Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Dlaczego nie piszę o strajkach w niemieckim Amazonie? I inne rozważania

Do napisania tego artykułu skłonił mnie wpis na Twitterze, który widzicie poniżej.

Wpis na twitterze: Wiarygodność blogerów. Swiatczytnikow.pl nawet się nie zająknie na temat strajków pracowników Amazon w Niemczech. Ślepa Genia czy co?

Wpis z grudnia, ale w końcu zebrałem się na odpowiedź.

Takie zarzuty pojawiają się co jakiś czas i sprowadzają do tego, że oto jestem blogerem na pasku Amazonu, który zamieszcza wyłącznie wpisy sponsorowane.

Jeśli chodzi o ten „pasek Amazonu”, wyjaśniałem to wiele razy. Fakt uczestnictwa w ich programie partnerskim nie oznacza jakiejkolwiek formy zależności. Przypomnę tylko o tym jak firma potraktowała mnie trzy lata temu, żądając oddania im domeny swiatkindle.pl, co doprowadziło do zmiany nazwy serwisu. Nie mam specjalnego powodu, żeby ich kochać, mam powody, aby pisać o Kindle, którego uważam wciąż za najlepszy dla mnie czytnik.

Ale wróćmy do tematu.

Moja pierwsza odpowiedź na ten zarzut brzmiała – a jakie to ma znaczenie dla posiadaczy czytników i czytelników e-booków w Polsce? Żadne. Bo przecież nawet jeśli kupujemy Kindle, to w amazon.com, a nie w niemieckich magazynach.

Przypomnę, że Świat Czytników nie jest ani blogiem technologicznym, ani poświęconym wszystkiemu co robi firma Bezosa. Jeśli dowiaduję się o jakimś zdarzeniu, staram się je przepuścić przez pytanie WIIFY – „What’s in it for you” – co w tym jest takiego, co może zainteresować ludzi czytających w Polsce książki na czytnikach? W jaki sposób fakt strajków pracowników Amazona w Niemczech ma wpływać na nasze decyzje zakupowe?

No dobrze, ale w długim okresie odpowiedzi na pytanie nie unikniemy, bo ten Amazon wreszcie do Polski wejdzie i będzie wysyłał czytniki z polskich magazynów, które się właśnie budują. Jest to przede wszystkim kwestia etyczna. Słyszymy, że jakaś firma zachowuje się nie fair w stosunku do pracowników. W jaki sposób, powinniśmy jako konsumenci na to reagować?

W artykule o wejściu Amazonu do Polski pisałem:

Wokół warunków pracy w firmie od dawna krążą legendy – raczej czarne. Narzeka się na temperaturę i jakość powietrza, wyśrubowane normy i kilometry, które codziennie muszą zrobić pracownicy. W Niemczech wybuchła nawet afera o to, że w magazynach mieli pracować członkowie grup neonazistowskich. W Amazonie na stałe pracuje tam 9 tysięcy osób, którzy wg serwisu workers.org zarabiają średnio 9,5 euro za godzinę.

Amazon przenosi się do nas nie z miłości do naszego kraju, a z chęci ograniczenia kosztów – i choć nie sądzę aby warunki były tak kiepskie jak przedstawiają je przeciwnicy firmy, to nie będzie to „amerykański sen”. Szczególnie dla tysięcy pracowników tymczasowych, których pewnie zrekrutują przez jakąś agencję.

9,5 euro za godzinę to w Polsce bardzo przyzwoita stawka i nie dziwię się, że w niemieckich magazynach pracuje wielu Polaków. Przeniesienie działalności do naszego kraju można ocenić wyłącznie pozytywnie. Nawet jeśli korporacja będzie unikała płacenia podatków, to zapłaci pensje, składki ZUS, kupi paliwo i opłaci korzystanie z polskich dróg.

Ale wiedząc o tym, co się dzieje w magazynach łatwo jest krzyknąć – nie kupujemy od wyzyskiwaczy! Zamiast Amazonu wybierzmy inne, mniejsze firmy, które na pewno nie wyzyskują pracowników.

O paru rzeczach trzeba jednak pamiętać.

Po pierwsze: z konsumenckim bojkotem nie jest w Polsce najlepiej. Gdy kilka miesięcy temu wybuchła burza na temat przeniesienia się marki Reserved na Cypr, jej właściciel odnotował 30% wzrost obrotów. Albo ile osób nie pójdzie na zakupy do Lidla, dlatego, że ostatnio do bojkotu nawołują związki zawodowe?

