Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Amazon walczy z autorami fałszywych recenzji

keyboard-1424400

Amazon coraz bardziej radykalnie zwalcza autorów fałszywych recenzji. Jak donoszą światowe media, firma szykuje właśnie pozew wobec ponad 1000 osób.

Jeśli wpiszemy w ogłoszeniowym serwisie Fiverr frazę „Amazon review” – znajdziemy ponad 300 ofert. Przeciętna podawana tam cena to 5 dolarów za recenzję. Twórcy takich ogłoszeń używają fałszywych kont, zmieniają swoje adresy IP, niektórzy nawet obiecują statusy „verified review” – co oznacza, że autor rzeczywiście zamówił produkt.

Amazon mówi „dość” – bo uważa, że jest to oszukiwanie klientów i jednocześnie przejaw nieuczciwej konkurencji. Sam sklep na tym traci, bo jeśli ktoś kupi książkę albo inny produkt na podstawie złych recenzji, może potem je zwracać. Oznacza to dodatkowe koszty – ale przede wszystkim zmniejszenie zaufania do sklepu.

Tak wygląda pozew.

Amazon Complaint Re Reviews

Podkreślono parę ciekawych fragmentów. Np. Amazon nie pozywa konkretnych osób – a tylko… ich nicki – licząc że w toku postępowania zostaną odkryte ich prawdziwe tożsamości.

Fałszywe recenzje to zjawisko niestety powszechne, także w Polsce. Jak sobie oglądam recenzje sprzętu AGD w popularnych sklepach – to spora część wydaje mi się co najmniej naciągana. Mieliśmy też taki przypadek na Świecie Czytników, gdy artykuł o czytnikach Trekstor przeżył najazd dziwnych komentarzy. Mistrzowie „szeptanki” nie próżnują.

W przypadku książek fałszowanie recenzji jest o tyle trudne, że nie wystarczą zwykle dwa zdania i coś trzeba powiedzieć. Ale przecież praktyką debiutującego autora jest zawsze poproszenie znajomych, żeby parę recenzji dodali. To nie jest jeszcze fałszowanie – ale już manipulacja.

Ocena książki, podobnie jak innych dóbr kultury to też oczywiście kwestia gustu. Nawet jeśli nie dochodzi do manipulacji – to wysoka ocena książki może nas zwieść, jeśli dodały ją osoby, które czytają zupełnie co innego niż my. Pisał o tym kiedyś asymon w artykule Kryterium Pottera, w którym wyjaśniał jak decyduje o zakupie e-booka.

Wracając do Amazonu – gdy przeglądam książki z Kindle Countdown Deals lubię zaczynać od recenzji jednogwiazdkowych – a tam pojawia się często sugestia, że wszystkie opinie na 5 gwiazdek to znajomi autora. Tyle, że takie opinie to… też często manipulacje. I bądź tu mądry. Na szczęście zawsze zostaje jeszcze darmowy fragment – który często mizerię danej publikacji obnaża.

A jakie były Wasze doświadczenia z fałszywymi recenzjami książek? Zdarzyło Wam się naciąć i kupić jakiś tytuł, który zupełnie nie pasował do entuzjastycznych opinii? A może umiecie przed takimi recenzjami się uchronić?

Autor zdjęcia: Ed Melendres, freeimages.com

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

58 odpowiedzi na „Amazon walczy z autorami fałszywych recenzji

  1. Dan pisze:

    Naprawdę można zwrócić książkę na podstawie „złych” recenzji?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      W Amazonie każdego e-booka da się zwrócić w ciągu 7 dni z różnych przyczyn:
      http://swiatczytnikow.pl/darmocha-z-kindle-store-a-co-jesli-sie-pomylisz/

      Co do innych produktów, mają chyba standardową politykę zwrotów w ciągu 30 dni.

      0
    • asymon pisze:

      Ja się nie zdecydowałem, ale kiedyś kupiłem w promocji całą trylogię Wayward Pines i po 3/4 pierwszego tomu wiedziałem, że to nie to. Skończyłem co prawda, ale pozostałe dwa tomy zdążyłem zwrócić. Tego przeczytanego nie, choć teoretycznie mogłem.

