W lutym w naszym zestawieniu TOP 30 z porównywarki zaczyna się coś dziać, mamy parę zaskoczeń.
Oto najpopularniejsze e-booki ostatniego miesiąca.
Miejsce | Poprzednio | Tytuł i autor |
---|---|---|
1 | 1 | Dziewczyna z pociągu – Paula Hawkins |
2 | N | O zajączku Filipie, który ze strachu dokonał wielkich czynów – Elżbieta Zubrzycka |
3 | 7 | Moje córki krowy – Kinga Dębska |
4 | 5 | Zero – Marc Elsberg |
5 | 2 | Cormoran Strike prowadzi śledztwo. Żniwa zła – Robert Galbraith |
6 | N | Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego – Andrzej Kowalski |
7 | 3 | What if? A co gdyby? . Naukowe odpowiedzi na absurdalne i hipotetyczne pytania – Randall Munroe |
8 | 10 | Ginekolodzy – Jürgen Thorwald |
9 | – | Blackout – Marc Elsberg |
10 | 8 | Co nas nie zabije – David Lagerkrantz |
11 | N | Nieznajomy – Harlan Coben |
12 | N | Koszmarny Karolek. Bestia boiska atakuje – Francesca Simon |
13 | 17 | Ptak dobrego Boga – James McBride |
14 | N | Elon Musk. Biografia twórcy PayPala, Tesli, SpaceX – Ashlee Vance |
15 | N | Odchudzanie z elementami fizjologii i biochemii – Aleksander Nowak |
16 | 18 | Umowy o dzieło Jak się bronić przed atakiem ZUS – Bohdan Babacki |
17 | N | Długa utopia – Terry Pratchett, Stephen Baxter |
18 | 21 | 13 pięter – Filip Springer |
19 | – | Życie na pełnej petardzie – ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka |
20 | 6 | Księgi Jakubowe – Olga Tokarczuk |
21 | 30 | Wybrańcy – Steve Sem-Sandberg |
22 | 27 | Czas pokaże – Anna Ficner-Ogonowska |
23 | 11 | Grobowiec Lenina – David Remnick |
24 | N | Klaśnięcie jednej dłoni – Richard Flanagan |
25 | N | Wilki – Adam Wajrak |
26 | N | Łaska – Anna Kańtoch |
27 | N | Ross Poldark – Winston Graham |
28 | N | Pół wojny – Joe Abercrombie |
29 | – | Karbala – Piotr Głuchowski, Marcin Górka |
30 | – | Red Lipstick Monster. Tajniki makijażu – Ewa Grzelakowska-Kostoglu |
Dwa ciekawe tytuły tuż za pierwszą trzydziestką: Zakonnice odchodzą po cichu – Marta Abramowicz oraz Polskie Imperium. Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą – Michael Morys-Twarowski.
O rankingu:
- Popularność w wyszukiwarce jest wypadkową kilku czynników: tego co sami wpisujecie, tego, do czego linkuję na blogu, a także wejść z Google. Ale to ostatecznie czytelnicy „głosują kliknięciami”.
- Nie ma w Polsce rankingu sprzedaży książek elektronicznych, obejmującego wszystkie najważniejsze księgarnie. Dlatego popularność e-booków musimy oceniać w inny sposób.
- Bieżący ranking TOP 30 znajdziecie na stałe w porównywarce – jest on aktualizowany raz dziennie.
Uwagi do zestawienia z lutego:
- W całym zestawieniu aż 12 nowości, wraca też parę tytułów z poprzednich miesięcy.
- Najdziwniejsze jest miejsce drugie. Wiem że „O zajączku Filipie” jest lekturą szkolną, ale czy nagle w całej Polsce ją się teraz przerabia? Bardzo dużo wejść z Google. Zaskakuje też wysokie miejsce nowego Koszmarnego Karolka.
- Antologia światowych thrillerów pióra Wojciecha Sumlińskiego wypadła już z zestawienia, obecnie już na 49 miejscu.
- Powoli spadają hity ubiegłego roku – „Księgi Jakubowe” jeszcze nigdy nie były tak nisko…
Czytaj dalej:
- Promocja urodzinowa Helionu przedłużona! Oto TOP 100 z pierwszych dwóch dni
- Książka Roku 2022 według lubimyczytac.pl – tym razem aż 96% nominowanych tytułów przeczytamy na czytnikach!
- Media: „Zetki wolą książki drukowane!”. Ale według badań to młodzi czytają najwięcej e-booków!
