Siedzę dzisiaj w knajpie niedaleko Politechniki, czekam na jedzenie i czytam na Kindlu (aż żałowałem że wziąłem ze sobą Keyboard, bo było dość ciemno). Wtem podchodzi do mnie jakaś pani, która akurat wychodziła i pyta, czy to jest ten e-czytnik i czy mnie oczy nie bolą. Wyjaśniłem, że to papier elektroniczny, z wrodzonej nieśmiałości linka do strony nie podałem, ale może kiedyś tu trafi.
I przypomniała mi się jedna z rozmów podczas Targów Książki, gdzie padł argument, że kto miał kupić sobie czytnik, to już go sobie kupił – te rzekome 100 tysięcy czytnikowców (i rzeczywiste 100 tysięcy unikalnych użytkowników na Świecie Czytników) to już limit tego rynku. Więcej nie będzie.
Czy faktycznie? Czytniki zaczęły się na dobre pojawiać w świadomości koło roku 2010. Dopiero w zeszłym roku ceny spadły na tyle, że można sobie w Polsce na taki czytnik pozwolić w cenie 10 książek w twardej oprawie.
Ale nadal jest bariera zrozumienia technologii. Czytniki nie są „medialne”, nie zobaczymy ich w telewizji, żaden poseł nie pójdzie odczytywać przemówienia z Kindle, a i dopiero niedawno pojawiają się w gazetach komputerowych.
Mam tutaj porównanie ze smartfonami – na rynku są już od paru lat, za kilkaset złotych można kupić porządny aparat z Androidem, a sieci wciskają je masowo za złotówkę. Ale dopiero niedawno normalni ludzie zaczęli rozumieć, do czego taki smartfon im się może przydać – że są tam różne aplikacje, które ułatwią im codzienne życie. Choćby taki Skype, który łączy rodziny rozdzielone przez emigrację zarobkową. Albo i gry. Kilka lat trzeba było, żeby Android dotarł do powszechnej świadomości – i to mimo zmasowanej reklamy.
Kiedy dotrą czytniki? Kiedy każdy, kto myśli o czytaniu książek będzie miał świadomość, że istnieje coś takiego jak papier elektroniczny? Jeszcze parę lat poczekamy.
Czytaj dalej:
- PocketBook ogłasza czytnik InkPad 4! Ekran Carta 1200 i wbudowany głośnik
- Kobo ogłasza aż trzy nowe czytniki, w tym dwa z kolorowym ekranem: Kobo Libra Colour i Clara Colour! Będą też kolorowe Tolino
- PocketBook InkPad Color 2 – nowy czytnik z kolorowym ośmiocalowym ekranem!
- PocketBook Basic Lux 4 – nowy podstawowy czytnik PB, tym razem z obsługą Legimi/Empik Go
- Krótki test etui do Onyx Boox Note Air 3 + parę słów o tym, dlaczego warto czytać instrukcje
- TVN24 ostrzega przed słońcem i (cóż za zaskoczenie) miesza smartfony i tablety z czytnikami!
Postrzegając swoją małą „banieczkę”, to więcej osób przekonałem do czytnika niż do tabletu :-)
To tak jak ja (e-book reader five! ;)).
Niestety poziom czytelnictwa jest tragiczny.
http://tnij.org/poziom_czytelnictwa
„….. przynajmniej jednokrotny kontakt z jakąkolwiek książką w ciągu minionego roku zadeklarowało tylko nieco ponad 39 proc. Polaków….”
Ja patrzę na te statystyki z innej strony: „Tylko 10 procent przeczytało w ciągu roku przynajmniej siedem książek.” według Polskiego Radia.
To oznacza… koło 3 milionów Polaków. To są właśnie klienci księgarni i potencjalni nabywcy czytników. Choć nie tylko. Jeśli ktoś nie czyta, bo np. nie ma czasu, to właśnie czytanie mobilne (niekoniecznie na czytniku), może go skłonić do wyciągania urządzenia w autobusie. Tu jest też jeszcze pole do budowania świadomości.
I tutaj jest rola jak napisałeś wcześniej tzw autorytetów,celebrytów.
Moda na czytanie,korzystanie z czytników.
Rodzic który nie czyta ksiażek ,nie przekaże tej pasji dziecku.
Blokadą dla wielu są na pewno ceny. To takie częste wytłumaczenie.
Ale przecież można kupić taniej używane papierowe książki na portalach aukcyjnych. Skorzystać z różnych promocji, czy wreszcie pójść do biblioteki.
Zawsze jest jakieś rozwiązanie :)
@Andrzej napisał: „Rodzic który nie czyta ksiażek ,nie przekaże tej pasji dziecku.”
Moi rodzice nie czytali, a ja czytam jak szalona. Mój syn nauczył się płynnie czytać jeszcze przed pójściem do zerówki, a jednak na widok jakiejkolwiek książki czuje odrazę. Kiedyś mu kupowałam książki z nadzieją że zacznie, potem wyszukiwałam fajne książki na Kindla i nic.
Znajomi z rozmysłem pozbyli się telewizora z domu, z nadzieją że ich dzieci będą wychowywane w „intelektualno-czytelniczej” atmosferze. Mimo to dla owych dzieci przeczytanie kawałka książki jest jak kara. Czytają tylko po to żeby wyżebrać godzinę gry na komputerze.
