Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

„To tylko teoria” zniechęca do czytania e-booków. Czytelnicza bzdura roku?

Popularny polski blog popularnonaukowy przekonuje nas, że „papierowe książki są przyjemniejsze”. Szkoda, że opiera się na badaniach, które nie uwzględniają czytników. 

„To tylko teoria” jest blogiem, prowadzonym od lat przez Łukasza Sakowskiego, określającego się jako dziennikarz naukowy, autora m.in. Bioksiążki. Sakowski nie unika tematów i opinii kontrowersyjnych, za co nieraz mu się dostaje.

No cóż, w tym przypadku dostanie mu się ode mnie. :-)

Artykuł Dlaczego papierowe książki są przyjemniejsze i lepiej je zapamiętujemy? zbiera różne argumenty za tym, że generalnie lepiej jest czytać na papierze. Więcej zapamiętujemy, uczniowie mają lepsze wyniki w nauce, a „czytanie cyfrowe traktujemy coraz bardziej śmieciowo”.

Artykuł zaczyna się od stwierdzenia, że książki papierowe się różnią, więc bardziej angażują zmysły, a każdy e-book wygląda tak samo.

Właśnie dlatego tak często słyszy się zdania w stylu: „Książki przeczytane na czytniku jakoś szybko wylatują mi z głowy”. To po prostu nie jest to samo doświadczenie, co czytanie książki papierowej.

To oczywiście dowód anegdotyczny, dlatego autor chce tę intuicję potwierdzić badaniami naukowymi. No i co mu wychodzi?

„Badania e-booków”, czyli znów monitory i tablety!

Zacznę od znanego mema, bo naprawdę mam tego dość.

Mem z Grand Theft Auto San Andreas z głównym bohaterem rozpoczynającym grę od nowa i narzekającym "Ah shit, here we go again" - o cholera, znowu to samo.

Zakochaliśmy się wszyscy w e-papierze, bo daje nam doświadczenie lektury na ekranie który wygląda jak papier, a jednocześnie ma wszystkie zalety książki elektronicznej.

A niektórzy dziennikarze i naukowcy od ponad 10 lat serwują nam badania przeprowadzone na monitorach czy tabletach.

Pamiętacie choćby artykuł z Newsweeka z 2014? Podczas lektury tekstu Sakowskiego odniosłem wrażenie, że czytam jakąś jego kontynuację.

Kolejne cytowane badania dotyczą lektury na ekranach tabletów lub komputerów.

Pierwsze badanie: High-Low Split: Divergent Cognitive Construal Levels Triggered by Digital and Non-digital Platforms

Opublikowane konferencyjnie w 2016 roku wyniki na temat zaangażowania poznawczego jasno dowodzą, że druk papierowy przeważa nad cyfrowym

Czytam opis, a tu: „a tablet or laptop computer”.

Drugie badanie: Reading Across Mediums: Effects of Reading Digital and Print Texts on Comprehension and Calibration

Badanie, opublikowane również w 2016 roku w czasopiśmie „The Journal of Experimental Education”, pokazało, że chociaż uczniowie subiektywnie lepiej oceniają czytanie cyfrowe, to obiektywne testy wskazały, iż tak naprawdę lepiej zapamiętują to, co czytają, gdy korzystają z druku papierowego

W PDF z opisem badania nie ma prawie żadnego nawiązania do czytników (Kindle oraz iPad są wymienione jako media do lektury tekstów cyfrowych), za to tekst rozwodzi się o wadach ekranów LCD. Ostatecznie jednak „for practical reasons, the digital texts for this study were presented on LCD computer screens” – czyli mamy kolejne badanie przeprowadzone na ekranie komputera…

Trzecie badanie: The effect of presentation mode on children’s reading preferences, performance, and self-evaluations

Wyniki testów, opublikowanych w 2018 roku w piśmie „Computers and Education”, prowadzą do podobnych wniosków: uczniowie subiektywnie sądzą, że cyfrowy druk jest lepszy, chociaż obiektywne egzaminy potwierdzają coś przeciwnego. „Wyniki wykazały, że dzieci wolą czytać z ekranu. Jednak radziły sobie znacznie lepiej po czytaniu na papierze, byli też bardziej pewni siebie i uregulowani niż podczas czytania z ekranu”

No i w opisie badania też mamy „computer screen”.

Czwarte badanie: The persistence of print among university students: An exploratory study było już ankietowe i dotyczyło preferencji – czy studenci wolą czytanie w papierze czy w wersji cyfrowej.

ponad 90% ankietowanych przyznało, że „najlepiej koncentruje się podczas czytania w formie drukowanej”, a także że chętniej przeczytają tekst drugi raz, jeśli będzie on w wersji papierowej

Tutaj po raz kolejny twórcy badania przechodzą nad porządkiem dziennym wobec tego, że „digital” może oznaczać co innego dla różnych badanych i jakie jest ich doświadczenie z wersjami cyfrowymi. O tym, że dla większości był to pewnie ekran monitora lub telefonu świadczy jeden z argumentów za papierem, że przy lekturze na ekranie studenci narażeni są na „multitasking”.

W artykule przytaczane są jeszcze badania dot. audiobooków, te pomijam – bo skupiam się tu wyłącznie na e-bookach.

Czy badania na ekranie komputera są złe?

Ktoś może zadać pytanie – dlaczego podważam sens badań, które nie były przeprowadzone na czytnikach z e-papierem?

Bo wiem, że doświadczenie korzystania z czytnika jest diametralnie inne od wpatrywania się w ekran komputera. Wiele razy było tak, że dostawałem od kogoś link do artykułu, otwierałem go na komputerze i nie mogłem pojąć o co chodzi. Wysyłałem artykuł na czytnik, siadałem przy nim i już ogarniałem. :)

Nie chodzi oczywiście tylko o jakieś „cudowne” właściwości e-papieru, ale również to że na komputerze pracuję w trybie „wielozadaniowym”, podczas gdy czytnik to urządzenie „jednozadaniowe”, więc po prostu łatwiej jest się skoncentrować.

Gdyby lektura e-booków na ekranie LCD i na e-papierze była równoważna, nie obserwowalibyśmy stałej popularności czytników. Czytniki pozostawałyby niszą. Dostawcy treści bardzo chętnie by nam oferowali treści w aplikacjach z zamkniętym DRM. Ale fakt jest taki, że ludzie wybierają czytniki, również w przypadku takich usług jak Legimi czy Empik Go.

Dawno temu ukończyłem SGH ze ścieżką studiów „Badanie rynku i opinii publicznej”. Przez lata pracy widziałem wiele wyników badań. I widziałem, jak często warunki przeprowadzenia badania, sposób formułowania pytań/zadań wpływały na wyniki. Może częściej w biznesie niż nauce, ale osoby projektujące badania mają też często założenia, z których nie zdają sobie sprawy.

Oczywiście nauka dobrze wie, jak sobie w takiej sytuacji poradzić – do wyciągnięcia sensownych wniosków nie wystarczają pojedyncze publikacje – konieczne są metanalizy, podchodzące krytycznie do różnych badań przeprowadzanych w różnych warunkach.

No i na jedną taką metaanalizę Sakowski się powołuje: Don’t throw away your printed books: A meta-analysis on the effects of reading media on reading comprehension.

Autorzy sprawdzili kilkanaście badań z lat 2000-2017, porównujących poziom zrozumienia tekstów czytanych na papierze i urządzeniach cyfrowych. Niestety wyróżniają tylko dwa typy takich urządzeń.

(a) computer (desktop or laptop) or (b) hand-held (tablet, e-reader, or smartphone).

Czyli ewentualne badania na czytnikach wpadają do szerokiej kategorii urządzeń mobilnych. Z tego też powodu taka metaanaliza jest bezwartościowa przy ocenie poziomu rozumienia lektury na e-papierze.

Kindle DX jako przedstawiciel czytników…

Jako nowsze badanie Sakowski przytacza publikację z 2019 z pisma Frontiers in Psychology, zatytułowaną Comparing Comprehension of a Long Text Read in Print Book and on Kindle: Where in the Text and When in the Story?

No, wreszcie czytnik! Teraz otrzymamy decydujący cios.

Co jednak na początku zaskakuje, w stosunkowo nowym badaniu wykorzystano Kindle DX! Tak, dziesięciocalowy model z roku 2009, dość powolny, z archaicznym ekranem i słabą nawigacją. I badanie przeprowadzono tak, że respondenci dostali tę samą książkę w papierze oraz w PDF, aby wyglądała podobnie na ekranie. W artykule jest nawet porównanie wyglądu książki i czytnika.

Co więcej, zablokowano inne funkcje Kindle, tak aby działał jak książka papierowa. Zaklejono (popatrzcie na zdjęcie!) nawet pasek postępu w książce. Badani mieli używać wyłącznie przycisków zmiany stron.

Zrozumiałbym jeszcze, gdyby porównywano np. podręczniki, w których liczy się układ. Ale nie, była to „long mystery story”, autorstwa Elizabeth George pt. „Lusting for Jenny, Inverted”. Lektura na około godzinę.

No dobrze, ale co z tego wyszło? Zacytuję podsumowanie Sakowskiego.

Kolejny eksperyment, którego wyniki opublikowano w 2019 roku w czasopiśmie naukowym „Frontiers in Psychology”, badał „zaangażowanie, zapamiętywanie, zdolność lokalizowania wydarzeń i rekonstrukcji fabuły” podczas czytania z papieru i z czytnika Kindle. Autorzy wnioskują, że „w większości testów osoby badane zachowywały się identycznie, niezależnie od medium. Jednak w pomiarach związanych z chronologią i czasowością, ci, którzy czytali drukowaną książkę, radzili sobie lepiej niż ci, którzy czytali na Kindle. Stwierdzono, że zasadniczo zrozumienie było podobne w przypadku obu mediów, ale ponieważ kinestetyczna informacja zwrotna jest mniej informacyjna przy czytniku Kindle, czytelnicy nie byli tak skuteczni w lokalizowaniu wydarzeń w przestrzeni tekstu, a tym samym w czasowości opowieści

A zatem… poziom zrozumienia tekstu był podobny! Czyli teza, że e-book utrudnia zrozumienie nie znalazła potwierdzenia – przynajmniej w przypadku czytania na e-papierze. Badanie faktycznie przytacza kilka statystycznie istotnych różnic dotyczących zapamiętania faktów dotyczących chronologii.

Użytkownicy czytników mieli większy problem z zadaniem „Where in the text” – czyli określeniem lokalizacji czegoś w treści książki, szczególnie na jej początku. Z czym się oczywiście mogę zgodzić, bo nawigowanie po dziesięcioletnim Kindle DX nie należy do efektywnych, co przyznają autorzy badania.

Obviously, we can also go back on a Kindle, but backtracking on a digital device is not as quick and effortless as with a paper book.

Zresztą właśnie dlatego producenci wyposażyli nowsze czytniki Kindle i Kobo w funkcję podglądu sąsiednich stron, ułatwiającą szybkie przekartkowanie książki, gdy chcemy coś znaleźć.

Prawdziwy problem w interpretacji tego badania polega na czym innym.

  1. Czy szukanie czegoś w treści i określanie kolejności wydarzeń jest typowym zadaniem czytelnika opowiadań kryminalnych? Nie. Bo to przecież tekst czytany dla przyjemności, a nie lektura szkolna. Dlaczego nie dano np. jakiegoś tekstu popularnonaukowego? Autorzy badania sami jednak w podsumowaniu stwierdzają, że w kolejnym powinno się wziąć inny rodzaj treści.
  2. Czy ludzie czytający beletrystykę na czytnikach, korzystają z formatu PDF? Nie. Pamiętajmy, że gdy czytamy e-booka w formacie EPUB/MOBI, możemy sobie dostosować tekst do naszych potrzeb tak, aby czytało nam się go możliwie najwygodniej. To może, choć nie musi wpływać na poziom zrozumienia.
  3. No i czy badani umieli obsługiwać urządzenie elektroniczne, które dostali do badania? Nie umieli – dla większości uczestników to było pierwsze zetknięcie z czytnikiem.

W przypadku e-booków, owszem, tracimy możliwość zapamiętania fizycznego miejsca w książce, gdzie było coś, co nas zainteresowało. Ale w zamian dostajemy choćby wyszukiwarkę, albo możliwość przeglądania naszych podkreśleń. Nie mówiąc o funkcjach ułatwiających nawigację, o których wspominałem wyżej. Dlatego uczciwe porównanie obu wersji powinno uwzględniać to, że obsługi czytnika też musimy się nauczyć, no i dotyczyć książki, gdzie określanie kolejności czy przeszukiwanie treści ma jakiś sens.

