Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Trzy dobre teksty o e-czytaniu: Aspirujący Pisarz, Cdblog.pl, Roztargniona Sowa

Zdarza mi się tutaj cytować jakieś niezbyt mądre artykuły na temat e-booków pojawiające się na blogach technologicznych albo w czasopismach. Czas pokazać coś pozytywnego.

Oto trzy niezłe teksty z blogów, na które trafiłem niedawno.

Aspirujący pisarz

E-czytanie oczami fetyszysty papieru na blogu Aspirującego Pisarza czyli Łukasza Kotkowskiego, z niego zaczerpnąłem też zdjęcie ilustrujące artykuł.

Tu warto zwrócić uwagę na podejście do tematu – autor jest miłośnikiem książki papierowej. I pierwsze dwa doświadczenia z czytnikami… pozytywne nie były:

E-papier szumnie reklamowano jako idealny substytut włókien celulozy, nie dość że nie męczący wzroku, to jeszcze zapewniający te same doznania. Natchniony tą wizją chwyciłem do ręki pożyczony po raz pierwszy kilka lat temu od nie pamiętam już kogo czytnik i… trochę się rozczarowałem. Zamiast znajomej bieli przywitała mnie szarość, tym głębsza, im gorsze oświetlenie. Po przerzuceniu strony (które trwało niemiłosiernie długo), wciąż mogłem dostrzec pozostałości poprzednio czytanej „kartki” (dziś wiem, że zjawisko to nazywa się ghosting, wtedy jednak byłem młody, głupi i pełen uprzedzeń). Nie spodobało mi się.

Jakiś rok temu miałem podejście nr dwa, gdy do Empiku, w którym wówczas pracowałem przyjechał nowy, wspaniały, wszystkomający (no, kawy nie robił) czytnik, z podświetleniem ekranu. Pomyślałem sobie wtedy, że w końcu znalazłem coś dla siebie, w końcu będę mógł czytać po nocach bez konieczności zapalania lampki. Jak łatwo się domyślić – spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Papier elektroniczny, choć nie był już tak szary jak ten, z którym miałem styczność po raz pierwszy, po podświetleniu zabarwiał się na wyjątkowo „oceaniczny” odcień niebieskiego, tym gorszy, im wyższe było podświetlenie. I choć czytnik świetnie leżał w dłoni, był fajnie zbudowany i oferował bezpośredni dostęp do księgarni internetowej poprzez Wi-Fi, to mimo wszystko to, co najważniejsze – czyli odbiór czytanej książki – kulało.

W końcu przyszedł przełom – Łukasz pożyczył Classica, a potem już szybko nabył Paperwhite. :-)

W e-czytaniu można się zakochać. Serio.

A jeszcze niedawno w życiu nie posądziłbym siebie o takie słowa. A jednak. Od chwili gdy zakupiłem pierwszą partię e-booków, praktycznie nie odkładam Kindla. Po prostu podoba mi się łatwość, z jaką przyswajam treść, czytając ją z tego fenomenalnie zrobionego urządzenia.  […]

Po przeczytaniu pierwszych kilku stron zniknęły obawy o to, że książka elektroniczna nie da mi tej samej przyjemności czytania, co książka papierowa. Niniejszym obalam ten mit (wyważając przy okazji otwarte drzwi dziesięciokilowym młotem.). To, co w książce najważniejsze – opowiedziana historia – przechodzi przez proces cyfryzacji nietknięte.

Moje fetysze jakoś też poszły na bok. Może ma to coś wspólnego z tym, co pisałem powyżej; czytnik jest po prostu bardziej poręczny. Jednak nie powiem – jeśli jakaś firma wypuści kiedyś czytnik o zapachu starej książki, z wgranym realistycznym szelestem kartek; biorę od razu ;)

Cdblog.pl

Drugi tekst ukazał się na oficjalnym blogu CDP.pl, Olga Wróbel opisuje swoje pierwsze wrażenia w korzystaniu z czytnika. Zauważa różne „niepewności”, które mogą tez mieć i inni czytelnicy:

Na razie ebooki są niewiele tańsze niż „zwykłe” książki i łapię się na myśli „Dooobra, dołożę to 10 zł i będę MIEĆ”. Nie wiem, jak długo będzie trwało uczenie mózgu, że na czytniku też książkę MAM. Nie mogę jej wprawdzie tak łatwo nikomu pożyczyć (czego bardzo żałuję, bo lubiłam tę natychmiastową wymianę ciekawych pozycji), ale ona niewątpliwie istnieje, tak samo jakby była wydrukowana

No i nietypowa zaleta z punktu widzenia rodzica. ;-)

elektroniczne zakładki. Kiedy czytam książkę, piszę potem o niej notatkę na „Kurzojady”, a do tego przydają mi się zaznaczone miejsca w tekście. Próbowałam pasków papieru, próbowałam naklejanych karteczek – to wszystko jest niezwykle ciekawe dla mojej dwuletniej córki, która przynosi mi potem przearanżowany egzemplarz ze słowami dumy na ustach „Mamo, ja sama”. Dziękuję, dziecko. Elektroniczne zakładki nie kasują się na szczęście zbyt łatwo.

