Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Nie, z badań Biblioteki Narodowej nie wynika, że „e-booki wymierają”. Choć cudów nie ma…

Lubię na tym blogu co jakiś czas dementować różne mity, które narosły wokół e-czytania, szczególnie te oparte rzekomo na badaniach.

Biblioteka Narodowa co roku publikuje raport z badań stanu czytelnictwa w Polsce, które również co roku prowadzą do narzekań, jak mało Polaków czyta.

No i w oparciu o ten raport pewien portal technologiczny opublikował niedawno wpis zatytułowany „E-booki powoli wymierają. Młodzi Polacy wolą podcasty i streszczenia na TikToku”. Wnioski, jakie wyciąga autorka artykułu sprowadzają się do tego, że tylko 5% Polaków czyta e-booki, a młodzi, którzy jeszcze czytają sięgają po wersje papierowe, bo tymi łatwiej pochwalić się w social mediach.

BookTokerzy, czyli użytkownicy publikujący na TikToku krótkie filmy przedstawiające fabułę lub krótki komentarz do książki, w zasadzie zawsze muszą w kadrze wideo tę powieść pokazać, co równa się konieczności kupna czy wypożyczenia fizycznego egzemplarza. E-book ze swoją smutną czarno-białą okładką (choć są już kolorowe czytniki, jak ten PocketBook Ink Pad Color 2) nie spełnia więc oczekiwań BookTokerów, głównie nastolatków i młodych dorosłych, a to przecież oni, według raportu, czytają w Polsce najwięcej.

Z faktami się nie dyskutuje, wystarczy zajrzeć na książkowego Instagrama czy TikToka. Większość influencerów pokazuje książki papierowe, w przypadku współprac komercyjnych sądzę, że tego sobie życzą zleceniodawcy.

E-booki – jest tak sobie, ale jest bez zmian (przynajmniej u nas)

Ale skąd wniosek, że e-booki wymierają? Zajrzyjmy do źródła czyli rzeczonego raportu BN:

Lektura książek w formatach elektronicznych jest zdecydowanie mniej popularna niż czytanie drukowanych kodeksów. Jesienią 2022 roku zaledwie 4% czytelników wymieniło co najmniej jedną książkę czytaną z ekranu komputera lub urządzenia mobilnego. Jest to wynik na poziomie odnotowywanym w poprzednich pomiarach i nie zaskakuje w kontekście odpowiedzi na pytanie o preferowany nośnik tekstu – Polacy konsekwentnie wolą czytać książki drukowane niż elektroniczne (wykres 8), chociaż te ostatnie dawno już przestały być czymś nowym i nieznanym.

Te 4-5% osób czytających e-booki pojawia się od dawna – i tutaj nic się nie zmienia. Jest tak jak było. Pisałem o tym dwa lata temu. Nawet to, że w pandemii Polacy rzucili się na abonamenty e-bookowe, a wszystkie księgarnie zaliczyły wzrost sprzedaży nie zmieniły faktu, że e-booki to wciąż nisza.

Jeszcze biedniej wyglądają statystyki korzystania z czytników.

Czytniki książek stanowią… zaledwie jeden procent wszystkich urządzeń, z których korzystają Polacy. Wprawdzie można czepiać się formy pytania, bo podstawową cechą czytnika nie jest dostęp do internetu, ale nie sądzę, aby było źle zrozumiane.

Tak czy inaczej, nic nie wskazuje na to, aby te statystyki e-booków i czytników spadały.

Owszem, można zakładać, że młodzi przyzwyczajeni do pokazywania okładek na Instagramie będą nadal ignorować wersje elektroniczne, a użytkownicy czytników będą kurczyć się „pokoleniowo”.

Ale przywoływane również przez autorkę tamtego artykułu badania amerykańskie temu przeczą. Przypomnę wniosek z mojego artykułu w marcu.

Grupa 18-29 czyta najczęściej ze wszystkich grup wiekowych wszystkie formaty: zarówno książki papierowe (68%), e-booki (42%), jak i audiobooki (30%).

Samo czytelnictwo e-booków w Stanach w 2021 dobiło wreszcie do 30%, których spodziewaliśmy się już w 2015. Nie ma więc mowy o jakimś zmierzchu tej formy czytania.

Preferowana forma książki

Na końcu dwie rzeczy w miarę optymistyczne.

Pierwsza to kolejny wykres z badania BN – pytanie o preferowaną formę książki.

Wprawdzie formę cyfrową preferuje wciąż tylko 5%, ale już dla 9% jest wszystko jedno. Swoją drogą na tak zadane pytanie odpowiedziałbym „to zależy”, bo beletrystykę zdecydowanie wolę czytać na czytniku, ale są książki które wciąż wybieram w papierze, dziś na przykład przyszedł VI tom „Złotej kolekcji” Kajka i Kokosza w olśniewającym wydaniu Egmontu. Gdyby nawet był dostępny PDF czy EPUB, wybrałbym papier. Tak czy inaczej coraz więcej osób uznaje te formy za równoznaczne.

