Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Mariusz Zielke rozdaje nową powieść, która „miała się nigdy nie ukazać”

zielke-strona2

Mariusz Zielke zachęca nas – w bardzo nietypowych okolicznościach – do bezpłatnego pobierania jego najnowszej powieści: Dla niej wszystko.

Wahałem się, czy pisać Wam o tej sprawie, zbyt wiele bowiem jest tutaj dla mnie rzeczy niejasnych. Ale zdecydowałem się przede wszystkim ze względu na autora. Mariusza Zielkego kojarzymy z kilku niezłych thrillerów osadzonych w polskim światku biznesu i finansów.

Wcześniej Mariusz Zielke był dziennikarzem śledczym, tropiącym różne afery w polskiej gospodarce i właśnie realia zakulisowych rozgrywek były najciekawsze w jego powieściach. Wydawała je ostatnio Czarna Owca. Ale tym razem na wydanie Zielke zdecydował się sam.

Aktualizacja z 30 czerwca 2020. Strona, na której znajdowała się książka już nie działa i niei znam oficjalnego sposobu na jej ściągnięcie.

O książce

Najlepsze streszczenie książki i okoliczności jej powstania znalazłem w metadanych samego e-booka:

Ona, On i ten trzeci – manipulator i morderca. Jaką grę prowadzi? Dlaczego Oni stali się celem? Czy na pewno są bez winy? Kto przekroczy granicę, po której nie będzie już odwrotu? „Dla niej wszystko” to thriller zainspirowany jedną z najciekawszych spraw kryminalnych, jaka wydarzyła się w Polsce. Nic w niej nie jest oczywiste, a wiele zagadek pozostało nierozwiązanych.

Powieść „Dla niej wszystko” miała być wydana w październiku 2016 r. przez mojego ulubionego, renomowanego wydawcę. Niestety zostałem zmuszony do zerwania umowy z wydawcą. Nie mogę narażać go na wieloletnie procesy i inne zagrożenia. Mam jednak nadzieję, że nie będą Wam przeszkadzały braki edytorskie i przeczytacie tę powieść z przyjemnością.

Historia powstania „Dla niej wszystko” jest bardzo długa i ciekawa. Ale tak naprawdę można ją opisać kilkoma zdaniami. Były dziennikarz (to ja), po męczącym procesie z bogatym finansistą, dostaje od innego milionera intratną ofertę napisania POWIEŚCI o pewnym porwaniu. Gdy przez przypadek trafia na luźno związaną z nim sprawę wielkiej korupcji, lobbingu, mafijnych rozgrywek w służbach, a wreszcie serii morderstw i stawia w książce zupełnie fikcyjne (zmyślone) teorie na ten temat, nagle ktoś różnymi działaniami próbuje uniemożliwić mu wydanie powieści. Nie przypomina Wam to czegoś? Moja historia w dużej części jest niemal wyjęta z kart pierwszego tomu „Millennium” Stiega Larssona. Tyle że nie mam Lisbeth Salander :(. I nie jest to fikcja, tylko rzeczywistość.

Proszę Was, przeczytajcie powieść. Jest za darmo. Nic nie kosztuje. Nie będziecie żałować. Zaznaczam jednocześnie bardzo wyraźnie: to powieść zainspirowana faktami, a nie prawdziwa historia. Ewentualna zbieżność ze zdarzeniami znanymi z mediów, prawdziwymi osobami czy firmami jest całkowicie przypadkowa i niezamierzona. To zwykły fikcyjny kryminał, bez żadnego klucza. Tym bardziej niezrozumiałe są dla mnie działania osób, próbujących tę książkę zniszczyć.

Na stronie o sugestywnym adresie stopcenzurze.pl są linki do wersji PDF, EPUB i MOBI.

Co o tym wszystkim sądzić?

Komentarz wydawnictwa Czarna Owca (znaleziony na FB) potwierdza, że to sam autor zrezygnował z wydania:

Wydawnictwo Czarna Owca podpisało umowę na tę książkę, ale na początku sierpnia umowa została rozwiązana przez autora.

Jakie są więc możliwości? Styl tego co Mariusz pisze na FB wskazuje na to, że wszystko jest publikowane w pośpiechu i stresie. Że coś jest na rzeczy, wskazują też dokumenty, które wrzuca na Twitterze. Jest też film, który wiele więcej nie wnosi, ale pokazuje zaangażowanie autora.

