Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

OpenBooks.com – o tym, jak Polacy chcą podbić rynek e-booków nowym modelem sprzedaży

open-glowna

OpenBooks.com to serwis z e-bookami oferowanymi w modelu „płać ile chcesz – i jeśli chcesz”. Skierowany jest na rynek anglojęzyczny, tworzą go jednak Polacy. 

Założycielami serwisu są Michał Kiciński, Bartek Filipek i Tomasz Staniak. Najbardziej znany jest ten pierwszy – związany przez wiele lat z CD Projekt – był współtwórcą Wiedźmina i serwisu gog.com.

Oficjalny start serwisu nastąpi w połowie kwietnia z okazji targów książki w Londynie, na razie jest wersja beta, która pod względem działania nie różni się już od wersji finalnej.

Jak działa OpenBooks?

Serwis zawiera w tym momencie około 200 tytułów: beletrystyka (123), literatura faktu (53), poradniki samorozwoju (23). Są to w większości autorzy niezależni, acz wiem że twórcy rozmawiają z kilkoma „dużymi nazwiskami”.

open-download

Książki pobiera się za darmo i jednym kliknięciem. Po prostu. Klikam „Download” i oto na mój dysk schodzi plik ZIP z trzema formatami – PDF, MOBI, EPUB.

Co więcej – nie trzeba się rejestrować, choć można założyć konto, aby mieć swoją półkę, wysyłkę na Kindle (chwilowo chyba nie działa) i móc dodawać recenzje. Pobranymi książkami można się bez ograniczeń dzielić i je kopiować.

Kiedy płacimy? Gdy książka nam się spodoba.

Wchodzimy wtedy na naszą półkę i klikamy „Pay”.

open-pay

Można też zapłacić jeśli nie mamy półki – po prostu ze strony książki.

Podana kwota jest jedynie sugerowana, możemy wpisać własną.

open-pay-rozliczenie

Jednocześnie widzimy ile dostanie autor (70% kwoty netto), ile pójdzie do OpenBooks, ile weźmie za obsługę PayPal, no i – ile wyniesie polski VAT, który jest naliczany zgodnie z unijnymi przepisami.

Same książki złożone są elegancko i poprawnie, powiedziałbym, że lepiej niż większość tych z Kindle Store.

open-tekst1 open-tekst2

Abyśmy nie zapomnieli, na jakiej zasadzie udostępniono nam e-booka, na końcu jest przypomnienie i zachęta do zapłacenia.

open-zacheta1 open-zacheta2

Ideę OpenBooks odzwierciedlać ma ich hasło: read it – love it – price it – share it. Przeczytaj, pokochaj, wyceń i podziel się. Założenie dotyczące dzielenia pokazuje fragment notki prasowej:

„I read quite a lot during my travels and I meet a lot of people with whom I wanted to share books I thought were interesting, but I could only send them a link to make a purchase,” said Founder Michal Kicinski. “I wasn’t sure if they liked the book I recommended and it all seemed too complicated. In fact even more complicated than simply giving a copy of a paper book. We call it progress, but I think it’s a regress. That’s why we decided to start OpenBooks.com, to shake up the outdated and arrogant eBook distribution model and make sharing books easier and beneficial for both readers and writers.”

A zatem – Kiciński chciał się dzielić z ludźmi książkami, które czyta, ale jedyne co mógł zrobić to wysłanie linka do sklepu. A może po prostu przesłać plik i dać możliwość kupienia?

Teraz pomyślmy, czy taki sposób ma szansę realizacji.

Co o tym sądzę?

Prób sprzedaży książek w modelu „płać ile chcesz” już kilka było. Najbardziej znane na świecie są Humble BundleStory Bundle – w Polsce – BookRage. Odnoszą zasłużony sukces, choć sam sukces nie oznacza przejęcia całości rynku – mają swoją działkę i wykorzystują ją dobrze.

