowadzonych regulacji.
Warto też zauważyć, że iFixit jest też firmą odpowiadającą za naprawy czytników PocketBook (gościli np. na stoisku w PB podczas Targów Książki w Krakowie), tak wiec teoretycznie jest możliwe, że w przyszłości inne marki będą również miały takie „zestawy naprawcze”.
Każdy producent będzie musiał oczywiście dostosować konstrukcję urządzenia. Choćby to, w jaki sposób komponenty są mocowane wewnątrz, czy da się czytnik otworzyć i wszystko wymienić bez ryzyka uszkodzenia czegoś innego. Wiadomo, że dziś w wielu urządzeniach wszystko jest w środku do siebie przyklejone. Zmiana konstrukcji może się wiązać z tym, że nie wszystkie czytniki będą już tak smukłe i lekkie, ale coś za coś.
Co chcielibyście mieć taką możliwość w Waszych czytnikach? Czy kiedykolwiek byłaby Wam przydatna? No i co byście najchętniej wymieniali?

Autor zdjęcia Mjnspt, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons.
Nie wiem w sumie, co miałbym wymieniać. No bo mam takiego starego Kindle PW2. Chciałbym w nim wymienić ekran, bo mam rysy i bad pixele. No i ekrany są tak drogie, że się nie opłaca wymieniać.
Baterie w czytnikach to chyba nie byłby top priority, nie? Żyją nam sobie dostatnio.
Co byście chcieli naprawiać???
Ja np od lat przymierzam się do nowego czytnika ale w sumie mój Voyege daje rade :) (chciałabym większy ekran i odworcenie barw do czytania w nocy). A myślę o zmianie tylko dlatego że gniazdo ładowania coś szwankuje i nie bardzo wiem jak to naprawić. Więc dopóki nie musze, to nowy czytnik jest bardziej marzeniem, a kasę przeznaczam na książki.Voyage jest co prawda mały ale za to poręczny i chętnie bym gniazdo ładowania naprawiła,i uważam, że taka pierdoła powinna kosztować „grosze”(tak max 50-80zł), bo to raczej powinno byc mało skomplikowane. Jeszcze nie sprawdzałam realnych kosztów, ale nawet jeśli kupię nowey czytnik, Voyage chciałabym naprawić, po 7 latach działa nadal super, bateria spoko trzyma. Nie wyobrażam sobie po prostu go oddać na elektro śmieci.
Z własnego doświadczenia, bo wymieniałam gniazdo ładowania w Classicu. Zrobił mi to znajomy koleżanki, więc wziął za to (o ile mnie pamięć nie myli) jakieś 30-50 zł. Zakładając, że on to robił po kosztach (tak podejrzewam), to w profesjonalnym serwisie najprawdopodobniej mniej niż 150 zł za to nie wezmą.
Bez żartów. Za mniej niż 150 zł da się kupić całą płytę główną do Voyage (z czytnika z rozbitym ekranem). Sam to przerabiałem na kilku czytnikach, choć nie zajmuję się serwisowaniem masowo.
Tak przy okazji – ostatnio popełniłem wpis, dlaczego ciągle trwam przy Voyage i też jedną z najważniejszych cech jest dla mnie kompaktowy rozmiar. No i mam tryb ciemny, więc jeszcze mniej zachęt do zmiany, niż u Asi.
No o tym właśnie mówię: że albo jak się umie to zrobić samemu albo ma się kogoś kto to zrobi po kosztach to ok. Ale jak się nie potrafi (a rozumiem, że Asia należy do takich osób, ja zresztą również) to niestety ale ceny serwisów są takie, że najczęściej nie ma to sensu.
Btw. Internet mówi mi coś takiego (więc wiele się nie pomyliłam) „Standardowa cena naprawy wynosi zazwyczaj 100-130 zł, co stanowi 90% przypadków naprawy gniazda ładowania. W przypadku korzystania z droższych części lub gdy naprawa wymaga większej ilości pracy, koszt może wzrosnąć do około 150-250 zł.”
To początek trendu bo idą regulacje prawne w tym kierunku.
Doceniam ideę, ale bądźmy szczerzy: jeżeli wymiana baterii w kilkuletnim czytniku będzie kosztować połowę, a wymiana ekranu – 3/4 ceny nowego czytnika w promocji, to i tak nikt nie będzie z tego korzystał.
Mam PB Inkpad X dobrze ponad 3 letniego. Sprawuje się nadal dobrze, jakoś nie widzę, na co miałbym go wymienić a bateria coraz słabsza. W tej sytuacji wymiana baterii wydaje się być dość dobrym rozwiązaniem.