- Aplikacja serwisu Wolne Lektury na czytniki inkBOOK
- Książka roku 2021 według lubimyczytac.pl – znów ponad 92% książek przeczytamy na czytnikach!
- Czytnik pod choinką w 2021? Zapraszamy!
Czy jest może jakiś szybki sposób konwersji albo wtyczka, która tworzyłaby przypisy w e-booku bazując na przypisach w rtf?
Nie ma.
http://writer2epub.it/en/
Tak. Program Sigil.
Po aktualizacji nie czyta mi ściągniętych plików.Żadnej książki nie widać.Ani tych co juz były na Kindlu ani po resecie nowych.
Naciśnij Downloaded, zamiast All
Nie mogę zrozumieć tak wysokiej popularności „Dziewczyny z pociągu”. To musi być wynik intensywnych działań marketingowych na stronach sklepów i stronie LC.
De gustibus non est disputandum.
Jedno z głupszych powiedzonek.
Jedna z głupszych opinii.
Co jest głupiego w opinii mówiącej, że powiedzonko „gust nie podlega dyskusji” jest głupie, skoro ciągle się dyskutuje o gustach?
Oj tam, oj tam :), oboje macie rację, ale podchodzicie do tego zbyt dwuwartościowa (1 albo 0), a tymczasem prawda bywa szara. Miłego.
Oj tam, oj tam :), oboje macie rację, ale podchodzicie do tego zbyt dwuwartościowo (1 albo 0), a tymczasem prawda bywa szara. Miłego.
Oboje?!
A skąd wiesz, że np. Dark Passenger to nie jest dziewczyna? Przecież nikt nie zadeklarował płci :)
Tak jak w przypadku większości tego typu „hitów”. Słupy reklamowe w postaci tak zwanych „blogerów książkowych” skutecznie windują sprzedaż. A, że tytuły te pojawiają się na szczytach rozmaitych „topek” sprzedaży sprawia, że Janusze czytelnictwa, którzy książki kupują raz na rok widzą co zajmuje pierwszy miejsce (a jak na okładce są jakieś bdzurne slogany reklamowe w stylu „świat kocha tę powieść”, to już się totalnie napalają) to biorą i tyle. Tego nic nie zmieni, masy będą się karmić pulpą. A raczej kupować pulpę, bo zakup nie oznacza przeczytania (ale selfiaczka można zrobić).
Dla „tych lepszych od mas” jest np. „Ulisses”. Co prawda też prawie nikt go nie czyta, ale za to wspaniale podnosi prestiż półki, na której stoi (selfie…, tfu, znaczy się: zdjęcie też z nim można zrobić).
„Ulisses” to bełkot. Ale to osobna kwestia.
A, że masy windują zakupy pulpy widać wyraźnie po rankingach. Temu nie da się zaprzeczyć.
Każdy czyta co potrafi przeczytać i co mu sprawia przyjemność. Zadzieranie nosa z powodu lepszego gustu czytelniczego nie czyni nikogo lepszym człowiekiem.
A gdzie tutaj jest zadzieranie nosa? Zwyczajnie przedstawiłem (używając zapewne wielu skrótów) jak sztucznie pompuje się sprzedaż wielu książek.
Ja widzę zadzieranie nosa w tonie wypowiedzi. Stawiasz się ponad „masami”, a przecież też czytałeś tę książkę.
Każdy ma prawo czytać to, co mu się podoba. I nie powinien z tego powodu czuć się kimś gorszym. A określenie: „Tego nic nie zmieni, masy będą się karmić pulpą. A raczej kupować pulpę, bo zakup nie oznacza przeczytania (ale selfiaczka można zrobić)” takim go czyni.
Nie czytałem „Dziewczyny w pociągu”, bo szkoda mi czasu na tego typu książki. Wolałbym się nawalić, bo koszt podobny, a kac krótszy.
To było zwykłe stwierdzenie faktu. Pulpa jest literaturą masową, którą kupują policzalne masy ludzi.
Czyli – nie znam się, ale się wypowiem… Tak myślałem.
Zauważ, że wypowiadałem się o „fenomenie” dobrze sprzedających się książek z gatunku tych mniej ambitnych. Aby o tym mówić nie trzeba znać na wyrywki fabuł wszystkich tego typu „dzieł”, a raczej orientować się w marketingu, social media czy też zachowaniach tłumu. A na tym się trochę jednak znam, więc ośmieliłem się zabrać głos.