      Od tej pory nie kupuję serii od razu i np. nie zdążyłem przeczytać Annihilation Jeffa Vandermeera. promocja się skończyła, a książka była niezła, ale nie aż tak, żeby płacić po $10 za kolejne tomy, czekam więc… :-)

      0
    • Sebastian pisze:

      W Google Play zwróciłem bez problemu pseudo książkę – jakiś cwaniak sprzedawał kilkunastostronicową broszurkę zatytułowaną Mad Max w okolicach premiery filmu, oceny również miał całkiem niezłe – nie mam pojęcia kto byłby w stanie tak pozytywnie oceniać tego typu dziadostwo. Obecnie tej publikacji nie ma w sklepie Google Play, jest inna książka z innym tytułem o dużo większej objętości.

      0
  2. Ja się zawiodłem na Achai Ziemiańskiego. Przeczytałem sporo pozytywnych opinii, ale raczej nie były fałszywe. Jakimś cudem ta książka i seria ma swoich fanów.
    http://ksiazki.audio/achaja-1

    0
    • Michał pisze:

      Popularność „Achai” jest niepojęta.

      0
      • Łukasz pisze:

        Ejże, „Achaja” jest ok, nawet bardzo.
        I na tym to polega :)

        0
        • może jakieś uzasadnienie tego, że jest ok?

          0
          • WrobelCwirek pisze:

            Ale przecież Łukasz odpowiedział na każdy Twój zarzut! ;)

            0
          • Borygo pisze:

            Achaja jest the best i koniec kropka. Ale trzeba dać książce szanse. Tom pierwszy zaczyna się robić fajny w okolicach 2/3. A później to już sama przyjemność czytania. Oczywiście nie każdemu musi się podobać.
            No i Ziemiańskiego polecam, bo naprawdę fajnie pisze.
            I uważam, że ci którzy piszą inaczej chcą tylko zamieścić szkalujące książkę opinie ;) :D

            0
          • Łukasz pisze:

            Nie jestem filologiem więc nie zasypię Cię grałem wyszukanych argumentów, ale kiedy czytałem tę książkę kilka lat temu byłem nią zachwycony. Nie czytałem jej z polecenia ani zachęcony recenzjami. Ot tak, wpadła mi w ręce. Myślę, że było wiele książek, które bardziej mnie rozczarowały.
            Jest to oczywiście dyskusja bez celu, bo mówimy o subiektywnych odczuciach.
            A jeśli chodzi o jakieś „rozczarowanie” to takie, które szczególne utkwilo mi w pamięci było”Festung Breslau” Krajewskiego. Kompletny bełkot, który na bardzo długo zraził mnie do tego „króla polskiego kryminału”.
            Ale ja lubię czytać, więc nie mam do nikogo żalu, że wpuścił mnie w maliny. Przekonałem się na własnej skórze i wiem czy danego autora będę szukał czy omijał.

            0
    • asymon pisze:

      Spróbuj opowiadań zebranych w tomie Zapach szkła, są znacznie lepsze.

      0
    • Roman Romanowicz Romanowski pisze:

      O rety, w końcu ktoś to raczył zauważyć :) Pierwszy tom Achai wypożyczyłem jeszcze na papierze z biblioteki, bo słyszałem wiele pozytywnych opinii i widziałem jak w komunikacji miejskiej ludzie się w tym zaczytują. Dało się przeczytać, ale fatalne było. Drugi tom kupiłem w ebooku i męczyłem się okrutnie – tak fatalnie napisanej książki dawno nie czytałem i również nie rozumiem, w jaki sposób ta książka zbiera tyle pozytywnych opinii.

      0
      • mbiela pisze:

        Ponieważ: „de gustibus non est disputandum” :) ja czytałem papierowe wydanie, potem już mając czytnik kupiłem ebooki. Faktem jest, że wymaga specyficznego podejścia, ale np. Lód Dukaja do tej pory leży nie zmęczony, zarówno jako księga (bo książka, to za „lekkie” słowo”) jak i jako ebook.

        0
    • Urtur pisze:

      Achaja ma bardzo wysoki, jak to mówią powściągliwi Anglicy, „Fap Factor”. Najsolidniejsze i chyba najbardziej dogłębne podejście do fenomenu tej książki można znaleźć tu:
      http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2012/08/185-eb-jak-bania-czyli-ksiezniczka-w.html
      Polecam! ;)

      0
    • Misiek pisze:

      Mnie tam się Achaja podobała. Dobrze, lekko się to czytało. Całkiem wciągające. Kwestia gustu.