Inaczej mówiąc – zanim zaczniemy myśleć nad losem dzieci w Chinach składających nasze iPhone’y (i Kindle) oraz nad losem pracowników w niemieckich magazynach – zastanówmy się, co robimy, gdy takie sytuacje dotykają nas bezpośrednio. To nie pracownik w mitycznym magazynie znanym z internetu, ale pani na kasie w markecie, która jest naszą sąsiadką. Nie jest aby hipokryzją krzyczenie na coś, co się dzieje za granicą, gdy oto przed naszymi oczami dzieje się niesprawiedliwość?

Po drugie: po drugiej stronie płotu trawa jest zawsze bardziej zielona. Amazon jest dużą korporacją, na ręce patrzą im dziennikarze i działacze organizacji pozarządowych. I nie dziwi mnie, że takie afery wychodzą na jaw. Dziwiłoby, gdyby panowała kompletna cisza – bo ta bardzo często oznacza autocenzurę mediów.

Ale co z mniejszymi firmami? Jak wygląda produkcja innych czytników? Czy ktoś pojedzie do Chin, aby sprawdzić, co się dzieje w fabrykach produkujących dla Onyxa, Pocketbooka czy Kobo? No nie.

Albo czy w magazynach wielkich sieci w Polsce praca nie jest gorsza? Tego nie mówię bez kozery – ostatnio można przeczytać o różnych przepychankach dotyczących zmian w sieci Matras (Puls Biznesu, Dziennik Polski). Nie mam pojęcia, które zarzuty są tam prawdziwe, możliwe, że sporo to pomówienia, ale jednym z poruszanych tematów są warunki pracy. A jednak temat interesuje chyba tylko obecnych i byłych pracowników, nie przeczytamy o nim na pierwszych stronach gazet.

Po trzecie: rzeczywistości nie zmienimy przez pojedyncze akcje. Co gorsza – możemy doprowadzić do czegoś wręcz przeciwnego. Dzisiaj takie sprawy  jak bojkot konsumencki to często rozgrywki PR-owe – niektóre firmy wręcz ucieszą się z takiego rozgłosu. Inne się ucieszą, że dopadło konkurencję, a o nich jest cicho, choć wszyscy działają tak samo. Dlatego jest ryzyko, że dołączając do protestu staniemy się… uczestnikami akcji zaplanowanej w innym celu.

Chcemy walczyć o lepsze warunki pracy w magazynach? Dążmy do zmian systemowych, w których pracownicy będą traktowani należycie. Ograniczajmy zakusy wielkich korporacji, jednocześnie nie niszcząc mniejszych firm. Są kraje, w których sobie poradzono. Promujmy też dobre rozwiązania, firmy które nawet bez prawnego bata są przyjazne pracownikom.

Niestety, wymaga to wysiłku, zaangażowania się w budowę społeczeństwa obywatelskiego, pilnowania naszych radosnych przedstawicieli i rozliczania ich z obietnic wyborczych. Żadna liczba lajków nie zmieniła jak dotąd kodeksu pracy czy innych ustaw.

Wybaczcie, że może ten artykuł jest mocno rozbieżny z tematyką tego bloga, ale uznałem, że pewne rzeczy warto wyjaśnić.

Swoją drogą, z naszego punktu widzenia najlepsza jest – obecna sytuacja, w której Amazon nie wchodzi do Polski. Strach przed Amazonem był jednym z katalizatorów zmian na naszym rynku e-booków. Do Polski powinni przyjeżdżać wydawcy z Zachodu i patrzeć, jak kompletnie rozmontowano DRM i skutecznie wdrożono znaki wodne, jak mimo braku polskiej wersji czytnika Amazonu, większość księgarni korzysta z ekosystemu Kindle – i jak działać w warunkach skrajnej konkurencji. Chyba tylko bariera językowa sprawia, że o polskim rynku nie jest głośno na świecie.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

41 odpowiedzi na „Dlaczego nie piszę o strajkach w niemieckim Amazonie? I inne rozważania

  1. scream pisze:

    a kto to jest ta „Drezyna” ?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      no ale to nie jest najważniejsze – uznałem że temat warto pociągnąć, bo to nie jeden taki głos.

