Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

Bestsellery z Nexto i ciekawe wnioski na temat cen e-booków

Przykłady obniżek z Okazji Dnia

Maciej Wróblewski opublikował na blogu Nexto listę najlepiej sprzedających się książek w pierwszym półroczu. Znacznie ciekawsze od listy są wnioski dotyczące cen e-booków.

  • „Okazja dnia” rządzi – większość bestsellerowych książek sprzedawała się właśnie w ramach promocji. Tylko jedna na dwadzieścia pozycji nie była nigdy przeceniana – chodzi o Bunt sieci Edwina Bendyka, ale ona ma dość przyjazną cenę, bo 18,99 zł.
  • Średnia cena książki z TOP20 to 11,37 zł (a przeciętna – mediana – 10,41 zł), co oznacza średnią obniżkę o 60% w stosunku do ceny nominalnej.

Oddajmy głos panu Maciejowi:

Powyższe dane są średnimi które pokazują do jakiego poziomu cenowego powinny zbliżyć się ebooki, aby trafić do rynku masowego. Oczywiście podniosą się głosy wydawców, że ceny są niskie, czasami bardzo niskie, ale moim zdaniem w tym kierunku zmierzamy. Z pewnością nadejdzie dzień, kiedy obniżka cen będzie się po prostu opłacać. Książki zaczną kupować Ci, których wcześniej nie było na to stać, a ogólny przychód ze sprzedaży będzie suma sumarum wyższy.

Z moich doświadczeń też wynika, że kilkanaście złotych to cena, przy której e-booki zaczynają się poważniej sprzedawać. A gdy cena w promocji zejdzie do kilku złotych, to setki sztuk dziennie nie stanowią wyjątku.

A oto sama lista TOP20 pierwszego półrocza:

  1. Leci z nami pilot. Kilka prawd o liniach lotniczych – Sebastian Mikosz
  2. Powrót nauczyciela tańca – Henning Mankell
  3. W kanałach Lwowa – Robert Marshall
  4. Na nieznanych wodach – Tim Powers
  5. Ostatnia noc w Twisted River – John Irving
  6. Handlarze czasem – Tomasz Jachimek
  7. Świat według Clarksona 1 (nowe wydanie)– Jeremy Clarkson
  8. Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął – Jonas Jonasson
  9. Piter – Szymun Wroczek
  10. Metro 2033 – Dmitry Glukhovsky
  11. Książę Mgły – Carlos Ruis Zafon
  12. W piekle lepiej być nikim – Maciej Maciejewski
  13. Władysław Bartoszewski. Wywiad rzeka – Władysław Bartoszewski, Michał Komar
  14. Tunel – Magdalena Parys
  15. Za blisko domu – Linwood Barclay
  16. Biała gorączka – Hugo Bader
  17. Ja, jako wykopalisko – Jacek Federowicz
  18. Wyśpiewam wam wszystko – Urszula Dudziak
  19. Zbrodnia doskonała – Jan Wróbel
  20. Bunt sieci – Edwin Bendyk

PS. Poproszę o wykopanie tego wpisu: http://www.wykop.pl/link/1191845/e-booki-sie-sprzedaja-potrzeba-tylko-nizszych-cen/ :)

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

92 odpowiedzi na „Bestsellery z Nexto i ciekawe wnioski na temat cen e-booków

  1. Rafał pisze:

    Ja jestem w stanie zapłacić cenę taką, jak za wydanie papierowe, ale chciałbym aby ebooki były dostępne w tym samym momencie co wydania papierowe. A nie tak jak dużo pozycji w tym momencie (m.in. fantastyka), gdzie niekiedy trzeba czekać miesiącami na ebooka.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      To prawda, sam po raportach z programów partnerskich widzę, że premier sprzedaje się sporo, nawet jeśli ceny są niewiele niższe niż w papierze. Czasami liczy się po prostu dostępność książki.

      0
    • Dzikus pisze:

      A ja, przepraszam za wyrażenie, czuję się dymany przez wydawców, którzy chcą mi sprzedać książkę elektroniczną w cenie papierowej (a nierzadko nawet drożej). Odpada im koszt prawie całej logistyki, koszt papieru, transportu, przechowywania, a wykonanie elektronicznej kopii książki raz złożonej jest w zasadzie zerowy. Więc o co chodzi jak nie o pazerność?
      Książki elektronicznej powinny być tanie, a będą się sprzedawać – to już udowodnił amazon ze swoją akcją książek za 1$.

      0
      • Marek pisze:

        Masz rację, chociaż Amazon to przypadek skrajny. Nie liczę na książki za 1PLN (ani nawet za 1USD), ale w granicach tych kilkunastu złotych można rozsądnie książki sprzedawać. Zależy to oczywiście od wielu czynników, ale u nas ciężko z podstawową zasadą: lepiej sprzedać więcej za mniej niż mało co, za wysoką cenę. Co widać wszędzie.

        Więc jak widzę e-booka za 40-50 złotych to faktycznie czuję, że coś jest nie tak. Zwłaszcza, że 80% z nich będzie złożona na szybko, z błędami itp. Ale o tym już było w innym miejscu.

        0
      • jonatankoot pisze:

        Szkoda tylko, że przywoływany Amazon nie sprzedaje książek tylko za dolara. Ostatnio sprawdzałem tam interesującą mnie książkę, beletrystykę, cena – 14$.

        0
    • NieMamCzytnika pisze:

      A ja jestem gotów zapłacić o złotówkę więcej niż cena wydania papierowego! Warunek taki, że dołożą wersję papierową do elektronicznej.

      0
      • Anna pisze:

        A mnie powaliła cena ebooka, która jest droższa od wydania papierowego, chodzi o Opowieści nowojorskie Henry James (ok. 59 zł w Gandalfie – papier, a ebook ok 63 zł (nie w Gandalfie, gdzie indziej) – paranoja

        0
  2. jonatankoot pisze:

    I tak już jest z tym o niebo lepiej, niż rok temu.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Rok temu nie było prawie nic. :)

      0
      • Mchl pisze:

        Półtora roku temu jak kupowałem Kindle, to z założeniem, że będę czytał anglojęzyczne pozycje z Amazonu i innych zagranicznych księgarni. Tymczasem w ostatnich miesiącach kupiłem tyle polskich wydań, że nie wiem kiedy to przeczytam. Książki są za tanie! :D

        0
  3. Krystian pisze:

    Jesli chodzi o wydania elektroniczne książek, to kupuje je wyłącznie, jeśli udostępnione są w promocji. Co jak co, ale nie przekonują mnie argumenty wydawców i zdrowy rozsądek nie pozwoliłby mi kupić (dosłownie) pliku w cyfrowej postaci, jeśli za podobną cenę mam świetnie wydaną książkę na papierze. Na dobrą sprawę kupując książkę, byłoby fajnie, gdyby wydawca dołączał ebook.

    Moim zdaniem obecne ceny ebooków są podyktowane wyłącznie chęcią wysokiego zysku (co z punktu widzenia biznesu jest rozsądne, ale z punktu widzenia klienta – nieprzekonywujące).

    0
    • Agata pisze:

      Zgadzam się w 100%.
      Nie trafia do mnie argumentacja jakoby to wydanie ebooka i książki papierowej kosztowało tyle samo.
      Też kupuję tylko książki w promocjach. Cena ok 10-15zł jest ok, ale jak za książkę wartą w księgarni 29,99zł mam dać w formie ebookowej 27,99zł, to sorry – wolę książkę. ;)

      Mam nadzieję że doczekamy czasów kiedy kupowanie ebooków będzie się naprawdę opłacać!

      0
      • jonatankoot pisze:

        Ja też wolę płacić mniej, ale dzięki cyfrowej formie książka, której recenzję właśnie czytam może trafić na mojego Kindle’a w parę chwil. I czasem to mi wystarczy, żeby kupić ebooka.

