Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Ustawa o stałej cenie książki – reaktywacja. I kilka opinii sprzed… dziesięciu lat!

W połowie roku 2015 relacjonowałem dla Was próby uchwalenia ustawy o stałej cenie książki, która trafiła nawet do komisji sejmowej. Teraz wracamy do tematu, bo są szanse, że ustawa znów trafi do Sejmu.

O samej ustawie było na Świecie Czytników sporo artykułów. Przypomnijmy, że głównym motorem ustawy jest Polska Izba Książki, działająca na rzecz branży wydawniczo-księgarskiej.

Jesienią 2015 zaczęła się nowa kadencja Sejmu i nie weszli do niego: zarówno poseł wnioskodawca: Artur Dębski (PSL), a także przewodnicząca podkomisji dot. ustawy: Ewa Czeszejko-Sochacka (PO).

Tym samym wydawało się, że idea ustawy została na dobre pogrzebana. A jednak nie.

PIK się nie poddaje i oto 2 marca 2017 w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego odbyło się spotkanie z udziałem przedstawicieli branży oraz ministra kultury, prof. Piotra Glińskiego. Na stronie MKiDN znajdziemy krótką relację.

Podczas spotkania wicepremier poinformował, że w związku ze stałym rozszerzeniem działań na rzecz czytelnictwa, które jest priorytetem MKiDN, pragnie włączyć się w pracę nad nadaniem projektowi ustawy ostatecznego kształtu, mając na uwadze ochronę polskiego rynku książki i interesu czytelników.

Prezes Rady Polskiej Izby Książki Włodzimierz Albin przedstawił założenia projektu ustawy o jednolitej cenie książki, wskazał też jako zakładane pozytywne skutki regulacji m. in. ograniczenie wojen cenowych na rynku książki oraz ochronę polskich księgarń.

W dalszej części spotkania zaproszeni goście, przedstawiciele środowiska pisarzy i stowarzyszeń pisarskich, księgarzy, wydawców, dystrybutorów książek, bibliotekarzy, Instytutu Książki, izby handlu elektronicznego i in. przedstawili swoje stanowiska w sprawie projektu ustawy PIK oraz zgłosili szereg uwag do jej zapisów.

Co najważniejsze, minister Gliński:

potwierdził potrzebę dalszych pilnych prac nad projektem oraz poprosił o przekazanie do MKiDN przez przedstawicieli środowisk związanych z polskim rynkiem książki i czytelnictwem uwag w sprawie ustawy w ciągu dwóch tygodni.

Czyli sprawa wraca i być może nawet z turbodoładowaniem. Obserwatorzy sceny politycznej wiedzą dobrze, że niektóre ustawy mogą siedzieć w Sejmie przez lata, a niektóre zostaną przepchnięte w ciągu paru godzin. Jak będzie w tym przypadku?

Nowy projekt ustawy: coraz bliżej e-booków

Ze stron PIK możemy pobrać projekt ustawy (PDF) w aktualnej formie, z 20 lutego 2017. Zmieniło się parę rzeczy – do czego przyczyniły się zapewne uwagi Biura Analiz Sejmowych podczas prac w podkomisji. Przede wszystkim nie nosi ona już nazwy „ustawa o książce”, a „o jednolitej cenie książki” – która bardziej odpowiada jej zawartości. Uściślono też sporo zapisów, np. pojawił się paragraf z definicjami pojęć użytych w ustawie.

Pisząc o ustawie na Świecie Czytników zawsze podkreślałem, że dotyczy ona wyłącznie książek papierowych, ale nawet jej twórcy nie ukrywali, że w przyszłości obejmie także e-booki. I o ile w pierwszym przypadku nie byłoby to dla nas takie złe (bo w sytuacji wysokich cen papieru wiele osób zwróciłoby się w kierunku e-booków), w drugim zdusiłoby to kompletnie rynek książki elektronicznej w Polsce.

Czym jest „książka”, o której mówi ustawa? W projekcie z 2013, który omawiałem, w artykule 2 czytaliśmy:

Książką jest każda publikacja wydana drukiem w rozumieniu i zakresie wskazanym w symbolach  58.11.1 Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług.

Teraz artykuł drugi ma takie brzmienie:

Ilekroć w ustawie jest mowa o:
1) książce – należy przez to rozumieć książkę w rozumieniu symbolu 58.11.1 lub 58.11.2 Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług wydaną w formie drukowanej lub na dysku, taśmie i innym nośniku. […]

Zaglądam jeszcze do PKWiU 2015, mamy tam takie kategorie:

58.11.1 KSIĄŻKI DRUKOWANE
58.11.2 Książki wydawane na dyskach, taśmach i innych nośnikach
58.11.3 Książki on-line

Jeśli dobrze rozumiem, a wspiera mnie w tym strona e-ISBN, e-booki klasyfikowane są jako „książki online” – czyli nie podlegają ustawie. Ale jeśli takiego e-booka nagrać na płycie – wtedy już będzie nią objęty. Niewiele jednak brakuje do szybkiej nowelizacji ustawy – szczególnie gdy zostaną wprowadzone zmiany w klasyfikacji podatkowej i stawka VAT na e-booki zostanie zrównana z papierem – o czym pisałem w grudniu, po decyzji Komisji Europejskiej.

Wciąż różne luki i dziury

W projekcie ustawy są nadal wszystkie dziury, na które zwracałem uwagę w roku 2013.

  • Według artykułu 7, obowiązek sprzedaży po ustalonej cenie nie obejmuje książek wybrakowanych, wadliwych, lub uszkodzonych. Kto się założy, że powstaną szybko dyskonty książkowe, gdzie będzie można kupić nowe książki z pieczątką na drugiej stronie okładki „książka wybrakowana”? Bo przecież nie ma definicji wybrakowania. Wystarczy wyrwać jedną czystą kartkę, przebić dziurkaczem jedną z kartek, lub przystawić pieczątkę.
  • Jeszcze lepszy jest artykuł 9 – logiczne jest, że wydawca, importer, czy dystrybutor może kupić książkę taniej, bo potem ją odsprzedaje. Ale również mogą to zrobić… pracownicy wymienionych podmiotów – jak rozumiem, również na własne potrzeby. Czy wrócą książki sprzedawane spod lady, albo kontakt do pani Halinki w hurtowni, która zawsze coś dla nas odłoży?