Tutaj mamy model idący o krok dalej. Taki shareware dla książek – założenie, że czytelnicy chętnie zapłacą za tytuły, które im się spodobały. Mam też skojarzenie z serwisem BandCamp, gdzie przed zakupem płyty możemy ją w całości przesłuchać.

Tylko czy ten, kto ściągnął za darmo, wróci aby zapłacić? Jest to częściowo kwestia kulturowa. W krajach anglosaskich istnieje znacznie głębsze niż u nas poczucie zobowiązania wobec autora – i można przypuścić, że wiele osób będzie chciało się odwdzięczyć.

Nie lubię generalizować, ale w Polsce mogłoby to wyglądać inaczej, fanów „darmochy za wszelką cenę” jest u nas wielu – inna sprawa, że przecież ściągnięcie e-booka nie wiąże się z przeczytaniem.

Dygresja: od paru lat istnieje omawiany u nas dwukrotnie serwis ebooks43.pl, z tym że tam książki są za darmo, nie ma opcji zapłacenia (poza darowizną na rzecz serwisu) – ale przy rejestracji zapisujemy się na dość częste mailingi innego serwisu książkowego, już z papierem.

Moja wątpliwość dotyczy czego innego. Self-publishing w Stanach i Wielkiej Brytanii jest zjawiskiem masowym. Uruchomienie przez Amazon platformy Kindle Direct Publishing oraz programu Kindle Select sprawiło, że na rynku są dosłownie setki tysięcy e-booków na każdy temat po parę dolarów. Inne platformy, stworzone np. przez Kobobooks, Smashwords czy Lulu nie pozostają w tyle.

Do promocji trafiają też teksty z większych wydawnictw. To sprawia, że tanich książek jest mnóstwo. Sam łapię się na tym, że w ramach Kindle Daily Deal czy Kindle Countdown Deal ściągam miesięcznie po kilka tytułów – i rzadko kiedy czytam je w całości. Po prostu możliwość kupna jednym kliknięciem oraz cena rzędu 1-2 dolarów sprawia, że nie zastanawiam się specjalnie, czy warto. Nie czytam dokładnie recenzji i nie pobieram darmowego fragmentu – tak jak robię to, gdy tytuł kosztuje np. 15-20 dolarów. Po prostu biorę, dodaję do odpowiedniej kolekcji na Kindle, może się przyda.

I w tym rzecz. Jeśli nie czytam książek, za które zapłaciłem, czy przeczytam książki, za które nie zapłaciłem? Zalew niezależnych książek jest tak ogromny, że… nawet darmowa oferta nie jest tutaj wyróżnikiem.

Co może tutaj jednak pomóc? To, że OpenBooks nie ma paru milionów tytułów, że liczą się rekomendacje ekipy serwisu – i jest spora szansa, że czytelnik trafi na to, co mu odpowiada – wtedy wróci, aby pobrać kolejne e-booki – i być może, zapłacić za dotychczasowe. Ważne jest zatem to, aby… czytelnik pamiętał, w jakim modelu została opublikowana dana książka.

Co do koncepcji dzielenia się – z polskiej perspektywy od razu nasuwa się pytanie, czym to się różni od dozwolonego użytku – plik MOBI z polskiej księgarni mogę podesłać znajomemu, a jeśli mu się spodoba, to go kupi. :-) Pamiętajmy jednak, że najwięksi gracze na rynku e-booków w UK/US wciąż promują DRM i poza dość okrojoną funkcją pożyczania na 14 dni, którą daje Kindle Store, takiej książki po prostu znajomemu nie wyślemy.

OpenBooks.com jest projektem bardzo ambitnym, którego założenia można krytykować, gdyby nie to… że widzę, że oni podchodzą do tego poważnie. Sam fakt, że to pomysł twórcy GOG, jest dla mnie dowodem, że nie będzie to kolejny start-up, którego twórcy zderzą się boleśnie z realiami rynku. Kiciński znalazł się niedawno na 98 pozycji w rankingu najbogatszych Polaków miesięcznika Forbes, z majątkiem szacowanym na 220 mln złotych. Tacy ludzie nie zajmują się głupotami. Serwis chce rozwijać się globalne i bardzo jestem ciekaw, jak im to pójdzie. To pokażą najbliższe miesiące.