        0
        • mincel82 pisze:

          cena jest wa zna ale zgodzę się że jeżeli mam różnice 2-3zł między ebook a papierowa to wolę ebook bo mam go w kilka chwil na kindlu :)

          0
    • KundelBury pisze:

      „Na dobrą sprawę kupując książkę, byłoby fajnie, gdyby wydawca dołączał ebook.”

      Strzał w dziesiątkę.
      Sądzę też, że pazerność, niestety, nie pozwoli wielu zrozumieć marketingowej siły Twojego zdania.

      0
  4. Jest jeden detal, o którym zapominają wciąż wydawcy podając ceny książek.

    A mianowicie cena zakupu czytnika.

    0
    • KonradK pisze:

      Z kolei nadawcy płatnej telewizji zapominają, podając cenę abonamentu, uwzględnić cenę telewizora, anteny i tunera satelitarnego.
      Może naiwnie myślą, że każdy zainteresowany ich ofertą już je ma, albo że kupi takie, na jakie go stać, albo jakie mu odpowiadają?
      Wszyscy o czymś zapominają.

      0
  5. Pimpolini pisze:

    Ciekawe jakie były rekordy sprzedaży na Woblinku jak były obniżki o 70% po awarii serwera?
    Sam skusiłem się na parę książek po kilka złotych.

    0
  6. Michal Hanczakowski pisze:

    Hmmmm, ciekawy wniosek? Że niby tańsze książki sprzedają się lepiej niż droższe? I to jeszcze w czasie kryzysu ekonomicznego, kiedy nakłady ludzi na dobra kultury są zawsze obcinane w pierwszej kolejności?

    Nie bądźmy śmieszni. Jakiś czas temu pojawiały się w mediach wypowiedzi wydawców, którzy twierdzili, że e-booki muszą dużo kosztować, by wydawcy mogli inwestować w nowy kanał dystrybucji i nowe technologie. Dziś już na szczęście wydawcy takich piramidalnych bzdur nie publikują. W zamian oferują czytelnikom wybór: każdy z nas decyduje, czy czuje się jak idiota kupując e-booka w cenie papierowego wydania czy też się nie czuje.

    Ja w większości wypadków się czuję i w związku z tym drogich e-booków nie kupuję i teraz okazuje się, że nie większość ludzi myśli podobnie, co daje realną nadzieję na zmiany. Może kiedyś nadejdzie czas, kiedy polscy wydawcy zrozumieją, że nie są instytucją tak potężną jak Amazon. Że nie da się w rok zbudować takiej pozycji jak amerykański gigant. Że jak się chce być naśladowcą a nie zdobywcą to trzeba mierzyć siły na zamiary również w kwestii polityki cenowej.

    Czego sobie i wszystkim czytelnikom życzę szczerze i serdecznie.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      No, niby wszyscy to wiedzą, że tańsze sprzedaje się lepiej niż droższe :) ale Nexto chyba jako pierwsze podało konkretne liczby.

      0
  7. zOomek pisze:

    Cały czas uważam że przy zakupie papieru e-book powinien być w promocji za parę złotych. Książkę lubię dotykać, wąchać … no jakieś takie zboczenie. Ale przyjazności Reksia nic nie zastąpi. Idę z dzieckiem na spacer i mam w nim (Reksiu znaczy): ulubione gazetki z dzisiaj, wiadomości te które chce (staram się unikać kryptoreklamy wydawnictw :) ) oraz książkę którą właśnie czytam. Można mieć lepiej? Tylko czasem chciałbym mieć również i papier (te czaderskie okładki).

    0
    • Massurro pisze:

      Cały czas uważam że przy zakupie papieru e-book powinien być w promocji za parę złotych.

      Czekam, aż któryś poważnych graczy na rynku na to wpadnie. Ale chyba przyjdzie mi poczekać.

      0
  8. golem14 pisze:

    O przedłużenie dyskusji jaką w niedzielę toczyliśmy z kolegą – posiadaczem onyxa. Wnioski były takie, że cena czytadła do poduchy, pociągu i na deszczowy urlop nie powinna przekraczać 5-6 PLN. Dzieła ambitne czy nowości to10-15 PLN. Bo jeśli taka nowość Pratchett’a kosztuje kilkadziesiąt PLN to jest pomyłka. Za miesiąc będą ją mieć w osiedlowej bibliotece – przeczytam za darmo. Zasada jest prosta – nie kupuje się pączka do kawy za 30 PLN. Ponadto wiele dzieł literackich (klasycznych) jest już w domenie publicznej, do ściągnięcia za darmo, jest więc co czytać. Ostatnio pobrałem z Publio „Chłopów” Reymonta, pomimo, że posiadam wersję papierową (trudno taszczyć ze sobą ten gruby tom). Mając tak wiele do czytania za darmo, cóż może mnie skłonić do zakupu nowego ebooka oprócz ceny? Książka w promocji to szansa dla mnie na dobry zakup, zanim znów cenę nie skoczy pod sufit. Droga książka bez promocji to szansa dla sprzedawcy na lepszy zarobek, którego jednak ja mu nie dam.

    0
    • Bartłomiej pisze:

      „Nie kupuje się pączka do kawy” – trochę dziwne porównanie. Nijak ma się praca czasami kilkuletnia autora nad książką do czasu i kosztów potrzebnych do produkcji pączka. Chyba zbyt często w takich dyskusjach zapomina się o tym, że ktoś książkę musiał napisać.

      0
      • kz pisze:

        Nie zapomina, to po prostu ekonomia – skoro wydawcy odpada koszt druku, transportu, prowizji dla sprzedawcy i niesprzedanych egzemplarzy to można oczekiwać odczuwalnej obniżki ?

        0
      • Dendrel pisze:

        Dobrego cukiernika cenię wyżej niż rzemieślnika produkującego czytadła do PKP ;)

        0
      • ZSZS pisze:

        „Nijak ma się praca czasami kilkuletnia autora nad książką do czasu i kosztów potrzebnych do produkcji pączka. Chyba zbyt często w takich dyskusjach zapomina się o tym, że ktoś książkę musiał napisać.”

        W takim razie bardzo przykre jest to, że teraz autor książki otrzymuje 5-10% wartości książki.

        Gdyby otrzymywał 50% to ceny były niezwykle przystępne.
        Koszt konwersji oraz hostingu jest naprawdę niewielki (przy książce sprzedającej się np w nakładzie 10000 są to grosze na jeden egzemplarz), a gdyby eBooki kosztowały 3-6 zł to kupował bym co najmniej kilka w miesiącu.

        Uwielbiam tę hipokryzję wydawców. Gdy nie było eBooków i pojawiały się narzekania na ceny książek to tyle się mówiło o kosztach wydruku, logistyki, przechowywania, niekupionych egzemplarzy, a gdy teraz każdy z tych kosztów zniknął na rzecz taniego hostingu (który przy wielkości pliku z eBookiem nie zależy praktycznie od ilości sprzedanych książek) to nagle już się marginalizuje te poprzednie koszty i ustala ceny książek stricte wirtualnych na podobnym poziomie co papierowych.

        Teraz widać, że maszyna wydawnicza to ogromny potwór łasy na olbrzymie ilości gotówki i w takich okolicznościach potrafię zrozumieć osoby, które „wypożyczają książki na torrentach czy innych chomikach”.

        0
      • golem14 pisze:

        Przestań… nie udawaj, że rozumiesz sensu porównania. „Mistrz i Małgorzata” rzeczywiście powstawał kilkanaście lat, i bez wątpienie wart jest ceny „dobrego tortu”. Podobnie twórczość Umberto Eco. Co jednak z czytadłami pisanymi „przez komputery”, różnymi Pocket Bookami lub nawet ciekawszymi pozycjami ale pisanymi według tej samej sztancy, typu: Opowieści o Jakubie Wendrowyczu, cykl o inkwizytorze Mordimerze Piekary czy cykl o Felixie Castorze Mike Careya. To są książki do przeczytania raz – dwa razy w życiu.