Nie mam wątpliwości, że ktoś te luki będzie wykorzystywał, nie wiem czy ich obecność w ustawie wynika z zamierzonego planu, czy raczej z braku wyobraźni.

W Gazecie Prawnej sprzed paru dni można było przeczytać o wątpliwościach wydawców prasy, którzy się dowiedzieli, że do prenumerat nie będą mogli dodawać już np. bezpłatnych książek – a to jest standard przy prasie branżowej.

A inny sposób obejścia ustawy wskazuje Klub Jagielloński – duże sieci będą mogły wciąż stosować programy lojalnościowe w rodzaju „wydaj 200 złotych, otrzymasz dodatkowe 50 zł na książki”. Wielcy sobie zawsze poradzą, a ustawa wykosi im mniejszą konkurencję.

Już po publikacji tego wpisu, świetny artykuł przygotował Grzegorz Zalewski – wypunktował w nim wszystkie niejasności i dziury w ustawie.

Lekcje z roku 2007

Jakiś czas temu otrzymałem od jednego ze współautorów bardzo ciekawe opracowanie pt. „Ustawa o książce. Za i przeciw”, przygotowane już w 2007 roku na zlecenie Instytutu Książki, Izby Księgarstwa Polskiego oraz Polskiej Izby Książki. Było ono rozpowszechniane bezpłatnie, ale nie sposób znaleźć go dzisiaj gdziekolwiek, jest tylko spis treści.

Najciekawsze jest to, że tak, już 10 lat temu rozważano wprowadzenie ustawy o stałej cenie książki. Bardzo lobbowali za tym wydawcy i dystrybutorzy podręczników, których sprzedaż do dziś jest podstawą egzystencji niektórych księgarni. Pamiętajmy, że i dzisiejszy projekt obejmie podręczniki, z wyjątkiem będą rabaty rzędu 15%, przysługujące stowarzyszeniom rodziców. Przestanie się więc opłacać ich zamawianie np. przez internet.

We wspomnianym opracowaniu, na prawie 200 stronach analizowane są różne koncepcje regulacji ceny książki, pokazane jest też to jak ustawy lub ich brak działały w różnych krajach.

Warto zacytować fragment na temat rynku niemieckiego.

Uzgodnienia pomiędzy podmiotami księgarskimi a wydawcami w sprawie rabatów są z reguły indywidualne i nie podlegają nakazowi upublicznienia. Przy czym podczas ustalania ceny i warunków sprzedaży wydawnictwa są zobowiązane uwzględnić wkład mniejszych księgarń w globalne zaopatrzenie w książki i nie można uzależniać rabatów wyłącznie od obrotu księgarni (§ 6 ust. 1), bo właśnie księgarze z małych i średnich placówek przyczyniają się do tego, że książka jest dostępna w całym kraju, oni zapewniają odpowiedni serwis, udzielają dodatkowych informacji etc. Ustawodawca nie określił jednak „widełek”, które dotyczą upustów, ani nie wprowadził kategorii średnich rabatów. To sąd w każdej indywidualnej sprawie rozstrzyga, czy mamy do czynienia z działaniem
naruszającym § 6 ust. 1. W praktyce okazuje się jednak, że małe księgarnie często są pokrzywdzone. Podczas gdy duże księgarnie otrzymują upusty do 50 proc., mali księgarze skarżą się, że upusty dla nich obecnie wynoszą przeciętnie 28,5 proc.

Przykład Niemiec pokazuje zatem, że największymi beneficjentami ustawy nie są małe księgarnie, tylko duże sieci – bo przecież ustawa nie reguluje po jakiej cenie księgarnia kupuje książkę od dystrybutora/wydawcy. Nic dziwnego, że w Polsce taką ustawę popierają choćby Empik czy Matras (jako członkowie PIK).

Bardzo ciekawa jest też długa wypowiedź ówczesnej prezes PIK, Doroty Malinowskiej-Grupińskiej, swoją drogą, dziś szefowej wydawnictwa MG. Tak mówi o „małych księgarniach”.

Hasło o obronie niezależnego księgarza, pod którego sztandarami niektórzy lansują wprowadzenie ustawy, jest bardzo chwytliwe, bo ze świecą by szukać kogoś, kto kocha książki, a chciałby zniknięcia indywidualnych księgarń kojarzącym nam się z oryginalnością i specjalnym podejściem do klientów, którego trudno oczekiwać od sieci. Problem tylko, że to puste słowa. Dobrze radzący sobie indywidualni księgarze budują wizerunek swej księgarni, używając zarówno upustów cenowych, jak i innych interesujących dla lokalnych mieszkańców atrakcji. Dla tych dobrze radzących sobie na
wolnym rynku księgarzy, o czym mówią oni sami, ustawa byłaby tylko utrudnieniem.

I dwa dość znaczące fragmenty dotyczące internetu. Przypomnijmy – to rok 2007 – wtedy nie było mowy o e-bookach, a zamówienia przez internet stanowiły niewielki udział – ale widać było, w jakim kierunku to zmierza i na co się trzeba przygotować.

Już wtedy w ustawie planowano, aby księgarnie miały obowiązek sprowadzenia tytułu na żądanie klienta. Również księgarnie tematyczne? Wchodzę do księgarni z designem, np. na Ogrodowej w Warszawie, mogę zażądać Sapkowskiego i będą musieli mi go sprowadzić?

Grupińska tak pisze:

Ustawa o książce proponuje nam „urawniłowkę”, gdzie w każdej księgarni powinna znaleźć się każda książka, podczas gdy rolę dostarczyciela książek rzadkich znakomicie przejęły już księgarnie internetowe.

Druga wypowiedź o internecie.

Wszystkie znane mi europejskie ustawy nie dotyczą również sprzedaży internetowej i klubowej, czyli tej, która dociera do wszystkich tych miejsc, gdzie księgarń albo w ogóle nie ma, albo ich oferta jest bardzo ograniczona. Propozycja objęcia ustawą tej sprzedaży w przypadku kraju, który mieści się pod względem czytelnictwa na trzecim miejscu od końca w Europie, wydaje się nie dość, że kuriozalna, lecz wręcz karygodna.

Tutaj autorka nie ma racji – bo kraje Europy Zachodniej, które ustawę mają, np. Francja i Niemcy objęły nią również internet, Francja zmusiła nawet tamtejszy Amazon do zrezygnowania z darmowej dostawy, bo uznała to za niedozwolony rabat.

