Ogłoszono dziś nowego laureata literackiej nagrody Nobla! Z tej okazji parę uwag.
Abdulrazak Gurnah urodził się w 1948 na Zanzibarze, z którego musiał w latach 60. uciekać, obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii i pisze po angielsku. Wydał 10 powieści, był również redaktorem encyklopedyczne go opracowania nt. twórczości Salmana Rushdie. Cytując za rp.pl Akademię Noblowską:
W swej twórczości Abdulrazak Gurnah przygląda się doświadczeniu uchodźcy, skupia się na jego tożsamości, świadomości i samoocenie. Bohaterowie tych książek są rozdarci pomiędzy kulturami, kontynentami, pomiędzy życiem jakie mieli, i tym które ich czeka. Ten stan wprawia ich w nieustanne poczucie niestabilności i rozchwiania, którego nigdy nie potrafią się pozbyć.
Żadna książka Gurnaha nie wyszła dotąd w polskim przekładzie. Jeśli chcielibyśmy kupić papier, to na Allegro było tanio.
A na znanym serwisie aukcyjnym tradycyjnie natychmiast po ogłoszeniu literackiego Nobla sprzedawcy zaczęli wycofywać oferty z dotychczasowymi cenami:) pic.twitter.com/cB0hDFf4Bb
— Sławek Wikariak (@S_Wikariak) October 7, 2021
Było, ale już nie jest – „Paradise” w tym momencie kupić można za 70 zł. :-)
Z ciekawości sprawdziłem polski Amazon, który oferuje sporo książek anglojęzycznych – i tam jest jeszcze śmieszniej. W europejskich magazynach nie ma większości powieści Gurnaha, a zewnętrzni sprzedawcy już ustawili ceny rzędu 500 zł. :-) Choć jestem pewien, że właśnie ruszają dodruki.
Tymczasem prościej – i taniej – będzie kupić e-booka. Oto wybrane tytuły z Kindle Store:
- Admiring Silence ($8,75) – linki do Amazonu są afiliacyjne
- Pilgrims Way ($8,75)
- Afterlives ($10,93)
- Dottie ($8,75)
- Memory of Departure ($8,75)
- Refugee Tales ($8,24; to antologia różnych autorów)
- The Cambridge Companion to Salman Rushdie ($11,21)
W zbliżonych cenach e-booki Gurnaha są w Google Play, nieco drożej w Kobo Books.
Czego jednak nie ma? „Paradise” – czyli powieści z 1994, za którą Gurnah był nominowany do Nagrody Bookera. Wychodzi zatem, że również czytelnicy e-booków po angielsku mają pewne dziury, które pewnie niedługo zostaną załatane.
Nie mam też wątpliwości, że polscy wydawcy będą się teraz prześcigali w biegu po prawa do tłumaczeń i już za pół roku zobaczymy książki Gurnaha po polsku.
Źródło ilustracji: konto @nobleprize na Twitterze
Czytaj dalej:
- Literacka Nagroda Nobla 2024 dla Han Kang! Co przeczytamy na czytnikach?
- Jon Fosse z Literacką Nagrodą Nobla 2023! Co przeczytamy na czytnikach?
- Nagrody „Książki roku 2023” Magazynu Literackiego KSIĄŻKI – Chłopki i ArtRage! No i okolicznościowa promocja ArtRage -60%
- Opowiadania nominowane do Nagrody Zajdla za rok 2023 – bezpłatna antologia na czytniki
- Nominacje do Nagrody Zajdla za 2023 – co przeczytamy w formie elektronicznej?
- O tym jak narzędzia AI masowo korzystają z pirackich e-booków
W mojej bibliotece sa 3 pozycje. Dwie po szwedzku, jedna angielska. Rezerwacje jednak siegaja setki. Nie ma oczywiscie e-booka, co by ulatwilo sprawe.
E-booki do wypożyczenia na 14 dni są w archive.org, ale tam oczywiście też trzeba się ustawić w kolejce i to przypuszczam, że dość długiej.
To ja mam lepszą historię: na amazon.co.uk (w końcu gość mieszka w Wielkiej Brytanii, co nie?) Paradise kosztuje £12.60, czyli niecałe 70 zł. Sprzedawca (nie Amazon) życzy sobie 160 zł za wysyłkę.