I żadnych wniosków nie udaje mi się z tych obserwacji wyciągnąć. Czy czytanie nobilituje, czy jest stratą czasu? A niech ludzie robią co chcą.
Dziecko uczy się poprzez naśladowanie. I faktycznie jest tak, że jak rodzice czytają, to dziecko też czyta. Ale nie jest to regułą. Ważne jest, żeby dziecku czytać książkę od najmłodszych lat, żeby cały czas książki były obecne w życiu. Moja córka dopiero składa litery do kupy, ale sama „czyta” już od lat. Wymyśla sobie po prostu niestworzone historie przewracając kartki, historie przy których czasem mnie boli brzuch od śmiania. Zobaczymy jak będzie później. Mam nadzieję, że odziedziczy bakcyla czytelnictwa po rodzicach :)
Zamiast rozdzierać szaty nad tragicznym stanem czytelnictwa proponuje czytać, a jako podsumowanie posłużę się cytatem z Łukjanienki:)
„Od jakiegoś czasu wydaje mi się, że minął ten krótki okres, gdy czytanie książek było powszechną rozrywką. Kino nie zdołało stworzyć konkurencji – wyjście do niego było wydarzeniem, a książka zawsze leżała pod ręką. Telewizor, nawet kolorowy i z dużym ekranem, nie mógł zaspokoić wszystkich jednocześnie – musiałoby być tyle kanałów, ilu jest ludzi. Za to wideo, a potem komputer zadały książkom potężny cios. Film to czytanie dla ubogich duchem, tych, którzy nie są w stanie wyobrazić sobie wojny światów, siebie na mostku „Nautilusa” czy w gabinecie Nero Wolfe’a. Kino to papka, obficie nasączona cukrem efektów specjalnych, papka, której nie trzeba żuć, wystarczy otworzyć usta i łykać. Prawie to samo dotyczy gier komputerowych – to ożywiona książka, w której sam możesz wybrać, po której jesteś stronie: „komunistów czy bolszewików”. A czytanie wróciło do swego stanu pierwotnego, gdy stanowiło rozrywkę dla wybranych. Książki stały się droższe, nakłady mniejsze – mniej więcej tak, jak w dziewiętnastym wieku. Można się z tego powodu smucić, a można uczciwie zadać sobie pytanie – czy naprawdę sto procent społeczeństwa musi lubić balet? Słuchać muzyki klasycznej? Interesować się rzeźbą czy malarstwem? Albo chodzić na ryby czy mecze piłki nożnej?”
Nie jestem pewien czy Łukjanienko ma rację, bo wielkich polskich dzieł XIX wieku nie byłoby gdyby nie masowa ich lektura i możliwość niezłego zarobku na nich – to były tłumy czytelników czekających na kolejne odcinki Ogniem i mieczem w gazecie, czy całkiem dobry biznes Kraszewskiego i jego historycznych czytadeł. Oczywiście masowa nie oznacza „ogólnonarodowa”, bo pewnie czytało 10% społeczeństwa. Czyli jak teraz.
Chyba też nie do końca zgodzę się z Łukjanienką. Książka to książka, film to film, a gra komputerowa to gra komputerowa. Nie można stawiać książki na piedestale, wręcz uznawać ją za coś elitarnego, a całą resztę sprowadzać do bezmózgiej rozrywki. Nie zgadzam się, że „Kino to papka, obficie nasączona cukrem efektów specjalnych, papka, której nie trzeba żuć, wystarczy otworzyć usta i łykać” Tak samo jak są książki lepsze i gorsze, tak samo jest z filmami. Jedne będą odmóżdżającą papką, a inne wręcz przeciwnie. A co do gier, to się kompletnie z Łukjanienką nie zgadzam.
>A co do gier, to się kompletnie z Łukjanienką nie zgadzam.
No właśnie! Tetris jest zaje…y!@
Łukjanienko napisał całkiem przyzwoitą historię dziejącą się w wirtualnej rzeczywistości gry:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4312/falszywe-lustra
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56529/labirynt-odbic
I też nie sądzę, żeby ktoś bronił zawzięcie tezy o wyższości serii „50 odcieni” nad np. „Dobrym, złym i brzydkim”.
:-)
Wtedy też nie było alternatyw, jeśli chodzi o sposób spędzania wolnego czasu. W większym mieście teatr albo operetka. Jeśli chodzi o odsetek, czytających, to wtedy był na pewno większy jeśli brać pod uwagę tylko grupę ludzi potrafiących czytać.
Traktuję podobne statystyki i porównania Polaków i polskiego społeczeństwa z „Zachodem” z przymrużeniem oka. Mieszkam na tzw. zachodzie i jeśli chodzi choćby o poziom czytelnictwa, tu nie jest tak wspaniale, jak prezentują owe statystyki. Z kolei, podobnych porównań do innej części globu z „Zachodem” nie usłyszy się na tutaj.