Natomiast widzimy, że już wtedy, 10 lat temu zwracano uwagę na rosnącą rolę internetu. Już wtedy było jasne, że od tej formy sprzedaży książek nie ma odwrotu. A dzisiaj, gdy słucham wypowiedzi np. prezesa Albina – tam internetu nie ma. Księgarnie internetowe są w tej narracji szkodnikami, których się pomija.

Nie dziwi mnie, że w dzisiejszych materiałach PIK nie widzę powołania na tamto opracowanie z 2007, bo Izba musiałaby częściowo zaprzeczyć samej sobie. Jeśli jakiś bloger lub dziennikarz ma ochotę na poczytanie – proszę o kontakt, chętnie prześlę raport, bo opublikować go chyba nie mogę.

Jaka jest przyszłość księgarni w Polsce?

Spróbujmy podsumować te wszystkie wysiłki.

Dwa lata temu Polska Izba Książki wydawała się być naprawdę zdeterminowana, żeby wreszcie ustawę przepuścić przez Sejm. Szwankowała jednak logika. Łączenie stałej ceny książki z podniesieniem poziomu czytelnictwa jest kompletnie niezwiązane, podobnie jak przecenianie roli małych księgarń.

Wbrew pozorom nie uważam, aby pobierające ustawę wydawnictwa i księgarnie szykowały „skok na kasę” i po jej wprowadzeniu będą sobie dowolnie windowali ceny. Prawo popytu i podaży obowiązuje też dla książek, a oni naprawdę umieją liczyć.

Jasne – książki papierowe podrożeją dla tych, którzy polują na okazje, kupują w dyskontach internetowych w rodzaju Arosa, czy zawsze wybierają najniższą cenę na Allegro. Lepiej będą mieli ci, którzy po prostu chcą kupić książkę niezależnie od miejsca – wtedy na okładce nie będzie np. 39,90 zł a 34,90 zł – i ta cena będzie wszędzie. Wchodzę do księgarni, widzę fajną nową książkę i wiem, że wszędzie ma taką cenę. Decyzję o zakupie mogę więc podjąć od razu, bez sprawdzania, czy przypadkiem nie „przyfrajerzę”, bo w internecie będzie o 20 zł taniej.

Problemem są jednak wspomniane wyżej dziury – zbyt dobrze znam mentalność polskich firm, aby nie próbowano ustawy obejść – tym bardziej, że wielcy gracze nadal będą mieli wielkie rabaty u wydawców i spokojnie dadzą radę zejść z marży. Tu widzę zresztą też szansę dla księgarni internetowych, które mogą oferować różne bonusy, programy lojalnościowe, wszystko, co pozwoli sprzedawać książki po jednolitej cenie, ale… taniej. Co się stanie, jeśli do książki sprzedawanej za te 34,99 zł dołożą „starszą” za np. 10 złotych? Też się opłaci.

Debata nad ustawą o jednolitej cenie książki, powinna w zasadzie stać się debatą nad sensem istnienia wielu księgarni stacjonarnych. Gdy ludzie przenoszą się do księgarni internetowych, gdy ich budżetów nie ratują już podręczniki szkolne (ich sprzedaż ma w zasadzie charakter dotacji) – po co prowadzić sklepy, które są same w sobie niekonkurencyjne?

Czy to oznacza że księgarnie stacjonarne czeka upadek?

Nie – księgarnie muszą zmienić swoją definicję, tak jak zmieniają ją biblioteki publiczne. Współczesna biblioteka staje się coraz bardziej czymś w rodzaju domu kultury – miejscem kontaktu ze słowem pisanym, ale nie tylko. W bibliotekach odbywają się różne konferencje, konkursy, spotkania, bibliotekarze już nie tylko polecają książki, ale pomagają ogólnie w konsumpcji kultury. Nie znam się na tym za bardzo, ale wiecie o co mi chodzi.

Dlaczego nie myśleć o podobnym statusie dla księgarni? Że jest to miejsce, które nie tylko sprzedaje książki, ale propaguje kulturę i aktywizuje lokalną społeczność? Skoro państwo daje preferencje barom mlecznym, dlaczego nie miałoby dawać księgarniom? Książka to nie jest taki sam produkt jak ziemniaki, a księgarnie nie mogą być traktowane podobnie jak banki. Wiele małych księgarń upadło nie przez internetową konkurencję, tylko przez to, że miejscowe samorządy przywaliły im czynsz podobny jak innym sklepom.

Dlatego wydaje mi się, że wysiłki Polskiej Izby Książki powinny prowadzić do tego, aby prowadzenie księgarni stacjonarnej nie kosztowało więcej niż internetowej. Czy zrobić to przez regulowany czynsz, czy dotacje na dodatkową działalność – rzecz jest do ustalenia.

Widzę nawet ładne hasło dla programu rządowego: „Księgarnia+”. :-) Wtedy kwestia jednolitej ceny książki przestanie być aż tak istotna, będzie się liczyło to, w jaki sposób dana księgarnia chce przyciągnąć ludzi i rzeczywiście promować czytelnictwo.

Wybaczcie, że kolejny duży artykuł poświęcam kwestii niezwiązanej bezpośrednio z e-bookami. Ale książki papierowe kupuje pewnie wciąż prawie każdy z nas i to jest kwestia, która nas dotyczy. Warto temat ustawy obserwować i przygotować się na jej ew. wprowadzenie.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

80 odpowiedzi na „Ustawa o stałej cenie książki – reaktywacja. I kilka opinii sprzed… dziesięciu lat!

  1. ihor pisze:

    Najbardziej obawiam się ich tempa działania – patrząc np. na LexSzyszko widać, że mogą nową ustawę uchwalić w kilka chwil, bez żadnych konsultacji, dyskusji i refleksji… a z konsekwencji będziemy się podnosić latami

    10
    • Robert Drózd pisze:

      No, do tego nawiązałem :) acz nie sądzę, aby ta ustawa była aż tak politycznie ważna, żeby przepychać ją w takim tempie.

      0
      • scpetyczny pisze:

        Lex Szyszko została przepchnięta przy okazji pamiętnego 16 grudnia 2016r. Awantura była o coś innego, więc nikt nie zwrócił uwagi na LexSzyszko (poza organizacjami zajmującymi się ochroną przyrody, które to specjalnie śledziły i zostały pominięte w dyskusji).

