Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Czy e-booki zmienią rynek książki? Dyskusja w radiowej Dwójce

radio_program2

13 maja 2015 w radiowej Dwójce miała miejsce bardzo ciekawa dyskusja o przyszłości książki, a na stronach Dwójki możemy teraz odsłuchać ją w całości.

Gośćmi audycji byli:

  • dr Roman Chymkowski z Biblioteki Narodowej
  • pisarz Jacek Dukaj (w osobnej wypowiedzi)
  • Jolanta Karwowska z Fundacji Festina Lente
  • Jacek Weichert z Allegro.

Audycję prowadziła Katarzyna Hagmajer-Kwiatek, która w kontekście ostatnich Targów stwierdziła, że trudno jej sobie wyobrazić targi e-booków.

Roman Chymkowski zauważa, że jednak rewolucja już się dokonała i druk nie ma monopolu – liczy się to, jak czytelnicy samą książkę postrzegają. Zresztą już w encyklopediach z lat 70. były definicje książki wskazujące na treść, a nie na jej materialną postać.  W historii istniały też książki zapamiętywane, przekazywane ustnie, które nimi wciąż były. Dlatego można powiedzieć, że teraz książka powraca do abstrakcyjnej postaci. Czytanie książki cyfrowej bardziej przypomina przewijanie zwoju, który też nie miał wyróżnionych stron.

Jacek Dukaj, który regularnie korzysta z Kindle, podkreślał, że istotowo książka to opowieść – a tylko przyzwyczajenie do nośników sugeruje nam, że są potrzebne. Prorokuje też, że książka elektroniczna nie przetrwa dłużej niż jedno pokolenie – zaniknie po prostu hardware w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. To samo zresztą mówił w wywiadzie dla nas. Kierunek zmian to przerzucanie tekstu do naszej świadomości – ale na razie jeszcze do tego daleko.

Według Dukaja – brak interaktywności w e-bookach wynika że jest to po prostu mało opłacalne. Książki tradycyjne były najtańszym sposobem na wejście w inną rzeczywistość – bo tę tworzył sobie nasz mózg – ale różne dodatki do książek, np. druk 3D, choć wciaż drogie – mogą nam zmienić sposób czytania.

Jacek Weichert zwrócił uwagę na różnice między czytnikiem (jako odpowiednikiem książki papierowej) i innymi urządzeniami. No, my to wiemy, ale słuchaczom warto to przypominać.

Przedstawiciel Biblioteki Narodowej wspomina, że jednak większość ludzi, którzy deklarują, że czytają e-booki korzysta z laptopów i komputerów stacjonarnych. To pokazuje, jak dużo jeszcze o czytnikach trzeba mówić. Weichert zwraca uwagę, że dopóki dla ludzi e-book to format PDF – nie będą próbowali czytania na innych urządzeniach. O zdobycie PDF też jest łatwiej w postaci nielegalnej. A co z e-bookami w formatach mobilnych? „Starość aksolotla” nie miała ani jednej pirackiej kopii.

Sporo ciekawych spostrzeżeń i parę osób wysyłało mi linka do tej audycji. Warto więc posłuchać.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

51 odpowiedzi na „Czy e-booki zmienią rynek książki? Dyskusja w radiowej Dwójce

  1. Simplex pisze:

    „Starość aksolotla” nie miała ani jednej pirackiej kopii.”

    Jeśli to faktycznie prawda, to chyba jakiś cud.

    0
    • R pisze:

      Tez niechce mi się w to wierzyć, ale jak zawsze powtarzam: W internecie jest wszystko, po prostu my nie potrafimy tego znaleźć.

      0
      • Creetsher pisze:

        Odpowiednie zapytanie wujka Google i drugi link pokazał, że istnieje piracka wersja.
        Faktem jest, że musiało minąć prawie 2 miesiące by sie pojawiła.

        0
    • rudy102 pisze:

      Nie cud, tylko praktyczny przykład pokazujący, że ebooki są za drogie.

      0
    • YuukiSaya pisze:

      Już nieprawda, niedawno wypatrzyłam piracką kopię… Ale przyznam, że dopiero jakieś 3 miesiące po premierze, co na tak chodliwy tytuł (chodliwy wśród e-czytelników) jest bombastycznie długo. Eony wręcz.

      0
  2. Eczytanie pisze:

    Wszystko jest za drogie, jeśli można to mieć za darmo, kradnąc.