Znajoma, pracująca w dość dużej, publicznej bibliotece, twierdzi, że zainteresowanie wypożyczaniem książek w ostatnich latach utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie, jednak z tendencją niekorzystną. Tzn. maleje liczba najmłodszych czytelników a rośnie liczba osób starszych odwiedzających bibliotekę. Jeśli chodzi o popularyzację czytników to IMHO, barierą w tym obszarze jest stosunkowo powolny przyrost elektronicznej prasy.
Z tego co zauważyłem ludzie dopiero zdobywają widzę co to jest ten czytnik. Wiele osób nie ma o tym zielonego pojęcia, większość myśli że to zwykły tablet. Dlatego myślę, że to dopiero początek czytników na polskim ryku :)
Mam podobne zdanie, że ludzie nie rozróżniają czytnika od tableta. Ostatnio w pracy miałem czytnik OYO dla siostrzeńca, starsza Pani przyuważyła, że coś trzymam w rękach i pyta „Do czego potrzebny mi tablet” i dopiero zacząłem jej tłumaczyć co to i do czego, ale zrozumienia nie zauważyłem…
Potencjalni nabywcy nie tylko muszą wiedzieć, że istnieją czytniki i że są fajne i rozwiązują wiele problemów (tworząc też nowe, ot, taka złośliwość losu przy okazji kazdego nowego urządzenia). Muszą też być przekonani, że… to ma sens.
Przykład?
Listopad 2012, taszczę swój nowy nabytek do pracy bo w autobusie czytam i może czasem na przerwie obiadowej się uda. Koleżanka siedząca obok:
– Książka tylko papierowa, no jak to z ekranu, świeci i oczy bolą!
Wyciągam maleństwo.
– No gdzie ci tu świeci, papier elektroniczny imituje prawidziwy… [i tak dalej].
Kolejny argument koleżanki niestety zwalił mnie z nóg:
– Ale wiem, że papierowej książki nikt mi w autobusie nie ukradnie, a taki czytnik?
Czyli jest grono osób które zna temat, ale nie chcą. Koleżankę bym podejrzewała raczej o dorabianie ideologii w momencie, gdy ta boi się samej obsługi i za żadne skarby się nie przyzna. Podobnie reagowała jak się przerzuciła na smartfona…
Ale kilka osób zainteresowało się tematem i 3 sztuki wyraziły chęć nabycia czytnika. Czyli nie tylko informowanie o istnieniu takiego urządzenia, ale również przekonanie, że to się opłaca. Wtedy ze 100 tys. obecnych użytkowników może skoczyć spokojnie do miliona.
Od kilku miesięcy u mnie w firmie, tj. jednej z młodszych polskich samorządowych spółek kolejowych, widać duże zainteresowanie „dużymi przenośnymi ekranami”. Zaczęło się od tabletów, ale widać już coraz częściej, że kolejne osoby zamiast tabletu wybierają czytnik ebooków, szkoda tylko, że nie od amazonu, wolą pójść do empiku:/
Czy naprawdę taka szkoda? Jeśli wybierają czytnik z e-papierem, to dokonują dobrego wyboru. Kindle nie dla wszystkich jest najlepszy i należy uszanować wybór tych, którzy decydują się na inny sprzęt. Naprawdę daleka byłabym od stwierdzenia, że tylko Kindle i koniec, świat się na nim kończy. I bardzo takiego podejścia nia lubię, bo przypomina fanbojów Apple’a…
>I bardzo takiego podejścia nia lubię, bo przypomina fanbojów Apple’a…
A ja bardzo nie lubię wprowadzających w błąd opinii. Taka jest oto różnica między obiema firmami, że Apple robi wszystko, żeby utrzymać hermetyczny system, zmuszający użytkowników do kupowania nawet firmowej ładowarki. Fenomen Amazonu opiera się wyłącznie na jakości i wysokiej ocenie użytkowników.
P.S. W domu mam Onyxa i Kindla
Jakości Kindla nie bede kwestionował, ale Kindle jest hermetyczne, bo MOBI jest hermentyczne. Tylko dzięki temu, że ksiązka jest prostsza niż aplikacja i można ją łatwo konwertować nie mamy podziału na mobi i epbu tak jak pomiedzy apple i android.
ps. amazon robi wszytsko, aby hermetycznosc utrzymywac wymyslajac swoje nowe formaty
Uwielbiam komentatorów, którzy potrafią w jednej wypowiedzi sami sobie zaprzeczyć:) Skoro formatów jest dużo, to chyba zwiększa się otwartość tak?
Skoro w 30 sekund bez posiadania jakiegokolwiek oprogramowania, dysponując dostępem do internetu można sobie skonwertować na mobi dowolny format i wysłac jednym kliknięciem na kindla to chyba jest otwartość tak?
Każdego mobi możesz skonwertować na dowolny format w podobny sposób. To ci się z jabłkiem kojarzy tak?
Łatwo jest werbalnie dyskredytować użytkowników Kindla, żeby jednak mieć choć cień szansy na rację, trzeba przedstawić jakieś argumenty. Sam mówisz że Kindle jest jakościowo świetny. To co, mam może Onyxa lizać który się minutę włącza?
O co ci chodzi? Zluzuj kolego szorty i przeproś, to może jeszcze z tobą podyskutuję.