      0
      • g pisze:

        No tak, ale akurat jego wypowiedź przytoczyłeś. Też miałam wrażenie, że to ktoś niezmiernie ważny.
        Olej to i rób swoje, bo robisz to dobrze, o czym wie każdy, kto czyta ebooki i rzeczywiście z bloga korzysta.

        Niech drezyna założy bloga o wstrętnych korpo i tam śledzi ich poczynania, jak go to tak kręci. Proste.

        0
  2. Jakub pisze:

    W Polsce i w Niemczech chyba mamy wolny rynek pracy a dla zdrowego człowieka który ma chęć do pracy bezrobocia NIE MA!!! Nikt nikomu nie każe pracować w amazonie, biedronce czy lidlu. Jak mi się w pracy nie podoba to idę gdzie indziej i NIE NARZEKAM, czemu mam się przejmować ludźmi którzy są zbyt LENIWI/WYGODNI aby poszukać lepszej pracy. Dla mnie sprawa jest prosta – skoro tam pracują to nie może być tak źle, jeśli nie to Ci ludzie sami sobie są winni.
    Druga sprawa, tniemy koszty ile się da żeby produkt był jak najtańszy i żeby wyjść na swoje – czy dopłacili byście do każdego kindelka/ebooka itp. 15% żeby ludziom na magazynie pracowało się lepiej? Raczej nie. Ilu z nas kupiło kindle bez vatu albo z reklamami i później dębiło support o usunięcie reklam?
    Dobrze obrazuje temat to nagranie(tu akurat o walmarcie):
    http://www.youtube.com/watch?v=LLr5oWfoWRY

    Może trochę ostro pojechałem ale obserwuje rynek pracy zarówno z perspektywy pracownika jak i pracodawcy. Często wśród ludzi widać mocno roszczeniową postawę wobec pracodawcy i zawiść że on ma a ja muszę zapier… Nikt nikomu otworzyć firmy nie broni. Obudźcie się ludzie. Co innego Indie, Chiny itp. ale tu w Europie jako pracownicy nie mamy powodów do narzekań.

    0
    • Piotrek pisze:

      „W Polsce i w Niemczech chyba mamy wolny rynek pracy a dla zdrowego człowieka który ma chęć do pracy bezrobocia NIE MA!!! (…) Jak mi się w pracy nie podoba to idę gdzie indziej i NIE NARZEKAM, czemu mam się przejmować ludźmi którzy są zbyt LENIWI/WYGODNI aby poszukać lepszej pracy. ”

      moim zdaniem żyjesz w świecie równoległym.
      w Polsce (i myślę, że w każdym innym kraju) mieszka pewna grupa ludzi, która nie ma kompetencji/predyspozycji/wykształcenia do poważniejszej pracy. dobrze by było, aby mogli jednak uczciwie zarabiać pracą fizyczną (lub inną na miarę swoich możliwości) i godnie* się z niej utrzymywać, nieprawdaż?

      *godnie = nie na poziomie prezesa firmy, ale bez comiesięcznego stresu o dożycie do najbliższej wypłaty

      0
      • Cyber Killer pisze:

        Jeszcze z tą pracą fizyczną nie jest tak źle, bo przynajmniej jest. Dużo gorzej z pracą niefizyczną – jest ogrom osób z wyższym wykształceniem, którzy chcieliby pracować na jakimś stanowisku biurowym, a nie mogą, bo po prostu nie ma takich miejsc pracy w ogóle. Nie ma znaczenia co się potrafi i jak dobrym się w tym jest, wręcz bycie lepszym jest postrzegane jako wada (bo a nuż wygryzie się przełożonego ze stanowiska). Tak to wygląda w miastach poniżej 1M mieszkańców.

        0
        • Michał pisze:

          Mieszkałem poprzednio i mieszkam teraz w mieście sporo <1M mieszkańców, mam wyższe wykształcenie (w tym doktorat uważany przez wielu za wadę na rynku pracy..), obecnie pracuję w dużej firmie i to nieźle płacącej (dużo więcej niż poprzedni pracodawca).
          Piszę mieszkałem i mieszkam teraz, bo pracę i miasto zamieszkania zmieniłem niecałe 2 lata temu nie bojąc się 300km przeprowadzki. Znalezienie/zmiana pracy zajęło mi bez pospiechu ok. 9 miesięcy, z czego 4 miesiące to była zwłoka na dokończenie projektów w starym miejscu pracy.
          A najciekawsze jest to, że firma ciągle poszukuje pracowników i to właśnie tych z wykształceniem i umiejętnościami powyżej średniej..
          Może po prostu trzeba wziąć swój los w swoje ręce, nie bać się zmian i trochę zaryzykować?