Tymczasem zachęcam do wypróbowania serwisu i komentarzy, co o nim sądzicie.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

29 odpowiedzi na „OpenBooks.com – o tym, jak Polacy chcą podbić rynek e-booków nowym modelem sprzedaży

  1. Wojciech pisze:

    Siłą GOGa była nostalgia i klasyki, tutaj widzę zalew książek o których nigdy nie słyszałem. Brak mi czasu i ochoty by przebierać w self-publishingu, także raczej pas.

    0
  2. Magdalaena pisze:

    Ja już jakiś czas temu przestałam kupować ebooki tylko dlatego, że są tanie ;-) Przekonałam się, że nie warto. Tak samo przekonałam się, że książka wydana przez nieznanego autora, oceniona przez kilkunastu jego znajomych, raczej nie jest fajna.
    Najbardziej dziwi mnie, że internet jest pełen dobrego darmowego fanfiction, a wszystkie książki z amazona za $0 okazały się być gniotami.

    0
    • YuukiSaya pisze:

      Nie jesteś sama w swoim zadziwieniu… Chyba w każdym fandomie znajdzie się parę perełek, które pozamiatałyby nawet płatnymi publikacjami.

      0
  3. Dawid Miarka pisze:

    W pl była już próba z jedną książką. Rekonfiguracja – Andrzej Danilkiewicz. Był efekt wykopu etc. i generalnie autor nie był zbyt zadowolony ze strony finansowej. Osobiście się nie dziwię. Problem jest też tej natury, że często darmowe rzeczy ściągamy, ale do nich sięgamy nawet rzadziej niż za te które zapłaciliśmy.
    A książka Danilkiewicza świetna – polecam, bo można ją dalej za darmo ściągnąć z dropboxa autora(także w postaci audiobooka). Jedna z lepszych książek s-f jakie czytałem, nowy szeroko reklamowany Dukaj się nawet nie umywa.

    Sam po przeczytaniu się zdecydowałem i wpłaciłem autorowi kasę, więc coś tam działa, tylko pewnie nie na zbyt wielu. Robię mu tutaj reklamę celowo, bo moim zdaniem bardzo warto, nadal nie rozumiem dlaczego nie szuka dla tej książki wydawcy – nie wierzę, żeby żaden się nie zgodził, szczególnie że nie tylko ja uważam że jest świetna. Tylko kilka razy w życiu miałem tak, że nie mogłem się oderwać od lektury, to był jeden z nich.

    0
    • kshanowski pisze:

      Dzięki za rekomendację, nie słyszałem o tym, a chętnie spróbuję. Ocena na LC też wysoka. Dla mnie samo to, że mogę pobrać mało znaną (ale jednak znaną i polecaną) książkę nieodpłatnie, przeczytać, rozesłać, a zapłacić później tyle ile chcę lub ile mogę, jest dobrym krokiem do uśmiercenia śmiesznych praw autorskich i pogrzebania pośredników. I wreszcie, dostęp do wiedzy i rozrywki dla wszystkich, nie tylko tych których na to stać.

      0
      • Blue pisze:

        Sam ściągnąłem bez przekonania. Rok przesiedziała na czytniku. Przyszły wakacje, zaliczyłem sobie Orient Express Agaty Christie, przeglądałem co mi tam leżakuje, co nie jest zbyt długie i stwierdziłem, że dam szansę. Choćby z uwagi na to, że autor próbował nawiązać jakiś dialog, podobała mi się cała akcja, jakieś tam opinie na LC złe nie były i jeszcze promował książkę na jednym „pirackim” serwisie(który już nie działa swoją drogą ;) ).

