Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

Twój czytnik Cię śledzi! Zagrożenie czy szansa?

Kindle na Ciebie patrzy

Tydzień temu w Wall Street Journal pojawił się artykuł, który zelektryzował posiadaczy czytników na całym świecie. Mowa o „Your E-Book Is Reading You”.

Podstawą artykułu jest fakt, że producenci najpopularniejszych w Stanach czytników – mowa o Kindle, Nooku i Kobo – wykorzystują je tego, by dowiedzieć się czegoś więcej o czytelnikach.

Czytniki zbierają informacje o tym, jakie książki czytamy, jak długo je czytamy, co podkreślamy i jakie notatki dodajemy. Podobnie jak wiele współczesnych telefonów zbierają także informacje o lokalizacji.

Zanim zaczniemy krzyczeć o naruszeniach prywatności, zastanówmy się, co w praktyce to oznacza i jakie są konsekwencje takiego śledzenia.

Jak śledzi nas Kindle?

Większość z Was będzie pewnie zainteresowana, jakie konkretnie dane wysyła do Amazonu czytnik Kindle. W tym celu sięgamy do dokumentacji, którą można ściągnąć ze strony Amazonu.

Warunki użycia są dostępne także po polsku. Zaglądamy do właściwego fragmentu.

Uzyskiwanie informacji. Oprogramowanie dostarczać będzie do Amazon dane o Urządzeniu Kindle oraz jego współdziałaniu z Usługą (np. na temat dostępnej pojemności pamięci, czasu działania, plików dziennika oraz mocy sygnału), a także informacje związane z Treściami Cyfrowymi znajdującymi się w pamięci Urządzenia Kindle i Innych Urządzeń oraz ich użytkowaniem (np. o ostatniej przeczytanej stronie oraz archiwizowaniu treści). Notatki, zakładki, uwagi, podświetlenia tekstu bądź podobne oznaczenia wprowadzane podczas korzystania z Urządzenia Kindle lub Aplikacji Odczytu i inne informacje dostarczane przez Klienta mogą być przechowywane na serwerach zlokalizowanych poza krajem zamieszkania Klienta. Wszelkie przekazywane dane i inne informacje podlegają regulacjom zawartym w informacji nt. prywatności na stronie internetowej www.amazon.com/privacy.

Czym są te „Treści Cyfrowe”, o których informowany będzie Amazon?

Na potrzeby niniejszej Umowy: […]
„Treści Cyfrowe” oznaczać będą cyfrowe treści elektroniczne uzyskane za pośrednictwem Kindle Store, takie jak książki, gazety, czasopisma, dzienniki, blogi, kanały RSS, gry oraz inne statyczne oraz interaktywne treści cyfrowe.

A zatem to co zbiera Amazon dotyczy wszystkiego co robimy z treściami ściągniętymi od nich. Podejrzewam że dotyczy to również „Personal documents” czyli plików wysyłanych na e-mail Kindle.

Nie ma natomiast śladów po tym, aby do firmy trafiały treści, których my sami nie wyślemy – a logi wysyłane przez czytnik są śledzone np. przez użytkowników Mobile Read. Dlatego jeśli coś wrzucimy przez USB, nie podkreślamy tego, ani nie dodajemy notatek – Amazon nie powinien mieć dostępu do tej treści.

Nie zapomnijmy, że z niektórych funkcji możemy się wypisać.

Np. Menu » Settings » Reading OptionsKindle Touch pozwala nam kontrolować, jakie dane są wysyłane do Amazonu i co widzimy w samych książkach.

Reading Options w Kindle Touch

Jak widać – możemy wyłączyć tworzenie „kopii zapasowej” notatek, podkreśleń oraz czytanej strony (dotyczy to i tak wyłącznie książek z Amazonu i „Personal documents”), ale wtedy nie będziemy mogli ich synchronizować między urządzeniami. Coś za coś.

Dobrze czy źle?

Jeśli kiedyś dostawcy urządzeń będą się chcieli podzielić informacjami które zbierają z autorami – będzie to rzeczywiście rewolucyjna rzecz.

Kindle ma od ponad dwóch lat funkcję „Popular highlights”, dzięki której widzimy jakie fragmenty najbardziej interesują czytelników. Oto co najbardziej się podoba w „Dumie i uprzedzeniu” (najpopularniejsza darmowa pozycja w Kindle Store):

Ulubione fragmenty w Pride&Prejudice

Kupujący w Amazon widzą też te fragmenty podkreślone w swoich e-bookach. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Jim Hilt z Barnes&Noble mówi, że do dyspozycji mają „więcej danych niż można wykorzystać”.