Dotykalibyśmy więc historii co najmniej niepokojącej – gdy autor, najpierw nakierowany na określony temat, dociera tak daleko, że to co pisze, może być groźne dla pewnych ludzi. Dostaje propozycje nie do odrzucenia, aby sprzedać prawa do książki i zrezygnować z jej publikacji, w innym wypadku grożą mu konsekwencje prawne.

W tej sytuacji samodzielna publikacja wydaje się być krokiem desperackim, ale zrozumiałym – wobec zagrożenia dla losu książki. Jeszcze kilkanaście lat temu autor mógłby co najwyżej opowiadać o swojej niedoli w prasie – teraz może sam opublikować gotowy tekst, nie oglądając się na pośredników.

Temat opisał już m.in. portal lubimyczytac.pl.

Ale z drugiej strony… Sam e-book przygotowany jest nieźle, gotowe domeny, strona – to mi nie wygląda wcale na taką spontaniczną akcję w pośpiechu. Cały czas mi kołacze, że może to być taka forma autopromocji. Może w końcu cała akcja zaś okaże się podobną do tej, jaką kiedyś zorganizowała blogerka, która ogłosiła że skradziono jej telefon, co okazało się być częścią kampanii reklamowej firmy telekomunikacyjnej?

Przypadki, gdy książkę rozdawano za darmo, przynajmniej przez jakiś czas też już były – że przypomnę przypadek Zmorojewa Jakuba Żulczyka, swoją drogą już niedostępnego w e-booku.

Autor niemniej stanowczo zaprzecza, że to jakaś przygotowana wcześniej akcja marketingowa.

Pamiętajmy o „Wyroku”

wyrok--mariusz-zielkeZielke pisze „Już raz tak było” – i chyba dotyczy to Wyroku – jego pierwszej powieści, wydanej pierwotnie w 2011.

Na początku autor opublikował ją w formie self-publishingu, bo wydawcy odmawiali, obawiając się konsekwencji prawnych. Sam ją kupiłem dawno temu w nieistniejącej już księgarni bezkartek.pl. Dopiero potem, gdy powieść odniosła zasłużony sukces, ukazała się ponownie w Czarnej Serii. Tak wtedy wyjaśniał w jednym z wywiadów:

Chciałem, żeby książka była bardzo prawdziwa. Wszystkie opisane w niej przestępstwa miały miejsce, niestety żadne z nich nie zostało wykryte przez organy ścigania, a ich sprawcy nie zostali ukarani. Przez dziesięć lat pracowałem jako dziennikarz śledczy i przez ten czas nie wyjaśniono żadnej sprawy, którą opisywałem.

Czy to będzie powtórka podobnej sytuacji, a za jakiś czas któryś wydawca zdecyduje się wziąć tę książę do dystrybucji?

Tak czy inaczej, nową powieść Zielkego możemy pobrać, przeczytać i ocenić, czy jest warta całego zamieszania. Ja na pewno wrzucę ją na czytnik.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

62 odpowiedzi na „Mariusz Zielke rozdaje nową powieść, która „miała się nigdy nie ukazać”

  1. Athame pisze:

    Skosztuję, chodź trochę zniechęcająco brzmi takie „przytulanie się” do Stieg’a…

    W PDF (nie sprawdziłem jeszcze reszty) „koszmarek” typograficzny – dzielenie wyrazów jest, ale są też „wiszące spójniki”. Ah… zawsze coś…

    1
  2. Bociek pisze:

    Pobrałem i dodałem do kolejki. Przeczytam i ocenię na LC.

    0
  3. Konrad pisze:

    USTAWKA, niczym film będący odnalezionym nagraniem z zaginionej kamery. Ziew…

    8
  4. Viracocha pisze:

    Nawet jeśli jest to celowe działanie marketingowe, to o wiele bardziej do mnie trafia, niż – nie przymierzając – wyliczanie jak to niesamowicie tania książka w przeliczeniu na fajki :p. Tutaj czytelnik ściągnie, przeczyta i może ewentualnie podziękować autorowi. I co go to obchodzi, że za jakiś czas książka może być już płatna. Osobiście nie ściągam, bo temat mnie niespecjalnie interesuje, ale jeśli ktoś chciałby przeczytać, to lepszej promocji nie znajdzie.