Roztargniona Sowa

W końcu tekst trzeci: Mój przyjaciel Kindle na blogu Roztargnionej Sowy – zaczynamy od przeglądu tradycyjnych fobii na temat czytników:

„Ten zapach, szelest kartek” – oskarżycielsko buczały głosy wokół mnie, gdy pierwszy raz wyjęłam Kindle’a w porannym autobusie. „Ja tam wolę papierowe książki – to zupełnie inny klimat” – mądrzył się jeden głos. „Nie bolą cię od tego oczy? Ja na komputerze czytać nie mogę, od razu boli mnie głowa” – dodawał inny, dźgając palcem ekran, by zobaczyć, czy gryzie. „No fajne, fajne, ale mi by było żal pieniędzy. Zresztą nie można mieć pewności, że Amerykanie przez takie urządzenia nie szpiegują. Na pewno szpiegują” – ktoś kiwał nade mną głową, już pewnie wyobrażając sobie mnie razem z moim diabelskim urządzeniem w amerykańskim więzieniu, ukrywającą metrowej szerokości wyrwę w więziennej ścianie pod plakatem z Ritą Hayworth. A nie, przepraszam, w autobusie byłam tylko ja, a głosy rozbrzmiewały w mojej głowie.

A potem studencka codzienność z czytnikiem.

Nudny wykład? Nic prostszego. Wyjmuję Kindle’a i przeganiam tych wszystkich neptków ze staromodnymi książkami. Po chwili sąsiad obok pyta: „Masz 'Grę o tron’?”, i proponuje mi w zamian trochę sfatygowanego „Playboya” z zeszłego miesiąca. Zgadzam się wielkodusznie – taki ze mnie mecenas kultury – i zagłębiam się w czytanie rozkładówki. „Lubię czytać książki” – mówi ponętna blondyna rozłożona jak rozgwiazda na egzotycznej plaży. Ja też!

Lepiej czytać blogi

Dlaczego zacytowałem te trzy artykuły? Bo zawierają coś, co staram się też przekazać na Świecie Czytników – czyli osobiste podejście do e-czytania. Jeden wpis na takim blogu może powiedzieć więcej o czytnikach niż kilka testów w profesjonalnych pismach. Bo w ostatecznym rozrachunku chodzi o przyjemność z czytania i to ma nam właśnie czytnik zapewnić.

Zauważyliście pewnie, że w trzech przypadkach tym czytnikiem jest Kindle. No cóż, nie poradzę nic na to, że fani innych marek rzadziej piszą na swoich blogach. :-) Choć w obliczu nadchodzących premier Pocketbooka i Onyxa, kto wie, może i to się zmieni.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Korzystanie z Kindle, Mój Kindle i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

76 odpowiedzi na „Trzy dobre teksty o e-czytaniu: Aspirujący Pisarz, Cdblog.pl, Roztargniona Sowa

  1. Sebastian pisze:

    > […] osobiste podejście do e-czytania […]

    Prawda. Niestety każdy profesjonalista ma swoje spaczenie, a i najlepsze recenzje powstają kiedy produkt jest powoli zastępowany swoim nowszym odpowiednikiem. Sam się szarpnąłem na recenzję po dwóch tygodniach, po pół roku zmieniłem zdanie na temat kilku elementów, wyszło kilka kolejnych braków, kilka funkcji okazało się mniej przydatnych niż zakładałem. :)

    I niestety nadal brakuje mi kilku rzeczy znanych z papieru. Pal licho szelest, zapach i dotyk, ale skład tekstu na czytnikach jest kulawy, żeby nie powiedzieć, że czasami wręcz paskudny. Powrót do papierowej książki to czasami jak wyjście na salony. ;)

    0
    • rudy102 pisze:

      A co jest nie tak ze składem tekstu w ebookach? Mówię o legalnych, bo chomikowe to wiadomo. :) Ale z kupionych jak na razie błędy miałem w jednym, polegały na tym, że co kilka % książki jakieś słowo miało myślnik w środku.

      0
      • Sebastian pisze:

        Jak będę miał czas zrobię trochę zdjęć. :)

        0
        • rudy102 pisze:

          Wyślij je od razu do księgarń, niech ślą wydawnictwom do poprawienia. Im więcej takich reklamacji tym więcej dobrych ebooków i tym bardziej będą zwracać uwagę na jakość w przyszłości. :)

          0
        • R pisze:

          Po co zdjęcia, wystarczy Print Screen przy okazji czytania książki to tylko dwa kliknięcia, od razu zapisuje się w pamięci czytnika

          0
        • Sebastian pisze:

          Chciałem zrobić zdjęcia bo nie rozumiecie co to jest skład. Literówki to zupełnie inna sprawa. Tu chodzi o przenoszenie wyrazów, zachowanie światła, justowanie, formatowanie tabel, obrazków, zachowanie przypisów, etc., etc. Większość z tych rzeczy na czytniku jest zmasakrowana, koszmarnie rozwalone tabele, obrazki z opisem na następnej stronie, po prostu syf, kiła i mogiła dla każdego kto docenia trud ludzi znających się na składzie. Jak ktoś czyta powieści może nie kojarzyć o co chodzi, ale w wielu innych pozycjach ta sztuka strasznie uprzyjemnia obcowanie z książką.

