Na gazeta.pl parę dni temu ukazał się wywiad z Kazikiem Staszewskim.
Najpierw pytania o bycie na bieżąco z różnymi internetowymi memami (sam nie wiem kim są Jimek Dębski albo Emmelie de Forst), a potem… coś dla nas.
To może czytnik chociaż pan ma?
– Nie i powiem panu, że niejaką niechęć wzbudzają we mnie ludzie, którzy w pociągu czytają książkę z czegoś takiego. Chętnie bym im to wyrwał i wyrzucił przez okno.
Dlaczego? Przecież można mieć 10 książek w jednej.
– No właśnie, czytałem kiedyś taki artykuł o tym, ile możesz zabrać książek w tradycyjnej formie na wakacje – cztery, pięć? A tu możesz zabrać 2300. Tylko pytanie, ile tych wakacji byś potrzebował, żeby te 2300 książek przeczytać? Dla mnie to pewnego rodzaju kreacja własnej nowoczesności. Ginie też coś takiego, jak magia sali kinowej. Filmy ściąga się z sieci, a potem ordynarnie ogląda na jakimś monitorku i dwóch ch… głośniczkach, podczas gdy film całą swoją moc objawia dopiero w kinie.
[…]
Tylko o czym będzie pan rozmawiał ze swoimi wnuczkami, o których śpiewa pan w „Dobrze być dziadkiem”? Ja, szczerze przyznaję, sam już nie nadążam.
– No to jeśli pan nie nadąża, to gdzie ja mam się silić na wyścigi z młodymi? Nie, ja jestem przyzwyczajony do tradycyjnych form obcowania z kulturą, literaturą, muzyką itd. I myślę, że już jest za późno, żebym mógł coś tu zmienić. Literatura to musi być papier, książka, fotel, a częściej jeszcze pozycja horyzontalna; to musi być zapach tej książki i druk, który sam w sobie też bardzo wiele przecież wnosi. Tak samo rzecz ma się z gazetami. Gazeta musi być dla mnie w formie papierowej ze zdjęciami, które mogę nie tyle nawet obejrzeć, co wręcz dotknąć. Nie muszę i nie mam ochoty przyspieszać w ten sposób.
No tak, wiem, dobrze być dziadkiem.
Łatwo jest niechęć Kazika do czytników wyjaśnić jego dystansem do wszelkich technologicznych nowości. Konta na Facebooku nie ma, fanowski serwis staszewski.art.pl zniechęcił do dalszej działalności, a jego wypowiedzi o piractwie można postawić obok Zbigniewa „Claptona” Hołdysa.
Z drugiej jednak strony widać, że jest to typowe podejście osoby, która nigdy czytnika nie miała w rękach. „Czytałem artykuł” i od razu porównanie do ściągania filmów. I tu jest pułapka. Bo o ile film ściągnięty z torrentów różni się znacząco od tego, którego oglądamy w kinie i raczej nie zapomnimy o tej różnicy po godzinie, to w przypadku książki z czytnika, samo medium przestaje mieć po chwili znaczenie.
A więc jeśli ktoś z Was pana Staszewskiego kiedyś spotka, niech da mu poczytać przez 15 minut. :-) Oczywiście wszystkie okna w pobliżu najlepiej będzie zamknąć.
Autor zdjęcia: Aotearoa, CC BY-SA 3.0.
Czytaj dalej:
- Tak działają funkcje AI na Kindle Scribe. Dlaczego są dostępne w Polsce, ale już nie w Niemczech?
- Nowy czytnik Kindle 11 w wersji 2024 pojawi się pewnie za chwilę. Oto moje przypuszczenia, czego możemy się spodziewać
- Pożegnanie z Kindle Oasis 3 – czytnik już niedostępny w polskim i niemieckim Amazonie. Czy warto czekać na Oasis 4?
- Na swojej konferencji produktowej Amazon NIE przedstawił nowych czytników Kindle
- Pokolenie BookToka wybiera czytniki! Młodzi czytelnicy nakręcają sprzedaż Kindle w Stanach
- Jaki ekran ma Kindle Colorsoft? Tak, to znane, ale poprawione Kaleido! Są już pierwsze recenzje kolorowego czytnika
To moi dziadkowie, 20 lat od Pana Kazika starsi, choć sami do używania się nie kwapią, to jednak doceniają możliwości technologii i pochwalają wykorzystywanie. Dziadek zawsze zachwyca się „bateryjką w środku” ;)
Mam nadzieję, że na trasie Gdynia-Białystok-Warszawa-Katowice pan Staszewski nie jeździ?
Ciasnota umysłowa ujawniająca się w gnojeniu wszystkiego, czego się nie rozumie. Może on myśli, że czytnik z 3200 książkami waży tyle co 3200 książek?
Ciasnota umysłowa to raczej wychodzi z twojego komentarza. To chyba nietrudno zrozumieć, że ktoś darzy sentymentem książki drukowane lub filmy oglądane w kinie i przedkłada takie formy odbioru nad plastikowym czytnikiem i laptopem. Osobiście podzielam jego opinię, chociaż oczywiście z lenistwa, oszczędności czasu i pieniędzy korzystam z Kindle’a i kina domowego.
PS. Ostatnio „dorwałem się” do papierowej Polityki po półtora roku czytania edycji kindlowej – no, faktycznie nie da się wyszukać słowa czy wrócić do poprzedniego wydania, ale czyta się przyjemniej.
Nie napisałem, że jest coś złego w sentymentach. Jeśli ja nie mam sentymentu do „sal kinowych” czy tekstu na papierze, to go po prostu nie mam, ale jeśli przy okazji stwierdziłbym, że w związku z tym najchętniej bym wyburzył wszystkie sale kinowe i spalił książki papierowe, to byłbym – delikatnie mówiąc – kimś kogo nie należy traktować poważnie.
Jeśli czytam książki na czytniku, bo:
– uważam że jest to bardzo wygodne,
– stawiam treść książki na pierwszym miejscu, a nie obchodzi mnie forma wydania czy zapach (wszyscy zawsze o tym zapachu jakby to była istota czytania)
– mogę mieć dostęp do każdej swojej pozycji od razu itd.,
a nagle „znawca” Kazik, który czytnika pewnie nigdy w ręce nie miał, podsumowuje mnie jako kogoś kto „kreuje własną nowoczesność” (że niby lans tak?), to można to traktować tylko na zasadzie „nie znam się to się wypowiem”. To jest żenujące i świadczy niestety o umysłowej ciasnocie, nawet jeśli fanom trudno to przełknąć.
„To chyba nietrudno zrozumieć, że ktoś darzy sentymentem książki drukowane lub filmy oglądane w kinie i przedkłada takie formy odbioru nad plastikowym czytnikiem i laptopem”
Ale widzisz różnicę między stanowiskiem „ja wolę papierowe, a ci od czytników niech sobie w spokoju czytają książki czytnikach, nic mi do tego”, a „wolę papierowe książki, a tym od czytników to bym najchętniej te czytniki powyrywał z rąk i wyrzucił przez okno”?
To jest właśnie ta ciasnota umysłowa – moje podejście jest najmojsze i jedynie słuszne, a jak ktoś ma inne, to mu siłą narzucę swoje. Tekst o wyrywaniu czytnika z rąk i wyrzucania go przez okno (czyli de facto zniszczeniu komuś jego właśności tylko dlatego że nie pasuje do mojej ideologii) jest naprawdę słaby i świadczy o ciasnocie umysłowej.
100% zgoda
100% Kazika
Kończ waść…
Kazik wykazał się, już kolejny raz ciasnotą umysłową w manifestowaniu swojego stosunku do nowoczesnych technologii. Ale dla takich ludzi jak on, Cugowski, Hołdys Internet jest przyczyną spadku sprzedaży ich twórczości. Tylko zapominają, że w Sieci można znaleźć utwory niemal każdego muzyka/muzyków, a jest ogromną rzesza takich, którzy wciąż sprzedają ilość płyt zapewniającą byt.