BTW: Otwierałem (palcami!) dwa PocketBook’i i nie zauważyłem nic przyklejonego, wydają się być naprawialne. W każdym razie wymiana baterii nie powinna być skomplikowana.
Ja właśnie z własnego doświadczenia to napisałam. Też mi się wydawało mieć to sens, bo w moim 6-letnim czytniku bateria już nie najlepiej działa. Ale jak kupiłam tego PW3 za 390 zł., a serwis podyktował mi za wymianę baterii 250 zł., to podziękowałam i uznalałam, że wolę częściej ładować.
Edit. A nie, przepraszam, znalazłam maila z serwisu – 200-220 zł. I tak zdecydowanie za dużo.
No, ale PW3 kosztował Cię 390 zł. Jakbyś wymieniała w Oasis za 900 zł, to byłoby inaczej (pominąwszy to że go pewnie trudniej otworzyć).
Pewnie przy Oasisie byłoby inaczej, czy przy Onyxie, którego kupiłam za 1,6k. Ale chodzi mi o to, że mając taki najbardziej podstawowy do czytania czytnik (PW3 czy obecny K11), a sporo ludzi takie właśnie ma, to zwłaszcza jeżeli kupi się go w promocji, to wymienianie takiej baterii za 50% wartości nowego czytnika mija się z celem.
Oczywiście to tylko moje zdanie, być może jest tu ktoś kto mimo wszystko by wymieniał. Od mojej mailowej rozmowy z tamtym serwisem minęły już dwa lata (więc być może teraz cena byłaby jeszcze wyższa), więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie dałam się skusić na taką wymianę uznając ją za nie wartą ceny.
Wymieniłem w czytnikach baterie – do kupienia na AliExpress za kilka, kilkanaście dolarów.
Wymieniałem w dwóch kupionych na allegro za jakieś 30, może maks 50 zł/szt. uszkodzonych czytnikach kobo (aura i glo hd) ekrany – znowu, kupione na AliExpress za około 30-40 dolarów (choć $ wtedy stał sporofrre niżej). W sumie za niecałe 150 zł miałem w pełni sprawne czytniki.
Wymiana może nie była jakaś super skomplikowana, ale jednak każda zmiana w konstrukcji, która jeszcze bardziej ułatwi ten proces będzie mile widziana.
Części kosztują aż tyle, bo ich produkcja jest znikoma, zatem inaczej kalkulowana jest cena podzespołów naprawczych. Poza tym, jeśli czytników nie naprawia się (poza hobbystami) to i części do nich rzadko kto produkuje, co również wpływa na cenę (niska podaż, brak konkurencji etc.). Podobnie z częściami do AGD jak lodówki, pralki, zmywarki; ogólnie są do kupienia w wyspecjalizowanych hurtowniach, ale bardzo drogie. Kiedyś miałem dylemat, kupić za 200 zł pęknięty plastikowy panel do liczącej sobie osiem lat zmywarki, czy zamówić nowe urządzenie? Wybrałem to pierwsze, ale po roku nowy panel pękł w tym samym miejscu ….
Nie jest w interesie producentów czytników naprawianie ich przez klientów tylko wymieniana na nowe, to oczywiste, chyba że zostaną do tego zmuszeni. Jednak nadmierna ingerencja w gospodarkę nigdy nie jest dla niej korzystna, co unaocznił komunizm, choć ideologicznie „słuszna”. Nie dziwi, że wśród producentów czytników zaczęła akurat kanadyjska firma, Kanada ogólnie jest bardzo progresywna.
Zobaczymy co będzie dalej, dajmy się zaskoczyć. :)
„nadmierna ingerencja w gospodarkę nigdy nie jest dla niej korzystna, co unaocznił komunizm”
Ale uważasz że dostępność części zamiennych (co było normą 20 lat temu, czy to u nas, czy na Zachodzie) to już komunizm, czy prosta droga do komunizmu?
„. Jednak nadmierna ingerencja w gospodarkę nigdy nie jest dla niej korzystna”
No to straszne, że producenci nie mogą sprzedawać żywności niezgodnej z normami, samochodów niezgodnych z normami, AGD niezgodnego z normami. Kiedyś to były czasy.
Czy bierzesz pod uwagę, że kupując czytnik trafisz do jakieś bazy danych kupców czytnika? Powyższe będzie skutkowało, np. takim opodatkowaniem zakupu nowego, że jednak zaczniesz się zastanawiać nad tym co bardziej się opłaca.
Ja zakładam, że takie informacje będą wgrywane do podskórnego czipa, ewentualnie tatuowane gdzieś np. na ramieniu.