W raporcie padła też ciekawa wzmianka o badaniu na studentach.

W sondażu przeprowadzonym na próbie celowej studentów, który – jak zostało wyżej zaznaczone – zostanie omówiony w osobnej publikacji, czytelników książek w formatach cyfrowych zarejestrowano niemal pięciokrotnie więcej niż w próbie ogólnopolskiej. Takiej odpowiedzi udzieliło 19% czytelników studiujących na różnych typach kierunków,
przy czym aż 30% osób uczęszczających na studia techniczno-inżynieryjne lub rolnicze.

Czekam na te badania – zgaduję, że w dużej części będzie chodzić o PDF-y różnej jakości z materiałami do nauki, ale może zostaniemy zaskoczeni. :)

Koziołek daje nadzieję

Kolejna optymistyczna sprawa wynika dla mnie z najnowszego odcinka podcastu Raport o stanie świata, którego dziś posłuchałem. Gościem audycji był Ryszard Koziołek, znany literaturoznawca i rektor Uniwersytetu Śląskiego, autor licznych esejów, w tym wydanego niedawno zbioru Czytać, dużo czytać.

Prof. Koziołek komentuje wyniki badania BN, ale nie załamuje nad nimi rąk, szukając wartości w innych produktach kultury, z których korzystają obecnie ludzie. Dawniej książka była jedynym „wehikułem wyobraźni”, dziś mamy ich więcej. Nawet on mniej czyta, ale nie oznacza to, że jego umysł ma mniej aktywności.

Literaturoznawca przyznał się do frustracji faktem, że jego studenci nie znają już tego, co on kiedyś czytał. Nie ma już tradycji znajomości kanonu, który integrował kolejne pokolenia. Koziołek docenił jednak to, że studenci wciąż czytają – tyle że co innego. A z tego że czytamy różne rzeczy mogą wynikać – według niego – fascynujące korzyści. Bo nie jesteśmy dziś już w stanie przeczytać wszystkiego, ale możemy o tym rozmawiać. Możemy też szukać powiązań np. między serialową „Sukcesją” i szekspirowskim Królem Learem. Bo okazuje się, że te wszystkie nowe media często opowiadają te same historie, które znamy z Szekspira czy Biblii….

Niestety, prof. Koziołek nie przyznał się do korzystania z czytnika, nad czym ubolewam 😉, zresztą z prowadzącą zgadzają się, że przez sto lat nie przetrwają pendrive’y z e-bookami, a książki papierowe owszem. Jednocześnie przyznał, że rozwój technologii zafundował nam niewyobrażalny wręcz dostęp do dóbr kultury.

W tym widzę wciąż szansę dla e-booków i czytników. Rok temu pisałem o czytnikach jako antybibliotece Umberto Eco. To, że noszę ze sobą biblioteczkę tysięcy książek, do których mogę zajrzeć w każdej chwili, jest dla mnie niesamowitą motywacją do zdobywania e-booków. Być może jeszcze nie wszyscy to doceniliśmy. A być może to tylko początek, bo kwestią czasu jest np. powstanie narzędzi AI do szybkiego analizowania i przeszukiwania tej naszej biblioteki. Wtedy taki wirtualny asystent będzie tak mądry jak nasza biblioteka (lub subskrypcja, do której będziemy mieli dostęp). Ale to już temat na inny artykuł.

Źródło grafiki: Midjourney.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

58 odpowiedzi na „Nie, z badań Biblioteki Narodowej nie wynika, że „e-booki wymierają”. Choć cudów nie ma…

  1. Damian pisze:

    Lubię czytać z czytnika, ale książki jakie na nich mam kupuję jedynie w promocjach i to musi być minimum połowa ceny książki papierowej, a najlepiej to już w granicach 15 zł l Regularna cena książki cyfrowej na poziomie papierowej to kpina. Tu wybieram papier.

    17
    • Łukasz pisze:

      Mam podobnie, eBooki kupuję tylko w promocji i pod warunkiem, że danej książki nie ma w bibliotece w moim mieście. A i tak uzbierało się ich całkiem sporo.

      3
    • Sylwia pisze:

      W większości przypadków mam podobnie, chyba, że bardzo czekam na jakąś premierę, to wtedy kupuję niezależnie od ceny. Ale za to jak w Legimi wychodzi mi średnio 4-5 zł za książkę to średnia się wyrównuje :)

      1
      • Damian pisze:

        A masz w Legimi książkę ma własność?