Pierwsze ogólne wnioski już są. Według B&N ludzie czytają beletrystykę w sposób ciągły, a do książek „non-fiction” wracają etapami. Wcześniej też porzucają czytanie takich książek niż powieści. Raczej nic dziwnego, nawet jeśli powieść jest kiepska, to chcemy przynajmniej wiedzieć jak się skończyło.

Kobo podało z kolei, że czytanie „Tańca ze smokami” George’a R.R. Martina zajmowało średnio 20 godzin – całkiem nieźle jak na książkę, która ma 1040 stron w papierze. To by potwierdzało, że czytanie z e-papieru idzie nam bardzo szybko.

Mamy też świetny polski przykład. Księgarnia Legimi ma swoją aplikację na tablety i smartfony. Udostępnia statystyki używania tej aplikacji. No i możemy przekonać się, że klienci Legimi najczęściej czytają w łóżku.

Statystyki - o której nachętniej czytamy - wygrywa godzina 23

Teraz informacje dotyczące poszczególnych książek powinni dostać autorzy i wydawcy.

To byłoby niesamowite, gdyby autor mógł się dowiedzieć, że najwięcej osób się nudzi na rozdziale czwartym, a przez szósty przebiegają z prędkością błyskawicy.

Znajomość zwyczajów czytelniczych zachęcać będzie do pisania „pod statystyki”. Przecież w taki sposób pisze się dzisiaj teksty do sieci. Ale ważniejsze jest to, że będą wreszcie obiektywne dane o czytelnictwie, wydawca nie będzie zmuszony do używania swojej „handlowej intuicji”, która już wiele dzieł odrzucała.

Jak więc to oceniać?

Czytanie było do niedawna czynnością indywidualną, czasami wręcz intymną. Tym, co przeczytaliśmy, co nam się spodobało, a co nie – mogliśmy się podzielić ze znajomymi.

Teraz – wie o tym producent czytnika, a nasze zwyczaje czytania będą zagregowane w statystyki i wykorzystywane – i przez nas – i przez autorów. Wydaje mi się, że jest tu znacznie więcej szans niż zagrożeń.

Autor zdjęcia oczka: lindes, CC BY-SA-NC.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

31 odpowiedzi na „Twój czytnik Cię śledzi! Zagrożenie czy szansa?

  1. tofik pisze:

    Jak nie włączamy wifi to też nas śledzi ?

    0
    • Nic nowego, nic strasznego a propo tego artykułu i śledzenia nas.
      Amazon i inni zbierają statystyki podobne dane, statystyki jak Google (używasz np. Gmail? – to bardziej bym się tego bał).

      PS
      Bardziej obawiałbym się INDECT ( http://pl.wikipedia.org/wiki/INDECT ) – projektu wspieranego (o zgrozo) przez polskie uczelnie, które się sprzedały dla niego ze swoją pracą za granty.

      0
  2. Iwo Dombrowski pisze:

    Według mnie jest to zbieranie nieszkodliwych nikomu informacji, a może pomóc pisarzom i wydawcom. Tak samo jak programy komputerowe często pobierają informacje o specyfikacji naszego komputera. Nikomu to nie powinno zbytnio przeszkadzać, a innym może pomóc.

    1
  3. LPG pisze:

    Polecam jednak oryginalny tekst, bo ani Wyborcza, ani Ty nie przedstawiacie istoty sprawy.
    Przekazywanie informacji wydawcom jest dokładnie szansą na co? Czy to normalne, że nie ma możliwości wyłączenia tego śledzenia? Co z tego, że dane są nieszkodliwe – to jest po prostu kolejne pole prywatności, które oddajemy ot tak?

    Poza tym, nie napisałeś konkretnie, a chyba warto, że kupowanie książek w polskich księgarniach i wgrywanie ich przez usb do Kindla nie skutkuje żadnym śledzeniem i to nigdy nie będzie możliwe, dopóki nie pojawi się polski Kindle Store.

    Swoją drogą, ciekawe czy w końcu będzie ten polski amazon z ebookami. DRM jest teraz u nas bardzo pase – wrócimy do zabezpieczeń w imię wygody? Pewnie przyjdzie nam głosować portfelami.

    0
  4. ul pisze:

    Jeśli będzie dla mnie jeszcze więcej książek, takich które lubię i o których się właśnie dowiadują, że je lubię :-) przeto stworzą dla mnie lepszą ofertę chociażby w trafniejszych rekomendacjach – to mi się to podoba.