    10
  5. Bardzo obiektywny materiał, dziękuję. Odniosę się do zarzutów: problemy z publikacją tej książki zaczęły się w lipcu. Gdy się nasiliły i zrozumiałem, że mogę mieć problem z wydaniem, założyłem 10 domen (za darmo). Cały czas jednak liczyłem na kompromis, ugodę i umowę pozwalającą wydać powieść w Czarnej Owcy. W końcu sierpnia byłem gotów podpisać umowę (na to, że wyjmę z książki prawdę, a zostawię fikcję), jednak w ostatniej chwili przestrzegła mnie prawniczka, że jeśli ją podpiszę, to mogę sam się pozbawić praw do niej. Poprosiłem, żeby umowa nie była w pośpiechu przygotowywana. Ale bałem się, że i tak nie da się jej podpisać, więc zacząłem powolne przygotowania do publikacji w necie. Gdyby nie telefon prawnika do Czarnej Owcy (jego błąd) z informacją, że sprawa już jest w sądzie i będzie sądowy zakaz publikacji, ja pewnie wystartowałbym z całą akcją dużo lepiej przygotowaną. Po prostu wydałbym książkę i ją sprzedawał przez internet (jak Wyrok). Ale ponieważ się przestraszyłem, że może za chwilę nie będę nic mógł zrobić przez parę lat z książką, wolałem ją oddać za darmo. To moja porażka, a nie sukces. W pośpiechu sam złamałem tekst, a ebooki (mobi i epub) przygotował w 1 dzień profesjonalista. Pozdrawiam,

    39
    • Athame pisze:

      „ebooki (mobi i epub) przygotował w 1 dzień profesjonalista”

      Otworzyłem MOBI i postanowiłem trochę skomentować. Ogólnie tekst jest estetyczny i gdyby wszystkie książki były tak przygotowane, to byłoby nieźle. Wybór fontu Liberation jest nienajgorszy (choć i tak wolę swoją wersję Bookerly) – tu jest dobrze. Skład jest dobry: justunek, dzielenie wyrazów, blokada „wiszących spójników” – ogólnie zgodny z dobrymi wzorcami typograficznymi. Po tej „łyżeczce miodu” pora na „łyżeczkę dziegciu”: kompletnie nie rozumiem czemu style np. „RozdzialLid” mają wyrównanie do lewej zamiast justyfikacji – tu to nie pasuje; CSS dla MOBI jest przekombinowany – zawiera instrukcje niezgodne z formatem KF8 czy OLDMOBI; błędnie zdefiniowana jest okładka (w stylu EPUB, niezgodnie z KPG) – mimo to działa (przy wrzucaniu po kablu), choć potencjalnie może tu być problem; no i coś czego nie mogłem pominąć – po kompilacji kindlegen’em z paroma prostymi optymalizacjami plik MOBI (dualny – gotowy do wysyłki e-mailowej) zajmuje 1,3 MB, tymczasem oryginalnie pobrany ze strony – 2,7 MB; oczywiście zawartość z punktu widzenia czytnika jest identyczna, a różnica w rozmiarze przekracza docelowy (pożądany) rozmiar, nawet po tym jak uwzględnimy załączany EPUB (niecały 1 MB) – tu profesjonalista się nie podpisał (w przypadku zainteresowania mogę wysłać autorowi przepakowaną wersję – w treści nie wykonałem żadnych zmian).

      7
      • Konrad pisze:

        Ja tak nie potrafię, ale tanio kosze trawniki. Dzwonić wieczorem.