Tak więc badanie przeprowadzone na czytniku nie uwzględniało tak naprawdę kontekstu, w jakim czytamy. Przyznają to zresztą nawet jego autorzy.

The question remains whether visual cues, such as the progress bar on a Kindle, are equally efficient as sensorimotor cues. Therefore, future studies comparing long-form reading on paper and screen should include page numbers and/or other indicators of text localization, to assess whether such visual aids differently support mental reconstruction on paper and screen, as compared to sensorimotor cues. An additional limitation of the present study is that most of the participants were novices with respect to reading on a Kindle, and it can be claimed that they were not very avid readers of literature. To determine the role of medium expertise and preferences, and to empirically assess the assumptions underlying claims about so-called “digital natives,” future studies should compare reading different kinds of texts on an e-reader and on paper among expert Kindle (and similar device) readers.

Badanie stawia zatem sporo pytań, warto je przeczytać (jest do pobrania również jako EPUB), ale ciężko na jego podstawie deprecjonować czytniki.

Podsumowanie: gdzie myli się „To tylko teoria”?

Łukasz Sakowski na swoim blogu organizuje plebiscyt „Biologiczna Bzdura Roku”.

Pomyślałem, może nieco sarkastycznie, że chyba zacznę wręczać nagrodę „Czytelnicza Bzdura Roku”, w której będę piętnował niemądre wypowiedzi na temat czytania.

Tak pisałem w roku 2014 o tekście z Newsweeka i teraz mogę się pod tym podpisać.

Jeden taki artykuł psuje więcej niż wszystkie akcje promujące e-czytanie. Do standardowych argumentów, że e-booki psują oczy, nie szeleszczą i nie pachną, dojdą teraz stwierdzenia z cyklu „naukowcy udowodnili”. Ile osób po lekturze artykułu nie kupi czytnika swoim dzieciom, lub co gorsza – rodzicom czy dziadkom, nawet gdy byłoby to dla nich zbawienie?

W kraju, w którym ledwie jedna trzecia ludzi przeczytała jakąkolwiek książkę powinniśmy promować czytanie w jakiejkolwiek postaci.

Owszem, cieszy mnie fragment z konkluzji, że „lepiej czytać ebooki lub słuchać audiobooków, niż w ogóle nie mieć kontaktu z książkami”. Tylko, że zupełnie nie o to chodzi.

Głównym powodem przestrzelenia tekstu Sakowskiego jest to, że e-booki możemy czytać w różnych postaciach. I różnie się sprawdzają zależnie od medium. Inaczej się czyta powieść na czytniku sześciocalowym, inaczej czasopismo w PDF na czytniku dziesięciocalowym.

Uważam – ale znów, nie na podstawie badań, ale własnych doświadczeń – że owszem, nie wszystkie książki nadają się do czytania w wersji elektronicznej. Dobry podręcznik w papierze wciąż nie będzie miał porównywalnego użytecznie odpowiednika na czytniki. Z tego powodu wciąż czasami wybieram papier. Ale nie dotyczy to np. powieści, albo reportaży.

Sakowski pisze:

A jeśli dodamy do tego jeszcze opcję podkreślania zdań, zaznaczania fragmentów, robienia notatek itp., różnica jakościowa dodatkowo rośnie. (Ja podczas czytania niemal każdej książki robię znaczniki i notatki, zapisuję sobie cytaty w odrębnym zeszycie itd.)

A kto broni podkreślać zdania i robić notatki w przypadku e-booków? Ja przez pierwsze parę lat posiadania Kindle zebrałem 12 tysięcy podkreśleń, obecnie jest ich już 17 tysięcy.

Jak pokazałem wyżej – przeprowadzone dotąd badania zwykle nie uwzględniają czytników, czyli najdoskonalszych urządzeń do czytania e-booków. A jeśli już uwzględniają, to nie biorą pod uwagę kontekstu w jakim czytamy.

Dlaczego znany bloger naukowy właściwie zignorował różnicę między rodzajami ekranów? Być może dlatego, że osobiście nie korzystał z czytników z e-papierem. Jest to dla mnie oczywiste, gdy czytam taki passus:

Tu można dodać jeszcze jedną zaletę papieru: nie męczy on tak oczu, jak czytniki. W tym konkretnym aspekcie jest oczywiście różnica pomiędzy czytaniem z komputera albo, co gorsza, smartfona, a z profesjonalnego czytnika. Ten ostatni będzie znacznie lepszy dla wzroku. Niemniej najlepsza i najmniej szkodliwa dla oczu opcja to właśnie tekst na papierze, czytany przy dobrym oświetleniu. Jeśli jeszcze czcionka nie jest drobna, a kolor tekstu jest intensywnie czarny, oczy naprawdę będą męczyć się podczas czytania znacznie wolniej.

Odnoszę wrażenie, że Sakowski nie bardzo wie, jak działa e-papier, że „profesjonalny czytnik” wygląda dokładnie jak papier, no i że w przeciwieństwie do książki papierowej mogę sobie dostosować tekst tak, aby wzrok najmniej mnie męczył.

Wam tego wyjaśniać nie muszę. Dopóki z czytnika nie zacząłem korzystać, też pisałem rzeczy, z których potem musiałem się wycofać. Osobiste doświadczenie zmienia wszystko, niezależnie od naciąganych teorii.

A sugestia dla przeprowadzających kolejne badania jest taka, że należałoby:

  • osobno badać użytkowników urządzeń z ekranem e-papierowym i LCD;
  • badać osoby, które mają doświadczenie w korzystaniu z danego urządzenia (a nie że trzymają je po raz pierwszy w życiu);
  • badać czytanie różnych rodzajów treści – i pytania dostosowywać do tego rodzaju.

Wtedy dopiero dałoby się wyciągnąć jakieś sensowne wnioski.

I na końcu prośba. Jeśli podczas dyskusji np. w social mediach znajdziecie kogoś, kto powołuje się tekst z „To tylko teoria” i mówi, że lepiej czytać papier, podeślijcie link do mojego artykułu.

PS. Artykuł na blogu Łukasza Sakowskiego sponsoruje wydawnictwo Znak Horyzont. Czy to oznacza, że dużemu wydawcy zależy na tym, aby promować kupowanie książek papierowych? Trochę to dziwne. 

Źródło zdjęcia: Midjourney.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

143 odpowiedzi na „„To tylko teoria” zniechęca do czytania e-booków. Czytelnicza bzdura roku?

  1. s pisze:

    Sakowski zaczął się specjalizować w pisaniu o rzeczach, na których się nie zna.

    42
    • Daniel pisze:

      zaczął? parę lat temu.

      3
    • Kamil pisze:

      heh. To chyba oczywiste że papierową książkę czyta się przyjemniej. To nie ulega absolutnie żadnej wątpliwości. Czytam na czutniku z lenistwa – nie chce mi się chodzić do biblioteki.
      Więc tak zgadzam się z tym że czytanie na czytniku jest bardziej śmieciowe. Nie ma tej otoczki. Wybrania książki, dotknięcia jej, przewertowania stron. Twochę tego brakuje.

      0
      • Nuna pisze:

        Oczywiste dla kogo? 😅
        Mnie tej „otoczki” zupełnie nie brakuje, papierowych od 10 lat nie tylko już w ogóle nie kupuje, a nawet pozbyłam się kilkuset książek definitywnie, bez grama żalu. Dawno przestałam fetyszyzować książki jako przedmiot. Książki służą mi do czytania, nie wąchania ani słuchania szelestu stron. Czytnik to dla mnie oczywisty lepszy wybór niż papier. Czytam więcej, szybciej, częściej, wygodniej i taniej niż kiedyś.

        8
        • Bartosz pisze:

          ’Książki służą mi do czytania, nie wąchania ani słuchania szelestu stron’.

          Mój kot się z tym nie zgadza. Ewidentnie woli książki papierowe niż czytnik- z powodów wyżej wymienionych.

          Ja natomiast czytam na papierze jako ostatni wybór- tylko jak mi zależy na danej treści i nie ma widoków że szybko będzie ebook.
          Od wielu lat czytam kilkadziesiąt ebooków rocznie. Książek papierowych- mniej niż jedną rocznie.

          Wygoda nieporównywalna. Książki (najróżniejsze jakie chce) zawsze przy sobie. Nie zajmują miejsca w domu. Tanie i szybkie zakupy bez kosztów dostawy. Dostosowywanie wielkości liter na czytniku ( papier musiałbym czytać w okularach czytnik nie).

          1
      • asymon pisze:

        Zdania ekspertów są podzielone. Bo w moim przypadku to zależy. Nie lubię na przykład czytać:

        – dużych książek typu „Lód” Dukaja (czytałem jeszcze w papierze), historycznych powieści Folleta, czy tak chętnie wydawanych obecnie omnibusów typu „Ziemiomorze” Le Guin czy dwa tomy powieści braci Strugackich. Czyli Prószyński i S-ka.

        – zapleśniałych książek z biblioteki, pamiętam np. „Zazielenił się świat siódmego dnia”, to znaczy pamiętam zapach, i nie są to miłe wspomnienia. Kupiłem parę używanych książek na Allegro i nie mogę się przemóc.

        – książek drukowanych małą i chudą czcionką, ostatnio wziąłem w ręce „Ptaki które zniknęły” Jimeneza i stwierdziłem, że nie będę tak czytał i musiałem dokupić ebooka :-( Sprawdziłem, że cała Uczta Wyobraźni jest drukowana w ten deseń, chyba kiedyś mi to tak nie przeszkadzało.

        – „Odtrutki na optymizm” Petera Wattsa, bo wydrukowana jest na tak szorstkim papierze, że wolałem nauczyć się angielskiego, htmla, przerobić opowiadania ze strony Petera Wattsa na ebooka i tak je przeczytać. Polecam, a swoją drogą, przydałoby się nowe wydanie opowiadań, bo ile można tłuc kolejne „Ślepowidzenia”?

        Więcej grzechów nie pamiętam, ale pewnie by się jeszcze coś znalazło. Podsumowując, teza że „papierową książkę czyta się przyjemniej” jednak ulega wątpliwości, przynajmniej w moim przypadku, QED.

        4
  2. bq pisze:

    Czlowiek bardzo toksyczny, bylem kiedys na jego FB – „to tylko teoria”. Potem sie ti tylko potwierdzilo, kiedy poznalismy przyczyny jego napasci na ludzi, ktorym natura skomplikowala zycie. Widac z ksiazek latwiej mu wyciagac badania „pod teze”. Zal mi by go bylo, ale nie jest… A tak bardziej czytnikowo – Gratuluje 17 tysiecy podkreslen – ja tez robie, ale nie tyle i rzadko do nich wracam…

    23
    • Robert Drózd pisze:

      Ja do podkreśleń wracam, bo korzystam (i nawet płacę) z serwisu readwise, który mi te podkreślenia losowo wyświetla – dobra rzecz np. przy krótkiej jeździe autobusem gdy nie chce mi się sięgać po czytnik.

      Co do oceny autora, nie wypowiadam się, lepiej się skupić na temacie. :)

      7
  3. asymon pisze:

    ponieważ kinestetyczna informacja zwrotna jest mniej informacyjna przy czytniku Kindle, czytelnicy nie byli tak skuteczni w lokalizowaniu wydarzeń w przestrzeni tekstu, a tym samym w czasowości opowieści”[4].

    Po polsku, jak rozumiem, chodzi o to, że łatwiej wrócić, zlokalizować konkretny moment w książce? Bo faktycznie tak jest, łatwiej wrócić do miejsca gdzie coś było właśnie w papierowej książce. Nie mówiąc o audiobookach. Ale rzadko to robię, a książki z Kindle Store mają protezę w postaci X-Ray.

    Dlatego też beletrystykę czytam głównie na czytniku, non-fiction różnie, a do podręczników wolę papier. Rzeczy lekkie, typu psychologia czy astrofizyka przyswajam nawet w audiobooku. Najważniejsze, że:

    zasadniczo zrozumienie było podobne w przypadku obu mediów

    Aha, jeszcze:

    Właśnie dlatego tak często słyszy się zdania w stylu: „Książki przeczytane na czytniku jakoś szybko wylatują mi z głowy”.

    – nie powiedział nikt nigdy.

    13
    • Robert Drózd pisze:

      Żadne badanie chyba nie sprawdzało tego że papier czyta się przyjemniej (choć w porównaniu z takim ipadem przypuszczam że tak).