    0
  5. Manethon pisze:

    s/wykorzystują je tego/wykorzystują je do tego/g

    :-)

    0
  6. Koovert pisze:

    Ech, ekshibicjonizm chyba rzeczywiście zostanie skreślony z listy chorób. Odnośnie samego zbierania informacji: mnie to irytuje, ale się z tym godzę. I jeżeli były by one publikowane w formie zagregowanej (zanonimizowanej) to wg. mnie zalety przeważają nad wadami (np. autor w II tomie będzie wiedział, że dany etap książki jest zły (np ludzie czytają go znacznie wolniej, bo niemiłosiernie nudzi ludzi, lub jest zbyt skomplikowany), wiarygodne badania nt. szybkości czytania… parę plusów by się znalazło. Ale tak czy inaczej jesteś monitorowany

    0
    • sfdvgsdfg pisze:

      ekshibicjonizm to chyba takie zboczenie uznawane za chorobe ale my tu wlasnie doswiadczamy powolnego ale realnego wyzbycia sie prywatnosci

      ja sie jeszcze urodzilem w czasach nickow ale dzis jestem dinozaurem, co ciekawsze wspomnienie o tym jest rownoznaczne z przyczepieniem nalepki szalenca, przesadzacza, trolla, wariata … bardzo chetnie wszczepie sobie chip do badania mojego zdrowia ktory mnie zawiadomi o problemach, zrobie wiele innych rzeczy ale czemu to zawsze musi byc zwiazane z podawaniem tozsamosci ktora nic nie wnosi w technologie sama w sobie.

      prosze niech moj czytnik zbiera sobie log ale to ja iwylacznie ja go bede przegladac i to ja zadecyduje czy kiedy i za jaka cene podziele sie tymi informacjami … jako spolecznosc oddalismy bez walki siebie, jeden zryw z ACTA nie zadzialal skutecznie na wszystko.

      0
      • HerC pisze:

        „bardzo chetnie wszczepie sobie chip ”
        Moje gratulacje! Gratisowo rownież wykastrują – jak to robią z udomowionymi zwierzątkami. Spóźnisz się z ratą w banku? Chip się zajmie… twoim zdrowiem.
        Pytanie w jednym z programów „Postaw na milion” w telewizji publicznej: „Jakie było najczęściej stosowane TAJNE hasło przez użytkowników….” i trzy odpowiedzi. Fajna mi prywatność.

        0
        • mmena pisze:

          I wszczepią raka, zarażą AIDS, a na końcu zgwałcą i porzucą. Ci wstętni ONI tylko czekają by się do nas dobrać.
          Daj spokój…. Czas zrozumieć, że świat nie kręci się wokół ciebie.

          0
          • HerC pisze:

            „jest super, jest super – więc o co ci chodzi?”
            Jeżeli ktoś lubi być na siłę uszczęśliwiany to faktycznie jego sprawa…

            0
  7. Zalewski pisze:

    Ja mam zawsze czytnik offline, więc Amazon i tak niczego się nie dowie. No i zastanawiam się, jak producent czytnika zinterpretowałby na przykład mój sposób obcowania z elektronicznym czasopismem. Politykę przeglądam strona po stronie, zupełnie tak, jakbym miał przed sobą papierowe wydanie. Nie wszystko jednak czytam. Czy w związku z tym moje szybkie przeskakiwanie po stronach byłoby uznane jako szybkie czytanie? Podczas gdy ja tak naprawdę tylko lidy czytałem? W takim kontekście teksty, które naprawdę czytam czyli te najbardziej mnie interesujące, jawiłyby się jako nudne i trudne, bo poświęcałbym na nie znacznie więcej czasu.

    1
    • nikt pisze:

      Tylko że czytnik może zawsze składować sobie te dane i wysłać się naraz jak tylko ściągasz jakiegoś pdfa przez wifi/g3

      0
      • Zalewski pisze:

        Tylko że – jak napisałem – cały czas jestem offline. Książki zawsze pobieram najpierw na komputer, by mieć kopię zapasową.

        0
        • Robert Drózd pisze:

          Kindle wysyła informację o ostatnio czytanej stronie, czyli o tym miejscu w którym przerywasz czytanie.