Nigdy nie twierdziłam, że firmy są podobne, tylko czasem zapatrzenie użytkowników nabiera cech typowych dla jabłkomaniaków.
Moim zdaniem wybór konkretnego modelu powinien wynikać głównie z potrzeb i własnej piramidy wartości. Jednemu Kindle jak z nieba, a mi akurat nie podchodzi.
A fenomen Amazonu to inna historia i tu już chyba doktorat można by pisać. Nie podejmę się ;)
Mnie właśnie cieszy że ludzie kupują czytniki nie od amazona. Tak samo cieszy mnie że ludzie kupują książki z więcej niż jednego wydawnictwa.
Domyślam się, że masz czytnik innej firmy i teraz zmniejszasz dysonans pozakupowy informacjami, że są tacy sami ludzie, którzy dokonali podobnego wyboru i nie wybrali sprzętu od Amazona ;)
Mnie to szczerze mówiąc mało obchodzi na czym ludzie czytają. Każdy ma prawo swojego wyboru. Jeden wybierze Kindle’a czy Nooka, inny jakiś badziew na lcd, a ktoś inny będzie czytał na tablecie czy komórce.
Nie mam dysonansu pozakupowego. Drugi raz wybrałbym ten sam czytnik. Brakuje mi tylko funkcji podobnej do 'Send to Kindle’. Rekompensuje to sobie lepszym wyglądem ebooków niż na Kindle.
>Rekompensuje to sobie lepszym wyglądem ebooków niż na Kindle.
Z czystej ciekawości: jaki to czytnik?
Ogólnie, musisz mieć w takim razie smutne życie…
Ja pożyczyłam swój czytnik mamie i po dwóch dniach rozkazała zamówić sobie Kindle’a na własny użytek. Teraz przekonuje znajomych – z pracy, w rodzinie – że czytnik jest świetny i warto go mieć, nawet proponuje pomoc w zakupieniu (a raczej oferuje moje usługi w tym zakresie). Znam co najmniej dwie osoby, które chciałyby czytnik, tylko kasy na razie brak. Kilka innych właśnie kupiło.
Barierą może być nie tylko technologia i mylenie czytnika z tabletem, ale to mityczne „tylko książki papierowe mają duszę”. Jeszcze rozumiem, jeśli ktoś spróbował z czytnikiem i doszedł do wniosku, że to jednak nie to – ma prawo. Problem w tym, że wiele osób uznaje to za pewnik.
Abstrahując od tego, że porządny aparat z Androidem za kilkaset złotych to jakiś wielowarstwowy oksymoron, boję się, że oczywiście nie w liczbie stu tysięcy, ale gdzieś w tym stwierdzeniu jest jakiś rodzaj racji; że czytniki w Polsce zatrzymają się na poziomie uśmieszków tych „prawdziwych” autorów i recenzentów, gdzieś obok. Może Amazon, który kilka razy już wchodził na ten trudny, bo nieczytających ludzi, rynek, także niczego by nie zmienił?
Teraz wszyscy bawimy się świetnie, ewangelizując współpasażerów po pociągach, ale jakoś smutno nie potrafię uwierzyć, że ebookowa rewolucja urośnie w szerszą, czytelniczą. Jeśli się mylę, będzie bardzo fajnie.
„Abstrahując od tego, że porządny aparat z Androidem za kilkaset złotych to jakiś wielowarstwowy oksymoron, ”
Jaki aparat z androidem uważasz za „porządny”?
Bo taki samsung ch@t to jakieś 450 PLN
niektóre HTC to 500-600.
Co im brakuje?
Niedawno przy okazji wybierania telefonu dla koleżanki przyjrzałem się tej półce cenowej i jest naprawdę nieźle. Takie Sony xperia u czy j, albo nawet tipo mają parametry lepsze niż mój HTC Desire Z sprzed paru lat, a na allegro wszystkie dostaniemy za 500-600 zł. Producenci oszczędzają na ekranach, ale naprawdę nie widzę potrzeby posiadania telefonu z ekranem zbliżonym do retiny. Byleby był responsywny i cały telefon nie mulił, co niestety w moim HTC się zdarza.
Odnośnie odczytywania przemówienia z Kindle powiem, że od kiedy mam czytnik zawsze towarzyszy mi w czasie wystąpień i seminariów w formie miniściągi przypomnieniowej :)
E tam, jadąc do pracy widzę codziennie ludzi z czytnikami. Głownie kindle, czasem onyksy.
Nie gapię się za bardzo, bo to niekulturalnie, poza tym najczęściej wsiąkam we własną lekturę. :-) Ale struktura jest taka: papier(>10) > e-ink(2-3) > tablet(0-2).
Chyba w Warszawie mieszkasz :p ja sporo podróżuję pociągiem miesięcznie pokonując kilka tys kilometrów i czytniki to zdecydowanie rzadkość częściej spotyka się komputery Apple i książki papierowe w tym roku chyba jeszcze nikogo z czytnikiem nie spotkałem
W Poznaniu wygląda podobnie – w autobusie 2-3 osoby (po za mną) mają czytniki. Głównie Kindle. Zdziwiłem się, bo wśród używających czytników jest wiele osób starszych.