        0
  9. Mateusz pisze:

    Jeśli cena musi spaść o 60% żeby ludzie zaczęli kupować to jeszcze długa droga przed nami. To co mamy obecnie nijak się ma do realiów rynku. Tak jak wspomniałeś Robert – widać to wyraźnie po statystykach w dowolnym programie partnerskim. Ludzie zwyczajnie nie chcą płacić 30 czy nawet 40 zł za ebooka. Wyraźny wzrost sprzedaży widać gdy cena spada poniżej 10 zł. E-książki musza być tańsze i będą. To tylko kwestia czasu. Myślę, że sprawę w pewnej mierze załatwi obniżka VAT-u i wejście Amazona, a oba te wydarzenia zdają się być nieuchronne.

    Tak sobie jednak myślę, że z punktu widzenia konsumenta, rzeczywiście chciałoby się żeby ebooki były jak najtańsze, ale z drugiej strony musimy pamiętać, że nadal (pomijając self-publishing) zarobić musi autor, wydawnictwo (grafik, edytor etc.) i sprzedawca. Mnie najbardziej interesuje ten pierwszy i z szacunku do niego (jeśli jest dobry oczywiście ;) jestem w stanie zapłacić za konkretną powieść około 20-25 zł; 40 to już lekka przesada. Co innego wszelkiej maści poradniki i krótsze publikacje. Tutaj powinniśmy płacić zdecydowanie mniej.

    0
  10. stef pisze:

    Ja również nie kupię e-boka za 20zł lub więcej, z prostej zasady bo wiem jaka jest różnica między wydaniem papierowym a elektronicznym, jak wyglądają kanały dystrybucji i ich koszty i żadne tłumaczenie mnie nie przekona, i jak bym kupił za takie pieniądze książkę to czułbym się okradziony z mojej ciężko zarobionej kasy…

    0
  11. KonradK pisze:

    1. W ustroju przypominającym kapitalizm wszystko kosztuje tyle, ile klient jest skłonny zapałacić, bez względu na koszty produkcji. Albo znika z rynku, jeśli jest droższe.
    To tak generalnie.
    2. A tak osobiście: żaden ze mnie konsument. Gdybym był reprezentatywny, to pewnie Hollywood, wydawnictwa przymierałyby głodem. Jako tako miałyby się fabryki jedzenia, picia i papierosów, i dostawcy internetu.
    Kupuję niewiele, kierując się głównie intuicją i nie jestem rozczarowany. Czasem coś trafia do mnie jako pirackie wydanie i jestem pod takim wrażeniem, że odczuwam chcęć zapłacenia autorowi i wszystkim innym pośrednikom, dzięki którym to trafiło na rynek. Kupuję wtedy nie po to, by mieć, ale po to, by zapłacić. Tak było np. w wypadku słuchowiska Kod Leonardo Da Vinci w wykonaniu Grzegorza Przybyła, który naśladował w nim kilka głosów, w tym żeńskie i dobrze mu to wychodziło.
    Stety, czy niestety, nie mogę uczciwie obiecać, że kupię choćby odrobinę więcej treści, jeśli ich ceny spadną. Może zrobią tak inni.

    0
  12. KecajN pisze:

    Mam ostatnio niewiele czasu na „prywatne” czytanie. W drodze do pracy czytuję Politykę i parę czasopism wygenerowanych przez calibre i tyle. Dlatego e-booki w normalnej cenie kupuję w zasadzie tylko wtedy, gdy są dla mnie szczególnie ważne (np. niedawno kupiłem Mistrza i Małgorzatę w nowym tłumaczeniu a także w oryginale) i cena wówczas praktycznie nie gra roli. Jeśli jednak pojawiają się promocje na poziomie 60 – 70%, to kupuję również pozycje, na które raczej nie zdecydowałbym się w normalnej cenie ani przy obniżkach na poziomie 10 – 20%. Poczekają na luźniejszy weekend, urlop – wtedy będą jak znalazł. Bez promocji moja elektroniczna biblioteka miałaby może ze 30% dzisiejszej objętości.

    Swojego Kindla DXG kupiłem dwa lata temu i jedyne polskie ebooki, jakie byłem w stanie zdobyć, pochodziły z domeny publicznej. Muszę przyznać, że jako mola książkowego bardzo mnie cieszy obecna sytuacja na rynku książek elektronicznych: DRM powoli odchodzi w niebyt, wypierany przez znak wodny. Wydawcy prześcigają się w promocjach. Tak trzymać!

    0
  13. mbiela pisze:

    niskie ceny to dobre ceny, sam skusiłem się na promocję Woblink i kupiłem cały cykl inkwizytorski.
    Znalazłem też chyba wszystko Chmielewskiej na którymś portalu, ale tam zatrzymała mnie cena.. prawie wszystko po 30zł :( Biorąc pod uwagę, że te książki najmłodsze nie są..

    0
  14. Ernest Filak pisze:

    Czytelnictwo ebooków w Polsce jest na niskim poziomie. Mało sprzedawanych pozycji, więc nie warto bić się o klienta. Ebooki dla wydawnictw to zło konieczne i podchodzą do nich jak pies do jeża.
    Jestem samowydawcą i pomimo że moją książkę w Polsce można już kupić od 5 zł to i tak trzy razy więcej sprzedaję na amazonie, pomimo ceny 2,99.
    Drabinka cenowa amazonu jest tak idiotycznie skonstruowana, że nie opłaca mi się obniżyć ceny do 0,99!

    0
  15. Alicja pisze:

    Cena ebooka ma sens do 15pln. Powyżej wolę kupić książkę papierową, którą po przeczytaniu odsprzedam. Robię tak w przypadku 90% zakupionych pozycji. Przy cenie zakupu 29,99 sprzedaję za 15pln i w efekcie przeczytanie treści kosztuje mnie 14,99pln. Czytam około 2 książki tygodniowo, zatem redukcja kosztów przy założeniu ceny jednej pozycji na 30pln to spadek o połowę. Nie zależy mi na papierze, dotykaniu czy zapachu, dlatego też dzięki promocjom w nexto, virtualo czy amazonie mam co czytać. :)

    0
  16. Ender pisze:

    Cena może być wysoka, ale ebook musi się ukazać równo z wydaniem papierowym. Mam kindle, ebooki w PL kupuję głównie książki w promocjach (o ile mnie tematyka interesuje). Cały czas kupuję książki papierowe (głównie fantastyka) – bo nie mam innej możliwości (a naiwnie sądziłem że kindle spowoduje, że nie będę zapychał domu książkami).
    Na Amazonie płacę dużo więcej za ebooki niż za książki papierowe w Polsce, ale mam za to nowości od ręki. IMHO wydawcy powinni albo sprzedawać starocie bardzo tanio, albo wypuszczać drogie (ale trochę tańsze niż wydania papierowe) ebooki, ale w dniu premiery.

    0
  17. Pientka pisze:

    Miesięcznie kupuję obecnie około 2 wydań papierowych co daje średnio 60PLN. Rozważałem przejście na ebooki, ale gdy zobaczyłem ceny to oniemiałem. Nie wyobrażam sobie możliwości zapłacenia za książkę w wersji cyfrowej więcej niż 50% ceny wydania papierowego. Jak dla mnie jest to po prostu nie do zaakceptowania. Szczególnie, że na starcie trzeba zainwestować kilkaset złotych w dobry czytnik.

    No cóż może za kilka lat rynek się ucywilizuje.

    0
  18. Johnny pisze:

    obecnie ceny e-ksiazek sa porownywalne ze zwyklymi wydaniami i wydawcy krzycza, ze trudno sprzedawac ebooki taniej. a przyszla mi ostatnio do glowy taka mysl: a co z pocketbookami (ostatnio w empiku widzialem jakiegos kinga za 17 zlotych)? sa przeciez mniejsze (wiec mniej papieru idzie na produkcje) wiec sa automatycznie tansze – dlaczego ebooki nie moga byc w cenie takowych wlasnie?

