Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

Trwa epidemia, siedzimy w domu i… czy to jest ta wielka szansa dla rynku e-booków w Polsce?

Czy rynek e-booków w Polsce ma szansę rozwinąć się w związku z panującą epidemią?

Ostatnie cztery tygodnie mocno zmieniły nasze życie. Kolejne ograniczenia sprawiają, że jesteśmy coraz bardziej zamknięci w czterech ścianach. Wiemy, że to jest konieczne, ale wkurzamy się na nielogiczne regulacje prawne i różne absurdy codzienności.

I jak za mrocznych czasów PRL (które niekoniecznie musimy pamiętać) wielu z nas ucieka na emigrację wewnętrzną, w filmy, gry, czy wreszcie lekturę. A przecież nie ma lepszego sposobu na dostępność książek, jak e-booki. To jest ten moment, gdy nawet ci, którzy byli sceptyczni, będą chcieli spróbować.

Czy statystyki to pokazują? Okazuje się, że tak.

W artykule zbieram kilka moich obserwacji rynku e-booków w tym momencie.

E-booki: rosną!

Oto godzinne statystyki odwiedzin naszej porównywarki z dwóch ostatnich tygodni marca (14-31 marca; na niebiesko), w porównaniu z pierwszymi dwoma tygodniami – na pomarańczowo.

Przypomnę, że 14 marca był pierwszy dzień większych obostrzeń. W każdym dniu i w każdej godzinie widać wzrost o 45-50%.

Z kolei liczba osób odwiedzających tego bloga wzrosła w drugiej połowie marca o 67%! Dwa ostatnie tygodnie marca to 83 tysiące osób w porównaniu do 49 tys. w pierwszych.

To samo mówią księgarnie, choć w oficjalnych wypowiedziach niektórzy są bardzo ogólni. :-)

Grzegorz Schwarz z GW Helion:

Czytamy więcej i to jest bardzo budujące! Z pewnością częściej sięgamy po książki fachowe, to aż dwukrotny wzrost w porównaniu do okresu sprzed wybuchu pandemii. Podobny trend można zauważyć w literaturze, tu zakupy wzrosły o 50%. Od kilku tygodni widzimy też dynamiczny wzrost zainteresowania treściami cyfrowymi, począwszy od ebooków, po audiobooki, a kończąc na kursach wideo.

Wyraźnie widać, że wykorzystujemy ten czas nie tylko na rozrywkę, ale i na rozwój zawodowy, czy też osobisty. Możemy się tylko domyślać iż jest to też oznaka, przygotowania się ludzi na trudniejsze czasy i większe wymagania na rynku pracy. Jednak daje to wielką nadzieję patrząc w przyszłość.

Paweł Polański z Woblinka:

Widzimy zdecydowany wzrost sprzedaży, dla całego sklepu! Rosną wszystkie kategorie,zarówno książki papierowe, jak i ebooki i audiobooki, ale jednak z silną dominantą wydań cyfrowych. Jedną z kategorii która zyskuje najwięcej jest oczywiście literatura dla dzieci i młodzieży ;) Pozyskujemy bardzo wielu nowych klientów, ale obserwujemy też fantastyczną powracalność, co oczywiście cieszy szczególnie bo świadczy o zadowoleniu z usługi.
Co ciekawe zmianie uległa też nieco struktura urządzeń z których dokonywane są zakupy. Z jednej strony widzimy szalony wzrost w aplikacjach mobilnych, ale widać te że w domach więcej niż zwykle korzystamy z komputerów. Widać, że w kwarantannie czytamy i słuchamy wyraźnie więcej. Mam nadzieję, że ten długi okres pozwoli na wyrobienie nowych czytelniczych nawyków;)

Beata Gutowska, dyrektor zarządzający Publio.pl

– Obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania e-bookami i audiobookami w porównaniu do zeszłego roku, ale także w stosunku do poprzednich miesięcy. Rośnie też kategoria e-prasa – czytelnicy znacznie chętniej sięgają teraz po wersje elektroniczne dzienników i tygodników opinii. O rosnącym zainteresowaniu e-czytaniem świadczy również znacznie większa liczba pobrań bezpłatnych e-booków oraz nowych klientów, którzy – mamy nadzieję – zostaną z nami na dłużej.

Wzrosło też zainteresowanie abonamentem. Z wywiadu Mikołaja Małaczyńskiego, szefa Legimi dla Forbesa:

Zauważyliśmy znacznie większą aktywność dotychczasowych użytkowników Legimi, a do tego odnotowaliśmy około 100-procentowy wzrost liczby aktywacji usługi względem okresu sprzed zamknięcia szkół. Wydawcy, z którymi współpracujemy, w zeszłym tygodniu odnotowali średnie wzrosty obrotów na poziomie 40 procent.

Zainteresowanie abonamentem wcale mnie nie dziwi, bo jeśli ktoś wchodzi dopiero na rynek e-booków, szuka rozwiązań takich jakie zna z filmów czy muzyki. Choć oczywiście abonament nie rozwiązuje wszystkiego – nie mamy tam całości oferty, no i nie skorzystamy na każdym z urządzeń.

Co z czytnikami?

Wrocławski Arta Tech pochwalił się, że sprzedaż czytników inkBOOK w kanałach online wzrosła o 370%. I jednocześnie – to jest ważna informacja – skompensowały oczywisty spadek sprzedaży offline. Jednocześnie liczba aktywacji takich usług jak Legimi czy Empik Go wzrosła pięciokrotnie.

Producent inkBOOKa chwali się też popularnością w Niemczech:

Skoobe, czyli Niemiecki odpowiednik Legimi rozpoczął właśnie akcję podobna do naszej #zostańwdomu, rekomendując swoim czytelnikom inkBOOKa Prime HD wraz z abonamentem na e-booki.

A także na wschodzie – prowadzone są rozmowy z Litres, czyli największym dostawcą e-booków w Rosji, na Białorusi i w krajach bałtyckich.