        6
      • Maciek pisze:

        Robercie, prof. Gliński na twitterze (https://twitter.com/PiotrGlinski/status/841668854761869312) informuje o tym, że MKiDN jest otwarte na dyskusję i zaprasza „wszystkich zainteresowanych” do wyrażenia opinii. Ja nie mam tutaj tak potężnej wiedzy jak Ty… więc daję tylko namiar :) A może ktoś z czytelników ŚwiataCzytników równiez się skusi i podzieli się z ministerstwem swoimi przemyśleniami w tym temacie?

        2
        • Robert Drózd pisze:

          Coś tam napisałem, ale tak naprawdę, jaka poważna dyskusja może mieć miejsce na twitterze. Przypuszczam, że kontratak przeciw ustawie będzie tak mocny, a zyski polityczne z jej wprowadzenia tak niewielkie, że w końcu utknie wszystko w konsultacjach, komisji i skończy się podobnie jak dwa lata temu.

          1
        • scpetyczny pisze:

          Proces ustawodawczy w Polsce ma już wbudowane elementy konsultacji. Wystarczy, że Minister będzie przestrzegał procesu, wywiesi projekt na stronach resortu i pozwoli na zgłaszanie uwag.

          Twitter to propaganda a nie proces legislacyjny. Owszem, można używać do informowania o procesie ale nie stanowi to elementu legislacji.

          Ja nie widzę na stronach MKiDN projektu ustawy do konsultacji

          http://bip.mkidn.gov.pl/pages/legislacja/wykaz-projektow-poddawanych-konsultacjom-publicznym.php

          https://archive.fo/GxAwW

          0
    • dsdf pisze:

      Czego chcesz od „Lex Szyszko”? To bardzo dobra wolnościowa ustawa! To raczej obowiązujące do tej pory prawo było nienormalne – że na własnej posesji nie można było wyciąć drzewa bez stempla „bardzo ważnego urzędasa”. Głupie PiS przestraszyło się szumu w mediach i tego, że ludzie zaczęli korzystać z nowego prawa (pierwsza fala wycinek by przeszła – skoro można, to tniemy, więc wszyscy się rzucili – i sytuacja by się unormowała).

      No i skoro tak Ci się nie podoba „Lex Szyszko”, która rozszerza prawa, to nie rozumiem, dlaczego nie podoba Ci się ustawa o cenie książki, która ogranicza prawa?

      No a co do tematu, to mój komentarz jest krótki: gospodarka centralnie sterowana.

      5
      • Robert Drózd pisze:

        Nie jest to temat związany z książkami, a na blogu nie dyskutujemy o polityce.

        21
        • dsdf pisze:

          No, OK, ale to Ihor wyskoczył z „Lex Szyszko”.

          2
          • scpetyczny pisze:

            @dsdf: „No, OK, ale to Ihor wyskoczył z „Lex Szyszko”.”

            Ihor nic nie pisał o samej ustawie, tylko o sposobie jej uchwalenia. Natomiast ty zaczynasz dyskusję o samej ustawie.

            Jeśli jest zapewniony odpowiedni proces legislacyjny z konsultacjami, to jest miejsce na dyskusję na temat sensowności przepisów. Przy LexSzyszko takiej dyskusji w ogóle nie było. Jeśli w taki sam sposób wejdzie LexGliński to nie będziesz miał nawet szans na wyartykułowanie swojego komentarza.

            Kapujesz?

            25
            • Pedro pisze:

              „Ihor nic nie pisał o samej ustawie, tylko o sposobie jej uchwalenia”

              A Ty czytałeś co napisał czy tylko tradycyjnie zareagowałeś jak Niesiołowski ?

              Jego przedmówca napisał, że ustawa jest zła bo została „szybko ustalona” i dlatego jest zła. I ten argument został zbity – jest tak samo „polityczny” jak argument przedmówcy więc nie stosuj ad auditorem i ad misericordiam

              kapujesz?

              PS : przepraszam za formę ale po prostu starałem się dostosować do tego komu odpowiadałem.

              2
              • scpetyczny pisze:

                @Pedro
                „Jego przedmówca napisał, że ustawa jest zła bo została „szybko ustalona” i dlatego jest zła. ”

                Tak. Czytałem bardzo dokładnie co napisał Ihor. Podał przykład niewłaściwie uchwalonego prawa, z błędami (o czym przyznają sami twórcy ustawy).

                Ciągle stosujesz porównania:
                „zareagowałeś jak”
                „jest tak samo „polityczny” jak”

                Natomiast argumentów nie podałeś żadnych.

                @Pedro
                „nie stosuj ad auditorem i ad misericordiam”

                Który mój argument odwołuje się do litości lub audytorium.

                Napiszę jeszcze raz – powołanie jako przykładu LexSzyszko nie jest argumentem politycznym tylko przykładem tego, że tak samo jak LexSzyszko może zostać w bardzo krótkim czasie uchwalona LexGliński. Nie jest to argument polityczny, nie odnosi się też do samej zawartości LexSzyszko (co sugerował dsdf.

                Może następnym razem postaraj się napisać coś merytorycznego i odnieść się do dyskusji. Tutaj akurat chodzi o szybkość uchwalania ustawy oraz brak konsultacji. Masz coś do powiedzenia na ten temat? To zapraszam do przedstawienia jakiegokolwiek argumentu.

                1
        • Taka refleksja pisze:

          Pozwolę sobie zaprotestować przeciw takiemu stwierdzeniu.
          PRAWO nie istnieje bez polityki!
          Jeżeli nie wolno dyskutować tu o polityce, to proszę nie pisać artykułów na temat prawa, ok?
          Proszę przeczytać tekst pt. „Wpływ interesów politycznych na stanowienie prawa” (link: http://repozytorium.umk.pl/handle/item/2186 ).
          „Nie ma prawa bez polityki. Współczesny ustrój demokratyczny opiera się m.in. na stanowieniu prawa przez pochodzące z wyborów organy różnych szczebli, których skład jest odbiciem aktualnych preferencji politycznych społeczeństwa. Każda ustawa przyjęta przez parlament, każde rozporządzenie rządu, każda uchwała samorządu lokalnego niosą mniej lub bardziej widoczne piętno tych preferencji i stworzonych przez nie podziałów.”

          4
          • Robert Drózd pisze:

            No tak – w końcu z greckiego πολιτικά to sprawy publiczne :) ale mi bardziej chodziło o to, że wiele dyskusji o stanowieniu prawa zmierza do pyskówki „a pis jest zły, a tamci to jeszcze gorsi byli itd” i tego nie chcę na blogu.