          0
          • Cyber Killer pisze:

            Gratuluję, jesteś wyjątkiem od reguły. Ja również jestem po studiach i mam obecnie pracę w małym mieście, ale nie łatwo mi to przyszło (pół roku intensywnego szukania i teraz jakbym obecną pracę stracił to nie mam tu gdzie iść, bo już wszędzie w tym mieście albo pracowałem albo składałem CV i mnie nie chcieli).

            0
            • Tread pisze:

              Nie, on nie jest wyjątkiem, takich ludzi jest całe mnóstwo. Ale o czym innym chciałem. Piszesz „Dużo gorzej z pracą niefizyczną – jest ogrom osób z wyższym wykształceniem, którzy chcieliby pracować na jakimś stanowisku biurowym, a nie mogą, bo po prostu nie ma takich miejsc pracy w ogóle.” Ale niestety nie każdy z wyższym wykształceniem musi pracować w biurze. Nie dla każdego jest też miejsce pracy. Jeśli mamy dziesiątki tysięcy absolwentów socjologii, politologi i zarządzania to nie dziwota, że nie ma dla nich miejsca na rynku pracy (w zawodzie). Osoby te mają kwalifikacje nieprzystające do rynku pracy i to się na nich mści. Dlaczego problemu ze znalezieniem pracy nie mają (generalnie) osoby z wykształceniem technicznym? Bo jest na nie popyt. Na socjologów popytu niestety nie ma. A żeby jeszcze nie było – z wykształcenia jestem marketingowcem :) Ale od 16 roku życia pracuję (zawodowo) jako informatyk (helpdesk/admin/tester/kierownik projektów testowych/kierownik projektów utrzymaniowych). A jeśli jesteś programistą/testerem/analitykiem, szukasz pracy w małym mieście i nie możesz znaleźć? To może czas najwyższy poszukać w dużym?

              0
      • ellsworth pisze:

        Jak się nie ma kwalifikacji to należy je zdobyć! Nikt nie mówi, że masz od razu iść na studia medyczne, czy techniczne, ale nauczyć się np. spawać każdy może. To nie fizyka kwantowa.

        0
        • mrówa pisze:

          „nauczyć się np. spawać każdy może” i tu się mylisz, wprawdzie to nie fizyka kwantowa, ale uwierz mi że dobrym spawaczem nie każdy może być. Operowanie ręką porównałbym, jak już, do precyzji chirurga.

          0
          • zipper pisze:

            Porównanie niezbyt imponujące, bo żeby zostać spawaczem wystarczy ukończyć kurs.

            Oczywiście nie każdy ma predyspozycje, żeby zostać DOBRYM spawaczem, ale porównanie do pracy chirurga traktuję jako żart.

            0
          • 8 o'clock pisze:

            A jeszcze dobry spawacz okrętowy!….

            0
    • Rafał pisze:

      Można mieć pracę , ale w dużym mieście typu Poznań czy W-wa, przy czym większość pracodawców oferuję 1500 -2200 brutto. Ciekawe jak człowiek ma wynająć lub kupić mieszkanie i się utrzymać za taką kasę?
      Ps. Pochodzę z małego miasta gdzie znalezienie jakiejkolwiek pracy mając wyższe wykształcenie graniczy z cudem,a bezrobocie sięga 30%. Nie jest to jakiś wyjątek , sporo jest takich miejscowości w Polsce. Poza tym dominanta( najczęściej występująca wartość) wynagrodzeń jak podaje gus w 2013 to 2189 zł brutto.

      0
  3. rudy102 pisze:

    Mam jedno zasadnicze pytanie – co mnie to obchodzi? Nie można było maila tej Drezynie napisać?

    0
  4. Rafał Pawlak pisze:

    Smutne, że musisz strzępić języka na odpowiadanie na takie zarzuty z czapy. Moim zdaniem nie ma najmniejszego powodu, dla którego miałbyś to robić. Niemniej fajnie było przeczytać czym kierujesz się dobieraniem tekstów na stronę.

