Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Czytnik książek z 1935 roku i inne wizje, w tym jedna, która się spełniła

Czytnik e-booków z 1935 - urządzenie do czytania mikrofilmów w fotelu

Tak właśnie miała wyglądać przyszłość książek według magazynu Everyday Science and Mechanics z kwietnia 1935. Lektury dostępne na mikrofilmach i czytnik, który książki powiększa. Czytelnik siedzi sobie wygodnie w fotelu i tylko zmienia strony. Przynajmniej tak donosi Smithsonian.com.

To nie było żadne science-fiction, mikrofilmy były w latach 30. krzykiem mody i można było przypuszczać, że będą dalej używane, choćby w postaci takiego czytnika.

Lem o czytnikach

Wizję tę rozwinął Stanisław Lem w swoim „Powrocie z gwiazd” (1961), przewidując też dzisiejszą rywalizację e-booków i audiobooków.

Całe popołudnie spędziłem w księgarni. Nie było w niej książek. Nie drukowano ich już od pół wieku bez mała. A tak się na nie cieszyłem, po mikrofilmach, z których składała się biblioteka „Prometeusza”. Nic z tego. Nie można już było szperać po półkach, ważyć w ręce tomów, czuć ich ciężaru, zapowiadającego rozmiar lektury. Księgarnia przypominała raczej elektronowe laboratorium. Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu. Ale optonów mało używano, jak mi powiedział robot-sprzedawca. Publiczność wolała lektany – czytały głośno, można je było nastawiać na dowolny rodzaj głosu, tempo i modulację.

Przewodnik Adamsa

W jeszcze późniejszych czasach (1979) trafiliśmy na wizję przewodnika „Autostopem przez Galaktykę” w książce Douglasa Adamsa o tym samym tytule:

Miał także urządzenie, które wyglądało na coś w rodzaju sporego elektronicznego kalkulatora. Miało ono około stu małych, płaskich przycisków i dwuipółcalowy ekran, na którym w mgnieniu oka można było wyświetlić którąkolwiek z miliona „stronic”. Całe urządzenie sprawiało wrażenie obłędnie skomplikowanego i to był jeden z powodów, dla którego na jego plastikowej obudowie znajdował się wydrukowany dużymi literami napis „Bez paniki!” Inna sprawa, że urządzenie to było najbardziej godną uwagi książką, jaka kiedykolwiek została wydana przez wielkie korporacje wydawnicze w Ursa Minor. Był to przewodnik „Autostopem przez Galaktykę”, a został wydany w postaci mikrosubmezonowego komponentu elektronicznego dlatego, że gdyby wydrukowano go jako tradycyjną książkę, międzyplanetarny autostopowicz, który chciałby wozić ją ze sobą, potrzebowałby na to kilku nieporęcznie wielkich budynków.

A potem przyszła era czytników e-booków – i tak pewnego dnia, rysownik z xkcd.com dokonał następującego odkrycia…

Kindle jako przewodnik Autostopem przez galaktykę - wystarczy tylko zdrapać nazwę

Kindle z łączem 3G jako przewodnik po galaktyce? Wystarczy tylko zdrapać nazwę! ;-)

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Mój Kindle i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

17 odpowiedzi na „Czytnik książek z 1935 roku i inne wizje, w tym jedna, która się spełniła

  1. igru555 pisze:

    Co racja to racja:) Czytałem wszystkie 5 oryginalnych tomów „trylogii Autostopem przez Galaktykę” (jeszcze na tablecie), Łososia zwątpienia (już na Kindle Touch) jeszcze czytam i mam pytanie: czy „I jeszcze jedno” jest już dostępne w Polsce w formie e-booka (po polsku, mam wersję angielską i co stronę muszę sprawdzać coś w słowniku, bo nie wiem czy to nieznane mi słowo czy kolejna dziwna nazwa wymyślona przez Adamsa, a w tym przypadku raczej Colfera)? Tak BTW to zabawne, że Lem sądził, że ebooki zapisane w kryształach (tak w przyszłości mają wyglądać dyski do komputerów, technologia krystaliczna ma dość duży potencjał) będą sprzedawane w księgarniach obsługiwanych przez roboty, a tu nagle TRACH i nastał Internet.