      0
  3. PiotrM pisze:

    Mialem zdazenie gdy sam, po dodaniu niepochlebnej recenzji zostalem oskarzony przez autorów o dzialanie na zlecenie konkurencji. Z czasem okazało się ze recenzji podobnych do moich przybywało…

    0
  4. Magdalaena pisze:

    W Amazonie zwykle patrzę na ILOŚĆ recenzji. Zakładam, że jeśli książka to gniot, to większość czytelników odłoży ją po przeczytaniu 2 rozdziałów i nie będzie im się chciało pisać recenzji. A jeśli 100 osób odczuło potrzebę wypowiedzenia się, to nie jest źle.

    Z drugiej strony czasami zadziwia mnie ilość maksymalnych ocen. Żeby dać książce 5/5 gwiazdek muszę się nią naprawdę zachwycić, dyskutować ze znajomymi, wracać po kilka razy, żeby szukać nowych smaczków i treści. Niestety taki „Władca Pierścieni” zdarza się rzadko – większość z tego, co czytam jest ok, ale zasługuje ledwie na 2 albo 3 gwiazdki. Marzę o tym, żeby czytać więcej LEPSZYCH książek, ale nie mam pomysłu, jak je znaleźć.

    Co do wiarygodności polecanek – w biblionetce system mówi mi, na ile jestem kompatybilna z danym czytelnikiem.

    0
    • ppece pisze:

      Magdalaeno, wybacz, ale skoro tak podkreślasz tę „ilość”, to przyznam, że nie zazdroszczę, jeśli ktoś mierzy recenzje np. na kilogramy lub litry ;) Zdecydowanie lepsze jest patrzenie na LICZBĘ recenzji. Recenzja to nie cukier lub woda.

      Co do meritum, to liczba komentarzy świadczy raczej o tym, jak bardzo popularna jest książka i/lub jak bardzo skrajne emocje budzi, a nie od razu o tym, że książka jest b. dobra lub b. zła.

      0
      • AJ pisze:

        Po polsku ilość recenzji jest w porządku. Te kilogramy i litry to wymyślona bzdura, sztuczny podział.

        0
        • ppece pisze:

          AJ, bzdurą jest to, co piszesz. Ja wiem, że w sklepie prosi się o „jedno mleko” i „jeden chleb”, ale to raczej skrót myślowy od „1 butelki/litra mleka” i „jednego bochenka chleba”, i nie czyni mleka i chleba policzalnymi. Jest tu zasadnicza różnica. Podział na „h” i „ch” to dopiero jest sztuczny.

          Język ma być nie tylko wygodny w użyciu, ale ma również pozwalać na precyzyjne formułowanie myśli i przekazu. Potocznie „ilość recenzji” jest może w porządku, ale niekoniecznie poprawnie i starannie.

          0
          • AJ pisze:

            Ilość jest ogólniejszym pojęciem niż liczba (w tym znaczeniu). Oznacza ‘ile czegoś jest’ — w kilogramach, litrach czy sztukach. Wiedzą to miliony Polaków, dawniej wiedzieli to też autorzy słowników. Niestety, jakiś czas temu sobie wymyślono, że skoro liczba odnosi się tylko do policzalnych, to ilość musi tylko do niepoliczalnych. Że ilość recenzji niekoniecznie jest poprawna i staranna, to ja wiem — taki już problem z wyznaczającymi poprawność, że nie obchodzi ich prawdziwy język. Całego bloga o tym mam.

            0
            • ppece pisze:

              Idąc tym tokiem rozumowania proponuję posługiwać się staropolszczyzną na co dzień do komunikacji z innymi, tą sprzed reform języka, tą pierwotną – „prawdziwym językiem”. Najlepiej tą staropolszczyzną sprzed kilku stuleci i potoczną, bo tylko ta potoczna jest nieujarzmiona przez „wyznaczających poprawność”. Chociaż jest ona urocza jako środek wyrazu artystycznego, wątpię, że zostaniesz zrozumiany.

              Pytanie więc, czym ten prawdziwy język jest. Tym, w jaki sposób mówi przeciętny Wiesiek Kowalski, tym co spisali językoznawcy, czy może jeszcze jakimś miksem?

              Z językiem już tak stety/niestety jest, że coś, co kiedyś było poprawne, dzisiaj bywa niepoprawne i na odwrót.

