Jeszcze w marcu pisałem tutaj o projekcie National Emergency Library, w ramach którego serwis Internet Archive udostępnia ponad milion skanów z amerykańskich bibliotek.
Strona jest wciąż dostępna, książki możemy wypożyczać na 14 dni i pobierać jako EPUB/PDF z zabezpieczeniami Adobe DRM.
Krótko po starcie inicjatywy zaprotestowały organizacje amerykańskich autorów, które zwracały uwagę na naciągnięcie koncepcji „kontrolowanego wypożyczenia”. Dotąd działało to tak, że wypożyczano jedną cyfrową kopię jednej z książek, które fizycznie były w bibliotekach. Kto był chętny na książkę, musiał czekać w kolejce, aż poprzedni wypożyczający ją odda. W marcu Internet Archive „zawiesił” kolejkę, twierdząc, że sytuacja jest wyjątkowa, bo przecież biblioteki są niedostępne z powodu pandemii.
I teraz czterej wielcy wydawcy: Hachette, HarperCollins, Wiley, a także Penguin Random House pozywają serwis Internet Archive. Obszerny 53-stronicowy pozew można pobrać jako PDF. Już w pierwszych punktach padają mocne stwierdzenia:
- „Rozmyślne naruszenie prawa autorskiego” (willful mass copyright infringement) i nielegalne publikowanie wskanowanych książek.
- „Piractwo cyfrowe na skalę przemysłową” (digital piracy on an industrial scale), gdyż rzekome naruszenie dotyczy ponad 1,3 mln książek.
Ciekawie się w ogóle czyta ten pozew – brzmi dla mnie raczej jak manifest, a nie tekst prawniczy. Dość powiedzieć, że przez pierwsze parę stron zaledwie parę razy cytowany jest jakikolwiek akt prawny. Pytanie zatem, na ile to jest poważny ruch, na ile próba wpłynięcia na IA i doprowadzenia do porozumienia.
Kto tutaj ma rację? Serwis Ars Technika przepytał ekspertów od prawa autorskiego, ci zaś twierdzą, że wydawcy mają mocne podstawy, aby pozywać Internet Archive. Choć z drugiej strony naciągnięcie koncepcji „dozwolonego użytku” przez IA uzasadnione może być wyjątkowym stanem epidemii.
Ciekaw jestem, jakie będą dalsze losy tego pozwu. Warto je śledzić, bo będzie to precedens dla dalszych kroków w „otwieraniu” zdigitalizowanych zasobów bibliotecznych.
A kto według Was ma tutaj rację?
Czytaj dalej:
- Internet Archive przegrało proces z wydawcami w sprawie „kontrolowanego wypożyczania” e-booków
- Dzień Domeny Publicznej 2024: Tuwim, Makuszyński i Gałczyński wreszcie uwolnieni! A czy przeczytamy ich na czytnikach?
- Piraci nie są bezkarni, czyli jak Przemysław Semczuk wygrał z youtuberem, który zarabiał na jego audiobooku
- Po 11 latach (!) sąd wydał wyrok w sprawie Chomikuj.pl i naruszenia praw autorskich
- O tym jak narzędzia AI masowo korzystają z pirackich e-booków
- Wieści z Legimi: Wszystkie abonamenty podrożały właśnie o 5 złotych, a w firmę inwestuje Wirtualna Polska
Zawiesili wirtualną kolejkę bo biblioteki są zamknięte? Jak dla mnie to jest naginanie zasad. Zasad, które przecież sami ustanowili.
Ja trzymam z Internet Archive. Wiedza jest wazniejsza od „wszystkiego”. Jesli wspoltworze jakis projekt i potem Chinczycy lub ludzie z innych biednych krajow (w normalnych warunkach, poza epidemia) calosc bezprawnie kopiuja, zmniejszajac lub wykluczajac zysk kreatywnej firmy, to nikt nic z tym nie robi. W czasie kryzysu, gdy potrzebny jest rozwoj ludzi na calym swiecie oraz zwiekszanie ich wiedzy i nie mozna liczyc na zwiekszone zakupy, bo wlasnie teraz zmniejszaja sie dochody, to jest jedyna mozliwosc, a straty autorow sa nieporownywalnie mniejsze od strat firm produkcyjnych w normalnych warunkach, bo i tak zdecydowana wiekszosc tych sciagnietych ksiazek nigdy nie zostalaby zakupiona.