„Janusze czytelnictwa”, „masy będą się karmić pulpą” – tutaj jest zadzieranie nosa, skoro już muszę tak palcem pokazywać i pisać wprost.
W myśl tej zasady nie można by używać w niektórych pracach takich sformułowań jak „proste chłopstwo”, „ludzie ograniczeni intelektualnie” czy „hołota”. Pewne grupy ludzi nie cechują się inteligencją, obyciem, a ich zachowanie bywa do bólu przewidywalne, a nawet sterowalne. Nie widzę więc ani jednego powodu, aby nie używać takich sformułowań, gdyż są one adekwatne.
Wolno Panu, oczywiście.
Proszę uprzejmie o odpowiedź co upoważnia Pana do takich twierdzeń i dlaczego stawia się Pan wyżej od rzeczonych mas. Bo to że czyta Pan inne książki to chyba za mało.
Trochę dystansu do siebie i świata:)
Nah, skończmy z tymi Panami w internecie.
Nigdzie nie napisałem, że stawiam się ponad masami. Nigdzie.
Za to wcześniej stwierdziłem, że aby móc wypowiadać się na temat zachowań tłumu trzeba mieć na ten temat wiedzę. I to starczy. Tak jak biolog nie musi tłumaczyć się tukanom i pierwotniakom, że wypowiada się o ich życiu, zachowaniach i zwyczajach.
’Janusze czytelnictwa’ i 'Grzegorze komentowania’. ;-)
I „zabawne Panie Elizy”. A nie, to oksymoron.
Oczywiście, że to wynik szerokiej promocji. Ja temu nie ulegam, zawsze wcześniej sprawdzam oceny w LC i Goodreads. 6,7 i 3,8 dla mnie są jednoznaczne – książka nie rzuca na kolana i raczej po nią nie sięgnę. Może kiedyś, z braku laku.
Trochę też jest to też nasza „mamoniowatość”, sam lubię „książki podobne do…”, a widziałem reklamy zachwalające podobieństwo „Dziewczyny z pociągu” do „Zaginionej dziewczyny”. Ja się od książki Gilian Flynn odbiłem (właściwie od lektora czytającego audiobooka), więc nie idę już tą drogą, ale zadowoleni czytelnicy na pewno będą szukali czegoś podobnego. Następne w kolejce są chyba „Dziewczyny, które zabiły Chloe” i „Prawda o dziewczynie” – tej nawet polski tytuł zmieniono tak, żeby pasował do konwencji, ale sądząc z ocen na LC jest już tak słaba, że trzeba będzie szukać czegoś innego zamiast „dziewczyny”.
A na bestsellery nosem bym nie kręcił, ostatnio przeczytałem w końcu „Millennium” Larssona i żałuję, że tak późno, bo to naprawdę dobre książki, a nie jestem fanem gatunku. Zresztą nie jestem pewny czy ta moda na dziewczyny w tytule nie wzięła się z tytułów angielskich tłumaczeń trylogii ;-)
„A na bestsellery nosem bym nie kręcił”
Nie kręcę, w żadnym wypadku, ale lubię sprawdzić w kilku miejscach, co się pisze i jak ocenia się te „bestsellery”. Wiemy, że wydawnictwa wydają ciężką kasę, by upchnąć nawet największe gnioty, i sporo osób się na to nabiera.
PS. Właściwie fajnie by było – jeśli istnieje techniczna możliwość – gdyby autor bloga dodawał obok listy tytułów także oceny z LC (w przypadku polskich i zagranicznych pozycji) i GR (w przypadku zagranicznych).
Z tymi ocenami tez różnie bywa. Z tego co pamiętam, to w którymś z wpisów autor omówił w jaki sposób on sam korzysta z LC, tzn. kieruje się ocenami tych, których oceny są zbieżne z jego własnymi ocenami dotyczącymi innych książek. Inaczej ogólna ocena na LC może okazać się bardzo myląca.
Pewnie, że zawsze można się pomylić. Poza tym, dobra książka to dla jednego „7”, a dla drugiego „9” czy „10”. Wydaje mi się, że średnia nota daje jednak jakieś pojęcie. Zupełnie inną sprawą jest to, czy ktoś się nią kieruje.