Bo przykładowi Kazik, Cugowski i Hołdys zapominają również, że sprzedaje się to co dobre, więc wystarczy komponować dobrą, nawet ambitną muzykę zamiast produkować cokolwiek, a ciemny lud kupi, 'bo przecież jestem sławny’.
Wychowałem się na muzyce radiowej Trójki, na horyzoncie pięćdziesiątka (jeszcze kilka lat, ale to blisko), ale kończę niniejszy wpis tworzony na ekranie Xperii Z i wracam do czytania książki, która czeka na mnie na Kindle Touch 3G. A jak taki Kazik znajdzie się blisko mnie, zmienię po prostu miejsce, bo nie lubię kopać się z koniem. Kazik jak Hołdys: rozmienia się na drobne przez sprawy, na których i tak się nie zna.
Na koniec dodam, że zawsze kiedy podczas trwania Listy Przebojów Trójki w głośniku rozlegały się dźwięki jakiegoś tworu Kazika, miałem czas na skorzystanie z toalety, bo uważałem, że i tak nie tracę niczego. Ale de gustibus non est disputandum – niech sobie inni słuchają tego, co trafia do ich duszy. Jednocześnie niech mi nie zabierają tego, co lubię i w dodatku rozumiem.
Jak ktoś lubi słuchać muzyki, to bierze odtwarzacz z nagranymi płytami w mp3 i niech ich będzie 2300. Jak ktoś lubi książki to czytnik i niech też ich będzie 2300. Ale Kazika to najwyraźniej dopadło wykluczenie cyfrowe, a i chyba wykluczenie intelektualne. ;)
Mam NAS-a z cała swoją biblioteką filmowo-muzyczną – dowolny utwór jest na 3 kliki myszki czy dotknięcia ajfona, ale i tak wolę pogrzebać na półce z CD/BD
ale co z tego? czy ktoś ci zabrania albo cię piętnuje?
Ale nikt Ci NASa nie chce wyrzucać przez okno. ;) Masz wybór i chyba o to chodzi?
Chwalisz się, czy narzekasz że aż 3 kliki musisz wykonać? Jeśli to pierwsze, to nie robi na nas wrażenia, jeśli to drugie: łączymy się w bólu.
Wykluczenie, czyli takie kazikowanie.
Dlaczego dla wielu osób ściąganie filmów z internetu oznacza oglądanie ich na laptopie a nie w 1080p na 50 calach i audiofilskim sprzęcie? Dlaczego dla wielu osób przeżywanie filmu wiąże się z mlaskającymi sąsiadami w fotelach obok a nie z ukochaną osobą siedzącą obok na kanapie w sobotnią noc w cichym mieszkaniu?
dlatego, że wiele osób tak właśnie „konsumuje”.
i w związku z tym uważasz (jak Kazik), że tak trzeba?
Kretyńskie porównanie Kazika. Czytanie książek na czytniku żadnych walorów słowu pisanemu nie odbiera.
Ciekawe jaką formę słuchania muzyki proponuje?
Gramofon z tubą? A jak dopuszcza słuchanie muzyki w formie mp3 na przenośnych odtwarzaczach, to jego wypowiedź dotycząca czytania książek na czytnikach świadczy o zaściankowości.
Świadczy raczej o odmiennym zdaniu, do czego ma pełne prawo. Jestem zwolennikiem czytników ale dopuszczam także inne poglądy. Uważam, że czytnik jest prawie jak książka, to „prawie” robi jednak różnicę.
Możliwe, że Kazik zna czytniki jedynie ze słyszenia, że patrzy na nie z perspektywy człowieka tracącego na elektronicznym piractwie, ale nie krzyżujmy go tylko dlatego, że ma chęć „wyrzucenia przez okno”.
Zwróciłbym raczej uwagę na fragment:
„A tu możesz zabrać 2300. Tylko pytanie, ile tych wakacji byś potrzebował, żeby te 2300 książek przeczytać? Dla mnie to pewnego rodzaju kreacja własnej nowoczesności. ”
Czytnik, mp3, pojemne dyski z biblioteką filmów itd nasilają zjawisko chomikowania. Zbieramy tysiące mp3, książek elektronicznych, powiększamy zasoby, rzucamy się na promocje, a w tym wszystkim ginie przyjemność jaka kiedyś płynęła z kupna wyczekiwanej płyty/książki.
Oczywiście nadal uważam mój czytnik ja świetną rzecz, cieszą mnie możliwości jakie mi zapewnia, choć zdaję sobie sprawę że jednocześnie coś tracę. Nie mam jednak zamiaru wyrzucać go przez okno ;)
Swoje zdanie jest fajne dopóki się nie jedzie po tych co mają inne, a Kazik to dokładnie robi, sugeruje, że ludzie z czytnikami się po prostu lansują, więc słabe jest bronienie go słowami „ma prawo do własnego zdania”, skoro on sam przypisuje innym niefajne intencje.
Chomikowanie powiadasz? Rozumiem że tysiące książek, w tym mnóstwo nieprzeczytanych w wielu polskich domach, poupychane na półkach we wszystkich możliwych pokojach przedpokojach, domowych bibliotekach itd. to wymysł ostatnich lat?
Chodziło mi raczej o powszechne chomikowanie. Zawsze były i będą wyjątki.
Skoro o chomikowaniu – wystarczy wejść na portal o tej samej nazwie i zajrzeć do użytkowników (chodzi mi o zwykłych, a nie profile utworzone w celu masowej wymiany) – setki, tysiące plików, paczki o nazwach np „1150 ebooków”. Oni zgromadzili je ot tak, bo były… ile zostanie przeczytanych?
Kiedyś człowiek posiadał walkmana i kasetę w środku, wiedział co ma, teraz często w kieszeni mp3 z dziesiątkami gigabajtów muzyki której prawdopodobnie nigdy się nie przesłucha, a już na 100% nie przesłucha dokładnie i wnikliwie. Tak samo jest z e-czytnikami, co nie znaczy że mi to nie odpowiada ;) Staram się mieć w moim Kindlu to, co mam zamiar przeczytać w najbliższym czasie, nie używam go jako magazynu książek.
Nie rozumiem Twojego toku myślenia: magazynowanie nieprzeczytanych książek przestało być elitarne i dlatego jest bee? Kiedyś książka w ogóle była elitarna, a drukarzy wieszali za klejnoty na drzewach. Domyślam, się że teraz papierowa książka Ci nie przeszkadza?
Książka papierowa jak i elektroniczna mi nie przeszkadza.
Zabawne jak news zamieszczony przez Roberta (wydaje mi się, że mający być ciekawostką, może nawet żartobliwym przerywnikiem) zamienił się w krucjatę antykazikową.
Sam obserwuję to z zaskoczeniem, widząc że pod względem liczby lajków (ponad 500) wyszedł chyba tegoroczny rekord. :-)
Nawet największe pożary zaczynają się od zapalonej, maleńkiej zapałki. ;)
Przyjemność z kupna wyczekiwanej płyty/książki nie mija. Tylko w przypadku płyt jest o tyle łatwiej, że mogę kupić wersję limitowaną, pudełko postawić na półce, żeby cieszyło oko i serce, a nośnik wyjąć RAZ, wrzucić do lapka, zripować do mp3 (lub sobie ściągnąć, bo szybciej i robią to ludzie, którzy się znają), nośnik schować i dotykać tylko w chwilach przeglądania/głaskania kolekcji, a pliki wrzucić na odtwarzacz i playlistę. A książkę… Cóż, zestawy papier+ebook czasem się trafiają… Więc do głaskania mam to, co kupiłam w erze PC (Przed Czytnikiem) lub „odziedziczyłam” (Fleszarowa-Muskat, 3 lata temu nie do dorwania nigdzie poza drugim obiegiem, cudem wśród rodziny się uchowało), a czytam wersje elektroniczne, bo mogę.