„Wiedzy”? Czy rozrywki, od kiedy Alchemik P. Coelho jest „wiedzą”, która jest niezbędna ludzkości? ;)
Po drugie, ci co tworzą tą wiedzę, muszą na tym zarabiać, inaczej po prosty przestaną tworzyć. Co za sens napisać książkę, jak zaraz ci ją udostępnią wszystkim za darmo, bo „trzeba dzielić się wiedzą”. Rok pracy i wyjdzie gorzej niż sekretarka. (Kokosy na pisaniu zarabiają nieliczni).
Dla mnie praktyki wydawców, gdy chodzi o ebooki są podejrzane (np zmowa cenowa, gdy w listopadzie wszyscy na raz podnieśli ceny o VAT). Ale to nie usprawiedliwia łamania prawa.
>>
„Wiedzy”? Czy rozrywki, od kiedy Alchemik P. Coelho jest „wiedzą”, która jest niezbędna ludzkości? ;)
<<
Jesli wspoltworze produkcje samochodow, to te twory sa mniej potrzebne przecietnym ludziom nawet od wspomnianego, zupelnie nieistotnego Coehlo ;) Ale to Ty go wspomniales :). W rzeczywistosci, jesli zalozysz dobre intencje IA, to nikt tam nie dalby rady ustalic, ktore ksiazki posrod 1.4E6 egzemplarzy moga sie okazac dobre w walce z epidemia i jej spolecznymi skutkami, a ktore niepotrzebne. Ja rowniez tego nie przewidze, bo moze kiedys przetrwaja tylko ci, ktorzy przeczytaja jakas dzisiaj niedoceniania ksiazke ;)
Komentujac, odniosles sie do moich slow, ktore maja odpowiedz na Twoj punkt drugi. Wszyscy tracimy i to tylko moj punkt widzenia, czy teraz slusznie stracili pisarze. Oczywiscie szkoda tych bardzo solidnych, tak samo jak solidnych inzynierow szkoda bardziej od przecietnych :) Nie mowie, ze to jest wspaniala decyzja i nie sadze, ze wszyscy w IE byli bez watpliwosci. Kazdy sie zastanawial. Krytyczny naprawde jest tylko ten przedzial ksiazek, ktore zostaly wziete, a bylyby w innym wypadku zakupione. Poza tym przedzialem straty sa tylko urojeniami ekonomistow i prawnikow, a zyski dla spoleczenstwa ogromne. Ale ten przedzial jest ciezki, gdy ktos z pisarzy ma klopoty finansowe. Jemu wspolczuje, bo jak kazdy wiem, co to znaczy.
Lamanie prawa usprawiedliwia posrednie lub bezposrednie ratowanie ludzi. Zawsze. Ale dla mnie ludzie sa najwazniejsi i dlatego tak uwazam. Nie panstwo, nie bogowie i nie prawo. Dzieki za odpisanie, bo temat dla kazdego z nas jest dwuznaczny i trudny :)
A kto ma decydować, którzy ludzie są najważniejsi? Może jakieś punkty wszystkim przyznamy, żeby nie było wątpliwości? W swojej wypowiedzi twierdzisz, że „Lamanie prawa usprawiedliwia posrednie lub bezposrednie ratowanie ludzi” i lekką ręką wyłączasz z tego pisarzy czy wydawców, bo ich straty „sa nieporownywalnie mniejsze od strat firm produkcyjnych w normalnych warunkach, bo i tak zdecydowana wiekszosc tych sciagnietych ksiazek nigdy nie zostalaby zakupiona.”.
Idąc tym tokiem rozumowania- mogę sobie ukraść wszystko, czego bym nigdy nie kupiła, ale chcę mieć? Ja rozumiem, że szacowanie strat na podstawie ilości ściągniętych nielegalnie plików jest mocno naciągane i że za piractwem również idą pewne korzyści (ktoś np. sprawdzi, że fajne i sobie kupi), ale prawo jest jakie jest i należy go przestrzegać lub je zmienić. A już na pewno nie można gloryfikować jego łamania.
Poza tym stwierdzenie, że „Oczywiscie szkoda tych bardzo solidnych, tak samo jak solidnych inzynierow szkoda bardziej od przecietnych” jest niesmaczne. Czyli co? Osoby przeciętne można okradać z mniejszymi wyrzutami sumienia? No serio? WTF? Kto Cię upoważnił i na jakiej podstawie do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych? Czy Twój ból jest lepszy niż mój?
„Jesli wspoltworze produkcje samochodow, to te twory sa mniej potrzebne przecietnym ludziom nawet od wspomnianego, zupelnie nieistotnego Coehlo ” No wybacz, ale uważam, że dotarcie do pracy jest trochę ważniejsze niż przeczytanie „Pielgrzyma”.