    0
  3. Szary Gandalf pisze:

    Jak ebook’i mają zniknąć, to na równi z grami komputerowych, filmami i muzyką. Te rynki tak samo wcześniej ewoluowały do świata cyfrowego i miały/mają te same problemy.
    Mało osób bierze pod uwagę, że tak jak jest teraz, jest optymalnie. Pamiętam film z lat 80-tych (nie pamiętam tytułu), o robocie który lubił czytać książki. Brał książkę do ręki i metalowym kciukiem szybką kartkując czytał całość w kilka sekund. Po przeczytaniu tak setek czy nawet tysięcy książek, miał swoje ulubione tytuły. I w wolnym czasie, te ulubione książki czytał raz jeszcze, ale powoli, wyraz po wyrazie, zdanie po zdaniu tak jakby chciał wymawiać tekst w zrozumiałym dla wszystkich tempie. Widocznie tak najlepiej książki się czyta.

    0
    • erkagie pisze:

      „Krótkie spięcie”. Często leciał w paśmie „Lato z jedynką”. Ech, sentymenty.

      0
    • Kukurydza pisze:

      Gandalfie nie zrozumiałeś. Zniknie hardware. Po prostu dojdziemy do takiego stadium rozwoju, że nie będzie już potrzebny czytnik.

      0
      • Szary Gandalf pisze:

        Aaaaa… bo skumałem, że znikną urządzenia, a książka będzie wpierdzielana do głowy w sekundę jakimś piorunem i od razu przeczytana. A ona będzie wyświetlana strona po stronie w głowie. Czy znowu coś nakręciłem?
        Tak w ogóle w latach 50-tych panowała powszechna pewność, że na przełomie wieków auta będą latać. A co ciekawe, większość aut z lat 50-tych było ładniejszych od większości aut obecnych nam teraz. Nie twierdzę, że nie fajnie pomarzyć o przyszłości. Ale nie fajnie brać ją przesadnie na serio i nie doceniać obecnych technologii.
        Jak spotkacie Dukaja, zapytajcie dlaczego moja beemka nie lata. W zamian gdy minie pokolenie, zapytam innego marzyciela dlaczego dalej macie pełne półki książek.

        0
  4. erkagie pisze:

    Ciekawa dyskusja. Spodobał mi się optymizm rozmówców, że w Polsce nie jest tak źle z liczbą czytelników. Osobiście go nie tylko nie podzielam, ale wręcz załamuję ręce. To jednak temat na oddzielną dyskusję.

    Kilka spraw poruszyło mnie bardziej. Temat cen e-książek. Moim zdaniem tu rozmowa zawisła między skrajnościami. Z jednej strony opinie o znacznie niższym koszcie wyprodukowania książki elektronicznej (1/3-1/2 ceny druku, jak rozumiem całego nakładu) w formie… „tradycyjnej”, czyli po prostu tekst, jak w przypadku beletrystyki, a z drugiej p. Karwowska („różne formaty zdjęć na różne systemy”, hę?), której fundacja zajmuje się wydawaniem niestandardowych opracowań, bo i z audio, i z grami, ale to dlatego, że i grupa docelowa jest niestandardowa. Podany został przykład nowej książki Dukaja, której koszt pewnie był spory, ale to wyjątkowa premiera, udostępnionej za ok. 10 zł. Tak, jak dla Allegro to była specyficzna pozycja, bo pierwsza wydana pod ich godłem, tak target też jednak specyficzny, bo czytelnicy fantastyki. Badań nie czytałem/widziałem/przeprowadzałem, ale zwykła obserwacja, moim zdaniem, wystarczy, żeby zorientować się, że to właśnie fanów tego gatunku jest wśród legalnie czytających elektronicznie najwięcej (jeśli dobrze pamiętam wpis o premierze „Starości…” miał tutaj komentarzy nawet więcej niż gorące dyskusje o stałej cenie). Swoje zatem zapewne i tak, mimo niskiej ceny, zarobili. Nie każda książka jest premierą Dukaja, więc i nie każda będzie mogła liczyć na taki popyt stąd rozumiem jednak ceny wyższe. Ale, tu zgodzę się z Jackiem Weichertem, że też nie w okolicach 40 zł. Zabrakło w dyskusji, brakuje w księgarniach złotego środka.