W Lublinie przez rok czasu widziałem czytnik w rękach u dosłownie dwóch osób. Ja teraz zabieram się za całościowe potraktowanie sagi o Enderze Carda, a że mam to wszystko w papierze, to muszę się trochę namęczyć w autobusie. Kundel jest znacznie wygodniejszy
Komputery, tablety – tak, ale przechodząc do Warsu przez parę wagonów widuję zwykle też czytniki w przedziałach, podobnie i w samym Warsie, z którego czytających na razie nie wyrzucają. ;-)
hehe :) no może dlatego że głównie TLK i iR jeżdżę, bo ja to częściej kogoś w metrze z czytnikiem spotykam niż w pociagu.
Do świadomości czytniki wejdą kiedy będą reklamowane w biedronce, zadziwiające ile osób kupiło tablety w biedronce pomimo tego że sami do końca nie wiedzieli do czego im się to przyda. Takie osoby nie zdają sobie sprawy ze porządny tablet to 2 tys zł. Tak też producenci powinni próbować wejść do świadomości Polaków przez właśnie sieciowki.
Tablet nie równa się najnowszy Ipad. Przyzwoite dwurdzeniowe 1,6MHz 32 GB Android > 4 to ok. 500 zł. Markowe Nexusy i Galaxy ~900zł – 1200 zł
Z tabletami za 500zł jest ten problem, że nie pomiędzy całkiem udanymi modelami jest dużo słabych i trzeba się naczytać recenzji, bo nawet sama specyfikacja nie powie Ci czy niedopracowane oprogramowanie nie będzie zamulać dwurdzeniowego procesora, czy obudowa nie zacznie skrzypieć po 2 dniach użytkowania a wifi gubić zasięg i się zacinać.
A Nexus 7 w podstawowej konfiguracji jest już za 800zł.
Tablet to nie tylko produkt apple dobry tablet z androidem spokojnie kosztuje 2tys np Nexus 10 a to co oferuje biedronka to w żadnym wypadku nie są dobre tablety. Mają jednak wielką zaletę budują świadomość potencjalnego kowalskiego, myślę że moi rodzice nigdy nie zainteresowaliby się tabletem gdyby nie właśnie ta sieciówka.
Biedronkowy wzrost popularności tabletów jest faktycznie ewenementem, wszak dla zwykłego Kowalskiego (większość użytkowników) tablet jest nie tylko nieprzydatny, ale i niewygodny.
Czytanie jest teraz na fali – serio. Sami spójżcie na swoje facebooki, na demotywatory czy inne tego typu strony w sieci. Czytelnictw w Polsce odradza się i zaczyna być modne. Wiadomo, że samo odradzanie się jest procesem wymagającym czasu jednak już się zaczeło.
Czy kto miał kupić czytnik ten już to zrobił? Nie – zdecydowanie nie. Świadomość o czytnikach nawet wśród wydawców jest słaba. Było to widać na tych samych targach książki, na panelu Bartka Roszkowskiego, gdzie pokazywał różne czytniki i tłumaczył różnicę pomiędzy e-papierem a LCD.
Śmiem twierdzić, że wszystko dopiero przed nami.
Byłbym jednak ostrożny z nazywaniem czytelnictwem czytania podpisów pod demotywatorami :)
czytelnictwo na fali? hmm, w sumie nie zauważyłem.
W dziewczynę wmusiłem książkę, jedną, w trakcie jej czytania zdążyłem przeczytać pięć. Jak nie mam czasu w ciągu dnia, to wieczorem włączam lampeczkę nad kindlem i czytam do północy.
Patrząc na młodsze pokolenie to tylko tablet, komputer i telefon, w dowolnej kolejności. Słysząc kiedyś tekst” czy jest coś takiego jak wypożyczalnia filmów, tylko książek” musiałem sobie usiąść.
Koleżanka czytając książkę w parku, została wytknięta palcem niemalże jak trędowata.
Prędzej znajdę dj’a bez słuchawek niż kogoś z książką…
Na szczęście w większym mieście osoba z książką nie wzbudza jeszcze takiej sensacji.
Ale widziałem kiedyś na forum jak ktoś się publicznie zastanawiał „dlaczego ludzie tak ostentacyjnie czytają w metrze i komu oni właściwie chcą zaimponować” :)
takie rzeczy w Krakowie, Osiedle Na Kozłówce ;)
widać trafiliśmy na podobne osoby ;)
Wyjaśniłem, że to papier elektroniczny, z wrodzonej nieśmiałości linka do strony nie podałem […]
Niemalże regularnie mi się trafiają podobne sytuacje. Tylko ja link podaję link do stony… Twojej! :)
Ja też podaję Twoją stronę – jedna osoba kupiła czytnik – na 10 pracowników, z czego 3 przyznaje się do czytania książek.