        1
        • Sylwia pisze:

          Nie, ale 95% książek, które czytam (a czytam około 120 rocznie) i tak przeczytam tylko raz, więc po co mi one na własność?

          Zresztą tych „kupionych” też de facto nie masz na własność, bo nie możesz ich odsprzedać.

          11
          • Robert Drózd pisze:

            Tradycyjnie zapytam, ile książek papierowych odsprzedałaś przez ostatnie 10 lat i ile średnio zarobiłaś na jednej :)

            14
            • mjm pisze:

              Ostatnio pozbyłem się zalegającego papieru – miałem trochę wydań specjalnych National Geographic. Wystawiałem na Allegro za jakieś 50% ceny i wszystko schodziło w ciągu kilku dni, aż byłem w lekkim szoku.

              2
            • Sylwia pisze:

              Szczerze? Już liczę. 12 książek i 375 zł (minus prowizje Allegro, ale nie chce mi się szukać).
              To daje średnio 31.25 zł za książkę :)

              3
              • asymon pisze:

                Niedyskretnie zapytam, co to za książki?

                Jak ja się w bawiłem w sprzedawanie na Allegro, to Poczta Polska czy Inpost zarabiali więcej niż ja. Trochę lepiej idą książki sprzedawane na aukcjach WOŚP.

                Ostatnio małżonka wystawiła zbiorcze wydania „Basi”, 4 czy 5 tomów, każdy poszedł za 10 zł. Choć akurat te książki, surprise, surprise, są dostępne na czytniki, czy bardziej może na tablety.

                2
              • Sylwia pisze:

                @asymon Najtaniej poszło wydanie „Niekończącej się opowieści”, bo jedynie za 15 zł (zabawne, bo ja sama też je kupiłam jako używkę, więc chyba nawet nie straciłam na tej sprzedaży zbytnio). A wszystkie inne to kolejkcjonerskie wydania książek (seria od ŚK „Ekskluzywna kolekcja klasyki”) oraz jedna książka o tematyce inwestycyjnej (która normalnie kosztuje 100 zł, więc nie miałam problemu, żeby raz czytaną sprzedać za 80 zł).

                Tak się składa, że ja rzadko kupuję książki, więc jak już kupuję to tylko takie kolekcjonerskie wydania, czy inne drogie książki, które to opłaca się sprzedawać jeżeli nie są już potrzebne.

                Ale teraz przypomniałam sobie, że jeszcze sprzedawałam książki do Skupszopa i to na pewno było w przeciągu ostatnich 10 lat, o które pytał Robert. Ale tam to właśnie były mniej wartościowe książki, więc wolałam je sprzedać hurtem (ale jakieś kolejne kilkaset zł do mnie dzięki temu wróciło).

                2
            • Sylwia pisze:

              Nie wiem jeszcze jaką przyjąć definicję książki, ale jeżeli notesy też się łapią, to dodatkowo jeszcze 165 zł za 4 notesy. To sumaryczna średnia wyszłaby wtedy 33.75 ;)

              0
          • Sylwia pisze:

            I żeby było jasne, nie jestem przeciwniczką kupowania ebooków, ale jak dla mnie wybór zależy wyłącznie od tego ile się czyta, a nie od prawa własności. Jak ktoś czyta 1-2 książki miesięcznie to lepiej kupować, jak więcej to lepiej mieć Legimi. Bo z tym prawem własności do ebooków, to trochę śliska sprawa. Pamiętam jak kilka lat temu był jakiś rządowy program zachęcający do legalnego korzystania z dóbr cyfrowych i oprócz oczywistości jak nie ściągaj ebooków za darmo z internetu, była również informacja o tym, że jeżeli chcesz legalnie pożyczyć ebooka, to tylko razem z czytnikiem, a nie powinieneś wysyłaś plików znajomym (co zapewne większość nas i tak robi). Skoro więc posiadanie ebooka ogranicza się do tego, że to ja mam go na moim czytniku i legalnie nie mogę go nawet nikomu pożyczyć, to jak powiedziałam na początku, cała sprawa sprowadza się dla mnie do tego ile kto czyta i które rozwiązanie jest tańsze.

            1
            • Lipaeug pisze:

              Hipotetycznie: jeżeli w tym momencie pożyczenia umówie się z kolegą, że jak on czyta to ja nie będę czytać tego pliku? To według rządowego programu będzie to piractwo czy nie?

              0
              • Sylwia pisze:

                Dobre pytanie ;) Niestety musiałbyś znaleźć osobę, która tworzyła tę kampanię rządową ;) To chyba była ich radosna interpretacja przepisów, bo z tego co się orientuję to przepisy nie definiują wprost kwestii pożyczania ebooków (ale poprawcie mnie jeżeli się mylę).