        Nie zmienił się nagle mój stosunek do selfpublishingu, to że w ogóle przeczytałem zawdzięcza tylko swoim posunięciom marketingowym wysuniętym przed to co zazwyczaj selfpublishing robi. Niestety taki mamy świat, że bez pieniędzy na marketing ciężko sprzedać nawet perełkę. Czasem się komuś uda od święta wybić i „samo się nakręca”, ale to trzeba mieć zarówno diament w postaci produktu jak i dużo szczęścia, żeby trafić na odpowiednich ludzi, którzy nakręcą spiralę sami :).

        W ogóle to jest bardzo bliskie SF, w większości mocno odnoszące się do naszej rzeczywistości, więc polecam nawet osobom, które nie są fanami gatunku. Do tego jest tam sporo lekkich wstawek humorystycznych :).

        0
  4. Anna pisze:

    Robercie, pobrałam niedawno książkę z serwisu http://www.ebooks43.pl, w mailu znajduje się informacja: „Jeśli chciałbyś wesprzeć nasz serwis, wpłacając dowolną kwotę, kliknij tutaj” (link prowadzi do strony http://www.ebooks43.pl/s/wsparcie.htm). Istnieje zatem pewna forma płacenia, nie wiem jednak, czy jakaś część z tych pieniędzy trafia do autorów, czy w całości przeznaczane są na utrzymanie serwisu.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      A dzięki, tego nie zauważyłem, może pojawiło się niedawno. Dodaję do wpisu.

      0
    • Dumeras pisze:

      Już kilka razy z tego serwisu pobrałem książki, nie przeczytałem żadnej, choć teoretycznie wszystkie pobrane są w zakresie moich zainteresowań.
      A jak nie przeczytałem, to i wpłat mi daleko, więc jak na razie do tego typu serwisów jestem sceptycznie nastawiony.

      0
  5. h. pisze:

    Mnie się samo założenie wydaje bardzo dobre. Ale zaznaczam od razu: ja piracę na potęgę i ściągnięcie czegoś, obejrzenie/przesłuchanie/przeczytanie/zagranie i zapłacenie, kiedy już wiem, że jest warte swojej ceny, to dla mnie naturalny sposób obcowania z kulturą. Więc pod tym względem jestem chyba idealnym klientem takiego serwisu.

    Co do „ściągnięte i nie przeczytane” – mam na kindlu książki, które wrzuciłam na niego zaraz po zakupie i wciąż ich nawet nie otworzyłam (a mam k3 kupionego zaraz po premierze). Tylko czy ktokolwiek w jakikolwiek sposób straci na tym, że ściągnę, nie przeczytam i nie zapłacę? No, tylko jakiś ruch będzie generowany na serwerze…

    Poroniony wydaje mi się jednak pomysł wrzucania tam selfów. Nawet jeśli znajdzie się pośród nich coś godnego uwagi (a szczerze wątpię), to przecież komu się będzie chciało przedzierać przez setki grafomanii?

    Ogółem jestem bardzo na tak, ale nie przy takiej ofercie. Gdyby np. jakieś duże wydawnictwo weszło na tę platformę oferując starsze tytuły (któreś związane z fantastyką miało kiedyś sporą ofertę darmochy z fantastyką z lat 80. bodaj) – to byłoby coś.

    0
  6. Dawid Miarka pisze:

    Fakt faktem, jak oni sami nie będę jakoś promować danych pozycji i wybierać tych dobrych, albo jak się okaże że te polecane to i tak jest jednak crap, to nie będzie miało sensu. Ludzie dlatego nie grzebią w selfpublishingu, bo jak książka jest wydana, to jest mniejsza szansa na wtopę. Ktoś to przeczytał, zaakceptował, zaryzykował kasę i puścił do druku, do tego w krótkim czasie po premierze zawsze są opinie w internecie, a przy selfpublishingu często cisza, bo publiki jest mało i nie ma efektu skali, żeby powstała odpowiednia liczba opinii. Wiadomo, że perełki będą. Ile historia zna przypadków, gdy ciężko było znaleźć wydawcę dla świetnej książki? J.K. Rowling najlepszym przykładem. Jak faktycznie sami będą odsiewać ziarno od plew, może się udać. Ja bym taki model biznesowy wdrożył do wolnychlektur, może by się przełożył na większą kasę na kolejne pozycje? Sugerowana cena np. 4,99(gdzieniegdzie te pozycje które są za darmo na wolnych lekturach i tak są sprzedawane w podobnych cenach) z informacją na końcu każdej pozycji i łatwy sposób płatności zarówno przez SMS jak i przelewami.