      3
      • Lechosław Nowak pisze:

        Wszystko zależy od rozmiaru książki. Jak masz „biblię” rozmiaru „Lód” Dukaja (skadinąd świetna, choć niełatwa kniga), to czytnik zaczyna być realną odmianą, która nie zniszczy Ci nadgarstków. Też wolę papier, ale ponieważ mam „syndrom kolekcjonerski” i często czytam po parę książek na raz, czytnik wydaje się ciekawą alternatywą.

        1
    • Jarek pisze:

      Przeczytałem po raz któryś z kolei, na czytniku, cały cykl Koła Czasu … no co? Uwielbiam to, choć ma wiele wad ;)
      Potem zrobiłem sobie test na jakimś sajcie fanowskim z wiedzy z książek, zdane na około 90%, nawet z pierwszych tomów. Nie wiem czy byłbym w stanie określić gdzie w tekście jest umiejscowione jakieś zdarzenie, czy na końcu danego tomu, czy nawet w jakimś konkretnym tomie, ale pamiętałem fakty, kolejność zdarzeń, postacie itd itp.
      W papierze przeczytałem cykl tylko raz.
      Więc ta teoria o „wylatywaniu tekstów z głowy”… wylatuje prosto to kibla, przynajmniej w moim przypadku.

      4
      • Retorta pisze:

        Nie, nie, nie. Zapamietaleś, bo czytałeś na papierze. Przecież udowodniono, że z ekranu nic się nie zapamiętuje. ;)

        A poważnie, test nie będzie rozstrzygający, ponieważ czytałeś tak i tak.

        P.S. Gratuluję, ja poddałem się po pierwszym tomie

        1
  4. airborell pisze:

    Czy wydawnictwa mają większe marże na papierze?

    Ale nie sądzę żeby za patronatem Znaku stały jakiekolwiek poważne przyczyny…

    0
  5. bq pisze:

    Abstrahujac od tematu jeszcze raz. 3 update Scribe – ma text recognition (moje bazgroly czyta!) lasso i inne… (ma byc mozliwosc pisania po ebookach)

    1
  6. Koszyczek pisze:

    Przeczytałem dotąd niemało książek papierowych i cyfrowych (na czytnikach ebooków i tablecie). Z perspektywy czasu stwierdzam, że te obie formy nie mają zasadniczo żadnej kognitywnej różnicy (natomiast mają oczywiste różnice ergonomiczne na korzyść cyfry). O tym czy i jak pamiętam książkę decyduje przede wszystkim poziom mojego nią zainteresowania i zaangażowania w lekturę. Więc lepiej pamiętam niektóre książki papierowe i niektóre cyfrowe. Każde badanie które ignoruje te czynniki czyli fakt, że nie każda książka tak samo interesuje i nie zawsze jest się w tej samej formie poznawczej i poziomie koncentracji, jest dla mnie po prostu bublem

    12
  7. kandelbery pisze:

    Niestety ale Sakowski nie odróżnia e-papieru od LCD.

    Tak samo, jak nie odróżniał (i nie odróżnia) pszczoły miodnej od pszczoły. Twierdził, że pszczoły nie giną, bo rolnicy hodują pszczołę miodną. To tak, jakby powiedzieć, że ptaki nie giną, bo ludzie hodują kury.

    Swego czasu dostał bęcki od Nauka dla przyrody https://naukadlaprzyrody.pl/2018/08/01/pestycydy-trzymajmy-sie-faktow/ . Dostawał kasę od firm produkujących pestycydy (tzw. środki ochrony roślin) a na blogu dziwnym trafem pojawiały się peany na rzecz pestycydów.

    Widzę, że nie ma tematu, którego nie podejmie, by się wypromować.

    Dla mnie to jest patostreamer pseudonaukowy. Ale to tylko moja opinia.

    26
  8. Pączek pisze:

    To bardzo interesujace, ze Znak majac zarowno segment ebookowy w postaci Woblinka i papierowy stawia na papier i jego dosc zdesperowana obrone Moim zdaniem to tylko potwierdza, ze tradycyjni wydawcy postrzegaja ebooki jako zagrozenie status quo i obecnego modelu biznesu ksiegarskiego. Nie raz juztu wypowiadalem sie, ze wyzsza popularnosc ebookow i audiobookow drastycznie obnizylaby wartosc rynku wydawniczego w Polsce. To jest niemal pewne i Znak to wie bo ma dane i liczby z obu dzialalnosci na potwierdzenie tej rzeczy. Tylko czy przed abonamentem audiobookowym i ebookowym da sie wogole uciec? Na jak dlugo? Co zwyciezy zobaczymy, ale faktycznie to moze odpowiedni moment na kupienie papierowej ksiazki na pamiatke ery ktora juz mija

    8
    • Wojtek pisze:

      Niestety eBooki są pod ciągłym ostrzałem. Bardzo często gdy sprzedawca oferuje papier i ebooka to ten drugi bywa droższy. Wtedy wybór jest oczywisty, sam wtedy wolę papier:( Dobrze, że jest Legimi :)

      0
      • asymon pisze:

        A propos, ebookpoint sprzedaje właśnie Bioksiążkę 70% taniej w wersji która ma lepszą kinestetyczną informację zwrotną.

        Wersja z gorszym lokowaniem w przestrzeni tekstu niestety tylko 50% taniej.

        0
  9. Alicja Kluczyk pisze:

    Warto zainteresować się jeszcze „właściwym oświetleniem”. Właśnie efekt przyjaznego podświetlania spowodował moje zainteresowanie Kindlem – czytanie książki papierowej w miejscach niedoświetlonych męczy i szkodzi, a czytnik załatwia sprawę. Także powiększenie czcionki gdy jestem zmęczona bardzo pomaga :)
    A różnica wagi kilku książek i czytnika podczas wyjazdów?

    16
    • asymon pisze:

      No właśnie jak okazało się, że dziecko czyta lekturę o rusyfikacji Marcinka Borowicza, to spytałem, czemu nie na czytniku, jak jest darmowy ebook na Wolnych Lekturach?

      No i już czyta na czytniku, jak większość lektur poprzednio. Raz, ze książka cięższa, dwa że nie ma podświetlenia. A mówi że też pamięta tyle samo, nieważne czy papier, czy e-ink.

      3
  10. Nel pisze:

    Jedyna przewaga papierowej książki jest taka że woke nie ma jak odciąć mnie od oryginału.
    Wyobrażacie sobie co by było gdyby po synchronizacji okazało się że macie poprawną politycznie wersję książki?
    Jak z filmami to zrobili to książki również to nie ominie

    6
    • kjonca pisze:

      Niby jaka to przewaga? Wszystkie ebooki mam ściągnięte w calibre. Włamią mi sie na kompa i podmienią, czy jak?

      14
    • Lipaeug pisze:

      Jaki woke? Jak na razie to ci „nie-woke” zabraniają czytać konkretnych książek. Patrz stany południowe USA.

      6
      • Agga pisze:

        Cenzura cenzurze nierówna.

        Konserwatyści na południu USA wyrzucają książki z bibliotek szkolnych, ale – jak rozumiem – zostawiają je na rynku w postaci nietkniętej. Dorośli mogą je sobie czytać.

        Progresiści, alias łoki, robią coś dużo gorszego. Biorą się za deformowanie samej w ogóle treści książek – a to jest nie tylko nieetyczne wobec autora, ale w perspektywie czasowej bardzo groźne. Oryginał znika w ten sposób z kultury, zastąpiony wykastrowaną, zakłamaną podróbką, deformowalną potencjalnie w nieskończoność zależnie od aktualnych wymogów i mód. W ten sposób wszystkie dawne książki staną się jak Wielka Encyklopedia Radziecka, z której wycinano hasła albo je doklejano, zwłaszcza że w naszych czasach można to robić szybko, masowo i bez śladu. W ebooku wystarczy wejść w xml…

        Nawiasem mówiąc, rozmaite publikacje, których wymowa ideowa niezupełnie odpowiada panu Bezosowi et consortes, od lat cichutko znikają z Amazonu. Widziałam kiedyś w internecie całą długą listę książek tak właśnie „znikniętych”. Nie wczytywałam się, ale mocno wątpię, czy są na tej liście jakiekolwiek dzieła spod znaku woke.

        4
        • Lipaeug pisze:

          Książki są wyrzucane ze szkoł i blibiotek: https://pen.org/report/banned-in-the-usa-state-laws-supercharge-book-suppression-in-schools/
          Czyli jak prywatnie sobie ktoś kupi „zakazaną” książkę to nie może jej przeczytać na terenie szkoły.

          Jestem bardzo ciekaw jakie książki są zmieniane przez progresywną stronę, bo chętnie pogrzebię w temacie.

          Po Bezosie to bym się spodziewał, że zaczną znikać książki antykapitalistyczne (czyli „woke”). Z tego co wiem to dużo książek z selfpublisingu znikało z Amazona jakiś czas temu – myślę, że ta lista była bardzo różnorodna.

          5
        • przepla pisze:

          Warto jest jednak mieć na względzie następujące okoliczności:
          1. Tradycja wycinania niepoprawnych politycznie fragmentów jest wielesetletnia — poczynając od wydań „ad usum Delphini”, poprzez bowdlerizowanego Szekspira, na Bibliach dla dzieci i ułagodzonych baśniach braci Grimm i Andersena kończąc.

          2. Owo „deformowanie” treści książek jest dokonywane przez właścicieli autorskich praw majątkowych (najczęściej spadkobierców autorów) — książek w domenie publicznej nie da się w taki sposób zdeformować bo każdy na wolnym rynku może je wydać w postaci oryginalnej (i są dostępne za darmo w wersji cyfrowej).

          3. Nie jest prawdą, że oryginał znika z kultury bo:
          — obok wydania przeredagowanego funkcjonują w obiegu wydania oryginalne (nadal wydawane — często jednocześnie z wersją „łołkową” — bez problemu można dostać na Kindla nie „złołkowane” książki Roalda Dahla i innych autorów);
          — po wejściu książek do domeny publicznej każdy będzie mógł sobie wydać to co chce w jakiej wersji będzie chciał.

          4. Czym innym jest dokonywanie cenzury przez organy władzy państwowej — cenzurę bibliotek szkolnych w USA dokonują takie podmioty; a czym innym jest realizacja prawa własności intelektualnej i prawa wolnorynkowego przez podmioty gospodarcze. Tak jak księgarnia katolicka nie ma obowiązku sprzedawania dzieł ateistycznych tak każda inna księgarnia na rynku na nie ma obowiązku sprzedawania innych dzieł.

          5. Mam wrażenie że działa to tak: „jeżeli utrudniamy dostęp do dzieł kultury, to my bronimy słusznych wartości, jeżeli oni to robią to są łołkami”.

          6. Z jednej strony mamy biblioteki szkolne bez zakazanych książek (pozycje idą w setki), których uczeń nie wypożyczy z drugiej strony wprowadzanie obok (a nie jak chcą krytycy zamiast) dodatkowe wersje niektórych książek (których może być góra kilkadziesiąt). Porównywanie jednych do drugiego, i co więcej stwierdzanie, że „łołkizm” jest gorszy od literalnej cenzury bibliotek szkolnych, to nie tylko nieporozumienie lecz także nieścisłość terminologiczna powodująca problem epistemologiczny wyczerpujący logiczne i semantyczne zasoby języka polskiego.

          8
    • asymon pisze:

      Wiem, że nie powinienem, ale co zrobili z filmami? I kto?

      0
      • Grzegorz pisze:

        Może chodzi o Disneya np. ostatnią ekranizację „Syrenki” (kontrowesrsje związane z wyborem aktorki) oraz modyfikacje dawnych, disneyowskich bajek (nie spotkałem się osobiście z przeróbkami „poprawnymi-politycznie”), ale takie opinie/spostrzeżeia pojawiły się w sieci.

        1
        • Zaciekawiony pisze:

          Zacznijmy może od tego, że Disney przerabiał klasyczne bajki i zastąpił swoimi wersjami oryginały wydając dużo egzemplarzy. Te przeróbki i filmy wyparły potem z popkultury oryginał. Przykładowo dopóki nie zajął się tym Disney, wszyscy od zawsze wiedzieli, że królewna Śnieżka miała w ustach kawałek zatrutego jabłka, który wypadł gdy książę kazał przenieść jej ciało, i obudziła się bez żadnego całowania. A teraz powrót do wersji bez całowania nieprzytomnej to woke, bo Disney wie lepiej.

          3
        • asymon pisze:

          Ale mnie się rozchodzi o zastępowanie ISTNIEJĄCYCH filmów woke-kopiami. Pierwsze słyszę o czymś takim, poproszę o przykłady.