                0
              • asymon pisze:

                „przepisy nie definiują wprost kwestii pożyczania ebooków”

                A wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone, tak że ten…

                7
            • Damian pisze:

              Rozumiem. Z mojego czytnika korzystam ja ,żona, córka i jest to możliwe, bo zawsze jest coś do czytania w drugiej formie. Nawet jeśli cyfrowej wersji nie sprzedam to ważne jest dla mnie, że skorzysta na tym rodzina. Przy czym fundamentem jest jednak książka papierowa w naszym domu. Czasem nie ma już druku książek, a są w cyfrowej wersji nadal dostępne i to też jeden z powodów o decyzji zakupu czytnika.

              1
          • Damian pisze:

            Mam na własność. Mam je pobrane. Nie tracę dostępu gdy nie płacę abonamentu. Książki trzymam i te fizyczne i te na czytniku. Dobre książki czytam nawet 3 razy po jakimś czasie, a tym bardziej kiedy to długie sagi,a chcę wrócić do tego świata ponownie. Faktyczną wadą jest tylko to, że e-booka nie odsprzedam, ale mam dzieci. Mogę im dać czytniki i e-booki. Dawniej, kiedy książki były luksusem tak robiono. Po to były exlibrisy, bo książka była bardzo cenna, a co dopiero cały księgozbiór.

            4
            • Sylwia pisze:

              Dlatego też uważam, że wszystko zależy od przypadku konkretnej osoby :) Te 5% książek, które czytam wielokrotnie to najczęściej kupuję i ebook i papierową, bo w tym widzę sens. Ale dla wszystkich innych, to zupełnie szkoda mi pieniędzy jak wiem, że więcej do nich nie wrócę.

              Dla rodziny to nie mam sensu kupować, bo mój małożnek pomimo, że ma czytnik to prawie z niego nie korzysta, a dzieci póki co są na etapie „Pucia”, którego to chyba nikt nigdy nie wyda jako ebooków :D (chociaż skoro wydano „Jadzię pętelkę” jako audiobooki, to można się spodziewać wszystkiego).

              Co do książek jako luksusu, to żyjemy w naprawdę cudownych czasach. Jak pomyślę o tym, że jeszcze 200 lat temu niektórych ludzi stać było na służbę, a nie stać było na książki, to zdecydowanie nie mamy co narzekać :)

              3
              • darek pisze:

                Słusznie, czasy są nie najgorsze. Pamiętam jak stałem w połowie lat 70′ dwie godziny na mrozie pod księgarnią aby kupić „Muminki”. Papierowych obecnie praktycznie nie kupuję.

                3
            • Czytelniczka pisze:

              Ja lubię czytać m.in. „cegły”, ale nie trzymać w rękach… Wybór prosty :D Plus, mam ograniczone miejsce na fizyczne książki :D Jedynie jak nie ma w papierze a bardzo chcę mieć, to kupuję. Niby można pożyczać też z biblioteki, ale często-gęsto są to egzemplarze w opłakanym stanie (ble), zniechęciłam się. A subskrybowanie Legimi mnie nie przekonuje. Chcę mieć nieograniczony abonamentem dostęp ;) „Each to his own” ;) Cieszmy się, że jest wybór :)

              3
    • Gosia pisze:

      Popieram, czytam prawie tylko na czytniku, ale ebooki są drogie. Chciałam zapisać się do legimi, tylko, że oni nie współpracują chyba z kindle.

      0
      • Sylwia pisze:

        Współpracują z Kindle. Na gorszych warunkach niestety, bo jest to rozwiązanie „nieoficjalne”, czyli nie dogadane z Amazonem. Ale jeżeli masz pakiet ebooków bez limitu to możesz 7 książek czytać na Kindle’u w miesiącu (a bez limitu na przykład na telefonie czy tablecie), a mając pakiet ebooki+audiobooki – 10. Jak na początku roku była promocja, gdzie za 205 zł można było wykupić na rok, to wykupiłam od razu na dwa lata.

        1
  2. Adam Leszczyński pisze:

    I znowu AI wygenerowało dziewczynkę z 5 palcami + kciuk (w sumie 6). Pozdrawiam Ciebie Robercie

    7
    • Robert Drózd pisze:

      Ciekaw byłem, czy ktoś to zauważy. :) A podobno wersja 5.2 miała już cuda robić.