Pamiętam podobne sztuczki z Allegro parę lat temu.
Wciąż w miarę normalne ceny na papier (poniżej 100 zł) są w bookdepository z tym, że nie wszystko jest już dostępne.
Książki krótkie i po angielsku to pewnie będą za miesiąc przetłumaczone. Po pół roku każdy o nim zapomni jak o innych noblistach nołnejmach wygrzebanych nie wiadomo skąd przez leśnych dziadków z Akademii.
Niby tak. Z drugiej strony do dziś czekam na nowe polskie wydanie książek JM Coetzee, najlepiej elektroniczne.
Hm… Z takimi wyborami to chyba mocno rzecz gustu jest. Tak, wiem – byli w przeszłości tacy laureaci / laureatki, których wyboru zupełnie nie rozumiałem. Ale nazywanie wszystkich 'no name’ami’ tylko dlatego że ich nie znam lub mi się nie podobają to (w mojej opinii) bardzo egocentryczne podejście.
Ale ja nie napisałem że są nołnejmami, bo mi się nie podobają, albo ich nie znam. Noname znaczy zupełnie co innego. I nie pisałem tak bez powodu, tylko dlatego że na przykład sprawdziłem liczbę opinii na goodreads. Gościa przed Noblem praktycznie nikt nie czytał.
O jakości jego książek nic nie pisałem, może są dobre. Jak artrage rzuci w jakimś pakiecie w subskrypcji to się dowiem. Albo sam coś kupię, jeśli recenzje będą bardzo pozytywne, a nie przeciętne. Tak jak choćby w przypadku Patricka Modiano sprzed paru lat, o którym nikt już nie pamięta.
Pełna zgoda – za szybko 'przeskoczylem do konkluzji’- z jednym zastrzeżeniem.
Popularność i ocena na serwisach vs. (potencjalna) jakość – to jednak nie musi iść ze sobą w parze.
Dodatkowo – nie wiem, jakie są wszystkie kryteria brane pod uwagę przez Akademię, ale gdyby nie ich wybory pewnie nie poznalibyśmy np. takiego Mo Yan. Więc może też trochę ma to charakter popularyzacji autorów, których (zdaniem członków akademii) warto szerzej poznać, bo czymś wyróżniają się od innych.
Z jeszcze innej strony – pewnie tacy autorzy jak Pamuk, Munro, Llosa czy nawet nasza Tokarczuk popularni byliby (są) bez tego (choć też pewnie nie każdy o wszystkich słyszał), ale na pewno nie przez wszystkich lubiani. Zmierzam do tego, że każdy taki wybór część osób zadowala, część wręcz przeciwnie, a dla części jest zdziwieniem, co nie musi jeszcze znaczyć, że za pół roku zostanie zapomniany.
Mo Yan był w Polsce wydany przed Noblem. Pamiętam, bo wtedy tłumaczka Katarzyna Kulpa na kilka dni stała się gwiazdą mediów.
„Gościa przed Noblem praktycznie nikt nie czytał.”
Nie każdy jest Tokarczuk :-)
Szymborska też była „nikim” przed Noblem, i dziś znowu mało kto o niej wie.
A Tokarczuk przed chwilą sprawdziłem, no, jedna z powieści ma 4 tysiące recenzji w Amazonie, to jest osiągnięcie.
Aczkolwiek śmiechłem czytając jedną z opinii:
„A cross between a literary novel, a whodunit, and a feminist revenge fantasy.”
„A cross between a literary novel, a whodunit, and a feminist revenge fantasy.”
Jeśli to o „Prowadź swój pług(…)” to chyba ok. Moim zdaniem to też książka z pogranicza. Trochę kryminał trochę baśniowa, a trochę obyczajowa o nawiedzonej kobiecie.
Nie jestem tylko pewna czy to zemsta feministki czy może zemsta ekolożki. Czy może pół na pół.
Jeśli dobrze pamiętam, to w którymś wywiadzie OT przyznała, że „Pług” jest powieścią napisaną na szybko, dla kasy i na odczepnego ;-) Ale nie znajdę źródła, Pani Olgo, proszę mnie nie pozywać jakby co.