          A nie, że reżyser w ramach dozwolonej wolności wypowiedzi robi czarnoskórą syrenkę, istotę jednak wymyśloną. Ruda Arielka to nie jest syrena-ludożerca, jak u Homera, która jest legitna? Dlaczego ludzie nie czytają klasyki, a prują się o kreskówkę?

          Zresztą firma Disney zawsze orała pierwotne wersje jak chciała. Puchatka też zabronili swego czasu wystawiać przedszkolakom, bo w przestrzeni publicznej miał istnieć tylko disneyowski miś w czerwonym kubraczku, trochę jednak inny niż ten, co go Shepard narysował w oryginalnych książkach A. A. Milne.

          Pytanie było retoryczne, nie spodziewam się od osoby używającej słowa „woke” dowodów i merytorycznych argumentów.

          8
      • Sylwia pisze:

        Chodzi chyba o zmianę tekstów piosenek w aktorskiej wersji Małej Syrenki, tak, żeby były bardziej „poprawne politycznie”.

        0
  11. CLD pisze:

    Od jakiegoś czasu czytam tylko e-booki. Choć na półkach sporo papierowych książek postawiłem na wygodę. I nie, nie chodzi o konfrontację domowej biblioteczki z przeprowadzka ;) mnie do e-booków przekonał Sanderson. 10 calowy czytnik okazał się znacznie lżejszy i wygodniejszy w czytaniu niż ponad 1000 stron książki.

    15
    • Jarek pisze:

      Podpisuję się pod tym wszystkim co mam ;) U mnie takim języczkiem u wagi był jeden z tomów Koła Czasu, ale też już Sandersona. Kupiłem po angielsku i za diabła nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji do czytania, tak żeby mi ręka nie odpadła po jakimś czasie. Teraz w papierze mam tylko kursy oracla.

      1
  12. Sylwia pisze:

    Poza samym porównywaniem czytania na papierze czy czytania ebooka, to brakuje mi w tych badaniach nawet nie osobnej kategorii na czytniki, ale osobnej kategorii na czytanie poprzez scrollowanie vs. czytanie poprzez przerzucanie stron. Może to moje odczucie, ale o wiele gorzej czyta mi się kiedy muszę scrollować (nawet na Onyxie z e-inkiem), a o wiele lepiej kiedy mam zmieniane strony (nawet jeżeli rzadko, bo rzadko, czytam na telefonie).

    Zaś co do audiobooków to brakuje mi wniosków, że oczywiście więcej ludzi lepiej będzie rozumiało książki papierowe/ebooki niż audiobooki, bo więcej jest wzrokowców niż słuchowców. Powinno się zrobić badanie, ale takie, że wzrokowcy czytają książki (papierowe bądź elektroniczne), a ci deklarujący się jako słuchowcy – słuchają audiobooków. Inaczej nie ma to sensu.

    5
    • Gytha pisze:

      Przez wiele wieków teksty (nomen omen ;-)) scrollowano, więc to raczej kwestia przyzwyczajenia.

      1
      • Sylwia pisze:

        Może tak, ja się w żadnym wypadku nie upieram :) Jest spora szansa, że to wyłącznie mój prywatny „problem”, ale tego też się nie dowiemy jeżeli nie będzie profesjonalnych badań uwzględniających takie aspekty.

        Chodzi mi właśnie o to, że trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski z mało precyzyjnych oraz przestarzałych badań.

        0
  13. Bożena pisze:

    Czytam. Dużo czytam. Papierowe zawodowe, bo tych jest w tym formacie najwięcej a resztę na czytniku. Noszę go z sobą wszedzie i zawsze. Biblioteka w torebce. To mój 4 czytnik. Chronię oczy, czytam po zmierzchu i w nocy. Wada wzroku pozostała niezmienna. Czy gorzej zapamiętuje te z czytnika? Nie!! Za to gorzej się czuję gdy go zapomnę zabrać

    17
  14. pntb pisze:

    Czytam sporo, w obu formach, a po operacji oka błogosławię czytnik. Oczy się mniej męczą, również dlatego, że można sobie ustawić bezszeryfową i większą czcionkę.

    Myślę, że takie badania należy zrobić wyłącznie na czytnikach i papierze, ale też starannie dobrać grupę badaną. Bo jestem przekonany, że wyniki dla osób z gorszym wzrokiem byłyby zupełnie inne. Mam na myśli każdą wadę – krótkowzroczność, astygmatyzm, dysleksję, a nie tylko osoby z niepełnosprawnością wzroku.

    6
  15. Qbin pisze:

    Jak mieli zlokalizować miejsce w książce, skoro on zakleili pasek postępu?

    10
  16. Aggy pisze:

    Czytam tylko na czytniku od kilku lat, ze względu na wadę wzroku. Ciągle jest mi przykro (np przy okazji Targów Książki), że nie promuje się u nas e-czytelnictwa i krążą w społeczeństwie te same mity. Podam tu dwa przykłady:
    – córka, studentka, na zajęciach miała przedstawić gadżet technologiczny i przekonać grupę do niego. Wybrała Kindle i prowadząca zajęcia była autentycznie zdumiona i zaciekawiona, jakby pierwszy raz usłyszała o czytniku i jego zaletach
    -syn, uczeń topowego liceum w wielkim mieście dostał jedynkę z polskiego za to, że lekturę miał na czytniku a nie w papierze. Dodam jeszcze, że czytnika używa, zna jego funkcje i potrafi szybko znaleźć potrzebny fragment.
    Czy ta dyskusja o wyższości papieru nad czytnikami nigdy się nie skończy? Czy tak zwani influencerzy książkowi z mediów społecznościowych nie powinni podziałać w tym temacie, skoro są opiniotwórczy?

    13
  17. kolargol pisze:

    Zdecydowana większość woli papier. Czytniki są wciąż rynkiem niszowym.

    1
  18. Grzegorz pisze:

    Kwestia gustu, indywidualnych przyzwyczajeń, potrzeb i ulubionych sposób czerpania przyjemności. Wyjątkowe wydania książek, szczególnie ilustrowanych, z autografami oraz ulubionych autorów, kolekcjonuję w wersji papierowej. Beletrystykę głównie czytam na Kindle’u. Jeśli dane, szczególnie cenne dla mnie wydanie książki w tradycyjnej wersji papierowej ma zamiennik w ebooku, zwykle dokupuję ebooka, aby wersja papierowa była w stanie jak najbardziej nienaruszonym. Ale fakt faktem tradycyjne książki papierowe czyta mi się przyjemniej, tak samo jak nakręcanie zegarków mechanicznych i słuchania jak cykają ;)

    0
  19. Justyna pisze:

    Bardzo długo byłam zwolenniczką papieru, ze względu na ekologię postanowiłam się przełamać i spróbować ebooka
    Absolutnie się zakochałam, jest obłędny,w końcu wszędzie mogę mieć przy sobie książkę,po przeczytaniu,zamykam okładkę i się nie martwie że zakładka wypadnie,w nocy mężowi nie świecę po oczach lampką.
    To wszystko to i tak jest jednak nic, najprzyjemniejsza jest dla mnie myśl że żadne drzewo nie musiało być ścięte żebym mogła czytać 💚
    E papier oczu nie męczy bo działa na zupełnie innej zasadzie niż te w telefonach a kiedy czytam to zapominam wręcz że to nie papierowa książka.
    Ktoś kto idzie w zaparte że tylko papier, musiał nie spróbować nawet czytnika.
    Ogromna wygoda i ekologia, same zalety

    10
    • Grzegorz pisze:

      „i ekologia” – nie do końca :)

      Infratruktura wymagana do przechowywania danych (ebooków), jak i ich dystrybucja nie jest ekologiczna i ma swój istotny wpływ na środowisko. Sprzęt (serwery, switche sieciowe-storage’owe, macierze przechowujące dane, komunikacja, chłodzenie, zasilanie), wymagają wymiany, średnio co 3-4 lata ze względu na żywotność jak i opłacalność umów serwisowych oraz zarządzania komponentami serwisowymi (niektóre firmy podnoszą koszt podzepołów w miarę upływu czasu, zachęcając w ten sposób do zakupu nowych modeli). Od co najmniej 10 lat urządzenia/rozwiązania klasy enterprise nie są tak bezawaryjne jak np. w latach 2005-2010, gdzie wymiana jednego dysku twardego w ciągu trzech lat, to była statystyczna naprawa w ciągu kilkuletniego cyklu życia produktu. Obecnie wymiana raz na miesiąc dysku, backplane’u, zasilacza to nie jest nic niezwykłego – mam na myśli produkty: Lenovo, HP, Dell, Cisco, IBM. To jest tylko sprzęt. Zasoby ludzkie jak i sprzętowe są także zaangażowane w tworzenie i rozwijanie oraz opiekę nad warstwą software’ową. Zużyty sprzęt trzeba poddawać recyklingowi – to także wymaga odpowiednich zasobów i wydatkowania energii. Już nie wspominam o samych czytnikach, które nie mają zapewnionych wieloletnich subskrypcji oprogramowania, a kolejne rewizje softu mogą mieć większe wymagania systemowe (dlatego byłem zmuszony wymienić Paperwhite’a 1 na nowy model 4 i zaraz potem na 5, bo poprzedni mimo różnych zabiegów pracował coraz wolniej oraz nie otrzymywał od pewnego czasu poprawek bezpieczeństwa). Tak więc ebooki nigdy nie będą ekologiczne.

      3
      • Gytha pisze:

        Ale zawsze będą bardziej ekologiczne od książek. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale produkcja książki też zużywa komponenty elektroniczne :D i to całkiem sporo – nie tylko komputery i serwery, ale i maszyny drukarskie, te do produkcji papieru (przemysł bardzo nieeko) i farb drukarskich też.
        Co do przechowywania kopii – zauważyłam, że księgarnie e-bookowe po pewnym czasie usuwają „podpisane” ebooki i jeśli chce się je ściągnąć ponownie, generują nową kopię. Więc tego miejsca na serwerach za bardzo nie zajmują. A pamięć „domowa”? No cóż, zdjęcia z jednego krótkiego wyjazdu zajmują mi na dysku 3 GB, wszystkie posiadane ebooki (większość w obu wersjach) raptem giga więcej.

        4
        • Grzegorz pisze:

          „Więc tego miejsca na serwerach za bardzo nie zajmują.”

          – To nie jest takie proste. Duże księgarnie jak Amazon oparty o swoja infrastrukturę AWS, posiada zwielokrotnione kopie plików z ebookami sychronizowane regionalnie jak i kontynentalnie. W ramach jednego datacenter dane są replikowane trzykrotnie (systemy przechowywania danych). Następnie aby uzyskać pewność, że w razie awarii całego datacenter (np. z powodu klęski żywiołowej), dane te są przesyłane (replikowane asynchroniczne) do innych regionalnych centrów przetwarzania danych – tak aby każdy czytelnik miał możliwośćbłyskawicznie ebooka zakupić i pobrać.
          Do tego trzeba uwzględnić kopie zapasowe, buforowanie danych w sieci (Content Delivery Network, aby czytelnicy szybko i sprawnie uzyskali dostęp do sklepu i swoich zakupów), monitorowanie takich środowisk i wykrywanie potencjalnych problemów zanim wystąpią, autoskalowanie względem obciążenia (np. wyprzedaże typu Black Friday, okresy przedświąteczne).
          Duże, poważne księgarne internetowe mają całkiem poważnie rozbudowane infrastruktury. Owszem, pewnie małe księgarnie mają znacznie prostsze rozwiązania, ale w razie awarii muszą liczyć się z potencjalnymi stratami.

          3
          • Gytha pisze:

            No ale to w dalszym ciągu są zasoby znikome w porównaniu choćby z zasobami zużywanymi w ogóle przez sklepy internetowe (czy inne usługi, jak banki). Ile zużywa miejsca na serwerze sam opis produktu typu sukienka czy buty z kilku(nastoma) zdjęciami w przyzwoitej jakości?
            Poza tym ponownie – w porównaniu z książką papierową ebook jest bardzo ekologiczny.

            2
            • Grzegorz pisze:

              „Poza tym ponownie – w porównaniu z książką papierową ebook jest bardzo ekologiczny.”

              Nie.

              Opisywałem wcześnej jak to wygląda. Jedynie zapomniałem wspomnieć o bazach danych.

              „Poza tym ponownie – w porównaniu z książką papierową ebook jest bardzo ekologiczny.”

              Ekologiczny to znaczy neutralny dla środowiska, będący w zgodzie z przyrodą i nie wyrządzający jej szkody.
              Książka papierowa jak i ebook do tej definicji nie pasują.