            7
            • Taka refleksja pisze:

              Myślę, że powinniśmy rozmawiać o polityce, jednak na poziomie kultury, który pasuje do charakteru Świata Czytników.
              Jeśli tak to rozumiesz, to zgadzam się z Tobą, Panie Robercie :-)

              5
              • Doman pisze:

                Moje doświadczenie pokazuje, że w tak szerokim gremium kulturalne dyskusje o polityce bez moderacji to pobożne życzenia.

                4
      • scpetyczny pisze:

        @dsdf napisał: „Czego chcesz od „Lex Szyszko”? ”

        Przede wszystkim tego, że nikt nie konsultował tej ustawy. Została przepchnięta kolanem bez żadnej dyskusji.

        Dokładnie to samo może zdarzyć się z jednolitą ceną książki (LexGliński).

        17
        • dsdf pisze:

          Rządy polegają na rządzeniu, a nie dyskutowaniu i konsultowaniu.

          2
          • scpetyczny pisze:

            Widzę, że komuś się marzą komunistyczne rządy totalitarne.

            Komuniści w ogóle nie dyskutowali, tylko rządzili i do tego (w swoim mniemaniu) zawsze mieli rację. Sądzili też w prosty sposób przez trybunały ludowe.

            Nie brnij. Prawa nie wprowadza się „bo tak”, tylko uzgadnia ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. To nie oznacza, że wszystkie zdania i opinie się uwzględniane w przepisach, jednak sam proces dyskusji jest potrzebny.

            35
            • dsdf pisze:

              Jeśli rządzący chce konsultować i dyskutować, to znaczy, że nie wie, co chce zrobić. A jak nie wie, co chce zrobić, to znaczy, że nie nadaje się do rządzenia.

              3
              • Taka refleksja pisze:

                Tak samo do rządzenia nie nadają się „wszechwiedzący” rządzący, jak i ci, którzy za dużo pytają / konsultują.
                Rządzenie to zarządzanie, powinno być sprawne. Powinno też uwzględniać interes społeczny, a nie tylko wybranej grupy – w tym przypadku księgarzy (małych lub dużych księgarni stacjonarnych).

                7
              • scpetyczny pisze:

                @dsdf: „Jeśli rządzący chce konsultować i dyskutować, to znaczy, że nie wie, co chce zrobić.”

                Reasumując: uważasz, że PiS powinien bez dyskusji wprowadzić ustawę o stałej cenie książki (LexGliński) – jeśli tylko chcą. Do tego powinni to zrobić bez dyskutowania i konsultowania, bo znaczyłoby to, że nie wiedzą, co chcą robić.

                Pozwolę się nie zgodzić z Twoimi opiniami: zarówno w kwestii LexGliński jak i sposobu uchwalania samego prawa bez żadnych konsultacji.

                9
      • Crosser pisze:

        W ciagu ostatnich dni tyle drzewa wycieli, ze moze papier potanieje :)

        11
  2. Mielon pisze:

    Ta ustawa to skandal, a biorąc pod uwagę dotychczasowe wymiociny prawne wydalone przez PiS, można się spodziewać, że za ich kadencji i ten potworek doczeka się uchwalenia. Dlaczego nie ustawić sztywnej ceny na wszystkie towary? Rynek się zmienia, jeśli sklepy internetowe są w stanie zaoferować klientowi tańszy towar ze względu na niższe koszty utrzymania takiego biznesu i większe ilości sprzedawanych książek to dlaczego czytelnik z własnej kieszeni miałby utrzymywać małe księgarnie czy – przede wszystkim – przerośnięty moloch pokroju empiku (można się domyślać, że to właśnie empik najbardziej lobbuje za tym absurdem prawnym)?

    Mogę się wypowiedzieć jak to zadziała na moje zakupy książkowe – będę kupował mniej, rozsądniej planował zakupy, zaprzestanę kolekcjonowania „na zapas”. Najbardziej boli fakt, że ustawa obejmie także komiksy, w wypadku serii Marvel Now zamiast za wychodzące w jednym miesiącu trzy albumy zapłacić poniżej 80 zł zapłacimy 120…

    24
  3. Przemek pisze:

    Szczerze mówiąc nie rozumiem jak ta ustawa ma pomóc wydawnictwom, księgarzom. Pomogłaby ustawa o maksymalnej marży, w ten sposób wielkie sieci nie mogłyby żądać większych prowizji niż np. mała księgarnia, wydawnictwu bez różnicy komu da książkę do sprzedaży. Przy stałej cenie, a bez regulacji marży, „opłat za miejsce na półce” nadal będzie dyktat sieci w stosunku do wydawnictw i gorsza pozycja małej księgarni. Chybiony pomysł, a blokuje sprzedanie bubli, wydawnictwa 10 razy się zastanowią zanim zamrożą majątek na rok.

    10
  4. tim pisze:

    Zastanawiam się, dlaczego na takim neutralnym zdaje się portalu, w dyskusji o takiej sprawie, muszą od razu pojawiać się wypowiedzi przeciwko obecnemu rządowi. „LexSzyszko”,” wymiociny prawne PiS”. Czy musicie tutaj też uprawiać tą propagandę, czy nie można chociaż tutaj toczyć dyskusji merytorycznych, a nie od razu hejtować swoich przeciwników politycznych ? Ludzie , to jest męczące !
    Natomiast co do stałej ceny, mam taki zapas książek, że przez jakiś czas mogę mniej kupować. A jest szansa, że taki pomysł zostanie zweryfikowany negatywnie przez rynek. Jeżeli jednak nie, to może okazać się, że się wszyscy mylimy i książki będą towarem nieco bardziej luksusowym.

    8
    • Mielon pisze:

      Wypowiedź traci wartość merytoryczną tylko dlatego, że ktoś wyraził w niej niechęć do obecnej władzy?

      „Propaganda”, „przeciwnicy polityczni”? Obawiam się, że grono osób niezadowolonych z niekompetencji rządu to nie tylko przedstawiciele partii opozycyjnych, wbrew temu co chyba sugerujesz. Swoją drogą perspektywa człowieka wysłanego przez PO na Świat Czytników w celu szerzenia propagandy mnie naprawdę rozbawiła.

      24
      • tim pisze:

        Moja wcześniejsza opinia jest jednoznaczna. Nie napisałeś w swojej ostatniej wypowiedzi nic na temat książek, więc chyba nie ma co dalej tu dyskutować.

