Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

My, trzy procent. Niedługo trzydzieści?

Na blogu Now Novel pojawiła się kilka miesięcy temu infografika „Is there money in e-books”. Skupię się na jednym zaledwie wykresie.

Widzimy na nim udział e-booków w amerykańskim rynku książki. W 2008 było to 1%, a w 2012 to już 30%. Osiągnięcie połowy rynku planowane jest na rok 2016.

Dlaczego to przytaczam? Bo w Polsce w ubiegłym roku podawano udział książek elektronicznych jako 1-2%. Tyle ile w 2008 w Stanach. Ba, gdy jesienią 2010 zakładałem tego bloga, w Stanach było 8% i temat się dopiero rozkręcał.

A teraz wyobraźmy sobie, że podobny wykres mamy dla Polski, zmieniamy jedynie daty.

  • 2012: 1%
  • 2013: 3%
  • 2014: 8%
  • 2015: 19%
  • 2016: 30%

Dla Polski rokiem startowym dla e-booków był 2011, bo wtedy pojawiły się szerzej pierwsze tytuły. Ale dopiero w ubiegłym roku książki elektroniczne zaczęły się poważniej odznaczać na rynku wydawniczym, pisałem o tym szeroko w podsumowaniu roku 2012. Tak się zaczęła polska e-bookowa rewolucja.

Trzy procent dla tego roku wydaje mi się realne. Jakiś czas temu taką liczbę podały mi zresztą dwa wydawnictwa, gdy zapytałem o to, jak sprzedają się nowości. Co będzie później? Czy faktycznie ruszy lawina? Gdzie znajdziemy się za trzy lata?

Nie tylko Stany

Nie można przykładać tutaj miary z rynku amerykańskiego, bo tam skutkuje kombinacja: tanie urządzenia + ogromny wybór książek + zintegrowane platformy. Amazon jeszcze w erze trzech procent miał zdigitalizowane kilkaset tysięcy tytułów.

U nas urządzenia nie są jeszcze tak tanie, wybór nie jest tak duży, a platformy nie wypaliły.

W efekcie konkurencja w Polsce jest znacznie większa, bo w Stanach człowiek decyduje się między platformą – Nook, Kindle, Kobo – a potem już kupuje e-booki. U nas kupuje dowolne urządzenie, a książki w dowolnej księgarni.

Dla osoby z zewnątrz ryneczek e-booków wydaje się być pełen chaosu, bólów porodowych i niepewności czy da się wyciągnąć z niego jakieś pieniądze.

Dlatego na razie część wydawców może ignorować jeszcze rynek książki elektronicznej, bez jakiegokolwiek skutku dla swojego biznesu. Za chwilę jednak nie będą mogli tego robić. Dzisiejsze księgarnie mocno walczą o rząd dusz, ale to dopiero początek. Jeśli którejś z nich uda się opanować rynek, będą żniwa. Wiele pozostałych czekają reorganizacje, a nawet upadki.

Pamiętać jednak trzeba, że książki w Polsce nie sprzedają się dziś najlepiej i wejście obrotu elektronicznego sprzedaży znacząco nie poprawi. Racja, ilościowo jest na to szansa – wszak kto tylko ma czytnik, ten kupuje więcej, tyle że korzysta z różnych okazji. Ale sprzedawcy książek mogą na ciągłych promocjach poważnie wtopić, jeśli przychód nie wzrośnie na tyle, aby obniżenie ceny jednostkowej się opłaciło. Ten temat jeszcze poruszę.

Pozostaje więc pytanie – co ma być lawiną, która w Polsce doprowadzi do tych 30%? Na to nie umiem w tej chwili odpowiedzieć – choć oczywiście mógłbym próbować.

Jeśli popatrzymy na Europę, to Niemcy nie mają wcale lepiej od nas. Digital Reader podaje statystyki dla niemieckiego rynku e-booków. W 2011 było 1%, w 2012 – 2,4%. Podobnie jak w Polsce. A przecież tam jest Amazon, jest Kobo, są silni wydawcy z własnymi platformami, a oferta e-booków nieporównywalna.

Nie mam jednak wielkich wątpliwości, że od wzrostu udziału e-booków w rynku nie ma odwrotu.