tak przekonałem kuzynkę, która mówiła, że tylko książka papierowa, ale podałem jej linka i mówię: „poczytaj może się przekonasz”, aż pewnego dnia dzwoni i prosi o pomoc w zakupie Kindla :)
Czytelnictwo w Polsce kuleje to fakt. Ale w moim przypadku to w rok po zakupie czytnika przeczytalem 3 razy wiecej ksiazek niz przez ponad 20 lat odkad nauczylem sie czytac (wliczajac lektury). To niesamowite jak czytnik pomaga, mam nastroj to poczytam teraz „toitamto”, mam gorszy dzien to poczytam „abebebe”. A waga i rozmiar nieznaczny. Dla mnie jedyna wada to ze moze sie rozladowac :) normalne to przy elektronice ale przy zaczytaniu mozna zapomniec o podladowaniu :)
Dokładnie tak. Kupiłem czytnik miesiąc temu i – korzystając z różnych promocji – reklamowanych na tej stronie – chyba ze 20 książek, z czego przeczytałem 10. Czytnik ma „duszę” – mam Ipada, ale to nie to samo. Teraz czytam min. 2 godziny dziennie. Wcześniej to było niewykonalne, z braku „podręczności”, jaką charakteryzuje się Kindle.
Swoją drogą ciekaw jestem jak często w przypadku czytników zdarza się, że ktoś kupi, a nie używa. Z tabletami jest to chyba powszechne. Znudzi się parę gier i zabawka ląduje na półce.
Niestety obawiam się że się zdarza kilka osób które obdarowałem to czytniki włożyły do szuflady i dalej czytają książki z „duszą” :( a i są tacy co nie kupili żadnej książki co jest większym problemem naszych czytników.
nie powiem, kupiłem siostrzeńcowi czytnik OYO, licząc, że zajawi się gadżetem i coś zacznie czytać. Niestety, nie zadziałało. Przeczytał w 80 dni dookoła świata, bo musiał. Częściej z czytanika skorzysta siostra.
Ja teraz kundla odłożyłem na bok. W końcu podjąłem męską decyzję przeczytania ciurkiem całej sagi związanej z Enderem Carda – a mam to tylko w wersji „z duszą” ;)
Według mnie barierą jest strasznie mały wybór książek. Tu nie chodzi nawet o ceny, ale o to, co mogę na czytniku przeczytać. Studiuję filozofię i muszę czytać masę różnych książek, jednak takich nie ma w ofercie wydawnictw. Owszem, kupiję papier i sam je sobie skanuję, a następnie przerabiam. Niestety przygotowanie jednej kilkuset stronicowej pozycji (skanowanie, ocr, poprawki, formatowanie tekstu) w zadowalającej jakości jest bardzo czasochłonne i często po prostu nie mam na to czasu. Z tego powodu do tego typu literatury mam tablet gdyż tam bez problemu mogę wgrać pdf’a z zeskanowaną książką po niewielkiej obróbce. Dodatkowo zaznaczanie tekstu działa tam lepiej niż na kindlu. Kilkaset zaznaczeń na książkę to norma. Kindle przy tej ilości zaczyna wariować.
Dlatego chciałbym abyś na swoim bloku poruszył również tę kwestię, promowanie nie tylko literatury „rozrywkowej”, ale również naukowej. Zwrócicie uwagę, że bardzo wielu użytkowników tabletów/czytników to są właśnie studenci.
Na Targach Książki wydawnictwo UW miało opowiedzieć o swojej strategii ebookowej, niestety po tym jak przez pierwsze kilka minut prezentacji trwały podziękowania, stwierdziłem że lepiej pójść na prezentację Nexto nt. EPUB3, tak więc nie wiem czy coś się ruszy w tej kwestii. :)
Z książkami naukowymi jest i będzie taki problem, że nakłady są malutkie, tak więc próby wyjścia poza PDF będą pewnie skromne. Szybciej doczekamy się fajnych czytników do PDF, jak choćby ten 13-calowy Sony…
Czytelnictwo może i jest na niskim poziomie ( ale statystycznie to i tak parę milionów ) ale to kupowanie książek jest na dnie z powodu absurdalnie wysokich cen ( sprzedaż siada ,wydawnictwo i księgarnie podnoszą ceny i koło się zamyka ) , może zmienią to ebooki i czytniki ale pod warunkiem że taki amazon wejdzie do Polski i obniży ceny , cena ebooka powyżej 9,9 zł to jest już dużo ,zwłaszcza że płaci się za możliwość przeczytania ( jeżeli jest DRM) i złudnych nadziei że uda ci się przechować książkę przez 30-50 lat w formie elektronicznej ( co komu dzisiaj po kopi bezpieczeństwa na nośnikach z 90-ych.
Wiadomo że są ludzie którzy czytają raz ale w większości korzystają z bibliotek
Części tych argumentów nie rozumiem. Poniżej 20 złotych można znaleźć praktycznie każdego e-booka, wystarczy tylko trochę poczekać. Na to że Amazon wejdzie i obniży ceny bym nie liczył – standardowa w Stanach cena e-booka to 10 dolarów, nie liczę oczywiście promocji i self-publishingu.