        2
        • asymon pisze:

          Droższe książki spowodują wzrost czytelnictwa? Możesz merytorycznie uargumentować tę tezę w takim razie?

          26
          • Efemeryda pisze:

            Hm…moze Towar luksusowy jest bardziej pożądany? Ale moim zdaniem przeciętny polak raczej odłoży/ weźmie kredyt na jaguara SX niz zakupi książkę.

            2
            • Pedro pisze:

              Chociaż zwykle asymon plecie głupstwa tutaj muszę się zgodzić z jego pytaniem zakolorowyzanym ironią.

              Książka NIE POWINNA być artykułęm luksusowym, powinna być artykułęm 1-szej potrzeby.

              3
          • Doman pisze:

            Jakieś potencjalne argumenty da się wymyślić. Np. będzie więcej kasy na reklamę.

            1
    • maria pisze:

      Nie chodzi o samą treść prawa ale o sposób jego uchwalania. Co z tego że jakiś super urząd uchwali prawo by wszystkim żyło się lepiej – jeśli podczas jego uchwalania będzie łamał procedury to będzie to podła zmiana – tylko tyle i aż tyle.
      Zostali wybrani to moga uchwalać co chcą (w uproszczeniu) ale nie jak chcą – rozumiesz? Bo na tym polega tzw. państwo prawa – że prawa ma przestrzegać nie tylko obywatel ale przede wszystkim Państwo.

      5
  5. Iza pisze:

    Zastanawiam się, czemu (albo komu) tak naprawdę ma służyć ta ustawa. Argument o wspieraniu czytelnictwa jest raczej nietrafiony, to logiczne, że konsumentom zależy, by towar, a w tym przypadku książki, móc kupić jak najtaniej. Stała cena okładkowa jest dla większości społeczeństwa zaporowa, chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się kupić książki w jej regularnej cenie (nie licząc kilku prezentów). Za 39-49zł mam zakupy na cały tydzień. Obawiam się, że czytelnictwo, a przynajmniej sprzedaż książek spadnie. Być może zyskają na tym biblioteki, ludzie będą wypożyczać.
    Mam wrażenie, że to raczej lobby księgarzy próbuje ratować tonący okręt. Szkoda, że chwytają się przy tym brzytwy.

    16
  6. Marcepan pisze:

    Nie przeceniajmy roli książek. Czyta znikomy procent społeczeństwa a z tego procentu 99% czyta romanse, kiepską fantastykę i skandynawskie kryminały. W profilu facebooka nie ma nawet kategorii „ulubiona książka” choć jest jeszcze film i muzyka. Jest to tak niszowy dział kultury że nawet nie ma tu zjawiska piractwa. Nikt nie drukuje lichymi farbami na pakowym papierze i nie przemyca druku w plecakach młodzieży by sprzedawać książki na targowiskach. Jednocześnie w Polsce jest wydawanych ok. 30 tys. tytułów rocznie w ponad 105 mln. egzemplarzy. Dla 40 mln. potencjalnych użytkowników języka polskiego a praktycznie dla niewielkiego ułamka tej liczby. To więcej niż wydaje się w Niemczech. Książka to towar taki sam jak jabłka. Można opowiadać jakie one zdrowe i smaczne ale więcej niż 3 kilo dziennie nikt nie skonsumuje bez wpływu na organizm.

    10
    • Niebieski pisze:

      No tak, bo każdy powinien czytać tylko książki naukowe, reportaże i wiersze…

      15
      • Marcepan pisze:

        W sumie masz rację, powinien. W końcu w projekt miesza się ministerstwo Kultury. Jednak sprzedaż książek lepiej traktować jak sprzedaż innych towarów. To jest używka o charakterze rozrywkowym. Jeśli ceny będą zbyt wysokie to sprzedaż zmaleje.

        4
    • zipper pisze:

      Z tego co wiem, badania naukowe pokazują dość jasno, że czytanie nawet tych romansideł ma pozytywny skutek dla funkcjonowania mózgu.

      Nawet czytanie czegokolwiek jest lepsze, od nieczytania niczego.

      9
    • Doman pisze:

      A ty ile romansów przeczytałeś w życiu, żeby tak oceniać?

      A tak serio, to rozmawiałem kiedyś z tłumaczem literatury, który przyznał, że zdarzało mu się dorabiać tłumacząc harlequiny i twierdził, że byały całkiem postępowe i oryginalne fabuły.

      6
  7. Tpr pisze:

    Mam nadzieję, że nie obejmie ebooków ani teraz ani w postaci nowelizacji. Co roku wydaję niezła kasę na promocjach książek technicznych w ebookpoint.pl i helion.pl. Większość przecenionych jest starsza niż rok ale chyba nie wszystkie.

    0
    • asymon pisze:

      Ale dlaczego miałaby nie objąć? Bo usługa? Spokojnie, przyjdzie co do czego, zrobi się wyjątek.

      Mnie zastanawia czy ruszą „książkę z płytą” dodawaną do gazet z przyczyn podatkowych.

      Bo nieraz się nabrałem, myślałem że np. w dziełach Szekspira będzie w „książce” tekst dramatu, a tam jakieś zdjęcia z teatru :-(

      1
  8. Eczytanie pisze:

    Jeśli to ma iść trybem ministerialno-rządowym to nie wróżę temu projektowi powodzenia. Łatwiej byłoby to przepchnąć jako projekt prezydencki lub grupy posłów. Bardzo negatywnie o tej ustawie wypowiedział się Klub Jagielloński. Moim zdaniem w Polsce nie ma sensu wprowadzać jakichkolwiek regulacji, co do których wiadomo i tak, że będą obchodzone.

    5
  9. Konrad pisze:

    A dlaczego by nie?

    Chodzicie do kina? Chodzicie. Cena biletu jest stała? Najczęściej tak. A filmy: jedne trwają półtorej godziny, inne ponad trzy. Jedne kosztowały 200 milionów w produkcji, a inne ledwo pol miliona.

    Niestety, ale od dawna dajecie się robić w jajo.

    2
    • Robert Drózd pisze:

      Cena biletu jest stała w każdym kinie? Jak mieszkałem w Olsztynie, to w studyjnej Awangardzie te same filmy (mówię o nowościach) chodziły po 15 zł, w multipleksie po 24, ale jak uruchomiono drugi multiplex to już po 14, a w tanie wtorki po 12. Tak więc w zależności od warunków rynkowych cena się mocno różniła.