          0
          • mincel82 pisze:

            Tylko widzisz Sebastian… z opisu jaki dałeś wynika że na standardowym czytniku, na którym wygodnie się czyta beletrystykę, czytasz książki 'techniczne/naukowe’ z wykresami i tabelami itp… na 6” (taki standardowy rozmiar) zawsze będzie z tym kłopot.
            Znajomy, żeby nie mieć z tym kłopotu, po prostu ma dwa czytniki. Kindle keybord do beletrystyki i DX do technicznych… Ksiażki techniczne/fachowe/naukowe to był jedyny powód dla którego DX kupił.

            Może weź i zdobądź gdzieś czytnik 10” (tak na próbę pożycz) i sprawdź czy nie poprawi się prezentacja takich książek.

            0
            • Sebastian pisze:

              Nie tylko książki techniczne kuleją. Zwykły poradnik potrafi się nieźle rozpaść – może to też jest powód, że nikt nie wydaje wierszy w postaci ebooków? Większy czytnik nie załatwia sprawy, po prostu jest w stanie wyświetlić PDF-a, który jest dobrze złożony… mobi, epub, etc. nadal kuleją bo prezentacja w dużym stopniu zależy od oprogramowania, które jest jeszcze mocno niedoskonałe pod tym względem.

              0
              • mincel82 pisze:

                Ale mówisz o oprogramowaniu do tworzenia ebooków czy o sofcie w czytnikach?
                Mam k4classic i nie mam kłopotu z oryginalnymi plikami, co innego jak przerobię z epub na mobi… wtedy kłopot wynika z calibre (niektóre znaki źle interpretuje) …
                Ogólnie, w moim doświadczeniu, 1 na 15 e-książek miała kłopot w pliku oryginalnym, reszta to max literówki lub wcale.

                0
              • Ar't pisze:

                Widzisz, problem jest taki, że tekst na czytniku może być wyświetlany na 5″ 6″ i więcej (a nawet i mniej) cali, na każdy z nich musiałbyś przygotować osobny skład. Do tego dochodzą młodzi ludzie ze wzrokiem jak jastrząb gdzie tekst 8pt to żaden problemu i ludzie starsi dla których 26pt dopiero zapewnia jakiś komfort, i znowu jak to pogodzić.

                Niestety prawdziwego składu jak w książkach papierowych mieć w najbliższym czasie nie będziesz. Bo to automatem, nadal nie da się w pełni zrobić. Nie bez powodu „składacze” nadal istnieją :)

                0
              • Sebastian pisze:

                @Ar’t, dokładnie. Właśnie o to mi chodziło. Podejrzewam, że i z jednej i drugiej strony są braki, braki są pewnie także w samych formatach. Tak samo jak HTML nie jest przygotowany do składu – wiele rzeczy trzeba robić na patencie albo najzwyczajniej w świecie sobie odpuścić.

                0
              • Tofi pisze:

                @Ar’t ostrość widzenia to nie kwestia wieku. Starsze osoby też mogą bez problemu czytać 8 pkt czcionkę, wystarczy korzystać z okularów, a nie chować się za swoją dumą.

                0
              • Ar't pisze:

                @Tofi: Niestety mylisz się i nie rozróżniasz ostrości widzenia od wygody czytania. Po drugie z wiekiem* spada „rozdzielczość” siatkówki, i możesz mieć denka od szklanki a nadal będzie się rozmywało. I zamiast przyjemności czytania – masz mękę, a wystarczy powiększyć tekst do dużych rozmiarów i jest dużo lepiej.

                * oczywiście to sprawa bardzo indywidualna

                W poprzednim wpisie dopuściłem się generalizacji, bo równie dobrze można znaleźć „staruszka” z sokolim wzrokiem, jaki „ślepca” wśród młodych.

                0
          • Łanonim pisze:

            Np. Świetne książki Daviesa: umieszczone w ebookach mapy są kompletnie nieczytelne.

            0
      • Jarosław_D pisze:

        Wystarczy spojrzeć na książkę „Japonia oczami fana” Pawła Musiałowskiego. Tam co kilka stron brakowało pierwszych liter, były też jakieś niepotrzebne znaki. Nieco to irytowało podczas lektury.To tak w nawiązaniou do tych literówek i błędów.

        0
    • stondrek pisze:

      …w sumie to trochę tak jak z przejściem z płyt winylowych (książka papierowa) na CD (czytnik z ebookami).

      It’s good enough.

      0
      • WdB pisze:

        To ktoś jeszcze używa CD? ;P

        Porównanie, moim zdaniem, nie do końca trafne ze względu na to, że winyle obiektywnie i praktycznie dają gorszą jakość, a z książkami papierowymi aktualnie jest inaczej. To książka papierowa wciąż najczęściej jest wyznacznikiem jakości, a wobec ebooków pojawiają się zastrzeżenia np. do składu tekstu (jak w poście powyżej).
        Zatem „fetysz” w przypadku winyla jest po stronie niedoskonałości jakościowych, a w przypadku książek papierowych dotyczy ich (mniejszej) praktyczności, a nie jakości.