Również wrocławska firma 71Media, czyli polski dystrybutor PocketBooka (i właściciel sklepu czytio.pl) potwierdza (choć tu bez liczb), że sprzedaż online wzrasta – szczególnie modeli PocketBooka i Kindle obsługujących Legimi.

Co z premierami?

Testem na to, czy e-booki są traktowane poważnie przez wydawnictwa będą losy wiosennych premier.

Słyszymy, że część wydawców premiery przekłada o kilka miesięcy, nawet na jesień. To tylko pokazuje, jak mocno tacy wydawcy są uzależnieni od tradycyjnych kanałów sprzedaży. Czy jeśli książki nie wypromuje się na standzie w Empiku, nie ma sensu jej oferować?

Są jednak inni, którzy w przypadku e-booków wręcz przyspieszają premiery – oto Woblink informuje, że siedem premier Otwartego zostało przyspieszonych – na razie ukazały się wyłącznie w postaci e-booka.

Mam teraz nadzieję, że skończą się wreszcie te idiotyczne praktyki niektórych wydawców, którzy e-booki opóźniają o miesiąc w stosunku do papieru.

A gdzie są e-booki dla dzieci?

Od paru tygodni dzieci nie chodzą do szkół i przedszkoli. I o ile oczywiście dzieci szkolne mają sporo zajęć „zdalnych”, a i nawet niektóre przedszkola takie zajęcia ogłaszają, obserwuję spore zainteresowanie e-bookami dla dzieci i młodzieży.

Z danych przedstawionych przez Empik:

Największy wzrost popularności e-książek miał miejsce w kategorii książek dla dzieci (+300%) oraz w grupie czytelników w wieku 15-18 lat (+200%).

I tu mamy problem. Bo wielu tych e-booków nie ma.

Przypomnę wyniki mojego przeglądu książek nominowanych do tytułu Książki Roku 2019 w portalu lubimyczytac.pl:

O ile większość literatury „dorosłej” jest wydawana elektronicznie – to w przypadku literatury dziecięcej i młodzieżowej wygląda to znacznie gorzej. W przypadku nominowanych książek dla dzieci mniej niż połowa dostępna jest w e-booku.

Spora część wydawnictw dla dzieci i młodzieży ignorowała dotąd e-booki, uważając się za wydawnictwa „papierowe”.  I teraz będą w szczególnie kiepskiej sytuacji, bo to są często małe, paruosobowe firmy, bez własnego rozpoznawalnego sklepu i sieci dystrybucji.

Co mogę im poradzić? Niech jak tylko mogą, konwertują teraz swoje książki do EPUB/MOBI, a jeśli książka ze względu na format się do tego nie nadaje – niech wydają PDF.

A co z e-prasą?

W równie paskudnej sytuacji są wydawcy prasy. Ludzie przestali wychodzić z domu, przestali też zachodzić do kiosków. Kto wie, czy kontrolujący wszystko panowie z mundurach uznają zakup gazety za konieczny element codziennego życia? Zresztą jak widziałem, sporo kiosków w mojej dzielnicy się pozamykało.

Jasno w tym momencie widać, kto inwestował w wydania elektroniczne, a kto temat ignorował. Taka Gazeta Wyborcza czy Polityka mogą odczuć najmniej obecne zawirowania, bo mają już spore grono odbiorców wersji cyfrowych. Również takie pisma jak Tygodnik Powszechny, które miały sporo wydań elektronicznych – też powinny dać sobie radę.

Na drugim końcu skali mamy Wprost, które radziło sobie słabo już wcześniej, a dwa tygodnie temu ogłosili rezygnację z wersji papierowej. I to w dość komiczny sposób.

Nowy Świat Wprost!

Dziś redakcja tygodnika „Wprost” i jego Wydawca zapraszają wszystkich Czytelników do wspólnej podróży w świat cyfrowej wiedzy i rozrywki! Przejdźcie z nami do nowego e-świata: e-gospodarki, e-medycyny, e-rozrywki i e-prasy.

No prawie, jakbym czytał zapowiedzi sprzed 20 lat, gdy wszyscy mieli „wchodzić w internet”.  A jak to wygląda w praktyce? Wprost próbował wersję elektroniczną sprzedawać przez swoją stronę, wyłącznie PDF (choć w Nexto i Publio jest EPUB/MOBI), formularz zamówienia wyglądał strasznie biednie, oczywiście bez myślenia o prenumeracie.

Podążają za nimi inni.

Na skraju upadku jest Przegląd Sportowy – i to podwójnie, bo przecież w sporcie nic się nie dzieje, a pismo nawet w papierze nie radziło sobie za dobrze. Dopiero teraz pojawiły się apele, aby kupować prenumeratę elektroniczną. Choć nadal nie odkryli czytników – promują aplikację mobilną. W Nexto można kupić PDF, teraz jest promocja na prenumeratę miesięczną.

W ostatniej chwili obudził się miesięcznik CD Action, który od wielu lat nie chciał publikować wersji elektronicznej. Teraz nagle ją zrobił – i nowy numer jest do kupienia np. w Nexto, choć tylko jako PDF. Ale też nie widać tutaj bardziej perspektywicznego myślenia, co jednak w przypadku pisma technologicznego dziwi.

Niestety, po rynku prasy widać, że lat zaniedbań nie da się desperacko odrobić na ostatnią chwilę. Bo to nie jest tylko kwestia organizacji sprzedaży czy przygotowania e-wydań, ale też przyzwyczajenia czytelników, że w takiej formie ulubione pismo może być przydatne. Trzeba też stworzyć model biznesowy, w którym wydania elektroniczne (często jak na czytniki pozbawione reklam) będą opłacalne.