Wystarczy, że w papierze mam materiały do nauki i mi półki zagracają…
Nie dla każdego wyczekiwanie to przyjemność ;) Poza tym, na konkretną książkę/płytę nadal musisz wyczekiwać, format nic tu nie zmienia. A to, że urządzenia pozwalają magazynować ogromne ilości utworów, to twórców powinno raczej cieszyć, nie martwić. Mają szansę więcej sprzedać, dotrzeć do szerszego grona.
Tylko jak widać niektórym się już wszystko plącze. Z jednej strony narzekają na malejące zyski, straty z powodu piractwa itd. Z drugiej przeszkadza im masowy odbiór ich twórczości, to że stali się jednymi z wielu, a odbiorcy nie budują sobie ołtarzyków by obcować z ich dziełami.
Muzyka tylko na koncertach !!!!
Każdy ma prawo do własnego zdania, dla mnie kindle = książka i książka = kindle (chociaż zapachu papieru nic nie zastąpi – tak samo oglądanie filmów na tablecie nie zastąpi przytulania dziewczyny w kinie).
Jeden lubi jak mu Cyganie grają, a drugi jak mu skarpety śmierdzą :)
Usunąłem komentarz autorstwa „tadeusik” – nawet jak się z Kazikiem nie zgadzamy, bardzo proszę o trzymanie jakiegoś poziomu wypowiedzi.
A ja nie lubię papierowych książek – farba drukarska śmierdzi, ciężkie toto i nieporęczne.
Jakbym zobaczył że w pociągu ktoś czyta papierową książkę, to najchętniej wywaliłbym mu ją przez okno…
(tak, to była drwina z wypowiedzi Kazika)
Nie wiem jak Kazik wolno czyta, ale ja dzięki czytnikowi dopiero mogłem przeczytać takie grubasy jak „Gra o Tron”, jeden wyjazd wakacyjny i poszło. Może dla Kazika to trudne do wyobrażenia, ale w dobrym dniu wakacyjnym z reguły czytałem jedną lekką powieść rano, coś naukowego w okolicach obiad i znów coś lekkiego wieczorem. W międzyczasie biegałem, pływałem jeździłem rowerem. Wymienione 2300 książek to wcale nie tak dużo, jak się Kazikowi wydaje, po przejrzeniu i wstępnej selekcji zostanie pewnie z 200 do czytania. Pamiętajmy jednak, że gdyby Kazik naprawdę czytał książki (w tym historyczne i ekonomiczne) to nie byłby tak głupim korwinistą jak jest dziś.
Moja babcia, która na początku przyszłego roku skończy 80 lat, jest zachwycona Kindlem. Nie zna angielskiego, ale potrzebuje pomocy tylko żeby wrzucić książkę na czytnik, poza tym radzi sobie bez problemów. Tak, że jeszcze wszystko przed Kazikiem, wystarczy tylko wyzbyć się uprzedzeń :)
To sie Kazik ucieszy, bo takiej 80 letniej staruszce będzie łatwo wyrwać czytnik i wyrzucić przez okno…
A tak serio to super że twoja babcia dzięki kindlowi może czytać książki. Mój ojciec miał poważny wypadek rowerowy na skutek którego bardzo pogorszył mu się wzrok i nie jest w stanie czytać normalnych książek. Jedynym ratunkiem jest kindle.
Ja od zawsze wolałem film w domu nawet jak miałem monitor 17 cali z tak zwana dupa :-) zwykłych książek nie lubiłem, kindle lubię używać :-)
Ja od kiedy korzystam z czytnika patrzę na książki tradycyjne inaczej, takie zwykłe wydania, z tandetną tekturową okładką i kiepskim papierem nie dość, że nie przedstawiają dla mnie żadnej wartości jako przedmiot kolekcjonerski to jeszcze wydają mi się olbrzymim marnotrawstwem zasobów, szczególnie, że większość z wydawanych dziś książek to, nie oszukujmy się, żadne arcydzieła.
A propos linii obrony „każdy ma prawo do swojego zdania” – no zgoda, ale na tej samej zasadzie każdy ma prawo do skomentowania/skrytykowania tego zdania, jeśli jego zdaniem jest głupie.
Jeśli ja napiszę, że ludzi czytających ebooki powinno się kastrować, to czy ktokolwiek będzie mnie bronił argumentem „każdy ma prawdo do własnego zdania”?
Nie ma niczego złego w kultywowaniu starych tradycji i pozostawaniu lekko retro w stosunku do całego świata. Za to próba narzucania innym swojego stylu odbioru teksów kultury, to pierwszy krok do bycia nazwanym starym pierdzielem.
Innymi słowy – niech Pan Kazik czyta sobie książki nawet i na papirusie. Jego święte prawo. Ale od mojego czytnika wara!
Dobrze napisane.
„- Dlaczego? Przecież można mieć 10 książek w jednej.
– No właśnie, czytałem kiedyś taki artykuł o tym, ile możesz zabrać książek w tradycyjnej formie na wakacje – cztery, pięć? A tu możesz zabrać 2300. Tylko pytanie, ile tych wakacji byś potrzebował, żeby te 2300 książek przeczytać?”
Pamiętam nie tak odległe znowu czasy przedczytnikowe: wyjeżdżam na wakacje na 3 tygodnie nad Bałtyk – znajomi mają pensjonat, pod koniec sezonu mieszkam u nich za półdarmo. W tej miejscowości jest biblioteka publiczna – tylko jeżdżę tam od ponad 20 lat i już dawno przeczytałam wszystkie książki, które jakkolwiek wydały mi się interesujące (a zresztą w rzeczonej bibliotece jest mniej książek niż u mnie w mieszkaniu w bloku). Doprowadziło to do tego, że na wakacje jeździłam z największym plecakiem turystycznym, jaki mogłam znaleźć i 3/4 objętości tego plecaka to były książki. W wakacje czytam średnio 3 powieści dziennie, więc starczało mi tego na powiedzmy pierwszy tydzień pobytu. Potem robiłam sobie powtórkę ze wszystkich książek, które lubię w bibliotece lokalnej. Przez trzeci tydzień cierpiałam, że nie mam co czytać.
A potem kupiłam Kindle’a. I nagle okazało się, że muszę kupić mniejszy plecak do przewiezienia rzeczy, bo moje ubrania ledwie zakrywają dno tego poprzedniego. A materiału do czytania nie zabrakło mi przez ostatnie dwa lata nad morzem ani przez moment.
Niech mi zatem Kazik nie bredzi ” ile tych wakacji byś potrzebował, żeby te 2300 książek przeczytać?”. Spokojnie mi czasu starcza, a moje plecy się cieszą, że nie niosę na nich ponad 10 kilogramów papieru.
A jak wakacje są w miejscu, gdzie trzeba się dostać samolotem? Tutaj dopiero papierowe książki ciążą…
„W wakacje czytam średnio 3 powieści dziennie”
to jakies 1000 stron. mi w czasach kiedy czytalem duzo potrzeba bylo na to ok. 30h. a jeszcze trzeba jesc, myc sie, wyprozniac itp.
widze 2 mozliwosci: albo jestes po kursie szybkiego czytania, albo mama zaraz wylaczy ci internet i wygoni spac :p
Właśnie problem jest taki, że nigdy nie poszłam na kurs szybkiego czytania tylko sama nauczyłam się tak patologicznie szybko czytać – jest to smutne, bo nie umiem czytać wolniej. Prosty przykład: kupiłam kilka tygodni temu Wampira z MO Pilipiuka. Czekałam na autobus pod Empikiem może 15 minut, pół godziny jechałam do domu, w domu po godzinie skończyłam książkę. Albo Listy Lorda Bathursta Mortki – jedna dłuższa kąpiel w wannie – może półtorej godziny na przeczytanie 400 stron. Niestety zużycie książek mam przerażające. I dlatego kocham czytniki.