              1
              • Gytha pisze:

                Zgodnie z Twoją definicją nic nie jest ekologiczne :D.
                Ty też nie.

                6
  20. Darth Artorius pisze:

    To już wiem , że tamtego bloga nie będę czytał.

    – „cyfrowe treści szybciej ulatują z głowy” tu moze jest minimum prawdy. Ale jak dla mnie wynika to z faktu że dzięki ogólnie pojętej „cyfrze” więcej konsumujemy treści. Bo nie tylko muzyka, eBooki, seriale, filmy ale i „bzdele” z YT…Jest tego więcej i mózg może sobie z tym nie radzić.

    Pokochałem czytniki i eBooki bo bibliotekę mogę mieć przy sobie. Doceniam zalety zarówno 6 cali (do kieszeni, szkoda że nie ma już 5 cali) jak i 10 cali (i więcej, czytanie w domu, wygodne, większe litery, jakie chcę). Książkę kupuje w kilka minut, przez telefon, wysyłam na czytnik i mam. No gdyby czytniki były szybsze, można by kupować na nich
    Oby pojawiły się duże kolorowe ekrany do czytania eGazet, eMagazynów. Trochę tańsze.

    Tymczasem na czym czytać pdfa np z Technika Wojskowa Historia ? Fizycznie gazeta ma format A4. Zdjęcia i tekst. Pal sześć kolory. Czytnik musiałby mieć 12-15 cali ?

    4
  21. Mando pisze:

    Daj znać co Pan Dziennikarz powie na Twoje wdeptywanie go w błoto :D

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie zamierzam nikogo wdeptywać w błoto. To jest polemika wobec tekstu artykułu i w zasadzie mało mnie obchodzi jaką pan dziennikarz ma reputację. :)

      8
  22. Mando pisze:

    Jeśli się pojawi odpowiedź daj znać czy tym razem lekcja pokory została zrozumiana

    2
    • Mando pisze:

      Piszę komentarz, klikam publikację, strona mi mówi że mój komentarz to dubel czyjegoś komentarza, przeredagowuję komentarz, klikam publikuj i widzę dwa moje komentarze jeden pod drugim… ciekawe :D

      0
  23. Smile pisze:

    A ja się niestety zgodzę z autorem.
    Korzystam z Kindle od ponad 6 lat. Przeczytałam na nim setki książek. O ile na początku starałam się wszystko czytać na Kindle, to po jakimś czasie musiałam to rozdzielić. Kindle mam dla literatury pięknej, obyczajowej, kryminałów. Rzeczy poważniejsze czytam w papierze. U mnie tak to właśnie działa, że to co przeczytałam w Kindle ulatuje mi szybko z głowy (czasami nawet tytułów nie pamiętam, choć przy każdym otwieraniu wyświetla się okładka). To co czytam w papierze o wiele lepiej trzyma się mojej głowy, zwłaszcza że sporo rzeczy zapamiętuję wzrokowo („widzę” tekst np. w połowie książki na lewej stronie u góry).

    3
    • asymon pisze:

      Ja zauważyłem, że to zależy głównie od książki. Czytałem/słuchałem parę książek Remigiusza o Chyłce i niewiele z nich pamiętam, trochę lepiej z komisarzem Mordką czy Sebastianem Bergmanem. Dobrze pamiętam trylogię Stierga Larssona, słuchaną chyba z 10 lat temu. Stawiam więc tezę, że nie chodzi o nośnik, a o jakość książki. Lekkie kryminały szybko mi z głowy ulatują, cięższe a lepsze rzeczy pamiętam długo. Do dziś pamiętam część książek Lema, czy lektur czytanych w dzieciństwie (fakt, że na papierze), ale na pewno uleciało mi z głowy sporo „śmiecia”, konfekcji literackiej, też czytanej na papierze ze 30 lat temu.

      Podobnie wnioskuję o ilości, jeśli przeczytałaś setki książek przez 6 lat, to zwykle były lekkie rzeczy. U mnie jest dokładnie tak samo, przerabiam takie rzeczy szybko, 1-2 dni, ale po tygodniu niewiele pamiętam, ale śmiem twierdzić, że tak samo jest na czytniku i na papierze. Oczywiście piszę o sobie.

      Jeśli czytasz „lekkie” książki na czytniku, a „poważne” w papierze, to jeśli chcesz, spróbuj odwrotnie i zobacz co się stanie.

      6
  24. Nie zniechęcam do czytania e-booków, wręcz przeciwnie, zachęcam do nich i do audiobooków w tym artykule, jak i w innych. To, że zwróciłem uwagę na zalety książek papierowych pod kątem procesów poznawczych nie oznacza, że zniechęcam do czytników.

    Manipulowanie przez autora tego tekstu definicją czytnika tak, by nie pasował do części cytowanych badań, jest kompletnie nieprzekonujące. Ale przede wszystkim rzecz w tym, że czy to monitor komputera, czy profesjonalny czytnik – żadne z nich nie ma tych aspektów odpowiadających za pobudzanie narządów zmysłów i angażowanie procesów poznawczych, które ma papierowa książka.

    Można dyskutować o męczeniu się wzroku (na co też zwróciłem uwagę: „W tym konkretnym aspekcie jest oczywiście różnica pomiędzy czytaniem z komputera albo, co gorsza, smartfona, a z profesjonalnego czytnika.”) czy o wygodzie (o czym nie był mój artykuł, jakbym pisał o tym, co zajmuje mniej miejsca albo jest wygodniejsze do trzymania na leżąco, to pewnie byśmy się zgodzili), ale pod tym konkretnym względem, któremu poświęciłem krytykowany artykuł, papierowe książki po prostu wygrywają. Nie ma się co na to obrażać i szukać naciąganych argumentów przeciwko.

    3
    • asymon pisze:

      Ale przede wszystkim rzecz w tym, że czy to monitor komputera, czy profesjonalny czytnik – żadne z nich nie ma tych aspektów odpowiadających za pobudzanie narządów zmysłów i angażowanie procesów poznawczych, które ma papierowa książka.

      Ja jednak widzę różnicę w czytaniu na monitorze i czytniku. Monitor ciężko jest wziąć do ręki, (czytałem książki na 15″ CRT), większość nie jest dotykowa, a ruch „swipe” dobrze oddaje przewracanie kartek.

      Jedyne z czym zgadzam się w 100%, to że kartkowanie papierowej książki żeby znaleźć jakiś akapit/definicję jest wygodniejsze niż szukanie na czytniku.

      4
      • Dlatego też zgadzam się z tym, że czytnik będzie lepszy od tradycyjnego monitora, ale to nadal nie jest to samo doświadczenie, co przy książce, ze wspomnianych powodów.

        2
        • R pisze:

          A jak odniesiesz się do aspektu możliwość zabrania czytnika w różne miejsca np. wakacje, autobus, itd. gdzie częste zmienianie miejsca czytania poprawia zapamiętywanie i naukę bo kojarzymy miejsce z książką?
          W przypadku książek papierowych jest to utrudnione. Tak samo możliwość czytania na stojąco, czy chodząc sobie w miejscu gdzieś jest to łatwiejsze. Są to aspekty które będą wpływały całościowo na korzyść czytnika (nie monitora), w kontekście książki.

          1
      • Sjetp pisze:

        Ciekawa sprawa, bo ja czytam chłopie na e-ink od 13 lat i w życiu nie przewróciłem strony „swipe” tylko mam przyciski fizyczne. To, że korzystasz z ułomnego sprzętu nie znaczy, że każdy taki jest. Ten swipe to właśnie po to, żebyś dał się trochę oszukać, że to książka fizyczna. Pisał o tym sam Amazon.

        1
    • Robert Drózd pisze:

      „Manipulowanie przez autora tego tekstu definicją czytnika tak, by nie pasował do części cytowanych badań, jest kompletnie nieprzekonujące.”

      Czytnik e-booków to urządzenie z e-papierem przeznaczone do czytania. Żadne z badań, które cytowałem (poza tym dotyczącym Kindle DX) nie brało pod uwagę czytników. Gdzie tu manipulacja?

      Używasz określenia „profesjonalny czytnik”, jakby to był gadżet dla wybranych, a nie powszechne urządzenie, z którego korzystają pewnie setki tysięcy ludzi w PL. 

      To jasne, że czytniki nie mają fizycznych atrybutów książki papierowej i nie pobudzają zmysłów w taki sam sposób. Ale jednocześnie działają inaczej niż wyświetlacze w monitorach/tabletach/telefonach. Czekamy wciąż na badania, które porównają różne sposoby czytania e-booków.

      22
      • Manipulacja wykluczająca pozostałe czytniki. Ten tekst ma ich więcej, już w tytule jest nieprawdziwa informacja, że zniechęcam do czytania e-booków, mimo iż wydźwięk i podsumowanie mojego artykułu są wręcz przeciwne: że warto czytać ebooki i słuchać audiobooki, tylko nie rezygnując od czasu do czasu z książek papierowych.

        „To jasne, że czytniki nie mają fizycznych atrybutów książki papierowej i nie pobudzają zmysłów w taki sam sposób. Ale jednocześnie działają inaczej niż wyświetlacze w monitorach/tabletach/telefonach.”

        I właśnie dlatego, że ich nie mają, nie będą pobudzały zmysłów i procesów poznawczych tak samo intensywnie, jak książki papierowej. Pod kątem męczenia wzroku te konkretne czytniki będą lepsze, ale zasadniczo mój tekst był o czym innym, i w tym kontekście – angażowania pamięci, emocji, sensoryki itd. – nie ma Pan racji.

        1
        • Robert Drózd pisze:

          „Manipulacja wykluczająca pozostałe czytniki. ”

          Jakie są czytniki e-booków nie z e-papierem? Dawno temu coś takiego sprzedawał Empik, jako tańszą alternatywę, ale od wielu lat nie ma ich w sprzedaży i nigdy nie zdobyły znaczącej popularności czy to w Polsce czy na świecie. Żaden z czołowych producentów czytników – Amazon, Rakuten, PocketBook, Onyx Boox, Inkbook, Xiaomi nie ma innego czytnika niż z papierem elektronicznym.

          23
          • Sylwia pisze:

            Robert proszę zrób ten plebiscyt na „Czytelniczą Bzdurę Roku”! Myślę, że te coraz częściej pojawiające się artykuły w stylu: „po co zachęcać do czytania, przecież to rozrywka jak każda inna” też by się świetnie nadawały na kandydatów do plebiscytu.

            6
        • wariat pisze:

          Tylko nowoczesne czytniki pod względem męczenia wzroku, wygody czytania czyli na końcu przyswajania treści odstawiają papierowe książki o kilka długości i wie to każdy kto z czytnika ebooków korzystał. I tyle… co ja ci tu będę, oczywiście można wypowiadać się o technologii jej nie znając i cytując stare i dawno zdebunkowane opracowania. No można…

          3
        • Mmm pisze:

          Sakowski, ale to ty manipulujesz (szok :o). Po co porównywać czytanie książki z czytaniem z ekranu komputera. Większość osób czytających e-booki używa „profesjonalnych” czytników.
          Jeśli chce się porównywać czytanie książki papierowej do czytania e-booka to należy porównać z e-papierem, a nie ekranem LCD.

          Jeszcze porównajmy oglądanie filmów z taśmy podając jako przykład kino do filmów cyfrowych podając jako przykład stary smartfon :D

          6
        • Beata Anna Polak pisze:

          To Pan manipuluje, Panie Sakowski, ale łatwo rzuca oskarżeniami o manipulacje w stronę innych osób.

          O tym, że myli Pan e-papier z ekranem komputera czy smartfona też już napisali inni. To niestety ignorancja. Ebooki zasadniczo czyta się na czytnikach. Nie rozumiem, jak może Pan tego nie brać pod uwagę. Podobnie z „badaniami”, które nie dotyczą czytania na e-papierze. To jest właśnie manipulacja.

          Ad rem:
          Oczywistym jest, że wrażenia z czytnika są trochę inne niż z książki papierowej. Wszystko jest zawsze trochę inne od czegoś drugiego. Ale w żadnym razie nie gorsze. Inne nie oznacza: gorsze. Dziwienie się, że coś jest INNE, jest dziecinne i świadczy właśnie o problemach poznawczych osoby dziwiącej się.