    0
  19. REBIS Piotr Matłoka pisze:

    To może zajmę głos w dyskusji jako przedstawiciel wydawcy. Wiele się mówi o tym za ile książki się sprzedają, ile powinny kosztować, że najlepiej po 5 zł, a że w Amazonie to za 1$, że „czuję się dymany przez wydawców”, że odpadają kosztu druku, magazynowania, dystrybucji, że to…, i że tamto. Może podzielę się kilkoma spostrzeżeniami z punktu widzenia wydawcy sprzedającego w Polsce e-booki. Moim zdaniem są dwie rzeczy, które decydują o stosunkowo wysokich cenach e-booków w Polsce (reszta jest mało znacząca) – po pierwsze różnica w stawkach VAT pomiędzy książką papierową, a e-bookiem, po drugie istnienie pośrednika pomiędzy wydawcą, a czytelnikiem. Pierwszy powód jest od nas prawie niezależny – prawo unijne, definicja e-booka jako usługi itd. Drugi powód, czyli pośrednicy są po prostu niezbędnym „technologicznym”, dystrybucyjnym i promocyjnym ogniwem w tym łańcuchu.
    Padł wyżej pewien przykład z książką papierową za 29,99 zł, której e-book kosztuje 27,99 zł i że cytując „sorry – wolę książkę”. To może posłużmy się tym przykładem i przeanalizujmy ile wydawca otrzymuje ze sprzedaży egzemplarza każdej z dwóch form książki i dlaczego różnica w cenie jest tak niewielka. Na początek różnica w stawce VAT, z której zdają sobie sprawę przede wszystkim wydawcy i księgarnie z e-bookami – dla wersji papierowej jest to 5%, a dla e-booka 23%. Dla czytelnika, jako końcowego odbiorcy różnica bez znaczenia bo i tak płaci cenę brutto, ale już dla wydawcy o znaczeniu zasadniczym – liczy się przychód netto, a nie brutto. A cena detaliczna netto papierowej wersji = 29,99/1,05 = 28,48, cena netto e-book = 27,99/1,23 = 22,76 zł (gdyby stawka na e-booki wynosiłaby 5% to cena netto e-booka = 27,99/1,05 = 26,66). Czyli „na dzień dobry” cena różni się nie o 2 zł, które widzi czytelnik, ale o prawie 6 zł, które widzi księgarnia z e-bookami, czy wydawca! Idźmy dalej. Średni rabat udzielany przy sprzedaży papierowej wersji łącznie z kosztami dystrybucji to dla pośredników w postaci hurtowni, księgarni 50% co daje ok. 14,24 netto dla wydawcy za 1 egz. Średni rabat przy sprzedaży e-booka przez pośrednika w postaci księgarni z e-bookami to ok. 45% co daje ok. 12,52 netto za e-booka (na razie niewielu wydawców zdecydowało się na sprzedaż przez własną księgarnię i pominięciu tego kosztu). Odejmując koszty druku za taką książkę (ok. 2,50-3 zł) wynagrodzenie netto za sprzedaż 1 egz lub pobrania dla przykładowego tytułu jest więc bardzo podobne. Przy okazji jeszcze jedna kwestia. Z lektury niektórych wpisów można odnieść wrażenie, że e-book to jakiś zwykły plik, który mnoży się bez dodatkowych kosztów, więc powinien kosztować grosze. Nie, to nie jakiś zwykły plik tylko taka sama książka jak ta leżąca na półce w księgarni. Czyli trzeba ją przetłumaczyć, zredagować, dokonać składu, zaprojektować okładkę, a w każdy z tych procesów ktoś wkłada pracę, za którą spodziewa się otrzymać jakieś wynagrodzenie, które jako wydawca pokrywamy z otrzymanego przychodu netto (dla przypomnienia ok. 12 zł dla książki w cenie detalicznej ok. 30 zł). Nie zapomnijmy o wynagrodzeniu dla samego autora…
    Sposoby na szybkie obniżenie ceny e-booków:
    1) tłumaczyć za pomocą Google Translate, nie redagować, nie składać tylko wlewać przetłumaczony tekst z Google’a, pominąć okładkę. Hmm? Pomysł obniży jednocześnie ceny książek papierowych…
    2) liczyć na szybkie obniżenie stawki VAT – dla powyższego przykładu e-book kosztowałby 23,90, czyli cena spadłaby ponad 4 zł tylko z tego powodu!
    3) sprzedaż bezpośrednio przez wydawcę – nie spowoduje ona obniżenia ceny e-booka o całą marżę pośrednika, ponieważ istnieją spore koszty uruchomienia, a później mniejsze, ale jednak utrzymania takiego serwisu, ale z pewnością spadek ceny wystąpiłby. Również z powodu pojawienia się nowych podmiotów sprzedających e-booki i większą konkurencję
    4) nie obniżać, tylko wydawać jak najlepiej jakościowo, jak najwięcej, i to równocześnie z wydaniami papierowymi! – to samo w sobie jest wartością obniżającą cenę e-booka (a raczej jej postrzeganie)
    Pierwszy sposób odrzucamy (z jasnych względów), trzeci sposób (na razie) nie przyniesie pożądanego efektu w stopniu jakiego życzyłby sobie czytelnik. Szansę widzę w sposobach 2 i 4. Obniżenia VAT-u jako wydawca nie spowodujemy, dlatego w pełni poświęcamy się działaniom w ramach sposobu nr 4
    A teraz trochę o tym jak my podchodzimy do kwestii wydawania e-booków i cen katalogowych e-booków. Staramy się wydawać wszystkie nasze premiery , które możemy wydać w e-booku (na co mamy prawa) i co jednocześnie się nadaje do wydania w e-booku (niektóre skomplikowane książki nadają się tylko na pdf, a jakoś do tego formatu nie jesteśmy przekonani) jednocześnie w e-booku. Coraz lepiej nam to wychodzi – w lipcu na 10 premier 8 ukaże się równocześnie w wersji e-book. A jeśli chodzi o ceny to wyznaczyliśmy sobie górne progi ceny detalicznej brutto e-booka w stosunku do ceny wersji papierowej broszurowej (oczywiście katalogowej, bo realnie ta cena przeważnie jest jeszcze niższa, ze względu na dodatkowy rabat od dystrybutora). Przyjęliśmy, że cena e-booka musi być minimum 15% niższa, ale nie mniej niż 5 zł od ceny wersji papierowej. W rzeczywistości ceny katalogowe w wielu przypadkach wyznaczamy na jeszcze niższym poziomie. Jak do tego dodać promocyjne obniżki cen, które stosujemy często to mogę w miarę obiektywnie stwierdzić, że nie jest specjalnie drogo. A czytelnikiem i konsumentem e-booków jestem kilka razy dłużej niż ich sprzedawcą, więc mam porównanie
    Mam nadzieję, że ta przydługa rozprawka rozjaśni trochę temat :-)

    0
    • mmena pisze:

      Nie do końca.
      Od zasłaniania się Unią mamy gromadę durniów na Wiejskiej w Wwie, nie zniżajmy się do ich poziomu.
      VAT jaki jest każdy widzi, ale VAT dodawany jest na końcu. Nie liczymy „jaka powinna być cena książki” odejmując VAT od brutto. Liczymy w drugą stronę, dodając VAT do kosztów. Jakie są koszty książek papierowych, a jakie ebooków? Czy wydanie papierowe to koszty 20 zł + 5% VAT = 21 zł, a wydanie ebooka to koszty 10 zł +23% VAT = 12,3 zł? Mimo kolosalnej różnicy w podatku cena ebooka jest dużo niższa niż 2, 3 zł. (Zysk pominięty celowo)
      Czy może koszty jednej i drugiej publikacji są tak dalece zbliżone, że przekłada się to także na cenę ostateczną? Papier to 20 zł + 5% VAT = 21 zł, ale ebook to 17 zł + 23% VAT = 20,91 zł? Nie da się taniej, bo nie ma z czego obniżyć.
      Powoływanie się na koszty tłumaczeń czy przygotowania pliku nie wydają mi się być zasadne. I papier, i ebook należy przetłumaczyć i przygotować do wydania, czy to papierowego, czy elektr. Nie sądzę by to usprawiedliwiało ew. wysokie koszty ebooków.
      Różnice zaczynają się później – ebook nie potrzebuje papieru, tonera, drukarni z drukarzem, samochodu z kierowcą, magazynierem i ładującym czy miejsca na półce w księgarni. Czy te koszty są tak niewielkie, że nie przekładają się na koszt ebooka w wysokości 10 zł lecz określają go na poziomie 17 zł (z mojego przykładu)?