NB: ostatnią część Harry’ego Pottera kiedy tylko wyszła po angielsku kupiłam w dzień wydania i przeczytałam w tym samym dniu – zajęło mi to może 9 godzin.
Kazik już wielokrotnie wykazywał się ignorancją w kwestii wiedzy o nowych technologiach, piractwie, etc. Najlepszy przykład to wspomniany w tekście serwis http://staszewski.art.pl/, który Kazik w zasadzie sam ubił. Ja, wieloletni fan Kazika, po tym wydarzeniu przestałem go szanować, chodzić na jego koncerty czy w jakikolwiek sposób wspierać jego twórczość. Nawet na Spotify też ani razu nie zdarzyło mi się słuchać jego muzyki. Niech się Pan Kazik lepiej zajmie tworzeniem „kultury”, a nie dyktowaniem ludziom jak mają tę kulturę konsumować, bo to nie jego sprawa.
Ha, wszedłem tutaj z nadzieją na dyskusję i się nie zawiodłem, jak tylko zobaczyłem nagłówek w gazecie :)
Powiedzmy sobie jednak szczerze, czy jednak ktokolwiek spodziewał się czegoś innego po nim? Jest jaki jest od lat (co nie znaczy, że tak powinien), więc jego agresja i niechęć – jak często, ukierunkowana nie tam, gdzie potrzeba – mnie już nie dziwi. Swoje zdanie ma i ma prawo mieć, tylko boli że jako osoba jednak publiczna, wygłasza te poglądy w sposób krzywdzący dla osób, w jego mniemaniu, „innych” (jakież to polskie!).
A propos tradycyjnego obcowania z kulturą – oczywiście w rozumieniu pana Kazika to jest wychodzenie na koncert napranym w 4 d..py, tak? Wtedy jest dobrze i zgodnie z tradycją? Jaką tradycją, „nową świecką”, żeby sparafrazować? Choć faktycznie, na niektórych koncertach p.Kazikowi blisko do pozycji horyzontalnej – gdyby nie mikrofon, to by się przewrócił.
I piszę to jako WYSOCE ZNIESMACZONY wieloletni odbiorca jego muzyki, który lubił zawsze koncerty Kultu (długie i konkretne, nie oszczędzali się). Ale mam dość od kilku lat czekania na spóźnionego i pijanego WIELKIEGO ARTYSTĘ, więc sobie dałem spokój.
I teraz słucham Kultu tylko na SONOSie podpiętym do systemu audio (a Kazik niech sobie ze złości zgrzyta zębami, bo przecież to magiczne pudełko, którego nie rozumie). Oczywiście pliki FLAC zrobiłem sobie sam, zgrywając z posiadanych oryginalnych płyt Kultu ale to nie jest ważne w tej dyskusji…
Akurat jeśli chodzi o picie na koncertach, zdaje się, że Kazik się pokajał za to (był chyba jakiś szczególnie ewidentny przypadek) i już zwykle wychodzi trzeźwy. Przynajmniej niedawno w którymś wywiadzie przepraszał za to.
Ja jestem ogromnym fanem Kazika i Kultu od 20 lat, ale… nie ma co ukrywać, że tej starszej twórczości. Na ostatnich płytach bardzo boli to, że on w zasadzie nie ma już nic do powiedzenia – dopiero gdy temat rzeczywiście go dotyka to tworzy dobre teksty, jak np. „Forum internetowe”, wspomniane też w tym wywiadzie. Większość to takie zapchajdziury. Choć ostatnia płyta (kupiłem jak sumienie nakazuje pierwszego dnia CD) nie wychodzi z mojego odtwarzacza.
No niestety Robercie, ostatnie koncerty pokazują, że może problem zmalał ale niestety pozostał…
Odnośnie twórczości – wiadomo, artysta głodny to artysta płodny, to po pierwsze. Po drugie, czasy się zmieniły, nagle nie było z czym walczyć, zabrakło cenzury która wymuszała wysiłek intelektualny (Arahja!). I większość naszych „rockmanów” od połowy lat 90-tych niczego odkrywczego nie nagrała a taki Kazik od ponad 20 lat krytykuje wszystko i wszystkich, poza sobą ;) Kult był faktycznie najlepszy w dawnych czasach. Kazik ma ten problem, że rozmienił się na drobne i za ilością nie poszła – co oczywiste – jakość. Milion projektów, co chwilę jakaś płyta. Siłą rzeczy, tematy się wyczerpują. Czasem uda mu się napisać coś naprawdę dobrego, nawet jeżeli temat jest znany („Kiedy ucichną działa już” to mój faworyt z poprzedniej płyty). I to wtedy cieszy. Reszta – ech…
Jednak na emeryturę nie odejdzie, to nie USA, z czego by zespół żył? Oni żyją z koncertów!
Staszewskiego zacząłem słuchać w czasach studenckich (czyli dobre kilka lat temu), chodziłem na wszystkie jego koncerty w Łodzi, czytałem staszewski.art.pl. Kilka lat temu Staszewski popadł w jakąś niemoc twórczą i stwierdził, że zaistnieje w mediach w trochę inny sposób. Najpierw zaczął wyzywać słuchaczy od złodziei, potem była awantura o blog supermarket, następnie atak na własną stronę fanowską staszewski.art.pl, bo reklamy na niej mu się nie podobały. Nie przeszkadza mu, że na plakatach reklamujących Juwenalia na których często pojawia się są reklamy browarów, on oburzył się na reklamy Google, zamiast dać kilkaset złotych na serwer dla strony, która w przeciwieństwie do stron oficjalnych była mega kopalnią wiedzy na jego temat. W międzyczasie na juwenaliach w Łodzi tak się nachlał, że po kilku piosenkach zszedł ze zmęczenia… Od tamtej pory, nie chodzę na jego koncerty, słucham znacznie rzadziej (wimp/spotify), nie kupuję jego płyt, książek. Zdziadział.
Gdy wydaje jakąś płytę w mediach pojawią się wywiady z nim i można poczytać o wyrzucaniu czytników za okno. Kazik chyba boi się technologii i uważa, że na czytnikach są same pirackie książki (PDFy!) i to jest atak na twórców. Szkoda bo naprawdę wiele traci, zwłaszcza, że większość czasu mieszka na Wyspach Kanaryjskich, więc zamiast tachać w samolocie książki to by kupił ebooki, wgrał do czytnika i nie martwiłby się o bagaż. Ja odkąd kupiłem „kundla” przeczytałem więcej książek (ebooków) niż przeczytałem od napisania matury do dnia zakupu czytnika.
Kazik, spróbuj – czytnik nie gryzie.
Wg Pana Staszewskiego ginie magia sali kinowej, a przecież to raczej kino odebrało magię bezpośredniego kontaktu z aktorem. Przeszkadzają mu książki na czytnikach, ale piosenki na płytach, które może sprzedać nie przeszkadzają. Będąc konsekwentnym powinien piętnować muzyków, którzy nagrywają płyty korzystając z nowoczesnej techniki zamiast wyłącznie grać koncerty (najlepiej na akustycznych instrumentach). To jednak chyba mu się nie do końca opłaca.