    3
  2. wujo444 pisze:

    autor obrazka w sumie wiele się nie pomylił – mikrofilm był swego czasu bardzo popularnym sposobem archiwizacji w bibliotekach, chyba aż do końca lat 90. Teraz się wszystko digitalizuje, ale stosy mikrofilmów zostaną.

    no a opton to wypisz wymaluj czytnik, tylko chyba nikt (?) nie przewidział internetu.

    0
    • wujo444 pisze:

      BTW, może właśnie zamiast topornego cokolwiek i bardzo prostego przekładu „Ebook reader –> czytnik ebooków” używać własnie opton? :D

      0
    • O rany, ile ja się naczytałem mikrofilmów w Bibliotece Narodowej! Z 10 lat temu – albo i wcześniej – przestali udostępniać prasę z lat 40./50. w wersji papierowej, bo skopiowali ją na mikrofilmy. Zresztą nawet teraz chyba ta się czyta – ostatni raz przechodziłem to chyba dwa lata temu. Przeglądanie mikrofilmów miało w BN wielką zaletę – brak kolejek. Rolki dostawało się od ręki. Gorzej z kserokopiami. Maszynę do nich obsługiwała tylko jedna osoba i z reguły tworzyła się kolejka, bo procedura była bardzo powolna.

      0
      • Zglanowany pisze:

        Jeszcze rok temu musiałem coś wygrzebać w „Trybunie Ludu”. Jeśli tak się przyjrzeć, to ten wynalazek narysowany w 1935, jest nawet podobny do tych, które dalej służą w BN :)

        0
        • Robert Drózd pisze:

          Przyznaję, że nigdy nie miałem okazji korzystać z mikrofilmów. Wynalazek z rysunku dotyczył jednak lektury dla przyjemności, a chyba mikrofilmów nie wypożycza się do domu? :)

          0
          • wujo444 pisze:

            czepiasz się ;) technologia jest mało wygodna, wymaga specyficznego sprzętu, no i nikt tego nie wytwarzał do celów komercyjnych, ale może w jakiejś alternatywnej rzeczywistości… W każdym razie, obrazek częściowo się sprawdził, a to, w futurologii, już bardzo dużo.

            0
    • Sebastian pisze:

      Nie mogę sobie teraz przypomnieć tytułów ale funkcjonalne odpowiedniki internetu, o których czytałem w książkach s-f przed wymyśleniem www były oparte o telepatie. To jeszcze wygodniejsza forma komunikacji i dostępu do gromadzonej przez cywilizacje wiedzy. Ciekawe czy dożyjemy realizacji praktycznej? :)

      0
    • Case pisze:

      Sieć jak najbardziej została wymyślona wcześniej. Polecam Williama Gibsona i książkę „Neuromancer”

      0
      • wujo444 pisze:

        1984 rok – to tak 20 lat za późno, by mówić o wymyśleniu sieci. Ta pojawiła się też w Mówcy Umarłych O.S.Carda z 1986 r. No ale jak mówię, idea powinna pojawić się przed 1960 r, żeby można uczciwie powiedzieć, że powstała niezależnie od trwających eksperymentów.

        Acz dzięki za przypomnienie o książce, z chęcią się z nią zapoznam.

        1
  3. SP7UTO pisze:

    Bibliotekarze z miasta nad rzeką Wartą – Sieradza – pozdrawiają Ciebie Robercie…

    0
  4. witek pisze:

    Już w 1935 roku wiedzieli że bez lampki ani rusz.
    Jak świecimy po oczach, to wyłącznie wraz ze światłem otoczenia.

    0
  5. To rozwiązanie bardziej przypomina dzisiejszego iPada (świecący ekran) ;)

    Ja bym poszperał w Google Patents – może byli jacyś wizjonerzy ekranu typu e-ink.

    0
  6. witek pisze:

    Światnie! Czekamy na wyniki poszukiwań.

    0

Skomentuj witek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.