Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Błędne alerty cenowe

Wielu z was mogło dziś dostać błędne alerty o niskich cenach e-booków.

Wynikają one z błędów które w swoich danych miała księgarnia IBUK. Przepraszam was za problemy, a księgarnię chwilowo wyłączam z porównywarki.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ogłoszenia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

72 odpowiedzi na „Błędne alerty cenowe

  1. Big Lebowski pisze:

    Bardzo dobry pomysł bo dostałem dziś kilkanaście maili.

    5
    • K. pisze:

      Sprawdziłem i okazało się, że rano zamówiłem 38 książek. Ostatecznie dostałem tylko trzy. Tak sobie myślę, że to dobra okazja, aby zastanowić się nad swoimi zachowaniami zakupowymi… :)

      6
  2. Bociek pisze:

    Ja na szczęście „wyzerowałem” ustawione alerty, robiąc wczoraj zakupy w ibuk właśnie. Zdążyłem je wczoraj usunąć, skoro były już niepotrzebne.

    0
  3. Hubert pisze:

    Mam wątpliwości co do uczciwości postępowania ibuk.pl Klient widzi bardzo atrakcyjną cenę, wkłada towar do koszyka, płaci, czyli kasa znika, dostaje „paragon – potwierdzenie” dokonania zakupów via e-mail. A potem się mu zabiera cukierki. Firma jest dla mnie skończona…

    9
  4. zipper pisze:

    Ja proponuję całkiem wyłączyć powiadomienia dla sklepu IBUK.pl, najlepiej na zawsze ;-)

    15
  5. Rozyk pisze:

    Robert, udanego urlopu 😀

    3
  6. Andy pisze:

    To trwa już od wczoraj! Co najmniej, przynajmniej w moim przypadku. W każdym razie to nieładny chwyt. Na szczęście zorientowałem się na tyle szybko, że nie zamówiłem.

    0
    • Piotek pisze:

      Ja dziś rano zrobiłem zakupy w dobrej wierze, choć zszokowany wielkością promocji. 10 perełek, na które polowałem od dłuższego czasu. Zapłaciłem, pobrałem i jak sami mi wyliczyli zaoszczędziłem ponad 400 PLN. Farcik :)

      1
  7. Agnes pisze:

    A do mnie przyszedł email zaczynający się od słów „Szanowny Panie”, choć z danych klienta wynika jasno, że jestem kobietą. Śmiać się, czy płakać? Kupić coś jeszcze kiedykolwiek w ibuk/ravelo?

    2
    • Shakuahi pisze:

      Takie akcje wbrew pozorom dzieją się raz po raz, z rok temu Nike miało podobną wpadkę, tylko z butami. Ludzie pokupowali, dwa dni była cisza z ich strony aż w końcu poszedł do wszystkich mail, anulowali zamówienia i tyle było zakupów. Takie rzeczy się zdarzają i raczej będą zdarzać. Oczywiście to jest decyzja każdego z nas czy jest skłonny wybaczyć czy nie ;) Ja sobie obiecałam, że już nigdy nie kupię w Agito (teraz Emag) i konsekwentnie trzymam się tej decyzji a już parę kuszących promocji było odkąd się z nimi przez rok bujałam. :)

      1
  8. Shakuahi pisze:

    Robert jeden dzień na urlopie i już się wszystko rypie. :D

    11
  9. oktaryna pisze:

    I po zabawie. Kasa wróciła ale dwie książki się udało dostać. Nie chcą robić interesów to nie. Wyszli z tego bez twarzy. Chociaż jakiś kupon zniżkowy na odwal się i już byłoby miłej. Tym bardziej że część zamówień zrealizowali i sytuacja trwała 2 dni. Cyrk na kółkach.

    2
  10. Miniut pisze:

    A ja się nie godzę na odstąpienie od umowy. Myślę, że ich pozycja prawna wcale nie jest taka oczywista. Zabrali mi z półki książki, które już tam były! Żeby chociaż dali coś na otarcie łez i za fatygę – straciłem sporo czasu na przeglądanie oferty.

    3
  11. Kuba pisze:

    Żeby wyjść z tego jakoś z twarzą, mogliby zrobić przecenę powiedzmy 50% na cały asortyment. Myślę, że dużo osób i tak by się skusiło na te książki, które im zostały wyszarpane.