        ;)

        0
  2. Anna pisze:

    Mój pierwszy kontakt z czytnikiem (nie pamiętam jakim, był wystawiony na jakimś konwencie) był taki, że podeszłam, obejrzałam i stwierdziłam, że to mnie zupełnie nie interesuje, bo jednak książka musi być papierowa. I nawet kiedy skusiłam się jakiś rok później na Keyboarda, długo korzystałam z niego sporadycznie i w zasadzie tylko w celach zawodowych. Długo też nie byłam przekonana do kupowania ebooków.
    Myślę, że chwilą przełomową była awaria serwerów Woblinka (czerwiec 2012), kiedy to księgarnia rozdawała za darmo książki i kody rabatowe. Wtedy bliżej zaczęłam się przyglądać ofercie książek elektronicznych, kupiłam pierwsze ebooki i zaczęłam czytać na kindlu. Chwilę potem zaraziłam e-czytaniem mamę, która (choć z elektroniką jest na bakier), zakochała się w możliwości ustawienia sobie wielkości czcionki (cóż, wzrok już nie ten) i poręczności czytnika. Keyboard przeszedł na mamę, sama od ponad roku używam Paperwhite’a i nie zamieniłabym go na nic innego (no, chyba że na Paperwhite’a 2). Ilość czytanych książek wzrosła gwałtownie, a jeżeli chodzi o zakupy, to mój sposób myślenia uległ diametralnej zmianie – przez ostatnie 2 lata kupiłam ponad 300 ebooków (wolę nie liczyć dokładnie), a ilość nabywanych książek papierowych spadła pewnie o jakieś 95%.
    Osoby nieprzekonane do e-czytania zazwyczaj wyciągają argument o tym, jak to papier cudnie pachnie i jaki miły jest w dotyku (w obu przypadkach niekoniecznie, w drugim dodatkowo można się paskudnie zaciąć). Od dwóch lat coraz bardziej się przekonuję, że liczy się tylko i wyłącznie treść – na czytniku żadna książka mnie nie omami pięknym wydaniem. Albo jej treść się broni przy wybranym przeze mnie kroju (i wielkości) czcionki, albo nie warto jej czytać (fakt, pozostają wydania albumowe z dużą ilością ilustracji – to właśnie te 5%, które jeszcze kupuję w tradycyjnej formie).

    0
  3. Teresa pisze:

    Wszystko pięknie, ładnie, ale każda z osób, która oswaja się z czytnikiem, chwali tylko czytniki kindle. Dla mnie one mają podstawową wadę – czytają wyłącznie mobi i nie odtwarzają ebooków z zabezpieczeniem DRM. Dlatego nie chciałam kindla. Czytnik kupowałam na początku do fachowej literatury, a ona z reguły w mobi się nie ukazuje. Wiem, że można zdjąć DRM, ale chyba nie jest to do końca zgodne z prawem, a wciąż wiele interesujących pozycji ebookowych jest w ten sposób zabezpieczone. No i … obecnie już nie z każdego można zdjąć to zabezpieczenie. Ponadto jest zamknięty – z tego co tutaj przeczytałam, nie ma w nim miejsca na kartę. W związku z tym można w nim przechowywać ograniczoną ilość książek, bo jego pamięć jest niewielka, moje na pewno by się nie zmieściły. Wiem, że nie czyta się wszystkiego na raz, ale lubię mieć przy sobie taką bibliotekę. Nie jestem zbyt zadowolona z mojego pb 622, bo jest za wolny, ale może jest jakiś inny normalny czytnik z podświetleniem – nie kindle – który też byłby równie szybki, albo przynajmniej zbliżający się prędkością otwierania i przewracania stron do kindla? Będę wdzięczna za podpowiedź. Może inny wariant pb albo jakaś zupełnie inna marka?
    Zaznaczam, że czytnik służy mi wyłącznie do czytania, do innych rzeczy, typu internet, mam tablet (też mułowaty, mam pecha, poprzednia wersja tego modelu była szybsza, ale przeboleję).

    0
    • R pisze:

      Dlaczego wszyscy chwalą Kindle, ponieważ jest to najlepszy czytnik na rynku dla przeciętnego użytkownika, który nie potrzebuje czytać fachowej literatury, a zaopatruje się w książki w polskich księgarniach (lub amazonie) posiadających format mobi i brak DRM, powiedz mi czy takiemu czytelnikowi jest potrzebny otwarty czytnik pod względem format i DRM, oraz pamięci? Jeśli jego wszystkie zakupione książki są czytane przez Kindle, a aby zapełnić pamięć musiał by kupić książek za roczne zarobki, bo nie zapominajmy że ma jeszcze chmurę amazonu, a i super obsługę.
      Podsumowując tą cześć zacytuje fragment twojego komentarza:
      „– nie kindle – który też byłby równie szybki, albo przynajmniej zbliżający się prędkością otwierania i przewracania stron do kindla?”