      I ciekawostka: jak Midjourney generuje osobę z Kindle to ten „Kindle” ma często logo jabłka z tyłu. :)

      6
  3. bmaj pisze:

    Wreszcie wyjaśniono, skąd bierze się rynkowa dominacja książek papierowych nad e-bookami – wszystko z powodu filmików na TikToku, do których BookTokerzy zmuszeni są masowo kupować papierowe książki ze względu na ich kolorowe okładki :)))

    8
    • Dueras pisze:

      A już niedługo w centrum wielkiego miasta:
      Miejska Wypożyczalnia Okładek
      z pokoikami do takich instagramowych sesji, kominek, kawka…
      ech

      0
  4. bq pisze:

    Z e-bookow korzystam, dlatego, zeby nie gromadzic rzeczy (ksiazek), plus, ze nie mieszkam w Polsce (sa ksiegarnie wysylkowe w UK ale nie chce mi sie czekac na ksiazki. Ze zdziwieniem jednak zauwazam, ze… po 13 latach (mialem wiele czytnikow, teraz to Scribe/Oasis i inkbook) coraz mniej korzystam z czytnikow i czytam glownie na Ipadzie. Dzieje sie to glownie, ze mam coraz mniej czasu na czytanie (nie nie zapracowuje sie na stare lata) a coraz wiecej czasu spedzam aktywnie – wiec sesja czytania to dla mnie 30 minut-1 h, wystarczajaco krotko aby nie czyc zmeczenia galek ocznych. Mysle, zeby sie na poczatek pozbyc jednego z czytnikow – inkbook chyba pojdzie pierwszy bo Legimi ogarniam na Ipadzie.

    3
    • Damian pisze:

      Mnie czytnik póki co nie męczy. Czasu jak dzieci idą spać jest dużo, ale większym problemem jest senność. Jednak jak książka jest naprawdę ciekawa to ani spanie nie męczy, ani czytnik jako samo urządzenie. Jednak jedynym kryterium z rezygnacji e-booka jest patocena.

      1
  5. Fretka pisze:

    Jeśli chodzi o wersje papierowe, to coraz popularniejsze są naprawdę ładne wydania, takie luksuśne, ze złoceniami, barwionymi brzegami, pięknymi grafikami i co tam jeszcze można wstawić, żeby tom wyglądał naprawdę ładnie. U nas to dopiero raczkuje, ale na zachodzie są przecież już specjalne wydania, limitowane, w subskrypcjach, takie cacka, do tego gadżety, których trzeba czasem nazbierać, zanim przyjdzie myśl, że może to bez sensu. To jest coś, co bardzo mocno przemawia do młodzieży, jak zestawy Lego do postawienia na półce. Ebook jednak tego nie da ;) Ale spoko, trzy przeprowadzki w życiu takiego człowiek i zaczyna się selekcja papieru ;)
    A tak na serio to nie drę szat, bo młodzi wolą papier. Spędzają tyle czasu z ekranami, że nawet lepiej dla nich pomacać książkę. Każdy musi dorosnąć do pewnych wyborów w swoim czasie.

    4
    • Lipaeug pisze:

      Trochę inny przypadek ale podobny pojawia się w grach: coraz częściej pojawiają się gry tylko w wersji cyfrowej, a w wersji pudełkowej i na płycie/kartridżu tylko wersje limitowane, w specjalnych kolekcjonerskich wydaniach.

      1
  6. kindlekeyboard pisze:

    Sprawozdanie BN jest na podstawie badań na próbie 1996 osób. Nie do końca wiemy, ile z nich jest niepełnoletnich (wykres 2. pokazuje przy frakcji 15-18 lat wartość 72[%], ale nie wiemy czy to opis próby czy już jakiś agregat). Wykres 5. pokazuje, że 59% (ze 193%, bo chyba tak to trzeba interpretować?) badanych wskazuje na poziom materialny od 'skrajna bida’ do 'oszczędzamy na wszystkim’. Wykres 8. mówi, że ok. 62% badanych woli przeczytać książkę w papierze a 5% w ebooku, jednak nie uwzględnia parametru posiadania czytnika (jeżeli ktoś nie posiada urządzenia to zawsze odpowie, że woli papierową edycję).

    Podejmowanie jakichś daleko idących wniosków o wyborach konsumenckich w zakresie technologii w tej sytuacji – na podstawie badań, gdzie większość próby to osoby bez dochodów (15-18 lat) i/lub zwyczajnie nieposiadające środków na czytnik – wydaje mi się niezasadne.

    8
    • Robert Drózd pisze:

      Oczywiście. Do tego typowe w przypadku badań społecznych i zwykle nieujawniane *ogromne* odsetki osób odmawiających udziału w badaniu – a odmawiają zwykle ci bardziej zajęci, również czytaniem. :)

      5
    • RobertP pisze:

      ” osoby bez dochodów (15-18 lat) i/lub zwyczajnie nieposiadające środków na czytnik – wydaje mi się niezasadne.”

      To jeszcze kwestia priorytetów, bo te same osoby mają czasem komórki kosztujące kilka razy tyle, co podstawowy model czytnika + promocja.