Podsumowanie

Nie ma wątpliwości, że zainteresowanie e-bookami wzrosło. Czy jest się z czego cieszyć? Wzrost popularności książek elektronicznych wynika z mniejszego dostępu do książek papierowych. Ale e-booki są wciąż na łasce papieru, bo jeśli rynek książki papierowej podupadnie, to pociągnie za sobą e-booki. Wydawcy są w podobnej sytuacji jak wiele firm i obecne ograniczenia mocno ich dotkną. Dlatego nie dziwią mnie np. apele Polskiej Izby Książki, która pisze do rządu z prośbą o wsparcie wydawców i księgarzy.

Wypada za nich trzymać kciuki, bo jedziemy na tym samym wózku. Jeśli wydawcy odroczą premiery – nie przeczytamy ich w e-booku. Jeśli upadną – tym bardziej nie skorzystamy z tego co wydadzą. No i jeśli w większym stopniu wszystkich nas walnie kryzys gospodarczy – to ludzi nie będzie stać na kupowanie książek, w takim czy innym formacie.

Dlatego choć to jest moment, gdy ewidentnie na e-booki będzie się zwracać więcej uwagi – wolałbym zdecydowanie, aby wszystko wróciło już do normalności. Możemy jednak mieć nadzieję, że więcej osób nabierze nawyku czytania e-booków i gdy do tej normalności wrócimy – proporcje miedzy e-bookami i papierem będą już inne.

Wrócę do wypowiedzi przedstawiciela Helionu:

Naszym zdaniem trend wznoszący dla sprzedaży online i tym samym naturalnie dla ebooków ustabilizuje się, gdy znaczna część Polaków będzie mogła wrócić do zakupów tradycyjnych książek. Tu nie nastąpi jakaś szczególna rewolucja. To jednak ważna rzecz, że tylu z nas ceni przede wszystkim wartościową treść, a nie tylko formę jej przekazu.

To chyba powinna być najważniejsza dla wszystkich lekcja: książki papierowe i elektroniczne niosą tę samą treść – powinny być zatem traktowane przez czytelników tak samo.

A jak wyglądają Wasze czytelnicze przygody w okresie epidemii? Przerzucacie się w większym stopniu z papieru na e-booki? Znacie kogoś, kto się przerzucił?

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

77 odpowiedzi na „Trwa epidemia, siedzimy w domu i… czy to jest ta wielka szansa dla rynku e-booków w Polsce?

  1. Miko pisze:

    Może to odpowiedni moment by Amazon wszedł do Polski z Kindle Unlimited ?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Uruchomienie usługi to jedna rzecz, druga to przekonanie wydawców, aby w to weszli. A nawet w US nie jest z tym za dobrze, bo rozliczanie wg liczby przeczytanych stron akceptują głównie wydawcy indie i selfpublisherzy.

      5
  2. DamskiLogik pisze:

    Jak cos sie gwaltownie zaczyna, to i sie najczesciej gwaltownie konczy. Mysle, ze droga do wiekszego rozkwitu rynku ebookow i czytnikow nie wiedzie przez przymusowa izolacje.

    Inna sprawa: ciekawe o ile wzrosla w ostatnich tygodniach popularnosc Steama czy Netfliksa.

    7
    • Robert Drózd pisze:

      Podobno już w pierwszym tygodniu obostrzeń Netflix i HBO Go w Niemczech czy Austrii poszły w górę o 40%. Zresztą to, że serwisy streamingowe obniżyły jakość, żeby nie zapchać globalnie łączy też ma znaczenie.

      Co do wpływu izolacji – podejrzewam że na branżę kinową będzie miał, więcej ludzi spróbuje streamingów i zacznie zadawać sobie pytanie, po co ma płacić po 25 zł za bilet, oglądać przez 20 minut reklamy i wąchać popcorn. :-)

      13
      • DamskiLogik pisze:

        Kino to jeden z najwiekszych przekretow wspolczesnosci i nieprzerwanie zdumiewa mnie jak miliardy ludzi daja sie na to nabierac. I tu wcale nie chodzi o 35 minut zapowiedzi i reklam, o zbyt glosny ryk z glosnikow czy wszechobecne chrumkanie. Chodzi o to, ze w kinie nie placi sie za obejrzenie filmu, tylko za siedzenie w fotelu.

        Dowod jest banalnie prosty: cena biletu nie ma zadnego zwiazku z kosztami produkcji filmu i jego marketingu. Czy produkcja kosztowala jeden milion, czy sto milionow, cena biletu jest niemal identyczna. To tak jakby miec jedna cene na kazda ksiazke, kazdy program komputerowy czy kazdy model samochodu.

        Widac te kinowe fotele musza byc naprawde wygodne.

        13
        • zipper pisze:

          niektórzy lubią oglądać filmy na ekranie o przekątnej 8000 cali lub więcej, z porządnym nagłośnieniem.

          mam nadzieję, że pomogłem w zrozumieniu fenomenu kina.

          19
          • DamskiLogik pisze:

            Niestety, nic a nic. Nadal nie moge zrozumiec dlaczego wydaje sie miliony i angazuje setki ludzi do stworzenia dwoch godzin fotelowej rozrywki, o ktorej srednio po kilku latach malo kto pamieta.

            Podobnie jest z organizowaniem biegania po trawie, gdzie dwudziestu panow bez matury gania za dmuchanym balonem, a inni na to patrza.

            17
            • Dżi pisze:

              Niestety nie wymagajmy od osób, które oglądają filmy i sport logicznego myślenia… Ich wybór, że wolą żyć tak ubogo i jałowo.

              8
              • zipper pisze:

                @DamskiLogik , @Dżi :

                nie tylko nie rozumiecie kina jako miejsca, w którym ogląda się filmy, ale także kina jako takiego.

                To jest dopiero oznaka pewnej ubogości

                14
              • DamskiLogik pisze:

                @zipper

                Twierdzisz Wacpan, ze ksiazka jest ubozsza od filmu? Albo literatura od kina?

                A moze, ze film ma dluzsza zywotnosc od ksiazki? Czekam na liste stuletnich filmow, ktore zes Pan w zyciu obejrzal.