              A skoro już się „czepiamy”, to raptem 13 notek nie nazwałbym „całym blogiem”, bo to sugeruje (oprócz wyłączności tematycznej), że, wyczerpujesz temat, a to raczej dopiero raczkowanie. Poza tym blog jest dość ciekawy.

              0
      • Magdalaena pisze:

        Jakoś nigdy dotąd określenie „ilość recenzji” nie wydawało mi się niewłaściwe. Ale sprawdziłam w Googlu wypowiedzi autorytetów i okazało się, że do niedawna ilość faktycznie była stosowana do rzeczy niepoliczalnych, a i teraz jest dopuszczalna tylko w mowie potocznej. Niestety mojego wczorajszego postu nie mogę już edytować.

        0
  5. Jakub pisze:

    Mnie zawiódł Lód Dukaja, męczyła mnie strasznie, chyba nie złapałem klimatu, a także zachwalana Szczęśliwa Ziema Ł. Orbitowskiego – depresja przeplatana o wiele gorszymi myślami. A obie książki bardzo wysokie oceny miały i pozytywne recenzje.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      No, ale to nie było chyba efektem fałszywych recenzji Lodu :)

      0
    • Ocelot pisze:

      Z Lodem podobnie jak z Dukajem, jest ten „problem”, że to autor nie dla każdego. To jeden z tych których się kocha albo nienawidzi ;).

      0
    • Mariusz pisze:

      Te książki to również u mnie dwie pierwsze pozycje na liście „Zawiedzione nadzieje”.
      Lodu po prostu nie zrozumiałem (bo wszyscy recenzenci nie mogą się mylić i to z pewnością jest Dzieło), a Szczęśliwa Ziemia jest zwyczajnie słaba.

      0
    • Ędriu pisze:

      Mnie też, nie tak totalnie, ostatecznie summa summarum zawiódł. Podobało mi się wolne tempo, byłem ciekawy tego „niesamowitego” świata stworzonego przez autora. Książka długa i „popękana”. Miałem wrażenie, że autor pisał ją długo, z długimi przerwami, bez wizji zakończenia i co raz zmieniała mu się koncepcja. W końcu przysiadł, pomyślał: dość tego trzeba to wreszcie jakoś skończyć, akcja przyspiesza do nadświetlnej i mamy szybciutko zakończenie jakieś takie…niepasujące do reszty książki

      0
  6. KonradK pisze:

    Naprawdę nie wiem, czego miałbym się dowiedzieć z recenzji utworu (poza tym, że się komuś podobał, lub nie). Zazwyczaj przy wyborze kieruję się intuicją i jeśli jej słucham, zawsze trafiam w swój gust. Czytam maksymalnie dwa pierwsze zdania opisu, nie więcej, by nie popsuć sobie lektury, lub odsłuchu (taki przypadek, kiedy nie posłuchałem intuicji – „Bastard” Andrzeja Dziurawca – sam opis okazał się niewystarczający, wskazywał na kryminał/powieść sensacyjną, podczas gdy jest to humorystyczna… duperela).

    Recenzje czytałem z przyjemnością w Fantastyce i w starej Nowej Fantastyce. Nie jako wskazówki, co czytać, ale jako czytadła. W latach osiemdziesiątych wypełniały mi braki w księgarniach, w bibliotekach (i w potrfelu młodocianego też). Gdzieś w latach dziewięćdziesiątych przypadkiem we Wprost natrafiłem na recenzję książki Sapkowskiego, porównywanej w niej do utworów Tolkiena. Coś się skończyło; nastał czas komiwojażerów.

    0
  7. YuukiSaya pisze:

    Chyba każda branża cierpi na najazd agencyjek gwarantujących pozytywne oceny gdzie się da. W efekcie czasem dochodzi do absurdalnych sytuacji, gdzie ciężko stwierdzić, czy podanie linku do sklepu czy aukcji to jeszcze przyjacielskie polecenie czy już nieuczciwe wciskanie kitu. Pamiętam jak kilka lat temu na pewnym forum pojawił się wątek odnośnie produktów nowego producenta – po pewnym czasie zamiast opinii rozpętała się burza, że rzekomi użytkownicy to podstawieni ludzie. Niesmak został, bo choćby ogólnie ich produkty były niezłe, zostaje wciąż wrażenie, że poszli na skróty. I co ma robić biedny żuczek gdy chce dokonać zakupu?
    System recenzji ma nam pomóc stwierdzić, czy producent przedstawił nam całą prawdę w opisie czy reklamie i czy nie zostały ukryte jakieś wady. Przy książkach to każda obecnie jest opisywana jako „przełom, sensacja, nowe spojrzenie” itd. A przecież wiele z nich jest słaba, a my nie chcemy tracić czasu i pieniędzy na słabą lekturę.