Magię sali kinowej zabiły multipleksy i podobne amerykańskie wynalazki z popcornem i siorpaniem przy piciu coli…
Kto pamięta czasy, kiedy na sali było CICHO, ludzie bali się otworzyć paluszki aby nie szeleścić i chrupać. A teraz? Naprawdę nie znoszę chodzić do tych wielkich molochów z X salami, bo zawsze znajdzie się jakiś baran co musi odebrać aby powiedzieć, że „JEST W KINIE I NIE MOŻE ROZMAWIAĆ!”, zapomniał wyłączyć dzwonka, włączy mu się alarm, albo przez bite półtorej godziny na głos będą ze sobą komentować film. Bo on siedzi tutaj, ale Jasiek już 3 fotele dalej, po drugiej stronie grupy.
Zachęcam do wspierania takich miejsc, gdzie można jeszcze mówić o magii. Gdzie czuć atmosferę dawnego kina, gdzie choć trochę jej pozostało. Tam może nie być najnowszego dolby, ale za to nie ogłuchniemy (dlaczego w multipleksach jest tak głośno?? Aby zagłuszyć tych wszystkich niekulturalnych?) Małe kina studyjne, gdzie masy nie przychodzą na kolejną ekranizację komiksu w 5D i przy okazji objeść się nachosami z sosem kapiącym po podłodze…
magie kina zabila masowosc odbiorcow oraz latwy dostep do contentu. pamietam czasy kiedy w kolejce do kina stalo sie 2h i pamietam czasy kiedy sciagalo sie znajomych zeby seans sie odbyl (musialo byc min. 10 osob).
nie czarujmy sie, ludzie nie stana sie bardziej kulturalni od tego ze pojda do kina. jezeli chcemy sciagnac wiecej widzow musi obnizyc sie sredni poziom i trafi sie od czasu do czasu prostak z chipsami.
na szczescie projektory coraz tansze ;)
Już nie przesadzaj tak z tą magią kina sprzed czasów multipleksów. Ludzie się nie zmienili. Kiedyś było dokładnie tak samo jak teraz. Były rozmowy, szczeleszczenie papierami, komentowanie filmu. Nie było tylko komórek.
Wcale tamtych czasów nie wspominam z wielkim sentymentem. Niewygodne siedzenia, brak miejsca na nogi, układ siedzeń taki, że trzeba się było gimanstykować, żeby coś zobaczyć zza pleców czlowieka siedzącego rząd wcześniej. I oczywiście ogromniaste kolejki.
Ja zawsze czekając przed kinem miałem tylko jedno marzenie. Niech przyjdzie jeszcze kilka osób bo znów seans się nie odbędzie z braku „regulaminowych” 10 widzów ;)
Miejsca zazwyczaj było aż nadto. Raptem kilkanaście osób w kinie.
No cóż, ja zawsze się modliłem, żeby starczyło biletów, a jeśli starczyło, to żebym nie musiał siedzieć na dostawce.
A co do Twojego marzenia…to teraz nie ma problemu. Jest widz, jest seans. Kilka razy już tak miałem, że byłem jedynym widzem :)
Kiedyś – z racji mieszkania przecznicę obok – dziadka Kazimierza ;) widywałem czasem na wyciągnięcie ręki w kolejce w spożywczaku jak kupował np. kiełbasę i musztardę. W takich sytuacjach na szczęście nie miałem ze sobą czytnika, ale dobrze wiedzieć o zagrożeniu i być czujnym. :D
On zapewne miał to szczęście, że nie był „słoikiem” i nie musiał sobie często myśleć: oj kupiłbym tę książkę i jeszcze tę i tę, ale potem przy przeprowadzce to będzie męka.
Co ciekawe, ten sam Kazik jakos niewiele ponad dekade temu przechwalal sie w wywiadach, ile to tysiecy plyt dvd ma w domu. Gdzie w koncu jest ta magia kina, panie Kazimierzu?
Magia kina… domowego. ;-)
Ohoo, Staszewski się spiął, wszyscy do kąta! Oj Kaziuk, Kaziuk, zjedz karkóweczkę z grilla, popij pifkiem, wyciągnij się na leżaku (w końcu słońce wyszło). Żyj i daj żyć innym :)
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem że „medium przestaje mieć znaczenie”. Format ebooka cofa nas w rozwoju typografii do maszynopisu. A w kwestii dziedziczenia własności do czasów kiedy po śmierci woja palono go razem z orężem.
Ja osobiście nie widzę w tym cofaniu nic złego. Powiedziałbym wręcz, że jest to zerwanie z dyktatem sprzedaży wiązanej: tekstu autora i poczucia estetyki osób odpowiadających za dobór formatowania. Kupujesz egzemplarz tekstu, a nie książkę i mi to bardzo odpowiada.
„Format ebooka cofa nas w rozwoju typografii do maszynopisu.”
Zerknij na tą książkę http://lubimyczytac.pl/ksiazka/41568/pod-golym-niebem
Uwielbiam autora, ale cała książka jest złożona tą czcionką co na okładce (tą znaną z listów gończych w westernach). Jest absolutnie nieczytelna, nie kupiłem.
Jestem w wieku dwóch par okularów (do samochodu i kina, drugie do czytania), jak nie mam okularów, to czcionka na Kindlu dwa w górę i daję radę.
A czemu maszynopisu? Nigdy nie obcowałeś z dobrze sformatowanym ebookiem?
Przyjemność z obcowania z typografią to mam, jak czytam przedwojenne wydania. Obecnie książki są najwyżej znośne, ale nie mają tak wysmakowanego składu, jak dawniej – ligatury, elegancka antykwa, justowanie na mistrzowskim poziomie (kto dziś używa kilku rozmiarów spacji?), cienki i mocny papier, szyta oprawa, to wszystko przeszłość. Teraz książki są składane byle jak, klejone i co najgorsze – dmuchane. Tak, dmuchane, grubym papierem i wielką czcionką. Książka która 20 lat temu miała 1 cm grubości, dzisiaj wychodzi jako 4cm cegła – a regały nie są z gumy. Dlatego odkładam na kindla, a potem zrobię wielkie pakowanie w pudła i zostawię sobie same albumy, tak jak spakowałem do piwnic kasety i LP.
„A w kwestii dziedziczenia własności do czasów kiedy po śmierci woja palono go razem z orężem.”
No właśnie też jestem ciekawy czy mój synek będzie miał prawo odziedziczyć ebooki które kupiłem. temat jest ciekawy, bo zgodnie z zapisami PA to chyba nie, ale istnieje już (nie wiem czy jeden czy więcej) wyrok sądu (fakt, że dotyczy oprogramowania) który pozwala mieć nadzieję.
W przypadku Apple to nie jest takie oczywiste:
http://www.guardian.co.uk/film/2012/sep/03/bruce-willis-apple-itunes-library
Podejrzewam że podobnie jest w przypadku wszelkiego DRM – także w Amazonie, wprawdzie akurat Amazon zachęca całą rodzinę do korzystania z jednego konta, ale nie wiem czy to obejmuje dziedziczenie…
No, nie zakładam, czy technicznie się da. Tylko czy będzie miał prawo.
Aż dziwne, że nikt nie wspomniał o „Stracie Kazika” http://stratakazika.pl/ :-)
Przywołałem ją niedawno przy komentowaniu tematu piractwa:
http://swiatczytnikow.pl/250-milionow-straty-coroczne-jeczenie-nad-piractwem-e-bookow/
Wow, widzę że niektórzy kipią nienawiścią… I nie rozumieją czegoś takiego jak wyolbrzymienie, które ma na celu pokazanie własnego zdania. Rany, idźcie na spacer czy coś i wyluzujcie, bo widzę że nie można sie odezwać żeby jaśnie waszmościów nie urazić. Kazik jest znany z wypowiadania się dosadnie, taki był od zawsze i się nie zmienił, za co serdeczne gratulacje, więc jeżeli tak mówi to trzeba to odebrać normalnie, a nie wielcy inteligenci się zaraz wywyższają i pieprzą o tolerancji. Ludzie, mniej spiny…
Pelna zgoda, wypowiedź Kazika o wyrywaniu ludziom czytnikow i wyrzucaniu ich przez okno pedzacego pociągi faktycznie kapie nienawiścią.