    Wizja przekazu treści wprost do świadomości (czy aby wciąż?) czytelnika, czyli przykład kolejnej formy „książki” jest chyba jednak dalej hard sci-fi. Nawet jeśli możliwości zaczynają się pojawiać, to mówimy o implantach, chirurgicznej ingerencji w ciało i nie wierzę, ze względów czysto materialnych, na szybką i dużą popularność takich środków. Najpierw zresztą czeka je zastosowanie w medycynie, a i do tego daleka droga (jeśli dobrze pamiętam dopiero zaczęli wchodzić w fazę badań klinicznych). Gdybym miał się zakładać, postawiłbym jednak na to, że moje, młode pokolenie, tego jeszcze nie uświadczy. (Nie raz, nie dwa słuszne skądinąd fantastyczne wizje pisarzy mijały się z ich rachunkami o całe dekady.)

    No i trzecia rzecz, słusznie poruszona. Z czego korzysta e-czytelnik? Górują laptopy i tablety, a czytniki na szarym końcu. Więc o ile rynek e-książek (Jak mierzony? Tylko legalne czy piraty również?) rośnie, mnie zastanawia jak bardzo proporcjonalny do niego jest wzrost użytkowników urządzeń dedykowanych, bo to oni w większości, tak mi się zdaje, stoją za rzeczywistym rozwojem tegoż rynku (najwięcej z nich za książki płaci).

    I wyszedł elaborat, ale i dyskusja nie była krótka, więc proporcja chyba zachowana.

    0
    • Damian pisze:

      Dedykowany – uprzejmie służę odnośnikiem do słownika PWN http://sjp.pwn.pl/szukaj/dedykowany.html. Idź i nie grzesz więcej. Chyba, że chodziło ci o urządzenia z dedykacją Dukaja…

      0
      • erkagie pisze:

        Dziękuję.

        0
        • GoodBishop pisze:

          Chodziło o tę uwagę?

          Dla informatycznego znaczenia dedicated co najmniej dwa słowniki podają tłumaczenie dedykowany: Wielki słownik angielsko-polski PWN-Oxford i Słownik komputerów i Internetu (Wilga 1999). W tej sytuacji na pewno nie można traktować takiego tłumaczenia jako błąd.

          0
          • Damian pisze:

            Erkagie użył słowa dedykowany (imiesłów przymiotnikowy bierny) w znaczeniu „specjalnie przeznaczony do czegoś”. W języku polskim dedykować nie ma takiego znaczenia. Jest to kalka z języka angielskiego, niestety często teraz stosowana. Gdybyś przeczytał całą cytowaną wypowiedź wszystko byłoby jasne.

            0
            • GoodBishop pisze:

              To w takim razie na co zamienić „wzrost użytkowników urządzeń dedykowanych” (bez zmiany znaczenia i bez dodawania czegokolwiek)? To, że słowo pochodzi z innego języka, to jeszcze nie problem – trudno zbudować polskie zdanie bez zapożyczeń.

              0
              • h. pisze:

                „przeznaczonych do” „specjalnych/specjalistycznych”. To właśnie dlatego jest błąd, że to zapożyczenie zbędne (a nawet nie zapożyczenie tylko zwykła kalka).

                0
              • KonradK pisze:

                @h.

                Słowo „dedykowany” też jest zapożyczeniem, z łaciny. Kiedyś go nie było w polskim i ktoś mógł wytykać jego stosowanie zamiast „poświęcony czemuś/komuś”.

                0
          • silk pisze:

            Kolejny akapit wyjaśnia kontekst:

            Jeśli dedicated jest użyte przymiotnikowo (dedicated computer), to nie znam lepszego odpowiednika polskiego. Jeśli natomiast jest to niewątpliwy imiesłów (computer dedicated to audio recording), to przynajmniej w niektórych kontekstach zręczniejsze i bardziej precyzyjne może być tłumaczenie przez przeznaczony, zarezerwowany itp.

            0
  5. asymon pisze:

    Dukaj dobrze mówi, za dziesięć lat pionierzy będą sobie instalować „cranial jack” (czytam właśnie Neuromacera), za 30 lat będą standardem, czyli właśnie następne pokolenie. Przypomnij sobie, jak wyglądały telefony komórkowe 20 lat temu i co potrafiły.

    A implanty medyczne, typu protezy kości, są już od dawna i nie jest to żadna rocket science, refunduje je NFZ.

    0
    • erkagie pisze:

      Mówimy o implantach, które mają bezpośredni wpływ na pracę mózgu czy układ nerwowy, a takie wciąż są w fazie „testów”. I to nie takie, które docierają do świadomości, ale wysyłają impulsy, żeby sterować pracą odpowiednich organów. Czeka nas zatem przejście od rocket science do przyszłego rocket science. Nie twierdzę, że to nie będzie możliwe. Twierdzę, że taka zachcianka, no bo nie potrzeba, będzie kosztowała krocie. Medycyna i operacja na mózgu to jednak nie ten sam koszt, co komórki. Nawet 30 lat temu. Więc ani to popularności nie zdobędzie, a zatem rynku też nie zmieni.