    3
    • zipper pisze:

      mogliby dać jakikolwiek voucher na cokolwiek. Chociażby za to, że przez jakiś czas jestem w plecy ~100 zł i czekam na zwrot (ja jeszcze nie dostałem)

      3
  12. Gregrex pisze:

    W czasach trudnego internetu i trudnej sprzedaży stracili niepowtarzalną okazję na reklamę, marketing szeptany itd – kojarzyliby się z „okazjami”, niskimi cenami i zyskaliby sporą renomę a być może nawet rozgłos w mediach – jako przykład „polskiego Amazonu”, który wybrnął. Czy straty były tak duże że nie warto było „wydać” na taką reklamę? Wątpię. Ewentualnie mogli ograniczyć „promocję” do 3 z kupionych przez klienta pozycji, które mógłby wybrać a anulować resztę (w przypadku „hurtowych” zakupów).
    Zamiast tego „zarobili” antyreklamę – czemuś biedny, boś głupi. A niby mądry Polak po szkodzie.

    0
  13. Piotrek pisze:

    Szczerze mówiąc, jestem trochę przerażony. To był ewidentny błąd, ale nikomu najwidoczniej nie przeszło na myśl, że wykorzystywanie tego błędu jest niemal równie nieuczciwe jak kradzież. Ja osobiście czułem się jak złodziej wrzucając kolejne pozycje do koszyka. Na szczęście robiłem to zbyt wolno i dobrze, bo by gryzło mnie sumienie.

    8
    • Kondrart pisze:

      Nie no bez przesady. Kupowałem naboje z tuszem do drukarki HP po 150PLN. Nagle pojawiły się podróbki chińskie po 45. Czy czułem się złodziejem kupując je? Nie. Co czułem, kiedy po 2 miesiącach HP obniżył cenę oryginału do 55PLN? Zgadnijcie.
      Doprawdy ebooki w cenach od 2 do 10 pln to nie jest dla mnie jakiś błąd, raczej sygnał, że ktoś poszedł po rozum do głowy.
      Jeśli sklep internetowy ma błąd w oprogramowaniu, to zawiesza obsługę w ciągu sekund. Jeśli nie zawiesza, to znaczy, że mu się opłaca i nie ma co płakać. Tu jest ewidentne działanie nieuczciwego marketingu- podajemy niskie ceny, wabimy klienta, unieważniamy te transakcje, które przynoszą za mały zysk.

      3
      • Wojtek pisze:

        „Doprawdy ebooki w cenach od 2 do 10 pln to nie jest dla mnie jakiś błąd, raczej sygnał, że ktoś poszedł po rozum do głowy.”

        O to to! Ceny w okolicach 5 zł za e-booka plus minus 3 zł są adekwatne do wartości produktu. Cena e-booka na poziomie książki drukowanej jest złodziejstwem ze strony pazernych wydawców i innych podmiotów czerpiących z tego zyski.

        5
        • manowce pisze:

          tym bardziej, że ebookiem nie możesz się wymienić czy go komuś pożyczyć. płacisz tyle, co za książkę w papierze, a oni jakieś smętne historie o licencji produkują.

          1
        • Alcybiades pisze:

          Są warte tyle, ile ktoś zapłaci.

          0
      • Athame pisze:

        Większość moich znajomych uznała, że uczciwą ceną ze e-booka jest cena wyliczona wg przelicznika 1 zł za 100 stron wersji drukowanej, przy standardowym składzie czcionką 11 pt .w formacie B5. Plus mnożnik np. 1,5 dla najbardziej poczytnych autorów. Oczywiście mowa o beletrystyce.

        Mówiąc wprost ceny od ok. 2 zł do max. 13 zł (bez uwzględniania mnożnika). Dobrym przykładem sensownego wykalkulowania ceny jest Wielki Słownik Angielsko–Polski – niespełna 650 000 lokacji na Kindle za $9.84.

        Każda znana mi (lepiej lub gorzej) osoba, która czyta więcej niż 20 e-booków rocznie, przynajmniej część z nich pobiera z chomika lub (częściej) innych nieoficjalnych źródeł (takich, gdzie e-booki często są sformatowane lepiej niż takie bezpośrednio ze sklepów).

        Tak więc sporo osób, podobnie jak Kondrart, uznało że takie ceny wynikają z tego, że ktoś poszedł po rozum do głowy.

