Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Oto, co czytałem w roku 2013

Zacznę od takiej krótkiej opowieści. W maju 2013, z okazji Warszawskich Targów Książki, Agnieszka Tatera z bloga Książkowo zorganizowała spotkanie blogerów książkowych, czy raczej blogerek, gdyż dominowała płeć piękna.

Zaszedłem tam na godzinkę i spotkałem się m.in. z Magdą i Krzyśkiem prowadzącymi konkurencyjnego eKundelka. Rozmawiamy sobie, rozmawiamy, a głównym tematem są – oczywiście – czytniki. Co ciekawego można zrobić z Kindle, z Nookiem, Onyksem, jakie hacki, okładki, skórki i akcesoria. Wreszcie siedząca po przeciwnej stronie stołu Ana, która prowadzi bloga MISJA K.S.I.Ą.Ż.K.A nie wytrzymała i zapytała: „a wy to właściwie coś czytacie?” :-)

Pytanie wcale nie na miejscu, bo to że piszę o czytnikach i e-bookach nie musi znaczyć, że sam dużo czytam.

(Dodam też, że Ana podarowała mi przypinkę, którą zilustrowałem ten artykuł.)

Czytnik zapewnia dostępność książek i zachęca do tego, aby zacząć lekturę – ale nie przypilnuje, żeby ją skończyć. Rozpoczętą książkę papierową można ukryć pod stosikiem innych książek, ale w końcu ją spod tego stosika wydobędziemy. Z e-bookiem już niekoniecznie. Wprawdzie książki aktualnie czytane dodaję sobie do kolekcji na dany miesiąc – ale i tak, gdy pojawi się coś nowego (o proszę, tylko 1 stycznia kupiłem 6 pozycji – 3 z Amazona i 3 z Nexto), to zaczynam i… zapominam o tym co zacząłem wcześniej.

Inna też sprawa, że wielu książek nie kończę z premedytacją. W przypadku powieści nie będę cierpiał, gdy nie dowiem się, co jest na końcu. Jeśli mnie nudzi – nie czytam na siłę, aby tylko ukończyć. A wielu pozycji psychologicznych, poradników fotograficznych, czy o tematyce zawodowej nigdy nie ukończę, bo nie muszę. Czytam tylko te rozdziały, które mnie interesują – bardzo się przydaje PageFlip i zakładki w nowym PW – a resztę ignoruję.

Można też na czytniku czytać… głównie czasopisma. Prenumeruję niemal wszystko, co po polsku wychodzi na czytniki: Gazeta Wyborcza, Polityka, Do Rzeczy, Tygodnik Powszechny i W drodze. Co jakiś czas dokładam do tego pojedyncze numery magazynu Książki, Wprost, Frondy, Skarpy Warszawskiej i Nowego Obywatela. Gdybym chciał to wszystko przeczytać, zajęłoby kilka godzin dziennie. A jeszcze w każdy piątek na mój czytnik trafia paczka artykułów z Instapaper.

Tak więc urządzenie zwane czytnikiem książek wcale nie musi służyć do tychże książek czytania.

W ubiegłym roku postanowiłem przekonać się, ile rzeczywiście czytam. Dlatego idąc za duchem akcji „52 książki” założyłem arkusz Google Docs, w którym wszystkie przeczytane pozycje zbieram. Oto i on.

Publikuję ten arkusz z pewną obawą, gdyż niewiele znajdziecie tu ambitnej literatury. Początek roku to cały cykl Harry’ego Pottera, a pod koniec po raz n-ty przeczytałem sobie większość „Samochodzików”. Dlatego też bez problemu dobiłem do 63 sztuk.

Porównywanie liczb nie ma zresztą wielkiego sensu – bo przecież są tam krótkie książeczki na godzinę czy dwie, a są i cegły po 800 stron – jak choćby ostatnia na liście pozycja Michała Jagiełły.

Spośród 63 pozycji większość przeczytałem na czytniku, jedynie 7 w papierze. Jedna książka ma adnotację „ebook+papier”. Listy Tyrmanda zacząłem najpierw czytać, testując (jeszcze na iPadzie) abonament Legimi. Gdy ten mi się skończył, kupiłem e-booka w jakiejś promocji, ale gdy zacząłem czytać, stwierdziłem że układ książki da mi więcej przyjemności gdy poszukam papieru – i to wydanie znalazłem w osiedlowej bibliotece. Są też trzy audiobooki, tu wyłącznie powieści Marcina Ciszewskiego, których słucham podczas biegania, nie ukończyłem natomiast biografii Jobsa, gdzie zatrzymałem się w połowie lat 80.

Na początku obiecałem sobie, że wybrane tytuły będę recenzował na blogu prywatnym – ale po kilku wpisach zabrakło mi weny. Blogerem literackim to ja jednak nie zostanę.

No właśnie. Publikacja tej listy ma też inny cel. Piszę tutaj sporo o e-bookach. Pozwalam sobie wiele tytułów rekomendować. Ale jednocześnie nie chcę aby ktokolwiek z Was traktował mnie jako autorytet w dziedzinie literatury.