      0
      • REBIS Piotr Matłoka pisze:

        Nie ma znaczenia, z której strony będziemy liczyć. Ale odpowiadając. Tak, koszty przygotowania e-booka u wydawcy z pominięciem druku są zbliżone do wersji papierowej. Dlaczego? A to dlatego, że koszty tłumaczenia, okładki, redakcji, wynagrodzenia dla autora itd. rozkładają się na obie formy książki. Sprzedając e-booki nie dostajemy przychodu extra. Bo takie jest widzę przekonanie. Że i tak za tłumaczenie, redakcję i pozostałe składowe musimy zapłacić przy wydaniu papierowym, więc przy e-booku tego typu koszty nie występują i nie mamy prawa tych kosztów wliczać w koszt przygotowania e-booka. E-book jest inną formą sprzedaży tej samej przygotowanej przy poniesieniu określonych kosztów treści. Dodatkowo jeżeli uwzględnimy, że przychód ze sprzedaży e-booków nie rekompensuje (nawet w małej części) postępującego od 2-3 lat spadku sprzedaży książek w Polsce ani wartościowo, ani nawet gdyby uwzględnić sprzedaż egzemplarzową to mamy kompletną odpowiedź skąd ceny książek w Polsce – i to i tych papierowych i e-booków.

        0
        • slawek pisze:

          To wszystko jest oczywiste dla każdego kto zetknął sie z finansami przedsiębiorstw. Jednak zastanawia tak wysoka marża dla pośrednika. Jaś Mundrala intuicyjnie czuje, że to nie może aż tyle kosztować ;-)

          0
        • Paweł pisze:

          „Sprzedając e-booki nie dostajemy przychodu extra. Bo takie jest widzę przekonanie. Że i tak za tłumaczenie, redakcję i pozostałe składowe musimy zapłacić przy wydaniu papierowym, więc przy e-booku tego typu koszty nie występują i nie mamy prawa tych kosztów wliczać w koszt przygotowania e-booka.”

          Idąc tym tokiem rozumowania pojawienie się e-booka powinno z automatu znacząco obniżać ceny książek papierowych – koszty przygotowania dzielą się przecież na pół. Takiej prawidłowości nie udało się na rynku zaobserwować, zatem zasadne wydaje się być przypuszczenie, iż całe koszty „techniczne” są automatycznie wliczane w cenę wydania papierowego. A to z kolei oznacza, że wydanie e-booka jest znacznie tańsze niż Pan sugeruje i ta część różnicy której nie można wyjaśnić stawką VAT stanowi czyjś zysk.

          0
        • mmena pisze:

          Nadal brakuje mi odniesienia do różnic w kosztach. Wspominałam, że za tłumaczenie czy przygotowanie pliku trzeba zapłacić w przypadku obu form – te koszty nie zostały przeze mnie zanegowane, nie widzę potrzeby przywoływania ich po raz kolejny, one niczego nie tłumaczą.
          Natomiast do wersji papierowej dochodzą rzeczy typu transport, magazynowanie itp. To jest coś co powinno znaczącą wpływać na cenę netto. Wygląda na to, że wpływa w niewielkim stopniu, co zdumiewa. O ile przywoływane już wcześniej tłumaczenie, że posłużę się tym przykładem, robi się raz, o tyle transportu nie da się załatwić jedną ciężarówką. Za wydruk płaci się każdorazowo, za magazynowanie także. Nie są to koszty małe.

          0
    • asymon pisze:

      „Nie, to nie jakiś zwykły plik tylko taka sama książka jak ta leżąca na półce w księgarni. Czyli trzeba ją przetłumaczyć, zredagować, dokonać składu, zaprojektować okładkę, a w każdy z tych procesów ktoś wkłada pracę, za którą spodziewa się otrzymać jakieś wynagrodzenie[…]”

      Czy ebooka naprawdę ktoś tłumaczy niezależnie od wersju papierowej? Redakcję i korektę robi się też niezależnie? Czy okładkę projektuje się niezależnie?

      Rozumiem że można chwilę poświęcić na korektę pliku epub wyeksportowanego z indesigna, czy quarka, ale czy nie za to biorą pieniądze firmy publikujące ebooki (nexto, virtualo)? Przecież ebooka w epubie czy mobi nie ma sensu składać drugi raz jak papierowej książki, bo każda zmiana czcionki na czytniku powoduje zmianę układu strony.

      0
      • Doman pisze:

        „Czy ebooka naprawdę ktoś tłumaczy niezależnie od wersju papierowej? Redakcję i korektę robi się też niezależnie? Czy okładkę projektuje się niezależnie?”

        Ale jaka to różnica? Dlaczego za tłumaczenie czy korektę mieli by płacić tylko czytelnicy papieru?

        0
    • ZSZS pisze:

      Jestem bardzo wdzięczny za Pana rozprawkę, ponieważ świadomemu czytelnikowi ukazuje ona jak wielką, zbiurokratyzowaną i nieefektywną machiną są wydawnictwa. Zresztą co tu dużo mówić. Mamy cenę książki, z niej odkrajamy 23% Vatu i powiedzmy 10% dla autora (to i tak luksus).

      Nagle odkrywamy, że 67% procent ceny (nierzadko jest to ponad 15 zł) idzie na:
      – tłumaczenie, które już zostało dokonane dla wydania papierowego,
      – korekcję, która już została dokonana dla wydania papierowego,
      – projekt okładki, którą można wziąć z wydania papierowego (ew. przestawić parę elementów na warstwach by dopasować aspect ratio i zastosować odpowiedni dithering kolorów, czyli parę kliknięć),
      – konwersja na EPUB, MOBI (proces niemal zupełnie automatyczny, wystarczy sprawdzić efekt, a patrząc na jakość ebooków to wątpię, że cokolwiek tu jest sprawdzane) – koszt stały dla jednej pozycji,
      – hosting (przy plikach około 1 mb na książkę tworzy się z tego niemal koszt stały na poziomie całej księgarni, koszt niewspółmiernie niższy do prowadzenia rzeczywistej księgarni),
      – generacja znaków wodnych, pełny automat, a program to robiący mógłbym napisać za jednorazową opłatą (wystarczy dla całej księgarni), powiedzmy 2000 zł.

      Powiem krótko: bardzo drogo się cenicie.

      P.S.
      Skoro pojawia się instytucja nowego pośrednika, w postaci eKsięgarni, to proszę mi wytłumaczyć po co jeszcze są wydawcy?
      Stają się państwo sztucznym, zupełnie niepotrzebym tworem, którego jedyną funkcją jest konsumpcja sporej części zysków ze sprzedaży książek.

      0
      • REBIS Piotr Matłoka pisze:

        Po co są wydawcy? Fundamentalne pytanie. Chociażby po to, żeby Stephen King lub inny autor ze swoim maszynopisem nie musiał przychodzić do powiedzmy eksięgarni ABC i nie musiał w ten sposób sprzedać swojej książki. Tak jak rolnik z okolic Tarnowa mający 100 ha nie musi sprzedawać tego co wytworzy w Szczecinie jadąc do tego miasta i sprzedając na tamtejszym targu… Po pierwsze nie opłacałoby mu się ze względu na koszty transportu, a po drugie na jednym targu w Szczecinie nie sprzedałby wszystkiego co wyprodukuje. I tu pojawia się instytucja pośrednika. Taki agro-przykład mi wyszedł… Wróćmy do książek. Gdyby wydawca nie był autorowi potrzebny to już dawno Stephen King przyszedłby ze swoim maszynopisem w oryginale do np. Empiku i chciał, żeby ten sprzedawał polskie wydanie. A później do każdej jednej księgarni, i w Polsce, i na Świecie… Widać jakoś nie ma akurat czasu i głowy do tego. Może przy następnej książce :-)

        0
        • baszar pisze:

          Nie mylmy edytora/korektora itp. z wydawnictwem. Ci pierwsi rzeczywiście się przydają :); wydawnictwo to jak dla mnie po prostu kolejny pośrednik podbijający cenę. Fakt – pośrednik historycznie zasłużony ale czasy się zmieniają. Czemu autor nie miałby zatrudnić edytora i potem wydać książki własnym sumptem? Platformy wydawnicze już istnieją.