        3
  14. U la la pisze:

    Interesujące jest to, że certyfikaty moralności wydaje ktoś, kto mówi, iż zbyt wolno „łupił”, nie zdążył i dzięki temu nie ma wyrzutów sumienia.

    20
    • Piotrek pisze:

      Zgadza się, łupiłem i to przerażające. Miałem świadomość, że robię źle a mimo to robiłem. Smutne.
      Jeszcze smutniejsze, że tak wszyscy spostrzegają sklep.

      8
      • Zipperblog pisze:

        Wiadomo. Jak ja kupię napój 100% smaku myśląc że to 100% soku albo pasztet z zająca 0,01%, to żaden błąd tylko jestem fryzjerem… A jak sklep raz na sto lat popełni błąd to jestem złodziejem

        12
      • U la la pisze:

        Ja myślę Piotrze, że to się da odpokutować. Wystarczy nie nazywać wszystkich złodziejami.

        10
  15. Di pisze:

    O matko, ale tutaj pachnie cebulą :D

    Janusze chcieli wykorzystać oczywisty błąd firmy i teraz mają pretensje do całego świata, że nie udało im się oszukać firmy. Mentalność trzeciego świata…

    1
    • manowce pisze:

      przepraszam, ale chyba nie znasz definicji „oszukiwania”. skoro sklep wystawia towar za taką cenę, a Ty go możesz kupić, to gdzie tu „oszustwo” czy „kradzież”? mentalnością trzeciego świata to jest popełnić błąd i nie umieć tego przyjąć na klatę.

      swojego czasu na jednej stronie internetowej z torebkami laska, która je szyje dała omyłkowo (jak twierdziła) 10% zniżki zamiast 5% (wychodziło jakieś 20 zł „straty”) i potem do ludzi pisała żenujące maile, żeby jej te 20 zł oddawali.

      biznes tak działa, że Twój błąd to Twój problem, a jak ktoś zabiera ludziom towar, który już dostali, to jest to po prostu buractwo. wyobraź sobie teraz, że firma wystawiła, nie wiem, kanapy w złej cenie i po 3 dniach ktoś przyjeżdża do Ciebie do domu i Ci tę kanapę wynosi, no bo on popełnił błąd…

      3
    • debros pisze:

      Nie widzę w tym żadnego cebulactwa.
      Skoro ustawiam alert dla książek które mnie interesują i otrzymuję powiadomienie, że pojawiły się one w cenie, którą określiłem, to gdzie tu „januszowanie”?
      Wiadomo, że pozycje premierowe są zwykle droższe ze względu na zainteresowanie, natomiast po pewnym czasie tanieją, a w promocji pojawiają się nawet za bardzo korzystne kwoty. Mnie się nie spieszy, bestseller mogę przeczytać nawet po roku czy później.
      Gdyby nie to, że zaglądam systematycznie na Świat Czytników, to nawet bym nie wiedział, że wystąpił „oczywisty” błąd w księgarni, lecz dokonał zakupów w dobrej wierze.

      4
  16. Baton pisze:

    Ale serio, naprawdę nie widzicie że coś tu jest jednak nie w porządku?
    Ja jeszcze rozumiem ludzi, którzy nie zorientowali się że to był błąd ze strony sklepu, bo zobaczyli książki w okolicach 10 zł. Ale z tego co widać większość doskonale sobie zdawała sprawę że to pomyłka ze strony sklepu i z premedytacją kupowała książki po 4 zł wiedząc że ktoś się po ludzku pomylił.
    Niby każdy (no, może nie każdy, ale sporo takich osób tu jest) brzydzi się chomikiem, ale jaka jest różnica między kupowaniem książek po 4 zł w wyniku nieuwagi kogoś ze sklepu a ściąganiem z chomika? W pierwszym przypadku zysk księgarni/wydawcy/autora jest zaokrągleniem w excelu. Był nawet tutaj taki artykuł „Nasze pirackie hipokryzje” i dla mnie to jest doskonałe zobrazowanie – ściągnąć z chomika to zło, ale kupić po nierealnie zaniżonej cenie, z pełną świadomością błędu – to już spoko. Co z tego że i tak nikt na tym nie zarobi.
    Oczywiście – sklep to legalne źródło. Ale chcemy żyć w kraju gdzie każdy tylko czyha na błąd kogoś innego żeby to wykorzystać? Idziecie ulicą, komuś wypadnie z kieszeni 10 zł – to też po cichu schowacie do portfela, czy jednak uczciwie podniesiecie i oddacie?
    A najbardziej mnie bawi czytanie jaką to Wam krzywdę sklep zrobił, bo na mocy obowiązującego prawa wycofał się z transakcji będących wyraźnie skutkiem błędu cenowego i nie pozwolił na zaoszczędzenie cebulionów. Serio? xD