      A co do czytnika to pamiętam że Robert coś o jakimś pisał, poszukaj na blogu. Albo moim zdaniem lepsze rozwiązanie, poczekaj do jesieni i obserwuj sytuacje czytnikową, bo zapowiadają się ciekawe premiery, może któraś Ci się spodoba.
      Znalezienia spersonalizowanego czytnika Ci życzę :)

      0
      • Teresa pisze:

        Mogłeś sobie darować powtarzanie tego samego, o czym wiem już od innych. Chodziło mi o to, aby mieć szybki czytnik, który czyta również epub z różnymi zabezpieczeniami. Jeśli taki znasz, to podaj jego nazwę. O to właśnie proszę. Czytam stronę Roberta codziennie, i nie pamiętam, aby podawał nazwę czytnika, posiadającego zbliżoną szybkość do kindle. Zaczynam dzień od otwarcia strony swiatczytnikow.pl, a potem przechodzę z ciekawości do trzech pierwszych, które pokazują codziennie inne promocje, czyli nexto, ebookpoint i obecnie już rzadziej, legimi, bo prawie nie mają w promocji książek do sprzedaży na własność, a wypożyczanie mnie nie interesuje, od tego mam tradycyjną bibliotekę. Czytnik ma służyć do wszystkich książek, a nie tylko do beletrystyki. Takich przeciętnych jak ja jest dużo. Mam nie tylko książki płatne, również wiele darmowych publikacji, które są dostępne na wielu platformach, np. virtualo, woblink, kiedyś empik (nie wiem, czy jeszcze teraz), nexto, publio, zwłaszcza virtualo ma wiele ciekawych pozycji za darmo (np. Kafki). Pozdrawiam.

        0
        • Tofi pisze:

          Spójrz na youtube na porównanie paperwhite i aury. Kobo zainstalowało ten sam procesor i więcej pamięci. Druzgocące dla kindla jest porównanie prędkości pracy z PDF. Oczywiście pojawiły się narzekania na szarość e-papieru w kobo, po wyłączeniu podświetlenia, ale czy paper white wyłącza kiedykolwiek podświetlenie? Z podświetleniem 0% nie dostrzegłem różnic na filmie pomiędzy tymi dwoma czytnikami.

          0
          • Teresa pisze:

            Bardzo dziękuję za wskazówkę, Faktycznie na filmie te czytniki wyglądają na porównywalne, jeśli chodzi o jasność, nawet kobo aura w ciemności jakby jaśniejszy, a nie zauważyłam większych różnic w prędkości. Pozdrawiam.

            0
          • faure pisze:

            Moim zdaniem w ogole czytanie pdf-ow na 6 calowym czytniku – czy kobo czy kindle jest torturą. Więc szybkosc przetwarzania pdf-ow na takich czytnikach nie ma zadnego znaczenia. Natomiast jakosc kontrastu biel-czern znaczenie ma.

            0
        • Robert Drózd pisze:

          Akurat czytnik Onyx After Glow, którego używam jako drugiego (choć niemal wyłącznie z aplikacją Legimi) nie ustępuje prędkością Paperwhite, ekran troszkę słabszy, ale nie na tyle, aby go dyskwalifikować. Muszę w końcu zrobić porównanie, zanim wyjdą nowe wersje… Nowe Pocketbooki też powinny być szybsze od Twojego 622, ale tu powinnaś już sprawdzić sama. Jak testowałem Basic Touch (czyli PB624), to szybkość zmiany stron była OK, choć nieco wolniej niż na Kindle.

          Wciąż w warunkach polskich uważam Paperwhite za najlepszy czytnik dla typowego czytelnika, który nie ma specjalnych wymagań – miejsce na więcej niż kilkaset tytułów, obsługa Adobe DRM to już są specjalne potrzeby, do których trzeba sobie dobierać urządzenie.

          0
          • Teresa pisze:

            Dziękuję, Robercie. Przymierzam się do następnego czytnika, ale faktycznie poczekam do września, no i przeczytam Twoje następne porównanie czytników. Co do Adobe DRM to jak pamiętasz, jest nimi zabezpieczonych wiele wartościowych zwykłych książek (beletrystyki) ze strony Woblinka, co do których wydawca zastrzegł sobie takie właśnie zabezpieczenie. Dotyczy to m.in. paru biografii, które ja akurat bardzo lubię czytać (te opisujące osoby zasłużone dla ludzkości, a nie znane tylko z tego, że są znane).

            0
        • Łukasz pisze:

          Też mam czytnik PB 622. Zauważyłem, że po którejś kolejnej aktualizacji oprogramowania, program AdobeViewer bardzo zwolnił. Rozwiązaniem było zainstalowanie CoolReadera. Na moim PB działa bardzo szybko.

          0
      • W. pisze:

        Ale może ten przeciętny czytelnik w najlepszym czytniku chciałby mieć dla każdej dowolnej książki jednocześnie dzielenie wyrazów, pokazywanie okładek w menu głównym, obsługę chmury i brak napisu „Personal”, a poza tym polską wersję językową UI?

        0
        • Błażej pisze:

          Chciałby!
          Jest coś takiego? Bardzo chętnie przesiadłbym się na coś nie od Amazon. Ale póki co nie znalazłem nic, na co chciałbym zamienić mojego Kindle Classic.

          0
    • Su pisze:

      Mam Kobo Glo. Jest podświetlany, często porównuje się go do Kindle Paperwhite. Można dołożyć pamięć 32 MB. Ale to bez sensu. Na Kindlu mam kilkaset książek, zajmują one zaledwie ułamek dostępnej „zamkniętej” pamięci 2MB. Trzeba chyba kilka tysięcy książek, żeby tę pamięć zapełnić. Książki kupowane z Amazona – obsługiwane przez czytnik też mają DRM. Z pamięci na Kobo Glo nie korzystam z tego samego powodu. Kilkaset książek zajmuje niewiele miejsca w pamięci wewnętrznej. Ale spróbowałam – z karty pamięci książki odpalają się wolniej. Poza tym Kindle ma przewagę nad innymi czytnikami, ma chmurę, w której można trzymać książki – a do wrzucania wystarczy wysłać maila. Jak kupuję nową książkę wkurza mnie to, że znowu muszę podłączać kabel do Kobo. Używam obu czytników, każdy z nich jest fajny, ma swoje zalety ale pomimo wszystko Kindle is the best.