      0
      • asymon pisze:

        OK, mogę się założyć że za 30 lat będziemy przeglądać Świat Czytników na czymś, co mamy w sobie, nie na sobie ani przy sobie :-)

        Dla jasności, nie chodzi mi o wszczepy jakoś diametralnie zmieniające pracę mózgu, ale o taką miniaturyzację sprzętu komunikacyjnego, że dostęp do internetu (czy też następcy internetu) będzie naturalny i nieświadomy. A ebooki będziemy wyświetlać sobie bezpośrednio na siatkówce.

        0
        • erkagie pisze:

          Założyłbym się, gdybym miał pewność, że o zakładzie za 30 lat bym pamiętał. Ale z pokorą przyjmę, za 30 lat, stronę internetową, billboard, wstęgę za samolotem czy cokolwiek innego z napisem „erkagie, a nie mówiłem? asymon”.

          No to zakładając taki, prostszy sposób, pojawia się wciąż z jednej strony koszt. To wciąż operacja, więc wydatek byłby spory, lekko mówiąc. Druga strona medalu to to, o czym wspomniał/a Lidejo – względy ideologiczne. Takie implanty byłyby dziełem bardziej korporacji niż rządów, ale o to mniejsza. Trzeba byłoby wielkiej odwagi, żeby zaufać ich dobrym intencjom. To już nie jest kwestia telefonu w kieszeni, który może szpiegować. To coś znacznie głębszego. Nie sądzę, aby ludzie zdecydowali się sprzyjać popularyzacji takich rozwiązań. Jeśli się pomylę, najwyżej zobaczę ten billboard.

          0
          • asymon pisze:

            Zupełnie na marginesie, przypomniało mi się „Brazil” i rozwiązanie problemu dużych monitorów proponowane w 1985 r. 1, 2.

            Tak, wiem że to wizja bardziej artystyczna, niż naukowa ;-)

            0
    • Lidejo pisze:

      Co innego wyprodukować jakieś urządzenie, a co innego wszczepić je w człowieka. To nie jest tylko kwestia zainstalowania taśmy w fabryce. No i ludzie w większości będą mieli opór przed ingerencją w swoje ciało, nie tylko z powodów ideologicznych. Wystarczy porównać liczbę osób decydujących się na tak banalny zabieg jak tatuaż.

      A co do pisarzy sf, to miewali oni dobre pomysły, tylko kompletnie nie w tym kierunku co trzeba. Różne latające taksówki i takie tam, a nikt nie przewidział cywilizacji informacyjnej, nanotechnologii, inżynierii genetycznej. My też nie wiemy, jakie odkrycia będą bazą postępu nauki za 50 czy 100 lat i nasze przewidywania są równie pozbawione sensu co utopie Verne’a.

      0
      • erkagie pisze:

        Dlatego ja, choć do sci-fi przekonałem się niedawno, za warte uwagi uważam te, za Dukajem – „dzieła”, które pod postacią futurystycznej wizji stawiają pytania o kondycję człowieka, idei humanizmu, a nie skupiają się na wynalazczości (to jest dobre jako płaszczyk, paralela czy metafora na tu i teraz). Nie są próbą, w wyłącznym sensie, predykcji przyszłości. To zostawmy inżynierom. Tak już całkiem odbiegając od dyskusji.

        0
        • YuukiSaya pisze:

          Obecnie najlepsze pytania i spory dotyczące człowieka, Boga, inteligencji i świadomości prowadzone są właśnie w literaturze s-f. I kolejne scenariusze zderzenia ludzkości z technologią przekraczającą pojmowanie – przecież to pisarz właśnie wywołał dyskusje na temat etyki robotów i praw, jakie powinny nimi kierować.

          0
    • AdamK pisze:

      bardziej przypuszczam że nie będzie potrzeba czytników z powodu tego że nikt nie będzie czytał książek, ponieważ ludzie nie będą potrafili się skupić dłużej niż 20 s na czytanym tekście, z filmami może być tak samo ( młodzi głównie oglądają krótkie filmiki na youtubie ).

      0
  6. KonradK pisze:

    Weichert zwraca uwagę, że dopóki dla ludzi e-book to format PDF – ludzie nie będą próbowali czytania na innych urządzeniach.