    17
    • m. pisze:

      Dobre pytania, też się nad tym zastanawiam. Ale gdzie jest ta granica? Od jakiej kwoty zaczyna się „uczciwa” promocja? Czy kupowanie w Bookrage za „co łaska” to też cwaniactwo? Próbowałem dzisiaj kupić sporo książek, głównie z wydawnictwa Czarne. Księgarnia miałaby z tego niezły przychód. Skąd mam wiedzieć, jak oni rozliczają się z wydawcą i czy jest to to dla nich zyskowne? Zresztą ten sam wydawca czasami rozdaje książki za bezcen w ramach akcji Bookrage. A książki po takich cenach zdarzało mi się przecież kupować w innych promocjach, chociaż przyznaję, że nieczęsto.

      8
      • Baton pisze:

        Bookrage idzie to wszystko oficjalną drogą. Ta akcja jest trochę specjalna – dotyczy kilku książek, trwa określony czas, wydawnictwo daje zielone światło. Nie ma też sztywnej ceny, więc to zależy tylko od nas ile zapłacimy. I wcale nie musi to być złotówka, sama akcja zachęca jednak do większego wsparcia finansowego.
        Co do rozliczania się, to sprzedając tyle bestsellerów na parę złotych to można się domyślić że jednak ciężko wyjść z tego na plus.

        0
    • Klient pisze:

      Dlaczego ja mam swoimi pięniędzmi i straconym czasem, niejako ubezpieczać błędy sklepu wynikłe z niedbalstwa albo niedostatecznych inwestycji w jego infrastrukturę. To jest jego odpowiedzialność i ryzyko. Tak samo jak np. brak backupów, czy nieczytelność ebooków. Sklep zrobił błąd w obsłudze sprzedażowej i powinien ponieść tego konsekwencje. Serio.

      7
      • asymon pisze:

        Z jednej strony rozumiem twoje rozgoryczenie 'okazją’ która przeszła koło nosa, z drugiej ibuk nie jest Chrystusem handlu, żeby brać na ramiona grzechy całej branży, tutaj trochę się rozpędziłeś.

        Zresztą szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio odrzucono mi reklamację, ale może to perspektywa mieszkańca stolicy, gdzie konkurencja większa.

        3
    • Zipperblog pisze:

      Czy chcemy żyć w takim kraju? Bo ja mam jednak wrażenie, że w Polsce konsumenci są oszukiwani na każdym kroku. Nie mówię, że to usprawiedliwia działanie w drugą stronę, ale nie oszukujmy się – przestrzeganie praw konsumenta w Polsce to jest poziom mułu.

      Wie to każdy, kto kiedykolwiek składał reklamację chociażby na buty z jakiejś dużej sieci.

      No i wiesz, kilka pierwszych książek które kupiłem było w cenach powyżej 10 zł. Myślałem że to jakaś gruba promocja. Ich też nie dostałem.

      I myślisz że przed dopisaniem praw konsumenta do odstąpienia od umowy w Polsce jakiś sprzedawca by się pochylił nad twoim błędem, bo myślałeś że cena jest niższa?

      Zanim wprowadzono odsetki maksymalne mało było ludzi zrobionych w 100% odsetek w skali roku?

      Taki kraj. Konsument ma akurat najmniej za uszami.

      I akurat tylko w Polsce zdarza mi się żeby sklep nie zrealizował umowy, bo cena była za niska. W normalnych krajach sklepy biorą pomyłki na klatę.

      11
      • Baton pisze:

        Tak, konsument nie ma łatwo. Wciąż moim zdaniem nie oznacza to, że my w ramach odwetu powinniśmy zachowywać się nieetycznie. Fajnie by było jakby społeczeństwo starało się trzymać jakiś poziom, a widząc takie akcje to ciężko oprzeć się wrażeniu, że masa ludzi tylko czeka na okazję do obłowienia się czyimś kosztem.