                7
              • lenka pisze:

                @Dżi: ty tak na serio, czy prowokujesz?

                Wg mnie takie myślenie o innych, czy wyższości jednej sztuki nad drugą jest mocno jałowe i ubogie. Dowartościowywanie się przez mega uproszczoną negatywną ocenę innych nie jest fajne.

                11
              • DamskiLogik pisze:

                @lenka

                To nie chodzi o gusta, tylko o merytoryczne kryteria uzywane w porownaniu: liczba autorow, koszt wyprodukowania, czas powstawania, zywotnosc dziela, stopien stymulacji mozgu.

                Pisze to jako inzynier.

                5
              • asymon pisze:

                @Damskilogik: proszę więc o merytoryczne, najlepiej ilościowe uzasadnienie, dlaczego książka jest lepsza od filmu.

                Jakiś tabelka może być, wykres, zdjęcia MRI stymulowanego mózgu z zaznaczonymi istotnymi ośrodkami itp. Niewątpliwie są takie badania, skoro to taka oczywista oczywistość, mogą być po angielsku.

                19
              • DamskiLogik pisze:

                Asymon, odpowiedz glosno na pytania:

                1. Co jest tansze w produkcji, ksiazka czy film?

                2. Co jest szybsze w produkcji, ksiazka czy film?

                3. Co ma dluzsza zywotnosc, ksiazka czy film?

                4. Co bardziej angazuje mozg, ksiazka czy film? Tu proponuje wczesniej przebiegnij sobie 15km, po czym zabierz sie kolejno za czytanie i za ogladanie. To Ci wystarczy, bo obrazow MRI i tak zapewne czytac nie potrafisz.

                5.Dlaczego w szkolach i na uniwersytetach uczymy sie z ksiazek, a nie z filmow?

                Mozesz odpowiadac po polsku.

                7
              • DamskiLogik pisze:

                A dla innych:

                https://www.medicaldaily.com/neural-pathways-watching-tv-human-brain-reading-book-389744

                Oczywiscie krzykacz asymon zaraz powie, ze netflix albo film to nie to samo co telewizja. Wiec do nastepnego badania beda musieli zbudowac kino w szpitalu.

                6
              • asymon pisze:

                Szanowny panie, proszę mnie tu nie obrażać, tylko odpowiedzieć na moje pytanie „dlaczego książka jest lepsza niż film?”

                Bo zamiast odpowiedzieć, najpierw sam pan zadaje pytania, potem proponuje jakieś dowody anegdotyczne, a na końcu przytacza artykuł, że dzieci nie powinny oglądać za dużo telewizji…

                I co mają do tego koszty produkcji? Książka Olgi Tokarczuk jest „droższa w produkcji” od książki Remigiusza Mroza, bo autorka przygotowuje się do pisania, zbiera i czyta materiały, a Remigiusz siada i pisze. Co z tego wynika, bo nie rozumiem? Proszę w odpowiedzi darować sobie teksty „nie lubię Olgi Tokarczuk”, problem jest czysto akademicki, może pan porównać dwóch autorów których pan poważa.

                8
              • dariusz pisze:

                Ktoś kiedyś powiedział: „film jest książką dla tych którzy nie mają wyobraźni”.

                9
              • DamskiLogik pisze:

                Artykul nie jest o telewizji, tylko porownuje jak na mozg dziala slowo czytane, a jak ogladane scenki. Jedno mozg pobudza, drugie oslabia. Co dla kazdego srednio inteligentnego jest oczywistoscia i podobnych badan i wynikow sa tysiace.

                Robiono obrazy MRI aktywnosci mozgu, tak jak Pan sbie zyczyl. Czegos jeszcze mam Panu w sieci poszukac?

                A jak Pan woli slabszy mozg od bardziej aktywnego, to ma pan prawo wolec film od ksiazki, nikt nie zabrania. Moze tez pan przekazywac czesc swojej wyplaty na przeogromnie droga produkcje filmowa. Tez nikt nie zabrania.

                6
              • zipper pisze:

                Wedlug mnie to czytanie niewiele dobrego ci w zyciu przynioslo, jezeli jeszcze nie odkryles, ze ktos moze lubic czytac ksiazki oraz lubic kino i ze nie sa to wykluczajace sie hobby.

                Niektorych nawet stac na obie te rozrywki a nie sa inzynierami.

                23
              • mjm pisze:

                Niby jest inżynierem, a nie potrafi ustawić obsługi polskich liter w systemie i utrzymuje się ze zbierania ajfonów po plażach.

                6
              • DamskiLogik pisze:

                @mjm

                Nie korzystam z polskiego systemu operacyjnego. I pewnie teraz powiesz, ze mozna wstawic nowy uklad klawiatury w ciagu minuty? Tak, mozna. Jak sie ma mleko pod nosem.

                @zipper

                Dyskusja nie jest o tym, co mozna lubic. Gostek chcial artykuly naukowe, to podeslalem. Znalazlem w 6 sekund.

                4
              • asymon pisze:

                @Damskilogik ale w tych badaniach stwierdzono tylko, że jakaś tam aktywność w korze mózgu utrzymuje się przez co najmniej przez pieć dni po lekturze.

                Postawię śmiałą tezę, że u osób grających w gry komputerowe czy słuchających muzyki, też da się zaobserwować zmiany aktywnoścu mózgu.

                No i nic nie ma w badaniu o wyższości książki nad kinem, ja cały czas o to pytam.

                8
              • mjm pisze:

                @DamskiLogik
                Już Ci pisałem, że również nie korzystam z polskiego systemu operacyjnego.
                A do ustawienia polskiego układu nie potrzeba mleka. Gdybyś był inżynierem, to byś o tym wiedział.

                7
            • Darek pisze:

              „dlaczego wydaje sie miliony i angazuje setki ludzi do stworzenia dwoch godzin fotelowej rozrywki”

              Dlatego, ze są ludzie, którym taka rozrywka odpowiada i chętnie za nią płacą.