          0
        • Doman pisze:

          Mój kindle leżał tydzień na półce z wyłączonym wi-fi (czytałem akurat tylko paper) a i tak się zaktualizował do nowej wersji softu ;)

          0
    • Lord of the Winds pisze:

      „W takim kontekście teksty, które naprawdę czytam czyli te najbardziej mnie interesujące, jawiłyby się jako..” jako teksty demaskujące Twoje zainteresowania, przekonania polityczne itd. itp..
      Np. przeczytałeś artykuł o – powiedzmy – zatrzymaniu szajki fałszerzy pieniędzy – możesz zostać zaproszony do skarbówki celem wytłumaczenia się, skąd takie ładne mieszkanko na Mariensztacie..
      Ledwie przejrzałeś „Młodzieńcze lata Donka T.” ?? – i już wiemy, czego się po Panu spodziewać przy najbliższych wyborach..

      Głupie, nie?? Ale czy na pewno??..

      0
      • Zalewski pisze:

        Pytałem o zależność między przeglądaniem a czytaniem. Zastanawiałem się czy „śledzenie” potrafi to rozróżnić. Ale ok, poruszony przez Ciebie temat jest przynajmniej równie interesujący. :)

        0
  8. edmun pisze:

    Czy mieliście wczoraj jakiś planowany shutdown strony? przez cały wieczór wasz adres nie odpowiadał na pingi

    0
  9. ubiquality pisze:

    Z jednej strony jestem zafascynowany tym, bo to daje niesamowite możliwości wydawcom, autorom itd. dostarczania mi najtrafniejszej zawartości, najbardziej odpowiadającej moim gustom treści.
    Z drugiej strony trochę się tego boję, bo czy takie śledzenie nas nie na pewno zostanie wykorzystane tylko w ten pozytywny sposób?

    0
    • LPG pisze:

      tak, daje możliwość wydawcom dostosowania treści do Twojego gustu. Ale gusta się zmieniają! Proponuję poszukać sobie informacji, jak spersonalizowane wyniki wyszukiwania zamykają cię w świecie własnych przekonań – pomyśl, jak by to było, gdybyś już nigdy nie trafił na nic nowego, bo wszystko byłoby spersonalizowane pod Twoje zbadane statystyką gusta.

      0
      • ubiquality pisze:

        Bardzo trafna uwaga. Świadomość, że taki mechanizm działa może nas mobilizować do sięgania co jakiś czas poza własne horyzonty przekonań.
        Ale działa tu jeszcze inny, moim zdaniem ważniejszy czynnik – znudzenie. W końcu nam się dany temat znudzi i sięgniemy po coś nowego.

        0
        • waltharius pisze:

          Jakoś FB i Google pokazują, że ludzi nie nudzi utwierdzanie się w swoich poglądach. Są zresztą na to badania. Nie chcemy konfrontować swoich przemyśleń z przemyśleniami innymi. Wolimy zamykać się w kręgach osób podobnie myślących. Mnie takie profilowanie książek się nie podoba. Przecież nic się nie stanie jeśli kupię książkę, która okaże się kiepska. Tym bardziej nic się nie stanie jeśli kupię książkę, w której jeden rozdział okaże się trudniejszy. C’mon, nie dajmy sobie wmówić, że wszyscy poszukujemy treści łatwych i przyjemnych bo to bzdura. Nie zróbmy z ignorancji kolejnej wartości, tak jak z chciwości uczyniliśmy cechę godną pochwały.

          1
          • ubiquality pisze:

            Mechanizm rekomendacji, aby działał, musi na czymś bazować. Bazuje więc na tym co do tej pory nas interesowało i proponuje nowe, podobne pozycje. Sam w sobie jest bardzo fajnym narzędziem, bo gdyby go nie było to nie odkrylibyśmy zapewne niektórych wartościowych pozycji.
            Ludzie, którzy mają tego świadomość zawsze mogą sięgnąć po coś nowego.

            0
          • ubiquality pisze:

            Ale może faktycznie mechanizm powinien zwracać nam uwagę, że zamykamy się puszce, i proponować coś całkiem innego.

            0
  10. regis11 pisze:

    dla mnie to wielki argument na rzecz paprieru

    0
  11. whitehall pisze:

    Sprawa nienowa: http://www.mobileread.com/forums/showthread.php?t=51371 Z tych zbieranych przez kindle informacji właściwie tylko czas czytania danej pozycji wydaje mi się dziwny, reszta to albo techniczne parametry, jak siła sygnału albo rzeczy związane z synchronizacją pomiędzy urządzeniami zarejestrowanymi przy koncie amazonu.

    0
  12. drmichal pisze:

    Niby zbierają tylko dane statystyczne, ale pamiętajcie o tym, że statystycznie to kura i koń mają po trzy nogi.

    0
  13. Piotr pisze:

    Dla mnie to niestety argument by nie kupować czytnika.

    0

Skomentuj HerC Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.