        Mogę równie dobrze odpowiedzieć: w normalnych krajach ludzie nie próbują na siłę wykorzystać luk w umowie czy nadmiernego zaufania sklepu wobec konsumenta (patrz głośny przypadek Kuźniara). Amazon ma taką a nie inną politykę dlatego, że na Zachodzie klienci nie przeginają ze swoimi roszczeniami. Wszystko się opiera na zasadach zaufania społecznego którego nam jeszcze sporo brakuje jak widać.

        Swoją drogą, słyszałem też historie od strony customer service, jak nieraz ludzie próbują wyłudzić coś pod pozorem reklamacji. Oddają sprzęt do reklamacji z wyraźnymi uszkodzeniami mechanicznymi twierdząc że „samo przestało działać”. To po prostu działa w dwie strony – mając do czynienia z taką postawą klientów sklepy są za bardzo wyczulone na próby wyłudzeń.

        Tutaj ewidentnie było widać błąd pracownika. Ja też się mylę w pracy, wiem jak to jest, zdarza się.

        7
        • zipper pisze:

          Wiem, wiem. Chodziło mi tylko o to, że nie zgadzam się na nazwanie ludzi, którzy chcieli skorzystać z „okazji” złodziejami.

          A co do reklamacji to jasne, dużo jest również cwaniaków, ale sklep ma możliwości weryfikowania takich felernych zgłoszeń. Ja z kolei miałem już kilka sytuacji w życiu, gdzie sprzedawca przysłał mi produkt uszkodzony, a potem odmawiał przyjęcia jego zwrotu z uwagi na…. uszkodzenia.

          6
        • eczytlnik pisze:

          Na „Zachodzie” są podobne problemy jak u nas. Np. w USA sklepy z elektroniką zaczęły wprowadzać już wiele lat temu limity zwrotów czy opłaty (’restocking fee’ rzędu 15-20% ceny) za zwrot sprzętu ponieważ ludzie przeginają.
          Z kolei IKEA w Polsce przyjmuje bez mrugnięcia okiem zwroty używanych mebli – ludzie nadużywają tego np. kupując komplety na pierwsze komunie, i potem oddają.

          To jest cały czas rachunek zysków i strat, niekoniecznie „robienie dobrze konsumentowi”/

          Swoją drogą ceny w tej fatalnej „promocji” nie wydawały się rażąco niskie.

          2
    • tiobe pisze:

      Każdy z nas w swojej pracy może ponieść odpowiedzialność finansową za swoje błędy. Czemu sklep ma jej nie ponosić?

      3
      • łazęga pisze:

        Nie chciałbym mieć takiego Klienta jak Pan/Pani… Myślicie, że sklep takiej promocji by nie reklamował? I my jako część oczytana naszego kraju oczekujemy uczciwości od sklepów.

        2
        • zipper pisze:

          No widzisz, ja kupiłem kilka książek, które były w pozycji „bestsellery” w tym jedna za 5 zł. Ja myślałem, że to faktycznie taka promocja akurat na tę jedną książkę. (jest w pozycji bestsellery i kosztuje równo 5 złotych, pomyślałem, że właśnie dlatego jest w bestsellerach bo taka niska cena)

          Jej też nie dostałem. Ogólnie nie dostałem żadnej kupionej książki, mimo że nie wszystkie miały rażąco niskie ceny.

          2
        • manowce pisze:

          „takim kliencie”, czyli jakim? który korzysta z promocji, bo ma dość kupowania ebooków w cenie książki papierowej? w niemal każdym sklepie sprzedawca jest obarczony odpowiedzialnością finansową za uszkodzony/skradziony towar i za manko w kasie, a tutaj odpowiedzialny jest klient. dlaczego?

          3
      • kundelberry pisze:

        „Każdy z nas w swojej pracy może ponieść odpowiedzialność finansową za swoje błędy. ”

        Ooops. Czyżbyś żądał, aby kosztami tej pomyłki firma obciążyła pracownika, który się pomylił?

        0
        • manowce pisze:

          a kogo?! klientów? jak dajesz dupy w tak kolosalny sposób, to mają Ci powiedzieć „zdarza się”?