              10
          • Maria pisze:

            :-)
            Chyba nigdy nie oglądałeś filmu w domu.

            Jeśli mówimy o papce dla mas to nawet to rozumiem. Avengersi w takich warunkach pewnie nie będą wiele gorsi od tych w warunkach domowych, ale jakiekolwiek poważniejsze filmy to sorry, ale kompletnie nie ma porównania.

            1. Warunki:
            W domu oglądasz wygodnie na kanapie wtedy gdy masz nastrój z tym z kim masz ochotę. Na stoliku możesz położyć talerz serów i postawić lampki wina, a bezpośrednio po filmie możesz o nim podyskutować w kulturalnych warunkach. Punkt dla domu.

            2. Dzwięk:
            Zakładam że w domu jest najzwyklejszy zestaw 5.1 Amplituner, głośniki i sub. Całość to koszt od 3 tys za sensowny zestaw. Taniej można kupić jakieś zabawki. Górnej granicy nie ma, ale takie 5.1 już i tak da lepsza jakość niż kino. Dlaczego? Bo można ten zestaw skalibrować tak by na kanapie słyszeć równomiernie oba kanały prawy i lewy. W kinie to niemożliwe. Fizyka nie pozwala. Szerokość rzędu do szerokości sali jest zbyt duża. Przez dźwięk jest tak głośny bo inaczej osoby po lewej słyszałyby głównie lewy kanał a te po prawej prawy. OK, kino ma dźwięk 7.1 lub Atmos – ale po pierwsze w domu też można mieś taki dźwięk. Wystarczy dołożyć kilka stów do ampli i kilka stów na kolejne satelitki, a po drugie w kinie wszyscy hałasują. A to ktoś szeleści popcornem a to gada przez telefon. Więc patrząc całościowo w domu nawet z zestawem 5.1 mamy lepsze doznania dźwiękowe. Punkt dla domu.

            3. Ekran:
            To prawda kino ma większy, ale dobry projektor FullHD to wydatek poniżej 3 tys. W salonie 20-25 m2 da nam kątowy obraz taki sam jak w kinie, więc dla osób ze zdrowymi oczyma nie będzie żadnej różnicy. Natomiast osoby z krótkowzrocznością docenią mniejsza odległość bo łatwiej im będzie czytać napisy. Werdykt remis ze wskazaniem na dom.

            Jak wykazałam 6 tysięcy to kwota wystarczająca, nie licząc serów i wina :-), aby w domu oglądać filmy w znacznie lepszych warunkach niż w kinie. Jeśli oglądamy ze znajomymi (a tak trzeba by było z kim o filmie pogadać) to taki koszt zwraca się po roku. Dodatkowo jeśli uwzględnimy czas tracony na dojazdy, parkowanie, kolejki i reklamy to okaże się że jeżdżąc do kina tracimy 3 godziny na jedne pełnometrażowy film.

            Po co więc kino? Przypomnę stary jednolinijkowy dowcip:
            Młody pyta młodą idziemy na film czy do kina?
            I to chyba jest jedyne uzasadnienie istnienia kina – bo niektórzy chodzą do kina a nie na film i aż się czasem dziwię że sale kinowe nie składają się z samych ostatnich rzędów :-)

            0
        • Doman pisze:

          No dobra, w kinie chociaż wiesz za co płacisz (za fotel), więc możesz celowo wybierać jak najdłuższe filmy, bo wtedy profit (czas siedzenia w fotelu) największy. A za co płacę opłacając Netfliksa czy kablówkę? Przecież tam nawet jak wyjadę w Bieszczady na dwa tygodnie i nic nie obejrzę to zapłacę tyle samo…

          0
      • Mmmm pisze:

        Przecież do kina często się chodzi, żeby iść do kina a nie obejrzeć film. Film jest tylko dodatkiem. Pewnie jak nie ma pieniędzy to można i TV oglądać w domu czy na spotkaniu że znajomymi. To tak jak porównać pójście na koncert z posłuchaniem płyty czy nawet obejrzeniem w zapisu koncertu. Lepiej widać, lepiej słychać ale nie ta atmosfera. A bilet na koncert potrafi kosztować tyle co kilka płyt tego samego wykonawcy.

        3
        • dżi pisze:

          A co jest przyjemnego w siedzeniu w fotelu, który na pewno nie jest po każdym seansie czyszczony? Do tego wśród odgłosów mlaskania popcornem i woni tego „jedzenia”?

          Tak samo jak bardzo „przyjemne” może być stanie w przepoconyn tłumie na koncercie?

          Nie lepiej poczytać książki? Nawet grupowo.

          3
          • Doman pisze:

            Ja kanapy też nie czyszczę po każdym obejrzanym filmie. A zapach większości jedzenia zasadniczo lubię. Tak, kabanosy też.

            1
  3. Cthulhu pisze:

    Zacząłem pandemię od dwóch tomów „Dreadnought’a” Massie’go, ale zaraza to tylko jeden z powodów (zamknęli mi „Bracza” 🙂). Drugim jest trzeszczenie przeciążonej półki z papierową marynistyką…
    Co do książek dla dzieci: pytanie czy to się nie ruszy po upowszechnieniu kolorowych ekranów. Grabiański w kolorze wygląda o wiele lepiej. Szancer też 😉.

    4
    • lenka pisze:

      Książki dla dzieci, szczególnie tych młodszych związane są i z obrazkami i z rozwojem niektórych, innych niż czytanie, umiejętności, moim 3-7 latkom nie zamieniłabym w życiu książki papierowej na czytnik, nawet najbardziej kolorowy, bo książka dla dziecka jest nie tylko do czytania, a urządzeń elektronicznych mają w swoim życiu już i tak na pęczki. Na czytnik przesadzam za to starsze pokolenia – tu obecnie ćwiczy moja babcia – dla dzieci wykluczam, dla prawie 90-latki jest to idealny materiał do utrzymywania sprawności, tym bardziej, że sił na trzymanie niektórych tomiszczy już nie starcza.