Kilka razy zdarzało się już, że jako autor poczytnego bloga byłem zapraszany do jury konkursów na „e-booka roku” itp. Odmawiałem, bo nie czuję się powołany, aby oceniać jakiekolwiek kandydatury, no może poza odsianiem oczywistej grafomanii. Nie miałbym zresztą czasu, żeby wszystkie nominowane książki przeczytać. Choć z tym bywa różnie przy tego typu konkursach. Richard Feynman wspomina w swojej autobiografii, gdy okazało się, że jako jedyny – kosztem miesiąca wyjętego z życia – przeczytał wszystkie podręczniki przedstawione do oceny w komisji stanowej. A następnie dowiedział się, że niektórzy członkowie komisji ocenili nawet książki, które miały tylko okładki.

System jest następujący: rozdaje się książki dużej grupie ludzi, którzy są zajęci, rozkojarzeni i myślą sobie: „Co za różnica, jak ocenię, skoro czyta tę książkę tyle osób”. I dają jakąś notę, przynajmniej niektórzy. Potem dostajesz recenzje i nie wiesz, dlaczego dana książka ma mniej recenzji niż inne – na przykład ta ma dziesięć, a ta tylko sześć, – ale i tak uśredniasz oceny, więc nie ma znaczenia, ile jest recenzji. To mechaniczne uśrednianie ocen nie uwzględnia faktu, że między okładkami książki nic nie ma!

Tak to więc bywa ze średnimi ocenami. :-) Akurat oceny, które umieściłem w arkuszu wynikają z przeczytania książki, choć – czy się nimi sugerować, to oczywiście inna sprawa.

No i jeszcze ankieta. Dla przejrzystości, potraktujmy w niej audiobooki również jako książki elektroniczne. Odpowiedź „Niemal wyłącznie elektroniczne/papierowe” potraktujmy też jako „Wszystkie elektroniczne/papierowe”.

W jakiej postaci czytałeś/aś książki w roku 2013?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki, Mój Kindle. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

87 odpowiedzi na „Oto, co czytałem w roku 2013

  1. Tom pisze:

    Sezon Burz w wersji ebook z 10 listopada? Właśnie przyznałeś się, że ciągniesz pirackie wersje;)

    0
    • Janusz Banaszyński pisze:

      O tym samym pomyślałem :)

      Jak oceniasz „Sezon Burz” na 5/1o to nawet dobrze robisz, że odmawiasz bycia członkiem jury. Masz rację – nie czujesz się do tego powołany :)
      Nie twierdzę, że jest to genialna książka, ale określać ją jako przeciętną nie wypada. Tym bardziej, że na jakie forum dotyczące fantastyki się nie wejdzie i jaką recenzję się nie przeczyta to praktycznie wszędzie głównie pozytywne odczucia.

      0
      • Łukasz pisze:

        „Spośród 63 pozycji większość przeczytałem na czytniku, jedynie 7 w papierze.” Czytamy ze zrozumieniem ;P Sezon burz mógł być papierowy.

        0
      • quiris pisze:

        De gustibus non est disputandum… Ja Sapkowskiego np. nie trawię wcale. Miałem kilka podejść do jego twórczości i nie dałem rady…

        0
      • Robert Drózd pisze:

        Może jak przeczytam ponownie za jakieś 2-3 lata, to zmienię zdanie. Dla mnie „Sezon burz” nie wnosił prawie niczego do wiedźmińskiego świata, a przypominał momentami fabułę gry RPG z różnymi głównymi i pobocznymi questami. Geraltowi skradziono miecze – Geralt musi odzyskać miecze. Źli czarodzieje tworzą potwory – Geralt musi zabić te potwory i załatwić sprawę z czarodziejami. Geralt wsiada na statek – trzeba go doprowadzić bezpiecznie do końca podróży. Tyle że po zakończeniu wątku nie było słychać charakterystycznego brzęku orenów…

        0
        • duri pisze:

          Trafne! Nie pomyślałem o tym wcześnie, może dlatego że nie grałem w gry, ale faktycznie coś w tym jest :)

          Osobiście również nie podzielam tych zachwytów nad nowym Wiedźminem. Oczywiście czytało się bardzo przyjemnie, miło powrócić do świata Geralta, Sapkowski nadal bardzo zgrabnie operuje piórem (choć nie tak sprawnie jak w czasach opowiadań i sagi) – ale sama fabuła jest co najwyżej średnia.

          0
      • dinth pisze:

        Nie chce się jakoś na sile na znawce fantastyki kreować, ale starego wiedzmina czytałem tyle razy w całości ze sporo fragmentów udaje mi się z pamięci recytowac.
        Mimo wszystko Sezon Burz jest po prostu słaby, jest nie tylko najgorsza opowieścią o Wiedzminie (a jeżeli się nie zgadzasz i jesteś fanem Wiedzmina to powiedz która była gorsza), jest naprawdę bardzo słaby. I to nie przez fabule, ale przez jezyk jakiego Sapkowski używa. Wpadl w jakiś totalny samozachwyt swoim warsztatem, jakieś totalne „Frenzy” używania pewnych zwrotow, które ten warsztat charakteryzowały. Nawet jeżeli ten warsztat trzymalby ten sam wysoki poziom który osiągnął w Sadze, to i tak Sezon Burz bylby przedobrzony i po prostu niestrawny. Jednak warsztat trzyma poziom co najwyżej pierwszego opowiadania o Wiedzminie.