      18
      • Algha pisze:

        O. To już nie mieszkasz w Olsztynie?
        W sumie to wydawało mi się, że Awangardy już nie ma…

        0
      • Konrad pisze:

        W jednej sieci cena jest raczej stała. A biorąc pod uwagę różnice w budżetach filmowych (od miliona do setek milionów), wahania w cenie biletów powinny wynosić kilka tysięcy procent, czego oczywiście nie widać.

        3
        • asymon pisze:

          Od kiedy cena dla klienta jest wprost zależna od kosztów, tzn. dlaczego ceny „powinny” być takie?

          5
          • Konrad pisze:

            A dlaczego Porsche nie kosztuje tyle co Skoda?

            2
            • scpetyczny pisze:

              @Konrad

              Zanim zaczniesz się wypowiadać, to może poczytaj trochę o strategiach cenowych.

              To, co sugerujesz to tylko jedna z możliwości i byw określa cost-based. Jest jeszcze co najmniej value-based i market-based.

              4
              • Doman pisze:

                No więc PIK proponuje Age-based. To po prostu jedna z możliwości ;)

                0
            • zipper pisze:

              Wydaje ci się, że różnica w cenie Porsche do ceny Skody jest wprost proporcjonalna do kosztów ich produkcji?

              No śmiechłem. Jeszcze powiedz, że cena Ajfona jest też proporcjonalnie wyższa od ceny Hułałeja bo koszty produkcji.

              5
          • Pedro pisze:

            Ależ jest zależna od kosztów. Z tymże nie zawsze jest to widoczne wprost. Nie sprzedasz (poza okresami bańki) czegoś taniego w wysokiej cenie. Ekonomia działa jak czarny śnieg z „Pan Lodowego Ogrodu”

            1
            • zipper pisze:

              „Nie sprzedasz (poza okresami bańki) czegoś taniego w wysokiej cenie.”

              koszty produkcji markowej odzieży to grosze w porównaniu do ich ceny.

              Ceny dań w restauracjach na Manhattanie też. (food cost)

              Koszt jest oczywiście elementem ceny, ale rzadko kiedy decydującym i w różnych produktach różnie to wygląda.

              8
            • asymon pisze:

              Cena jest zależna od kosztów, ale nie wprost. Cenę okładkową ustala wydawca, ale ta którą płacisz w sklepie nijak się ma do kosztów stworzenia jednego egzemplarza (oczywiście powinna być wyższa niż całkowity koszt produkcji).

              Jeeezu, nie umiem tego prościej wyjaśnić, największy wpływ na cenę detaliczną ma marża sprzedawcy. Ta sama książka w internecie kosztuje 25zł a w salonie w centrum miasta 40zł, a wyprodukowanie każdej kosztowało tyle samo: całkowity koszt / nakład.

              7
    • Crosser pisze:

      Cena biletu jest stala w jednym kinie, to tak jakbys powiedzial, ze w tej ksiegarni wszystkie ksiazki kosztuja 25 zl a w tamtej 28 zl. Zupelnie nie trafione porownanie. Moze jeszcze cena powinna byc uzalezniona od wieku kupujacego?

      4
    • scpetyczny pisze:

      @Konrad: „Chodzicie do kina? Chodzicie. ”

      Tak. Chodzę.

      @Konrad: „Cena biletu jest stała? Najczęściej tak. ”

      Nigdy cena biletu nie jest stała. Nawet w jednym kinie cena zależy od pory dnia, 2D/3D, różnice w cenach pomiędzy różnymi sieciami kinowymi jest znacząca. Do tego bilet kupowany przez internet jest zwykle droższy (sic). Ponad 50% ceny biletu to kino, czyli jakoś nie dziwi mnie, że cena jest stała, ponieważ płaci się ryczałtem za seans.

      Poza tym model biznesowy w produkcjach kinowych jest inny niż w przypadku książek, bo np. w superprodukcjach zarabia się głównie na gadżetach i prawach, wydaniach na innych nośnikach, itd. itp.

      Tak więc moim zdaniem porównanie nietrafione.

      Jeśli już chcesz porównać książki do filmów to porównaj ceny wydań na nośnikach cyfrowych (DVD/BlueRay). Cena nie jest stała i w różnych sklepach ceny się różnią.

      7
      • Konrad pisze:

        Porównaj sobie koszty tworzenia filmów i sprawdź, czy jest korelacja z cenami biletów. To, o czym mówisz, to są sezonowe lub uznaniowe zniżki/promocje – zupełnie inna rzecz niż zwrot kosztów produkcji w cenie zakupionego towaru.

        Dla uproszczenia dyskusji: proszę porównywać tylko ceny na rożne projekcje premierowe. Nie zdarza się, ze jeden taki bilet kosztuje 5 złotych, a inny 50 złotych, a rozpiętości kosztów produkcji są jeszcze większe.

        1
        • scpetyczny pisze:

          @Konrad: „Porównaj sobie koszty tworzenia filmów i sprawdź, czy jest korelacja z cenami biletów.”

          Koszt wytworzenia pojedynczej kopii filmu jest bardzo podobny.

          Koszt wytworzenia pojedynczej kopii książki znacząco zmienia się od książki do książki.

          I teraz porównaj sobie:

          Książka: K1/ koszt wytworzenia (napisania książki) + K2/koszt jednego egzemplarza

          Film: F1/koszt wytworzenia filmu (nakręcenia) + F2/koszt pojedynczego egzemplarza kopii odtwarzanej w kinie

          F1 jest pokrywany przez wolumen odtworzeń w kinach, późniejsze wydania na płytach + gadżety + prawa do różnych rzeczy

          K1 jest pokrywane przez wydanie papierowe, audio i ebooki

          Nie trzymaj się tej analogii, bo jej nie rozumiesz.