      12
      • zipper pisze:

        dokładnie, u małego dziecka książka rozwija nie tyle umiejętność czytania, co skupiania wzroku na danej kartce, umiejętności manualne związane z trzymaniem książki i przewracaniem kartek, a kolorowe obrazki mają pomagać zapamiętywać kolory itp.

        Czytnik się do tego kompletnie nie nadaje.

        Co innego dla dziecka, które już umie czytać.

        8
      • Robert Drózd pisze:

        Ja się tu w zupełności zgadzam, że ekran nie powinien być jedynym medium z którego dziecko uczy się czytać. Ale jednym z kilku może być. Pamiętam jak byłem w 1-2 klasie, często chorowałem i siedziałem w domu i czytałem Verne’a. Czy jakbym miał zamiast książek czytnik, byłoby gorzej? Nie sądzę.

        6
  4. TomekW pisze:

    Cały okres, chociaż ogólnie zły, paskudny, podły, prawdziwy Ted Bundy, akurat w ebookach może wybić nową drogę. Przykład pierwszy z brzegu – jestem osobą mocną promującą czytanie na czytnikach, przyłożyłem rękę do zakupu, oprócz własnego, 4 czytników, dodatkowe dwa znalazły nowych właścicieli po „sprawdzeniu co to za dziwny ekran i czemu mój tablet niby jest gorszy”.

    Teraz następuje ten moment, gdy ci bardziej niechętni są skłonni sprawdzić co się dzieje z tymi elektronicznymi książkami, bo ich dotychczasowe źródełko – biblioteka miejska – wyschło i nie wiadomo kiedy wróci. Szkoda, że kosztem już obecnych posiadaczy („pożyczysz mi czytnik, bo nie mam co czytać”), ale ważne, że nawet 80-latka patrzy już tak jakoś mniej spod łba i grymasem twarzy.

    Oczywiście, że w czasach blokady prawie wszystkich księgarń stacjonarnych trzymanie na 2-tygodniowej banicji nowości – jak chociażby „Statystycznie rzecz biorąc” – zakrawa na absurd. Po części rozumiem, pewnie chęć wypchania papieru, który nie ma jak zalegać na półce w Empiku, ale doprawdy, te 3% rynku ebooku nagle miałoby pochłonąć cały rynek papieru?

    Niechęć do e-papieru przedziwna jest w CD-Action. Mówimy tu o magazynie o grach i nowych technologiach, a osobiście prosiłem i pytałem o wersję cyfrową od 2 lat, ostatnio przy decyzji o odejściu z fizycznych płytek na zdrapki z kodem. Sądziłem, że w tym momencie pada ostateczna argumentacja przed brakiem wersji cyfrowej. Tymczasem miesiące minęły.
    Nie liczyłem na wygodne mobi jak np. w przypadku GW, ale zgrabny pdf nie mógłby być problemem, zwłaszcza w ich wypadku, a dalej zachowana by była ładna szata graficzna.

    Możliwe, że wynikało to ze strachu przed piractwem i zalewem pdfów na chomikach i torrentach, ale na to widziałbym sposób przez wprowadzenie odpowiedniej apki z podziałem artykułów. Znowu – GW od lat tak działa i papieru nie miałem w rękach od pięciu lat.
    CD-A wprowadziło jednak pdfa i to raptem w 3 księgarniach.

    Jestem ciekawy czy spróbowali czegoś więcej niż skanu wykorzystując mobilne ekrany i możliwość układu bardziej elastycznie i na pewno sprawdzę w weekend. Obawiam się jednak, że ich eksperyment i brak wiary (w końcu mówimy tu o strasznym ociąganiu ze zmianą, wprowadzenie nowej wersji bardziej z powodu zamykania rynku papieru niż planu na rok 2020, zapowiedź w ostatniej chwili) nie spowoduje skutków odwrotnych od planowanych. Zwykły pdf, którego jedna kolumna tekstu nie mieści się na ekranie 9,7 calowego ipada w rozmiarze wygodnym dla przeciętnego konsumenta może bowiem zniechęcić do zakupu kolejnego egzemplarza.

    Odbiłem się tak od cyfrowego Newsweeka, który wyglądał bardzo ładnie, widać graficzne zaangażowanie, ale czytanie jednej strony tekstu wymieszanego z reklamą wymagało 7-8 zbędnych, niepłynnych ruchów (powiększenie, przewinięcie pierwszej kolumny, przesunięcie na drugą, przewinięcie, przesunięcie do 3 kolumny, przewinięcie, powrót do zwykłego rozmiaru, przesunięcie strony) i przy kilkunastu takich stronach męczyło. CD-Action ma zazwyczaj stron tych 140, tabelki w rogach, screeny z gier z podpisami w tekście. Gdyby to zrobić w jednym płynnym artykule, przewijanym z góry do dołu, byłoby świetnie, ale wątpię. Trzymam kciuki, kupuję dzisiaj i sprawdzam przez weekend.

    9
    • DamskiLogik pisze:

      A czy zadal Pan sobie kiedykolwiek pytanie: dlaczego ksiazka ma mniejszy format od gazety?

      1
      • TomekW pisze:

        Przepraszam, ale nie rozumiem związku. Mój wywód o zmianach w Magazynie CD-Action opiera się na tym, by skutecznie korzystać z odmiennych źródeł i ich możliwości, a nie kopiowania 0-1, opierając się choćby na przykładzie Newsweeka, którego miałem, czytałem i mogę ponarzekać.

        2
        • DamskiLogik pisze:

          Zwiazek jest oczywisty: czytnik jest zamiennikiem ksiazki, a nie gazeciaka. Wiec nie nalezy gazeciaka sie tam spodziewac.