        0
        • More pisze:

          Nigdy nie oceniałem która książka z całości jest najgorsza, hmm… Ale cóż. Za to „Sezon Burz” jest po prostu fajnym przypomnieniem, to tylko taki powrót, takie oczko od autora. Było miło ;)

          0
      • Piotrek pisze:

        Też uważam, że Sezon Burz jest przeciętny.

        0
      • Tom pisze:

        Zamieszczona powyżej opinia Roberta (min: „Sezon burz” nie wnosił prawie niczego do wiedźmińskiego świata, a przypominał momentami fabułę gry RPG z różnymi głównymi i pobocznymi questami.”) w 100% zgadza się z moimi odczuciami. Czy określać go jako książkę przeciętną nie wypada? Wprost przeciwnie, wypada mieć własne zdanie. Nowy wiedźmin wg mnie jest przeciętny nawet w kategorii „czytadła fantasy”, a fora dotyczące fantastyki nie koniecznie są dyskusyjnymi klubami książki.

        0
        • asymon pisze:

          Mnie nurtuje pytanie, czy faktycznie Sapkowski jest autorem książki, czy zrobił to jakiś ghostwriter. Szczególnie pierwsze kilkadziesiąt stron czyta się jak dzieło kogoś raczej nieudolnie próbującego naśladować Sapkowskiego. Ewentualnie sam autor „rozkręcał się” dość powoli.

          0
          • wujo444 pisze:

            IMHO to kwestia tego, że niektóre fragmenty są starsze, napisane z myślą o własnych opowiadaniach (rzeka, wilkołak, garnizon), a dopiero po latach skompilowane w powieść, pozszywane grubymi nićmi i na odwal się. Sezon burz to książka wyciągnięta nie z jednej, a z wielu szuflad, z różnymi datami.

            0
    • Piotr Budny pisze:

      Usługę da się piracić?

      0
      • Sławek pisze:

        Początkowo nie załapałem, ale teraz sobie myślę, że odpowiedź na to pytanie może doprowadzić do: zmiany VATu na ebooki, lub zmiany traktowania osób udostępniających ebooki – do których nie mają praw autorskich – innym.

        0
  2. MK pisze:

    link do 52ksiazki nie działa
    zabawne, że nie przeczytałem dotąd żadnej z książek przez Ciebie wymienionych ;) tzn. któregoś Pana Samochodzika przeczytałem, ale tak dawno, że już nie pamiętam którego. No i za Zajdla się właśnie dziś zabieram, tylko wgram poprawione wersje z Bookrage. To chyba dobrze, że jest aż tyle e-booków, że każdy znajdzie coś dla siebie (na Kindle’u mam 99 pozycji i oprócz Zajdla nic się nie powiela) ;)

    0
  3. Dagon pisze:

    Hmm, ja dokładnie zapisuję sobie kiedy przeczytałem dana książkę i używam do tego konta na lubimyczytac.pl. Wg mnie to idealne narzędzie do tego typu zapisków. Nie dość, że mogę w każdej chwili sprawdzić kiedy przeczytałem daną książkę, mogę ją ocenić (i / lub dodać jakąć recenzję co mi się jednak dość rzadko zdarza), to dodatkowo moge sprawdzić opinie i recenzje książek, które mam w planie zakupić / przeczytać :)

    0
    • wujo444 pisze:

      Dokładnie, również korzystam z i polecam lubimyczytac.pl. Co prawda zeszły rok wypadł fatalnie, grubo poniżej zakładanego progu, ale nie zawsze może się udać…

      0
    • ketyow pisze:

      Ja to samo na Biblionetce. To jednak spora wygoda.

      0
      • Dagon pisze:

        Tak, ale w biblionetce nie zapisuje się data przeczytania a jedynie ocena. Jak się chce przejrzeć listę książek przeczytanych w danym roku to i tak trzeba dodatkową listę sobie zrobić. Na LC książki są ułożone po dacie przeczytania co ułatwia takie podsumowania :)

        0
        • Dumeras pisze:

          Dla mnie też LC jest wygodniejsze i bardziej mi pasuje.
          Biblionetka jest trochę za archaiczna na mój gust.
          A z aplikacji na telefony LC ktoś korzysta? Ja osobiście jeszcze nie.

          0
        • ketyow pisze:

          Jest sortowanie wg daty dodania oceny. Nie wyswietla sie tylko konkretna data, a sam miesiac i rok, ale to da sie zmienic, porusze na forum. W kazdym razie to jest, ja sobie takie zestawienia roczne robie.

          0
    • Cyber Killer pisze:

      Ja podobnie, ale na GoodReads. Ręczne pisanie tabelki by mnie zabiło.

      0
  4. Andrzej pisze:

    Tak właśnie rozmyślam nad literaturą do szybkiego czytania.