Tzn. prace nad „Księgami Jakubowymi” przedłużały się, książka napisana jest na podstawie naprawdę solidnej literatury źródłowej*, a Wydawnictwo Literackie cisnęło z terminami. I stąd się wzięły perypetie Janiny Duszejko.
*)tu można zobaczyć jak wyglądała praca nad książką: https://www.youtube.com/watch?v=L1WEV7BoaWE
Nie żywiłabym wielkich nadziei. Nie ja jedna mam wrażenie, że od dziesiątków lat, może nawet od zawsze, o literackiej Nagrodzie Nobla decyduje raczej tak zwana „wymowa ideowa”, która musi być politycznie słuszna i odpowiednia do chwili. A dopiero kiedy zupełnie już nie mogą się tam dogadać, to dają nagrodę komuś, kto się podoba mniej więcej każdemu i nikomu nie wadzi, jak Bob Dylan.
Czasem jednak owa słuszna wymowa ideowa zbiega się z faktem, że jakiś pisarz czy poeta naprawdę jest wybitny – jak nasz Miłosz chociażby, który czekał na Nobla bardzo długo i pewnie nigdy by się nie doczekał, gdyby Szwedzi nie zechcieli wbić szpili ówczesnym polskim władzom. Więc kto wie, może obecny laureat też umie świetnie pisać. Choć, jak mówię, nie mam większych nadziei, bo gdyby był świetny to chyba ktoś by go do tej pory zauważył w tej Wielkiej Brytanii. Więc chyba raczej kolejny Modiano czy Jellinek… Ale póki co, możemy sobie tylko dywagować.
Sapkowski czy Dukaj są, moim zdaniem, o wiele lepszymi pisarzami niż większość ostatnich laureatów. No ale szacowne grono Szwedów nie zniża się do fantastyki. Lem też nigdy nie miał szans – z tego właśnie powodu.
Nie zgadzam się. Wydaje mi sie, że taka opinia pojawia się w głowach osób niezadowolonych z tego że Noblista może mieć jakieś poglądy poza pisaniem.
Czytałam już różne dziwne teorie spiskowe jakoby nobel dla Tokarczuk był prztyczkiem w nos dla naszej władzy. Ale takie teorie może głosić tylko „prawdziwy polak”, który jest tak zadufany w sobie że myśli że my jesteśmy pępkiem świata.
A można przecież iść dalej i pytać, co komitet chciał osiągnąć dając nobla Szymborskiej? Co chcieli poprzeć? Przecież ona nigdy w żadną ideologię się nie wplątała. Była apolityczna i „nienowoczesna” jak to tylko możliwe.
https://poezja.org/wz/Szymborska_Wis%C5%82awa/7070/Ten_dzie%C5%84
W apolityczność literackiego Nobla uwierzę wtedy, kiedy otrzyma go jakiś pisarz o politycznie niepoprawnych poglądach – Houllebecq, dajmy na to, albo w ogóle ktokolwiek wyrazisty z prawej strony politycznego sporu. Nie bylo takiego wypadku chyba już od dziesiątków lat, więc nie czekam z zapartym tchem. Tak dlugie wstrzymywanie oddechu mogłoby mi zaszkodzić.
Szymborska swoje poglądy miała jak najbardziej, a jej polityczna poprawność była nieskazitelna – choć to akurat jest wypadek, kiedy Nobel trafił się naprawdę dobrej poetce. Nawiasem mówiąc, zupełnie się nie zgadzam, że nikt o niej wcześniej nie słyszał, bo ja na przykład czytywałam ją, skądinąd z przyjemnością, na długie lata przedtem. A Herbert przegrał z Szymborską, choć też był wtedy zgłoszony. No ale on był poetą nieuładzonym, niesalonowym, bliższym tej niepoprawnej opcji, która dziwnym trafem nigdy Nobla nie dostaje…
Niepoprawnego Handkego pominęłaś. Jeden pan napisał nawet kiedys o nim „gdyby trzymał gębę na kłódkę, dostałby Nobla”.
„W apolityczność literackiego Nobla uwierzę wtedy, kiedy otrzyma go jakiś pisarz o politycznie niepoprawnych poglądach – Houllebecq, dajmy na to, albo w ogóle ktokolwiek wyrazisty z prawej strony politycznego sporu.”