      1
  7. Snowtrooper pisze:

    Na dzień dzisiejszy u mnie wygląda to tak. 10% czytam w papierze , 90% czytnik. Czytanie na czytniku mniej męczy moje oczy. Jak kupuje ? 60% ebook/40% papier. Co w papierze ? głównie wydania kolekcjonerskie, twarde okładki – zdecydowanie lepiej zredagowane, lepszy papier, czytanie nie męczy moich oczu. W ebooku głównie „czytadła” na 1 raz. Do ilu książek wracam ? Do niewielu. Może totalnym absurdem jest , że zdarza mi się kupować ten sam tytuł w papierze i w ebooku. Fajnie by bylo gdyby do papieru dodawano za symboliczną opłatą ebooka. Tego mi brakuje.

    5
  8. Damian pisze:

    Zastanawia mnie jednak wciąż duża cena e-booków. Dlaczego kiedy odpada papier, tusz, energia na produkcję, transport i do tego są wciąż na 5 procentowym VAT mają spore ceny. Przyznaję, że się nie znam. Może ktoś mi to wytłumaczy? Może czegoś najzwyczajniej nie dostrzegam, bo nie jestem wydawcą.

    3
    • asymon pisze:

      Ceny e-booków wydawnictwa ustalają na podstawie ceny wydania papierowego. A skoro papier przez ostatnie lata drożał, to e-booki drożeją, zresztą wcześniej też drożały, nowsze wydania są zwykle kilkadziesiąt procent droższe od starszych. Osobiście mam wrażenie, że w to, żeby e-booki nie przekroczyły, Boże broń, tych 5% rynku wydawnictwa wkładają dużo pracy i wysiłku.

      Generalnie uważam, że wydawnictwo ma prawo zarabiać, mieć odpowiednią marżę/zysk, niech im idzie na zdrowie, niech piją te drogie alkohole i kupują szybkie samochody. Choć trochę mi się zmieniło, gdy czytałem, jak „skonsumowano” obniżkę VAT na ebooki z 23 do 5%. Na szczęście na ceny w amazon.com miało to realny wpływ.

      Co do kosztów: „digitalizacja” ebooka – konwersja jednego tytułu do formatu epub kosztuje kilkaset złotych, jeśli robi to zewnętrzna firma. Prowizje sklepów z e-bookami są rzędu kilkudziesięciu procent, ztcp 30-50%, nie wiem czy pandemia i tego nie wywróciła. Stąd coraz więcej wydawnictw otwiera swoje sklepiki. A sprzedaż, jeśli to nie nowa książka Remigiusza Mroza lub coś, na podstawie czego Netflix kręci serial, to pewnie góra kilkaset kopii (moje szacunki brane z wąchania północnego wiatru). Więc te koszty są realną częścią ceny. I tak to się kręci.

      Poza tym mówimy o cenach „okładkowych”, a rzadko zdarzają się tytuły, których nie da się kupić za kilkanaście złotych, choć są takie przypadki, nie tylko wydawnictwo Zysk i S-ka.

      No i e-bookowe wersje ekskluzywnych, „butikowych” wydań klasyki czy serii „Outlander” Diany Gabaldon – czysty absurd i nonsens.

      A drugiej strony, MAG trzyma ceny książek wydawanych w Uczcie Wyobraźni, jeśli macie jakieś stare wydania, sprawdźcie ceny okładkowe, od zawsze jest to 35-39 zł, od kilkunastu lat. Wyjątkiem jest czwarty tom Terra Ignota Ady Palmer, ale tu właśnie trafiło na sam szczyt papierowej „górki”.

      10
      • Lipaeug pisze:

        Dla mnie to żałosne jest ustawianie ceny ebooka na podstawie ceny wersji papierowej. Szczególnie w momencie kiedy wydawcy ogromnie podnieśli ceny przy wzroście opłat za papier (w czasie pandemii wystrzeliła w kosmos).

        3
        • RA pisze:

          Odpowiedź jest jedna wydawcy boją się rynku ebook-ów jak ognia, bo wiedzą że oznacza to spadek marży. Polak liczy każdą złotówkę i widzi, że ebook w cenie 8PLN to czysty zysk w porównaniu z pójściem do biblioteki i straceniem czasu na wyszukanie książki czy zakupem książki papierowej w cenie 24PLN, którą można odsprzedać za powiedzmy 10-15PLN. Dlatego cena jest na sztywno przypisana bo tak czytelnicy w Polsce przesiedli by się na wydania cyfrowe bądź abonament.