Wiosną byłem pierwszy raz w życiu w Wielkiej Brytanii; tam e-booki mają 15% wg raportu Enders Analysis (link do PDF). Uwielbiam chodzić po księgarniach. Większość wydawnictw anglojęzycznych trzyma wysoki poziom edytorski – trzymanie w rękach głupiego poradnika jest przyjemnością dla oka. A jednak w przypadku książek innych niż nowości widziałem mnóstwo przecen. Dwie książki w cenie jednej. Półtorej w cenie jednej. Za funta, dwa, trzy. A przy wejściu do każdej księgarni sieci WHSmith wielkie stoisko z czytnikami. Idzie nowe.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

33 odpowiedzi na „My, trzy procent. Niedługo trzydzieści?

  1. Mihal pisze:

    Za klasykiem – J. Fedorowicz

    Idzie.
    Idzie w dobrym kierunku.
    Może idzie to jest za optymistyczne słowo.
    Nie, nie idzie. -Lezzieee, Lezzieee … ale dolezzieee

    0
  2. asymon pisze:

    Ech, może nadejdzie taki dzień, że Grzegorz Marczak z Antywebu przeczyta swojemu dziecku „Opowieści z Narnii” na czytniku :-D

    A tak serio, większy wybór tytułów, to większa szansa że ktoś się skusi na ebooka.

    0
    • marcinq82 pisze:

      Większy wybór i mimo wszystko ceny. Jak mam zapłacić za ksiązke w wydaniu elektronicznym tyle samo co w przypadku wersji drukowanej to dla mnie wybór prosty.
      Panowie i panie proszę doradźcie jaka książka następna S. Kinga po przeczytaniu , Cmetarz zwierząt , Joyland , Carrie ?

      0
    • Robert Drózd pisze:

      Też sobie czasami myślę, że większy wybór tytułów jest bardzo ważny – szczególnie starszych wydań. Ale… przecież ktokolwiek ma czytnik i łazi po promocjach to wkrótce i tak ma czytania na następne 5 lat.

      No i kwestia Niemiec. Kindle Store w Amazon.de ma 2,5 mln tytułów w tym ponad 200 tysięcy po niemiecku. I dalej te e-booki mają 2-3% rynku.

      0
      • Mateusz "Koovert" Wołczyk pisze:

        Jak sam widzisz, są dwie „szkoły” robienia zakupów książek. 8-)
        Jak się kupuje to z promocji, to rzeczywiście wychodzi tanio i ma się dużo do czytania za niewielkie pieniądze. Ale jak szukasz określonej książki (albo czegoś z listy książek, które z takiego czy innego powodu chcesz przeczytać) to nagle się okazuje, że 3/4* nie ma w ofercie elektronicznej. I to „ale” niezbyt pomaga, gdy chcesz przeczytać „to” a nie „coś”.

        * – wersja bardzo optymistyczna

        0
    • Doman pisze:

      Prędzej puści dzieciakowi ekranizację, może nawet na tablecie.

      0
  3. Lukasz pisze:

    „Digital Reader podaje statystyki dla niemieckiego rynku e-booków. W 2011 było 1%, w 2012 – 2,4%. Podobnie jak w Polsce. A przecież tam jest Amazon, jest Kobo, są silni wydawcy z własnymi platformami, a oferta e-booków nieporównywalna.”

    Przymus sprzedawania/kupowania książek po takiej samej cenie we wszystkich księgarniach chyba ma na takie statystyki znaczny wpływ. Ta sama cena musi obowiązywać także zarówno dla wydania papierowego jak i ebooka.
    Promocje na niemieckim amazonie dotyczą głównie angielskich książek (ich oferta dnia jest także po angielsku), a wyobraźmy sobie zainteresowanie obcojęzycznymi książkami w Polsce…
    Rynek ebooków w Polsce ma chyba jednak większe szanse na szybki rozwój.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      To może być dobry trop. :-)

      Właśnie sobie wszedłem na amazon.de żeby zobaczyć ile mają książek i… zaskakują „promocjami”:
      – na książki anglojęzyczne
      – na ebooki Alice Munro po niemiecku: EUR 8.49 – EUR 9.49 – EUR 14.99 – normalnie szał. :-) Książka w 1/4 ceny Kindle.

      0
    • Seba pisze:

      Mam wrazenie, ze naklada ja sie na to rowniez elementy kulturowe. Niemcy podchodza bardziej powsciagliwie do wszelkich nowinek. Widze to zarowno w ebanking (sa daleko za Polska) jak i przy kartach zblizeniowych czy kredytowych. Nie wspomne o takim fenomenie jak wypozyczalnie DVD. Wciaz funkcjonuja i to w bardzo malych miasteczkach.
      Podobnie podchodza do ebookow.