      0
  4. marzena pisze:

    Zainspirowana zdjęciem, pozwolę sobię na off-top: od jakiej pozycji najlepiej zacząć swoją przygodę z Kingiem? :)

    0
    • Andrzej pisze:

      Zielona Mila albo Miasteczko Salem, ewentualnie minipowieść Skazani na Shawshank (z książki Cztery pory roku). Całe serie jak Lśnienie czy Mroczna wieża zostaw sobie na później :)

      0
      • WdB pisze:

        „Lśnienie” to seria? Pierwsze słyszę. Ponoć pojawił się sequel, ale żeby to serią nazywać… Ale może coś mi umknęło ;)

        A ja polecam na start „Dallas ’63”, choć to już ten nowy, bardziej sci-fi King. Z „klasycznego” okresu „Miasteczko Salem” rzeczywiście jest godne polecenia, a mnie jeszcze „Chudszy” się bardzo podobał.

        0
      • R pisze:

        Lśnienie jest w mojej opinii beznadziejne, więc nie polecam. Zieloną milę- oglądałem film :C, ale dzięki za polecenia Miasteczka Salen.

        0
      • Teresa pisze:

        Mnie bardzo podobało się Dallas ’63. Jeśli lubisz podróże w czasie, a zwłaszcza cofanie się do czasów JFK, to będzie się Tobie podobało. Więcej nie napiszę, bo to byłby już spoiler.

        0
    • Hokan pisze:

      „Wielki marsz”, „To” albo „Miasteczko Salem” w tej kolejności jeśli o mnie chodzi :)

      0
    • Jeśli chcesz coś mocnego: Cmętaż Zwieżąt. Jeśli coś bardziej psychologicznego: Zielona Mila, Cztery Pory Roku. Jeśli po prostu kawał solidnej opowieści: Dallas 63′ i Pod Kopułą.

      Generalnie twórczość Kinga to bardzo szerokie spektrum rodzajów literackich. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że King wypracował swój własny :) Umiem też przyznać, że niektóre jego książki (Rose Madder, Bezsenność, Stukostrachy) są po prostu pisane na siłę i nudne. Ale autor sam o tym mówi w swojej biografii/poradniku pisania „Jak pisać – pamiętnik rzemieślnika”, którą polecam ponad wszystkie inne powieści Króla, zwłaszcza osobom takim jak ja – aspirującym pisarzom. I miłośnikom biografii, oczywiście ;)

      0
    • m pisze:

      Nikt nie wspomniał o Misery, które poza tomikiem opowiadań Marzenia i koszmary jest moją ulubioną pozycją jeśli chodzi o Kinga.

      0
    • marzena pisze:

      dziękuję za wszystkie sugestie :)

      0
  5. Mando pisze:

    Argument „z punktu widzenia rodzica” u mnie niestety zupelnie nie trafiony. Jak czytam ksiazke papierowa to mlodej (13 miesiecy) kompletnie nie interesuje, jak biore do reki jakakolwiek elektronoke to juz jest przy mnie. Pierwsze co to wkurza sie ze ekran nie jest dotykowy a potem wszystkie przyciski ida w ruch i zakladka na co drugiej stronie.

    0
  6. Zalewski pisze:

    Pozwolę sobie podrzucić jeszcze jeden tekst blogerki na temat czytania e-booków:
    http://socialshake.pl/dlaczego-warto-czytac-ebooki/
    Oczywiście w roli głównej – Kindle. :)

    0
  7. quefqueaux pisze:

    Teksty z tych blogów o czytnikach są z serii „urzekła mnie twoja historia”. Dziwię się, że można je nie tylko promować pod hasłem „dobre teksty o e-czytaniu”, ale jeszcze kontrastować z „jakimiś niezbyt mądrymi artykułami na temat e-booków”. Ciekawość: które są które, bo nie widzę różnicy? Chyba już chodzi o tzw. nabijanie ilości wejść na stronę bloga, bo chyba nie o wyrozumienie puenty ukrytej w każdej z tych urzekających historii? Warto by to jednak zaznaczyć zamiast robić ludziom wodę z mózgu. Ale rozumiem, że coś trzeba zrobić dla popularyzacji świata czytników.

    0
    • Zalewski pisze:

      Z jednej strony linkowanie artykułów i odnoszenie się do treści w nich przekazywanej, z drugiej zaś – komentowanie czyjegoś tekstu, wyrażając własne zdanie na jego (i nie tylko…) temat. Nie widzę różnicy. A tym bardziej nie widzę powodu, by uważać, że któreś z tych dwóch zjawisk nie powinno mieć racji bytu.

      Poza tym, to naprawdę takie dziwne, niespotykane, a zwłaszcza niemoralne, że ktoś dba o soje dzieło, prawda?

      0
    • Błażej pisze:

      A tak konkretnie, to o co ci chodzi? :)
      Na czym polega Twój problem?