        22
      • Oczywiście, bardzo proszę o poprawione pliki. Ja napisałem: profesjonalista, ale to było robione „po prośbie”, dałem mało czasu (inaczej wrzuciłbym to co sam zrobiłem przez Calibre), nie chcę nikogo bronić, nie znam się na tej robocie, ja się znam na pisaniu (przynajmniej staram się). Odpowiadam za treść. O pośpiechu jeszcze: wersje epub i mobi różnią się od pdf w kilku miejscach (drobne poprawki i jedna poważna). W wersji pdf zauważyłem poważnego byka, jakiego zrobiłem (merytorycznego), ciekawe czy ktoś to wyłapie. Na razie nie. Mnie chodzi tylko o dobro książki. W sumie to mało mnie obchodzi, czy mi coś grozi czy nie i czy przegram proces czy wygram. Wiem, że prawo powinno stać po mojej stronie, bo ja nic złego nie zrobiłem: napisałem powieść, której napisanie mi zlecono, dostałem za to część obiecanego wynagrodzenia (pozostałe miało być procentowe od sprzedaży), przekazałem wysokiej jakości dzieło do przygotowania do redakcji (tę wysoką jakość tą akcją chcę udowodnić). Mój zleceniodawca nie dość, że wycofał się w tajemniczych okolicznościach z umowy wydania (zainwestowania w książkę kilkuset tysięcy złotych) to jeszcze innym nie chce dać wydać. Ja nie chcę od niego żadnych pieniędzy. Gdybym miał, to pewnie bym mu oddał co dostałem za 11 miesięcy zajebiście ciężkiej pracy po 15 godzin dziennie 7 dni w tygodniu non stop (żeby zdążyć). Oddał, choć na to nie zasługuje, bo zachował się jak pan niewolnika i aż mną rzuca, żeby dać mu nauczkę i mówić o wszystkim po nazwisku, wyzwać go na medialny pojedynek oko w oko. Zobaczymy, kto wygra. Bo ja mówię tylko prawdę, a to on będzie miał wiele do ukrycia.

        7
        • Athame pisze:

          „W wersji pdf zauważyłem poważnego byka, jakiego zrobiłem (merytorycznego)”

          Tak z ciekawości: dlaczego ten błąd nie jest poprawiony?

          0
        • zipper pisze:

          Czy przypadkiem wraz z podpisaniem umowy nie przekazał Pan majątkowych praw autorskich / udzielił nieograniczonej licencji wydawcy?

          0
        • Athame pisze:

          Za parę minut wyślę. Z polskim systemem prawnym nic nie wiadomo – „banda kolesi” na zebraniu (nie mającym prawnego uzasadnienia) protestuje przeciwko nazywaniu ich „bandą kolesi” i uprawia szeroko zakrojoną politykę; do tego bezczelnie określa się mianem „uprzywilejowanej kasty” – ręce opadają.

          5
          • v pisze:

            Mam dokładnie odwrotne odczucia – chyba, że masz na myśli inną – tą faktyczną – „bandę kolesi” którzy rzeczywiście robią co chcą, zasadami prawnymi się nie przejmując, wręcz niszcząc system prawny.

            9
          • TxF pisze:

            Kiedyś Stańczyk dowodził, że w Krakowie najwięcej lekarzy.
            Dziś w Polsce prawników…

            1
    • Bociek pisze:

      I tak oto blog „Świat Czytników” przyciągnął do siebie już nie tylko czytelników ebooków i przedstawicieli księgarni internetowych, ale również i autora książek (zakładając, że komentujący, to rzeczywiście Mariusz Zielke).
      Gratulacje, Robercie :)

      18
  6. Doman pisze:

    Jak dla mnie panika. Co prawda słyszałem o wydawnictwach czy autorach którzy spanikowali (np. ta książka o sieci Żabka), ale żeby pisarz w Polsce poniósł jakieś konkretne konsekwencje to jeszcze nigdy.

    1
    • To może będę pierwszy. Bo mój przeciwnik, kimkolwiek jest (bo nie jestem pewien, czy to ten, co zamówił książkę, czy on też jest szantażowany) będzie z pewnością wymagającym przeciwnikiem. Zwyczajnie go nie lekceważę, dlatego postępuję, jak postępuję.

      0
      • M. pisze:

        Pewnie „grupa trzymająca giełdę” się mści… :)

        0
        • To dużo poważniejszy przeciwnik. Porwania, morderstwa, podpalenia, takie klimaty :)

          0
          • Athame pisze:

            Przeciwnik konkretny, czy w poły mityczny „Układ”?

            0
            • Bardzo konkretny, żaden układ. Nie jestem paranoikiem, ale też nie jestem głupi, żeby wymieniać z nazwisk ludzi, którym przez wiele lat nikt nie udowodnił bardzo poważnych przestępstw. Jak mam to udowodnić? Pisząc, że słyszałem? Relacjonując zeznania świadków, którzy potem się ich wyprą, bo będą się bali zemsty? To nie jest łatwa sprawa. Nie ma żadnego układu, żadnego WSI, żadnych mrocznych sił (poza obietnicą mailową ujawnienia „mrocznej strony” kogoś, co pewnie upublicznię niedługo). To są konkretni przestępcy i konkretne rozgrywki w pewnych formacjach. Więcej zwyczajnie nie mogę napisać.

