Google wprowadził dzisiaj nową, rewelacyjną usługę Google Nose. Dzięki niej będziemy mogli już niedługo powąchać nasze e-booki!
Nareszcie skończą narzekać ci, którym w książkach elektronicznych brakuje zapachu prawdziwej książki. Co więcej – szybko się na e-booki przerzucą!
Pierwsze próby wprowadzenia zapachu do Google Books miały miejsce w kwietniu 2008, udało się to wreszcie teraz. Usługa Google Nose działa już po polsku dla setek tysięcy zapytań. W wyszukiwarce znajdziemy osobną zakładkę „Nos”, a oto przykładowe wyniki:
Według filmu powyżej Google Nose będzie działał w większości komputerów stacjonarnych, laptopów i na niektórych urządzeniach mobilnych. Ja jestem przekonany, że technologia ta zawojuje też rynek czytników. W zeszłym roku hitem były czytniki z oświetleniem, w tym roku możemy się spodziewać czytników zapachowych. Jak podaje renomowany serwis Digitimes, już w okolicach czerwca ma się ukazać Nook Simple Touch with Scent, na jesieni kupimy Kindle Paperwhite Fragrance. Chińscy producenci również nie będą próżnowali, robocza nazwa nowego Booxa to Onyx Angel Flavor.
Wyobraźmy sobie zapach tropikalnej dżungli z reportaży Pawlikowskiej, albo podniecenie z bestsellerów E.L. James. Albo świeżo skoszoną trawę i wszechogarniający spokój „Domu nad rozlewiskiem”. Niestety, jeśli usiądziemy w autobusie obok czytającego „Dżumę”, albo „Pachnidło”, takie sąsiedztwo może być trochę uciążliwe. Ale każda nowa technologia niesie ze sobą skutki uboczne.
Czytaj dalej:
- Czytnik e-booków, tablet z e-papierem i e-notatnik – jakie są podobieństwa i różnice?
- Black Friday 2024: prawie wszystkie promocje na czytniki e-booków
- PocketBook ogłasza ośmiocalowy czytnik InkPad Color 3 z kolorowym ekranem E-Ink Kaleido 3!
- Jak działa tłumaczenie e-booków w dużych czytnikach Onyx Boox?
- PocketBook Color Note – nowy dziesięciocalowy, kolorowy e-notatnik z nietłukącym się ekranem Mobius
- Jest już projekt rozporządzenia – standard USB-C dla elektroniki (w tym czytników) może wejść w Polsce już w grudniu 2024
niezły Prima aprilis.
Może i prima aprilis ,ale były prowadzone badania na temat przekazywania zapachów.
Teraz to jest żart, ale w przyszłości kto wie…
to już chyba drugi googlowy. Lepszy byłby jakby coś ogłoszne przez Googla 1 kwietnia było for real :)
Mogliby ogłosić, że jednak nie zamykają Google Readera. :)
Hi, niektórzy pewnie nie zauważyli ze dziś nie tylko lany poniedziałek, pozdrawiam
W Kindlu po wciśnieciu „Smell” unosza sie ciekawe trzy dymki, imitujace zapach. Nie ma co ukrywać, jak zobaczylem ta zakladke w Google, dalem sie nabrać i… powachalem Kindla :). Pachnaial syntetyczna skóra :)
Znakomita gra słów na końcu materiału wideo: Ho knows? Google nose. :)
Ciekawe jak pachnie „podniecenie z bestsellerów E.L. James” albo „wszechogarniający spokój „Domu nad rozlewiskiem” :P
:-) z jednej strony dobry żart. Z drugiej strony, gdybym posiadał takie możliwości w swoim Kundelku hehe – mina osób argumentujących, że tradycyjna książka jest lepsza bo zapach papieru, ich mina kiedy odpalił bym Kindle i zapytał czy mam otworzyć starą książkę czy nową? Tą wydrukowaną w Polsce i trzymaną w ciepłym miejscu, czy książkę wydrukowaną w Londynie której zapach powiązany jest z Londyńską mgłą. Mina znajomych przeciwnych ebookom w takiej sytuacji bezcenna :-)
Podoba mi się żart!
Pozdrawiam
Takie możliwości e-czytników mogłyby być naprawdę fajne, różne zapachy w zależności od naszego nastroju lub sytuacji, to by było coś. Może wkrótce przeczytamy tutaj taką informację tak naprawdę, czekamy na dobre wieści :)
heh najlepszy dzisiejszy fake :)
Tak patrzę na internety dzisiaj i ogólnie mniej stron bawiło się w Prima Aprilis niż w dniach poprzednich i dowcipy też w większości jakoś takie niewyszukane.
Jako przyczynę widzę w tym fakt, że świat kpi sobie z nas i bez 1 kwietnia:
– środek zimy w kwietniu
– Cypr
Ciężko będzie przebić te „życiowe” dowcipy.
I szczerze, wolałbym nie mieć zapachowego czytnika. Wyobraźcie sobie czytać jakiś horror o Zombie, albo książkę historyczną o jakiś masowych grobach… albo coś bardziej przyjemnego, erotyk o mysofilii (lub bardziej niemile pachnących odmianach).
Ostatnio czytałem książkę, gdzie w jednej bitwie poległo około 30 000 osobników, pole bitwy było sprzątane przez blisko miesiąc, stosowano do tego stosy pogrzebowe. Samo wyobrażenie zapachów nad tym polem wywołuje niemiłe odruchy, a co dopiero gdyby faktycznie to czuć….
Oh, już sobie wyobrażam wersję zapachową tomu takiego dajmy na to „Metra”.
Wydaje mi się że powinno być „powąchać NASZE EBOOKI”. Kogo co. Nie powąchać – kogo czego – naszych ebooków.
Słusznie. :) Dzięki za poprawkę.
Zapach tropikalnej dżungli możemy poczuć ale nie u Pawlikowskiej, lecz u jej byłego męża w limitowanej serii zapachowej książki „Gringo wśród dzikich plemion” http://www.cejrowski.com/ksiazki/index.php?p=gringo_zapach :)