    0
  5. Paweł pisze:

    Biorę w tej akcji(nie wiedząc o tym) udział od 2012. 2011 – 17, 2012 – 59, 2013 – 71, ale w 2014 chyba nie dam rady utrzymać progresu. Na razie planuje 52. ;) Goodreads jest fajnym miejscem do porządkowania informacji, jest świetna podstrona ze statystykami. Między innymi można sobie pogrupować książki z danego roku według ocen i spojrzeć na oceny z dystansu. ;)

    Szczerze to zakup czytnika w 2013 zmienił tylko tyle, ze czytam więcej książek, które mam. Wcześniej korzystałem w 90% z bibliotek, co każdemu polecam, bo można trafić na świetne perełki, po które samemu by się nie sięgnęło. ;)

    0
  6. Krzysiek pisze:

    Mi wychodzi, że przeczytałem w 2013 r. 35 książek, z czego 4 w formie papierowej. W roku poprzednim tylko chyba 17, z tym, że nie prowadziłem zapisków, a listę zrobiłem głównie z pamięci. No i wszystkie były papierowe.

    0
  7. Filon pisze:

    Zacząłeś rok Harrym Potterem, a skończyłeś Panem Samochodzikiem… nice! ;)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie, zakończyłem dziejami akcji ratowników TOPR, które objętością wygrywały pojedynczym Harrym. ;-)

      0
  8. edmun pisze:

    też mogę coś ładnego pokazać. o to jak czytam bloga świat czytnikow w 2014 roku.

    https://www.dropbox.com/s/headfvzlo91rimu/2014-01-05_18-47-47.png

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Opera zawsze była dziwna :-) pewnie jakiś błąd w wyświetleniu ramki z arkuszem. Ale wyżej jest bezpośredni link do arkusza.

      0
    • ketyow pisze:

      Ale to nie wina Opery, tylko Twojej niewiedzy. Używasz Opery mini, nie standardowej Opery dla androida, ma to sporo zalet, ale i wady, nie należy zatem winić przeglądarki, jeśli się nie wie o w/w. To jakby jechać autem sportowym trasami offroad, i narzekać, że auto jest do bani. W Operze mobilnej dla androida nie ma problemu z wyświetlaniem tabelki.

      0
      • edmun pisze:

        Hmm. mojej niewiedzy. No tak…. przecież wszędzie jest informacja, że moja Opera Classic (a nie „Mini”) nie poradzi sobie z wyświetleniem arkusza… Hmm. jak mogłem przeoczyć tak ważną informację w moim życiu i żyć w niewiedzy….

        Tak tylko ironicznie, bo po prostu wskazałem jak to się u mnie wyświetla. Nikogo za to nie obwiniałem, ale widzę że „hejt” musi być… w końcu jesteśmy w „internecie” co nie?

        0
  9. Natalie pisze:

    Ja zaznaczyłam opcję „po równo”, bo czytnik dostałam dopiero w sierpniu tego roku :). Licząc od sierpnia, byłoby „niemal wyłącznie ebooki”. Od wtedy przeczytałam chyba 5 książek papierowych.
    Panie Robercie, wie pan może, czy jest książka „Momo” Michaela Ende’ ego w ebooku lub czy jakaś księgarnia ma zamiar ją wydać? To lektura, sama szukałam, ale nigdzie nie ma (albo nie umiem szukać), w porównywarce nic (książka gruba i tylko w twardej oprawie). Szukać na stronie z gryzoniem w nazwie?

    0
    • Dagon pisze:

      Pozostaje pisać do wydawnictwa. To ono odpowiada za możliwość wydania ebooka.

      0
      • Natalie pisze:

        Napisane. Teraz tylko czekać kiedy (i czy) pojawi się „Momo” w Woblinku. Wiesz może, czy Znak wydaje ebooki na próśbę ludzi?

        0
        • Dagon pisze:

          Do Znaku nigdy nie pisałem. Pisałem do innych wydawnictw i odpowiedzi bywały różne (a czasem ich nie było wcale). Dużo zależy od tego jaką mają licencję i czy uznają, że im się to opłaca…

          0
  10. Magdalaena pisze:

    Ja też pół na pół, bo kindle kupiłam dopiero we wrześniu.

    To niepokojące, bo odkąd mam czytnik, gorzej mi się czyta (papierowe i darmowe) książki z biblioteki.

    0
  11. konwicki1980 pisze:

    „a pod koniec po raz n-ty przeczytałem sobie większość „Samochodzików”.

    No raczej zdecydowaną mniejszość, gdyż tomów jest 117. Cztery ostatnie dostałem pod choinkę. Choć rozumiem, że dla niektórych tomy pisane nie przez Nienackiego się nie liczą.

    0
    • quiris pisze:

      Prawdziwych „Panów Samochodzików” jest dwanaście – zgodnie z numeracją ze słynnej „białej serii”, którą to nie chwaląc się mam skompletowaną ;).

      Popłuczyny po Nienackim nie liczą się :P

      0
      • Robert Drózd pisze:

        Trzy powieści Nienackiego poprzedzające cykl samochodzikowy i później do niego włączone też nieźle się czyta, szczególnie „Uroczysko” nie ustępuje wcale „Wyspie złoczyńców”. A tło powieści czyli polska prowincja końca lat 50-ych jest niesamowite.