              2
  7. Athame pisze:

    W celach testowych zrobiłem konwersję na KFX – oczywiście potrzebne były pewne zmiany, bo ten format nie wspiera języka PL, a jak natrafi na niewspieraną instrukcje to po prostu nie kończy budowania.

    Testowałem pod kątem działania słownika, PageFlip i ogólny skład. Zauważone niedogodności: format KFX nie pozwala na niełamliwe spacje (spójniki wiszą) oraz wyłącza dzielenie wyrazów (korzysta z własnego mechanizmu niedostępnego dla języka PL).

    Podgląd: http://imgur.com/a/iqif2

    0
  8. cpu pisze:

    Nie rozumiem krytyki pt dlaczego polityka. Skoro ksiazka dotyka tefo tematu, a wrecz na nim bazuje to czego sie spodziewacie. To tak jak dyskutowac o biografii Milesa Davisa bez wspominania o jazzie. Poza tym nikt nie zmusza nikogo do czytania, chyba kazdy kto tu zaglada potrafi szybko sie zorientowac czy odpowiada temat czy nie i czy warto kontynuowac.

    6
  9. michał pisze:

    Co myśleć… trudno stwierdzić, ale tak czy siak warto przeczytać, bo w końcu wszystko warto przeczytać c’nie :D

    Nie byłbym sobą gdybym nie zaproponował https://creativecommons.org/choose/ CC-BY-NC-SA (a może nawet bez NC ;-)

    1
  10. RobertP pisze:

    Mam wrażenie, że słucham transmisji z Terminatora 4
    „This is John Connor. If you’re listening to this, you are the resistence. ”

    Życzę powodzenia, bo jak powiadają, nawet paranoicy miewają wrogów. Parę historii (z filmem o Amwayu, z książką o sklepach Żabka, śmiercią Zientary itp) wskazuje, że faktycznie niektórzy mogą dużo więcej.

    PS. Drugie skojarzenie to Umberto Eco „Temat na pierwszą stroną” – nawet lepiej pasuje.

    10
    • Doman pisze:

      Zientara to jednak dziksze czasy, bardziej współcześnie masz tą kobietę co się stawiała czyścicielowi kamienic a potem samobójczo podpaliła w Lesie Kabackim. Ale to wciąż nie są pisarze. A stawianie tego w jednej linii z filmem o Amwayu jest jednak nadużyciem – jego twórcom nie stała się żadna fizyczna krzywda, nie zostali nawet ukarani w żaden sposób, co najwyżej stracili czas i ew. pieniądze włożone w powstanie dzieła.

      5
  11. sivo pisze:

    Pobrałem plik *.mobi, wysłałem mailem na kindla (PW2) i… dostałem maila, że jest problem i nie da się skonwertować przesłanego pliku. Ktoś, coś, ma pomysł?

    0
  12. Wojciech pisze:

    Dyskusje polityczne, dyskusje polityczne everywhere.

    —> onet.pl

    1
  13. Marcin pisze:

    Dziwna sytuacja. Ktoś zapłacił za napisanie książki, autor pracę wykonał, ale klient postanowił książki jednak nie wydawać. Autor się obraził i rozdaje książkę za darmo. Nie znamy szczegółów umowy i zapisów w niej, ale jeżeli ktoś bierze zlecenie, dostaje za nie kasę a na koniec efekt postanawia rozdawać za darmo – to moim zdaniem coś jest nie tak.

    Też mi się zdarzało, że klient nie wydawał programu, nad którym pracowałem. Z powodu zapisów w umówie nawet nie mogę sie potem pochwalić czego taki projekt dotyczył. Ale takie już prawo zleceniodawcy – otrzymałem zapłatę, wiedziałem co podpisuję więc oczywiście mogę się obrażać, ale nie mam prawa łamać warunków umowy tylko dlatego, że przestały mi sie podobać.

