30 czerwca 2017 działalność kończy polski oddział księgarni Book & Walk. Mamy więc tylko kilka dni na pobranie zakupionych e-booków.
Book & Walk to księgarnia popularna na Węgrzech (bookandwalk.hu), która ponad rok temu postanowiła spróbować sił także u nas.
Mieli kilka ciekawych rozwiązań ułatwiających dotarcie do ciekawej lektury – jak np. lokalizację geograficzną, albo przeszukiwanie treści książek. Niestety nie wystarczyło to do przebicia się na polskim rynku. Co mnie nie dziwi, bo warunkiem koniecznym dla każdej księgarni, która dziś będzie chciała zaczynać jest potężny budżet promocyjny i gotowość do rywalizacji cenowej – chyba że uda się znaleźć model sprzedażowy, pozwalający na uniknięcie takiej rywalizacji. Polski rynek jest bardzo konkurencyjny i dogonienie największych graczy będzie bardzo trudne.
Jeśli coś w Book & Walk kupowaliście – upewnijcie się, że macie pobranego e-booka.
PS. A tak odnośnie konkurencji, przypominam o kończącej się weekendowej promocji w Nexto – 50% zniżki dla posiadaczy Premium i kod na 40% dla każdego.
Czytaj dalej:
- Księgarnia Inverso zakończyła działalność po czterech latach. E-booków nie sprzedawali już od maja
- Dyrektywa Omnibus – co to oznacza dla kupujących e-booki i jak przygotowały się polskie księgarnie?
- Omnibus: pierwsze interwencje UOKiK w sprawie prezentacji cen w sklepach – wpłyną też na księgarnie?
- Anglojęzyczna księgarnia Feedbooks została zamknięta – mamy dwa tygodnie na pobranie e-booków
- [Aktualizacja] Jeśli nie ściągnęliście wcześniej swoich książek z pakietów BookRage, to… już tego nie zrobicie
- Jak (nie) sprzedają się książki w Polsce. Jaki udział mają e-booki? ArtRage podaje wyniki Fossego i innych swoich autorów
Pa pa ;∆
To kolejny przypadek, gdy okazuje się, że nowoczesny sposób dystrybucji zostawia nas – konsumentów – na nieco niewygodnej pozycji. Księgarnia się wynosi i do 30 czerwca zaleca nam pobranie wszystkich ebooków. Łaskawcy! Dają nam całe kilka dni na to! Ludzkie Pany!
Już nawet mi się nie chce pisać o tym, że zaczął się okres wakacyjny i ktoś najzwyczajniej w świecie może nie mieć możliwości spojrzenia na skrzynkę pocztową. Ale kilka dni nawet „normalnie” to jest termin nie do przyjęcia.
Jestem przeciwnikiem rozbudowanej legislacji, ale tutaj może miałoby to jakiś sens. Z drugiej strony – takie postępowanie może prowadzić do tego że kolejnym podmiotom będzie coraz ciężej się wybić – ze względu na podejrzliwość konsumentów. Ja osobiście zastanowię się kilka razy zanim założę konto w nowej księgarni.
No, ale te e-booki w zasadzie należało pobrać po kupnie. To jest takie przypomnienie dla osób, które kupują na zapas…
Na szczęście nie mamy DRM i nie jest tak, że po upadku dostawcy nie możesz w ogóle odtworzyć treści. Kupiłem swego czasu parę numerów Logo i Czterech Kątów na iPada. Rok temu pojawiła się informacja, że Agora kończy wsparcie dla aplikacji i zakupionych numerów już nie będzie można pobrać. Mogę przeczytać te, które są w pamięci, ale już nie przeniosę ich na inny tablet.
Trochę tak, trochę nie :)
Kupując książki w takim Publio – wysyłam je na czytnik. Tam sobie leżą dopóki ich nie przeczytam. To co przeczytam wywalam. Co jakiś czas robię sobie backup po wszystkich księgarniach i pobieram to, czego nie zapisałem na dysku. Gdyby nagle mieli się zwinąć z rynku, to jednak na pobranie zawartości chciałbym mieć ciut więcej czasu niż 5 dni.
No to pora zmienić nawyki skoro widzisz, że się nie sprawdzają i możesz mieć przez nie problem. Jak kupujesz to pobierz, zapisz w kilku miejscach dla pewności zamiast marudzić.
Nie widzę powodu do zmiany nawyków i nie narzekam. To była nadinterpretacja z Twojej strony :-) Sprawdza się ta metoda i nie zamierzam jej zmieniać, także za poradę ślicznie dziękuję, nie skorzystam.