        0
        • quiris pisze:

          Oczywiście, że są dobre – zwłaszcza Uroczysko, jednak do „Panów Samochodzików” jak tych wczesnych książek nie zaliczam. Ot taka „konserwa” w tym temacie się we mnie odzywa…

          0
        • Tomek pisze:

          Wie ktoś gdzie dorwać te 3 „zerowe” części Pana Samochodzika? Oczywiście w wersji cyfrowej :)

          0
      • Su pisze:

        Ja mam późniejsze samochodziki w wersji papierowej do 102 tomu włącznie, więc mogę coś na ten temat powiedzieć. Nie wszystkie są super ale jest dużo fajnych np. Adam z Wągrowca, Arsen Lupin, Brązowy notes i wiele wiele innych. Ciekawa jestem ile z nich przeczytał przedmówca tak szybko ferujący negatywne opinie? 1?2? A może 0?
        Pomimo, że wychowałam się na Nienackim od roku próbuję przebrnąć przez Niesamowity Dwór i nie daję rady. Natomiast do nowszych Samochodzików chętnie wracam. Tyle.

        0
        • quiris pisze:

          Su, de gustibus… Naprawdę nie musisz się ze mną zgadzać i ja wiem, że będzie wielu czytelników, którzy będą uważać, że tzw. późniejsze „Pany Samochodziki” są ciekawe.

          Ja cieszę się, że takie opinie są wygłaszane, ponieważ cytując powiedzenie, które niesłusznie przypisuje się Wolterowi, ale doskonale podsumowuje jego życie: Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miała prawo to powiedzieć. Ech, pojechałem patetyzmem po bandzie, ale co mi tam… ;)

          0
    • Robert Drózd pisze:

      No nie nie, do kanonicznych Samochodzików należy 12 tomów + 3 wcześniejsze książki Nienackiego + 2 późniejsze (choć te dokończone już były przez innego autora).

      Z „nowych” Samochodzików czytałem tylko jednego: „Sekret Alchemika Sędziwoja” autorstwa Pilipiuka. Straszne to było, chociaż jakbym miał -naście lat, może inaczej bym na to spoglądał. W końcu wydawnictwu Warmia opłaca się ich wydawanie, zaś autorom pisanie na akord kolejnych tomów…

      0
      • konwicki1980 pisze:

        Nowe książki są bardzo różne – od całkiem dobrych do tak złych, że aż można zgrzytać zębami. Zresztą mówiąc szczerze, te stare też mają mnóstwo wad. Tematyka współczesnych jest bardzo różna. Prawdziwy fan Samochodzików wciągnie jednak wszystko – m.in. dlatego ta seria wciąż trwa. Nawet jednak najgorszy ze współczesnych Samochodzików jest lepszy niż książki dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego, gdzie słowo grafomania jest w zasadzie komplementem dla tych wysokonakładowych publikacji. Niestety, jeden ze współczesnych autorów przygód Pawła Dańca, gustuje w science fiction i to tak przenika do książek, że w zasadzie jego nowe tomy mało mają wspólnego nawet nie tyle z oryginalnymi czy nawet innymi współczesnymi „Samochodzikami”, co i ze zdrowym rozsądkiem. :)

        0
  12. Joasia pisze:

    „Publikuję ten arkusz z pewną obawą, gdyż niewiele znajdziecie tu ambitnej literatury”

    Szczerze mówiąc, drażnią mnie tego typu określenia. Co za różnica, jak określa się literaturę, która nam się podoba? Ważne, żeby czytać i wyrabiać sobie własne zdanie na różne tematy oraz… po prostu czytać :)

    0
  13. tzigi pisze:

    Nie ma dla mnie odpowiedzi w ankiecie :P

    Otóż (niestety) większość książek, które czytam to teksty naukowe związane z pracą badawczą (a że zajmuję się humanistyką, to tekstów całe mnóstwo). I te teksty mam najczęściej w formie elektronicznej (bo znakomita większość książek mi potrzebnych weszła już do domeny publicznej). Przez pierwsze pół roku, kiedy byłam nieszczęśliwą posiadaczką Kindle’a (nie lubię tego czytnika straszliwie) po prostu drukowałam sobie te książki korzystając z dobrodziejstwa regenerowanych tonerów. Mam tak zadrukowane 7 ryz papieru – każda po 8 stron na kartkę (tj. 4 strony ułożone na jednej w „okienko”). Teraz zaś mam Onyxa i większość materiałów do doktoratu czytam na czytniku (wreszcie mam wygodną obsługę pdf-ów bez trybu tekstowego oraz możliwość dodawania odręcznych notatek). Ciężko mi zatem stwierdzić, na czym czytam częściej. Pewnie sumarycznie wyjdzie więcej na papierze – przez to drukowanie, ale znowu wszystko, co drukowałam, było pierwotnie elektroniczne.

    A z beletrystyką prosto – w domu papier, w podróży czytnik.