Książki są dostępne w necie: są e-booki, można zamówić papierowe z dostawą- nie trzeba kraść. Akcja masowego piractwa, bo ludzie wpadli w panikę, nie jest moim zdaniem w żaden sposób uzasadniona.
Nie lubię dużych wydawców i lubię Internet Archive – ten projekt ma ogromne znaczenie dla ludzkości. Jednakże w tym przypadku IA przegięło i nie ma nic na swoją obronę. Sytuacja z zarazą nie ma tu nic do rzeczy. Mamy do czynienia z rozdawaniem cudzej własności klasyczny przykład piractwa.
Żeby nie było – nie jestem święty, zdarzało mi się różne rzeczy ściągać, ale wolałbym żeby tego typu „usługi” pozostały domeną Zatoki Piratów a nie szanowanej (i do tej pory legalnej) instytucji jaką jest Archive dot org.
Wiem, ze nigdy nie staram sie byc popularny. Korzystajac z Twoich slow: czy jakakolwiek klasyczna biblioteka na swiecie ma cokolwiek na swoja obrone w kwestii piractwa papierowymi ksiazkami czy wystarczy Ci odpowiednia definicja tego slowa lub wyjasnienia „madrych” ludzi?
Moim zdaniem przegina kazde panstwo, w ktorym prawo jest tak skonstruowane, ze podobno nie moge odsprzedac ani dac komus legalnie kupionego ebooka i chyba nikt nie moze go dostac po mojej smierci (w legalnym dziedziczeniu mienia).
No właśnie, pamiętać trzeba że oni odpowiadają też za web.archive.org, czyli rzecz nieporównanie ważniejszą, bo archiwizację całego internetu. Potrafię sobie wyobrazić, że dostają nakaz zapłaty gazyliona dolarów, bankrutują i zamykają wszystko.
Dokladnie to siedzialo w mojej glowie i mowilem o tym mojej kobiecie, ale „strach” o tego typu rzeczach pisac na forach, bo czasem jacys nadgorliwcy bez wyobrazni tylko czekaja na pomysl do ataku na cos wybitnie waznego.
Kiedys obok Internet Archive (na szczescie jeszcze zyje) moglem tez znalezc cos usunietego (majacego kopie w wyszukiwarce google). Prawnie google zostalo zablokowane i nie ma od dawna tej wspanialej mozliwosci.
Teraz jest tylko facebook, ktory ma jedna zalete: memy oraz denne filmiki potrafi ogladac i polubiac prawie kazdy czlowiek.
Z web archive korzysta też w dużym stopniu Wikipedia, jak jakaś strona podawana jako źródło zostaje usunięta, to podmienia się na archiwum. Gdyby to poleciało… no cóż, pozostaje mieć nadzieję, że ktoś by akurat ten projekt przejął, choćby Google.
Jest też trochę opowiadań, które wydawnictwa umieszczały na stronie, ale już nie umieszczają, a w snapshocie zostały. Taki Ted Chiang na przykład.
W sumie też ciekawe jak to wygląda z punktu widzenia prawa autorskiego.
Dokładnie. Prawo ma to do siebie, że obowiązuje zawsze, a nie tylko wtedy gdy wszystko jest cacy. Dziś IA powołuje się na epidemie, jutro ktoś będzie twierdził, że zabił, ale wszystko w porządku i jest niewinny, bo akurat miał doła.
„… jutro ktoś będzie twierdził, że zabił…”
Pomijam kwestie niezgodnosci naszych wypowiedzi, ale jesli chodzi o wspomniane zabijanie, to wiekszosc zabitych w XX wieku ludzi zostala zabita zupelnie zgodnie z PRAWEM poszczegolnych krajow.
Wszyscy roznimy sie przykladowo priorytetami. Dla jednych najwazniejsze jest prawo, dla innych wolnosc, dla jeszcze innych bog, ewentualnie honor, ojczyzna, flaga, …
Dla mnie, ujmujac to troche rekurencyjnie, najwazniejsi sa ludzie, dla ktorych najwazniejsi sa „identyczni” ludzie :)
W pełni popieram. Prawa nie wolno naginać z żadnych powodów. Jeśli prawo nie przystaje do rzeczywistości, to należy je najpierw zmienić, a nie naginać, czy wręcz łamać.
Dzięki za cynk.
Szybciutko ściągnę resztę rzeczy które miałam zaplanowane.
Aby zdążyć przed zamknięciem tego serwisu.