    To strona o czytnikach, może niektórzy tego nie chcą zrozumieć.

    Kiedyś popełniłem wpis odnośnie Zary, tego jak traktują pracowników i jakie to ma znaczenie jeśli chcę kupić marynarkę:
    http://ratowanieswiata.pl/czy-jestes-odpowiedzialny-za-marke/

    Jeśli nie pozwalasz na umieszczanie linków na swojej stronie, po prostu go usuń i zachowaj część mojej wypowiedzi.

    Pozdrawiam,

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Ja nic nie muszę. :-) To nie była odpowiedź na ten jeden zarzut – raczej na sposób myślenia, zgodnie z którym ktoś wybiera inną markę, bo „Amazon jest zły”. Choć takie argumenty to częściej tłumaczenie się z podjętej decyzji, niż jej podstawa.

      Sam temat fajnie podsumowałeś w swoim wpisie:
      „Sugerując się normami moralnymi, które stworzyło społeczeństwo, powinniśmy zaprotestować przeciwko wyzyskowi i zaniechać zakupu. Niestety, to samo społeczeństwo kierując się tymi samymi normami stworzyło prawo i narzędzia do jego egzekwowania. Dlaczego mamy więc płacić podwójnie?”

      0
      • zipper pisze:

        Odpowiedź jest prosta – dlatego, że prawo i moralność nie pokrywają się w pełni. To, co jest zgodne z prawem nie zawsze jest moralne. Ba, im więcej przepisów, tym większa szansa, że z moralnością nie będą miały nic wspólnego.

        Wyzyskiwanie pracowników przez Amazon może być zgodne z prawem, ale czy jest moralne?

        Pouczanie i patrzenie z góry na osoby, które w ramach protestu przeciwko jakiemuś postępowaniu bojkotują markę (to oczywiście margines…) jest raczej pozbawione klasy.

        Osoby, które są gotowe „płacić podwójnie”, żeby coś zmienić i na coś wpłynąć są godne szacunku.

        Natomiast nie jest godne szacunku pisanie takich tweetów jak ten z twojego wpisu – Polacy mają już taki zwyczaj, żeby wypominać i wytykać innym. Ogólnie przeciętny Amerykanin stawia sobie wymagania znacznie wyższe niż innym. W Polsce odwrotnie.

        0
        • Rafał Pawlak pisze:

          W „podwójnym płaceniu” nie chodzi wcale o rzeczywiste środki pieniężne. Chodzi o to, że ja jako człowiek i jednostka nie mogę brać na swoje barki problemów całego świata i zastanawiać się czy kupując t-shirt, nie przyczyniam się do wyzysku chińskich pracowników. To bezcelowe, bo szkoda energii na działania nie przynoszące wymiernych efektów.

          Zamiast łechtania swojego ego i udawanego altruizmu mogę w tym czasie zrobić dużo więcej rzeczywiście dobrych rzeczy dla innych. Wystarczy być po prostu być dobrym dla ludzi, których codziennie spotykam. Nie muszę wcale pokazywać (jak wymaga od właściciela bloga przytoczony tweet), tego jak bardzo zaangażowany jestem w sprawy wyzysku pracowników. To po prostu nie miejsce i czas.

          Dla mnie po prostu błędne jest zakładanie, że każdy, kto popiera taki protest jest automatycznie dobrym człowiekiem, altruistą, który stawia dobro innych nad własne, a później spotykam go w urzędzie, na ulicy czy gdziekolwiek i okazuje się, że wcale nie jest takim, na jakiego się kreuje.

          Dlatego nie każdy, kto chce „płacić podwójnie” czyli oprócz zajmowania się swoim życiem, wspiera także strajk (np. przez wpis na blogu, który niczego nie zmienia), jest godny szacunku. Ta jedna sprawa nie czyni go dobrym człowiekiem.

          Czy tylko ja dostrzegam tę hipokryzję w ludziach, którzy gotowi są wspierać każdy przejaw walki z systemem, a równocześnie na co dzień wyżywają się na innych tylko dlatego, że mogą, podprowadzają środki czystości z pracy i pracują na pół gwizdka, uważając, że powinni, bo im się należy, bo pracują dla wielkiej, złej korporacji i w ten sposób z nią walczą?