    0
  14. Robert pisze:

    Ja czytam WYŁĄCZNIE na kindlu. Jest to dla mnie najwygodniejsza forma. Marzę o tym, że wreszcie wydawnictwo CIS zacznie wydawać swoje książki w formie mobi. Macie jakieś doświadczenia jak wpłynąć na wydawnictwo, aby zaczęło coś wydawać na czytniki? CIS ma mnóstwo ciekawych książek…. Wiele razy do nich pisałem, nawet nie raczą odpowiedzieć. Totalna ignorancja tematu. Wyobrażam sobie, że gdyby napisało do nich z kilka tysięcy osób, może w końcu by się zastanowili. Książki wydawane przez nich w formie mobi, można znaleźć tylko cokolwiek na chomiku…. Nad czym bardzo ubolewam.

    0
  15. Wojtas pisze:

    Witam,
    ramka w której jest arkusz z tymi książkami jest (przynajmniej na mojej przeglądarce) bardzo mała, a co idzie za tym: bardzo niewygodna w używaniu. Próbowałem ją jakoś poszerzyć, albo bez grzebania w kodzie strony otworzyć tabelkę klikając na nią, ale chyba to tak nie działa :)

    W każdym razie jakby ktoś jeszcze miał taki problem, to wstawiam tu link do tej tabelki, który znalazłem w kodzie strony. Mam nadzieję, że autor się na mnie nie pogniewa, za grzebanie w kodzie jego strony :)

    P.S Często czytuję artykuły na tej stronie, przeglądam ją juz od pół roku, a jest to dopiero mój pierwszy komentarz, więc przy okazji chciałbym pozdrowić autora serwisu!! :)

    0
  16. PanSowa pisze:

    Niezbyt rozumiem ilościowe konkursy/ maratony czytania książek.
    Są książki które można czytać cały rok, wracać i czytać od nowa – żeby zrozumieć
    (np. filozofia). Czytanie to przecież przyjemność, a nie wyścig.
    Wygląda mi to na promowanie kolejnej chorej mody – podobnie jak z bieganiem.
    Co w zasadzie mówi ta liczba przeczytanych książek?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Ja to zestawienie traktuję jako formę utrwalenia tego co przeczytałem i niewiele więcej. Zgadzam się, że czasami do książek wracamy – i np. chociaż w tym roku ponownie przeczytałem prawie całą „Kapuściński non-fiction” – tyle że w formie ebooka, a nie w papierze, nie umieściłem tego.

      0
      • PanSowa pisze:

        Ja rozumiem utrwalanie, ale nie rozumiem tutaj jakiegoś bicia wyników. Ja np. czytam dużo filozofii i jedna książkę czytam
        lekko miesiąc. A to dopiero pierwsze podejście.
        Podobnie z fizyką, astronomią itd.

        No i jaki cel ma te 52 książek? O czym to świadczy?
        Oczywiste rzeczy dla mnie, żeby czytać kiedy można, teraz ustala się jako modę i jakiś achivement. Tak jak z bieganiem. Kiedyś też ludzie biegali i nie przypominało to działań sekciarskich.

        0
        • Raija pisze:

          Ja za to nie rozumiem jak można czytać 5 książek na raz, wyłączywszy oczywiście takie do nauki „czegoś tam” bo takich nie czyta się od deski do deski tylko często fragmentarycznie. Czytam jedną od deski do deski, chyba że absolutnie nie jestem wstanie jej przebrnąć to ja zostawiam, jedna na rok taka się trafia.

          W 2013 przeczytałam xxx książek, z czego xx to liczba książek do których z przyjemnością wróciłam po latach.
          Z nikim się nie ścigałam po prostu czytam trochę szybciej niż przeciętny czytelnik i dodatkowo na kindle wychodzi to jeszcze szybciej.
          Każdy czyta w inny sposób, po inne książki sięga i czego innego po nich oczekuje.
          Z tego co widzę czujesz się trochę niekomfortowo bo wg jakiś tam kryteriów „mało” czytasz – olej to, czytaj co lubisz i jak lubisz, ale nie traktuj podobnych do mnie jak jakąś sektę – ja czytam dla siebie nie dla wyników.

          0
          • PanSowa pisze:

            Nie, Raija, nie czuję się niekomfortowo, czytam jak chce i kiedy chce.

            Ale takie są teraz mody i tendencje.
            Nie wystarczy przecież normalnie sobie pobiegać, trzeba mieć appa do facebooka co pokaże wszystkim, nie można pobiegać w lesie, tylko koniecznie maraton. A teraz widzę, że w świecie książek (bo przeciez nie o same czytniki chodzi), pojawiają się dyscypliny – 52 na rok, 1 na tydzień i inne. Achievmenty i grywalizacja.
            Można powiedzieć, ot taka moda i to chyba tyle. Ale ja modę postrzegam negatywnie, po prostu płytkie oskubywanie ludzi.
            Mam ochotę, na przekór, zrobić eksperyment i przeczytać 100 książek w styczniu. Zacznę od THINGS I CANNOT AFFORD Billa Gatesa.

            0
    • Doman pisze:

      Mi nie chodzi o jakieś ściganie, wiem z resztą, że czołówki tak czy inaczej nie doścignę. Po prostu jest mnóstwo pozycji które chciałbym kiedyś przeczytać i ta lista z oczywistych względów rośnie.