      0
  4. Mateusz "Koovert" Wołczyk pisze:

    Nie powiem, żeby tak wysoki wynik w Anglii mnie zdziwił. Anglików w żaden sposób nie ogranicza bariera językowa. Książki, w szczególności e-booki, to rynek nie tyle ograniczony geograficznie, co bardziej językowo. Anglojęzycznych rozwiniętych krajów jest jednak sporo: Stany, Wlk. Brytania, Kanada, Australia… Wszyscy czytają to samo bez przekładu. Książka (fizyczna) ma więc znacznie większy rynek zbytu, a co za tym idzie można zainwestować w lepsze wydanie, a i tak jednostkowy koszt wyjdzie mniejszy niż u nas. Natomiast dobrze rozwinięty amerykański rynek e-booków ciągnie ofertą (może nie tyle konkurencją, co „pokryciem” tytułów) wyniki w innych krajach. Chyba to jest główny powód tak znacznej różnicy pomiędzy Niemcami a wyspiarzami.

    0
    • YuukiSaya pisze:

      Tu się zgodzę, chociaż z tym przekładem to też nie do końca – brytyjskie książki miewają amerykańskie wersje (taki Harry Potter to przykład najbardziej widoczny). Ale fakt, wydasz się po angielsku w Hameryce, to masz opcję na UK, Aussie, parę innych krajów i wszystkich, którzy angielski po prostu znają i potrafią i lubią czytać po angielsku. Co zapewne jest krzywdzące nieco dla autorów języków „niszowych”, gdzie trzeba być szalenie dobrym, by wybić się międzynarodowo… Ale ebooki mogą to lekko zmienić, bo łatwiej będzie zdecydować się na wyjście w „angielską strefę”. Co mi się podoba :D

      0
      • patrycja pisze:

        nie jestem pewna jak to jest z prawami autorskimi, i czy automatycznie coś wydane w US można kupić na przykład w Anglii i w innych krajach anglojęzycznych. natomiast to, co zdecydowanie wpływa na popularność czytników, to stosunek ich ceny do innych wydatków, np. najnowszy paperwhite jest tańszy niż londyński bilet miesięczny, książka elektroniczna kosztuje mniej niż poranna kawa, etc… to nie są przemyślane zakupy, tu nawet kupno czytnika może być zakupem „impulsywnym”. nie wiem, kiedy taka sytuacja nastąpi w Polsce, ale podejrzewam, że nieprędko…

        0
        • Mateusz "Koovert" Wołczyk pisze:

          Czy coś wydane w USA można kupić w Anglii? Można. O ile producent/dystrybutor/wydawca może mieć w kontrakcie ograniczenie terytorialne, gdzie może sprzedawać, to konsument ani pośrednik kupując nie musi na to zwracać uwagi. Więc na przykład wydawnictwo może nie móc wysłać za granicę, ale hurtownik może wysłać egzemplarz gdzie chce.

          0
          • patrycja pisze:

            owszem, jeżeli chodzi o książki fizyczne, to tak, powiedzmy, że hurtownik może wysłać egzemplarz gdzie chce. chyba trochę inaczej jest z książkami elektronicznymi.

            0
  5. takitutaki pisze:

    Dodatkowo jeszcze jest kwestia VATu na ebooki który mógłby być niższy… to z pewnością nie zaszkodziłoby…

    0
  6. Sebastian pisze:

    Uwarunkowanie kulturowe też mają znaczenie. Amerykanie są bardziej pragmatyczni i otwarci na nowości. Europa, a zwłaszcza Polska i Niemcy są dużo bardziej siermiężne i konserwatywne. U nas to zmieni pokolenie obecnych 20 latków, jak oni będą mieli kasę na książki to zmieni się model dystrybucji. Ciekawe tylko czy to będzie zmiana na lepsze.

    A póki co mamy Mellera, który wierny tradycyjnym wartością skreśla czytniki, chwali papier i tęskni za tym jak to wprzódy bywało. Jeśli jednak zainteresowałoby się ebookami środowisko o. Rydzyka to przełom może być błyskawiczny. Jeśli chodzi o cyfrową TV w Polsce to zrobił skutecznie rewolucje i to znacznie wcześniej niż awantury o DVB-T.