          Większość lepszych wydawnictw jest stara i niestety nie chce (nie może ?) wykonać skoku do przodu i skorzystać z nowych technologii.

          No właśnie nie chce czy nie może? Po przeczytaniu wpisu i komentarzy skłaniam się, niestety, ku drugiej opcji. Przytoczone nakłady są za małe aby skorzystać na ekonomii skali. Z tego powodu nie liczyłbym też na wejście amazona do Polski.

          Czyli na dzisiaj: zostaje przy papierze (ciągle wyższa jakość, często niższa cena – możliwość odsprzedaży, podarowania czy oddania do biblioteki). A eksiążki będę kupował tylko wtedy gdy będą miały odpowiednio niską cenę (dla beletrystyki: pozycja którą bym i tak kupił w papierze < 50% ceny okładkowej, "zakupy impulsywne": 10-15 zł).

          Rynek książki jest mały. Moim zdaniem, jeśli ceny eksiążek nie spadną po prostu zabiorą część klientów papierowi i tyle.

          Swoją drogą – czekam na elektroniczne gazety i magazyny (no i sensowny kolorowy epapier) – Polityka już odważyła się na skok do przodu (mnogość formatów, wygoda korzystania, akceptowalna cena). Ciekawe czy jej się opłaci.

          0
          • KonradK pisze:

            Rynek książki jest mały. Moim zdaniem, jeśli ceny eksiążek nie spadną po prostu zabiorą część klientów papierowi i tyle.

            A jeśli spadną, to nie zabiorą?

            0
            • baszar pisze:

              Zabiorą ale będzie szansa na powiększenie rynku.
              Młodzi ludzie (zasadniczo) nie czytają książek. Ale tekstu czytają bardzo dużo – w sieci. Moim zdaniem istnieje szansa na „skomercjalizowanie” tego czytania. Będzie trudno bo są przyzwyczajeni do darmochy. Z muzyką, grami, coraz częściej filmami i książkami (w „bogatych” krajach) udało się przejść do cyfrowej dystrybucji.

              0
      • Doman pisze:

        Jest w Polsce kilku pisarzy, którzy mają własne wydawnictwa (np. SOL, Powergraph) i wtedy więcej pieniędzy trafia do ich kieszeni. Ale są to pojedyncze przypadki co wskazuje że jednak nie każdy ma czas, ochotę czy tez umiejętności na zabawę w wydawanie.

        0
    • zkwc pisze:

      Szanowny Rebisie (nie będę się odnosił personalne do Pana Piotra, aby nie poczuł się urażony),
      Po przeczytaniu powyższego postu, nie wiem co myśleć – opcje są trzy:
      1. Wydawnictwo ma użytkowników tego portalu za totalnych głupców i rzuciło czytelnikom ochłap w postaci tego postu na odczepne;
      2. Wydawnictwo jest kompletnym ignorantem w odniesieniu do ebooków i prowadzenia biznesu;
      3. Tak jest polityka Wydawnictwa i taki stan rzeczy mu odpowiada.

      Puntu pierwszego tłumaczyć nie będę, ponieważ się to wyjaśni za chwilę.

      Ad 2. Przeanalizujmy powyższy przykład raz jeszcze:
      Papier 29,99 (28,48 netto) – 14,24 za tyle sprzedaje wydawnictwo
      Ebook 27,99 (22,76) – 12,52
      Koszty druku książki 2,50 – 3,00 (uśrednijmy, że 2,75)

      Dlaczego ebook nie jest sprzedawany za 11,49? (14,24-2,75, czyli cena książki – koszt druku).
      Czyli Wydawnictwo zarabia na sprzedaży ebooka o 1,03 więcej niż na sprzedaży ksiązki papierowej (może Rebis powie ile to jest więcej procentowo).
      Wg tych wyliczeń koszt dystrybucji (dystrybutor/hurtownik, transport, magazynowanie, księgarnie, zysk pośredników itp.) to 14,24 (28,48-14,24).
      Koszt „dystrybucji” ebooka to 10,24 (22,76-12,52).
      Czy to jest przejaw ignorancji Rebisu? Dają zarabiać tyle księgarniom? Handel elektroniczny bazuje na jednocyfrowych marżach (na dodatek sprzedaje produkty fizyczne, a nie wirtualne). Nawet biorąc pod uwagę to, że ebooki są niszowe, marża 80% to paranoja.
      Mam propozycje – niech Wydawnictwo ustali cenę ebooka na 19,99 brutto (16,25 netto). Dając księgarni 29% rabatu (i tak za dużo), Rebis dostanie 11,53 (jak blisko wspomnianej ceny 11,49).
      Podsumowując:
      – Wydawnictwo dyma czytelnika i dystrybutorów ebooków sprzedając drożej niż książkę papierową
      – Dystrybutor/księgarnia ebooka dyma czytelnika nakładając 80% marżę

      Ad 3. Teza dotycząca tego, że Wydawnictwu taki stan rzeczy odpowiada wg mnie jest również prawdopodobna. Cały rynek księgarski to swego rodzaju klan i wiele osób boi się wzrostu udziału ebooków w ogólnej sprzedaży książek. Jak w każdej branży istnieją powiązania biznesowe, towarzyskie, rodzinne itp. Branża księgarska boi się swojego upadku (który pewnie wkrótce nastąpi). Bo przecież ile jeszcze czasu twórca będzie akceptował, to że dostaje kilka % z tego co zapłaci konsument.

      0
  20. Maciej pisze:

    Podstawowa różnica w cenie pomiędzy ebookiem a wydaniem papierowym powinna wynikać z obniżenia kosztów dystrybucji.
    Księgarnia ponosi znaczne koszty: utrzymania personelu, utrzymania powierzchni sklepowej w którą trzeba zainwestować często ponosząc znaczne ryzyko finansowe, półki wystrój, remonty, ubezpieczenie, mrożenia kasy w towarze itd. a i czasem coś zginie.
    Sklep internetowy znacznie mniej kosztuje taką działalność może poprowadzić dziecko.

    0
  21. Damian pisze:

    Pan Piotr Matłoka obszernie opisał punkt widzenia wydawcy na problem cen ebooków. To może ja opisze jak widzi to wszystko człowiek który korzysta nagminnie z gryzoniowego kanału dystrybucji. Dla mnie ebook to nie jest produkt taki jak książka papierowa. Ebook to czysta własność intelektualna. Jestem w stanie zapłacić za ebooka jeśli będe pewien, że 90% ceny trafi do autora. Jeżeli jednak mam płacić wydawcy, państwu(Vat) i całej gamie innych pośredników to przykro mi ale nie kupuje. Problemem nie jest piractwo, tylko 19wieczna mentalność niektórych ludzi która każe dopatrywać się atrybutów produktu we wszystkim na czym można zarobić. W erze internetu nie potrzeba żadnych pośredników, jest tylko autor i kupujący. Tak więc proszę sobie nadal doliczać Vat, koszty tłumaczenia marżę wydawcy itd. na pewno znajdą się tacy którzy zapłacą, których światopogląd nie pozwala na zauważenie różnicy między kradzieżą rzeczy materialnej a pliku z komputera.