          4
  9. Damian pisze:

    Czyli jak zwykle pośrednik winduje ceny. Dalej mi się nie zgadza, że skoro wydawcy utrzymują i tak strony, mogą sprzedawać e-book u siebie. Konwersja pliku jednego nawet jeśli to kilkaset złotych koszt to z pewnością taniej niż pracownik w drukarni. I robisz to raz, a książek drukujesz wiele.Nie ma papieru, który drożeje jak zauważasz.Ja nie patrzę na ceny okładkowe na tych stronach sprzedających e-booki, ale cenę najniższą na rynku. Wiadomo, że okładka swoje, a sklep swoje w zależności od tego ile zamówi i jaki dostanie upust. No bo jak kupić Diunę za 32 zł za książkę w ” promo” jak mogę mieć to w papierze w tej samej cenie. Wybór jest oczywisty. I nie chodzi o to, żeby nie zarabiać, ale o to żebyś też nie doić z ludzi bezpodstawnie.

    1
    • Magdalaena pisze:

      No właśnie dla mnie wybór nie jest oczywisty. Ebooka czyta się łatwiej, można wygląd strony go dostosować do siebie, mieć dostęp w każdej chwili …

      0
  10. Darth Artorius pisze:

    A ja się złoszczę kiedy coraz więcej książek nie znajduje w Legimi. A ich ceny to 30-50 zł. 40 zł promocja , co to za promocja ?
    Chyba utknąłem cenowo w czasach kiedy jogurt kosztował 1 zł a książka za 20 zł była droga…

    6
    • Magdalaena pisze:

      No właśnie dla mnie wybór nie jest oczywisty. Ebooka czyta się łatwiej, można wygląd strony go dostosować do siebie, mieć dostęp w każdej chwili …

      0
    • Magdalaena pisze:

      Też mnie to irytuje więc kupiłam sobie Empik Go, żeby mieć te wszystkie nowości WAB. A tu się okazuje, że audiobooka „Wiszącej małpy” nie ma w ofercie i chcą za nią 60 zł. Poczekam, ale czuję się nieusatysfakcjonowana.

      0
  11. Ktoś pisze:

    Ja kupuję książki w obu wersjach. Wolę te papierowe (choć powoli zaczyna mi brakować miejsca na półkach) ze względu na tę „fizyczność” i ich niższą cenę. Czasami kupuję e-booki, ale tylko wtedy, gdy nie mogę znaleźć wersji papierowej oraz z powodu chorej ceny e-booków. E-booki są zdecydowanie bardziej wygodne pod chyba każdym względem, ale zauważyłem też, że wolniej je czytam. Może z tego powodu, że mam świadomość, że zawsze są pod ręką a książki papierowe nie. Dodatkowo korzystam z Legimi, ale bądźmy szczerzy Legimi jest bardzo, ale to bardzo mocno ograniczone. Zarówno pod kątem tytułów jak i dostępności aplikacji… Nie wiem, czy ktoś z was próbował korzystać z Legimi na Windowsie, ale ta aplikacja wygląda jak z lat 90. i działa jakby to była wersja Alpha. Tak, więc zamiast wygodnie czytać na odłączanym ekranie komputera (ekran wielkości książki) męczę się na telefonie. Niestety, mój Kindle nie współpracuje z Legimi. Czasami, też łączę telefon z TV i czytam na telewizorze. :) Muszę przyznać, że kiedyś sprawdziłem takie rozwiązanie z ciekawości i idealnie sprawdza się w sytuacji, gdy jestem zmęczony, a chcę poczytać. Czytając tekst na telefonie szybko bym zasnął. To samo z Kindle, ale na TV ten rozdział, czy dwa przeczytam bez problemu. Podsumowując – wolę papier z wielu powodów, ale e-bookiem też nie pogardzę.

    1
    • asymon pisze:

      Czasami, też łączę telefon z TV i czytam na telewizorze. :)

      Ray Bradbury we grobie się przekręca…

      0
      • Ktoś pisze:

        Kiedyś tak myślano o telefonach, czytnikach itd. ;) A wspomniany pisarz niech podczas tego obracania się nie uderzy o jakiś kant. ;)

        0
    • Magdalaena pisze:

      Regularnie czytam z Legimi na Windows (tak samo jak na Kindle) Niektóre pozycje się nie wczytują, ale jest to dla mnie najwygodniejsza opcja.

      0
  12. Michał pisze:

    Niech każdy czyta jak mu wygodnie. Mi jest wygodnie na czytniku. Ostatnio córkę zaraziłem czytnikiem. Zaczynało brakować miejsca w pokoju na jej książki + nagłe olśnienie dziecka że na za 2 dni trzeba przeczytać lekturę mogę ogarnąć nawet w nocy o północy.
    Jak by ktoś wiedział gdzie kupić Cwaniaczka w wersji elektronicznej będę wdzieczny.

    0
    • Sylwia pisze:

      Widzę tylko audiobooki (też wersja elektroniczna, ale nie wiem czy Cię satysfakcjonuje; ebooków nie ma dostępnych od listopada 2021). Najtaniej teraz w ebookpoint’cie. Chyba, że masz Nexto Premium, to wtedy tam.