    0
  7. bolek pisze:

    @Sebastian, pokolenie dwudziestolatków to coś zmieni jak zacznie czytać książki. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że obecnie młodzież nie czyta i dodamy do tego, że młode roczniki są o połowę mniej liczne od roczników rodziców to wyjdzie, że bez zmiany nawyków wśród 40-50 latków stagnacja jeszcze trochę potrwa.

    0
    • Roddy pisze:

      @bolek, wybacz, ale to brednie.
      Dawniejsza młodzież bynajmniej nie była lepsza od dzisiejszej, jedynie może mniej zwracałeś na to uwagę (punkt widzenia też miałeś inny, może?). W każdym pokoleniu są intelektualiści, średniacy i hmm… reszta. Ja akurat znam sporo dzieci w wieku 10-14 lat, które zaczytują się w beletrystyce, oczywiście odpowiedniej dla ich wieku, w tym moje zresztą. Tak więc proszę nie generalizować.

      0
      • mikeyoski pisze:

        To nie są żadne brednie. Za moich czasów tv była ograniczona do 2 programów, w których nic nie było. Nie było komputerów. Jak nie było pogody za oknem, to człowiek z nudów sięgał po książkę. Teraz jest tyle alternatyw spędzania wolnego czasu, że książka stała się mocno niszowa. Statystyki czytelnictwa w Polsce nie kłamią. Smutne to, ale prawdziwe. To, że ty znasz parę młodych osób, które czytają nie znaczy kompletnie nic. Ja znam mnóstwo młodych osób, dla których książka to kara i co? Też nic.

        0
  8. Sholay pisze:

    Moim zdaniem znaczenie ma po pierwsze cena czytnika, po drugie dostępność i CENY książek elektronicznych (w rozumieniu stosunku ceny elektronicznej do papierowej). Ja – i wielu innych, jak widzę nawet na tej stronie – nie akceptuję takiej samej ceny za plik i papier. Nie zgodzę się, że widok przecen książek w księgarniach oznacza, że idzie nowe. Patrząc na Swiatczytników to rynek książek elektronicznych też jest pełen przecen i specjalnych ofert.

    Nigdy też nie zrozumiem samej idei kupowania książki bo jest przeceniona. Kupuję to co chcę przeczytać, czasem biorę na zapas, ale latać po EMPiKu od przeceny do przeceny to nie jest mój styl czytelnictwa. A mam wrażenie, że odczuwalna część zakupów ebooków to właśnie takie impulsowe branie, bo tanio. I czasem potem i tak tych książek nie czytamy. Podobny mechanizm napędza sprzedaż tanich gier na platformie STEAM.

    Osobiście jestem optymistą i mam nadzieję, że papier nigdzie się nie wybiera.

    Z drugiej strony Kindle po 250 złotych na pewno by Wam w takiej rewolucji pomógł. A pamiętać należy, że te 250 złotych w US, to zapewne nasze 100, alebo wręcz 69 (popatrzcie jak często działa przelicznik 1:1 między USD a pln – jogurt w sklepie, kebab na ulicy czy obiad w restauracji).

    &

    0
  9. h. pisze:

    zeby nie wywolywac kolejnej swietej wojny: nie oceniam czy to dobrze, czy zle, po prostu uwazam ze tak wlasnie jest: w PL wiele osob (w tym ja) ebooki po prostu sciaga i bedzie to robic tak dlugo, jak dlugo cena legalnej wersji w relacji do mozliwych konsekwencji bedzie czynic ten proceder oplacalnym. zwykle prawo rynku: ryzyko vs premia za ryzyko.

    0
  10. Eczytacz pisze:

    Problem jest taki, że brak wiarygodnych badań sondażowych dotyczących polskiego rynku ebooków. Prawie 2/3 rynku książki to podręczniki i literatura fachowa, a te fragmenty rynku są delikatnie mówiąc mniej spenetrowane przez ebooki, a jeśli chodzi o większość podręczników szkolnych to całkiem dziewicze. Druga kwestia to liczenie: czy liczyć wpływy czy egzemplarze. Jak uwzględniać takie systemy jak Lex, czy abonamenty Legimi i ibuka? O rozmiarze polskiego rynku ebooków uczciwie możemy powiedzieć, że wiemy, że nic nie wiemy.
    Cieszy to, że w Polsce nie zakorzeniły się ekosystemy i DRM. Na zachodzie Europy, w krajach, gdzie ustawowo jest wprowadzona jednolita cena książki, mają one lepsze warunki rozwoju, wtedy klient nie kieruje się ceną, bo ta jest taka sama, tylko komfortem obsługi, dodatkowymi funkcjami i urządzeniem.