    6
    • Słuszne uwagi na które odpowiadam: zapłacił za książkę, ale obiecywał wydanie (w mailach), przygotowywaliśmy wydanie i nagle (po 11 miesiącach zwłoki) zaproponował umowę, na którą się nie umawialiśmy. Dlatego jej nie podpisałem i 2 miesiące czekałem na przedstawienie właściwej umowy. Skoro jej nie dostałem, mam wciąż pełne prawa (klient się obraził i nie chce dać umowy i wydać książki) i mogę książkę wydać. Tyle że nie w Polsce, bo wydawcy nie chcą awantur. Dlatego udostępniam w sieci, grając va banque i nie patrząc na konsekwencje. Wobec zapowiedzi prawnych (i niejasnej groźby „mrocznych stron”) uważam, że moje działanie jest uzasadnione. Niech opinia publiczna rozstrzygnie, kto ma rację. Chcę żeby to był „proces” jawny a nie na kruczki prawne. Podkreślam, nie podpisałem żadnej umowy. Zgodnie z prawem, prawa autorskie do powieści są moje. Zamawiający miał (i ma) prawo pierwszeństwa wydania. Nie chce go realizować. Boję się, że będzie torpedował każde działania zmierzające do wydania. Stąd mój desperacki, przyznaję, ruch.

      3
  14. Mariusz pisze:

    Wysłał może już ktoś mailem plik MOBI na czytnik?
    Amazon zwrócił mi wiadomość zaczynająca się od:
    „Dear Customer,
    The following document, sent at 07:13 AM on Wed, Sep 07, 2016 GMT could not be delivered to the Kindle you specified:
    * dla_niej_wszystko_mobi.mobi”

    Jakaś pomoc o co może chodzić?

    0
  15. Michał pisze:

    Zastanawiające, strasznie dużo emocji, ukierunkowanych na to, ze ktoś chce cenzurować/blokować/stłamsić. Natomiast ten stłamszony, ale dzielny autor się nie da i pokaże wszystkim…
    Jeżeli oddzielimy emocje i zastanowimy się nad faktami:
    1. Książka była pisana na zamówienie
    2. Autor pobierał wynagrodzenie za jej pisanie
    3. Autor i wydawca nie mogą się dogadać co do umowy wydawniczej, głownie chodzi o fakt, ze wydawca ma 50 lat na wydanie książki, no i kwestia ingerencji w treść i wydanie pod pseudonimem

    To teraz moje wątpliwości:
    – wynagrodzenie w części zostało wypłacone (nie obejmowało % od sprzedaży)
    – wszędzie jest mowa o MOŻLIWOŚCI zablokowania, a nie o zablokowaniu

    Czyli wydawca zapłacił autorowi, chce w umowie zabezpieczyć okres 50 lat (na początku 25), autor się z tym nie zgadza i nie może dojść do porozumienia z wydawcą. Postanawia więc „zagrać na nosie” i udostępnia książkę publicznie.

    Nie znajduje racjonalnego wytłumaczenia, że autor który nie jest świeżakiem na rynku, był dziennikarzem, ma wydane kilka książek, dał się tak podejść. Zresztą jak wynika z wywiadów zna szemrane interesy prowadzone przez biznesmenów…

    Jak na razie widzę konflikt na linii autor wydawca, który ten pierwszy chce rozstrzygnąć publicznie i przy okazji pozbawić wydawcę z zysków z ewentualnej sprzedaży. Nie wiem co p. Zielke chce wygrać/udowodnić w sądzie, ale to tak jakby aktor sądził się z reżyserem, ze ten wyciął jego postać podczas montażu… Pominę kwestię w chronologii zdarzeń, bo z przedstawianych faktów wynika, że zlecenie powinno być w sierpniu 2015.

    2
    • Spróbuję rozwiać wątpliwości:
      – Biznesmen nigdy nie przedstawił ŻADNEJ umowy wydawniczej (sorry za podwójne zaprzeczenie). Zamiast niej próbował mnie zmusić do podpisania umowy o dzieło na przejęcie praw; Ja jej nie przyjąłem i od dwóch miesięcy proszę o umowę. Nie to, że nie możemy się dogadać. Po prostu ja jestem autorem książki, który oczekuje od wydawcy umowy wydawniczej, a nie przejęcia praw i schowania książki;
      – Podczas całej zgodnej współpracy było przygotowywane wydanie książki (rozmowy o tym i plany wydawnicze), gdy biznesmen zaczął się rozmyślać, zaproponowałem, żeby nie ponosząc kosztów (w zamian za procent od sprzedaży) dał możliwość wydania innym; ta propozycja została przyjęta, a potem w trudnych do opisania okolicznościach, odrzucona;
      – Ja naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Walczę po prostu o to, żeby moja twórczość, która jest dla mnie ważna (i na której zniszczenie się nie godzę) dotarła do czytelników i nie dam się zastraszyć gierkami z pistolecikami i „mrocznymi stronami” albo żądaniem odszkodowań. Prawo jest tu po mojej stronie.