          2
    • Kondrart pisze:

      Jeśli występuje błąd cenowy, to się zawiesza działanie sklepu. A tu księgarnia wyprzedaje kilka dni, bo…? Sklep wycofuje się z zawartych umów zupełnie wbrew prawu, a ty wyzywasz czytelników od złodziei? Ja nie widzę tu wyraźnego błędu cenowego.
      A co do uczciwości – należało by zacząć od sensowności zakresu praw autorskich. Czy mogę pobrać legalnie książkę napisaną przez autorkę zmarłą w 1823 roku. kiedy tłumaczka nie żyje od 1978 roku? Nie, prawa autorskie. Gdyby to przenieść na przykład na technikę, to do dziś płaciłbyś opłaty licencyjne za używanie maszyny parowej, a jakiekolwiek naprawy „malucha” z 1980 roku poza serwisem firmowym (zamkniętym) groziłyby więzieniem, z nie utratą gwarancji.
      Spotkałem się też z takimi perełkami jak ochrona praw autorskich zapisu nutowego kompozytora z XVII wieku. Autor nie żyje, ale ktoś te nuty przepisał do pliku i to podlega prawom autorskim. Czyli przenosząc z kolei to na strefę książek, jeśli zeskanuję książkę współczesną to jestem pirat, a jeśli taką do której nikt nie ma praw, to jestem „tfurca” i zyskuję prawa.
      I na koniec żądam zamknięcia działu „za darmo” na OLX – to oczywiste, że jak za darmo to z naruszeniem praw sprzedawcy i transakcja do anulowania. I nie, OLX takiego działu specjalnie nie reklamował.

      1
      • asymon pisze:

        Nie wyprzedawali kilka dni, skąd taki pomysł? 16 lipca „promocja” zaczęła się przed 12.00 (może wcześniej) i trwała do ok.13.00, jak można sądzić z
        komentarzy, potem ktoś w ibuk połapał się i wyłączył rabaty rzędu 90%. Następnego dnia rano pewnie przeładowała się baza z błędnymi rabatami, ale też szybko wyłączyli.

        Nie widzę związku awarii z debatą n/t praw autorskich.

        4
  17. eM pisze:

    Zastanawiam się jak teraz kupować ebooki, skoro dla ibuk książka przeceniona z 30-40 zł na 11-12 była, jak to ujęli w mailach, w „rażąco zaniżonej cenie”. Czy mamy prowadzić dochodzenie w sprawie poprawności ceny każdej przecenionej książki, aby nie być oskarżonymi przez nich o grzechy główne i kilka pomniejszych?

    23
  18. GT pisze:

    A dla rozluźnienia atmosfery: admin dał ciała i po zmianach nie sprawdził poprawności działania oferty … ale gdyby przynajmniej ustawił sobie alerty cenowe u Roberta to teraz nie rwał by sobie włosów z głowy. Teraz siedzi i ustawia te alerty :)

    6
  19. eM pisze:

    Ibuk mógł swój błąd przekuć na ciekawe działanie marketingowe. Zamiast usuwania zamówień z historii, zwrotów wpłat i na samym końcu – maili z informacją, przeprosinami i okopami prawnymi, mógł zakomunikować w jakiś prosty sposób: „Szanowni Klienci! Doszło do awarii powodującej drastyczne zaniżenie cen ebooków w dn. …..Prosimy się nie martwić, wszystkie zamówienia złożone (od,do) zostaną zrealizowane. Znajcie nasz gest:). W późniejszym czasie promocje będą mniejsze, ale zapraszamy do odwiedzin.”

    Jeśli tylko umowy firmy i przepisy antydumpingowe pozwoliłyby na zbliżone rozwiązanie, albo jakiś „rabat na wszystko 80%”, może klienci nie poczuliby się potencjalnymi złodziejami, nie byliby zawiedzeni, uznaliby, że księgarnia „wzięła na klatę” i „wyszła z twarzą”, zaglądaliby tam częściej, nie kasowaliby kont, może nie byliby umoralniani na forach i instruowani w kwestii postaw obywatelskich, które na ogół znają i poważają. A ci, którzy twierdzą, że komuś się „pofarciło” i ci, którzy dostali upolowane zdobycze w drodze „nadużycia zaufania sklepu”, nie będą mieli może przeświadczenia, że tylko kombinując coś można uzyskać, ponieważ wszyscy zostali potraktowani przez sprzedawcę jednakowo – otrzymali kupiony towar.

    Może księgarnia wprowadzając rozsądną politykę handlową, dzięki zadowolonym klientom zyskałaby w dłuższym terminie, zamiast, w panice, spisywać poniesione straty?