      0
    • Teresa pisze:

      Jeśli pod artykułami można komentować to oznacza, że autorami strony jest również społeczność e-czytelników. Robert, podając te artykuły, wywołał dyskusję, w czasie której każdy, kto ma problem z czytnikiem, może się wypowiedzieć. Na tym to polega. Mnie to się podoba, wyniosłam z tego również informację dla siebie, a widzę, że inni też, np. osoby, które pytały pozostałych czytelników, od czego zacząć czytać Kinga.

      0
    • Robert Drózd pisze:

      „tzw. nabijanie ilości wejść na stronę bloga” – aha, a widzisz sens, dla którego miałbym to robić? To nie jest onet, nie ma tu reklam uzależnionych od liczby odsłon, te statystyki są dla mnie mało istotne.

      „urzekła mnie twoja historia” to najlepszy argument za tym, aby zacząć czytać – wielu ludzi nie przekonały mądre artykuły, a inni czytający.

      0
  8. dumny chomikarz pisze:

    Z każdą książką, którą muszę przeczytać na papierowym kindlu moja nienawiść do nich wzrasta. Jak coś jest na kindla, to czytam na kindlu, choćbym musiał kupić to po raz drugi (na szczęście dzieje się tak bardzo rzadko, polskie i obce gryzonie są coraz lepsze). Ale czasem nie ma ani na piratach, ani na legalach i trzeba się przeprosić z produktami technologii z XV wieku. Może papierowy kindel dłużej trzyma na baterii i ma lepszą typografię, ale za to jest ciężki i nieporęczny. W dodatku nie da się robić notatek, więc jak czytam na papierowym kindlu to i tak muszę mieć ze sobą albo tablet albo notatnik.

    Ale ja cegły czytam. Obecnie „Zagładę” Hilberga i z każdą stroną mnie trafia szlag.

    Nienawidzę.

    0
    • Tofi pisze:

      Google w teorii ma zeskanowane praktycznie wszystko co wyszło na papierze i można to nabyć w wersji elektronicznej. Problem jest z OCR. Na podstawie książek których już nie obejmuje prawo autorskie muszę stwierdzić, że w formacie epub takie książki to często zbiór krzaczastych znaczków przerywany miejsami kilkoma zdaniami tekstu. Do takich pozycji przydał by się porządny procesor i duża rozdzielczość przy 10-13” ekranie, żeby czytnik był użyteczny dla PDF. Czekam z niecierpliwością na 13 calowce w cenach dla zjadaczy chleba, nie kawioru.

      0
      • dumny chomikarz pisze:

        Nieprawda, Google zdecydowanie nie wszystko sprzedaje, chyba że w teorii. Ale ja wolę czytać w praktyce. I tu niestety papierowy kindel czasem jest niezbędny.

        A z jakością tych papierowych też bywa różnie. Ostatnio czytałem „Dziedzictwo średniowiecza” Samsonowicza i literówek było tam sporo. Zazwyczaj wynikały z bezmyślnego użycia spellcheckera, np. takie kwiatki jak Czcigodny Będą.

        0
      • Teresa pisze:

        Mnie też bardzo przydałoby się coś większego, zwłaszcza do pdf, w dodatku dobrze byłoby, gdyby nie ważyło aż pół kilo, a z okładką jeszcze więcej, no i w cenie dostępnej dla zwykłego człowieka, bo 3000 zł nie dam rady wybulić na czytnik, a tyle to mniej więcej kosztuje, o ile pamiętam ze strony Roberta.

        0
    • R pisze:

      „W dodatku nie da się robić notatek, więc jak czytam na papierowym kindlu to i tak muszę mieć ze sobą albo tablet albo notatnik.”
      Pamiętam że też miałem takie podejście, uważałem książkę za coś świętego do puki nie zobaczyłem moich pomazanych książek z dzieciństwa które dopiero mają swój urok, więc teraz: zakreślacz żółty (zapachowy:) + książka papierowa + pióro czarne + karteczki kolorowe + ołówek = idealna kompozycja :D oczywiście stosuje to do moich książek, podręczników, zaś do wypożyczanych stosuje ołówek i karteczki samoprzylepne i w przypadku biblioteki szkolnej potem ich nawet nie wyciągam, ścieram bo wiem że przydadzą się komuś innemu, a bibliotekarki nie mają z tym problemów.
      Nie bójcie się mazać po książkach.

      0
      • Ocelot pisze:

        A ja uważam, ze osoby piszące po „cudzych” książkach zasługują na baty. Żeby to były chociaż tylko poprawki błędów, nie, niektórzy uważają, że skoro to oni uczą się podkreślając treść to inni tez z tego skorzystają. Nic bardziej mylnego uczysz się podkreślając a nie czytając to co ktoś zakreślił. A twoje uwagi, no sorry, ale może pozwolisz mi wysunąć własne wnioski.
        Każdy uczy się inaczej, dla mnie zakreślone mazakiem wiersze, czynią książkę bezużyteczną. Narzucają mi czyjś sposób myślenie i „zmuszają” oczy do przeskakiwania od jednego podkreślonego fragmentu do drugiego. Zwłaszcza, że istnieje duża grupa ludzi którzy „kolorują” całe akapity o.O.
        Jednym słowem apel:
        Ludzie nie piszcie i nie „maziajcie” po książkach z biblioteki. Ktoś inny też chce mieć przyjemność z ich użytkowania.