      1
      • Michał pisze:

        Zdaje sobie sprawę, że udowadnianie swojej racji nie jest łatwe. Szczególnie gdy nie można przedstawić całości dokumentacji.
        Nie neguje tego co upubliczniasz, tylko z natury, słysząc „zarzuty” jednej strony, zapala mi się lampka, żeby bezkrytycznie nie przyjmować tego jako prawdy.
        Stąd też napisanie komentarza.
        Pozdrawiam

        4
        • Oczywiście, nie mam pretensji. Rozumiem wątpliwości. Swoją drogą, druga strona się powoli ujawnia. Dziś z jednego adresu IP (trochę upraszczam, bo to odkryłem na jednej, ale podobny styl w innych miejscach) poszło sporo hejtu na różnych stronach: „książka to gniot, nie warto”. Jak napisałem o tym na Fejsie, ten hejter zaczął usuwać swoje komentarze. Pewnie przemyśli i zaatakuje bardziej racjonalnie. Trudno. Z tym nie mam jak walczyć, bo krytykę (nawet hejterów zamówionych) trzeba przyjąć.

          1
  16. czarnykapelusz pisze:

    Promocja niezła o tyle, ze dałem się złapać i przeczytam :D

    2
  17. Redek Sikorski pisze:

    Zielke kombinuje jak tu sprzedać swoje stare zalegające w magazynach książki.
    Po co wystawił na Youtubie do kamery tytułu swoich innych książek.
    Tanie sensacja i promocja

    1
    • Athame pisze:

      Nawet jeśli tak jest to nie wiem gdzie widzisz problem. Dostałeś legalnie za darmo książkę, którą po przeczytaniu ~60% uznaję za przyjemną do czytania i jeszcze marudzisz…

      4
    • Mariusz Zielke pisze:

      Po to wstawił, żeby pokazać, że już coś wydał, że jego książki chcą wydawać prawdziwi wydawcy. Bo inaczej ci, którzy go nie znają, mogliby pomyśleć: grafoman domaga się wydania. Jego książki nie zalegają w magazynach.

      4
  18. Athame pisze:

    Wczoraj skończyłem czytać. Odruchowo zwracałem uwagę na błędy językowe, choć nie tak jak przy komercyjnej korekcie, a po prostu na te, które rzucają się w oczy przy pobieżnym czytaniu dla przyjemności. Wyłapałem jeden błąd gramatyczny (lub po prostu słownikowy), jeden wyraz, których choć poprawny, to nie pasuje do otoczenia („kwiatek na pustyni”), a łatwo można zastąpić oraz jedną pomyłkę merytoryczną (nie mam 100% pewności, a raczej się nie mylę) i dwa ortografy (lub łagodniej literówki).

    To jak Panie Mariuszu – robimy małą korektę? Ewentualne szczegóły prywatnie już przez mail.

    PS. Czytałem wersję MOBI, ale te same błędy występują w PDF (sprawdziłem) i prawdopodobnie w EPUB (nie fatygowałem się ze sprawdzaniem).

    1
  19. berek pisze:

    Panie Mariuszu proponuję założyć bloga i zostać aktywistą na rzecz wolnego dostępu do książek ;)
    Czytam, jestem na 13 rozdziale, jak na razie bardzo ciekawa i wciągająca opowieść.
    Dziękuję i pozdrawiam, wszystkiego najlepszego!

    p.s.
    czy to wszystko na kanwie tej całej afery z Ewą T.?

    1
    • Mariusz Zielke pisze:

      Nie, to nie Ewa T. Właciwie wszystko w tej książce wydarzyło się naprawdę, tylko szczegóły zmienione, żeby nie naprowadzać na prawdziwe osoby. Publikowanie książek za darmo mi się spodobało :) Może następną też puszczę w sieć, bo już jedna kancelaria się interesuje treścią i zapowiada, że jej wydanie może naruszyć dobra osobiste jej klienta :) (dziwne, nie wiedzą niby o kim piszę, a już mogę naruszać dobra)

      0

Skomentuj Athame Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.