Robercie, nie chcę się czepiać, ale może być tak, że ktoś ebooka kupi, ale np nie chce już teraz czytać. Wyjeżdża na wakacje i po powrocie niepodzianka. Kupowanie na zapas – z jednej strony tak tutaj wyśmiewane, ale z punktu widzenia księgarni, nie ma to znaczenia, czy kupujemy na zapas czy nie. Ważne by się sprzedawało. Bez kupowania na zapas obroty byłyby mniejsze.
Do dziś część księgarni nie oferuje opcji wysyłki bezpośrednio na czytnik – nawet dla tak popularnych Kindle.
Ktoś mógł także pobrać wersję dla jednego czytnika (powiedzmy .mobi) a później zmienia sprzęt. Dostęp do treści powinien mieć nadal. I tak, można użyć calibre, ale nie każdy czytelnik ebooków musi o istnienie Calibre wiedzieć (moja mama nie wie).
Uważam, że z punktu widzenia konsumenta należałoby zacząć naciskać księgarnie choćby na ułatwienie pobierania całego „księgozbioru” – albo w formie archiwum, albo w formie wysyłki na różne dostępne chmury (byle nie kończyło się tylko na dropboksie).
Tak jak pisałem w poprzednim komentarzu – ta sytuacja jest dla mnie sygnałem że „małym” względnie „nowym” niekoniecznie należy ufać. Amazon, Google to trochę takie „too big to fail”. A księgarni zamknięto przecież w ostatnich latach kilka (że wspomnę jeszcze ebooki-allegro i zmiany w nexto).
Obaj Panowie mają rację. Z jednej strony towar zakupiony warto pobrać. Z drugiej strony w dobie internetu, chmur, streamingu oczekujemy, że nasza własność jest także dostępna w Sieci. Np. na wakacjach chcę powrócić do kektury której nie mam na czytniku (z różnych przyczyn.).
Nadal najpewniejsze miejsce na przechowywanie danych to własny dysk z jego kilkoma kopiami.
W tym koniecznie jeden dysk złożony w skrytce depozytowej w Forcie Knox
Jak kto lubi. Innym wystarczy biuro w pracy lub dom rodziców.
Teorie spiskowe głoszą, że złoto z fortu Knox wyparowało. ;)
No nie jestem pewien, czy Twój dysk jest tak bezpieczny jak choćby S3 Amazonu ;) No i chmura szerokopojęta ma tę zaletę, że mogę do swojej własności mieć dostęp na żadanie, kiedy tylko będę miał ochotę. Nawet będąc na wakacjach / za granicą.
…mogę do swojej własności mieć dostęp na żadanie, kiedy tylko będę miał ochotę. Nawet będąc na wakacjach / za granicą.
chyba, że właściciel chmury uzna, że jesteś za niewłaściwą granicą, za którą nie działają prawa autorskie. Wtedy zablokuje dostęp aż do Twego powrotu we właściwe miejsce.
Nie ma czegoś takiego jak chmura!
To wszystko to są komputery/dyski należące do innych osób.
P.S. Ja tez mogę zabrać swój dysk na wakacje, wazy mniej niż 300g.
No i jaki to problem? Ja kopie swoich zakupionych ebooków trzymam i na dysku i w darmowych chmurach. Nawet jak jedna padnie to mam kolejne kopie.
Ciekawe, czy mieli u siebie limity pobrań i co jeśli się je wykorzystało?
;-)
W regulaminach wielu księgarń sprzedających ebooki są podane limity pobrań, limity na ilość urządzeń, itp.
A jakby mieli jakąś pozycję na wyłączność, ich regulamin przestaje obowiązywać, to ta pozycja zostaje sierotą? Gdyby tak od razu przechodziła do domeny publicznej. Tylko od razu by wyszło, że księgarni nie mają, ale do czerpania korzyści z praw autorskich to się podmiot znajdzie.
Jeżeli wykorzystałeś limit pobrać, to zawsze możesz skontaktować się w tej sprawie z księgarnią w celu jego zwiększenia. Mam tego typu pozytywne doświadczenia z Nexto.
W nexto – ok, działają, załatwią, a w takiej likwidowanej księgarni? Ktoś to ogarnie?
;-)
tak sobie gdybam…
Ja w Nexto też parę razy miałem przekroczone limity pobrań. Choć czasami było to związane z tym że kupiłem sporo e-booków i chciałem skorzystać z managera pobrań, a ten próbował ściągać większe pliki przy pomocy kilku wątków, wyczerpując szybko licznik. :) Po wysłaniu maila zawsze zwiększali limity.