        0
  9. Tores- pisze:

    Jeśli można zareklamować własny tekst (chyba wyważony również) na ten sam temat, to wypowiedziałam się tutaj: http://www.kwiatdolnoslaski.pl/2014/04/poka-czytelnika-czytnik-czy-papier.html

    0
  10. 8 o'clock pisze:

    Ponad rok używam czytnika, czyli krótko, dalej kupuję lub pożyczam papierowe książki, ale generalnie wygodniej czyta mi się na czytniku. Czytnik w swojej okładce idealnie leży mi w ręce, w torebce, o niebo wygodniej czyta mi się w łóżku nawet zwykłą powieść (nie mówiąc już o tzw. „cegle”). Do czytnika przyzwyczaiłam się tak, że niedawno (wiem, nie mam się czym chwalić, ale taki wypadek zdarzył mi się pierwszy raz w życiu), mając w głowie rozmiar i ciężar („stabilność”) czytnika, strąciłam papierową powieść do wody. Ładnie wydane bajki, owszem, przyjemniej mieć w wersji papierowej, niektóre książki również, choć niezłe jest też dublowanie (papier i ebook) i podczytywanie raz tak, raz inaczej, zależnie od okoliczności.

    PS: Tappiego przyjemniej mi się czytało w papierze.

    0
    • 8 o'clock pisze:

      Mogę zrozumieć zapamiętałych miłośników papieru, bo pamiętam chwilę, kiedy wyjęłam czytnik z pudełka i przez moment wydał mi się bezpłciowy. Szybko stał się niezbędny i ulubiony, ale część ludzi po prostu nie zechciała spróbować. Zresztą – każdy robi co chce.

      0
  11. Agata pisze:

    Witam. Właśnie zaczynam swoją przygodę z czytnikami i proszę o pomoc. Stoję przed wyborem czytnika i zastanawiam się czy lepszy będzie Kindle 5 czy Pocketbook mini. Dodam jeszcze, że będę na nim czytała tylko w czasie podróży autobusami/pociągami i zależy mi na czymś nie za drogim. Będę wdzięczna za wszystkie rady.

    0
    • Dumeras pisze:

      Z osobistego doświadczenia, zwróć uwagę na oświetlenie w tych pociągach/autobusach. W pociągu nie jest tak źle, zazwyczaj światło zawsze się pali gdy trzeba. Ale jak jeżdżę autobusami zwłaszcza busami jest z tym kłopot. Na trasie światło zgaszone, nawet za dnia półmrok bo okna przyciemniane lub zaklejone reklamami, bez dodatkowego oświetlenia jest kłopot. Ponieważ w miarę atrakcyjnej cenie kupiłem czytnik bez podświetlenia, u mnie w torbie jeździ lampka. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale czasami niezbędne.
      Dlatego może popatrz za starszymi czytnikami, ale już z podświetleniem, jak np. NOOK GlowLight, chyba od czasu do czasu pojawia się w dość atrakcyjnej cenie (poniżej 300zł) na allegro. Jak dla mnie dobrze się sprawdza Nook Simple Touch a cena ok. 250 zeta z etui jest do uzyskania na allegro (inna sprawa do gwarancja, choć to modele nowe).
      Pocketbook mini jest fajnym poręcznym sprzętem, ale w opinii mojego znajomego, który swego czasu miał sony o wielkości 5cali, niezbyt komfortowo mu się na tym czytało. Szybko wymienił na model 6calowy – rozmiar optymalny.

      Jeśli zrezygnujesz z czytania pdf, to optymalnym rozwiązaniem będzie któryś z modeli kindle, choćby dlatego, że popularny i obsługiwany przez polskie księgarnie bez większych problemów. Jeśli priorytetem będzie cena, to Nook ST może tutaj wygrać.

      0
  12. mim pisze:

    Czytnik to dla mola książkowego odkrycie życia :) Ponieważ od dzieciństwa pochłaniam literaturę tonami, po zakupie mojego skarbu (Boox After Glow) wreszcie przestałam dźwigać po kilka książek w torbie, wyprawa wakacyjna nie oznacza plecaka wypchanego w połowie książkami, wskutek czego nie mieści się już strój kąpielowy… Za to czytam w miejscach, gdzie noszenie grubego tomu było niewygodne: na ulicy, na spacerze, w windzie, w autobusie, w samochodzie w korku, no po prostu wszędzie. Czytam mniej więcej dwa razy tyle, co dotychczas (choć wydawało mi się to wcześniej fizycznie niemożliwe), a do tego kupuję jakieś trzy razy więcej książek (co chwila jakaś interesująca promocja na ebooki). Kocham ten sprzęt i nie przeszkadzają mi żadne jego wady – w końcu treść liczy się najbardziej. Nawet jeśli jest czasem dziwnie sformatowana.

    0
    • Błażej pisze:

      „Kocham ten sprzęt i nie przeszkadzają mi żadne jego wady – w końcu treść liczy się najbardziej. Nawet jeśli jest czasem dziwnie sformatowana.”

      AMEN!

      Podpisuję się wszystkimi czterema kopytami!

      0

Skomentuj Błażej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.