          Jeśli idzie o inne aspekty strony poznawczej: przyswajanie, zapamiętywanie z lektury w e-papierze, nie podał Pan na to żadnych badań.
          Możemy tylko dzielić się doświadczeniami. Zatem się podzielę. Jestem literaturoznawczynią, mam w domu ponad 4.000 woluminów, czytam od dziecka, prowadziłam księgarnię. Czytam i w papierze i na czytniku- mam więc porównanie. Otóż, nie odczuwam żadnych różnic w zakresie zainteresowania książką w papierze i w e-papierze, przyswajania treści, zapamiętywania ich itd. Co więcej, na czytniku czytam większość książek tzw. rzeczowych (do pracy naukowej)- bo tak jest wygodniej, wydajniej, łatwiej w obróbce itd. Co się przekłada pozytywnie na efektywność pracy itd. studentom też daję e-materiały, bo przeciez nie zapewnie im książek (dla każdego z nich). A ile egzemplarzy książek papierowych znajduje się w bibliotekach? Serdecznie mało. Ebooki i innne e-materiały to wspaniała rzecz w edukacji.

          Nie bierze też Pan pod uwagę indywidualnych okoliczności życiowych. Ktoś np. może nie mieć już wolnych ścian na regały książkowe. Ktoś może mieć słaby wzrok i czytnik tę sprawę częściowo rozwiązuje (modyfikacja czcionki i ew. podświetlenia), z książką papierową tego się nie da zrobić. Na wyjazd nie zabierze się setki książek. W podróży nie da się czytać papierowych nocami (współpodróżni). W pokoju, gdzie mieszka się z innymi- także.

          Kwestie „przyjemnościowe” są też zależne od różnych okoliczności. Czasem przyjemniej jest czytać w papierze, gdy książka jest wydana tak, że się to nam podoba, a czasem mniej przyjemnie, gdy wydana średnio. Czasem ma się sentyment do jakiegoś wydania czy książki. Okładka, o której Pan wspomina, nie jest decydująca- chyba, że dla dziecka, które musi mieć jakieś dodatkowe ilustracje, ale nie dla dorosłego człowieka. Owszem, okładka może się podobać, ale nie to decyduje o odbiorze książki.
          Czytanie na czytniku może być przyjemne, i też to zależy od okoliczności.

          Ale najważniejsze są potrzeby. Rozumie Pan- POTRZEBY. I te potrzeby są RÓŻNE u różnych ludzi. Nie ma czytania „samego w sobie”- bez konkretnych okoliczności i potrzeb.
          Zaś nastawienie do nośnika jest pochodną rozumienia tych wszystkich aspektów. Ktoś, kto rozumie własne i cudze uwarunkowania, będzie zadowolony, gdy znajdzie optymalne dla siebie rozwiązania. Oczywiście, ktoś z góry nastawiony na negowanie jakiegoś nośnika czy rozwiązania, zapewne nie będzie czerpał satysfakcji z lektury w danym trybie (np. z lektury na czytniku). Tak działa negatywne nastawienie- zamykająco.

          Powiem Panu jako humanistka, zainteresowana kwestiami kulturowymi- to, co Pan próbuje robić, to albo czynienie wyższościowych dystynkcji, próba statusowania ludzi wedle tego jak czytają, albo brnięcie w jakieś retroutopie („kiedyś to ludzie…”
          ) i ideologizacja tychże. Albo jedno i drugie.

          Napisał Pan o swoich gustach i nastawieniu. Wartościowanie wedle nich to poroniony pomysł.

          14
      • Sjetp pisze:

        Hahahha setki tysięcy w Polsce? Miliony od razu. Litości, odleciałeś chłopie.

        1
    • Koszyczek pisze:

      Dlaczego pan zwyczajnie kłamie i dezinformuje? Cały pański artykuł jest atakiem na książkę cyfrową, deprecjonowaniem jej a nie żadną zachętą do czytania ebooków. Oto cytaty: „Kluczowy wniosek na przyszłość Lepiej jest czytać książki papierowe, niż ebooki i audiobooki”, „czytając książkę z czytnika, czy tym bardziej słuchając jej jako audiobooka, traci się coś ważnego”, „czytanie cyfrowe traktujemy coraz bardziej śmieciowo”.
      Czyli ebooki w ostateczności jako lektura „śmieciowa” – i to pan nazywa rekomendacją czytania książki elektronicznej!?

      18
    • Runior pisze:

      Zarzut manipulowania definicją czytnika przez autora brzmi jak kiepski żart.
      Samo użycie przymiotnika „profesjonalny” do opisu czytnika e-booków zdradza nieznajomość tematu. Te urządzenia nie są żadną nowinką technologiczną ani drogim, niszowym urządzeniem.

      Określenie komputera „czytnikiem” jest moim zdaniem błędem mocno obniżającym wiarygodność Pańskiego artykułu. Wrzucanie do jednego worka wszystkich mediów, na których możliwe jest odczyt e-booków stawia pod znakiem zapytania całą metodologię badania. To, że komuś udało się uruchomić grę „Prince of Persia” na kasie fiskalnej nie czyni z niej konsoli do gier. Badanie, które wykaże, że ten sprzęt słabo nadaje się do rozrywki nie będzie miało większej wartości.

      Konkludując: czekamy na badanie, które w rzetelny sposób porówna czytanie treści z papierowej książki z czytaniem z czytnika, z wykorzystaniem jego pełnej funkcjonalności.

      17
    • Gytha pisze:

      Po pierwsze, Robert jasno wykazał, że badania (poza jednym, w którym uniemożliwiono pełne korzystanie z funkcji czytnika i w dodatku wybrano stary model) nie badały odbioru treści na czytnikach, ale na urządzeniach elektronicznych ze świecącym ekranem, nie dostosowanych wyłącznie do zapoznawania się z tekstem. Więc gdzie tu „manipulacja”?

      Po drugie, chętnie poczytam, czy faktycznie „pobudzanie innych zmysłów” (jakich? bo chyba tylko o dotyku może być mowa) ma wpływ na zapamiętywanie treści i jak się ma do trzymania książki oraz czytnika. Bo moim zdaniem może tu chodzić raczej o przyzwyczajenie. Ciekawe byłoby też porównanie osób czytających głównie z czytników, gdyby dać im książkę papierową.
      Znalezienie miejsca w tekście to oczywiście inna kwestia, ja np. w ogóle przy książkach papierowych nie używałam zakładek, ale w czytniku są dostępne inne metody.

      Po trzecie, z mojego jednostkowego doświadczenia (osoby już w górnych stanach wieku średniego i czytającej bardzo dużo, dużo i sporo od dzieciństwa i to „od zawsze” czytającej globalnie) wynika, że czytnik wpływa raczej pozytywnie na zapamiętywanie treści, bo nie skłania do przerzucania kartek i omijania wzrokiem tych partii tekstu, które są na pierwszy rzut oka mniej ciekawe. A poza tym po tych kilku latach korzystania z czytnika czytanie z papieru jest dla mnie zdecydowanie mniej wygodne.

      Swoją drogą ciekawe, czy wprowadzenie książek (kodeksów) spowodowałyby równy opór i twierdzenia „tak się nie da czytać, tekst musi być przewijany, co to za przewracanie kartek”, gdyby w okresie ich popularyzacji czytelnictwo było bardziej rozpowszechnione. :D

      13
      • bdfoc pisze:

        „Po drugie, chętnie poczytam, czy faktycznie „pobudzanie innych zmysłów” (jakich? bo chyba tylko o dotyku może być mowa) ma wpływ na zapamiętywanie treści i jak się ma do trzymania książki oraz czytnika. ”
        No to może… przeczytaj artykuł który krytykujesz? Bo jest to w nim opisane, z powołaniem na badania na ten temat.

        0
    • A.Mason pisze:

      Zniechęcanie do czegoś nie musi być świadome i zamierzone. Ba, w dodatku zniechęcać można pisząc samą prawdę, więc tytuł powyższego artykułu nie jest ani nieprawdziwy, ani manipulacją.

      Zaś co do argumentów – Twój artykuł jest mocno wybiórczy, pod tezę. Np. w porównaniu papierowych książek i elektronicznych kompletnie pomijasz fakt, że ebooki mogą mieć zupełnie inny wygląd w zależności od tego, jak są złożone i jak skonfigurowany jest czytnik. Twoje przykłady są prawdziwe tylko wtedy, kiedy czytnik jest ustawiony tak, żeby ignorować „oryginalny wygląd” książki lub kiedy mamy do czynienia z ebookiem, który nie zawiera formatowań.

      Książki papierowe też mogą wyglądać wewnątrz tak samo. Wystarczy przyjrzeć się temu jak wydawane są serie wydawnicze. Bardzo często różnią się tylko i wyłącznie okładką i grubością.

      Trudno wybronić tego typu kwiatki w Twoim artykule: „Niemniej najlepsza i najmniej szkodliwa dla oczu opcja to właśnie tekst na papierze, czytany przy dobrym oświetleniu. Jeśli jeszcze czcionka nie jest drobna, a kolor tekstu jest intensywnie czarny, oczy naprawdę będą męczyć się podczas czytania znacznie wolniej”.
      W ten sam sposób można stwierdzić, że picie odpowiednio przygotowanego denaturatu jest mniej szkodliwe w porównaniu do chlania spirytusu. Zakładasz czytanie dobrze wydanych książek w idealnych warunkach i zestawiasz to z najgorszą formą czytników.

      A ja mogę dać przykład w odwrotnym kierunku – bardzo wiele książek papierowych ma miniaturowy rozmiar tekstu, wielu z nich nie da się otworzyć w pełni na płasko. Książki wymagają dodatkowego oświetlenia, które może być nierównomierne choćby właśnie przez to, że nie da się ich otworzyć na płasko. Czytniki e-booków już od wielu lat mają podświetlenie i każdy z nich umożliwia ustawienie rozmiaru czcionki, są też zazwyczaj lekkie. Czytanie którego rodzaju książek będzie więc mniej męczące dla wzroku (i rąk/kręgosłupa)?

      17
  25. Borys pisze:

    Ja po ponad dziesięciu latach korzystania z czytnika doszedłem do następujących konkluzji „co gdzie lepiej” (w moim przypadku, oczywiście):

    – Czytnik jest idealny do czytania zwyczajnej beletrystyki i literatury faktu, bo lżejszy, łatwiejszy w trzymaniu, ma podświetlenie, no i nie zagracamy półek zbędnym papierem. Ale jeżeli jakaś książka jest na tyle dobra, że chcę do niej wrócić, to wracam na papierze (patrz ostatni punkt).

    – Czytnik jest też bardzo wygodny przy czytaniu grubych tomiszcz (ja już nie umiem czytać opasłych książek na papierze, zbyt to nieporęczne), CHYBA ŻE chcę w tomiszczu dokonywać podkreśleń i notatek. Wtedy papier zdecydowanie wygrywa, szczególnie wtedy, gdy książka do podkreślania wcale gruba nie jest. Poza tym przyjemnie odstawić papierowy pozakreślany egzemplarz na półkę jako swoiste lekturowe trofeum.

    – Literaturę piękną, poezję i dramat wolę zdecydowanie czytać na papierze, ale od „zapachu papieru” ważniejszy jest dla mnie ciężar książki i przede wszystkim układ strony (krój czcionki, marginesy itd.), który, że tak górnlotnie powiem, wzmacnia doznania estetyczne płynące z lektury. Owszem, w Kindlu można regulować layout, ale opcje są ograniczone (choćby wielkością ekranu), więc czytnik pod względem graficznym książki glajchszaltuje.

    5
    • Gytha pisze:

      „układ strony (krój czcionki, marginesy itd.), który, że tak górnlotnie powiem, wzmacnia doznania estetyczne płynące z lektury”

      Dla mnie to akurat argument na korzyść czytnika ;-) – niestety edytorstwo, zwłaszcza literatury popularnej (choć nie tylko – widywałam koszmarnie wydawane pozycje naukowe) nie stoi obecnie na zbyt wysokim poziomie.

      5
      • Robert Drózd pisze:

        O właśnie, to jest problem. Wiele książek, również w renomowanych wydawnictwach bywa złożonych byle jak, tak jakby ktoś cały tekst wlał po prostu do szablonu i nie zastanawiał się jak to będzie odebrane.

        Parę lat temu kupiłem w papierze np. pierwszą część Historii politycznej III RP Krasowskiego i to się czytać nie daje – ogromne marginesy, za duża jak dla mnie czcionka, pozbędę się jak tylko będę mógł, a do wydania na czytniku wrócę nieraz.

        Albo inny przykład – te ogromne wydania zbiorcze Ursuli Le Guin, upchane maksimum tekstu na stronie, aby sześć powieści zmieścić w jednym tomie.

        Albo wydania Biblii – mam w domu Biblię Tysiąclecia z 1965, którą składano pewnie przez rok i jest znacznie bardziej czytelna jak niedawno wydana i składana na komputerze Biblia Paulistów, gdzie np. zapomniano o przestrzeni między blokami tekstu.