          Wyzyskiwanie pracowników nie jest moralne, ale przecież mówimy tutaj o moralności bojkotowania i pisania o tym w kontekście, że każdy, kto to potępi albo będzie bojkotował jest bezwzględnie moralnym człowiekiem, a moim zdaniem to nie ma absolutnie żadnego znaczenia w tym kontekście.

          Prawo moim zdaniem wywodzi się z norm moralnych, ale przez jego zagmatwanie, nieprzejrzystość i czynnik ludzki mamy efekty, gdzie faktycznie egzekwowane przepisy rozmijają się w sposób znaczny z ogólnie przyjętą moralnością. Ale czego się spodziewać w kraju, gdzie przepis jest ważniejszy niż zdrowy rozsądek i nie jest przezeń filtrowany.

          Na samym końcu każdego prawa i przepisu jest człowiek.

          Rozpisałem się, niepotrzebnie, bo nadal uważam, że to nie jest miejsce na takie dysputy.

          0
          • Mariusz "murek" Urbanek pisze:

            Wiem, że to wpis sprzed ponad roku, ale to oczywiście nie zmniejsza jego wartości, co najwyżej moja odpowiedź nie zostanie przez nikogo przeczytana. Chciałem tylko napisać, że rozpisałeś się „potrzebnie”, Twój wpis przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem i całkowicie się z nim zgadzam. Tak jak Ty uważam, że lajki i protesty na facebook’u/twiterze niczego nie zmieniają, pomoc w pakowaniu zakupów starszej osobie zmienia natomiast bardzo wiele. Cieszę się, że mówisz/piszesz o tym głośno – ludzi trzeba uświadamiać, bo zapominają o tym w pośpiechu dnia codziennego.

            0
  5. cipek pisze:

    Boże, panie Bezos jeśli to czytasz to przyjeżdżaj do Polski jak najszybciej.
    Jeśli Niemcy nie chcą pracować za 9,5 ojro / godz. to ja za taką stawkę będę u pana pracował nawet w wigilię i nowy rok po 20 godzin na dobę bez urlopów.

    0
  6. Zx pisze:

    …tak, a propos,
    to jak zakończył sie ten strajk pracowników amazonu.de?

    0
  7. mint pisze:

    Gdyby istniał swiatkotletow.pl, nikt chyba nie spodziewałby się tam współczucia dla zwierząt hodowlanych? Powinno być rzeczowo i na temat, ku naszemu konsumenckiemu zadowoleniu, z pominięciem wszystkich przykrych zapachów dolatujących z rzeźni, kuchni lub śmietnika. Nieprzyjemna reszta nie należy do rzeczy, wykracza poza ramy, wymaga rozwiązania systemowego, bywa przedmiotem manipulacji itd. itp. Wszyscy pewnie rozumieją powody takiego ograniczenia perspektywy, ale też łatwo zauważyć, że jest to perspektywa żabia – rzeczy małe wydają się duże, a duże często w ogóle znikają z oczu. Habermas nazwał ją kiedyś filozofią estetyczno-hedonistycznego sybaryty bez serca. Szczególnie cenię jej biedną, polską imitację ;-)

    0
  8. Stonek pisze:

    Robert, niezależnie od powyższych argumentów… prawda jest taka, że gdy jesteśmy przekonani o czyjejś świetności, to raczej wypieramy ze świadomości informacje o ułomnościach, unikamy tych informacji. Tym bardziej… nie powtarzamy ich. Bo domyślnie zaprzeczalibyśmy samym sobie i tracili w swoich oczach wiarygodność…
    Kazik to trafnie podsumowuje w piosence Baranek…
    „Na głowie kwietny ma wianek (…)
    Krzywdę robią mojej panience
    Opluć chcą ją podli zboczeńcy
    Utopić chcą ją w morzu zawiści
    Paranoicy, podli sadyści.”

    Wydaje mi się jednak… że niezależnie od przytoczonych przez Ciebie argumentów ze względu na poczucie przyzwoitości, niezależności i uczciwości warto poruszać także tematy, które pokazują drugą stronę medalu.
    …inaczej… niesmak pozostaje.

    0
  9. RobertP pisze:

    A czy bojkotujemy pisarzy, którzy byli łachudrami, reżyserów, którzy byli kapusiami, poetów, którzy byli dupkami?

    No i czasem bojkotowanie daje zabawne efekty, można napisać o tym książkę i wydać. W Amazonie. A Year Without „Made in China”: One Family’s True Life Adventure in the Global Economy.