    0
    • REBIS Piotr Matłoka pisze:

      Myślę, że jeśli zwróci się Pan do autorów pobranych z „gryzoniowym kanale dystrybucji” książek i zapłaci im te 90% ceny e-booka to ani my jako wydawcy, którzy nic na tym nie zarobią ani sami autorzy nie będziemy mieć pretensji. W końcu twórca, któremu spodziewa się wynagrodzenia otrzyma je od tego, który jest jego twórczości odbiorcą. Ktoś napisał, ktoś przeczytał. Ktoś włożył trochę pracy w napisanie, ktoś miał przyjemność intelektualną w lekturze. Ktoś musi mieć za co napisać kolejną rzecz, ktoś musi ponieść chociaż mały wydatek…

      0
      • Damian pisze:

        Też myślę, że nikt by się nie obraził, ale nie o to mi chodziło. Napisałem że mogę płacić za wartość intelektualną pod warunkiem, że pieniądze trafią bezpośrednio do autora. Jeżeli w tej chwili ebook kosztuje np. 20zł to nasuwa mi się pytanie ile z tego dostaje autor? 15zł, 10zł czy 5zł i coś mi się wydaje, że jest to raczej kwota trzecia.

        0
        • asymon pisze:

          Ale kto ci broni wyszukać emaila do autora, napisać maila z prośbą o dane konta i zrobić przelew?

          No właśnie, nie robisz tak, bo…?

          0
          • KonradK pisze:

            …bo Roger Zelazny nie żyje. :(

            0
          • Damian pisze:

            Bo czytam około 100 książek w roku? Bo tak się tego nie robi? Bo wystarczyłby nr konta w prawym górnym rogu pierwsze strony ebooka? Wystarczyłoby, żeby autor udostępnił na swojej stronie plik, w pliku byłaby informacja o sposobie płatności i tyle. Po co mieszać w to dystrybutorów i ich fikuśne księgarnie internetowe. Jeżeli ebook miałby jakąś wartość to nie zginąłby w internecie, wręcz przeciwnie, mógłby liczyć nawet na darmową reklamę. Ale to oczywiście tylko marzenia.

            0
      • W. pisze:

        Jednak jest też jakaś rola wydawnictw, np. zatrudniają edytorów. Bez nich mogłoby się wydać, że nawet gwiazdy literatury robią błędy ortograficzne, nie znają się zupełnie na interpunkcji, piszą do dziś gęsim piórem (no, prawie), a puszczone samopas stworzą 2000 stron „strumienia świadomości”. ;)

        0
    • Mateusz pisze:

      Damian, na tej zasadzie kupując samochód chcesz płacić tylko komuś kto go zaprojektował. Nie uciekniemy od faktu, że wydanie ebooka też kosztuje i musi przebyć jakąś swoją drogę zanim do konsumenta dotrze. Inna kwestia jakie to są koszta; siłą rzeczy muszą być niższe niż wydań papierowych.

      0
  22. rastula pisze:

    ja wciąż czekam na pojawienie na naszym rynku oferty ebooków naukowych i historycznych, ogólnie literatury specjalistycznej…

    dla mnie nie ma w tej ofercie ani jednej pozycji…

    0
  23. Mateusz pisze:

    Jeszcze jedna kwestia. Chcąc przenosić koszta w całości na książki papierowe zapominamy o pewnej możliwości. Chodzi o sytuację gdy nie ma wydania papierowego. Co wtedy? Na co przenieść koszta tłumaczenia, składu, edycji itd?

    A być może taka będzie przyszłość , odwrotna relacja – wydajemy książki elektroniczne, a tylko okazjonalnie papierowe.

    Choćby z tego względu myślenie o ebooku jako towarze, który powinien kosztować parę złotych jest myśleniem jednak życzeniowym.

    0
    • My właśnie jesteśmy w takiej sytuacji. Z wydanych przez Oficynę wydawniczą RW2010 w roku 2012 46 tytułów tylko pięć miało swoje wcześniejsze (w jednym przypadku – wcześniejsze o 18 lat!) wydanie papierowe.

      Dlatego ebooki wydawane przez nas kosztują maksymalnie 15 złotych, a przeważnie – 9,90. I to nie jest wynik kalkulacji kosztowej, czyli kosztów korekty, redakcji, prac graficznych, składu, łamania, konwersji i innych kosztów, tylko analizy rynku i oczekiwań Czytelników. Z przeprowadzonych badań wynika, że Czytelnicy są w stanie zaakceptować taki poziom cen, więc taki poziom cen jest dla nas jedynym możliwym.

      I jeszcze w kwestii honorarium dla Autora; u nas otrzymuje On 50% zysku ze sprzedaży.

      0
  24. Skrzat kuchenny pisze:

    Pan Piotr z Rebisu dolicza do kosztów wydania ebooka koszty tłumaczenia.
    OK, w przypadku jednoczesnego premierowego wydania wersji papierowej i ebooka, takie doliczenie można zrozumieć.

    Ale przecież książek polskich autorów z polskiego na polski się nie tłumaczy. Nie tłumaczy się też powtórnie książek, które premierę „papierową” miały kilka, kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt lat temu, a teraz są wydawana w postaci ebooków.
    Uwaga moja, a tak naprawdę pretensja, nie dotyczy tylko Rebisu, ale wszystkich wydawców czy dystrybutorów
    Niektórzy z nich potrafią za kilkadziesiąt złotych sprzedawać ebooka, który już jest w domenie publicznej.
    Inne, ebooki z domeny publicznej sprzedają za 99 groszy lub 1,99.
    Dowodzi to, że przygotowanie ebooka i jego sprzedaż internetowa kosztuje naprawdę mało.
    Świat się zmienia, technologie się zmieniają. Do lamusa odeszły maszyny do pisania, usługi przepisywania na maszynie, znikają z rynku zakłady fotograficzne.
    Wiedza tajemna i magiczne możliwości, dawniej dostępne tylko nielicznym, teraz są w zasięgu prawie każdego.
    Prawie każdy ma komputer, drukarkę, skaner, aparat cyfrowy i masę oprogramowania, dostęp do internetu i sam może sobie zrobić to, na co kiedyś monopol miały wydawnictwa i drukarnie
    Wraz z rozwojem self-publishingu będzie malało znaczenie wydawnictw.
    I wydawnictwa dobrze o tym wiedzą.
    Ale też widzą na horyzoncie jak nie swój kres, to konieczność radykalnej zmiany swojej polityki w stosunku do rynku i czytelników.
    Ale póki co, jest jak jest. Ceny są sufitowe, prawo tego nie zabrania.
    Ale też, póki co, prawo nie zabrania korzystania z chomikowego kanału dystrybucji.

    0
    • Doman pisze:

      Tak samo nie tłumaczy się dodruków i kolejnych wydań (ew. robi się jakąś dodatkową korektę i redakcję, ale na pewno prostsza niż za pierwszym razem) a jednak wcale nie są tańsze ;)

      Ciekawe czy w PKS też się oburzasz, że płacisz pełną cenę biletu anie tylko różnicę w zużyciu paliwa z dodatkowym obciążeniem, bo przecież autobus i tak by jechał ;)

      0
      • KonradK pisze:

        Racja.
        Ale pytanie, jak tłumacz jest opłacany. Czy dostaje tantiemy od sprzedanego egzemplarza, czy pracuje na umowę o dzieło.
        Jeśli to drugie, to wymienianie kosztów tłumaczenia w parze z kosztami wydruku i innymi kosztami jednostkowymi jest zaciemnianiem.
        Dodruk, czy każda inna forma wydawnicza (miękka/twarda okładka, EPUB, MOBI, PDF, wciąż jednak licząca się jako to samo wydanie) nie dodaje tego kosztu ponownie.

        0
      • Skrzat kuchenny pisze:

        Jeśli już na tapecie znalazło się podróżowanie, to Ciebie zapytam z kolei, czy nie oburzyłbyś się na taksówkarza, który po dowiezieniu Ciebie, Twojej żony i trójki dzieci, plus trzech walizek w bagażniku, zażądał by pięć razy tyle, ile wskazał taksometr, no bo przecież przewiózł pięć osób plus trzy walizki ???

        No powiedz, oburzyłbyś się, czy nie ?