„Zaginiona dziewczyna” całkiem mi się podobała. „Dziewczyna z pociągu” była dla mnie nudna jak flaki z olejem, do bólu przewidywalna, a bohaterki wszystkie jak jedna ostro mnie wq… takie niedorobione królewny. Zmogłam, bo miałam w audiobooku (zresztą fatalnie przeczytanym przez Gruszkę) i na dodatek nie jestem bardzo wymagająca. A teraz czytam „Całą prawdę o dziewczynie”.
Jestem konsumentem pulpy.
Ło, matko, już sobie z Grzegorzem nie podyskutuję… jak ten pierwotniak albo inny tukan.
Wzruszyłem się.
Ja też ;)
Ja wolę już nie patrzeć na oceny na LC, gdyż „Proxima” Borunia i Trepki, którą uważam za najlepszą polską powieść SF ma tam średnią zaledwie 6,78, a koszmarny „Marsjanin” za którego napisanie autor powinien dostać dożywotnią karę ciężkich robót w kopalni aż 7,93.
Brzmi intrygująco, muszę się rozejrzeć za ebookiem.
A czy mogę zacząć czytać Proximę jako pierwszą, czy lepiej wg kolejności z LC (Zagubiona przyszłość, Proxima,
Kosmiczni bracia)?
Czytałem do tej pory tylko dwa pierwsze tomy trylogii i zdecydowanie polecam też „Zagubioną przyszłość”. Raz, że to też solidna powieść SF, a dwa iż w „Proximie” opisano wydarzenia poprzedniego tomu.
E-booki są dostępne na stronie solarisnet.pl w cenie 9,99 za sztukę.
Widzę też, że Proxima jest dostępna na czytac.com – co prawda nie mobi, ale epub. Czy ta książka jest już w domenie publicznej? Nie znam tego portalu, nie wiem czy tam są jakieś piraty, czy legalne pozycje?
EDIT: Po innych pozycjach (Diuna, Ender) chyba jednak widać, że to nie jest legalny portal…
Książki te nie są w domenie publicznej. Jedynie solarisnet je legalnie sprzedaje.
Radzę kupić jeden tom. Ja nie byłem w stanie strawić pierwszego tomu – Zagubiona przyszłość. Językowo słabo, stylistycznie również, fabularnie okropne. Czytanie szło jak po grudzie, ale dałem rady gdzieś do połowy. Dwa kolejne tomy odłożyłem na daleki koniec kolejki.
@Piotrek: w moim odczuciu fabuła „Zagubionej przyszłości” jest wręcz rewelacyjna. Wartka akcja, ciekawe zwroty (poza jednym idiotycznym deus ex machina). A i językowo nie jest źle, a wręcz dobrze.
Sam zarys i pomysł jest jak najbardziej w porządku. Dzięki niemu rozpędem przeczytałem większość tego co przeczytałem. Jednakże w pewnym momencie wszystko jakoś zaczęło się jak dla mnie rozłazić,tak jakby skończyły się pomysły same z siebie a trzeba było coś na siłę wymyślać bo za wcześnie, żeby kończyć książkę. Oczywiście to moje odczucie. Nawiasem mówiąc sięgnąłem po tą książkę z Twojego polecenia, już wcześniej przeciwstawiałeś ją Marsjaninowi, którego również nie strawiłem.
@Piotrek: „Proxima” może Ci się w sumie bardziej spodobać, bo tam fabuła jest mniej dynamiczna, ale za to co chwilę ujawniane są nowe informacje i aż do ostatnich 6-7 procent książki nie wiadomo do końca nic pewnego. To też jednocześnie o wiele bardziej hard SF niż „Zagubiona przyszłość”.
Czytałem wasze komentarze odnośnie „pulpy” itd., aż natknąłem się na Proxime. Dla mnie jednak ten tytuł kojarzy się ze świetną powieścią sf Stephena Baxtera i jej kontynuacją Ultima z 2014. Niestety żadna nie doczekała się tłumaczenia, co jest dla mnie dziwne bo seria Długa Ziemia była mocno reklamowana w PL. Tutaj też mógłby Pan Grzegorz doszukać się manipulacji reklamą. Polecam Proximę S. Baxter’a.
Ale Marsjanina to szanuj.
Hmmmm nie? Nie widzę powodu, aby to robić. Moje główne zarzuty to:
– prosty, wręcz banalny język jakim jest napisana;
– poczucie humoru i żarty na poziomie gimnazjum i internetowych memów;
– płaskie postaci drugoplanowe, które zlewają się w jedną bezkształtną masę dialogową;
– przewidywalna fabuła oparta na systemie nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i boskich interwencji. I tak na zmianę przez całą książkę;
– przesłodzone i trywialne zakończenie.