    10
  20. Miniut pisze:

    Niektórzy tu chyba mają symptomy syndromu sztokholmskiego. Goście z iBuk.pl zachowali się jak palanci, a wy łezki nad ich kłopotem wylewacie. Być może ciężko im było odpuścić i uczciwie zrealizować wszystkie zamówienia. Ale każdemu z zawiedzionych klientów mogli dać chociaż po cukierku – np. kod ze zniżką 90% na 1 książkę. To, że tego nie zrobili, zamyka dyskusję, czy to jest sklep szanujący klientów.
    A poza tym, mnie nadal nie zwrócili pieniędzy.

    10
  21. zipperblog pisze:

    Ja też czekam na zwrot pieniędzy nadal

    4
  22. czytelnik pisze:

    Ja także czekam na zwrot pieniędzy. Nie kupię już nigdy nic więcej u nich – i tyle w temacie.

    5
  23. Flaelle pisze:

    Ja również czekam na zwrot wpłaty a minęło 2 dni

    0
  24. Joanna pisze:

    Zachowali się bez klasy i tyle, zamiast przekuć całe wydarzenie w sukces marketingowy.

    Kiedy wyceniam realizację klientowi, otrzymuję wypełniony formularz zamówienia, potwierdzam realizację – to jeśli potem połapię się, że źle wyceniłam czy źle przepisałam cyferki, to mówi się trudno, to moje ryzyko biznesowe. Co innego, gdybym połapała się, zanim zrealizujemy transakcję (wysłałam wycenę, czekam na odpowiedź klienta albo prowadzimy dalsze negocjacje, i w tym momencie widzę, że się pomyliłam) – ale i tu ważyłabym, czy dobrym krokiem będzie nagłe podwyższenie ceny.

    W tradycyjnych sklepach z kolei klienta obowiązuje zawsze cena umieszczona na półce. Jeśli potem w kasie w markecie wskoczy inna cena – nie ma zmiłuj się, klient ma prawo zapłacić tyle, ile było podane na półce. I dobrze, bo to jest mechanizm, który chroni konsumenta i trzyma w ryzach przedsiębiorców, którzy są na silniejszej pozycji i mają cały arsenał sztuczek pomagających zmanipulować klienta.

    1
    • Doman pisze:

      Przepis o cenie na półce powstał z konkretnego problemu, ale tez zauważ, że w przypadku sklepu stacjonarnego ew. ryzyko jest ograniczone – nikt nie weźmie więcej towaru niż stoi na półce, a i pomyłka będzie raczej dotyczyć pojedynczych produktów, bo nikt „przypadkiem” nie przeleci przez cały sklep z metkownicą. W przypadku sklepów internetowych dużo łatwiej o błąd i pomyłkę masową, a jeszcze jak towar jest wirtualny i można nawkładać do koszyka bez ograniczeń ryzyko (w sensie ekonomicznym) jest potencjalnie nieskończone.

      Z resztą punkt widzenia zależy pewnie od punktu siedzenia i skali problemu. Zapewne gdyby okazało się, że pomyłka w wycenie oznacza, że najbliższe kilka miesięcy będziesz pracować za darmo schowałabyś honor do kieszeni i negocjowała cenę.

      1
  25. arf pisze:

    Ja po otrzymaniu emaila z wycofaniem się ibuka z transakcji zadałem pytanie: jak mam oddać zakupiony towar? Odpowiedź: „Dzień dobry, Dział księgowości wygenerował zwrot środków pieniężnych na konto. Jeszcze raz przepraszamy z powodu zaistniałej sytuacji.” Pytanie nie jest durnowate. Skoro oddadzą nam pieniądze to powinniśmy oddać towar, jak udokumentować usunięcie swoich kopii ebooków z dysków, aby w przyszłości uniknąć posądzenia o kradzież własności intelektualnej? Kiedyś jeden z banków wymagał zwrotu wirtualnej karty płatniczej (istniała tylko jako numer z przypisanym kontem w banku). Drążę temat dalej.

    1
  26. eczytlnik pisze:

    Dla porównania – sklep Nexto miał awarię i przez dzień nie był dostępny (czego np. nawet nie zauważyłem bo akurat nie robiłem w ten dzięń zakupów). Jako rekompensatę klienci dostali darmowy miesiąc Premium, czyli zniżkę 40% na wszystko. Bez dopraszania się.

    4

Skomentuj Andy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.