          1
          • TomekW pisze:

            Przy odrobinie chęci, pomysłu i wykorzystania sprzętu można zrobić wszystko. Gazetę Wyborczą czyta się bardzo dobrze na czytniku. Wystarczy zmienić myślenie ze strony na artykuł.
            Magazyny przy zaproponowanych pomysłach – lub po prostu wziąć i ściągnąć sposoby od konkurencji – można dobrze zrobić na tabletach i smartfonach bez problemu.

            13
          • Adrian pisze:

            Zdarzyło mi się czytać jakąś gazetę ze sklepu Kindle i czytało się świetne – także da się
            Cały czas mam nadzieję na czytanie gazet na czytniku. Zwłaszcza teraz. Tym bardziej boli, że nawet gazety „technologiczne” robią to na „odwal się”
            Wyżej wspomniane CDA wrzuciło zwykły skan także „napracowanko” duże i cyk cena jak za papier :/

            2
    • Robert Drózd pisze:

      Co do CD-Action:
      – Dziwi mnie przy tak dobrym dziś dostępie do gier (i często darmowych) trzymanie się płyt, albo zdrapek – serio, ktoś to kupuje dla jakiejś gry sprzed paru lat? Zresztą ten numer będzie niezłym testem.
      – Inna sprawa, że w ubiegłym roku kupiłem sobie parę numerów, chciałem zobaczyć w co tu warto pograć, bo nie można wciąż w WOT nawalać, ale poziom wielu tekstów mnie zniechęcił. To nie są omówienia gier, to są często osobiste wywody autora. Już lepsze informacje zdobędę np. w gry-online.pl. No, ale to tylko moja obserwacja, pewnie nie jestem w targecie. :)
      – @DamskiLogik: wydanie pisma w wersji na czytnik wymaga tylko jednego: wyodrębnienia tekstów poszczególnych artykułów i przygotowanie ich do czytania linearnego, a to musieliby zrobić również jeśli robiliby np. appkę na ipada. Zresztą niedawno np. odkryłem że swoje wersje epub/mobi ma Logo, czyli miesięcznik zdecydowanie lifestyle’owy i równie pokręcony pod względem layoutu jak CD Action.

      7
      • zipper pisze:

        Do czytania o gierkach polecam Pixela. Trochę inne podejscie.

        Ale dla mnie recenzja gry to wlasnie powinny byc wrazenia autora a nie napisany pod jakas formulke opis

        5
        • Robert Drózd pisze:

          Hmm, ja bym chciał po przeczytaniu recenzji gry dowiedzieć się, a) o czym ta gra jest b) czy warto w nią wg autora pograć. A dostaję niemal same impresje. Pamiętam jak mieli przegląd jakichś 20 najpopularniejszych gier MMO, no i przegląd polegał na tym, że pisali czy słabe czy dobre, a zero informacji o tym, o czym te gry są, jakby zakładali u czytelników taką wiedzę. Może i słusznie zakładali :)

          1
    • Gregrex pisze:

      Newsweek był w wersji na Kindla (mobi) ale kilka miesięcy temu jednostronnie uznali że „nie opłaca im się” i poinformowali mnie że już nie będą robić. O żadnej propozycji zwrotu pieniędzy (wykupiłem długi abonament) nie było mowy, ot, teraz będziesz miał dostęp na stronie bo tak nam wygodniej. Więc niech… spadają.
      Na szczęście GW i Polityka podchodzą do sprawy poważnie i w takich kryzysach jest ten to oni będą wygranymi – to o czym pisze Robert – przygotowani do przyzwyczajania klientów do odbioru cyfrowej treści.

      2
  5. Piotr pisze:

    Nieco obok tematu. :)
    Woblink udostępnił bezpłatnie opowiadanie Jozefa Kariki „Samotność” -> https://woblink.com/ebook/samotnosc-jozef-karika-185201u

    11
  6. AdamKRK pisze:

    „Jednocześnie liczba aktywacji takich usług jak Legimi czy Empik Go wzrosła pięciokrotnie.”
    Empik na 60 dni rozdał swoim klientom usługę Premium, w której zawiera się EmpikGo. Więc pytanie brzmi, ile osób zechce zostać po tych dwóch miesiącach.

    9
  7. zipper pisze:

    Szczerze wątpię. Co prawda to jest tylko dowód anegdotyczny, ale w swoim otoczeniu widzę, nawet wśród osób dobrze zarabiających, że zahamowały one prawie do zera zbędne wydatki.

    Ludzie już praktycznie nie kupują rzeczy, które nie są im niezbędne. Lokalny krawiec ma utarg w wysokości 30 zł w kwietniu jak do tej pory. Nikt nie przychodzi, nikt nie kupuje ubrań.

    7
  8. ihor_q pisze:

    Oprócz e-booków mocne wzrosty są także w segmencie audiobooków.
    Ostatnio trafiłem na informację, że w EmpikGO w segmencie książek dla dzieci w ciągu 2 tygodni odsłuchanych zostało ponad 20% tytułów. Moje brzdące znacząco się do tego wyniku przyczyniły :D

    2
  9. 5000lib pisze:

    Dla mnie książki, które mnie osobiście interesowałyby w wydaniu elektronicznym są masakrycznie drogie, niejednokrotnie droższe od papieru (czasem i wielokrotnie). Poza tym, nie czarujmy się, ani vat nic nie zmieni, ani ten okres, kto czytał, ten czytać będzie, może nie kupować, albo czynić to rzadziej, z większym zastanowieniem itd.