    0
  8. Marta pisze:

    Straszliwie zawiodłam się na książce „Notebook” Tomasza Lipko. Wysoka średnia, entuzjastyczne recenzje, nawet mój uczeń mi ją polecał :) Więc gdy zobaczyłam na Świecie Czytników promocję kilka tygodni temu, kupiłam od razu.
    Co się okazało? Pan autor kompletnie nie ma pojęcia jak pisać powieści – strasznie nudna książka, bardzo słaba intryga, postaci sztuczne i drętwe, aż same z tej rozpaczy ciągle piją i ćpają :) Ale najgorszy jest wszechobecny seks – Lipko wszystko, absolutnie wszystko do niego przyrównuje (np opisując pościel pisze „pościel, która od pół roku czeka na upragniony seks” czy kominy fabryczne są jak „kutasy dyszące z pożądania”. ustępujący ze stanowiska szef oczywiście mówi o sekretarce „może tobie uda się ją zmusić, żeby zrobiła ci laskę”). Nie wiem z czego to wynika i nie chcę wiedzieć. Fakt jest za to taki, że „Notebook” to BARDZO słaba książka i kompletnie nie rozumiem pochlebnych opinii. Mam wręcz wrażenie, że czytaliśmy dwie różne książki :)

    0
  9. Monika pisze:

    Wydaje mi się (pewnie jestem naiwna), że podrabianą rencenzję można rozpoznać. Niektóre sformułowania i styl są tak charakterystyczne, że od razu włącza mi się czerwona lampka. Większym problemem są recenzje osób, których gustów czytelniczych nie podzielam. Dopóki się nie zorientuję, mogę się czasem nabrać na ich opinię. Ale na to jest tylko jedna rada: czytać to, co polecają osoby o rozpoznanym już guście podobnym do mojego. Jednak nie boję się zbytnio, że przeczytam coś kiepskiego wskutek cudzej rekomendacji. Czytanie to dla mnie przygoda, a pułapki i pech są jej nieodłączną częścią.

    0
  10. Ziomek pisze:

    W mojej ulubionej ksiegarni (ebookpoint) czesto widze w niektorych pozycjach po 5 gwiazdek i bardzo pozytywne, pierwsze komentarze, dopiero kolejne sa juz bardziej roznorodne. Co nie zmienia faktu, ze lubie ta ksiegarnie, ale teraz sam weryfikuje tresc ksiazek na podstawie darmowych fragmentow i spisow tresci (zwlaszcza w ksiazkach technicznych).

    0
  11. Martin pisze:

    Mam wrażenie , że w Polsce jest podobnie. Na portalu o książkach LC czy podobnych, zwłaszcza jak książka jest nowością pisane są entuzjastyczne recenzje i wystawiane zawyżone oceny. Niejednokrotnie się z tym spotykałem, że średnia ocena po kilku tygodniach bardzo spadała, gdy książkę oceniło sporo osób.

    0
    • Dumeras pisze:

      Tutaj, znaczy na LC, raczej nie szukałbym fałszywych recenzji, choć i takie się zdarzały, ale raczej szukałbym tego w braku profesjonalizmu „recenzentów”. Dość często, te pierwsze opinie są od blogerów, książek, które DOSTALI od wydawnictwa, chcą kolejne dostać, więc zbyt krytycznie nie napiszą o książce. A jak już chcą dostawać książki jeszcze przed ich premierą w księgarniach, to już w ogóle muszą bardzo dobrze żyć z wydawca.
      Później wchodzą opinie tych, co książkę kupili, pożyczyli i nie mają interesu w słodzeniu.

      0
      • Ar't pisze:

        „które DOSTALI od wydawnictwa, chcą kolejne dostać, ”
        no ale czym to się różni od oszustwa za kasę, bo kasiorka spływa z odsłon – przypomnę (no i książki też można spuścić na ale).

        Co do niewystępowania tego zjawiska na LC to niestety mylisz się, na teraz czytam tylko recki z 9 i mniej (10 całkowicie ignorując) – bo niestety część 10 jest „kupiona”.