A co do złudnych nadziei na przechowanie książki… O tym pisałem na http://swiatczytnikow.pl/kopie-zapasowe-naszych-e-bookow-dlaczego-i-jak-je-robic/ – chmura + system kopii zapasowych da radę. Przecież to nie jest tak, że książkę kupujesz i zapisujesz na płytce, z której da się lub nie da odczytać za 50 lat. Używasz jej, a jeśli używasz, to jest na jakimś nośniku i na kopiach tego nośnika. To że płyty i dyski nie wytrzymują więcej niż 10 lat nie każe nam się obrażać na cyfrowe zdjęcia czy filmy (a w przypadku zdjęć to jeszcze poważniejsza sprawa, bo straconego ebooka w najgorszym przypadku odkupisz, straconego zdjęcia nie odzyskasz, no chyba że robiłeś kopię albo odbitkę…)
no może i racja, ale aby czytniki były używane masowo muszą się upowszechnić u ludzi którzy są z techniką na bakier, a szczytem umiejętności dla nich jest wejście na stronę księgarni i zakup książki więc zrobienie X kopi graniczy z cudem. W amazon dużo jest książek free albo po 2$ ale to nie ważne, w Polsce ebooki i książki są koszmarnie drogie w stosunku do zarobków i to zabija czytelnictwo. Bardzo dobrze że coraz częściej księgarnie robią promocje na ebooki ( -50 , -70 ) to jak ludzi zauważą że za drukowaną książkę ma zapłacić 40 zł a za ebooka 9,9 zł to myślę że poważnie zastanowi się nad kupnem czytnika.
Ps: dobry artykuł o kopiach bezpieczeństwa
Swój czytnik kupiłam w październiku 2012, zabieram go ze sobą wszędzie i podczytuję kiedy tylko mogę i w efekcie od momentu zakupu swojego, zamówiłam dla znajomych już 12 czytników (trzynasty zamówię pewnie lada moment). A że pracuję z młodzieżą to i oni zaczęli podpytywać co to jest bo na telefon nie wygląda a na tablet trochę małe. Pokazałam i ci, którzy więcej czytają od tej pory trochę mnie podpytują – może dojrzewają do zakupu?
Nasycenie się rynku na poziomie 100 tys. – całkiem możliwe, oferta czytników e-book poniżej 300 zł jest mała.
Porównujecie ich zakup do posiadania smartfona lub tableta. Większość użytkowników smartfonów wybrała je wraz z abonamentem pewnikiem w przedziale cenowym 1-99zł za urządzenie i mają zabawkę do „wszystkiego”, komunikacji głosowej, tekstowej, „społecznościowej”, gier, muzyki, video i nawet nawigacji również czytania.
Użytkownicy tabletów podobnie, ale tu urządzenie droższe, ale na allegro i nie tylko rynek wypełniają tablety w budżecie znacznie niższym niż 500 zł.
A czytniki? Kindle + okładka min. 450zł, tańszych rozwiązań jest kilka, ale to i tak wydatek rzędu 300-350zł.
Zakup czytnika, samego czytnika jako urządzenia pochłania fundusze, które po przeznaczeniu na papierowe książki da nam zapas czytania na 1-3 lat, w zależności ile rocznie książek czytamy.
Później ciężko jest nadrobić wydatek w czytnik przy zakupie książek w wersji elektronicznej. Ceny są na podobnym poziomie. I na książki papierowe i na książki elektroniczne są promocje,ceny katalogowe różnią się o kilka procent. Nie zwróci się wydana suma na czytnik przy zakupie książek, czas amortyzacji urządzenia w dużej ilości przypadków, będzie dłuższy niż czas jego żywota, użyteczności.
Chcąc upowszechnić czytnik, aby był produktem masowym, to…
hmmm… musi być na niego moda jak na ipada?
Cena czytnika jako samego urządzenia spaść?
Do zakupu czytnika otrzymamy konkretny bonus – np. książki o wartości rynkowej z grubsza równoważącej zakupu czytnika. Dokładanie 5tys. pozycji darmowych książek, które tak na prawdę są tylko i wyłącznie lekturami i wierszami (nie liczy się tomik wierszy, tylko każdy wiersz z osobna) liczyłbym raczej jako minus. Zbyt dużo osób ma negatywne skojarzenie z hasłem „lektura szkolna”.
Czy byłby to duży kłopot i finansowe samobójstwo gdyby przy zakupie czytnika za 400 zł otrzymać kod na zakup książek za taką kwotę? Oczywiście czytnik w domyśle łączyłby się z księgarnią, która „ufundowała” kod.
Amazon tak nie robi a jest popularny, coraz więcej amerykanów ma czytnik, kolejne urządzenie w domu. Niby tak, tylko, że minimalne wynagrodzenie w Stanach jest na poziomie 7$ za godzinę, w Polsce ok. 7zł. W stanach kundelka można mieć już za 70$ w Polsce za ponad 400zł. Otrzymując pensję minimalną w Stanach potrzebujemy maks 2 dni pracy, żeby kupić sobie czytnik, w Polsce prawie pół miesiąca.
:-/
Dlatego szacowanie rynku ebooków na poziomie 100tys. unikalnych czytelników jest bardziej realne niż na poziomie 3mln.
Na szczęście chyba nie jest tak bardzo źle, bo na allegro czytniki kindle są bardzo popularne, zwłaszcza w okresie przedświątecznym ;-)
Chyba bardziej chodzi o posiadaczy czytników, którzy są w stanie regularnie kupować ebooki, a nie tylko po zakupie czytnika poprzestać na darmowych lekturach i zasobach gryzonia. Więc może i sprzeda się w Polsce 10mln czytników (nietrafionych prezentów), ale „unikalnych czytelników” będzie znacznie mniej. I „świadomość technologiczna” tutaj wiele nie pomoże.