    Poza tym, i to jest pierwszy dla mnie argument, czy to się komu podoba, czy wręcz przeciwnie, książka jest dla mnie towarem luksusowym, niezależnie od ceny. Dla mnie osobiście 30- czy 40 zł za książkę, niezależnie od formy wydania, to bardzo dużo.
    Jeśli mam wybrać inne potrzeby, a zakup książki, to wybieram te pilniejsze. Wiem, wiem, nie jest to popularna postawa, jednakże jeśli mam pisać szczerze, to właśnie tak się wypowiem, i proszę o uszanowanie mojego zdania, nie chcę rozpoczynać dyskusji o tym, jakiej wysokości powinna być cena ebooka, czy książki papierowej…

    Mam także świadomość, że jest to towar, że ktoś nie tylko napisze, ktoś zredaguje, łamie tekst itd. Mam tę świadomość.
    Zwłaszcza gdy rynek czytelniczy zalewa fala marketingowych nawoływań w stylu: „kup teraz”, „kup natychmiast”, popatrz jak się świeci.
    I nie piszę, że książka również jest produktem, i potrzebuje rozpropagowania, czy, o zgrozo, tak, reklamy. Potrzebuje. Promowana jest postawa (niejednokrotnie) nie mówię, że tutaj, w tym miejscu, nabywania książek, a nie ich czytania. Zdaję sobie sprawę, że poruszyłam kilka, kwestii w jednym wątku.
    Pozdrawiam Osoby Czytające (i Kupujące).
    Dobrego czasu wszystkim.
    Pozdrawiam,

    11
    • dżi pisze:

      „Dla mnie osobiście 30- czy 40 zł za książkę, niezależnie od formy wydania, to bardzo dużo.”

      To są śmieszne kwoty. Co za problem wydawać 200-300 złotych miesięcznie na książki? To są tylko procenty pensji.

      11
      • temp pisze:

        Żyjesz w tak szczelnej bańce lub jesteś pozbawiony zmysłów reagujących na bodźce zewnętrzne, że Ci nie zazdroszczę. Współczucie nic nie pomoże, bo nie wiesz co to jest. Pieniądze umiesz liczyć, więc odlicz koszty stałe od dochodów tylko trochę mniejszych od Twoich, wtedy „śmieszność kwot” drastycznie spadnie. O innych aspektach nie chce się rozpisywać.
        Nie chciałbym siedzieć z Tobą przy jednym stole.
        P.S. Zaimki pisałem wielką literą z przyzwyczajenia.

        18
        • dżi pisze:

          Nawet przy pensji minimalnej 100 złotych miesięcznie na książki to ciągle normalny wydatek. A 40-50 za abonament Legimi to już totalnie niezauważalny koszt.

          Wystarczy nie wydawać na głupoty.

          9
          • temp pisze:

            Chylę czoła.

            6
          • lenka pisze:

            Jeżeli wydaje ci się , że 100 zł na książki to normalny wydatek przy wynagrodzeniu na poziomie minimalnego, to naprawdę żyjesz jeszcze krótko i w jakiejś bańce.

            17
          • WaldemarMC pisze:

            Uważasz, że przy rencie 1 200 zł/miesiąc 50 zł to niezauważalny koszt? Powiedz to tysiącom rencistów (zauważ, że nie piszę o emerytach), wśród których sporo jest osób czytających, do niedawna korzystających z bibliotek, bo na kupno książek im po prostu nie wystarczało.

            9
            • dżi pisze:

              4,2% to trochę powyżej błedu statystycznego więc jak widać niewiele.

              2
              • Przemysław pisze:

                Źle to liczycie „bogacze”!
                Najniższa pensja 1920 netto
                – czynsz 700 (taki mam)
                – powiedzmy jedzenie 500
                – gaz prad itp dajmy nisko 100
                A pewnie trzeba jeszcze odjąć na srodki czystości, odzienie, telefon itd…

                Więc zostaje ile ?
                O ile zostanie… jakieś 300-500 zł. I od tej kwoty policz te według Ciebie nic nie znaczące 100 – 200 zł na książki. Wygląda to już inaczej prawda ? A wież mi że te 300-500 prawie nigdy nie zostaje…………

                9
    • DamskiLogik pisze:

      „Dla mnie książki, które mnie osobiście interesowałyby w wydaniu elektronicznym są masakrycznie drogie, niejednokrotnie droższe od papieru (czasem i wielokrotnie).”

      A moze jakies przyklady, zeby pospolstwo zarozumialo?

      9
      • WaldemarMC pisze:

        Przykład: do niedawna „Dziedzictwo” Paoliniego – książka papierowa 49 zł, e-book 71,66 zł. Podałem ceny regularne, bez promocji.

        0
  10. asymon pisze:

    Chyba nie jest tak różowo i hop do przodu, wydawcy raczej wstrzymują nowe książki do czasu „po”. Nie śledzę rynku książki, ale jak czytam newsy na katedra.nast.pl (portal o fantastyce, więc OK, wycinek), to sporo jest o przekładaniu premier. Sprzedaż w internecie i na czytniki pewnie mimo wzrostów nie wystarczy, statystyczny klient lubi pomacać książkę w empiku.

    Miałem nadzieję że Vesper może w końu, ale podobno ciągle nad tym „myślą”.

    4
  11. Simplex pisze:

    Do tej listy dodałbym też wydawnictwo Idea Ahead i miesięcznik Pixel (który polecam fanom gier i retro). Mimo że od lat oferują wersję PDF jako darmowy bonus dla prenumeratorów, to nie potrafili sprzedawać pojedynczych numerów w wersji elektronicznej. A tu nagle cud, jednak się da!

    http://www.publio.pl/idea-ahead,w7432.html

    1
    • Doman pisze:

      „- Łał, nie wiedziałem, że tak można.
      – Teraz to wszystko można”
      To cytat z mojej niedawnej rozmowy z recepcją w przychodni zdrowia, ale widzę, że dość uniwersalny.

      1
  12. Tomek pisze:

    A zmianę VAT m.in. na ebooki przesunięto bodajże na lipiec. Ja i tak nie łudzę się, że ceny wtedy spadną, raczej pozostaną na obecnym poziomie co zwiększy marżę.

    0
  13. Jo Anna pisze:

    Ja tam się staram trochę nadgonić z tym, co się uzbierało na czytniku i czeka ;)

    5

Skomentuj Robert Drózd Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.