        Co do amazona to działanie pod PR – ładnie rozreklamują teraz jacy oni są w obronie kupujących, a fałszywe recki będą na AM jak były. Ba dla tych ogarniętych paranoją podsuwam pomysł że sami mogli zapłacić :P.
        Na plus, że kilka osób dowie się o takim zjawisku i zastanowi się czytając recki czy aby to nie jest fałszywka.

        0
        • Robert Drózd pisze:

          No nie, oszustwo jest wtedy, gdy bloger jest de facto wynajęty przez wydawnictwo i jeszcze ten fakt ukrywa. Jeśli twierdzi jasno, że książka jest otrzymana od wydawnictwa – ujawnia potencjalny konflikt interesów.

          I oczywiście – dobry bloger nie będzie się bał pisać swojego zdania, zły będzie kręcił – umiem rozpoznać recenzje, gdzie blogerce książka się najwyraźniej nie podobała, ale tę swoją krytykę prowadzi bardzo naokoło, być może ze względu na dalszą współpracę z wydawcą.

          Gorzej troszkę jeśli taka recenzja jest potem wklejana np. na LC – i tam już nie ma klauzuli, że książkę otrzymano od wydawnictwa.

          0
        • Dumeras pisze:

          Zakładam, że mają tę książkę w ręku i ją przeczytali :-)
          Więc jest to okoliczność łagodząca ;-)
          No i czasami to może być bardziej podświadomy wybór, prezent się łagodniej ocenia, nie ma efektu żałowania wydanej kasy, itp.

          0
      • asymon pisze:

        Ewentualnie bywa tak, że w pierwszej kolejności książkę kupują i czytają ludzie znający i ceniący danego autora, więc prawdopodobnie będą oceniać wyżej. Potem, jeśli książka się przebije, trafiają się osoby nieznające autora, które mogą się rozczarować i dać gorszą ocenę.

        0
        • Martin pisze:

          Możliwe, że tak jest jak piszesz. Ja mam zupełnie inne podejście do książek autorów , których cenię. Wymagania mam większe, a co za tym idzie jestem bardziej krytyczny. Dlatego też np. najnowszą książkę J.Pilcha oceniłem nisko, mimo że wcześniejsze książki oceniałem bardzo dobrymi notami.

          0
  12. Sta pisze:

    O wiele bardziej miarodajna od LC jest Biblionetka – ale też potrafi płatać figle w automatycznym wybieraniu tytułów, które mają się spodobać w oparciu o wcześniej wystawione oceny. Na LC dziwnym trafem „recenzje”zazwyczaj są o wiele bardziej łaskawe. Nic nie zastąpi lektury wybranego fragmentu. A recenzje blogerów? Litości – najczęściej są to wręcz streszczenia, tak napisane żeby znowu dostać kolejną darmową książkę z wydawnictwa. Świat wirtualny przegrywa z analogiem – dyskutować ze znajomymi, wymieniać się opiniami.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Oj, nie wrzucałbym wszystkich blogerów książkowych do jednego worka – są autorzy, których recenzje nie odbiegają poziomem, a nawet przewyższają te prasowe. Np.
      http://mojeksiazki-nowe.blogspot.com/
      http://krytycznymokiem.blogspot.com/

      0
      • jaguarek pisze:

        Taka sobie propozycja:
        Może warto zrobić taki wpis na ŚC – na temat ciekawych stron, ale głównie „blogów” o książkach, oraz zachęcić komentujących, aby mogli bez specjalnego poczucia winy wrzucić swoje propozycje i ulubione miejsca, które pomagają w wyborze lektury niekoniecznie elektronicznej. Sądzę, że „Google” chyba nie potraktuje takich wpisów, (pewnie kilkadziesiąt +) jako farmy linków :)

        0
      • Sta pisze:

        Po przebrnięciu przez sporo blogów i obejrzeniu na YouTube filmów ze spędów blogerów śmiem twierdzić, że większość to zwykli komiwojażerowie i agenci krypciochy. Choć nie przeczę, że są i wyjątki.

        0
  13. pioterg666 pisze:

    Nie czytam recenzji, bo nienawidzę spoilerów, a te nietrudno spotkać w dowolnym opisie. Za to nieraz się dałem zwieść wysokiej ocenie – zarówno na LCz czy GR jak i na Amazonie.

    0

Skomentuj asymon Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.