No, Oasisa niestety nie otworzymy. Jest tak polepiony, że generalnie trzeba kupić nowy.
https://youtu.be/55fHCGa5SdA?feature=shared
Da się rozebrać, ale trzeba mieć (poza wiedzą) opalarkę, precyzyjnie nagrzewającą się do określonej (tu jest potrzebna wiedza) temperatury. Niemniej dostępność części zamiennych jest beznadziejna.
Bateria powinna być wymienialna w tak łatwy sposób jak kiedyś w tel.komorkowych.
Do tego powinna być ustandaryzowana wzorem baterii Nokia BL5C. Ja mam np.radio z takim wymiennym akumulatorkiem. Żaden problem odsunąć klapkę i dokonać podmiany.
Przykład z Kobo Forma; świetny i piękny czytnik. Po pierwszym lub drugim ładowaniu nie chciało mi się brać oryginalnego kabelka, (który wyglądał na jak najbardzie typowy z końcówką USB-B) włożyłem inny od komórki. Czytnik się jakoś naładował ale nieodwracalnie zniekształciły się styk w gniazdku i juz drugi raz się nie dał. Subtelna różnica we wtyku do zauważenia dopiero z lupą!. Kobo zrobiło go tak, że można go stosować symetrycznie (jak USB-C) czyli wygodnie dla użytkowników, ale nigdzie o tym nowatorskim i epokowym wynalazku nie napisali ani nie ostrzegli-co niniejszym ku przestrodze robię. W efekcie, sprzedałem po dwóch tygodnia nowy czytnik na olx za ułamek ceny entuzjaście nie bojącym się naprawy i kupiłem drugi. I już nie używam innego niż fabryczny kabelka :) Uważam to za lekko nie w porządku, nawet im o tym pisałem, ale jak to z korporacjami bywa -gadał dziad do obrazu…
To jakiś dziwny feler. Mam tolino vision z takim samym portem/kabelkiem i już od wielu lat ładuję czytnik różnymi kabelkami i do tej pory nie doświadczyłem jakichkolwiek problemów.
Wydaje mi się, że trafiłeś na jakiś uszkodzony egzemplarz :-(
Może faktycznie miałem wyjątkowego pecha. Ale jak obejrzeć w dużym powiększeniu oba wtyki to różnice są wyraźne (wysłałbym zdjęcie ale to tutaj niemożliwe) więc Kobo jakoś tak skrycie wprowadziło swój nowy standard bez informacji o tym. Teraz to już bez znaczenia, używam tylko oryginalnego kabelka, a kwestia czasu i wszystkie będą i tak na USB-C.
Są dwa rodzaje wtyku Micro-USB: Micro-A i Micro-B. Z tym, ze popularniejsze jest Micro-B. Może trafiłeś na kabel z wtykiem Micro-A? Wersja A nie ma ściętych rogów i może uszkodzić gniazdo w wersji B.
Zerknij na rysunki w Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/USB#Typy_z%C5%82%C4%85czy_USB
Takie oczywiste z pozoru rzeczy, to FAKTYCZNE dbanie o ekologię (a nie ta cała korpogadka i eko-washing uprawiany na potrzeby PR).
Warto zaznaczyć, iż obecnie to nie tylko moda czy działanie jednego producenta… w tą stronę idzie też ostatnio np. legislacja UE i konkretne przepisy/dyrektywy.
Przecież to właśnie przepychanego w UE „prawa do naprawy”. Historia dokładnie taka sama jak z gniazdem USB C.
efekt
Naprawy, naprawami – raczej to nierealne (bo nieopłacalne), ale gdzieś na horyzoncie zaczyna pojawiać się sensowny modding
Moim zdaniem skórka nie warta wyprawki. Współczesne czytniki są wodoszczelne. Naprawa tego w warunkach domowych będzie trudna, a wysyłkowo najczęściej nieopłacalna.
W porównaniu do innych sprzętów zachodnie czytniki są bardzo żywotne, a chińskich nikt naprawiać nie będzie.
Dawno temu miałem wodoodpornego smartfona, w którym była normalna klapka, pod którą znajdowała się wymienna bateria. Tak że urządzenia nie muszą stracić nic ze swojej funkcjonalności poprzez umożliwienie ich serwisowania.
Niestety z naprawialnością to taka gra pozorów. Mój Kindle Classcic się od wielu lat nie psuje. Więc co za różnica, czy się da naprawić. Można zrobić naprawialny, ale z gorszego plastiku i po 3 latach trzeba będzie wymienić obudowę za 40% ceny. Można zrobić przyciski przewijania stron padające po 5 mln naciśnięć i znów zarobić. Naprawialność jest ważna w sprzętach typu pralka czy lodówka, choć producenci spokojnie to obchodzą (zestaw naprawczy łożysk pralki bosch to niemal 500 pln). Naprawialność wodoodpornego czytnika, który działa 10 lat to zbytek.