    0
  7. Wielkie dzięki za artykuł i bardzo ciekawe opinie w komentarzach! Część opinii się pokrywa z naszymi planami, część zwraca uwagę na rzeczy, o których nie pomyśleliśmy/pomyśleliśmy za mało.

    Mała garść odpowiedzi:
    – z Wolnymi Lekturami jesteśmy już po kilku rozmowach. Od początku widziałem tam możliwość współpracy i sądzę, że w szerszej perspektywie czasu coś z tego może wyjść – rozmawialiśmy dość intensywnie w zeszłym roku
    – każda książka w OB przechodzi moderację. Nie chcemy być – powiedzmy – Wattpadem, gdzie każdy z ulicy może wrzucić książkę. Wierzymy w selekcję, zwłaszcza w selfpubie i wśród mało popularnych/mało znanych autorów
    – zależy nam na jakości – podstawa tego modelu jest oparta na temacie jakości, postaram się niedługo rozwinąć ten temat niedługo. Na razie dodam tylko, że nie chcemy być tylko platformą dystrybucji ale też chcemy edukować/pomagać autorom w tworzeniu wartościowych książek. Jesteśmy po rozmowach m.in. z Liberio.
    – W tej chwili spora część książek w serwisie to książki, które są dostępne np w Amazonie, gdzie mają regularne ceny – na samym początku rozwoju zaufała nam Panoma Press (http://www.panomapress.com/); nasza „Rekomendowana cena” to właśnie informacja zbieżna z obecnym paradygmatem wartości/ceny
    – medialny „grand opening” zrobimy na London Book Fair (http://www.londonbookfair.co.uk/), gdzie będziemy mieć stoisko. Wtedy też zaprezentujemy przynajmniej jednego autora o bardzo znanym nazwisku. Jeśli ktoś się wybiera – zapraszamy, będzie okazja porozmawiać.

    Mam nadzieję, że będzie tutaj okazja podyskutować na temat tego projektu :)

    0
  8. Art pisze:

    „Kiedy płacimy? Gdy książka nam się spodoba.”

    Raczej wtedy, gdy chcemy i możemy.
    Podobanie się nie jest warunkiem wystarczającym, ani nawet koniecznym.
    Myślę że jest sporo osób, którym się książka podoba, a nie płacą.
    Wykluczyć też nie można tych, którym się nie podoba, a mimo to zapłacą.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Według hasła serwisu, warunkiem koniecznym jest nie tylko podobanie, ale wręcz pokochanie: „love it” :-)

      0
      • asymon pisze:

        Czyli jeśli przeczytam i ocenię na Lubimy Czytać na 7/10 to płacić nie muszę?

        0
        • Nie musisz płacić. Zresztą, nie wiem czy jestem OK z podejściem „muszę/nie muszę” w dodatku „płacić”. Wolałbym myśleć w kategoriach wspierania autorów, gdzie oceniasz pieniędzmi a nie cyferkami – z tej perspektywy, czy czujesz się OK by nie zapłacić?