    0
    • Doman pisze:

      No, pani Malanowskiej za słownictwo na FB już trochę osób bojkot zapowiedziało w komentarzach pod jednym z poprzednich wpisów :D

      0
      • zipper pisze:

        Takie bojkoty są o tyle śmieszne, żę oni i tak by tej książki nie kupili, ba, większość z nich pewnie w ogóle nie kupuje książek za wyjątkiem jakichś poradników o tym jak zrzucić 10 kilo w 10 minut.

        Większość pieniaczy na FB to osoby, które chcą zwrócić na siebie uwagę i poczuć się ważnymi.

        0
  10. 8 o'clock pisze:

    A ja taki artykuł znalazłam (z grudnia 2013):
    Od stycznia 2015 roku w całych Niemczech ma wejść jednakowa najniższa stawka wynagrodzenia – 8,50 euro brutto za godzinę, czyli w przeliczeniu ok. 30 zł na rękę.

    Ugrupowania polityczne u zachodnich sąsiadów właśnie porozumiały się w tej sprawie, pod naciskiem związków zawodowych, ale ustaliły też okres przejściowy do 2017 roku.

    Z ofert, które znaleźliśmy wczoraj na portalach internetowych, wynika, że pracownik magazynu może zarobić obecnie 8,19 euro brutto, a osoba na tym samym stanowisku, ale nie znająca niemieckiego – 8 euro, operator wózka widłowego – 9 euro plus dodatki i dietę.

    Takie kwoty pojawiają się najczęściej w ofertach prostych prac, a do takich właśnie wyjeżdża sporo mieszkańców Opolszczyzny. Jednak ponieważ w tym kraju nie obowiązywało dotychczas wynagrodzenie minimalne, możliwe było także płacenie np. po 5 euro na godzinę.

    0
    • mrówa pisze:

      Pozwolę sobie sprostować cytowany art. Min. stawka godzinowa płacy od stycznia 2014 r. wynosi 8,50 euro brt. i obowiązuje w zachodnich landach a na terenie b. NRD wynosi 7,86 euro a dotyczy pracowników zatrudnionych przez agencje pośrednictwa pracy. Min. płaca w Amazonie waha się od 9,55 euro w magazynie pod Berlinem do 10,40 euro w magazynie pod Augsburgiem. Kompletną bzdurą jest, że nieznający niemieckiego zarabiają poniżej płacy minimalnej. Przepisy o płacy minimalnej wprowadzono z chwilą otwarcia rynku pracy RFN dla tzw. nowych krajów UE, w tym i Polski.

      0
      • 8 o'clock pisze:

        Dziękuję za sprostowanie.

        W każdym razie jakoś nie widzę tego wyzysku na niemieckim Amazonie, a że strajkują – niech strajkują, dobrze że mogą.

        0
  11. Gonzo pisze:

    Ja sie nie dziwie zachowaniu autora swiataczytnikow, jest ono normalne i powszechne

    prosze oto przyklad ktory az bije po oczach jak faktycznie zachowuja sie ludzie gdy faktyczie trzeba dolozyc swoja cegielke

    https://www.youtube.com/watch?v=LLr5oWfoWRY

    taki mamy swiat, odwrocic sie i cieszyc sie ze tablet jest po 200$ a nie 210$

    0
  12. Eczytacz pisze:

    To jest blog kierowany do użytkowników czytników i czytaczy, a nie do miłośników związków zawodowych, idei ochrony praw pracowniczych… bo nie jest na to tu miejsce. Można o tym wspomnieć gdzieś na marginesie, ale tak te kwestie odbiorców bloga nie obchodzą wcale lub w niewielkim stopniu.
    Amazon poszedł po rozum do głowy i przenosi centra logistyczne, gdzie przyzwolnie na łamanie praw pracowniczych, korupcja i skłonność do postaw serwilistycznych wśród polityków i urzędników wobec koncernu, który stworzy kilka tysięcy miejsc pracy, są dużo większe.

    0
  13. Tomasz pisze:

    „Ograniczajmy zakusy wielkich korporacji, jednocześnie nie niszcząc mniejszych firm.”

    Pamiętam radość autora bloga po łyknięciu firmy tworzącej IVONE przez Amazon.