W przekonywaniu ludzi do czytników ja osobiście trafiam na dwa argumenty, które zbyt często dyskwalifikują czytnik i książka papierowa wygrywa (oprócz ceny oczywiście).
Książka papierowa jest fajnym prezentem, czytnik jest za drogi na drobny upominek. Jak dać ebooka na prezent, Kartka z kuponem? Eeee, to nie prezent, prezent do dobra książka ładnie zapakowana i najlepiej z dedykacją.
Jedynie odpowiadam, że jeśli mam czytnik to i tak się z książki papierowej jako prezentu ucieszę, jedno nie wyklucza drugiego.
Kupuję książkę papierową jest fajna, musisz ją przeczytać, więc Ci ją pożyczę. A ebooka?
Kupiłem książkę papierową, przeczytałem, nawet nie do końca, kicha, dałem się zwieść reklamie. Odsprzedają, choć część kasy odzyskam. A ebooka?
A wy na jakie argumenty trafiacie przy dyskusjach o ebookach które ciężko obalić?
Mogę dodać jeszcze „zapach prawdziwej książki”.
Z obaleniem argumentu o czytaniu w wannie sobie już jakoś radzę.
Ja z kolei znam osoby, które mają czytniki, intensywnie ich używają, ale… nie kupują ebooków. Z założenia. Przekonałam się o tym, opowiadając o promocjach, podsyłając linki i otrzymując odpowiedź: „O… to ty kupujesz ebooki?”
W większości albo działa przekonanie, że ebook powinien być za darmo, ewentualnie 5 złotych, albo że ebooki są bardzo drogie i nie da się ich kupić tanio. Brak zainteresowania rynkiem, samym urządzeniem (znam osobę, która nie umie wysłać nic mailem na Kindle’a i nie miała świadomości, że istnieją aktualizacje oprogramowania – uświadomiłam jej obie rzeczy, ale postanowiła z nich nie korzystać). To jest taka trzecia grupa: niby mają czytniki, niby znają, ale nie przyczyniają się do rozwoju rynku ani świadomości.
Idąc tym tropem, książka papierowa zajmuje strasznie dużo miejsca. Mi tego miejsca zaczyna brakować. A ebook?
„Kupuję książkę papierową jest fajna, musisz ją przeczytać, więc Ci ją pożyczę.” Ciekawe jak zrobisz to, jeśli druga osoba mieszka w innym kraju – owszem da się, ale będzie to kosztowne pożyczenie, nie mówiąc już o czasie przesyłki ;-) Z ebookiem problemu nie ma. Nie wiem tylko na ile jest to legalne – no właśnie jak to jest czy ebooka w ogóle można pożyczyć?
A jeszcze można wpleść wątek ekologiczny ;)
Nie pytając nikogo o zdanie pożyczam legalnie zakupione ebooki tak samo jakbym pożyczała książki i czasopisma. Już widzę jak do mojej teściowej przychodzi policja, ogląda Kindla (po tym jak rozkmini jak to w ogóle działa) i mówi groźnym tonem: ma tu pani książki zarejestrowane na kata_strofę, czy wie pani, że pani synowej grozi kara grzywny i/lub 1,5 roku w zawiasach?
A to ciekawe podejście z tym nasyceniem czytnikami wszystkich zainteresowanych. Jestem czytelnikiem Kindla od może 2 lat i muszę się przyznać, że zaraziłem przynajmniej 20 osób, którzy dziękują ilekroć się spotkamy. Osobiście obserwuję coraz większe zainteresowanie i to nie tylko w środowisku, w którym się obracam (głownie IT).
Świadomość ciągle rośnie, jeszcze 2 lata temu nie widziałem nikogo na uczelni z czytnikiem. Teraz widuję codziennie. E-papier staje się normalną rzeczą, trzeba odrobinę poczekać na zrozumienie tego przez resztę społeczeństwa.
Nam też się wydaje, ze wcale nie jest tak źle. Naprawdę coraz częściej można spotkać osoby czytające na e-czytnikach, wiadomo że potrzeba czasu, żeby społeczeństwo „zaakceptowało” taką formę czytania, ale chyba jesteśmy na dobrej drodze :)
Ja nawet dziś pierwszy raz zauważyłem reklamę Orange z Kindle na Dzień Matki :)
A mnie na tą stronę pokierował kolega z pracy, gdy go zapytałam z czystej ciekawości w czym to tak „zatonął” na przerwie. Obejrzałam jego Kindle’a, zatkało mnie, weszłam na tą stronę, poczytałam i teraz z własnym, kupionym na Amazonie czytnikiem już się rozstać nie mogę :) do tego po prostu trzeba dorosnąć, a to nigdy nie dzieje się szybko i łatwo ;) Ja w każdym razie dziękuję, ta strona wyczerpała wszystkie tematy, jeśli o mnie chodzi – dodałam ją sobie do startowych, żeby nie przegapić czegoś ważnego :)
Dlaczego na czytniku RSS już trzeci raz wyskoczył mi ten sam artykuł?