      0
  17. YuukiSaya pisze:

    Hmmm, czytałam wyłącznie na czytniku, ale mam pewną wątpliwość… A raczej pytanie odnośnie akcji „52/52” – eee czy łapią się tylko książki „profesjonalne” czy amatorskie dzieła też? Bo ja to pół na pół i koniec końców pewnie z 50 sztuk lekką ręką bym naliczyła, z czego samych książek koło 20…

    0
  18. zajeBEASTY pisze:

    A ja świeżo po odstawieniu gier jestem, w tamtym roku dalem rade tylko 23 opowiadania z uniwersum Starcrafta i jedna powiesc przeczytac, no nie liczac lektury religijnej po ok. 20-30 minut przed snem – polecam zdecydowanie najwspanialsze dzieło na świecie – „Poemat Boga-Człowieka” Marii Valtorty.

    Eh… juz 18 dzien bez gier a lekko nie jest, miesnie mi sztywnieja i slinka cieknie na mysl o grach (ale to temat na osobny wpis na blogu), bez kindla bym nie dal rady i pomyslec ze w czasach szkolnych czytalem po 8 godzin dziennie, a teraz mozg sie meczy jak przy orce…

    0
  19. Akacaku pisze:

    Ja przeczytałem 51 – w tym 2 audiobooki (no niby nie czytanie, ale skupienia wymaga ;) ) i dwa ebooki. Najgrubsza była chyba książka „Kto zabił Jezusa?” Lisickiego. Ale reszta to też nie chude książeczki.

    0
  20. Doman pisze:

    Jestem raczej casualowym czytaczem. W tym roku pierwszy raz postanowiłem zrobić sobie zestawienie. Okazało się, że przeczytałem 27 książek, z czego 15 na czytniku, więc zaznaczyłem pół na pół.

    0
  21. Cathryn pisze:

    Siedziałam naprzeciwko Was na spotkaniu blogerów książkowych, pytałam się, w jakiego Kindle’a warto zainwestować ;)
    W końcu pewnym zbiegiem okoliczności zostałam posiadaczką Kindle Fire, które i tak świetnie spełnia funkcję czytnika.
    Doceniam książki elektroniczne. Przeczytałam ich ze dwadzieścia w ubiegłym roku i stwierdzam, że żyć bez czytnika nie mogę. Co mi się jedna książka skończy, zawsze mogę zacząć następną, z papierowymi różnie bywa, jak jestem poza domem ;)

    0
  22. asymon pisze:

    Ciekawa lista, przejrzałem i wynotowałem co może mnie zaciekawić (Poczobut, Ciszewski)

    Ja w tym roku mało, około 40, z czego 7 papierowych. I okazuje się że większość w tym roku to fantastyka. Nie bawię się w akcje typu „52 książki”, bo z powodu upodobnia do grubych książek (King, Martin) słabo wypadam „ilościowo”.

    Książka roku to z pewnością genialne „Ślepowidzenie” Wattsa, czytane w papierze, ale na e-półeczce czeka trylogia Ryfterów. I „Wieczny Grunwald” Twardocha. I „Mały palec Buddy” Pielewina, tak dobrze się czytało że nie zwracałem nawet uwagi na tragiczne (tragiczne!) formatowanie ebooka.

    0
  23. Magdalaena pisze:

    A jaki macie system układania plików w kolekcjach? Bo mam już tego dobra 12 stron i powoli przestaję ogarniać ;-) Niby mam podzielone według gatunków, a teraz wprowadziłam odrębne kolekcje przeczytane i do czytania, ale ciągle nie jestem zadowolona.

    0
    • Tom pisze:

      Mam kolekcję:
      „czytelnia” gdzie trzymam ok 8-9 książek (tak by mieściły się na jednej stronie – mam kinlde clasic), które chcę przeczytać w najbliższym czasie ew. w pierwszej kolejności.
      „poczekalnia” tu lądują książki które kiedyś przejdą do „czytelni”
      „ulubione” przeczytane książki, które z jakiś powodów chcę mieć nadal w czytniku
      + kilka innych kolekcji dla utrzymania porządku w czytniku

      0
    • 8 o'clock pisze:

      Mój podział na kolekcje nie jest „ostry”, ale ja się w nim orientuję. Najlepsze kolekcje są wg autora ew. serii, książki pojedyncze trafiają do bardziej ogólnych kolekcji wg rodzaju. Oprócz tego mam dwie kolekcje oznaczone tylko jako książki do przeczytania (dwie, bo jedna to beletrystyka, druga nie), co nie wyklucza, że w innych kolekcjach są też książki do przeczytania;-) pomieszane razem z przeczytanymi. Razem 4 strony kolekcji wertykalnie.

      Chyba strasznie dużo wydzieliłaś gatunków?

      0
  24. 8 o'clock pisze:

    Ten rok zaczęłam bardzo miło „Babcią Rabuś”, później przeczytałam dwóch Panów Samochodzików, dziś zmęczyłam zapoznawanie się z autorką, która ciągle wpadała mi w oczy, a nie wiedziałam, o czym i jak pisze (nie przeczytałam, w nudnych wątkach przerzucałam „kartki”), żeby dojść, że już mnie ona nie interesuje.