Czemu nie tolerujesz naszego wyolbrzymiania luzaku??? Fajna filozofia, jak ktoś jest chamem to trzeba to odebrać normalnie, ale tylko jak jest Kazikiem. Urażony fan? Kolejny?
„kipią nienawiścią”? Po co takie górnolotne słowa? Z zadufanego przemądrzalca można się tylko śmiać.
Nie płacz Ewka…. Nie wiesz że komentatorzy na swiatczytnikow znani są z wypowiadania dosadnie?:)
Kazikowi dobrze się wydaje:
„W ogóle mi się wydaje, że jestem (…) przewartościowany jako ekspert od wszystkiego.”
Bardzo, BARDZO mnie dziwi taki sposób myślenia rockmana, który w młodości był „buntownikiem”. Starość? Chyba tak. No a swoją drogą nie pierwszy raz pokazał, że jeżeli czegoś nie rozumie lub nie lubi to jest to od razu „złe” i „okropne”. Jak dla mnie dziennikarze (i on sam) mogli by sobie darować używanie ksywy Kazik jako autorytetu w jakiejś sprawie. To wokalista, tekściarz i kompozytor. Tylko tyle i aż tyle. Nie widzę powodu do pisania co Kazik sądzi na taki czy inny temat.
Pogląd Hołdysa na piractwo i jego ciągoty do wyplenienia dozwolonego użytku znam, ale można się dowiedzieć skąd ksywa „Clapton”?
Przy okazji sporów o ACTA w zeszłym roku znana stała się jego wypowiedź, że gdyby nie piraci, to byłby jak Eric Clapton.
Czy to nie w firmie Hołdysa znaleziono pirackie oprogramowanie? Taki „antypirat”… ;-)
Właśnie o to chodziło – było by ACTA – nikt by mu tego nie ściągnął:D A tak, nie wiedział że pirat i przez przypadek się pobrało… :)
No, jakiś czas temu byla też sprawa SPAV, która na swojej stronie miała bibliotekę javascriptową, użytą niezgodnie z licencją.
Kim byłby Eric Clapton gdyby nie piraci?..
Ciekawe ile Kazik czyta książek, jeśli mu do tego potrzebny jest fotel? i jak długo mu on bez ładowania wytrzymuje. Ten mityczny „zapach papieru” za każdym razem mnie rozśmiesza. Ja palę papierosy więc skutecznie zabijałbym zapach papieru.
Co do kina i oglądania na monitorku i ch…ych głośniczkach to po części się zagadzam, ale przecież każdy ma wybór. I ciekawe czy nowy film kojarzy się Kazikowi z zapachem popcornu? ;)
No cóż, Kazik jaki był taki jest – ma swoje zasady i twardo się ich trzyma. Aby zrozumieć choć trochę te 'stanowisko’ warto sięgnąć po 'analogową’ książkę jego autorstwa 'Niepiosenki’. Dużo w niej wyjaśnia. Polecam! ;-)
Czytnik dosłownie odmienił moje czytelnicze życie, książki zawsze mi ciążyły, a niektóre egzemplarze śmierdziały(tak, mówię o tym całym „zapachu”).
Mogę szanować zdanie Kazika, ale niestety ten oto Pan nie zauważa postępu(a może go tylko odrzuca…), otóż pierwszy samochody traktowano jak śmiercionośne zabawki, a dziś?
Samochód zniszczył uczucie „obcowania” z koniem w dorożce, o zapachu nie wspominając…
Czyli jeżeli byłbym obrońcą dorożek i „obcowania” z końmi i ich zapachem oznacza to, że ukradnę samochód Kazika, zepchnę z klifu i niech sobie Pan Kazik z końmi obcuje…
„obcowania z konmi”… he he
Kazik i Kukiz… Dwóch moich można powiedzieć idoli muzycznych z dawnych lat niestety ostatnimi czasy zajmuje się zupełnie czym innym niż tworzeniem dobrej muzyki. Wcześniej to samo stało się z Litzą (Acid) ale jego akurat jestem w stanie zrozumieć. Może ludzie na starość tak mają..? ;-)
i Krzysztof Varga na dokładkę
Ja też lubię papierowe książki i gazety ale:
„Boli mnie, gdy wyrzucam dodatki z gazety, widząc oczami myśli padające lasy. „Dom” wyrzucam – dąb pada. „Turystykę” – lipa. „Komunikaty” – świerki jak zimowe kwiaty. „Auto-moto” – jak maszty upadają sosny. „Supermarket” – to modrzew, klon – „Nieruchomości”. „Mój Komputer” – i buk się korzeniem nakrywa. A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.” (Marek Koterski, „Dzień Świra”).
I mnie też boli, gdy po kupieniu i przeczytaniu książki wiem, iż do niej nie wrócę. Bo oto leży na półce kawałek drzewa, które ktoś ściął dla mej przyjemności, a ja po niego już nie sięgnę. Dlatego z biblioteki się nie wypisałem i ma też czytnik, na którym mogę mieć samą treść dowolnej książki. Bo te, które chcę mieć na papierze to mam. I na tym polega nowoczesność i wolność wyboru.
O, to „Mój Komputer” jeszcze wychodzi?
OK, ślepy jestem, nie zauważyłem cytatu. Wstyd też że nie poznałem :(
Mam czytnik, jestem mu wierna (choć z papierowych wydań nie rezygnuję) i zarażam czytnikami znajomych (3 zarażonych ;) ).
Co do ebooków samych w sobie – mój tata kupił sobie ostatnio tablet i wczoraj pokazałam mu, że ma program do czytania książek (i gratis 25 świetnych tytułów, o czym nawet nie wiedział). Stwierdził, że ebooki to jednak jest bajer i będzie teraz czytał! Co prawda, nie na czytniku, ale zawsze coś – biorąc pod uwagę, że nie czytał wcale, bo literki za małe to jest jakiś sukces :)
A mój własny Kindle (nazwany Fioną) posłuży mi przez następne 3 miesiące podczas zagranicznych wojaży i nie będę się martwić o wagę bagażu podręcznego ;)
Heh, kurde możesz opowiedzieć historię Twojego czytnika? Skąd ta Fiona? :)
Obstawiam, że stąd. Książkę bardzo polecam.
Zresztą Jeff Bezos (albo jego pracownicy) też skojarzył fakty. Jeśli wejdzesz na amazonie w ustawienia „My Kindle”, słowo 'fiona’ pojawia sie w pasku adresowym :-D
Brzydko się Kazik starzeje, niestety. Nie rozumie zmian, boi się ich a na odmienność reaguje agresją. A przecież to nie jest reguła i nie zawsze starość wiąże się z wykluczeniem. Mam w dalszej rodzinie panów (przynajmniej trzech), dwóch sporo po siedemdziesiątce (no, bliżej osiemdziesiątki), którzy świetnie się odnajdują we współczesnej technice: korzystają z internetu, są moderatorami na forach, przenoszą swoje kolekcje i spisy meczy do sieci – a przynajmniej jeden z nich (i to nie najmłodszy) zagina mnie w rozmowie o parametrach współczesnych telefonów. Jak widać – można.
„No właśnie, czytałem kiedyś taki artykuł o tym, ile możesz zabrać książek w tradycyjnej formie na wakacje – cztery, pięć? A tu możesz zabrać 2300. Tylko pytanie, ile tych wakacji byś potrzebował, żeby te 2300 książek przeczytać?”
Tylko co go to obchodzi? Przeszkadza mu, że ktoś czyta więcej niż on? To mi przypomina syndrom znany z dróg. Wszyscy co jadą wolniej od nas to gamonie i zawalidrogi, a ci co jadą szybciej, to wariaci.
„Dla mnie to pewnego rodzaju kreacja własnej nowoczesności.”