To tak z grubsza. Ot książeczka dla młodszej młodzieży, a nie porządna literatura SF.
Autor jest inżynierem, pracował w NASA albo JPL. Myślę że można mu wybaczyć, że nie używa słów typu „ambiwalentny”.
Dowcip polega na tym, że tam nie było żadnych boskich interwencji, wszystkie sprzęty faktycznie stoją na Marsie, czytałem zerkając na mapę w sieci, miejsca lądowań są pozaznaczane.
Też nie uważam „Marsjanina” za arcydzieło, czy książkę roku, ale doceniam, że więcej tam science niż fiction. No może bardziej inzynierka niż nauka, poczucie humoru też takie trochę z politechniki :-D
Nie przeczę, że książkę osadzono prawidłowo w marsjańskich realiach. Niestety fabułę poprowadzono w taki sposób, że jeśli bohaterowi przydarzyło się jakieś nieszczęście, to było wiadomo, że za maksymalnie dziesięć stron znajdzie on (oczywiście całkowicie spontanicznie, tia) jakieś cudowne rozwiązanie. Taka konstrukcja powieści nuży. Jak już kiedyś powiedziałem – wolałbym, aby główny bohater umarł na Marsie. Byłoby mniej banalnie.
Poczucie humoru w tej książce jest raczej z podstawówki albo wczesnego gimnazjum. Do poziomu politechniki mu daleko.
Jakby można porównać do jakiejś pulpowej literatury, to gdzie się plasuje humor politechniczny?
@kunaka: od poczucia humoru na poziomie wyższym niż gimnazjalny wymaga się, aby nie operował trywialnymi dowcipami, a takowe są serwowane w „Marsjaninie”.
@kunaka: Chodziło mi o tematykę, nie jakość. Jak napisałem doceniam „techniczność” książki, także humoru. Książka określana jest jako „Robinson na Marsie” ale bardziej mi przypominała „Tajemniczą wyspę” Verne’a.
Ale… zgodzę się z Grzegorzem że w książce jest niewiele więcej, zero kreacji głównego bohatera, w zasadzie nawet go nie polubiłem i było mi obojętne czy przeżyje. Choć gdy nawiązał kontakt z Houston (znowu techniczny majstersztyk), było oczywiste, że tak.
„Marsjanin” przede mną. Rodzinka połknęła i dobrze się bawiła, mam nadzieję i ja w przyszłości, chociaż akurat „Marsjanin” mi w kolejce spadł na dalsze pozycje…
Zaintrygowało mnie raczej pojęcie poczucia humoru politechnicznego i gimnazjalnego. I idąc dalej: poczucia humoru uniwersyteckiego, salonowego, czy jakiego bądź innego ;)
Dodam jeszcze, że zakończenie jest szczęśliwe powierzchownie. Bo, rzeczywiście pisanie, że Mark zostanie uratowany to nawet nie jest specjalnie spoiler. Ale pod tym wszystkim kryje się gorzka prawda, że jeżeli sprawa jest medialna, to ludzie są w stanie się zjednoczyć i wydać kupę kapusty na ratowanie jednego człowieka w czasie gdy gdzieś na świecie tysiące umierają ze zwykłego głodu.
No i między wierszami przewijają się wszystkie projekty badawcze które trzeba było uciąć bądź okroić żeby zorganizować misję ratunkową.
A jak by za płaskich bohaterów wysyłano autorów SF do kamieniołomów to wylądowałaby tam wielu autorów złotego wieku z Asimovem na czele ;)
Polecam przeczytać sobie w oryginale, jeśli ktoś uczy się angielskiego. Właśnie dzięki prostemu językowi świetnie się czyta.
Wiesz, 7,93 i 4,38 (na GR) to jednak BARDZO wysokie oceny. Może książka akurat Tobie się nie podoba, ale nie musi być zła (nie wiem, nie czytałem). Może na co innego zwracasz uwagę. Ja mam podobnie z „Zabić drozda” – na LB ma 8,03, a ja uważam, że książka jest taka sobie i są tony ciekawszych. Ale mogę się mylić :-)
Dlaczego masz się mylić? Czy Twoje odczucie względem danej książki jest mylące jeżeli inni myślą inaczej? Daj spokój. Nie rozumiem polemiki względem danego tytułu. Mi może się podobać, innemu nie. Dlaczego opinia innych ma być lepsza niż moja. Idąc dalej dowiemy się
, że wybór kobiety z którą spędzi się życie jest zły, bo wszyscy wokół mówią, że nic niewarta jest.