        Papier może wyglądać lepiej niż e-book, ale to niekoniecznie jest reguła.

        11
        • Czytelniczka pisze:

          Uwielbiam grube książki. Ale nie ich ciężar :D Ebooki wygrywają w tej kategorii :)

          Odkąd mam czytnik, czytam zdecydowanie więcej. Ebooki są dla mnie bardziej dostępne. Parę klików i mogę się zabierać za lekturę książki, którą dopiero „odkryłam”. Czytnik to moja biblioteczka przeróżnych gatunków. Nigdy nie wiadomo na co akurat najdzie mnie ochota.

          1
      • asymon pisze:

        No właśnie ja kupiłem sobie parę książek papierowych z serii Uczta Wyobraźni i font „w realu” jest mały, brzydki i chudy… A powiększyć się nie da.

        0
        • Koszyczek pisze:

          Jak to, lupą, lupą się da! A pogrubić można cienkopisem. Ci fanboje ebooków mogą się wypchać i schować z ich śmieciowymi czytnikami
          ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

          2
        • Lipaeug pisze:

          U mnie ten problem był w serii Artefakty. Użyta tam czcionka jest dla mnie nieczytelna, Gibsona w papierze męczyłem, każdą książkę źle mi się czytało, Ten problem zniknał kiedy używałem czytnika.

          1
  26. Sjetp pisze:

    Ależ tu gatekeeping się uprawia. Xd nieźle oszołomstwo. Wedle niektórych to wygląda tak jakby jedynie słuszne i możliwe do zrozumienia były e-booki, dziecinada jak z „piractwem”, tu jest taka grupa głąbów, że nawet negują darmowe książki z domeny publicznej – nie zapłaciłeś to znaczy, że pirat. Rozjechał się akapit – masz książkę z chomika.

    2
  27. kolargol pisze:

    W pełni zgadzam się z artykułem który tak tu niektórych bulwersuje. Sam posiadam również czytnik. Uważam jednak tezy artykułu za całkowicie słuszne. Za czytnikiem przemawia jedynie wygoda, można mieć natychmiastowy dostęp do tysięcy książek w jednej chwili, zakup książki trwa kilka minut i już można czytać, nie mówiąc już o nielegalnych źródłach. Ale to tyle. W każdym innym aspekcie książka papierowa ma przewagę. Często tu czytam jak się wielu chwali ilu to książek nie kupiło naraz bo była promocja. Gromadzi się setki, potem tysiące książek w czytniku. I czytanie wygląda tak że skacze się z jednej na drugą, po kilka, kilkanaście stron, żadnego skupienia, wszystko po łebkach, miast skupić się na jednej i dopiero po jej skończeniu kupić drugą. Za łatwo dostępne, za dużo pod ręką. To samo dzieje się w przypadku abonamentów np Legimi. To bardzo szkodzi bo kończy się na tym że czytamy wszystko niechlujnie. Gdy kupimy książkę w księgarni i przyniesiemy ją do domu czytanie wygląda zupełnie inaczej i jest o niebo lepszym doznaniem.

    2
    • U pisze:

      Nie gdy [MY] kupimy, tylko gdy [JA] kupię, proszę nie rozciągać swoich odczuć na wszystkich czytelników, bo jak widać z dyskusji jest z tym różnie.

      22
      • Magda pisze:

        Niekoniecznie. Czytam zarówno w papierze, jak i ebooki na czytniku. Choć częściej w papierze. Zawsze, ale to zawsze czytam jedną książkę na raz. A często zdarza, że to w księgarniach stacjonarnych kupuję po 2-3 książki papierowe za jednym razem, na zapas. Wtedy te 2 książki sobie czekają na półce, aż przeczytam pierwszą z nich. A ebooki kupuję na ogół pojedynczo.

        0
    • Czytelniczka pisze:

      Jestem dumna z mojej bibioteczki na czytniku. I sukcesywnie ją czytam :) Tak jak każdą książkę papierową. „Skakanie” od książki do książki to raczej kwestia osobistych preferencji, niektórzy lubią czytać wiele książek na raz, a inni jedną, niezależnie od formy. Lubię mieć dużo ebooków, bo lubię mieć świadomość, że mam z czego wybierać – nigdy nie wiadomo, na co akurat najdzie mnie ochota :)

      1
  28. Czytanie pisze:

    Moja 83 letnia mama czyta tylko na czytniku. Nie widzi już tekstu w książkach papierowych (w czytniku zwiększa czcionke), nie jest w stanie utrzymać książki leżąc (czytnik jest lekki). Mój mąż uznaje tylko czytnik. Ja wprawdzie wolę książkę papierową, ale już nie ma miejsca na książki w domu a czytnik pozwala na trzymanie 10000 książek. Czytanie na komórce czy laptopie męczy moje oczy, ale czytnik jest super. Synowie czytają na komórkach. Książki są głównie do kolekcjonowania. Ile osób tyle gustów. Ważne aby czytać.

    8
    • ChuckB pisze:

      Od 13 lat czytniki zawładnęły moim czytelnictwem.
      Mam też już swoje lata (80). Czytam oczywiście czasami w papierze i też kupuje, proporcje jednak to 90 do 10 na korzyść e-papieru.
      Mam wiele książek w wersji papierowej i cyfrowej a jednak sięgam chętniej po te drugie.
      Wybór co lepsze, czy jedno czy drugie, już dawno przestał być dla mnie dylematem.

      6
  29. Koszyczek pisze:

    A mogł to być ciekawy i wartościowy artykuł o rożnych aspektach, zaletach i wadach czytania w papierze i cyfrowo, ale zachęcający do czytelnictwa w ogóle. A wyszło z tego typowo polskie dzielenie i budowanie rozłamów, a to wszysko za pieniążki Znaku który wyraźnie na zamówienie zaszczuł pana autora na ebooki… Ech… Największy żal na pewno pod adresem Znaku

    9
    • Sylwia pisze:

      Zauważyłam, że to jest charakterystyka fanów papieru, żeby dzielić uważając, że ebooki czy audiobooki „to nie są prawdziwe książki”. W drugą stronę to zwykle nie działa. Nie znam fana ebooków, który uważałby czytelników książek papierowych za „nieprawdziwych czytelników”.

      11
      • Koszyczek pisze:

        No tak, ze strony fanów czytników padają zazwyczaj rzeczowe argumenty, z którymi trudno polemizować
        – papier jest nieekologiczny, nawet jak infrastruktura cyfrowa wymaga sprzętu i prądu to to jest nieporownywalne do szkód środowiska i skali zużycia energii jakie towarzyszy masowej milionowej produkcji, dystrybucji i sprzedaży książek papierowych
        – książka papierowa jest gruba i ciężka
        – książka papierowa ma małą czcionkę której rozmiaru i kroju nie można zmienić
        Zalety książki papierowej
        – estetyka i zapach książki, kontak fizyczny z papierem, łatwa nawigacja po książce
        – wartości dekoracyjne i kolekcjonerskie

        7
  30. KK pisze:

    Moja mama (70 lat) uwielbia czytać, na urodziny jakies 7 lat temu sprawiliśmy jej czytnik. Od tego czasu nie kupila ani jednej ksiazki papierowej. Czasem czyta, te co już miała zanim dostała czytnik.

    Uwielbia czytnik za to, że jest lekki a jej ulubioną funkcją jest powiększanie czcionki :)
    Dzisiejsze ksiazki w pogoni za oszczednosciami czesto sa drukowane malym, gęstym druczkiem i dla starszych osób jest to problem. Albo są to wielkie cegły.

    6
  31. Ula pisze:

    Pracuję w Bibliotece. Pobudzone mam zmysły kiedy: 1) książkę zwraca student PALĄCY papierosy 2) pijący różne napoje, które rozlały mu się przypadkiem podczas lektury 3) podkreślający całe akapity tak, żeby wszyscy wiedzieli, co ważne(!) 4) robiący z jednej książki kilka, bo MUSI ją rozkładać „na płasko” itd, itp… Mnie pobudzają się wtedy nie tylko zmysły, ale głównie ciśnienie. Doprawdy, fizyczne aspekty książki papierowej…
    P.S. Kocham czytanie, czytam dużo, papier, ebooki, słucham audiobooków, także tak, w temacie co lepsze…

    14
  32. Koszyczek pisze:

    No i oczywiście koronny argument za ebookami w czasach inflacji i zaciskania pasa. Są tańsze, a w przypadku abonamentu znacznie tańsze! Owszem w czytnik trzeba zainwestować minimum te ok. 500 zł ale łatwo obliczyć jak szybko to się zwróci i odtąd będzie już tylko na plus w stosunku do papieru (dodatkowo jak się już ma tablet to na czytnik można sobie spokojnie odłożyć czytając póki co z usługi abonamentu Legimi lub Empik GO na tablecie)

    2
    • Robert Drózd pisze:

      No, tu zawsze można powiedzieć, że najtaniej (i bez limitu) są książki papierowe – w najbliższej bibliotece publicznej. :) O ile oczywiście ktoś do takiej biblioteki ma dostęp.

      3
      • Koszyczek pisze:

        I o ile książka którą chcesz nie jest już wypożyczona, co jest bardzo częstym przypadkiem, i o ile są w ogóle nowości, bo najczęściej ich też nie ma. No cóż, zawsze też można żebrać w bibliotece o „darmowy” kod (bo on darmowy nie jest tylko że płaci za niego biblioteka) Legimi/Empik GO ;-)

        3
  33. Dawid pisze:

    Ja powiem tak – dzięki czytnikowi polubiłem czytanie. Fakt, że mogę mieć przy sobie jednocześnie kilka książek i magazynów zdecydowanie wygrywa. W dodatku niestety nie mogę sobie pozwolić na sporą fizyczną biblioteczkę, więc odpada problem ze składowaniem książek. Jedynym wyjątkiem są książki techniczne (inżynier związany z IT) – tutaj moim zdaniem nic nie zastąpi fizycznego egzemplarza zarówno pod kątem możliwości szybkiego przeskakiwania między rozdziałami jak i czytelności poszczególnych stron mających często różny układ i „niestandardowe” elementy jak np, fragmenty kodu, tabele, wykresy czy inne schematy.

    Jedynym argumentem, z którym mogę się zgodzić to możliwość szybszego „skakania” między fragmentami książki, ale czytając beletrystykę mam wrażenie, że mało kiedy jest taka potrzeba. No i może zapach nowego egzemplarza :) Poza tym wszystko – rozmiar, wygoda, możliwość personalizacji, (często) ceny książek czy podświetlenie z regulacją barwy – przemawia za czytnikami.

    4
  34. Janko pisze:

    W tym artykule jest jeden problem, tylko jeden, który stworzył kolejne. Ten problem jest opisany na początku. Partnerem artykułu jest wydawnictwo, a czym zajmuje się wydawnictwo? Tak wydawaniem książek. Papierowej książki nikt za darmo z internetu nie ściągnie.

    7
  35. Cynth pisze:

    Ja bym do tego dodała, że można by było zrobić badanie dyslektyków. Mam taki mały problem z dysleksją, który przeszkadza w czytaniu. Gubię miejsce gdzie czytałam. Czytnik jest mniejszy, mogę dostosować ilość tekstu na stronie oraz wygląd czcionki. Dzięki temu niemal mi się nie zdarza zgubić miejsca. Dla osób z wadami wzroku, tez może być lepiej czytać z czytnika, bo sobie zmienią wielkość tekstu. Książki papierowe też lubię. Ich przewagą jest okładka.

    2
  36. Przemek pisze:

    Medium na którym się czyta nie ma nic wspólnego z odbiorem książek. To wypadkowa wygody, przyzwyczajeń, wieku, możliwości (z uwzględnieniem możliwości technicznych, czy fizycznych takich np. wady wzroku/słuchu) oraz celu odbiorcy. Krytyka audiobooków, też jest bez sensu bez przeprowadzenia poważnych badań, z uwzględnieniem kontekstu w którym porusza się czytelnik. Każda osoba znajdująca czas na literaturę zazwyczaj zyskuje a nie traci. Forma nie ma znaczenia, jeśli tylko spełnia oczekiwania odbiorcy. Książka papierowa nigdy nie wypełni potrzeb rodzica słuchającego powieści na spacerze z dzieckiem. Zwolennik papieru powie, że audiobook ogranicza wyobraźnię czytelnika. A taki rodzic powie, że wręcz przeciwnie. Jego wyobraźnia jest dodatkowo stymulowana wbrew okolicznościom. A książki papierowej nawet by nie ogarnął. A jeśli uczymy się języków czytając ebooka to co? No proszę. To kliknij sobie w „papierową książkę” i uzyskaj natychmiastowe tłumaczenie. To żadne teorie, tylko czysty subiektywizm. Nie ma nawet o czym dyskutować poza dyskusją nad ograniczeniami poznawczymi autora totylkoteoria.pl. Pozdrawiam,

    3
    • Przemek pisze:

      Oczywiście powinno być „takich jak np. wady wzroku/słuchu”, tak dla „czepialskich”.