          6
  10. rudy102 pisze:

    Ustawa o wykaszaniu księgarni internetowych a w komentarzach „no ciekawe o co chodzi”, „ten i tamten argument wydaje się być nietrafiony”. :D

    6
    • maria pisze:

      Pytanie kto ma na tym zarobić. Matras? Empik? Lobbing aż bije po oczach. Duże sieci zamówią sobie specjalne serie u wydawcy różniące się np. kolorem okładki z ceną o 50% niższą i nadrukowanym logo sieci „wydanie specjalne dla XXX” i tyle. Małe księgarnie tego nie przeskoczą. Co gorsza te bardziej zaradne któe dziś potrafiły robić akcje promocyjne i obniżać ceny stracą tę możliwość. Teraz bylo tak. Wchodził jakiś głośny tytuł np. Grey to mała skięgarnia robiła na niego promocję. Sprzedawała po kosztach tylko po to by zwabić ludzi którzy pierwszy raz od lat weszła do księgarni. Jakiś procent z tych ludzi wraca po następne książki. Jak cena będzie wszędzie jednakowa to klient kupi książkę przy okazji np. w warzywniaku i o księgarni w ogóle zapomni.

      9
      • rudy102 pisze:

        Tak, Matras i Empik. Masz to droga Mario nawet napisane w artykule, który komentujesz. Powtórzę – to jest oczywiste, po co ma być ta ustawa i kto ją kupuje. I tego nie należy na spokojnie komentować i udawać Greka ale mieszać z błotem i orać.

        7
        • maria pisze:

          Coś mi tu śmierdzi. Ten lobbing jest zbyt grubymi nićmi szyty, żeby miały zarobić tylko dwie księgarnie. Za ustawą oficjalnie lobbuje Polka Izba Książki która zrzesza zarówno księgarnie jak i wydawców (zarówno małe jak i duże). Ustawa w obecnej formie spowoduje zarobek wielkich sieci i upadek małych księgarni. Ale co na tym zyskają wydawcy? Jest tylko jedno rozwiązanie – zmowa cenowa. Gdy już upadną małe księgarnie (i wszelkie internetowe) to wtedy dwaj giganci na spółkę z wydawcami podniosą nam ceny.

          2
  11. Thim pisze:

    Dlaczego drobni sklepikarze z warzywniaka potrafią się zorganizować w większe przedsięwzięcie, choć przecież też narzekali/narzekają na to, że nie mają jak konkurować z wielkimi sieciami sklepów i centrami? Małe księgarnie nie potrafią się dogadać? Najgorsze jest to, że oni naprawdę myślą, że jak to wprowadzą, to będą mogli konkurować z takim Empikiem, Matrasem czy czymś innym..

    3
  12. rmarianfr pisze:

    Proponuję najlepsze rozwiązanie,
    rozwiązanie Polskiej Izby Książki i innych urzędasów, którzy w ogóle nie powinni sie tym zajmować.

    2
    • Robert Drózd pisze:

      Proponuję poczytać co się komentuje. PIK to nie są „urzędasy” tylko organizacja branżowa. Każda firma ma prawo się dogadać z inną żeby lobbować za zmianami w prawie.

      6
      • qqlka pisze:

        Chciałbym, żeby czytelnicy ebooków, lub też ogólnie książek dogadali się ze sobą, aby lobbować za zmianami w prawie :)

        0
  13. zipper pisze:

    Mój kalkulator nie jest w stanie ogarniać, jak ustawa, która wymusza jednolite ceny DETALICZNE ma poprawić sytuację wydawców w negocjacjach z dystrybutorami, których ustawa nie dotyczy :D

    I jak ma poprawić sytuacje małych księgarń, które będą oferować ten sam towar w tej samej cenie co molochy w stylu Empiku, który z kolei ma umowy na wyłączność, większe nakłady i szerszy wachlarz nowości.

    może mam zły kalkulator.

    9
  14. Darth Artorius pisze:

    A kupujecie książki papierowe w małych ksiègarniach ? Bo ja jeśli już papier kupię to przez internet z najtańszą wysyłką. Albo jakiejś „taniej książce” (a to zwykle jakaś sieciówka)

    3
    • Doman pisze:

      Ja kupuję najtańszy internet z w miarę dogodnym odbiorem osobistym. Przy mojej wolumetrii przerabianego papieru (niedużej) wychodzi taniej niż wysyłka z tańszej księgarni w drugim końcu Polski.

      0
  15. Robik pisze:

    „..Francja zmusiła nawet tamtejszy Amazon do zrezygnowania z darmowej dostawy, bo uznała to za niedozwolony rabat…” – prawda, wprowadzili wysyłkę za 1 eurocent. To dość dobrze pokazuje jak duzi radzą sobie z bzdurnymi ustawami.

    7
  16. golem14 pisze:

    W imieniu Członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczo-Chłopskiej, Powiatowych Rad Obrony Terytorialnej – żądamy jeszcze jednolitej ceny za chleb, masło, cukier i mięso (na e-kartki).

    16
  17. abecadlo pisze:

    Znalezione w sieci:
    Odnośnie pomysłu jednolitych cen książek

    – do każdej książki dodać pustą stronę na końcu z perforacją na brzegu
    – pracownik księgarni, przy rozpakowywaniu towaru wyrywa tę stronę
    – sprzedają książki w jakiej chcą cenie, bo są używane i wybrakowane, a nie nowe
    – państwo wprowadza zasadę, że za książkę używaną uznawać można
    książkę przeczytaną co najmniej raz
    – księgarnie wynajmują pracowników, których zadaniem jest siedzieć na
    zapleczu i zapamiętywać treść wszystkich książek w ofercie
    – w razie kontroli, pracownik ręczy słowem, że przeczytał książkę i
    zdaje test z jej zawartości w obecności dwóch urzędników
    – państwo zaostrza przepisy – książka używana nie może być czytana
    przez jednego pracownika sklepu
    – Empik i Matras outsoursują czytanie polskich książek do Chin
    – w Chinach powstaje coraz więcej uniwersytetów polonistycznych
    – całe Chiny czytają polskie książki i oglądają polskie filmy, bo to
    trendi wśród młodzieży
    – eksport polskiego przemysłu rozrywkowego prześciguje USA i Japonię
    – do Pekinu przylatuje samolot
    – wysiada z niego znany polski aktor
    – chińskie fanki piszczą i rzucają biustonoszami
    – nastoletni chińscy hipsterzy wycinają sobie dziury między górnymi jedynkami
    – samoloty A380 mogące zabrać kilkaset osób kursują codziennie między
    Chinami i Polską
    – zawsze są pełne
    – ostatni polski pasażer wylatujący z Polski gasi światło
    – zostają politycy (1 mln na różnego rodzaju umowach), którzy umierają z głodu

    13
  18. Normalny pisze:

    Jakie czynsze? Jakie dotacje? Dajcie po prostu ludziom święty spokój.

    1

Skomentuj asymon Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.