Jeszcze nie słyszałam pozytywnej opinii o „Dziewczynie z pociągu” od osób które ją przeczytały, wszyscy mega zawiedzeni.. reklama..i ogromne pieniądze potrafią zrobic wszystko jak widac…
Na amazonie w końcu Seveneves w sensownej cenie, choć rozumiem że $8.60 to dla większości żadna promocja, ale może jacyś oszczędni fani Stephensona się skuszą? Dodałem do listy życzeń zaraz po przeczytaniu próbki, ale książka ponad rok trzymała cenę jakichś $17, więc się tylko oblizywałem.
MAG ma „Seveneves” w planach wydawniczych na drugą połowę 2016.
Liczę, że plany wydawnicze obejmują także wersję elektroniczną!
Dziwna rzecz: dostałem powiadomienia o komentarzach do tego artykułu, mimo że wcześniej sam go nie skomentowałem.
Czyżby wystarczyło, że napisałem coś pod wcześniejszym artykułem z serii TOP 30 Świata Czytników?
Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale dziwne (czytaj: może zainteresuje Roberta).
Błąd systemu – jak skopiuję starszy artykuł jako podstawę do nowego, kopiują się też subkskrypcje na komentarze – a byłeś akurat zapisany do powiadomień na artykuł sprzed miesiąca. Już Cię wypisałem.
Panie Robercie, z innej beczki: erraty do ebookow, czy ma pan o tym jakis artykulik? Jak to ogolnie dziala? Szukalem, ale nie znalazlem.
Zakupilem kilka ksiazek w Oreilly i gdy tylko jest poprawka do ksiazki, dostaje emaila, a poprawiona wersja ksiazki jest do sciagniecia. A co z innymi (w tym polskimi) wydawnictwami? A co z Amazonem? Czy ktos jeszcze oferuje podobne podejscie? A jesli nie, to czy sa jakies inne rozwiazania przyjazne czytelnikowi?
http://swiatczytnikow.pl/jak-zaktualizowac-ksiazki-z-kindle-store-aktualizacja-miekka-i-twarda/
Dzieki, nie widzialem tego w indeksie archiwum.
Jeśli chodzi o zajączka, to większość drugoklasistów przerabia ten sam darmowy podręcznik ;-). Sam nabiłem punkty w wyszukiwarce.
Za moich czasów trzeba było lekturę przynieść na lekcję, teraz tak nie jest? Bo jak mniemam to w szkołach wciąż z lekturami na czytnikach/tabletach bywa ciężko, bardzo niereformowalna instytucja…
Szkoła to przede wszystkim nauczyciele. A tu jest szeroki przekrój, pewnie część Twoich starych belfrów wciąż jeszcze uczy, ale uczą i twoi rówieśnicy ze studiów.
Pytanie z innej beczki mam- któraś księgarnia ma teraz „kup na prezent”?
Na pewno Publio, Ebookpoint i Virtualo. W tych księgarniach kupowałem książki na prezent.
Woblink też.
Poratuje ktoś kodem do Woblinka? :)
Proszę
cwhgivdh 12.03.2016 13:03
yraykana 12.03.2016 13:03
Ślicznie dziękuję :) pierwszy kod wykorzystany
Dziękuję – drugi kod wykorzystany.
Proszę jeszcze dwa wolne:
adlmcyfd
vmnrnmpq
am takie pytanie,( szkoda, ze nie ma zakładki:zadaj pytanie). Kupilismy z mezem Kindle Paperwithe 3, mąz przeczytal książki i teraz ja bym ja chciała przeczytać, ale się nie da. Czy musze przekartkować wszystkie strony do przodu? Nie ma opcji rozpocznij jeszcze raz?
Nie wiem jak w KPIII ale w KT (starym): górna belka wybierz „go to” a potem z rozwijanego menu „beginning”
W każdym Kindle to tak działa.
W Paperwhite można jeszcze przeciągnąć palcem od dołu ekranu – pojawia się PageFlip czyli możliwość przekartkowania książki i szybkiego powrotu do początku.
Przypuszczam że jak nacisniesz table of contents i link 1 rozdział to będzie ok.
Wywołaj menu podczas czytania -> kliknij GO TO -> teraz klik na Beginning i jesteś na początku książki. :)
Ciekawe jak długo wytrzymacie z jednym czytnikiem ;)