A Kazik to się na nikogo nie kreuje? Jemu, artyście, przeszkadza zjawisko kreacji? Niepojęte… Przy okazji, skąd przekonanie, że chodzi o kreację własnej nowoczesności, a nie o zwykłą wygodę?
„Nie, ja jestem przyzwyczajony do tradycyjnych form obcowania z kulturą, literaturą, muzyką itd. I myślę, że już jest za późno, żebym mógł coś tu zmienić. Literatura to musi być papier, książka, fotel, a częściej jeszcze pozycja horyzontalna”
I chyba nikt Kazika nie zmusza do zmiany przyzwyczajeń, więc skąd ta niezrozumiała agresja wobec posiadaczy czytnika? Ja bym nie czuł w pociągu chęci wyrywania Kazikowi z rąk i wyrzucania przez okno papierowej książki.
„to musi być zapach tej książki i druk, który sam w sobie też bardzo wiele przecież wnosi. ”
Też lubię zapach książki, papier itd. ale szczerze mówiąc, pomijając moje nawyki, nie wiem co to jest owe „bardzo wiele”, które druk wnosi do przekazu książki?
Dziwi mnie ten człowiek coraz bardziej.
To on umie czytac? Niesamowite!
mMoja koleżanka, polonistka zresztą, czyta kilka książek na rok. I również bredzi o tym, że potrzebny jej fotel, papier, zapach, szelest kartek i takie te inne różne bajery. i atmosfera. No cóż. można i tak, tylko jakież było moje ździwienie, kiedy odwiedzając ją w domu nie dostrzegłam szczególnie rozbudowanej biblioteki. Ja mam około trzech tysięcy książek na swoich połkach, większość przeczytanych kilkakrotnie, ponieważ mam już swoje lata.
Zawsze miałam nabożny wręcz stosunek do ulubionych pozycji, więc kiedy jakaś ulegała naturalnemu zniszczeniu pod wpływem czytania, musiałam sobie kupic nówkę sztukę na półkę. No takie zboczenie trochę.
Kocham czytanie odkąd pamiętam, opowiadam o tym swoim uczniom, bo również jestem nauczycielką, tyle, że informatyki i plastyki. i oni widząc mnie ciagle z czymś do czytania w dłoni niekiedy zaczynają się interesować tym, że książki to nie tylko lektury, no i może jednak coś w tym jest, skoro ta pani czyta i czyta.
Od wielu lat zafascynowała mnie możliwośc czytania na urządzeniach elektronicznych. Pierwsze tzw ebooki czytałam jako pliki jar na sony ericssonie z maleńkim ekranikiem, potem ekraniki były większe, potem był pierwszy iphone, potem kolejne, następnie ipad, co już komfort czytania podniosło znacznie. i wreszcie kupiłam paperwhite. no cóż. czytam średnio 1 książkę na dwa dni, bo jestem normalną żoną i matką oprócz bycia nauczycielką, co jak wiadomo absorbujące nie jest. I teraz dopiero mam luksus prawdziwy. Książki na kindlu, prasa na ipadzie, na iphonku coś tam w tzw międzyczasie… bajka.
Problem dźwigania książek zniknął, problem niszczenia podczas czytania takoż. Wygoda niewsamowita, i nie ma co gadac o tym, że nabożne misterium jakim jest czynność czytania zubożało. nic podobnego. mam swoje ukochane dzieła na półce, czytam je na kindlu, nowe mam w zasiegu ręki. Kindla mam ze sobą wszędzie. Ale może tylko ja tak mam, jako że jestem maniaczką i jakbym nie miała co czytac, to pewnie nawet metki na szamponach nie były by złe… jak powiedział ktoś tam…
Ciekawa jestem ile książek rocznie czyta Pan Kazik, którego zresztą fanką byłam
Pewnie Kazik czyta dużo, jak to w wywiadzie z bacą:
– Baco, jak wygląda wasz dzień pracy?
– Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i piję…
– Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.
– Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy.
Oj, żeby tylko Kazik nie zaczął walczyć ze Światem Czytników za wpisy – gdyby nie one, może byłby Bobem Dylanem?..
Bo tak to właśnie wygląda. Jeśli ktoś faktycznie CHCE i lubi coś robić, to po prostu to robi i nic mu w tym nie przeszkodzi. Jak ktoś tylko udaje, a w praktyce mu się nie chce, to robi z tego wielkie misterium, musi mieć nastrój, warunki, itd.
Może jak już Kazik weźmie książkę w rękę, to jest takie święto, że klękajcie narody i dlatego go tak boli, że ktoś może po prostu czytać, wszędzie i w każdej wolnej chwili.
I z szacunku dla książki nie brałem ich do autobusu, pociągu czy w inne miejsca gdzie można by je zgubić, zniszczyć. Powroty ze studiów umilałem sobie kupując za marne grosze miesięcznik „Detektyw” w kiosku. Dla mnie era coraz większych ekranów w komórkach i technologi e-ink jest zbawieniem. Bo ile można czytać o tym jak „Pani zabiła Pana”…
Jeśli się mało czyta, to faktycznie może być wszystko jedno, ale jeśli przez te „2 tygodnie wakacji” przeczyta się kilkadziesiąt książek, to przewaga czytnika nad papierem jest gigantyczna. Od kiedy mam czytnik nie muszę się ograniczać i czytać wolniej. Zawsze mam co czytać, zawsze coś czeka w kolejce – sytuacja, która nie zdarzała się gdy nie było czytnika.
Da kina nie chodzę od lat. Żaden Kazik nie przekona mnie, że dudnienie basów, smród popcornu, siorbanie colą czy pociąganie nosem ubogaca przekaz filmowy. Że nie wspomnę o stertach śmieci pozostawianych przez ubogaconych.
Dla mnie to są takie teksty „pod publiczkę”. Powiem coś „kontrowersyjnego” i od razu będzie o tym głośno. Tak szczerze – to kogo obchodzi na czym i co czyta Kazik? Druga sprawa – jak się do końca nie wie o czym się mówi, to lepiej w ogóle się nie wypowiadać.
Mi się od razu skojarzyło z innym wywiadem ;)
http://www.youtube.com/watch?v=lh6HsC29DoM
Co można dodać. Starość, wypalenie się i przeżarty mózg promilami.
Zostało odcinanie kuponów i agresja.
Chyba najwyższy czas ze sceny zejść.
To komentarz to całej jego „działalności” w ostatnich latach, a nie tylko do samego tego wywiadu.
Mam duży problem ze wzrokiem, gdyby nie czytniki wszelakiego typu, od dawna nie miałabym możliwości przeczytania książki. No chyba że audio book, ale póki wiedzę na tyle żeby powiększone i podświetlone litery samodzielnie widzieć , wybieram tę formę.
Fajnie, że powoli ale jednak Kazik doszedł do wniosków, że internet i ściąganie to nie samo zło. Z czytnikami też zmieni to głupawe zdanie (powyrzucałbym im), bo po pierwsze ludzie, którzy czytają zasługują na szacunek, bo są dużo bliżej intelektualnego Kazika niż pudelkowego głupka – a poza tym, dajcie Kazikowi czytnik na dwa tygodnie… potem mu zabierzcie i liczcie godziny po ilu go sobie kupi.
I dlatego właśnie uwielbiam jak Kazik śpiewa, ale niechętnie słucham to co mówi ;-)
Ten po lewej to Kazik? Trochę niepodobny.
http://25.media.tumblr.com/tumblr_ln4lpt9TXo1qzw22mo1_500.jpg
Piszecie że Kazik się skończył po Kill’Em All, ale dla mnie jest trochę jak Wałęsa – czego głupiego by ostatnio nie palnął, nie za to go będę pamiętać ;-) Ale rozumiem, że są małe szanse na „Niepiosenki” w ebooku. Szkoda.