A czymże jest ta mityczna „prawa strona”? W Polsce socjalistów z PiS i ich zwolenników nazywa się prawicą tylko dlatego że udają katolików. Tymczasem cały ich program gospodarczy to czysty socjalizm , centralizacja władzy i gospodarka ręcznie sterowana.
A ich „katolicyzm” nie ma wiele wspólnego z rzeczywistym katolicyzmem. Wystarczy napomknąć tylko o uchodźcach czy stosunku do przyrody. W obu kwestiach kościół katolicki ma jasne stanowisko potwierdzone w ostatnich latach przez papieża. A PiS i ich zwolennicy mają odwrotne. Zamiast miłości bliźniego i troski o nasz „wspólny dom” jest nienawiść do obcych i gospodarka rabunkowa.
W innych krajach jest podobnie. Np. Le Pen. Jej zwolennicy nazywają siebie prawicą a tymczasem ona realizuje politykę Kremla. Trump podobnie i nawet się z tym specjalnie nie krył.
No więc jeśli tak rozumiesz „prawą stronę” to nic dziwnego że nikt z ludzi o takich poglądach Nobla nie dostanie. To nie jest nagroda dla głupców za to że zapisali się do jedynej słusznej partii.
Lubię kierować się zasadą, że nagroda literacka, jak sama nazwa sugeruje, jest nagrodą za dzieło/-a literatury, nie za bycie autorem o jakichś poglądach. Dzieło może, lecz nie musi, odzwierciedlać poglądy pisarza, ale nie powinniśmy oceniać pracy twórcy przez pryzmat jego osoby i przekonań. Wyjątek może stanowić dziennik lub autobiografia, bo tutaj pojawia się sporo „haczyków”, szczególnie jeśli takie publikacje zaczynają momentami przeradzać się w manifest lub esej.
Jeżeli czytelnik postrzega nagrodę literacką przez pryzmat autora, a nie jego dzieł, to, moim zdaniem, robi błąd. Jeśli jury wybiera kandydatów na podstawie ich autorytetu lub postaw, a nie wartości i cech ich tekstów, to jest to bezwartościowa nagroda z punktu widzenia literatury, gdyż z literaturą nie ma za dużo wspólnego.
Tokarczuk wybrano ze względu na jej twórczość, a nie poglądy. A to, że znamy jej zapatrywania na dane kwestie, wynika z tego, że przeprowadza się z nią wywiady i o te poglądy pyta. Jest to naturalne, bo każdy przecież chce poznać już nie same dzieła, ale też osobę, która je napisała. Dla porównania: Kibicujemy i nagradzamy piłkarzy nie ze względu na ich poglądy, ale umiejętność gry na boisku. I jakoś nie tworzy się niedorzecznej debaty, tudzież teorii, że propaguje on niezdrowy tryb życia, bo w przerwie meczu akurat reklamował czipsy i colę.
Jednak drugą i chyba raczej istotniejszą sprawą jest rynek. Nagrody na szczeblu międzynarodowym często przyznawane są książce, którą już przetłumaczono. Jeśli takowa nie doczekała się przekładu na języki dominujące, to przeważnie nici z wyróżnienia. A przecież tylko silne (rynkowo) pozycje doczekują się tłumaczenia na język obcy. Dlatego właśnie wielu pisarzy afrykańskich ponoć decyduje się wydawać w swoim kraju publikacje po angielsku lub francusku – rynek jest „szerszy”, a i lokalnie język, np. byłego kolonizatora, nadal jest w użyciu. Nomen omen Abdulrazak Gurnah, mimo faktu, że pochodzi z Zanzibaru, mieszka w Wielkiej Brytanii i publikuje po angielsku, co już na wstępie zaznaczył Robert. Czyli jego książki to nie taka wielka „egzotyka”. :) Czemu nikt go u nas nie wydał? Bo ostatecznie $$ musi się zgadzać. Niestety…
Nie lubię takich określeń jak „wymowa ideowa, która musi być politycznie słuszna i odpowiednia do chwili.” czy „pisarz o politycznie niepoprawnych poglądach”.
Pisanie w ten sposób sugeruje, że jest jakiś wszechwładny salon, który brutalnie gnębi osoby o niezależnych poglądach.
gdzie są dzieci?