          0
  9. deszczowy pisze:

    Dziękuję za bardzo interesujący artykuł i ciekawe komentarze. Sam wiele razy kupowałem
    książkę, którą wczesniej ściągnąłem przez internet ( chomik i OOOCH Scan-dall). Lecz tyko wtedy gdy mi się podobała.! Za to wiele z kupionych, dzięki dobrej reklamie lub znanym nazwiskom pisarzy, okazywało się pomyłką. Zgaduję dlaczego polski serwis startuje zagranicą. W Polsce jest zbyt wielu ludzi o charakterze liska chytruska , cwaniaczka, oraz permanętnych krytyków WSZYSTIEGO. A prawo zabrania dawac za darmo.( podatek ) Ale wracając do tematu , to warto robić wszystko by ludzie czytali , wzbogacali uczucia, myśleli.
    A ci co chcą i mogą podziękują opłatą. (o w mordę, prawie jak w kosciele!)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Myślę, że mentalność i prawo jest tu mniej istotne wobec tego, że rynek anglojęzyczny jest setki razy większy od polskiego. Tak samo od razu w Stanach wystartował społecznościowy booklikes.com, tworzony przecież przez Polaków.

      0
  10. Maleńka pisze:

    Mi się pomysł bardzo podoba, z perspektywy osoby, która często korzysta z pewnego gryzonia by czytać. Kocham zarówno książki w formie papierowej jak i moją kolekcję na AG2. Mam kilka tytułów które spodobały mi się do tego stopnia, że po przeczytaniu ebooka poszłam i zakupiłam je w wersji papierowej, właśnie w ramach podziękowania autorowi.
    Na gryzoniu książek jest masa, a ludzi którzy je pobierają jest jeszcze więcej. Nawet jeżeli na tysiąc osób zapłaci tylko jedna to i tak jest o tą jedną osobę więcej niż gdyby ta sama liczba osób zassała plik z neta. Autorzy jak to sobie sprytnie wyceniają „pobrano 5 tysięcy mojej książki, która wypłynęła do internetu, jestem stratna/y milion Tuskocointów”. Książka jak ma wypłynąć to tak czy siak wypłynie, a myślę że co najmniej 95-98% osób nie zakupiłaby tej książki gdyby nie było opcji „darmoszki”. Więc patrząc z boku na Polskie realia, ebook i tak prędzej czy później pojawi się w necie, tysiące ludzi zassa go z gryzonia, nie płacąc ani grosza za niego. W przypadku tej platformy autorzy mają szansę na jakiekolwiek wpływy finansowe za ebooka, w przypadku chomika nie mają nic, mogą się jedynie wlec po sądach i to wszystko.

    0
  11. Darth Artorius pisze:

    Ciekawe czy wielu polskich pisarzy zdecydowały by się udostępnić swoją książkę na jakimś portalu typu „kup za ile chcesz” lub „za ile możesz” ? Albo na portalu „wszystkie ebooki za 10 zł” (jak te sklepiki). Pewnie niewielu. No i mamy ceny ebooków typu 36 zł i czekamy na promocje…

    0
  12. Ocelot pisze:

    Bardzo dobra inicjatywa.
    Nie ma się co dziwić, że nie powstał dla naszego kraju. Przykład restauracji działających na tej samej zasadzie pokazał, że tutaj, nie ma szans na sukces finansowy.

    0
  13. Zachęcony tym pomysłem założyłem konto i dodałem kilka swoich e-booków. http://openbooks.com/users/aleksander-sowa
    Obecnie są dostępne dwa. Przez trzy dni zostały pobrane 24 kopie. Zarobiłem 0,96 USD. Zobaczę jak to będzie dalej funkcjonowało, tymczasem czekam na moderacji pozostałych pozycji.

    0
    • Na 41 pobrań zapłaciła jedna osoba. 0,96 USD. Rezygnuję.

      0
      • Przykro to słyszeć.

        Obecnie przygotowujemy się do targów LBF, w tym tygodniu powinna pojawić się zmieniona strona główna serwisu i stopniowo włączamy kolejne narzędzia promocyjne i wspierające autorów, co zwiększy potencjał serwisu. Zwłaszcza po targach.

        Proszę jednak pamiętać, że nie każdy czyta tak samo szybko – w tym modelu zakładamy, że wpłata będzie miała miejsce dopiero po przeczytaniu książki. Co może potrwać.

        0

Skomentuj asymon Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.