Mimo wszystko nie stawiałbym Kazika obok kogoś takiego jak Bolek.
To tak jakby powiedzieć ze nie będę sluchac plyt Kazika bo nie sa wydane na 180gr vinyl w gatefoldzie. Dziwny czlowiek….
On powiedział że by zabierał i wyrzucał przez okno. A to oznacza bardziej zaawansowany ucisk na mózg niż w przypadku samego „niesłuchania”.
„Kto się tam pokazuje, tego ja nie szanuje…” I co? Festiwal w Sopocie i naprawdę nie mogłem uwierzyć swoim oczętom, jak zobaczyłem Kazika (w wersji KNŻ) na tak komercyjnej imprezie. Zagrali ironicznie „Artystów”. Bardzo to było wymowne w tym kontekście ;)
„I czy jesteś w stanie zacząć myśleć w pewnym punkcie
O sobie jako bardzo dobrym, drogim produkcie
Jak bardzo skurwisz się, by sprzedać swą muzykę?
Jak mocno słuchasz tych, których nie powinieneś?”
Widocznie kiedyś śpiewał o dzisiejszym Kaziku.
Kazika sprzed lat szanowałem. Dzisiejszym gardzę.
Oczywiście jego dziedzina się nie rozwija.
„Ginie też coś takiego, jak magia sali kinowej. Filmy ściąga się z sieci, a potem ordynarnie ogląda na jakimś monitorku i dwóch ch… głośniczkach, podczas gdy film całą swoją moc objawia dopiero w kinie.”
Magia sali kinowej ginie, bo powstają tak beznadziejne gnioty, że nie ma na co chodzić do kina.
W następnym wywiadzie dowiemy się, że zdjęcia robi tylko na kliszy.
I osobiście wywołuje.
A jak widzi kogoś z tym bezdusznym aparatem cyfrowym, to wyrywa z ręki i rzuca o ziemię.
Podkreślanie swojej osobowości technologią, jest dokładnie tym samym co podkreślanie swojej osobowości nienawiścią do nowych technologii, żadna z tych dróg nie jest zdrowa… Takie jest moje zdanie.
I jest w końcu pierwsza strona dla fanbojów KINDLE. Panie Robercie, jaki sens ma zamieszcanie takich wpisów ? Piętnowanie osób, które nie doceniają potęgi cyfrowej rewolucji słowa pisanego ? Chyba bierze Pan przykład z porad Kominka. Gratuluję.
No strona fanbojów Kazika to na pewno nie jest.
A co do piętnowania, to Kazik sam się napiętnował tekstem o wyrywaniu czytników z ręki niewinnym ludziom i wyrzucaniu ich z okien pędzącego pociągu.
Ja jak widzę ludzi słuchających muzyki z odtwarzacza mp3 mam ochotę wyrwać im te słuchawki z uszu i podeptać, ale prosze mnie nie piętnować za to!
Kolejny „rewolucjonista”.
Jaka to niby rewolucja? Ludzie czytają książki na tym na czym im wygodnie. I zarówno tobie jak i twojemu idolowi wara od tego czego ludzie chcą używać.
Czytniki (nie tylko Kindle bo chyba masz jakaś obsesję na jego punkcie) nie zmieniają niczego (poza wygodą) w całym procesie czytania.
No chyba, że jesteś z tej grupy czytelników, którzy muszą czuć zapach farby, siedzieć w bujanym fotelu, paląc fajkę, słuchając szumu liści za oknem bo bez tego to nie czytanie. Co sprowadza się do tego, że nie czytają wcale bo na takie fanaberie najzwyczajniej nie ma czasu.
Ludzie, którzy czytają dużo nie mają takich głupkowatych wymagań i po prostu czytają wtedy gdy chcą i na czym chcą. Nie tracą czasu na takie bezsensowne rozważania i szukanie problemów, które by im to czytanie „uniemożliwiały”.
Panie iBoyu, a gdzie w tym wpisie padła nazwa Kindle?
Hmmm…z każdym kolejnym przeczytanym komentarzem wypowiedź Kazika wydaje mi się coraz mniej głupia.
Masz rację, wydaje ci się.
Dzięki za wyrazy poparcia :-).
(Tak naprawdę jak słyszę ten wyświechtany slogan rodem z reklamy to mam mdłości. Ale doceniam, że chciałeś być dowcipny ;-)
Anyway, radzę przeczytać cały wywiad z Kazikiem zamiast dać się kolejny raz wkręcać Robertowi.
Fakt, lektura komentarzy staje się coraz bardziej zabawna. Wyjaśnisz, w czym tutaj ludzi wkręcam?
Fajnie, że blog kręci się wokół ebooków i Kindle. Obdarowałem rodzinę już kilkoma egzemplarzami. Blog merytoryczny z pomysłem na promocje. Ale wpis o Kaziku, który czytniki wyrzuca przez okno ( mówisz czytnik- myślisz Kindle ) nie wiem czemu ma służyć. Pełno jest blogów z wpisami do podbijania odsłon i komentarzy. Ale one służą do zarabiania, a Panu tylko na przysłowiowy „obiad i piwo”, więc po co ta pożywka dla jałowych dyskusji. Sam Kazika nie lubię, zwłaszcza jak się obraził na torrentowiczów, co tym bardziej skłania do zostawienia „dziadka” w spokoju.
No chyba, że e-księgarnie nie chcą współpracować bo statystyki idą w dół. Mimo wszystko podziwiam, niby niewinny wpis na temat Kindle, no dobra czytnika a tyle komentarzy. Gratuluję.
Zastanawiam się dlaczego dorabiać do tego wszystkiego ideologię. To jest blog o czytnikach i jeśli znana osoba się o nich wypowiedziała, umieściłem to jako ciekawostkę. Tego, że zrobiła się masa komentarzy i 600 lajków nie mogłem przewidzieć i traktuję jako folklor, bo to nie czytniki a sam Kazik wywołuje emocje.
Ciekawe, że jak napisałem o Hellerze i Baumanie to artykuł miał… 3 lajki :)
http://swiatczytnikow.pl/ludzie-z-czytnikiem-michal-heller-zygmunt-bauman/
Bo ja nie mam fejsa:)
Czytałem. Co więcej, mam w domu prawie całą dyskografię kultu i Kazika (część na kasetach) i lubię sobie czasem posłuchać.
Co nie zmienia faktu, że w tym wywiadzie Kazik wyszedł na człowieka który nie rozumie współczesności, co prowadzi do frustracji, a jak wiadomo ze słów „Totalnej stabilizacji”, agresja rodzi frustrację…
„agresja rodzi frustrację”
Znaczy się na odwrót :)
Może jest tak dlatego, bo z każdym kolejnym odczytaniem komentarzy stajesz się coraz starszy i coraz bliżej Tobie do przeistoczenia się w kazikowego tetryka.
To co Kazik prezentuje nie ma nic wspólnego z tym na co zwracają uwagę ludzie starsi. Ludzie starsi nie czytają książek bo literki są za małe, a w okularach to oczy się męczą. Na kindlu mogą powiększyć literki i cieszyć się książką. Fakt, książka ma swój klimat – szczególnie jak jest ładnie wydana, jednak dla niektórych nie ma to takiego znaczenia. Liczy się wygoda
Problemy ze wzrokiem to nie tylko domena ludzi starszych. Znajoma doktorka z powodu choroby papierowe książki musi czytać dosłownie przez lupę.
Jeszcze tydzień temu też bym powiedziała, książka na ekranie to jakaś fanaberia. Bo nigdy w życiu nie widziałam czytnika i wydawało mi się, że to się czyta jak na tablecie. Po zakupie Kindla zakochałam się, niesamowita technologia:)Pewnie Kazik ma takie samo pojęcie o czytnikach jak ja miałam:)