    0
  14. ew pisze:

    Masz rację z tym, że nie chcesz uczestniczyć w tym zakłamanym świętym oburzeniu i bardzo zgadzam się z Twoją diagnozą konsumentów w Polsce: bojkoty się nie zdarzają. Lubimy strzelić hejtem na fejsie, ale nie przestajemy kupować.

    Inna sprawa, że w ogóle taki pomysł, żeby się identyfikować z kłopotami ludzi pracy (np. zarabiającymi zbyt mało na godne życie, zbyt mało w stosunku do ich nakładu pracy, etc) w naszym kraju jest dość słabo obecny. Żalimy się nad dziećmi w Chinach, ale kiedy przychodzi do naszego własnego podwórka, oburzamy się, jakim prawem pielęgniarki, nauczyciele czy kasjerki żądają wyższych zarobków i lepszych warunków pracy.

    To, co napisałeś, jest bardzo gorzkie, ale wydaje mi się, że celne. Dzięki za szczerość i wnikliwe spojrzenie.

    0
  15. h. pisze:

    rzeczy ktore mi sie rzucily w artykule:

    pasek amazonu
    moze jakis inny jestem, ale to mi nie lezalo na SW od samego poczatku – arty w sposob zadziwiajacy wychwalaly zalety kupna w A i wyciagaly nadziwniejsze mozliwe wady kupna gdzie indziej. az w koncu gdzies tam doczytalem o PP i mi sie rozjasnilo.
    pierwsza zmiana frontu nastapila chyba dopiero jak A obnizyl cene classic w niemczech.

    Moja pierwsza odpowiedź na ten zarzut brzmiała – a jakie to ma znaczenie dla posiadaczy czytników i czytelników e-booków w Polsce?
    bezmiar ignorancji jest tak ogromny ze trudno cos z sensem odpisac. moge chyba tylko napisac, ze bardzo wspolczuje autorowi, jesli nie rozumie jakie to ma znaczenie.

    nastepnie mamy zestawienie 9.5 €/h w kontekscie przeniesienia magazynow A do PL. co te rzeczy maja ze soba wspolnego nie potrafie odgadnac (bo zakladam ze autor nie jest tak naiwny zeby wierzyc, ze ta stawka zostanie bez zmiany…)

    Po pierwsze: z konsumenckim bojkotem nie jest w Polsce najlepiej.
    to niestety jest bolesna prawda. mozemy:
    – usiasc z zalozonymi rekami, bo w Polsce nic nie ma sensu i najlepiej jest nic nie robic
    – sprobowac cos zmienic.
    ktora postawe prezentuje autor pozostawiam przenikliwosci czytelnika.

    Po trzecie: rzeczywistości nie zmienimy przez pojedyncze akcje.
    polecam zapoznac sie z przypadkiem starbucks’a (w kontekscie unikania podatkow).

    dalej jest o spoleczenstwie obywatelskim. byc moze posiadamy inne definicje tego slowa, ale wg mnie bojkot konsumencki idealnie wpisuje sie wlasnie w oddolne dzialania spoleczenstwa obywatelskiego.

    sugestia o potrzebie zmian systemowych jest trafiona, ale IMHO latwiej mimo wszystko przeprowadzic bojkot konsumencki niz wplynac na decyzje rzadzacych. chyba ze sie dysponuje odpowiednimi funduszami na lobbing.

    0
  16. patyczak pisze:

    hehehe ludziom to się nudzi… chłop pisze o czytnikach, a tu mu zarzucają, że nie pisze o strajkach, albo nie strzeli focha i w ogóle nie przestanie pisać z powodu tych strajków, bo Amazon jest taki be. (a wtedy ci znudzeni szybko, hyc, i już zajmują wolną niszę, i już maja swojego blogaska o czytnikach)
    Odpowiedziałbym krótko – mam to w d… O ile w ogóle chciałoby mi się na coś takiego odpowiadać. Rozpisywanie się na ten temat sprawia, że zlatują się tacy h. i odwracają kota ogonem i udowadniają, że ich prawda jest ichsza.
    Szkoda zdrowia i energii, a przede wszystkim czasu. Tak jak nie zadziałają jakieś śmieszne bojkoty tak nie zadziała taka polemika. Antki M. są wszędzie, ich się nie da przekonać, ich trzeba ignorować.
    I już. Też sobie zmarnowałem trochę czasu.

    0

Skomentuj Rafał Pawlak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.