    Liczenie książek na sztuki jest czysto umowne, jak widać ;-)

    0
  25. golem14 pisze:

    Z wielkimi bólami udało mi się skończyć Sapkowskiego, w ramach poświątecznej nudy. Końcówka lepsza niż początek. Na marginesie tego:
    Kiedyś jak bajarz, wędrowiec, trupa cyrkowców lub aktorów przyjechała do wsi to dostawała wynagrodzenie PO opowieści, przedstawieniu itp. Bajarz dostał strawę i nocleg, parę groszy na drogę. Sztukmistrze grosze do kapelusza. Oczywiście jeśli sztuka się nie podobała, to gawiedź się rozchodziła i artyści przymierali głodem. To było uczciwe dla obu stron. Potem powstały teatry, cyrki, wydawnictwa – gdzie najpierw (PRZED) trzeba zapłacić, aby móc obejrzeć sztukę czy przeczytać baśń. Niestety jeśli bajka nam się nie podoba, to nie zawsze możemy odzyskać pieniądze. To oznacza, że skazani jesteśmy na tę jakość jaką chcą nam dać artyści bądź „artyści”. A to już sprawiedliwe nie jest. Ciekawi mnie, czy jeśli kupuje e-booka przez internet, to mogę go zwrócić, gdy mi się nie podoba?
    PS. ekundelek już chyba przestał być konkurencją dla Ciebie – duże przestoje tam ostatnio.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Oj, jak do wioski bajarz przychodził raz na pół roku, to czego by nie grali pewnie się podobało. :-) Poza tym komunikacja z innymi wsiami była utrudniona i przed odegraniem sztuki nie było dostępu do recenzji czy opinii.

      A ten model wciąż jest w użytku – np. z muzyką – na Bandcampie przed kupnem płyty możesz ją przesłuchać w całości, podobnie robią takie zespoły jak Luxtorpeda, które te płyty wrzucają na YT czy Soundcloud.

      Co do ebooków, część księgarni ma gwarancję satysfakcji – nie spodoba się, zwrócą Ci kasę. W Polsce tak mają Nexto, Złote Myśli, można też w ciągu 7 dni zwrócić e-booka z Amazonu przeciwko czemu zresztą protestują… środowiska autorów. :)
      http://swiatczytnikow.pl/autorzy-protestuja-przeciwko-polityce-zwrotow-e-bookow-w-amazonie/

      0
      • golem14 pisze:

        O dzięki za uświadomienie! Choć interesuje mnie jak do sprzedaży ebooków ma się prawo do zwrotu (w ciągu 10 dni) towarów zakupionych przez internet.
        BTW. Swego czasu pożyczyłem z biblioteki „Lód” Dukaja ale w tej formie „ciężko się czyta”. Zdobyłem wersję „legalną inaczej” ale jej na kindlu też nie przeczytałem bo raz, że kiepsko sformatowana; dwa, nie było czasu. W międzyczasie była na to promocja (chyba na Woblinku) więc kupiłem, przeczytałem. Tak mi się spodobało, że kupiłem jeszcze 3 inne powieści Dukaja – w ciemno. Czasami dobrze jest spróbować dania przed zapłaceniem. Myślę sobie, że wydawcy zamiast dawać „przykładowy rozdział”, powinni udostępniać za darmo 10% książki – od początku. Po początku często widać czy książka wciąga. Teraz dostajemy albo przypadkowe rozdziały albo coś wyselekcjonowanego „pod target” albo wstęp, tudzież słowo od autora (sic!).

        0
        • Dagon pisze:

          W myśl prawa europejskiego ebook jest usługą a nie towarem. Co do fragmentów – przecież większość księgarni pozwala ściągnąć bezpłatny fragment, więc nie bardzo rozumiem w czym rzecz…

          0
          • golem14 pisze:

            Nie ładnie tak oj!
            Autocytat:
            „Teraz dostajemy albo przypadkowe rozdziały albo coś wyselekcjonowanego „pod target” albo wstęp, tudzież słowo od autora (sic!).”

            0
      • Sławek pisze:

        I tu rodzi się pytanie: czy jeśli ebook jest usługą, a tak jest traktowany w kontekście stawki VAT, to czy usługę można zwrócić?

        Pytanie to powstało pod wpływem wcześniejszego wpisu Piotra Budnego wyżej na tej stronie.

        0
        • Doman pisze:

          Raczej można usługi też. W końcu abonament telefoniczny również jest usługą a da się z niego wykręcić jeżeli zamawialiśmy na odległość.

          0
  26. wojtekm pisze:

    hej, czemu takie rzeczy trzymasz w dokumentach google? Nie używasz żadnych serwisów typu Biblionetka, albo lubimyczytać zapytam tak z ciekawości?

    0
  27. R pisze:

    Brakuje mi jeszcze możliwości z „niemal wyłącznie audiobooki :)” no może nie mi bo 7 audiobooków a 40 ebooków to jednak różnica ale zawsze „ale”

    0

Skomentuj Su Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.