        0
  25. Skrzat kuchenny pisze:

    W biznesie obowiązuje jedna, święta zasada – maksymalizacja zysków. Nic prócz zysku się nie liczy, bo biznes prowadzi się nie w celu zaspokojenia potrzeb klienta, ale swoich.
    Wszystko inne to ściema, problem tylko w tym, czy klient, konsument to kupi.
    Niezależnie od wszelkich kosztów, nawet gdyby były zerowe, producent, wydawca, każdy prowadzący biznes, chce na swoim produkcie, usłudze zarobić jak najwięcej, zarobić tyle, ile się tylko da. Stosując wszelkie sposoby, chwyty. Także takie ściemy, jak z kosztami tłumaczenia itp.

    Przecież nie istnieją już w biznesie takie pojęcia jak godziwy zarobek, godziwa marża, narzut itp.

    Ebooki, książki papierowe, każdy inny produkt, będą kosztowały tyle, ile da się wydusić z klienta.

    0
    • KundelBury pisze:

      „Nic prócz zysku się nie liczy […]”

      Powiedz to kalwinistom ;)…

      Zapominasz o prawie, w tym także o obyczaju i zwyczajach społecznych.
      Przykładowo, to dlatego ten wątek nie gaśnie, bo większość wypowiadających się „napędza” naruszony, w ich mniemaniu, obyczaj, bo przecież wydawcy nie naruszyli prawa, stricte.
      Na marginesie, wydawcy nie powinni zapominać, że mądrego klienta naciągnąć można tylko raz, a z głupim jeszcze nikt nie zyskał, zdaje się.

      „Przecież nie istnieją już w biznesie takie pojęcia jak godziwy zarobek, godziwa marża, narzut itp.”

      Dlaczego mam wrażenie, że tak faktycznie jest, a przyczyną, że tak jest, jest pojawianie się właśnie takich wypowiedzi… Przyzwolenie jest początkiem wszystkiego…

      0
      • Skrzat kuchenny pisze:

        „Dlaczego mam wrażenie, że tak faktycznie jest, a przyczyną, że tak jest, jest pojawianie się właśnie takich wypowiedzi… Przyzwolenie jest początkiem wszystkiego…”

        Co za dziwaczne odwracanie kota ogonem :O

        Gdzieżeś, człowieku, znalazł w moich wypowiedziach przyzwolenie dla takiego stanu rzeczy ?
        Przecież opisując rzeczywistość, opisując tak, jak ją postrzegam, wyrażam jednocześnie swoją dezaprobatę, swoje pretensje – „Uwaga moja, a tak naprawdę pretensja, nie dotyczy tylko Rebisu, ale wszystkich wydawców czy dystrybutorów
        Niektórzy z nich potrafią za kilkadziesiąt złotych sprzedawać ebooka, który już jest w domenie publicznej.
        Inne, ebooki z domeny publicznej sprzedają za 99 groszy lub 1,99.”

        Napisałem – „Przecież nie istnieją już w biznesie takie pojęcia jak godziwy zarobek, godziwa marża, narzut itp.” – to jest stwierdzenie faktu, to nie ma nic wspólnego z przyzwoleniem :O

        Jedyną realną formą przyzwolenia na opisywaną przeze mnie rzeczywistość jest zakup towaru/usługi po cenie ustalonej przez producenta/dystrybutora. Nie ma innego przyzwolenia.

        Wyobraź sobie, proszę, taką sytuację – tysiące, dziesiątki tysięcy czytelników z całego kraju umawiają się, że np. w sierpniu nie kupują książek, ani papierowych, ani ebooków, z wyłączeniem powiedzmy, podręczników.
        I ogłaszają, że nie kupują, bo są oburzeni wysokimi cenami.
        Jest tyle książek jeszcze nie przeczytanych, w domowych zasobach, na półkach, na dyskach komputerów itp., u znajomych, przyjaciół, rodziny, że wystarczy ich na miesiące lub nawet na lata.

        Podobne akcje mogliby zrobić kinomanii, melomani i inni.

        Taki zorganizowany ruch oburzonych konsumentów mógłby przywrócić właściwe proporcje miedzy nakładem na wytworzenie czegokolwiek, kosztem wytwarzania towaru/usługi a zyskiem z wytwarzania.

        0
  26. stef pisze:

    Tak mnie naszło że nikt nie wspomniał o gazetach… Wiele z nich ma wydania elektroniczne tańsze średnio o 50%, tylko nie wiem czy firmy robią to po kosztach czy jednak się opłaca dalej sprzedawać za połowę ceny i czy ta różnica w cenie to są koszty transportu i pośredników ?
    Wydaje mi się że to musi sie tak skończyć że coś dostarczane drogą elektroniczną będzie tańsze od książek wożonych ciężarówkami i zajmujących fizyczne miejsce.
    Tylko trzeba czasu żeby wydawnictwa to zrozumiały (lub upadły tak jak ossolineum ) a na ich miejsce powstały nowe myślące po nowemu…

    0
    • baszar pisze:

      W gazetach większość zysku przynoszą reklamy. Zresztą popatrz na ceny papierowych prenumerat.

      0
      • KonradK pisze:

        To nie wyjaśnia różnicy ceny między wersją papierową a elektroniczną.

        0
        • baszar pisze:

          Druk, dystrybucja (ciekawe ile narzutu mają kioski?), wyższość mniejszych ale stabilnych wpływów nad potencjalnie wyższymi ale niepewnymi.

          0
  27. stef pisze:

    Ale mnie obchodzi o to że kupuję gazetę w kiosku za 6 zł a nie ruszając się z domu za 3zł.
    Da się ? Po prostu gazeciarze szybciej to zrozumieli że to jest dodatkowe źródło przychodu przy niewielkim nakładzie, bo wszystko już jest na kompie, wystarczy wysłać pliczek przez internet i jest dodatkowa kasa…
    Bez zagłębiania się na czym gazeta zarabia a na czym nie, bo są gazety które dostaje darmo i utrzymują się tylko z reklam. A co do prenumeraty to jest tańsza, tak samo jak abonament na internet jak będziesz stałym klientem to damy ci taniej.

    0
    • baszar pisze:

      Moim zdaniem dało się, bo gazety strasznie dostały od internetu – zmniejszenie liczby czytelników ale i reklamodawców. Gdyby był dostępny sensowny kolorowy epapier (no i tytuły bez utrudniaczy w rodzaju DRM) mógłbym przejść na cyfrową prasę. Polityka jest wzorem, wyborcza powoli dochodzi do akceptowalnego poziomu, następni tez się starają (niestety wiele branżowych magazynów tkwi w custom DRM-ach) – więc może już niedługo :)

      0
  28. Mitchell pisze:

    I was wondering if you ever thought of changing the
    structure of your blog? Its very well written; I love what youve got to
    say. But maybe you could a little more in the way of content so people could connect with it better.

    Youve got an awful lot of text for only having one or two images.

    Maybe you could space it out better?

    my site … g pen vapor e cigarettes (Mitchell)

    0
  29. Mario pisze:

    A ja jestem szczęśliwy że są e-booki, kiedyś kupowałem w merlinie czy empiku książkę papierzaną i miałem ją po 3 tygodniach. Teraz, myk etransfer i mam książkę na kindlu.
    Kocham zapach papierowych wydawnictw (książki i płyty). Oglądanie i 'onanizoawnie’ się dobrymi okładkami jest bezcenne. Niestety płyty kupuję wciąż, bo cyfrowe downloady mnie nie interesuja a zbieram płyty, a książki czytam bo nie potrafię nie czytać. Tłumaczeń angielskich, polskich książek nie znajdziesz na amazonie, a przecież lepiej czytać w oryginale. DLATEGO kupuję we wszystkich polskich ebookowych księgarniach nie specjalnie bacząc na cenę wszystko co mnie interesuje. A będąc w Polsce wysyłam do siebie paczki z książki papierzanymi, które chciałbym mieć tak jak płyty.

    0

Skomentuj REBIS Piotr Matłoka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.