      0
  13. Osobiście nie czytam w papierze niczego. Mam może 2-3 książki w papierze, ale nie czytałem tych książek jeszcze. Mam w swoim Kindle’u kolekcje swoich książek. Każda musi posiadać okładkę (poza PDF-ami) i jestem zadowolony. Mam w jednym, małym urządzeniu wszystko, co czytam. Wiadomo, że kolekcja papierowa ma swoje niewątpliwe i duże plusy, ale do mnie osobiście nie przemawiają. Jestem minmalistą, bardzo lubię porządek i nie chciałbym grocić szaf książkami.

    Liczę na to, że rynek e-booków będzie się jedynie rozrastał i przyszłość przyniesie dobre wieści.

    4
  14. Kookimonster pisze:

    Ja praktycznie przestałam kupować książki, ale czytam obecnie całkiem sporo. Chodzę z dziećmi do bibliotek (mamy 2 filie w zasięgu spaceru) 2-3 w miesiącu, gdzie wypożyczamy książki, audiobooki, filmy na DVD (mamy jeszcze odtwarzacz) a ostatnio nawet CD z najnowszą muzyką. Fakt, że to biblioteki w Warszawie – nie wiem jak wygląda wybór w mniejszych miejscowościach.
    Do tego przestałam praktycznie kupować książki dla siebie, bo w tych bibliotekach są też ebooki (nie jest to w ramach Legimi), które można wypożyczyć „na wieczne nieoddanie”. Po prostu jeśli ktoś ściąga ebooka, to przez następne 14 dni jest on „wypożyczony” i nikt inny nie może go wtedy ściągnąć. Ale można go zarezerwować i ściągnąć jak się odblokuje. Kupuję już praktycznie tylko jakieś biznesowe / techniczne wydawnictwa w j. angielskim w ebookach.
    Nieustannie jestem w szoku, że tak mało osób wie o możliwości wypożyczania ebooków (poza Legimi, o którym jakimś cudem słyszało dużo więcej osób).
    Ostatnio kolegów w pracy uświadamiałam, że nie muszą piracić ebooków, bo one są za darmo w bibliotece. Nie trzeba się ruszać z domu (poza jedną wyprawą do biblioteki w celu zapisania się).
    Dla mnie ebooki i czytniki to cudowny wynalazek. A myślę, że z wiekiem więcej osób będzie je doceniać (jak moja mama, która ma problemy ze wzrokiem i może teraz sobie dowolnie powiększyć czcionkę na czytniku).

    0
    • Koszyczek pisze:

      @Kookimonster
      Nie wiem w jakiej dzielnicy w Warszawie można wypożyczać ebooki na czytniki z chęcią się dowiem (???), bo np. w Śródmieściu nie ma takiej funkcjonalności, a w Wilanowie można tylko na komputer lub smartfon za pomocą dedykowanej aplikacji. Więc poza Legimi i Empik GO wcale nie jest tak kolorowo i sytuacja się diametralnie różni lokalnie w całej Polsce

      0
      • Katemeika pisze:

        Bemowo, sam korzystałem choć nie mieszkam w Warszawie

        0
      • asymon pisze:

        Zdaje się że też Mokotów, ale jak dzwoniłem, to się okazało, że mam przeterminowaną kartę, a że był to czas c-19…

        Ale mam tam sprawę, jak nie zapomnę to zapytam.

        0
      • asymon pisze:

        No i sprawdziłem, i da się. Tytułów jest mało, ale ciekawe, są kolejki, widać jak długie najdłuższa chyba na biografia Prince Harry. Z tego co rozumiem każda osoba w kolejce to 30 dni czekania (niżej wklejam regulamin). Kilka tytułów było od ręki, wziąłem „Kozła ofiarnego” Daphne du Maurier.

        Można pobrać tylko jeden format, epub albo mobi. Nie ma chyba DRM, w regulaminie jest mowa o watermarku, nie chce mi się sprawdzać. Po miesiącu mam obowiązek usunąć, plik sam raczej nie zniknie jak w Legimi.

        https://i.imgur.com/ZclIhG3.png

        PS. W Wilanowie da się tak samo na czytnik, pobierasz plik epub albo mobi, nie musi być komputer/smartfon. Wybór i dostępność jakby lepsze.

        0
  15. NimnuL pisze:

    Statystyki łatwo się przekłamuje, szczególnie gdy badana jest samoocena. Lubimy podawać, że jest lepiej niż jest faktycznie.
    Opis wykresu jest bezsensowny – sugeruje, że badanie dotyczy tylko ilości książek przeczytanych w listopadzie.
    W liczby podane w tym badaniu nie wieżę. Ani trochę.

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.