    0
  11. Sophia pisze:

    Zgadzam się z Wami, że główny problem leży w cenach urządzeń, e-booków oraz dostępności tytułów, zresztą wiele razy te kwestie już wałkowaliśmy tutaj. Jest jednak jeszcze jedna kwestia, która moim zdaniem może być jedną z przyczyn takiej przepaści między Polską a USA, a mianowicie podejście do praw autorskich. Amerykanie mają pod tym względem zupełnie inną mentalność – jak coś chcą mieć (film na DVD, płytę z muzyką, e-booka) to najczęściej kupią oficjalnie, bo tak jest najprościej i w sumie niedrogo. Polacy jak chcą jakąś z tych rzeczy to w pierwszej kolejności uderzają do gryzonia :D Akurat czytelnicy to dosyć specyficzna grupa i oni w miarę chętnie płacą za książki, ale nie zmienia to faktu, że odsetek Polaków czytających książki elektroniczne i kupujących je jest pewnie mniejszy niż jeśli chodzi o amerykańskich czytelników. Oczywiście mogę się mylić, nie mam na ten temat żadnych oficjalnych danych i nie wiem na ile taki proceder może mieć wpływ na oficjalne wyniki rynkowe, ale nie zmienia to faktu, że Polacy częściej niż Amerykanie sięgają po treści z „nieoficjalnych” źródeł.

    0
    • YuukiSaya pisze:

      Wcale nie odnoszę wrażenia, że ich zakupy są efektem poszanowania praw autorskich, ale szalonego lenistwa – jak masz Kindla, to kupienie książki to kwestia chwili przy użyciu czytnika, zdobycie pirackiej wersji wymaga komputera, podstawowej wiedzy o źródłach treści, programach itp. Zresztą to takie nietwarzowe mieć podróbkę…
      Co do czytających – tu pierwszego uderzenia dokonują fajne biblioteki multimedialne, gdzie i o nowości łatwiej, i pokazać się jest cool.

      0
      • Sophia pisze:

        Zgadza się, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o szanowanie praw autorskich, bo prawdą jest oczywiście, że oni po prostu oficjalnymi kanałami maja wszystko łatwiej i taniej, więc po co się męczyć i szukać nie wiadomo czego nie wiadomo gdzie. Jednak mimo wszystko z tego co zdążyłam zaobserwować podczas czasu spędzonego w USA, oni mają trochę inne podejście do praw autorskich, tak samo jak dużo poważniej traktują na przykład ściąganie w szkole. I jestem przekonana, że gdyby u nas na przykład płyty muzyczne czy e-booki były po 10zł to i tak mnóstwo ludzi by ściągało z nieoficjalnych źródeł, bo przecież po co w ogóle płacić jak można mieć za darmo? A Amerykanie jakoś cały czas się bawią w Netflix czy inne tego typu usługi (płatne oczywiście) mimo że prawie wszystkie dostępne tam treści można znaleźć w sieci za darmo.

        0
        • Robert Drózd pisze:

          Zgadza się – już kiedyś były komentarze przy promocjach za 10 zł, że ponieważ dany tytuł jest za tyle „w taniej książce”, albo na Allegro to oni e-booka by za 5 złotych kupili…

          Ale jest też inna sprawa – naprawdę wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że e-booki można w ogóle kupować. Nawet jeśli mają Kindle. :-)

          0
          • Sophia pisze:

            Serio? No to już rzeczywiście ciekawe zjawisko :)

            A swoją drogą ja czasem mam wrażenie, że część dzisiejszych nastolatków w ogóle nie jest świadoma tego, że za takie treści jak muzyka czy filmy kiedyś trzeba było zapłacić coś więcej niż tylko miesięczny abonament za stałe łącze internetowe :D

            0
  12. mikeyoski pisze:

    Ciekawe jaka była metodologia tych badań. Jeśli wzięli pod uwagę jedynie sklepy internetowe i osiąganą przez nie sprzedż, to obraz będzie mocno zaburzony. Szara strefa, jestem przekonany, znacznie przewyższa te oficjalne dane

    0

Skomentuj asymona Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.