      0
    • kjonca pisze:

      „Medium na którym się czyta nie ma nic wspólnego z odbiorem książek. To wypadkowa wygody, przyzwyczajeń, wieku, możliwości (z uwzględnieniem możliwości technicznych, czy fizycznych takich np. wady wzroku/słuchu) oraz celu odbiorcy. ”

      Pojechałeś. Akurat badania wskazują że ma. Właśnie o tym jest artykuł o którym jest artykuł Roberta (niezależnie od błędnych wniosków.)

      1
    • mikeyoski pisze:

      W moim przypadku jak najbardziej ma. O ile na równi stawiam papier i e-papier, tak do audiobooków się nie przekonam. Ta forma przekazywania treści nie trafia do mnie w ogóle. Jestem wzrokowcem i tyle. Słuchając audiobooka łatwo się rozpraszam i łapię na tym, że w zasadzie nie wiem czego słucham. Muszę wracać, słuchać na nowo. To nie dla mnie :)

      8
      • ChuckB pisze:

        Słuchanie to nie czytanie!
        Dla wielu, w różnych przypadkach i sytuacjach spełnia swoją rolę i jest potrzebne.
        Nie zmienia to faktu, że to słuchanie a nie czytanie.

        3
  37. Czytelnik pisze:

    Autor artykułu świadomie pominął, że Sakowski zwrócił uwagę, że wyspy badaczy na korzyść książek przemawia to, że w ich przypadku czytelnicy cofają się, żeby zajrzeć we wcześniejsze fragment itp? Czy też jest ciąg dalszy nagonki na Sakowskiego po jego coming oucie, jak to zostało zmanipulowany za dzieciaka przez działacza lgbt i faszerowany nielegalnie hormonami, żeby „zmienił płeć”?

    2
    • Robert Drózd pisze:

      To czy się cofamy, zależy przede wszystkim od rodzaju książki. W podręcznikach – często, w powieściach prawie nigdy. No i jak piszę w części poświęconej Kindle DX producenci czytników wiedzą o tej potrzebie i wyposażają czytniki w narzędzia do szybkiego „kartkowania”.

      Co do sugestii, że to jest jakaś nagonka, rozumiem, że niektórzy mogą wszędzie widzieć spisek, ale mój artykuł jest odpowiedzią na inny artykuł i nie ma żadnego związku z poglądami autora na inne tematy. Co więcej, nie dopuszczam na tym blogu osobistego atakowania za poglądy i parę mniej wybrednych komentarzy usunąłem.

      11
      • Verte pisze:

        Czyżby , trzecie zdanie w Pana tekście i figura stylistyczna
        „określającego się jako dziennikarz naukowy” ??? O odrażajacych komentarzach pod tekstem nie wspomnę. Żenujące.

        1
        • kjonca pisze:

          Ale jaka figura stylistyczna? „Jestem[…]dziennikarzem naukowym” jest na blogu autora – wystarczy kliknąć „Autor”

          9
        • Sylwia pisze:

          Ale nikt tu nie obraża samego autora (albo może ci, którzy to robili zostali usunięci z komentarzy). Artykuł miał na celu obnażenie wyciąganych wniosków z przestarzałych badań, które to wnioski mogą być prawdziwe dla czytania na telefonie, tablecie czy komputerze, ale nijak nie można z nich wyciągać informacji na temat czytników, bo nikt tych badań na czytnikach nie robił.

          A ewentualne zarzuty do samego autora, to ja mam teraz właściwie tylko jeden: rozumiem, że można napisać tekst na temat, na który się nie zna i nie zwrócić przez to uwagi, że wyciąga się niewłaściwie wnioski, ale jeżeli ktoś znający się na temacie jak Robert tłumaczy kulturalnie co człowiek zrobił źle, to warto jest umieć przyznać się do błędu. Pan Łukasz Sakowski stracił sporo mojego zaufania, zwłaszcza po publikowanych tutaj i na swoim blogu komentarzach. Bo tutaj to wiem, że artykuł wyciągnął błędne wnioski, bo też się trochę znam na temacie, ale jeżeli będzie artykuł na inny, nieznany mi temat, to jaką mam pewność, że nie będzie podobnie? Więc bezpieczniej nie czytać tego bloga i nieryzykować uwierzenie w nieprawdziwe informacje.

          A ja nawet z chęcią bym przeczytała badanie porównujące czytanie książek papierowych i ebooków, ale musiałoby to być zrobione porządnie.

          5
          • kjonca pisze:

            „Bo tutaj to wiem, że artykuł wyciągnął błędne wnioski, bo też się trochę znam na temacie, ale jeżeli będzie artykuł na inny, nieznany mi temat, to jaką mam pewność, że nie będzie podobnie? ”
            No i nie wiem czy wywalić 'Bioksiążkę ” z alrtów czy nie …

            1
            • Sylwia pisze:

              Ja mówię wyłącznie za siebie, że zaczęłam mieć obawy ;) Nie odpowiadam za decyzje innych ;)

              0
              • kjonca pisze:

                Ja to rozumiem. Tylko zacząłem mieć podobne obawy :) A te obawy decydują o potencjalnym wydaniu (bądź nie) kasy…

                1
              • Sylwia pisze:

                Rozumiem, rozumiem, bo też miałam tę książkę na liście do kupienia, a teraz nie wiem czy zdecyduje się wydać na nią te moje ciężko zarobione pieniądze ;)

                0
              • asymon pisze:

                A ja właśnie dodałem, bo choć tematy dosyć podstawowe, to pewnie się czegoś ciekawego dowiem. A ten źle nie robi, kto nic nie robi, sam blog jest ciekawy i często merytoryczny.

                Tylko poczekam na promocję ebooka, nie złapie się na tę celoluzową podpuchę w ebookpoint.

                0
            • Fretka pisze:

              Przeczytałam, byłam bardzo niezadowolona. Zagadnienia proste wymieszane ze specjalistycznym słownictwem, a do tego okraszone wrzutkami na nielubiane grupy społeczne i, jak się później okazało, dissem z powodu osobistych przeżyć na inne. Nikt mi tego czasu już nie odda, o co mam wielki żal.

              0
              • Sylwia pisze:

                „okraszone wrzutkami na nielubiane grupy społeczne” – tego to akurat się nie boję, bo czytałam o tym temacie u innych, wiarygodnych autorów, którzy nie mieli z tematem żadnych „powodów osobistych” i zgadzają się z Łukaszem (czy może raczej Łukasz zgadza się z nimi, bo podejrzewam, że ci autorzy nawet nie mają pojęcia o tym, że ktoś taki jak Łukasz Sakowski istnieje). Bardziej obawiam się wprowadzenia w błąd w przypadku tematów, na których się nie znam.

                1
      • Verte pisze:

        Czyżby , trzecie zdanie w Pana tekście i figura stylistyczna
        „określającego się jako dziennikarz naukowy” ??? O odrażajacych komentarzach pod tekstem nie wspomnę.
        To przytoczonej przez Sakowskiego literatury odniósł się Pan tez mocno wybiórczo.

        1
  38. asymon pisze:

    Na blogu Łukasza jest zakładka kim jestem:
    Łukasz Sakowski. Biolog z Poznania, bloger naukowy, współzałożyciel polskiego Marszu dla Nauki, organizator plebiscytu na Biologiczną Bzdurę Roku, absolwent biologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

    Dziennikarzem określa się zwykle osoby, które ukończyły studia dziennikarskie.

    Choć w sumie nie wiem, skąd Robert zaczerpnął informację, że Łukasz określa się jako dziennikarz naukowy? [potrzebne źródło]

    0
  39. mikeyoski pisze:

    Brałem kiedyś udział w internetowej dyskusji nt. książek. Jakiś pan zaczął snuć swoją wizję, że elektronika to zło, że to szkodliwe dla oczu, że to nas ogłupia (sic!), a na końcu wyciągnął argument, że miętolenie kartek ma jakiś wielce zbawienny wpływ na niemalże wszystko. W końcu się poddałem.

    Widać jednak duch w narodzie nie ginie i co jakiś czas jakiś ignorant weźmie się za coś, o czym naprawdę nie ma pojęcia i pociągnie za sobą innych. Zamiast walczyć o czytelnika w jakiejkolwiek postaci, to jeszcze utrudniamy mu życie.

    Ciekawe czy właściciele Vesper też mają takie podejście, bo to już wiem, że e-booki to zło. Chociaż im pewnie chodzi o piractwo. A może się mylę? :)

    3
    • Sylwia pisze:

      Mnie to „bawi” jak czytam jakiekolwiek komentarze na Lubimy Czytać. Tam to się dopiero dzieje jak ktoś wspomni, że lubi ebooki. O matko jedyna! Zlatuje się „chmara”, która dorobiła sobie religię do czytania książek papierowych i wszystkich czytajacych ebooki traktują jak heretyków.

      10
  40. Nikt pisze:

    Z moich badań wynika, że książka papierowa faktycznie różni się od książki cyfrowej, jest bardziej „fizyczna”.
    Dziękuje za (cyfrową) nie/uwagę.

    .

    0
  41. zenobiusz pisze:

    Chciałem napisać jakiś mądry komentarz, ale treść artykułu wyleciała mi z głowy.
    Muszę go sobie wydrukować…

    11
  42. Grzegorz Burdacki pisze:

    Możliwe, że gdyby nie zasłaniali wskaźnika postępu (wskazujacego ile stron przeczytaliśmy), to na jego podstawie byłaby określana lokalizacja danego fragmentu w tekście. Więc robilibyśmy to, ale na innej podstawie

    0
  43. Grzegorz Burdacki pisze:

    Napisałem długi komentarz i nie mogłem go wysłać, bo gdzieś w komentarzach już ktoś o tym napisał. Funkcja jak dla mnie bez sensu. Powtarzanie niektórych kwestii może mieć wiele funkcji np informowanie o ważnej kwestii

    0
    • Sylwia pisze:

      Jak się wysyła komentarz to trzeba raz kliknąć i poczekać (trwa to chwilę). Wtedy nie dodają się duplikaty ;)

      0
  44. Gbur pisze:

    A jednak wiadomość się wysłała. Ten komunikat wyglądał na błąd. I nie było informacji, że komentarz przeszedł, dlatego tak wyszło ;)

    0
  45. Marek Pe pisze:

    Dobrze mi się czyta na czytniku, brakuje mi tylko jednej funkcji…. Autor i tytuł gdzieś np koło licznika stron lub u góry. Ten problem przerasta autorów oprogramowania od wielu lat.
    Mając książkę papierową okładkę, a na niej tytuł widać kilka razy dziennie… w czytniku trzeba wrócić do menu.

    1
  46. piotr pisze:

    Mieszkam za granicą, lubię czytać i lubię czytać po polsku. A największym problem dla mnie jest, że niektóre księgarnie nie akceptują PayPala. ;) (to taki żarcik)
    W świecie bez e-booków chyba bym już po polsku nie poczytał. Na papierze mam komiksy i albumy.
    Porównanie książki papierowej z plikiem pdf, wyświetlonym na urządzeniu dedykowanym do prezentacji ebooków to jest bzdura.

    1
  47. 123rober pisze:

    Ale na papierowej książce można zaznaczać fragmenty np. ołówkiem i to pomaga nam zapamiętywać rzeczy, aktywujemy obie półkule mózgowe, na ebooku tak nie zrobimy.

    0
    • Sylwia pisze:

      W życiu swoim nie zaznaczyłam niczego na papierowej książce ołówkiem, bo mi ich było szkoda (tj. książek). Za to zaznaczam bardzo dużo cytatów na Kindle’u i często do nich wracam, zwłaszcza, że mogę to zrobić w każdej chwili otwierając książkę na telefonie gdzie mam zsynchronizowane wszystkie moje cytaty.

      3
      • Olej pisze:

        tez nigdy nie zaznaczalem niczego w papierowej ksiazce, nawet mi do glowy nie przyszlo
        inna sprawa ze w ebooku tez nie ;)

        0
    • asymon pisze:

      Co to znaczy „aktywujemy obie półkule”? Czy chodzi o dawno obalony mit, że lewa półkula jest bardziej „ścisła”, a prawa „artystyczna”?

      2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.