    Tak samo jak „dla ludzi” ebook to format PDF, tak też „dla ludzi” (w tym wypowiadających się na temat) inne urządzenia do czytania, to takie z ekranem 6 cali.

    Mnie właśnie uciążliwość czytania PDFów na ekranie komputera stacjonarnego skłoniła do zakupu Kindle DX.

    0
    • Kukurydza pisze:

      A mnie troska o zdrowie. Ślęcząc kilka godzin dziennie przed kompem w pracy mam jeszcze się katować czytając książkę? No way….

      0
  7. Marcepan pisze:

    Takie sobie marudzenie o niczym. 15 lat temu były szerokie dyskusje czemu tak mało polaków korzysta z internetu, a przecież to taki fantastyczny wynalazek. Były specjalne badania, statystyki i tabele. Teraz nikt tego tematu nie porusza. Spowszedniał i nie ma o czym gadać. To samo dotyczy książek. Mój pierwszy ebook to biblia na dyskietce, po angielsku, piracka! Później książki w formacie chm i pierwsza beletrystyka po polsku w formacie lit. Oczywiście na wielkim 15′ monitorze crt. Później czytało się książki na telefonie np siemens SL45 który pozwalał wyświetlić na ekranie 3 albo nawet 4 wyrazy. Czytało się na ekranie nawigacji samochodowej, tanim tablecie czy znów na telefonie z androidem. Czytnik to taki trochę krok wstecz… Koloru brak, podświetlenie tylko w drogich modelach, Ivona na głos nie poczyta, tryb dzienny i nocny bardzo podobny ;-) Jasnym jest że czytnik w dzisiejszej formie czeka jeszcze daleka droga i za parę lat będzie wyglądał zupełnie inaczej. Coś czego nie będzie trzeba trzymać w ręku i będzie można z tym zasnąć. Może ekran przypominający dzisiejsze szkło kontaktowe?

    0
  8. Dumeras pisze:

    A czy Pani Katarzyna Hagmajer-Kwiatek jest sobie w stanie wyobrazić e-olimpiadę? Zawody, gdzie zawodnicy siedzą przed komputerami, widzowie na wielkiej hali stadionie i jeszcze większe rzesze widzów przed telewizorami i komputerami?
    Podpowiem, nie musi sobie wyobrażać, to już się dzieje. Więc takie „materialne” targi e-booków też są możliwe, zwłaszcza na rynku tak rozdrobnionym jak polski. Może inna forma, może inne podejście do tematu jest potrzebne.
    Ale należy zacząć od zmiany podejścia, że „zapach książki” jest najważniejszy ;-)

    0
  9. Piotr pisze:

    E-olimpiada to według mnie byłoby coś co po prostu, by się nie sprawdziło. Dlaczego tak uważam, ponieważ byłoby to tak nudne jak flaki z olejem i nie wiele osób, by tak naprawdę przekonało, by się do tego.

    0
    • Ocelot pisze:

      Naprawdę ? Poszukaj hasła e-sport, sprawozdań z eventów i sprawdź jaką miały widownię.
      Dla nie których są o niebo ciekawsze niż dowolny mecz np. piłki nożnej.

      A co do targów e-ksiązki. Nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie z uporem utożsamiają książkę z jej materialną formą. Rozumie, że dla nich treść jest nieistotna, a zapisana na zwojach wymagałaby pewnie „Targów Zwojów” ;).
      Pamiętam, ze na któryś z poprzednich targach książki w Krakowie, na stoisku kilku wydawnictw można było znaleźć e-booki w postaci materialnej czyli „karteczki” z kodem który umożliwiał pobranie książki z księgarni internetowej. Empik swego czasu sprzedawał tak e-booki w sklepach stacjonarnych.
      Jeżeli producent nie potrafi/chce porządnie zareklamować zalety elektronicznego czytania, niech chociaż wydawnictwa, przy każdej książce papierowej postawią pudełko z kodami na wersję e. Wtedy wystarczy jeden rodzaj targów.

      0
      • asymon pisze:

        W zeszłym roku na stoisku Helionu była duża ściana z kodami QR, choć tylko próbki. Niestety była w takim miejscu, że chcąc zrobić zdjęcie, trzeba było deptać osoby siedziące przy stoliku służącym do rozmów czy spotkań z autorami…

        Pewnie było mało pobrań (nie dziwię się), więc w tym roku z pomysłu zrezygnowano.

        0

Skomentuj R Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.